Deszcz cz 6

– To trochę trudne do pojęcia, ale skoro tak mówisz, to pewnie tak jest.  
– Jeżeli to razem zrobimy, ty i Aisha polecicie wcześniej do Japonii.  
– Wykluczone. Polecimy razem.
– To już postanowione.
– Tato, nie chcę się z tobą spierać. Nigdzie nie polecę bez ciebie. A Aisha będzie ze mną, to wiem. Poza tym ona jest bardzo odważna, pewnie nie ustępuje w tym ani tobie ani nikomu z was, tylko ja jestem tchórzem.  
– Boisz się?
– Tylko o ciebie. Może nie dokładnie o ciebie, jak o to, że nie chcę cię stracić. Jestem dorosła, zresztą już byłam od czterech lat, a teraz bym chciała znowu być mała. I chciałbym być z tobą, bo wiem, że z mamą nie mogę być.  
– Wczoraj przed zaśnięciem, Koi mi wyznała, że chciałby być mała i puszczać ze mną latawce.
– Zupełnie ją rozumiem. Musi cię bardzo kochać.
– Tak. Ja ją też kocham. Nigdy nie przestałem, powiedziałem o tym Dianie, zaraz jak się poznaliśmy i ona to rozumiała.
– Mama była cudowną osobą, szkoda, że jej nie ma wśród nas.
– W ciele. Jest w moim sercu i wierzę, ze kiedyś będziemy znowu razem.
– Tak, ale skoro kochasz Koi, to jak to będzie?
– Będziemy wszyscy razem.
– Odwieczne pytanie. Sądzisz, że Remi i Hajze będą też tam?
– Wiem, do czego zmierzasz. Nie wiem.
– Mogłabym to zaakceptować gdyby mi wytłumaczyli, dlaczego to zrobili i musieliby żałować, ale bardziej czuję, że tak nie jest. Sądzę, że tylko ludzie, którzy mają miłość, będą, a ci, co jej nie mają, nie będą.
– To są dwie koncepcje filozoficzne, a właściwie trzy. Ateiści uważają, że nic nie ma. Jest życie, kiedy się kończy, nic nie ma. Ci, co wierzą w Boga, dzielą się na tych, co wierzą w reinkarnację albo jej brak. Każda z teorii ma mocne strony jak i słabe. Ja nie wierzę w reinkarnację, lecz również nie wierzę w wieczne potępienie, natomiast wierze w wieczną radość.  
– Musimy żyć teraz. I musimy być najlepsi, jak możemy. A co będzie potem, nie jest od nas zależne.
– W tym sensie jak mówisz, wszystko jest zależne od nas.  
– Chodzi mi o to, że nie możemy zmienić czegoś, co jest. Natomiast pytanie jest, dlaczego postępujemy tak, a nie inaczej. Chciałam się z tobą kochać. Wierz mi, nawet Aishy tak nie pragnęłam w jednej czwartej. Nie dopuściłeś do tego i jestem ci wdzięczna. Z drugiej strony nie uważam, że popełniłabym zbrodnie, bo chciałam tego z miłości.  
– Chloe, dobrze, że się to nie stało. Mówiłem ci, że chciałem. Ale człowiek ma świadomość i dla tego nie robi wszystkiego, co chce. Jesteś wolna od tego?
– Prawie. Chyba masz rację. Rozmawiałam o tym z Aishą. Ona mi powiedziała, że nie potrafi sobie wyobrazić, że mogłaby pragnąć Ahmeda. Natomiast nie ma żadnego problemu pragnąć mnie i chciałby tego z tobą.  
– Dlatego trochę dziwnie się czuję z wami. Każda z was chciałby ze mną tego. A jedyną, która ze mną będzie, jest Koi.
– Szczęściara – moja córka pokazała wszystkie swoje równe i bielutkie ząbki.
– Chloe jestem czymś więcej niż ciałem – poczułem się lekko urażony.
– Skoro jesteś nieustraszonym wojownikiem, to gdzie widzisz problem? – zapytała.
– Masz rację. Powinienem realizować siebie i nie zwracać na to uwagi.
– I ja tak myślę. Koi mi mówiła wiele o tym mistrzu Kensi. Podobno niesamowity facet. Może mi coś powie, kiedy go zobaczę i to mi otworzy zrozumienie, kto wie?
Pomyślałem o Rodriguez. Ile przeszła. W zasadzie każdy z nas przeżył swoje piekło. Może Koi nie, ale rozstanie ze mną musiało być dla niej bolesne, nawet jeżeli wiedział, że znowu będziemy razem. Nie wiedziałem nic o Aishy. Być może los jej oszczędził tego.  
Rozalinda wyszła z Aishą.
– Działajcie sobie razem, a ja muszę wyjść. Zaczynam realizować, co postanowiłam.  
– Będziesz bezpieczna? – zapytałem Brazylijkę.
– Mam moich zaufanych ludzi, ale wiesz, jak jest. Czasem coś się może zdarzyć przypadkowego. Ale będę uważać, a moi ludzie będą was mieć na oku gdyby ktoś wpadł na nasz ślad. Ale sądzę, że jesteście bezpieczni.
– To uważaj na siebie, Rozalindo.
– Dzięki. Pamiętajcie jednak, że gdybyśmy byli razem na zewnątrz, jestem Florentyna.
– Nie zapomniałem – rzekłem.
– Ani ja – dorzuciła Chloe.  
– Gdzie Koi?
– Medytuje i ma ćwiczyć.
– Dobrze. Jest mi potrzebna. To lecę.  
Po chwili wyszła.
– Lubie ją – powiedziała Aisha.
– Wspaniała kobieta – rzekłem – wiele jej zawdzięczam.
– Aisha uratowała mnie, Rozalinda uratowała Koi, a ty uratowałeś Brazylijkę. Tylko ja nikogo nie uratowałam – szepnęła Chloe.
– Jesteś powodem, dla którego chcę bardziej żyć, kochanie. Poza tym jesteś tym samym dla Aishy.
Arabka popatrzyła na mnie, a potem na moją córkę.
– Ma pan zupełną rację, panie Euri.
– Aisha, mów mi Euri, proszę.
– Postaram się.
Chloe popatrzyła na swoją dziewczynę. Nie zauważyłem ich porozumiewawczego spojrzenia.
– Tato pójdę do Rozalindy i Koi. Aisha ma do ciebie pytania. I nie będę przeszkadzać.
– Córeczko w niczym nie przeszkadzasz.
– Prosiła mnie o to, tatusiu.
Wyszła, a ja zostałem z Egipcjanką.
– O co chciałaś zapytać, Aisha?
Popatrzyła na mnie.  
– To trochę delikatna sprawa. Nie jestem taka odważna jak Chloe.
– Nie rozumiem. Jesteś bardzo odważna. Zawdzięczam ci życie mojej córki. Zrobię dla ciebie wszystko.
Uśmiechnęła się.
– Nie trzeba wykorzystywać takich rzeczy. Kocham Chloe, ale nawet gdybym jej nie kochała to i tak bym ją uratowała, gdybym miała choćby szansę.
– Rozumiem, co mówisz, ale i tak uważam, że jesteś bardzo odważna.
– Nie jestem. Teraz na przykład.
– Mów śmiało. Chyba ci Chloe mówiła, że jestem bardzo otwarty.
– Tak. Dobrze, to powiem. Chloe mi mówiła, co chciała zrobić.
Poczułem się dziwnie. Wiedziałem, co ma na myśli.
– Jestem jej ojcem, nie mogłem tego zrobić.
– Chloe mówił, że chciałeś.
W końcu się odważyła mówić na ty. Być może z powodu natury dyskusji.
– Nie wiem, czy chce o tym rozmawiać.
Niby przed chwilą powiedziałem, że jestem otwarty, a po chwili ją uciąłem.
– Rozumiem – szepnęła.
Poczułem ją. Była subtelna.
– Jesteś z nią bardzo blisko, dobrze, powiem ci. Chciałem jako mężczyzna, a nie mogłem jako ojciec. Ona to zrozumiała.
– Masz rację Euri co do nas. Będę ją kochać do końca życia, ale w głębi duszy pragnę odpowiedniego mężczyzny.
– Znajdziesz takiego – rzekłem.
– Już znalazłam – odrzekła lekko zawstydzona.  
Pamiętałem co mi powiedziała córka trzy lata temu
– Kocham Koi – rzekłem, chociaż pewnie i to wiedziała.
– Rozumiem.
Patrzyłem na nią. To nie była moja córka, ale naprawdę kochałem Koi.
– Ja z nią rozmawiałam – szepnęła
– Z Chloe?
– Nie, z Koi. Ona się zgodziła. Powiedziała mi, że jesteś wyjątkowy i my wszystkie cię pragniemy. Ona bardzo, ale najmniej to okazuje, ale jest z nami ktoś, kto cię kocha najbardziej. I chyba pragnie podobnie, ale to wypływa z miłości.  
– Właśnie, wszystkie mnie kochacie i pragniecie. – Chciałem wybuchnąć, ale przecież nie miałem powodu i dlatego tylko się roześmiałem.
– Czyli wyświadczysz mi tę łaskę?
Poczułem się dziwnie.  
– Łaskę?
– Teraz już nie mam pewności, podobnie jak Chloe, że nigdy nie będziemy miały mężczyzny, ale od czasu jak mi to powiedziała, co noc o tobie marzę, Euri.
Patrzyłem na nią i miałem dylemat. Czy jestem aż tak atrakcyjny? Miałem zawsze kochające kobiety. Dianę i wcześniej Koi. Z Chloe odmówiłem z wiadomego powodu, ale co mam zrobić z Aishą? Oczywiście mogłem powiedzieć nie i koniec, tylko że taki nie byłem. Pomyślałem o Camille. Czułem, że gdybym tylko chciał... ale tam chodziło o coś innego. Leczyłem ją albo darowywałem to co otrzymałem jako dar. Camilla była bardzo szczęśliwa z George i z pewnością nie potrzebowała tego ze mną.  
–To jest dla mnie bardzo niezręczne. Jestem otoczony czteroma kobietami i wszystkie one mnie pragną. Koi daje o tym najmniej znać, a ona jedyna jest mi przeznaczona.
– Och, Euri! Wiem, że wygląda to tak z mojej strony. Wspominałam o łasce, ale nie żebym żebrała o to. Wiem, że to specjalny akt i obie strony muszą tego chcieć. Nigdy bym tego nie chciała, gdybyś ty nie pragnął.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem dosyć miło i łagodnie.
– Wiesz co? Powiem ci, bo rozmawiamy o tym. Czasem mam myśl, że powinienem to zrobić z wami wszystkimi i byłoby po kłopocie. Dziecko dotąd płacze, aż nie dostanie mleka.
Powiedziałem to, bo słyszałem od nich, ale naprawdę nie wyobrażałem sobie, że tak mogłoby się stać, taki też nie byłem.
– Rozmawiałyśmy o tym i wszystkie były na tak.
– Nawet Koi? – zapytałem zdziwiony.
– Szczególnie ona. Chce cię mieć dla siebie, jeżeli mogę tak powiedzieć, ale wie, że jesteś dobrem, z którym powinna się podzielić.
– Coś takiego! A co by było gdyby tu była jedna kobieta i czterech mężczyzn?
– Była już taka sytuacja i jest opisana w Mahabharacie.
– Poważnie mówisz?
– To jest opisane w świętych księgach. Synowie królowej Kunti. Chodzi mi o braci Pandów: Bhime, Waju, Arjune, woźnicę Krishny i Indre.
– O!
– Ale oni wszyscy byli jej mężami, natomiast ona, czyli Draupadi, była nadal dziewicą. W zasadzie z jej powodu wybuchła wielka wojna pod Kurukszetrą. Ponoć użyto tam broni atomowej.
– Coś słyszłem o Mari, matkce Jezusa.
– Coś, co nie jest realne, prawda?
– Tak, chociaż możliwe. Wy nie chcecie być moimi żonami. Chloe by nie mogła.
– Jest najbardziej pokrzywdzona.
Popatrzyłem na Aishe.
– Teraz to żartujesz, prawda?
– Wiem, że tak sądzisz, ale nie. Z nas wszystkich ona najbardziej cię pragnie.
– Aisha, musisz się mylić! Naprawdę, jest mi trudno to słuchać. Sama świadomość tego jest dla mnie trudna, a wy to wszystkie wiecie. Nie jest to dla was niewłaściwe, złe?
– Nie jest, zapytaj Koi. Wcale nie żartuję. To moja miłość i nie jest to dla mnie łatwe. Oczywiście nie mam zazdrości. Chloe również nie ma. Jeżeli chcesz wiedzieć, tylko Rozalinda ma neutralne nastawienie do ciebie. Oczywiście w jej mniemaniu zrobiłeś dla niej to, co określiła jako uratowanie życia. Bo dałeś jej nowe.
– Och, aż tak? Wiem, że jest mi wdzięczna, ale nie sądziłem, że aż tak bardzo.
– Koi planuje porozmawiać wspólnie, ale najpierw chciała, abym z tobą porozmawiała. Wybrały mnie do tego, wierzyły, że podołam ci to powiedzieć
– I od ciebie się o tym właśnie dowiaduję? Przeżyłem trochę...
Aisha podeszła do mnie i mnie przytuliła.
– Wiem. Bardzo ci współczuję. W twoich oczach straciłeś wszystkich. Tylko dzięki temu, że mi się udało, Chloe żyje.
– Nawet nie wiesz, jak wiele ci zawdzięczam – szepnąłem.
Spojrzałem na nią i powiedziałem jeszcze coś, co miałem w sercu.
– Możesz prosić, o cokolwiek, nawet o to.
– Nigdy tego nie zrobię. Jakbym się potem czuła! Wiesz dokładnie, czego pragnę i jak.
I wówczas zapytałem, co było oczywiste. Niby mi powiedziała, ale potrzebowałem jednego słowa. Sam w swoim środku mógłbym to zrobić w jednym i tylko jednym wypadku. Gdyby mnie kochała.
– Aisha, tu nie chodzi o sam akt i przyjemność, prawda?
– Nie.
– Sądzę, że nawet Chloe tak powiedziała, że chciałaby tylko wiedzieć, jak to jest z wybranym mężczyzną, tu chodzi o coś głębszego.
– Oczywiście – patrzyła na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami.
Wyczułem, że coś jeszcze wiedziała, ale z jakiegoś powodu, to ukrywa.
– To powiedz mi dlaczego. Powiedz.
– Nie wiem, czy uwierzysz...
– Powiedz.
– Pokochałam cię. I pewne nie uwierzysz kiedy. Tego dnia kiedy ojciec po mnie przyjechał i zdjęłam burkę. Właśnie wtedy.
Poczułem się dziwnie. Nie mogłem jej nie wierzyć. Coś się we mnie otworzyło i musiałem się szybko o tym przekonać.
– Coś się stało i muszę się dowiedzieć. Najlepiej teraz.
– Dobrze, poproszę, żeby tu przyszła.
Skąd wiedziała, że mam pytanie do swojej córki? Czyli wiedziała, kogo chcę poprosić? A jeżeli tak, to pewnie wiedziała, o co chcę zapytać. Z tego wynikało tylko jedno. Z całą pewnością mnie kochała. Nie mniej niż Diana.
– Wiesz, kogo chce zapytać?
– Czuję.
– W takim razie może wiesz o co?
– To nie jest aż tak trudne.
– Dobrze, to poproś ją.
Usiadłem ciężko. Do teraz sądziłem, że się ułożyło i zostało wyjaśnione, ale w tej chwili uświadomiłem sobie, że wszystko trwa niej, w tym stanie, jak sprzed trzech lat. Po chwili weszła Chloe.
– Chciałeś o coś zapytać, tato?
– Tak.
– Zostawię was – rzekła Aisha.
– Nie musisz – rzekłem.
– Tak będzie lepiej dla was.
Poczułem się dziwnie. Tak specjalnie dziwnie. Jak się już czułem kilka razy. Aisha wyszła.
– Chloe. Rozmawiałem z Aishą i właśnie mi wyznała miłość.  
– Nie wiedziałeś o tym? – zdziwiła się bardzo.
– Nie, ale wierze jej. Chodzi mi o to czy...
Podeszła wolniutko. W jej oczach widziałem tylko jedno. Widziałem to u Koi, codziennie widziałem u Diany. Miłość i to ogromną. Wcale mnie nie pytała i miałem pewność, że wie, iż jej nie odmówię. Usiadła mi na kolanach i czułem, że chce mnie pocałować w usta i chce tego wszystkiego jak dnia, kiedy Diana była z Remim w kinie. Jednak nic się nie stało, siedziała na moich kolanach i tylko patrzyła.
– Chcesz to wiedzieć? Dziwne, że nie wiesz, a może wiesz, tylko ciężko ci to przyjąć. Oczywiście, że nadal cię pragnę i pewnie więcej niż Koi, Aisha i Rozalinda, ale najpierw cię kocham. We wszystkich aspektach i na wszystkich płaszczyznach. Oczywiście, że jest tam i miłość córki, ale to tylko jedna z miłości, które mam do ciebie. Coś się zmieniło w tej sprawie, która jest dla ciebie kłopotliwa. Poprzednio chciałam i czułam, że ty też chcesz. Oczywiście była mama i sprawy z tym związane. Chodzi o to, że teraz chcę jeżeli ty będziesz chciał. Ale to nie spowoduje zmiany w moim uczuciu. Kocham cię tak jak i Aishę, na życie.
Odważyłem się to powiedzieć.
– Powiedz Aishy, że dotknęła jedynego powodu, dla którego bym mógł. Powiedz jej, że mogę. Co do ciebie, odpowiedź jest podobna jak wtedy.  
– My też byśmy nie chciały. Przynajmniej w pierwszym razie.
Pominęła fakt, że rozmawialiśmy o tym czego ona pragnie i zgrabnie wskoczyła w temat, który wyglądał na pikantny żart. Miałem na końcu języka by również zażartować i powiedzieć, że robiłbym to z nimi wszystkimi, a ona by tylko patrzyła, ale zawczasu zrozumiałem, że byłoby to gorsze niż wyzwanie jej wówczas od dziwek. Dlatego gładko obróciłem jej wypowiedź w lekki żart.
– Chloe, ty łobuziaku.
Uśmiechnęła się ślicznie – Euri, Deszczu, Ame – san, Tumtir i Chuva. Nawet nie wiesz, w jakim jesteś zagrożeniu. – zaśmiała się serdecznie. 
 O czymś pomyślałem. Poczułem, że muszę wiedzieć i odczułem, że się dowiem.  
– Chloe, powiedz, dlaczego tak jest? Dlaczego mnie pragniesz? Nie mogę wierzyć, że chciałaś wiedzieć, jak to jest, mogę częściowo zrozumieć, że jestem tym wybranym, ale niestety jestem twoim ojcem, a ty moją córką. 
 Chloe zmieniła się na twarzy. Nigdy, z pewnością nigdy nie widziałem takiego wyrazu na jej buzi. Momentalnie stała się śmiertelnie poważna. 
– Dobrze, powiem ci, ale nie wiem, czy zrozumiesz. Raczej mam przekonanie, że nie zrozumiesz. Wiem, dlaczego cię pragnę. Wiem, że nikt na świecie nie ma takiego prawa, by cię mieć, jak ja. Nawet Diana nie miała, szczególnie Diana. Jednak kiedy bym to zechciała ci powiedzieć, to coś ucieka z mojej świadomości. Poczekaj – znowu się zastanowiła i jej twarz stała się jeszcze dziwniejsza. 
– Już wiem. Poszukaj co się wydarzyło kiedy się każdy z nas urodził, każdy z naszej rodziny.  
– Czy ma to dotyczyć Hajze, również? 
– Hajze nie jest twoją rodziną – powiedziała zmienionym głosem. 
Złapała się za usta. 
– Nie wiem, dlaczego to powiedziałam, ale nie. Tylko ciebie, Diany i mnie. Więcej to coś nie da mi powiedzieć. Patrzyłem na nią i nie mogłem czuć się spokojny. Powiedziała coś tak niemożliwego, a jednocześnie mówiła to z taką pewnością! 
– Chloe, wiesz, co powiedziałaś? Ze nikt nie ma takiego prawa, by ze mną być jak ty, nawet mama, szczególnie ona! Co to może znaczyć?! To kompletny nonsens. Ty jesteś moją córką i jej. Ona była moją żoną i z naszej miłości powstałaś ty! 
– Mówiłam ci, że nie uwierzysz i nie zrozumiesz. Zrób jednak, co ci powiedziałam. Uśmiechnęła się miło, pocałowała mnie w policzek i wyszła, zostawiając mnie z niezłym problemem. Uznałem to co powiedziała za nonsens, ale zapamiętałem. Postanowiłem sprawdzić dni naszych urodzin i znaleźć wspólną cechę. Po chwili przypomniałem sobie, co powiedziała wcześniej. Że wszystkie mnie kochają i pragną. Większość mężczyzn by pękła z dumy, a ja miałem pewne nietęgą minę. Wszystkie mnie chciały i wcale to nie znaczyło, że osobno. Nie wiedziałem naprawdę dlaczego. Nie wiedziałem.

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii dramat i przygodowe, użył 3128 słów i 17411 znaków.

Dodaj komentarz