
Ze zdenerwowania nie mogła długo zasnąć, lecz kiedy w końcu jej się to udało, jej męża w domu wciąż nie było. A rano, gdy wstała do pracy, też już go nie było! Wściekła, musiała odwieźć dzieci do przedszkola i szkoły, przez co spóźniła się do pracy. Na szczęście Jacek zaniechał wrzeszczenia na nią, widząc jej gradową minę. 
- Cześć – przywitał się z nią dość pogodnie niczego nieświadomy Michał. 
- Zjeżdżaj! – warknęła, siadając na swoim miejscu. 
- Ohoho!... Coś dzisiaj nie w sosie... 
- Powiedziałam, żebyś zjeżdżał! – syknęła, zabierając się za spisywanie zaległych raportów z przesłuchania Łosina i „Slinky’ego”. 
- Stało się coś, żeś taka zła? – nie dawał za wygraną, nie zrażony jej postawą. 
- Sambor! Życie ci dziś niemiłe? Mam kupę zaległej roboty, może dałbyś mi spokój i zajął się czymś konstruktywnym, co? 
- Właśnie miałem cię poinformować, że stary zamknął sprawę tamtej dwójki – powiedział ostro. – I chciałem zapytać, co dalej, skoro prokurator uniewinnił tego kretyna... Ale skoro jesteś dziś taka miła, to nie będę się wychylać! 
- Obraź się jeszcze jak małe dziecko najlepiej! 
- Nie obrażam, ale też nie przynoszę do pracy swoich prywatnych problemów! – ryknął na nią mocno już rozsierdzony jej postawą. – Myślałem, że jesteś profesjonalistka, ale widzę, że się pomyliłem! 
- Zapominasz się, Sambor! Jestem wyższa stopniem! 
- I co z tego, skoro zachowujesz się jak rozkapryszona gówniara? 
- Dosyć! – ryknął na nich Jacek, zjawiając się w drzwiach ich pokoju. – Co wam odpierdala? Drzecie tak mordy, że słychać was na końcu korytarza! 
- Bo jedzie po mnie, jakby w ogóle miała o co – syknął Michał, opierając się tyłkiem o blat biurka. Jacek spojrzał na niego krótko, a potem przeniósł wzrok na Alicję. 
- Co jest? 
- Nic! 
- Przecież widzę... 
- A ja ci mówię, że nic. Teraz tyś się na mnie uwziął?! 
- Nie tym tonem! – ostrzegł ją. – Lubię cię, Janowska, ale uspokój się, albo dopieprzę ci naganę. Może wtedy przysiądziesz sobie na tyłku? 
- Przepraszam, szefie – bąknęła. 
- Teraz lepiej... No więc? Chodzi o Sebastiana? O to, że nie odwiózł dzieci? 
- Mniej więcej... 
- To o co, bo nie bardzo łapię... 
- Jakby cię twoja żona zdradzała, wcale się z tym nie kryjąc, też chodziłbyś wkurwiony! 
- Sebastian cię zdradza? – zapytał zaskoczony Michał. 
- Nie twój interes! – odcięła się ostro. 
- Ala! To ostatnie ostrzeżenie! Albo się uspokoisz, albo idziesz na przymusowy urlop... Bezpłatny! 
- Już jestem spokojna, szefie... 
- Gratuluję rozsądku... A teraz gadaj! Skąd wiesz, że cię zdradza? Przyłapałaś go? 
- W tym rzecz, że nie, ale jestem prawie pewna, że chodzi o inną kobietę. 
- Nie przesadzasz? 
- Nie! 
- A co takiego zrobił? Znalazłaś jakiś prezent, którego ci nie dał? Zaczął się odchudzać? – zainteresował się Jacek. 
- Zniknął nagle wczoraj po kolacji. Powiedział tylko, że wychodzi, nie wziął ani telefonu, ani swojej teczki, więc o nagły wypadek w szpitalu raczej nie mogło chodzić... A jak wstałam, znów go nie było. Tyle że zabrał ze sobą telefon, ale ma go wyłączony, bo próbowałam się do tego kretyna dodzwonić. Bez skutku... 
- Może ma coś ważnego w szpitalu i nie chce, żeby mu ktokolwiek przeszkadzał? Tak czasami bywa... 
- Nie, to nie to! Jestem pewna, że on kogoś ma! 
- Dać mu ogon? – podpowiedział dobrodusznie Jacek. 
- Nie, dzięki... Poradzę sobie sama. 
 
Po tygodniu dostała już niemal nerwicy z powodu ciągłych zniknięć swojego męża i to w najróżniejszych porach dnia i nocy. Raz nawet, gdy dzieci czekały na niego po zajęciach. Alicja była wściekła i zrozpaczona. 
Dwa tygodnie później. 
Wszedł cicho do mieszkania, starając się nie narobić hałasu. W końcu było już grubo po północy i wszyscy spali. A przynajmniej taką miał nadzieję... 
Ostrożnie pchnął drzwi sypialni i wślizgnął się do pokoju. Zaczął rozpinać spodnie, gdy z ciemności napłynął cichy, zły w wyrazie głos: 
- Gdzie byłeś? 
Zamarł i zirytował się natychmiast. Dlaczego jeszcze nie spała? Nie zdążył się jednak odezwać, bo rozbłysło światło nocnej lampki wycelowanej prosto w niego. 
- Gdzie byłeś? – zapytała ponownie. Jej głos był lodowato zimny. Dokładnie taki, jakiego nie znosił. Opanował się jednak i zmełł w zębach przekleństwo i powiedział spokojnie: 
- Prowadzisz przesłuchanie, czy jak? Zgaś to światło i chodźmy spać... 
- Zdajesz sobie sprawę, że jest już po północy, a ty nawet nie raczyłeś napisać mi głupiego SMS-a, że zostajesz na dłużej? 
- Przepraszam, kochanie – wyplątał się wreszcie ze spodni i podszedł do niej. – telefon mi padł, a nie miałem przy sobie ładowarki... Na dodatek ktoś nam pobił jednego z pacjentów i prowadzimy wewnętrzne śledztwo – pocałował ją czule. 
- Zawołajcie policję, wtedy nie będziesz musiał siedzieć tak dugo w pracy – prychnęła. 
- Kochanie, dobrze wiesz, że to nie takie proste... Do większości pacjentów trzeba podchodzić z głową, bo jeśli zamkną się w swoim świecie, już ich z nich nie wyciągniesz... 
- My też mamy psychologów, Sebastian – przypomniała mu cierpko. 
- I na pewno są znakomici w swoim fachu, lecz nie możemy posyłać do naszych podopiecznych coraz to nowych ludzi, bo oni ufają tylko nielicznym, Alu... Przecież to wiesz... Tłumaczyłem ci już kiedyś. 
- Nie próbuj na mnie tych swoich psychologicznych sztuczek, Sebastian! – warknęła, gasząc lampkę. W pokoju natychmiast zapadła ciemność. Uśmiechnął się pod nosem i wpełzł pod kołdrę. Przytulił Alę mocno, ale wyplątała się z jego objęć. Zły przyciągnął ją do siebie i warknął: 
- Tu jest twoje miejsce, jako mojej żony! 
Odpowiedziała mu mocnym ciosem z łokcia w żebra. 
- Zostaw mnie w spokoju, dziwkarzu! 
Złapał jej ręce i przygwoździł ją do łóżka. 
- Posłuchaj mnie uważnie – syknął przez zęby. – Moja cierpliwość ma swoje granice, więc się uspokój! 
- Puść mnie, chyba że chcesz mieć policję na karku! 
- Już ją mam! – prychnął i puścił ją wreszcie. 
- Więc może zacznij się wreszcie spokojnie zachowywać, co? 
- Bo co mi zrobisz? Kompletnie nic! A ja mogę za to sprawić, że z łatwością wylądujesz na moim oddziale! 
Słysząc jego słowa, zbladła gwałtownie, czego i tak nie mógł dostrzec. 
- Nie ośmielisz się! – syknęła. 
- A chcesz się przekonać? – złapał ją mocno za podbródek. Zaprzeczyła delikatnym ruchem głowy. – Więc przestań mi wreszcie truć dupę, jasne? Będę wracać do domu o tej, o której mi się podoba i tobie nic do tego! A teraz idź już spać. Ja się muszę napić... 
Zamknęła oczy, starając się nie rozpłakać i zaczęła myśleć. O swoim małżeństwie, o pracy, która często zabierała jej całe dnie. O tym, czy przy boku Sebastiana potrafi być jeszcze szczęśliwa... Czy on w ogóle jeszcze ją kocha... Nie śmiała go jednak o to zapytać. 
 
Do pracy znów dojechała w podłym nastroju, ale pomna ostrzeżenia, jakie dał jej Pawełczyk, była cicha i „Bezwonna”, co w końcu niezmiernie zainteresowało Michała. 
- Co się dzieje? – zapytał w końcu łagodnym tonem. 
- Nic – odparła natychmiast, ślęcząc nad zeznaniami i starając się znaleźć jakiś nowy trop, cokolwiek, co udało im się do tej pory pominąć. 
- No przecież widzę – zirytował się. – Coś nie tak w domu? 
- Wszystko nie tak – warknęła. – Daj mi spokój, naprawdę nie chcę o tym rozmawiać... 
Kiwnął tylko niecierpliwie głową i nie odezwał się już ani słowem, nie chcąc jej dodatkowo denerwować. Przez ten czas, który razem spędzili, nauczył się, że Alicja zła, to Alicja niebezpieczna. A on nie miał zamiaru się niepotrzebnie narażać. Nie był żadnym cholernym kamikadze... 
 
Pół godziny później do ich pokoju zajrzał dyżurny z kubkiem w dłoni. 
- Zbierajcie się, dostaliśmy zgłoszenie o znalezionym ciele w rynsztoku nieopodal rzeki. 
Alicja westchnęła i sięgnęła po kurtkę. 
- Czemu wzywają akurat nas? – zapytał Michał, też się zbierając. 
- Podobno chłopcy mają tam informacje istotne dla waszego śledztwa – wyjaśnił dyżurny enigmatycznie i poszedł robić sobie kolejną kawę. 
Na miejscu okazało się, że znalezione ciało było już w częściowym rozkładzie, poza tym znajdowało się w ściekach, więc śmierdziało nieziemsko. Smród zaatakował ich natychmiast, gdy tylko wysiedli z auta. 
- O ja pierdole – mruknęła, zatykając sobie usta i nos ręką. 
- Ym... Idę popytać chłopaków, o co tu chodzi – mruknął, starając się oddychać płytko, by nie zwrócić śniadania, które podchodziło mu coraz bardziej do gardła. 
- Ok... – przeszła pod policyjną taśmą odgradzającą miejsce zbrodni i kucnęła obok Marty. – Cześć... Wiemy już coś? 
- Facet zginął od ciosu w głowę jakimś kulistym przedmiotem jakiś tydzień temu... Tyle wiem na chwilę obecną... Reszty dowiesz się, jak skończę sekcję zwłok, która biorąc pod uwagę rozkład ciała, do najprzyjemniejszych nie będzie należeć... 
- Ja i tak ci się dziwię, że ty tak potrafisz... 
- Jestem prawie jak lekarz – zachichotała, ściągając lateksowe rękawiczki. – Tylko że ja operacje przeprowadzam na ciut innych pacjentach. 
- I nie masz po tym koszmarów? 
- Kwestia przyzwyczajenia...
3 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Duygu
Znowu nieciekawa akcja w małżeństwie. Alicja na to nie zasługuje. Tak naprawdę nie ma w nikim wsparcia- albo na nią krzyczą, albo są wścibscy. :( Świetna część
Minik
To Sebastian zabija
elenawest
@Minik nie :-P
AnonimS
No wreszcie się doczekałem. Odcinek przejściowy, otwarta wojna w domu. W pracy też nieciekawie. Pozdrawiam
elenawest
@AnonimS dokładnie taki miał być :-) akcja będzie rozkręcać się powoli, więc spokojnie ;-)
AnonimS
@elenawest alez ja jestem spokojny....inaczej bys była obiektem hejtu :P
elenawest
@AnonimS bardzo mi miło
AnonimS
@elenawest też Ciebie lubię
elenawest
@AnonimS :-D