Wojownicy wybrani do wzięcia udziału w próbie wyzwolenia pozostali w Hometree, podczas gdy Jake, Tom i Norm udali się do Hell's Gate, aby powiedzieć o sytuacji i zebrać posiłki. Zaczęli podróż w ciemnych godzinach porannych i dotarli do bazy dopiero w południe. Strażnicy nie mogli ukryć zaskoczenia i zmieszania, kiedy wpuścili grupę przez bramę i zobaczyli Toma. Jake nie udzielił im wyjaśnień, a Tom zauważył mały uśmieszek na jego twarzy, gdy szli przez teren. Spotkał się z kolejnymi reakcjami szoku lub dezorientacji ze strony pozostałych kolonistów.
„Podoba ci się to” – Tom powiedział oskarżycielsko do swego brata.
– Tylko trochę – przyznał Jake.
Norm i Jake zatrzymali się w holu budynku laboratorium, aby wyposażyć się w maski dla avatarów, przez co Tom poczuł się trochę nieswojo. Jego towarzysze wydawali się przyzwyczajeni do noszenia filtrów oddechowych, więc odrzucił swoje skrępowanie. Weszli do sektora natlenionego i Jake posłał mu zmartwione spojrzenie, gdy Tom wziął pierwszy oddech i lekko się zakrztusił. Tom wyciągnął rękę, żeby pokazać, że wszystko w porządku. Mimo to brat i tak poklepał go po plecach, a Norm przestał się martwić.
„Wszystko w porządku” – zapewnił ich Tom, gdy dyskomfort minął i mógł łatwiej oddychać. „Na początku jest to po prostu niewygodne – jak wciągnięcie płuca pełnego dymu”.
„Tak, doświadczyłem tego już wcześniej” – powiedział Jake z grymasem. „Nie ma zasady, która mówi, że nie możesz sam używać jednej z nich, Tommy. Wiem, że możesz oddychać obydwoma rodzajami powietrza, ale nie musisz się torturować”.
Tom potrząsnął głową. „Nie, dziękuję. Wystarczająco trudno było mi przyzwyczaić się do tego cholernego nakrycia głowy, które kazali nam nosić do mundurów. Nienawidzę zakrywania twarzy”.
– Nie mogę powiedzieć, że cię winię – Jake wzruszył ramionami.
„Za chwilę cię dogonię” – powiedział Norm. „Chcę sprawdzić skanery map i zobaczyć, czy w pobliżu tego związku są jakieś odczyty wiru magnetycznego, który moglibyśmy wykorzystać”.
– Dobry pomysł, Norm – potwierdził Jake. „Zajmiemy się informowaniem wszystkich o tym, co się dzieje”.
Rozstali się i Jake oprowadził Toma po budynku laboratorium. „Max zajmuje się koordynacją spotkań” – wyjaśnił Jake. „Łatwiej jest po prostu najpierw udać się do niego, ponieważ nie przychodzi i nie wychodzi z bazy jak strażnicy, pracownicy budowlani i zespoły avatarów. Mają przywódców w każdym dziale, a Max to wszystko organizuje”.
Przeszli przez drzwi prowadzące na korytarz głównego obszaru badawczego i blondynka za biurkiem komunikacyjnym spojrzała na bliźniaki. Jej oczy praktycznie wyszły na zewnątrz i była tak zaskoczona, że pisnęła i upuściła swój holograficzny tablet na podłogę. Na szczęście był wszechstronny i lekki, więc upadek go nie uszkodził, ale sama kobieta wyglądała, jakby miała zaraz dołączyć do urządzenia na podłodze.
„Hej, Rita” – przywitał Jake od niechcenia.
W tym momencie przechodził jeden z konserwatorów, pchając zamiatarkę do podłóg. Kiedy zobaczył Jake'a, zaczął go witać, ale potem zobaczył jego brata i się gapił. Przestał zwracać uwagę na to, gdzie stawia stopy, potykając się o zamiatarkę. Jake parsknął śmiechem, ale pospieszył do mężczyzny, aby pomóc mu wstać, podczas gdy Tom obszedł biurko, aby podnieść tablet Rity.
„Cześć” – przywitał się Tom, podając przedmiot Ricie.
Przyjęła to mechanicznie. „Dziękuję.” Patrzyła na niego z pustym zdziwieniem, a jej wzrok powędrował do Jake'a, jakby upewniając się, że on wciąż tam jest.
– Jestem bratem Jake’a – wyjaśnił Tom, domyślając się, dlaczego biedna kobieta była taka oszołomiona.
"Oh." Wciąż miała zdezorientowany wyraz twarzy.
– Jego brat bliźniak – wyjaśnił Tom.
"Oh." Jej wyraz twarzy zmienił się ze zmieszanego na zaniepokojony. "Oh?"
Tom uśmiechnął się bez humoru, domyślając się, dlaczego patrzyła na niego jak na ducha. „Nie umarłem” – zapewnił usłużnie. „Nastąpiło nieporozumienie”.
"Oh." Otrząsnęła się z tego i zaśmiała się nerwowo. „Ja... przepraszam. Nie miałam pojęcia. Musisz być jak nasz Sebastian, skoro oddychasz tu dobrze bez maski.”
– Zgadza się – Tom był naprawdę zainteresowany spotkaniem z Sebastianem Thomasem, po tym jak o nim usłyszał. Zaintrygował go błąd, który spowodował, że jego ciało avatara przestało rosnąć, zanim osiągnęło pełny rozmiar. Jeszcze bardziej interesujący był fakt, że osiągnęło ono stan dorosły.
„Jake!” Z drugiego końca korytarza rozległ się krzyk: „Cieszę się, że tu jesteś, próbowaliśmy się z tobą skontaktować! Jest coś, co musisz wiedzieć!” Max Patel biegł w stronę Jake’a, który właśnie skończył pomagać konserwatorowi w naprawie.
„Cholera, ja też muszę ci powiedzieć kilka rzeczy, ale ty mów pierwszy” – powiedział Jake.
„Chodzi o twojego brata” – powiedział pilnie Max, gdy zatrzymał się przed Jake’em. „Sebastian złamał jeden z poufnych plików Quaritcha i odkrył, że Tom Sully wciąż żyje! Zastosowali na nim nowy proces Avatara i wysłali go z zespołem wyspecjalizowanych…”
– Wstrzymaj się – przerwał Jake gestem zwlekania. „Jestem już znacznie przed tobą.” Wskazał na Toma, który wychodził zza biurka.
Max podążył wzrokiem za gestem i wyraźnie wzdrygnął się, gdy zobaczył Toma. Jego ciemne oczy były szeroko otwarte za okularami, gdy młodszy bliźniak Sully podszedł do niego z powściągliwym uśmiechem.
„Doktor Patel” – przywitał się Tom uspokajającym głosem. „Nie mogłem się doczekać współpracy z tobą, ale wszystko stało się trochę… chaotyczne. Mam nadzieję, że nadal będziesz chciał mieć mnie w swoim zespole”.
Max ujął zaoferowaną dłoń Toma w swoją mniejszą i potrząsnął nią, a jego oczy ze zdumieniem omiatały wysoką postać Na'vi. „Wiedziałem, że jesteście identyczni, ale to jest po prostu… szokujące”. Otrząsnął się z tego. „Wszyscy bylibyśmy zachwyceni, mając pana w zespole, doktorze Sully. Mamy mnóstwo dostępnych miejsc do spania i możemy pana od razu przygotować”.
„Dziękuję” – powiedział z wdzięcznością Tom. „Ale zanim zaczniemy od czegokolwiek, musimy wyzwolić klan Ikran”.
Max wyglądał na zdezorientowanego, a Jake zaczął od miejsca, w którym Tom skończył. „Miałeś rację we wszystkim, Max. Transport, który miał przybyć, przybył tu jakieś trzy miesiące temu i założyli bazę w pobliżu Morza Wschodniego. Tommy był z nimi i ma od nich cenne informacje. Zniewolili cały klan Ikran i organizujemy akcję ratunkową, aby ich uwolnić. Potrzebujemy waszej pomocy, jeśli możecie ją zapewnić.”
„Czekaj, czekaj” – powiedział Max. „Kiedy mówisz, że miałem rację co do „wszystkiego”, to masz na myśli zakłócenia satelitarne?”
„Tak” – odpowiedział Tom. „Ekipa techniczna przemieszała sygnały satelitów na orbicie, zanim ISV znalazł się w zasięgu. Pilotowali statek na drugą stronę Polifema, aby uniemożliwić ich wykrycie. Prawdopodobnie w przeszłości zauważyłeś sporadyczne usterki w międzygwiezdnym systemie śledzenia. Przez kilka miesięcy zakłócali transmisje, żebyście nie wychwycili tego na radarze, kiedy będą wysyłać promy na powierzchnię Księżyca i na statek-matkę.”
„Jeśli już tu są, więc dlaczego jeszcze nie próbowali odzyskać tej bazy?”
„Czekają na odpowiedni moment” – odpowiedział Jake.
– A kiedy to nastąpi? – Max spojrzał na Toma pytająco.
– Chciałbym wiedzieć – westchnął Tom. „To już dział wywiadu wojskowego, jeśli w ogóle ustalili datę wdrożenia”.
„Dobra wiadomość jest taka, że jeśli uda nam się wydostać stamtąd zakładników i bezpiecznie się z nimi oddalić, będziemy mogli zająć ich bazę” – mruknął Jake. „Jeśli nie mają innego miejsca na Pandorze, gdzie mogliby wylądować i rozbić obóz, powinno to pokrzyżować ich plany przeniesienia się do Hell's Gate. Najpierw jednak potrzebujemy twojej pomocy w odbiciu więźniów”.
„Masz to” – zgodził się Max. „Trudy powinna wkrótce wrócić i poproszę ją, aby wybrała kilka osób z oddziału strażników, które pojadą z tobą. Mam jednak nadzieję, że bierzesz pod uwagę ich radar, Jake. Chyba, że w pobliżu nowego kompleksu znajduje się wir strumienia magnetycznego, który zakłóca ich sygnały. Inaczej wykryją cię, zanim będziesz mógł tam wejść.”
– Norm już to sprawdza – zapewnił go Jake. – Jednak wątpię, żeby założyli bazę w pobliżu strumienia. Wybraliby miejsce, które zapewniłoby im dobry odczyt w przypadku obrony obwodowej.
– W takim razie jak zamierzasz to rozegrać? – zapytał go zmartwiony Max. „To będzie rzeź, jeśli będą mieli funkcjonalne systemy namierzania i będą mieli przewagę w defensywie. Nie wspominając już o tym, że jeśli odkryją, że próbujesz ratować ich więźniów, mogą wykorzystać to przeciwko tobie”.
– Nie martw się – zapewnił go Jake. „Wchodzę pierwszy, aby zinfiltrować i usunąć zakładników z linii ognia, zanim zacznie się prawdziwa walka”.
„Ale jaki masz plan ataku, jeśli ci się to uda?” zażądał Maks. „A jak zamierzasz się tam wkraść, żeby w pojedynkę „infiltrować”?”
Tom starał się nie pokazać swojego zmartwienia na twarzy, gdy Jake na niego spojrzał. „Tommy przybył z nimi. Skorzystam z tego i wejdę jako on. Trudną częścią będzie bezpieczne wydostanie więźniów, ale liczę, że Tommy i pozostali przyjdą z pomocą odwrócenia uwagi.”
Max spojrzał na Toma. – Jakiego rodzaju odwrócenie uwagi?
– Jeszcze nie mam pojęcia – przyznał Tom nieswojo.
– Coś wymyślisz – powiedział Jake z uśmiechem. – Zawsze to robisz.
„Jak myślisz, co mogę wymyślić, aby ominąć ich system śledzenia?” – zapytał zirytowany Tom. – Pokładasz we mnie ogromne zaufanie, Jake.
„Tak jak powiedziałem; coś wymyślisz, a Norm i pozostali pomogą, nie martwię się. Musisz po prostu pozostać poza zasięgiem ich radaru, dopóki nie dam sygnału”.
– Nawet mi nie powiedziałeś, jaki będzie „sygnał” – zauważył Tom, krzyżując ramiona na piersi. – Co powinniśmy robić, zgadywać?
Jake przygryzł wargę i zmarszczył brwi. „Znajdę pistolet sygnałowy czy coś, ponieważ nie będę w stanie skontaktować się z wami wszystkimi przez nadajnik”.
– A co, jeśli nie uda ci się go znaleźć? – Tom naciskał.
„Więc wejdę na płot i cię wezwę!” – warknął Jake. „Po prostu mi zaufaj, Tommy. Dopilnuję, żeby to był wyraźny znak, dobrze?”
Tom westchnął i spojrzał na Maxa z obawą.
„Słuchaj” – powiedział Jake. „Możemy wymyślić duży, skomplikowany plan, ale prawda jest taka, że nie mamy na to czasu… dopóki nie wyzwolimy ludu Ikranu. Nawet przy najbardziej solidnym planie, zazwyczaj w pewnym momencie musisz improwizować. Tommy, musisz mi narysować mapę i pokazać, co jest na niej. To nie musi być nic skomplikowanego — wystarczy, że wiem, gdzie znajdują się budynki i gdzie zwykle przebywają strażnicy stacjonujących na obrzeżach. Czy możesz to dla mnie zrobić?”
– Jasne – Tom skinął głową.
„Dobrze. Max, musisz skontaktować się z Trudy i jak najszybciej zacząć kompletować ten zespół. W międzyczasie Tommy potrzebuje przebrania, ponieważ ja będę miał na sobie jego mundur, żeby to zrobić”.
Tom zmarszczył brwi i spojrzał na swój brudny strój. Został podarty w kilku miejscach w wyniku wczorajszych zmagań. – Prawdopodobnie powinienem je wyprać, zanim się w nie przebierzesz.
Jake posłał mu dziwne spojrzenie. – Nie sądzisz, że nabiorą podejrzeń, kiedy „ty” pojawisz się znowu w świeżo wypranym mundurze? To będzie wyglądać podejrzanie, skoro miałeś spędzić noc nieprzytomny w dżungli.
„Rozumiem, o co ci chodzi” – przyznał Tom – „ale spociłem się w tym, Jake. Naprawdę chcesz to po mnie założyć?”
Jake wzruszył ramionami. „Od tygodni nie miałem dostępu do prysznica, kucałem w okopach z bandą innych brudnych, spoconych facetów i wcześniej padałem w końskie gówno. Noszenie brudnych ubrań mojego brata to nic. Higiena będzie ostatnią rzeczą, jaką będę mieć na głowie.”
* * *
„Za ciebie”. Trudy stuknęła butelką piwa o butelkę kaprala Wilsona, kiedy wyszli z kuchni laboratoryjnej i razem ruszyli korytarzem.
Wzięła łyk i oblizała się trochę po ustach, po czym kiwnęła głową i wzięła głębszy łyk. – Nieźle. Są coraz lepsi w robieniu domowych rzeczy.
„Tak, ale dla Budweisera mógłbym zabić” – wymamrotał żołnierz piechoty morskiej, zanim pociągnął kolejny łyk z butelki.
„Pfft, te siki Clydesdale?” Trudy skrzywiła się. „Daj mi chociaż Coronę, każdego dnia”.
„Hej, słyszałem, że połowa z tego to siki pracowników fabryki” – odparował Wilson.
Trudy wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. „Wolałabym pić codziennie mocz ludzki niż koński, kolego”. Wypiła kolejny łyk i oblizała usta. „Tak czy inaczej, piwo to dobry sposób na zakończenie misji. Jak tylko skończymy składać raporty, wezmę prysznic i położę się spać, długo i miło”.
„Rozumiem cię” – zgodził się Wilson.
Trudy podniosła butelkę do ust, żeby wypić kolejnego drinka, gdy skręcili w pierwszy korytarz po lewej stronie. Widząc, co ją czeka, zakrztusiła się piwem tak gwałtownie, że towarzysz zaczął ją klepać po plecach ze zmartwioną miną.
– Wszystko w porządku?
Trudy skinęła głową i podejrzliwie spojrzała na piwo w dłoni. – Co do cholery dodali do tego piwa?
„Chmiel, jęczmień… zwykłe rzeczy” – odpowiedział Wilson. „To wszystko rośnie w bio-ogrodzie, dlaczego?”
Trudy wskazała szyjką butelki na trzech mężczyzn w głębi korytarza. – Bo albo mam halucynacje, albo stoi tam dwóch Jake’ów i rozmawia z Maxem.
Wilson podniósł wzrok i prawie upuścił piwo na podłogę. „Co do cholery ? S-Sully ma klona?”
– Zaraz się dowiem – zakaszlała Trudy.
„Pójdę się położyć” – zdecydował głośno Wilson.
Trudy zignorowała go, skupiając się na Jake'u w jego zwykłym ubraniu Na'vi i drugim Jake'u, ubranym w cudownie dopasowany, ostry mundur z jakiegoś czarnego, rozciągliwego materiału. Oboje w roztargnieniu machali ogonami, rozmawiając cicho z Max'em. Żadne z nich nie zauważyło podchmielonej brunetki, zbliżającej się do nich w szybkim tempie.
– Co tu się do cholery dzieje ?
Jake w czarnym mundurze drgnął i odwrócił się, by spojrzeć na nią szeroko otwartymi oczami. Jake w przepasce biodrowej zaklął pod nosem, a Max podskoczył lekko.
– Wystraszyłaś mnie cholernie – wymamrotał Jake w przepasce na biodrach.
„Tak, jestem po prostu pełna niespodzianek” – odparowała Trudy, przerzucając wzrok pomiędzy identycznymi samcami Na'vi.
„Uch, Trudy… to jest Tom Sully” – oznajmił Max, przypominając sobie swoje maniery, wskazując na ubranego na czarno Na'vi. „Tom, poznaj Trudy Chacón. To jedna z naszych pilotów”.
– Masz na myśli Toma Sully’ego, który rzekomo nie żyje? – Trudy przyglądała się zmartwychwstałemu bliźniakowi Jake'a z uniesionymi brwiami i była z siebie dumna, że zachowała względny spokój. „Nie wiedziałam, że nekromancja jest częścią mistycyzmu Na'vi”.
„To wszystko było oszustwem” – powiedział Jake. Z pomocą Tommy'ego przedstawił jej streszczenie tego, co się wydarzyło.
– Wow – powiedziała Trudy, kiedy skończyli wyjaśniać. – Ten Quaritch odwalił naprawdę kawał roboty. Najbardziej mnie zastanawia, co planował zrobić, gdyby kiedykolwiek na siebie wpadniecie.
Brwi Toma uniosły się. „Doktorze Patel, wspomniał pan wcześniej o pliku. Jakiego rodzaju był to plik?”
„To była wiadomość wideo zaadresowana do Quaritcha od doktora Owensa” – odpowiedział Max. – Najwyraźniej powierzono mu zadanie zorganizowania „usunięcia cię z drogi” dla celów Quaritcha.
Tom wyraźnie zbladł. „To doktor Owens zwrócił się do mnie, aby przetestować nową procedurę”. Spuścił wzrok w zamyśleniu, a jego oczy stały się puste, gdy rozważał tę informację. „Teraz się zastanawiam, czy zaoferował mi szansę przetestowania procedury w wersji beta, ponieważ nie miało znaczenia, czy umrę, czy też zrobił to, aby uratować mi życie”.
„Widziałem zapis wideo” – powiedział Max – „i odniosłem mocne wrażenie, że to byłby ten drugi, Tom. Jeśli chcesz, mogę ci to pokazać i sam możesz ocenić. To nie zajmie dużo czasu. "
Tom spojrzał na Jake'a. – Myślę, że oboje powinniśmy to zobaczyć.
Trudy zrobiło się trochę szkoda tego faceta. Tom wyglądał, jakby ktoś uderzył go w brzuch, a ona domyśliła się, że musiał zaufać lekarzowi, który namówił go do przetestowania eksperymentu.
„Kiedy znaleźliście ten plik?” Trudy zapytała Maxa.
„Sebastian złamał to wczoraj wieczorem” – odpowiedział bioinżynier. „Skontaktowałbym się z tobą i powiedziałbym ci o tym, ale byłeś w ciągłym ruchu. Nie mogłem się dodzwonić”.
– Nic wielkiego – powiedziała, wzruszając ramionami. „Ale wejście tutaj i zobaczenie dwóch Jake’ów było nie lada wyzwaniem. Od razu mnie to obudziło”.
* * *
„...Haczyk jest taki, że śmierć Toma Sully'ego będzie tylko pozorna, chyba że coś pójdzie nie tak” – powiedział do kamery dr Owens. „Nie zabiję celowo człowieka, żeby ułatwić ci pracę. Zamiast tego powiedziałem mu, że jego oryginalny avatar jest wadliwy i zleciłem zaprojektowanie dla niego nowego. Na tym skorzystają wszyscy z nas, jeśli tylko wszystko pójdzie dobrze. Dr Sully będzie pierwszą osobą, która przetestuje zmiany w ulepszonej procedurze avatara. Jeśli to się powiedzie, rozpoczniemy proces z innymi kandydatami, a ty będziesz mieć swoje siły specjalne. Tom Sully będzie martwy i zorganizuję wszystko, aby uczynić to oficjalnie na Ziemi. Jego ludzkie ciało pozostanie, ale jego świadomość przetrwa, wewnątrz jego nowego avatara”.
„Kiedy otrzymasz tę wiadomość, będziesz już na Pandorze i Jake Sully również powinien być w drodze. Jeśli ten proces się powiedzie, powinieneś mieć od siedmiu miesięcy do roku na wykorzystanie sytuacji Jake’a Sully’ego. Następnie sprowadzisz go z powrotem na Ziemię, zanim przybędzie jego brat. Możesz albo ponieść konsekwencje, albo podjąć kroki, aby uniknąć odkrycia prawdy. Sugeruję to drugie, głównie ze względu na twoją karierę. To ostatnia wiadomość, jaką kiedykolwiek usłyszysz ode mnie. Powodzenia.”
Film stał się czarny i zatrzymał się, pozostawiając Toma, Jake’a, Trudy i Maxa w niewygodnej ciszy.
„No cóż” – wymamrotał w końcu Jake – „to wyjaśnia, dlaczego tak się spieszył, aby wysłać mnie z powrotem na Ziemię. Myślałem, że właśnie się zorientował, że nie jestem już zdecydowany na misję, ale teraz…” Urwał i złączył swoje usta w cienką linię.
„Nie chciał, żebyśmy na siebie wpadli” – dokończył za niego Tom z równie ponurą miną. „Spowodowałoby to komplikacje, z którymi nie miałby czasu się uporać, a twoja śmierć zwróciłaby na niego uwagę w sposób, której nie chciał”.
„Więc ten Owens znalazł się w sytuacji, która była drogą bez wyjścia” – argumentowała Trudy.
Tom skinął głową. „Mam wrażenie, że nie mógł po prostu powiedzieć «nie». Zrobił jedyną rzecz, jaką mógł, aby dotrzymać swojej części umowy i nie doprowadzić mnie do śmierci. Gdybym nie zgodził się z jego propozycją przetestowania nowej procedury, prawdopodobnie naprawdę skończyłbym martwy z kulą w plecach”.
„Teraz nic nie możemy z tym zrobić” – westchnął Jake. „Jeśli nie znajdziecie więcej informacji na temat innych osób w to zamieszanych, równie dobrze możemy po prostu odpuścić i iść dalej. Oboje żyjemy i tylko to się liczy”.
* * *
„Najbliższy wir strumienia magnetycznego, znajduje się trzy mile od kompleksu” – powiedział Norm, obsługując mapę holograficzną, aby skanować obszar. Wskazał przybliżoną lokalizację bazy wroga według współrzędnych podanych mu przez Toma. „Nie będziemy mogli polegać na zakłóceniach, aby ukryć naszą obecność”.
Jake skinął głową, spodziewając się tego, pomimo swoich nadziei. Miał na sobie mundur Toma i w tajemnicy zazdrościł bratu, że wyszedł spod prysznica w czystym ubraniu na zmianę. Tom miał na sobie luźne bojówki i granatową koszulę podarowaną mu przez zespół avatarów.
„W takim razie będziecie musieli trzymać się wystarczająco daleko, aby pozostać poza zasięgiem radaru, dopóki nie przygotuję zakładników do ucieczki” – powiedział Jake. „Nie mamy innego wyjścia, jak tylko uderzyć ich mocno i szybko, zanim zdążą przygotować główną obronę i założyć mechaniczne kombinezony Amp. Tom mówi, że mają tam w hangarze pięć śmigłowców bojowych, a dwa z nich zostały uszkodzone, kiedy odchodził. Oznacza to, że moglibyśmy się martwić co najmniej trzema z nich, jeśli damy im czas na odlot.”
Jake rozejrzał się po zgromadzeniu, po kolei spotykając oczy swoich towarzyszy. „Jeśli wystrzelą te statki bojowe w powietrze, chcę, żebyście wszyscy skupili się na unikaniu. Ich systemy namierzania będą w pełni funkcjonalne. Zespoły naziemne, szukajcie szybko osłony, a zespoły powietrzne nie powinny atakować wrogich samolotów jeden na jednego Czy wiesz, co mam na myśli, mówiąc „tag team”?
– Tak, rozumiem – odpowiedziała Trudy. „Uderzaj i uciekaj, trzymaj się z daleka. Trzymaj ich w dezorientacji i nie daj się stać ich celem”.
– Dokładnie – potwierdził Jake. – „Zanim wyruszymy, upewnij się, że reszta pilotów otrzyma taką notatkę”. Zwrócił swoją uwagę na brata, żeby zapytać, czy ma coś jeszcze do dodania i zauważył znajomy wyraz wyrachowania na twarzy Toma. – Co się dzieje, Tommy?
Tom w roztargnieniu ugryzł przypominający marchewkę korzeń, którym się podjadał, po czym wskazał go w kierunku mapy. „A co by było, gdybyśmy taki stworzyli?”
Puste spojrzenia były jego odpowiedzią ze strony pozostałych. Wiedząc, że jego bliźniak ma skłonność do głośnego myślenia bez pełnego wyjaśnienia, Jake był cierpliwy. „Co stworzyli?”
„Wir magnetyczny” – odpowiedział Tom, jakby to było oczywiste. Przeżuł jedzenie w ustach i połknął. – Macie w tej bazie, trochę unobtainium do przetworzenia?
„Tak, mamy” – odpowiedział Max z pojawiającym się wyrazem zrozumienia. „Trzymamy to szczelnie w izolowanym magazynie, żeby nie…”
„...Ingerowało w sprzęt nawigacyjny i radarowy” – dokończył Tom, kiwając głową. Jego złote oczy zmrużyły się w zamyśleniu i wpatrywały się w holograficzną mapę. „Moglibyśmy go użyć do wygenerowania własnego pola magnetycznego, aby zakłócić ich radar. Nie musi być tak potężny – tylko na tyle silny, aby ukryć naszą obecność i dać nam przewagę w postaci zaskoczenia. Robili to wam, ale nie sądzę, żeby spodziewali się, że tak szybko posmakują własnej metody.”
„Podoba mi się ten pomysł” – zatwierdził Norm.
Tom uśmiechnął się. „Masz moduł wzmacniający? Na tyle mały, który zmieściłby się w statku bojowym lub Samsonie?”
Max entuzjastycznie pokiwał głową. „Tak! Dlaczego o tym nie pomyślałem?”
Jake uśmiechnął się szeroko do brata i objął go ramieniem za szyję, aby go krótko, szorstko uściskać. „Czy ten facet nie jest świetny?”
„Myślę, że to rozwiązuje przynajmniej część naszego problemu z ukryciem” – powiedziała Trudy, uśmiechając się do Toma. „Wygląda na to, że chłopcy Sully tworzą całkiem niezły zespół, łączący taktykę wojskową i mądrość naukową”.
Tom skromnie wzruszył ramionami. – Więc myślisz, że przyda wam się ten pomysł?
„Istnieje cholernie duża szansa, że możemy to zrobić” – zgodził się Max. – Zaczniemy już teraz ładować, czego potrzebujemy.”
„Dobrze. Musimy być gotowi do wyjazdu tak szybko, jak to możliwe” – powiedział Jake. „Chcę zaatakować ich w nocy, aby uzyskać lepszą osłonę. Jeśli nie uda nam się ruszyć z akcją przed świtem, będziemy musieli poczekać do jutrzejszego wieczoru”.
„Gdzie będziesz trzymał schemat, który dla ciebie narysowałem?” – zapytał go Tom. „Prawdopodobnie od razu cię aresztują w celu przesłuchania, jeśli nie wsadzą cię do aresztu. To oznacza, że cię przeszukają i jeśli znajdą przy tobie schemat, wzbudzi to więcej podejrzeń. Pamiętaj Jake, niektórzy z tych gości prawdopodobnie wiedzą, co naprawdę się działo, zanim tu dotarliśmy. I pewnie wiedzą, że ty też wciąż żyjesz.”
"Nie martw się." Jake postukał się w skroń. „Mam to wszystko tutaj. Dobrze zapamiętałem”.
– Myślisz, że przy okazji mógłbyś nauczyć się na pamięć kilku terminów medycznych? –Tom uśmiechnął się, ale jego oczy były poważne. „Musisz się zachowywać, jakbyś był mną”.
„Myślę, że znam własnego brata na tyle dobrze, żeby to zrobić” – powiedział Jake sucho – „ale myślę, że wrzucenie tam odrobiny nerdowskiej gadki nie zaszkodzi”.
„Chodźmy dalej” – zaproponował Max. Pochylił się w stronę Trudy i wymamrotał: – Muszę z tobą chwilę porozmawiać.
* * *
Kiedy byli w biurze Maxa, Trudy usiadła na swoim zwykłym miejscu na biurku i przyjrzała mu się z zaciekawieniem. "Co się stało?" Znała go już na tyle dobrze, by wyczuć ukryte napięcie, które ukrywał przed publicznym ujawnieniem.
„Musimy mieć oko na Toma Sully’ego” – odpowiedział nieszczęśliwie naukowiec.
Trudy zaczęła protestować, ale potem zmieniła zdanie i niechętnie skinęła głową. – Myślę, że to nie zaszkodzi.
„Nie chciałem nic mówić przy Jake’u” – wyjaśnił Max. „Jest tak szczęśliwy, że widzi swojego brata żywego i wierzy jemu. Niczego nie pragnę bardziej niż pracy z Tomem. Jest genialnym naukowcem i logicznie rzecz biorąc, nie mam powodu, aby być podejrzliwym. Nie przyszedł nas szukać, a pomógł przywódcy klanu Ikran. Ludzie Jake'a napadli na niego i uprowadzili. Mamy wszystkie szczegóły wyjaśniające jego przetrwanie. Nie mogę po prostu założyć, że jest z nami nieszczery. Po prostu nie chcę ryzykować. Nie wiemy, co powiedziano mu za kulisami i co jeszcze mogli mu zrobić w procesie przenoszenia avatara.”
„A ponieważ nie przyszedł do nas z własnej woli, może z nami grać, dopóki nie będzie miał okazji uciec” – teoretyzowała Trudy. „Nie sądzę, żeby było to prawdopodobne, ponieważ ryzykował własnym tyłkiem, aby ocalić życie Na'vi. Nawet „źli goście” mogą mieć ograniczenie co do tego, ile przemocy mogą się naoglądać, zanim zacznie działać ich moralność”.
Wyciągnęła rękę i poklepała go po ramieniu. „Nie czuj się źle, Max. Nie znamy jeszcze tego gościa, a wszyscy przeszliśmy przez zbyt wiele gówna, żeby jego rodzinne więzy mydliły nam oczy. To też nie głupi pomysł, aby wykluczyć go jako szpiega. Nie będę się wahała, gdybym musiała użyć broni.”
* * *
Godzinę później wrócili do Hometree z dwoma śmigłowcami bojowymi Scorpion, trzema Samsonami i jednym standardowym śmigłowcem transportowym, aby przewieźć dodatkowych żołnierzy z oddziałów naziemnych. Tom wszedł do kokpitu z Trudy i gdy lecieli wraz ze skromną obsługą, odcięła połączenie głośnikowe z przestrzenią ładunkową, aby móc z nim porozmawiać na osobności.
- Więc nie masz problemu z tak szybką zmianą stron? - Max byłby na nią wkurzony za to, że była tak oczywista. Miała jednak przeczucie, że nawet gdyby próbowała zachować się subtelnie, Tom wychwyciłby jej podejrzenia. Poza tym, miała trochę zabawy z bliźniakiem Jake'a.
Tom zmarszczył brwi, patrząc na nią z ukosa. „Mój brat bliźniak jest po tej «stronie», a RDA kłamie. Ludzie pracujący dla tej firmy, próbowali mnie zabić. Nie sądzę, że działam zbyt pochopnie”.
„Tak, a może po prostu zręcznie kłamiesz” – argumentowała Trudy. „Gdyby to dotyczyło mnie, najpierw przetestowałabym wody”.
„Skąd wiesz, że akurat ja nie «testuję wody»?”
Trudy dmuchnęła w gumę, tworząc małą bańkę i przebiła ją, zanim odpowiedziała. – Nie wiem o tobie nic. Dlatego teraz oczyszczam atmosferę. Jaki jest twój punkt widzenia, Sully?
Uśmiechnął się do niej, a ona od razu to odwzajemniła.
– Nie jesteś zbyt subtelną osobą, prawda?
Trudy wzruszyła ramionami. „Możesz być zaskoczony. Potrafię spierać się z najlepszymi, jeśli muszę, ale biorąc pod uwagę, że jesteś bratem Jake'a, wolę od razu przejść do sedna. Jeśli jesteś po stronie Ziemi, daj mi znać teraz. Masz takie samo prawo wybrać lojalność, jak my, a będę cię traktowała uczciwie.”
– To znaczy, że sprawisz, że będzie to czysta śmierć – zgadł Tom.
„Nie działamy w ten sposób” – upierała się Trudy. „Będziesz przetrzymywany wraz z resztą RDA i odesłany do domu wraz z innymi. Nie jesteśmy tacy jak twoi kumple. Zabijamy tylko wtedy, gdy musimy”.
Przyglądał jej się uważnie przez chwilę, po czym skinął głową. „W porządku, chcesz zwykłej, pozbawionej ozdób prawdy? W porządku. Jestem po stronie Ziemi”.
Trudy poczuła się bezpodstawnie zawiedziona. – Cholera, wstyd – mruknęła.
– Daj mi dokończyć – powiedział surowo. „Ludzie z RDA nie są moimi„ kumplami ”, jak to ujęłaś. Powiedziałem, że jestem po stronie Ziemi , a nie ich. Do tej pory Ziemia prawdopodobnie mogłaby zaproponować ziemską alternatywę dla unobtanium, gdyby RDA nie było robili wszystkiego, co w ich mocy, aby zahamować rozwój badań. Chcą łatwo zarobić dużo pieniędzy na kolonizacji tego świata i eksploatacji jego zasobów. Reszta Ziemi nie jest winna tego, co robi tutaj RDA. Zamieniając ludzkie ciało na takie, które lepiej funkcjonuje na Pandorze, nie oznacza że ludzie na Ziemi nie są moimi ludźmi... i twoimi.”
– Nie będę się z tym kłócić – przyznała Trudy. „Ale nie jesteśmy na Ziemi, a ziemski rząd grozi ludziom tutaj. Czy kiedykolwiek o tym myślałeś?”
„Gdybym tego nie zrobił, nie byłoby mnie teraz tutaj, próbując pomóc uwolnić przetrzymywanych w niewoli tubylców”. Tom westchnął i potarł nasadę nosa. „Jestem tu, aby pomóc Ziemi i Pandorze. Lek, który moglibyśmy opracować z rodzimych lasów deszczowych, mógłby przynieść korzyści mieszkańcom obu światów. Przybyłem tutaj z nadzieją, że uda się opracować jakieś dobre rozwiązanie, bez gwałcenia Pandory i wkraczania w tereny Na'vi. Wiem, że prawdopodobnie naiwnie jest z mojej strony sądzić, że rząd ludzi pójdzie na lepszy kompromis z tubylcami, niż w przeszłości z tubylcami na Ziemi. Ludzie udowodnili, że wolą brać niż dawać. Jesteśmy jak chciwe dzieci, które nie chcą dzielić się swoimi zabawkami, ale myślą, że mają prawo do zabawek innych”.
– Cóż za pochlebny obrazek – mruknęła Trudy. „W porządku, zachowaj przemówienia. W skrócie mówisz, że jesteś tutaj, aby pomóc Ludziom i Na'vi, prawda?”
– Tak, to jest sedno sprawy.
Trudy przyglądała mu się zmrużonymi oczami. Nie była pewna, czy coś przed nią ukrywał, czy też pogrywał sobie z nią w myślach. Miał ten krzywy uśmiech, który przywykła widzieć na twarzy Jake’a. Niepokoiło ją to na dwa sposoby – jeden z nich cholernie ją dezorientował.
„Będę cię obserwować” – Trudy poinformowała go ostrzegawczym tonem.
„Rób to” – odpowiedział uprzejmie Tom. – To po prostu oznacza, że jesteś mądra. Ja też bym cię obserwował.
Trudy sięgnęła do kieszeni marynarki i wyjęła paczkę gum do żucia. Podała mu go bez słowa, a on przyjął w grzecznym podziękowaniu.
„Wiesz, że właśnie dałaś mi przewagę” – poinformował ją Tom, rozpakowując przysmak do żucia i wkładając go do ust.
– Naprawdę, tak myślisz? – Trudy rozpakowała dla siebie świeżą gumę i delikatnie wypluła stęchłą gumę do opakowania, po czym zastąpiła ją nową. Żuła cukierek o smaku truskawkowym w uległości, obserwując go z ukosa.
Tom nachylił się do niej nieco bliżej. – Jeśli mam zamiar sabotować twoją operację, wiem, że muszę teraz uważać, co robię wokół ciebie. Gdybyś zachowała swoje podejrzenia dla siebie, nie miałbym powodu sądzić, że mnie obserwujesz. Mógłbym przez to łatwo się potknąć."
Odwróciła głowę, żeby na niego spojrzeć. Podniosła okulary i spojrzała w jego bursztynowe oczy. – A może po prostu dałem ci powód, żebyś był trochę zbyt ostrożny. Wiesz, ludzie też popełniają błędy, gdy wiedzą, że są obserwowani.
Tom posłał jej kolejny z tych znajomych, krzywych uśmiechów. – Podejmujesz duże ryzyko, poruczniku Chacón.
Nie miała powodu do dalszej dyskusji. „Żuj gumę”.
* * *
Przybyli wodzowie byli zaniepokojeni obecnością ludzkich sojuszników, lecz Trudy i pozostali, przebywali na obrzeżach wioski, aby uniknąć niepotrzebnego napięcia. Jake szybko wyjaśnił, że są tam, aby ich wesprzeć. Z pomocą Norm'a i Toma, wyjaśnił także plan, dotyczący wygenerowania wiru strumienia magnetycznego. Kiedy przygotowywali się do akcji, Neytiri pomogła Jake’owi ułożyć mu fryzurę na wzór Toma.
„Nie podoba mi się to” – powiedziała Neytiri do Jake’a, rozluźniając warkocze w jego włosach i je czesząc. „Ten fałszywy wir, którego chcą użyć… to nie jest naturalne”.
„To tylko tymczasowo” – zapewnił ją Jake. „I to jedyny sposób, w jaki możemy wkroczyć na ten teren tak, aby wróg nas nie zauważył, że nadchodzimy”. Wyciągnął rękę i potarł jedną z jej zapracowanych dłoni, swoją dłonią. „Wiem, co myślisz o takich sytuacjach, ale musimy wykorzystać każdą przewagę, jaką mamy. W tak krótkim czasie, nie mamy wystarczającej liczby ochotników, aby przeprowadzić duży atak. To tak, jak wtedy, gdy wyruszyliśmy przeciwko Ludziom Nieba, aby ocalić Drzewo Dusz, Neytiri. Potrzebujemy jakiejś przewagi taktycznej. Nawet jeśli będziemy mieli przewagę liczebną, zawsze będą oni mieli przewagę w broni. Chcę ograniczyć nasze straty do minimum .”
„Rozumiem potrzebę ukrycia się” – westchnęła, gdy zaczęła zaplatać jego luźne włosy w warkocz. „Po prostu niepokoi mnie manipulowanie naturą tak, aby odpowiadała naszym potrzebom. To był pomysł twojego brata?”
Rozejrzała się po całym gabinecie i dostrzegła Toma. Był pogrążony w głębokiej rozmowie z Norm'em. Kiedy jej początkowe szczęście z powodu partnera osłabło, zaczęła mieć zastrzeżenia do jego brata. Jej Jake wyrządził już krzywdę, zanim sprzymierzył się z Omatikaya. Neytiri nie była na tyle głupia, by wierzyć, że Tom nie byłby w stanie zrobić tego samego. Wyczuwała, że podzielał silne serce swojego brata, ale w głębi duszy się go obawiała. Ludzie Nieba mieli sposoby na przekonanie siebie i innych, że ich chciwość jest uzasadniona. Oczy Jake'a otworzyły się po pewnym czasie życia wśród jej ludu, ale Tom był nowicjuszem.
Być może miłość Jake'a do brata uczyniła go zbyt ufnym, ale Neytiri uwierzyła w widoczną wiarę Norma w niego. Chociaż uważał Toma za przyjaciela, była pewna, że Norm już rozważył możliwość, że nie jest taki, jakim się wydaje. Neytiri poczuła się winna, że zaufała osądowi Norma, a nie własnemu partnerowi, ale na lojalność Jake'a wpływały więzy krwi. Być może jej zastrzeżenia zrodziły się z zazdrości. Jake odzyskał brata, ale siostra Neytiri nie dokonałaby tak cudownego powrotu z martwych. Zadbały o to kule naboi Ludzi Nieba, kiedy dokonali nalotu na szkołę doktor Augustine.
– Ciągniesz mnie za włosy, piękna.
Neytiri spojrzała na swoje zadanie i przygryzła wargę. Wymamrotała przeprosiny do swojego partnera i pogładziła go po włosach, po czym wznowiła w bardziej ostrożnym tempie. Kiedy skończyła, poinstruowała go, aby wstał, aby mogła mu się przyjrzeć. Jake wstał, a Neytiri przeskanowała go od stóp do głów. W tajemnicy podziwiała sposób, jak czarny mundur pasował na jego ciało. Nie podobał jej się ludzki zwyczaj noszenia bariery z ubrań oddzielającej ich od otaczającego ich świata, ale musiała przyznać, że ten strój pasował do Jake'a. Spojrzała na Toma w oddali, żeby móc porównać. Poczuła się trochę nieswojo z powodu tego, jak bardzo byli podobni.
„Myślę, że jesteś gotowy” – powiedziała Neytiri. – Zobacz, co myśli Norm.
Norm i Tom zakończyli rozmowę, gdy Jake podszedł i stanął obok brata. Oczy Norma przeskakiwały między nimi dwoma, a jego usta na chwilę się rozluźniły.
– Trudno mi was rozróżnić – wyraz twarzy Norma zmienił się na lekki dyskomfort. – To trochę niepokojące.
Jake zerknął z ukosa na brata. „Dopóki wróg nie może nas rozróżnić, nie obchodzi mnie to”.
„Nie będą w stanie” – zapewnił go Norm, „przynajmniej nie, dopóki nie otworzysz ust. Staraj się nie używać zbyt wiele slangu i opowiadać zbyt wielu dowcipów”.
– Spróbuję się powstrzymać – powiedział sucho Jake. „Zawsze mogę zrzucić winę na ranę głowy”.
Jake nagle zmarszczył brwi i zaklął, zostawiając Neytiri i innych, aby się na niego gapili. „A propos ran, nie mam na sobie śladu. Tommy, musisz mnie trochę uderzyć, żeby wyglądało to autentycznie. Nie możemy czekać do ostatniej chwili, bo siniaki będą zbyt świeże, żeby być przekonującym.”
Tomowi szczęka opadła i Neytiri nie mogła go winić, gdy potrząsnął głową. – Nie zamierzam cię bić, Jake.
– Dlaczego, do cholery, nie? – Jake sprzeciwił się. – Jako dzieci często się kłóciliśmy.
„To było wtedy, a teraz to co innego” – narzekał Tom. „Bicie dla zabawy to nie to samo, co stoisz tu i pozwalasz mi tobie przyłożyć”.
Jake westchnął i spojrzał na Norma. „A co z tobą? Wiem, że musi być jakaś część ciebie, która zawsze chciała się na mnie rzucić”.
Norm się skrzywił. „Może na początku, ale nie teraz. Rozumiem jednak, o co ci chodzi… Chyba mogę spróbować. Tylko nie miej mi tego za złe”.
Jake wzruszył ramionami. „Nie mogę mieć ci tego za złe, skoro to ja cię o to poprosiłem. Śmiało, Norm. Daj mi z siebie wszystko”.
Norm zacisnął dłonie w pięści i cofnął się, by uderzyć. Jake zebrał się w sobie i zamknął oczy. Neytiri była już o krok od sprzeciwienia się temu planowi, ale wiedziała, że jej partner ma rację. Ludzie z Nieba nigdy by nie uwierzyli, że próbował powstrzymać Tanhi przed ucieczką, gdyby pojawił się bez znaku za swoje wysiłki.
Norm ponuro zacisnął wargi, przygotowując się do uderzenia, lecz w ostatniej chwili się zawahał. Westchnął i opuścił ramiona na boki, potrząsając głową. „Przykro mi. Nie mogę tego zrobić, Jake”.
Oczy Jake’a się otworzyły. „Och, daj spokój!” Mruknął pod nosem i odwrócił się twarzą do Neytiri. „A co z tobą? Uderzysz mnie, prawda?”
– Nadal lubisz, jak dziewczyny dają ci klapsa, co? – Tom się uśmiechnął.
Jake zachichotał. „Tylko te właściwe”.
Neytiri pokręciła głową, rozdarta pomiędzy rozbawieniem, a wyrzutami sumienia. – Nie mogę cię uderzyć, mój Jake.
Wyglądał na zirytowanego. – Cały czas mnie bijesz!
Neytiri bezwiednie spojrzała na Toma, wczuwając się w jego wcześniejsze stwierdzenie. „To tylko zabawa. Uderzenie cię w celu wyrządzenia prawdziwej krzywdy, to nie to samo”.
„No cóż, ktoś musi skopać mi tyłek” – upierał się Jake, rozglądając się po ogromnym wnętrzu Drzewa Domowego, gdzie byli zebrani Na'vi. – Chyba, że chcesz, żebym się pobił.
„To byłoby zabawne do oglądania” – mruknął Norm. „Tam jest Tanhi. Dlaczego jej nie poprosisz? Nie nakłonisz do tego żadnego z naszych ludzi, Jake… nawet tych, którzy nie są zadowoleni z twojego statusu przywódcy klanu. Zbyt szanują prawo do tytułu.”
Jake westchnął i posłuchał jego rady. Podszedł do Tanhi i zaczekał, aż skończy rozmawiać z wojownikami, zanim zaczął wyjaśniać, czego od niej potrzebuje. Nic dziwnego, że spojrzała na niego, jakby był pijany lub pod wpływem świecących robaków.
– Chcesz, żebym cię pobiła?
– Zgadza się – Jake potwierdził skinieniem głowy. „Ludzie z Nieba muszą wierzyć, że Tommy zamierzał cię zabić, a ty uciekłaś. Nigdy nie uwierzą, że taka przywódczyni jak ty, uciekłaby bez spowodowania jego obrażeń. Więc czy to zrobisz?”
Rozejrzała się po innych Na'vi, którzy wyglądali na bardzo zainteresowanych tą propozycją. „Jesteś dziwnym mężczyzną, Toruk Makto . Rozumiem jednak twoje rozumowanie.”
Nie marnowała więcej czasu i zanim Jake zdążył się zebrać, pięścią uderzyła go mocno w splot słoneczny. Kaszlał i zataczał się pod wpływem ataku, podczas gdy widzowie patrzyli na niego z zaciekawieniem i zdziwieniem. Część Omatikaya chciała interweniować, gdyż nie miała pojęcia, dlaczego wódz klanu Ikran, atakuje ich przywódcę. Neytiri wydała ostry rozkaz, aby się zatrzymali. Jake nie miał szansy otrząsnąć się po ciosie. Tanhi uderzyła go w twarz, odrzucając jego głowę na bok. Następnie niskim kopnięciem wysunęła mu nogi spod nóg, a kiedy leżał oszołomiony na plecach, kopnęła go w bok.
„Nie tam!” Neytiri wrzasnęła, gdy druga kobieta wyglądała, jakby miała zamiar kopnąć jej partnera w pachwinę.
Jake jęknął i skinął głową do kobiecego wodza, która się zatrzymała i spojrzała na niego pytająco. Usiadł i potarł bolącą szczękę. „To wygląda dobrze” – powiedział. – Myślę, że straciłem ząb.
„Robiłam tylko to, co bym zrobiła, gdyby Tom-ee naprawdę próbował mnie zabić” – przeprosiła Tanhi, troskliwie wyciągając rękę Jake'owi. Wziął ją, a ona pomogła mu wstać. – Prosiłeś mnie, żebym to zrobiła, bracie.
– Tak, prosiłem cię, żebyś to zrobiła – Jake zacisnął zęby, po czym uśmiechnął się krzywo do Tanhi. „Dobra robota. Teraz potrzebuję, żeby ktoś uderzył mnie w głowę”.
"Co?" Tom eksplodował. „Jesteś masochistą! Jak myślisz, jak uda ci się wykonać tę misję, jeśli zostaniesz pobity na miazgę w wyniku wstrząśnienia mózgu?” Wyciągnął rękę i ostrożnie zbadał guzek, który nadal znajdował się z tyłu jego głowy.
„Muszą wierzyć, że straciłem przytomność i pozostawiono mnie na noc w lesie” – wyjaśnił Jake. – Są szanse, że już cię szukali. Powiem im, że obudziłem się w jakichś krzakach… czy coś… ale muszę mieć uraz głowy, żeby poprzeć moją historię. .”
Tanhi wzruszyła ramionami i zaczęła sięgać po pożyczony łuk – prawdopodobnie zamierzając uderzyć Jake'a w głowę solidną bronią. Norm szybko interweniował. „Poczekaj… Może mam na to rozwiązanie, które nie będzie wymagało powalenia cię. Możemy zrobić ci małe nacięcie na skórze głowy i posmarować ją ekstraktem roślinnym, który spowoduje obrzęk. Będzie swędzić i piec, ale to lepsze niż wstrząśnienie mózgu.”
Jake wyglądał na nieco uspokojonego. – No, śmiało. Wolałbym jednak nie przyjąć ciosu w głowę – nieważne, jak grubą mam czaszkę.
Norm zebrał z zewnątrz niezbędne ekstrakty roślinne i wysterylizował swój ostry nóż myśliwski, przesuwając go nad ogniem płonącym w dole. Jake ukląkł i ze stoickim spokojem przyjął kłujące rozcięcie, które Norm zrobił mu na głowie, podczas gdy Tom i inni mu się przyglądali. Norm otarł krew z rany, po czym spryskał ją ekstraktem roślinnym. Jake syknął cicho, a Norm poklepał go po ramieniu.
„Miejmy tylko nadzieję, że to nie spowoduje infekcji. Zrobiłem tylko małe skaleczenie, więc powinno się łatwo zagoić, ale ten ekstrakt roślinny podrażni tkankę. Jeśli zaczniesz odczuwać gorączkę lub ból, daj znać mnie lub Tom'owi”.
Jake skinął głową. „Rozumiem”.
Wstał, gdy Norm oznajmił, że skończył. Podszedł z Neytiri do kosza, leżącego koło naturalnych spiralnych schodów, wewnątrz ich Drzewa Domowego. Mo'at tam była i opiekowała się małym Tommym. Jake uklęknął obok syna i uśmiechnął się, gdy jasne, ciekawskie oczy spojrzały na niego.
„Bądź dobry dla swojej babci, dzieciaku. Wrócimy tak szybko, jak to możliwe”.
* * *
Słońce właśnie zachodziło, kiedy dotarli do wyznaczonego obszaru. Byli wystarczająco daleko od kompleksu wroga, aby znaleźć się poza zasięgiem ich skanerów. Sojusznicy Na'vi czekali na grzbietach swych ikranów i koni Pa'li. Ludzkie samoloty lądowały wystarczająco daleko, aby uniknąć paniki wśród ich zwierząt. Oddział Hell's Gate poruszał się szybko i sprawnie, wyładowując żołnierzy, złoża unobtainium i urządzenie do wzmocnienia pola magnetycznego. Tom i Norm wspólnie włączali zasilanie maszyny i rozciągali przewody.
„To prawdopodobnie spowoduje zniszczenie minerału do tego stopnia, że stanie się bezużyteczny” – ostrzegł Tom, gdy Jake, Trudy i pozostali obserwowali, co robią. „Nie chcę go marnować, ale powinniśmy być w stanie wytworzyć wystarczająco silne pole, aby zakłócić ich radar... przynajmniej na tyle długo, aby wkroczyć na ich teren”.
„Nie zaczynajcie jeszcze go ładować” – Norm ostrzegł żołnierzy niosących skrzynie z minerałami. „Musimy poczekać na sygnał Jake’a. To da nam tylko tymczasowe okno, więc nie chcemy zaczynać zbyt wcześnie”.
„Więc co zamierzasz zrobić, aby dać nam sygnał, Jake?” Trudy odwróciła uwagę od urządzenia i spojrzała na przyjaciela.
„Nadal nad tym pracuję” – przyznał. Kiedy ona i pozostali spojrzeli na niego z powątpiewaniem, westchnął. „Słuchaj, nie mogę tam zabrać ze sobą niczego poza tym, co Tom miał przy sobie zeszłej nocy. Jeśli wejdę tam z pistoletem na flary sygnałowe – zwłaszcza takim, który nie jest objęty przepisami – zaczną coś podejrzewać. Zaufaj mi. Znajdę sposób, aby dać ci sygnał i upewnić się, że wiesz, że to ode mnie.”
Nie zaproponowali dalszych argumentów, a Jake podszedł do Neytiri i położył ręce na jej ramionach. „Spróbuję zrobić to dziś wieczorem” – wymamrotał, dotykając jej czołem. „Pomóż wszystkim Na'vi się ustawić, dopóki nie dam sygnału, dobrze?”
„Zrobię, co do mnie należy” – obiecała.
Zamknęła oczy i w odpowiedzi położyła ręce na jego ramionach. Trwali tak przez kilka chwil, dodając sobie nawzajem sił. Kilka metrów dalej, dłoń Norma odszukała dłoń Ni'nat. Siły klanu i ludzi, czekały w pełnej szacunku ciszy, aż Jake i Neytiri zakończą swoją chwilę wymiany uczuć.
Jake usłyszał, jak Tom westchnął cicho. Odsunął się od Neytiri i posłał Tomowi zaniepokojone spojrzenie. – Musisz być na to przygotowany, Tommy.
„To nie o to chodzi” – argumentował cicho młodszy bliźniak. „Jestem gotowy to zrobić. Szkoda tylko, że nie ma innego sposobu”. Jego oczy błądziły pomiędzy Jake'em i Neytiri.
Jake zrozumiał. Tommy bał się, że Neytiri może zostać wdową, a jego imiennik może zostać bez ojca. Uśmiechając się pewnie, Jake podszedł do brata. „Pamiętaj, co powiedziałem wczoraj wieczorem. Po prostu rób swoje i pozwól mi martwić się o siebie, inaczej się pomylisz i nie będziesz dla nas tak przydatny”.
Tłumaczenia:
Toruk Makto = Ten, który dosiada Wielkiego Leonopteryxa, znanego ludowi Na'vi jako „Toruk” lub „Ostatni Cień”. Łowcy, którym uda się nawiązać więź ze zwierzęciem, są szanowani przez Lud jako wielcy wojownicy i przywódcy. Bardzo niewielu na przestrzeni wieków, udało się zdobyć Toruka, a ci, którym się to udało, są legendami wśród wszystkich Na'vi.
Dodaj komentarz