Osiem lat. Rozdział XVII

ROZDZIAŁ XVII
     Trzydziesty pierwszy grudnia nadszedł niespodziewanie szybko. Sebastian nie zdążył zastanowić się nad tym co ma powiedzieć Anecie, jak dobrać odpowiednie słowa. A zaraz będzie mógł spojrzeć jej prosto w oliwkowe oczy. Dzień po przeczytaniu listu obudził się rześki i gotowy do działania, pomimo trzygodzinnego snu. Czuł się jak nowonarodzony i wolny. Wszystko to zawdzięczał Rudowłosej. Nadawała sens jego istnienia i go kochała. Pierwsze co zrobił to poszedł do matki. Zawsze go potrafiła zrozumieć. Powiedział jej o wszystkim, a ona rzekła:
- Cieszę się synku, ale pamiętaj to jeszcze niczego nie oznacza. Masz dwa tygodnie, przemyśl wszystko byś potem niczego nie żałował. I trzymam za ciebie kciuki - te słowa go otrzeźwiły. Mama miała zupełną rację. Fakt darzyli się ogromnymi uczuciami ale muszą wspólnie to przedyskutować i postanowić jak to wszystko ma wyglądać.
     Nowy Rok zbliżał się wielkimi krokami. Północ nadchodziła niespodziewanie szybko. Mimo wszystko jedno go nadal niepokoiło. Przyjaciółki jak nie było, tak nie ma. Dochodziła dwudziesta druga gdy stał za barem. W obu restauracjach urządzone zostały przyjęcia i wszystkie miejsca zostały wykupione. Od rana biegał to do "Moje przysmaki" to do "Marzenie". Dopiero jakiś czas temu został w tej drugiej by tu przywitać nowy rok. Przez te wszystkie nerwy i przygotowania rozbolała go głowa. Podszedł do Jurka, nowego konsjerża:
- Ja idę do siebie na górę. Źle się coś czuję.
- Nie dziwię ci się. Ale mam nadzieję, że zejdziesz przed północą?
- Tak. Jakieś dziesięć góra pięć minut przed będę obok ciebie i pomagał.
- Okej - Sebastian miał odejść, ale coś sobie przypomniał i się odwrócił.
- Słuchaj, może mnie ktoś odwiedzić. Jakby przyszła to zaprowadź albo wskaż jej drogę.
- Masz to jak w banku. Idź się zdrzemnij.
- Dzięki.
     Skierował swoje kroki do schodów, a one zaprowadziły go do mieszkania na piętrze. Wszedł do środka i rozejrzał się. Na wprost wisiały zdjęcia. Chciał zrobić tu sobie drugi dom. Jak u rodziców poszukał fotografii od najmłodszych lat po dzisiaj. Tyle, że nie poukładał ich po kolei. Na żadnym ze zdjęć nie był sam, ale na większości towarzyszyła mu Aneta. Choć spędzili ze sobą tylko dwa lata, to pamiątek mieli multum. Głowa dała o sobie znać i wyruszył na poszukiwanie lekarstw. W szafce, w kuchni znalazł cały koszyk tabletek, syropów, plastrów i tak dalej. Taka domowa apteczka. Zażył ibuprom i położył się do łóżka. Ustawił sobie budzik na wpół do dwunastej i zamknął oczy. Próbował walczyć ze sobą, ale nie dał rady. Gdy tylko poddał się Morfeuszowi ukazała się rudowłosa przyjaciółka sprzed lat.

- Coś mi kazało podejść - na jej ustach krzątał się uśmiech. Miała maleńkie piegi, włosy zawiązane w kok, tylko kilka niesfornych loków się uwolniło. Ubrana była w spodnie dresowe i zwykłą bokserkę. Nie miała makijażu. Wyglądała jak ta dziewczyna sprzed ośmiu lat. Wiecznie roześmiana, szczęśliwa, nie przykładająca wagi do swojego wyglądu i najlepiej się czująca się w takim właśnie stroju - czemu milczysz?
- Chcę zapamiętać tą chwilę na zawsze - przyjaciółka wybuchła niepohamowanym śmiechem. Sebastian przerażony popatrzył na nią. Ona tego nie dostrzegła i śmiała się coraz głośniej i bardzie.
- Przepraszam, ale gadasz takie głupoty.
- A co ja takiego głupiego powiedziałem?
- Że chcesz zapamiętać tę chwilę na zawsze - odpowiedziała już dużo spokojniej. Zerknęła na niego i cały wybuch odszedł na dobre. Zrobiło jej się go szkoda. Stał smutny i nieszczęśliwy. Zrozumiała swój błąd i postanowiła go naprawić. Podeszła jak najbliżej niego:
- Pochyl się na chwilę - zrobił tak jak chciała. Spojrzała mu prosto w oczy i wyznała - Przepraszam z całego serca. To nie tak miało zabrzmieć. Po prostu na ogół facet mówi takie rzeczy gdy jest romantycznie, kobieta wygląda pięknie...
- Ale ty wyglądasz pięknie.
- Nie przerywaj mi. Zawsze potrafiłeś poprawić mi humor. Chodzi o to, że całe życie przed nami i jeszcze wiele niezapomnianych chwil. Kocham cię mój głuptasku - zbliżyła jego usta do swoich i...
     Zadzwonił budzik. Sebastian lekko podenerwowany sięgnął by go wyłączyć. Zawsze przerywa mu  w tak ważnych momentach. Podniósł się i poszedł umyć twarz. Głowa już go nie bolała, ale serce tak. Był przekonany, że Aneta już się rozmyśliła. Zrozumiała iż dla niej zostanie tylko przyjacielem i nie chce tego ryzykować. Postanowił wziąć prysznic i przebrać się. Miał już dość garnituru i chciał założyć coś luźniejszego. Fakt, że potem musi wyjść na zewnątrz gdzie prószy śnieg, nie przeszkadzało mu to. Najwyżej się rozchoruje.
     Pięć minut później wkładał na siebie dżinsy i turkusowy sweterek. Przygłaskał włosy przed lustrem i zszedł na dół. Od progu dostrzegł go Jurek i zbliżył się do niego:
- Jak głowa?
- Dużo lepiej, dzięki.
- Nikt się o ciebie nie pytał - wyznał konsjerż, zanim szef zadał mu pytanie
- No dobra. Idę do kuchni i potem na dwór. Jak będzie dochodziła północ zaprosisz wszystkich na zewnątrz.
- Się robi szefie - Jurek zasalutował i wrócił na swoje miejsce. Sebastian zaś skierował się do kuchni. Musiał się upewnić, że kieliszki na szampana są przygotowane i że starczy dla wszystkich. Zarówno szkła jak i alkoholu. Nie chciał by coś było nie tak. Następnie poszukał ludzi odpowiedzialnych od fajerwerk. Wynajął specjalistów by nikomu nic się nie stało. Porozmawiał z nimi chwilę i wyszedł na zewnątrz. Zerknął na zegarek. Za dwie minuty północ. Rozejrzał się dookoła powoli zaczęli dołączać goście. Każdy do niego zagadywał i znajdował sobie miejscówkę na widowisko. Parę chwil później zrobiło się głośno.
- Dziesięć... dziewięć... osiem... siedem... - zaczęło się odliczanie. Z pobliskich bloków wychodzili mieszkańcy i dołączali sie - sześć... pięć... cztery...
     Sebastian pochylił sie by móc otworzyć szampana i ogarnęło go wspaniałe uczucie. Serce zaczęło walić jak oszalałe i choć nie było zbyt zimno zaczął drżeć. Uniósł głowę i spojrzał prosto w oliwkowe oczy okalane rudymi lokami:
- Trzy... dwa... jeden... Szczęśliwego nowego roku - wyszeptała tuż przy jego twarzy. Sekundę później ich usta złączyła w pocałunek. Było to chwilowe, ale nie zapomniane. Wokół wybuchły oklaski, okrzyki i fajerwerki. Sebastian nie wiedział czy nadal śni, czy to się dzieję naprawdę. Gdy odsunęła się od niego, lekko uszczypnął się w dłoń i zrozumiał. To była rzeczywistość.  Naprzeciw niego stała rudowłosa przyjaciółka sprzed lat i uśmiechała się od ucha do ucha. Nim zdążył się odezwać między nich wepchał się Jurek, a zaraz po nim inni. Wszyscy życzyli mu szczęśliwego nowego roku. Trwało to dobre pół godziny. Nim każdy z każdym się spotkał, i nim zaczęli wracać na salę. Śpieszyło mu się do środka, by odnaleźć Anetę. Zanim zrobił krok w przód, ktoś złapał go za rękę. Nie musiał się odwracać by wiedzieć, że to ona.
- Coś mi kazało podejść - lekko się zająknęła i zaśmiała.
- Myślałem... byłem przekonany... bo ja... - zaczął się gubić. Zbyt wiele myśli, zbyt wiele słów chciał naraz z siebie wydobyć. Aneta przyłożyła mu palec do ust i powiedziała z uśmiechem:
- Co powiesz na pierwszy spacer w Nowym 2016 Roku?
- Z tobą zawsze - wyszeptał. Wziął ją za rękę i przeszedł go dreszcz. Jednak ani ona się nie wyrwała, ani on jej nie puścił. Ruszyli przed siebie. Każde z nich milczało zbierając swoje myśli, by móc coś w końcu powiedzieć. Po dłuższej chwili Aneta zabrała głos pierwsza:
-Przepraszam za spóźnienie. Niestety okazało się, że musiałam zostać dłużej. Potem zajechała do rodziców i się u nich zasiedziałam. Ale na całe szczęście zdążyłam w ostatniej chwili. Sebastian... przepraszam również za tamto co ci powiedziałam wtedy.
- Ale...
- Daj mi dokończyć.
- Dobrze, mów.
- Byłam już wtedy strasznie pogubiona i załamana. Domyślałam się, że nadal darzę cię uczuciem i nigdy nie przestanę. A ślub był tuż tuż. Nie chciałam ranić Michała i dlatego cię odrzuciłam.
- Aneta... to ja przepraszam. Osiem lat temu byłem młody i głupi. Brałem za miłość coś co nie istniało. Myślałem wtedy by z tobą spróbować ale pojawiła się Elwira a ja...
- A ty oszalałeś na jej punkcie - dokończyła za niego a on kiwnął głowę - to było widać. Dlatego chciałam uciec. A teraz wiem, że rozumiesz co wtedy czułam. Ty czułeś to teraz, prawda?
- Tak - spojrzał przed siebie i zamyślił. Chciał powiedzieć coś ale nie wiedział co.
- Skończmy z tymi przeprosinami. Możesz popatrzeć mi prosto w oczy? - poprosiła, a on zgodził się chętnie. Zatrzymali się, stanął przed nią i chwycił za drugą dłoń.
- Słucham? - Aneta lekko zawstydzona uniosła głowę ku górze. Choć na dworze był przymrozek i zaróżowił je policzki, wyglądała uroczo - Jesteś piękna - nie mógł się powstrzymać.
- Dziękuję - powiedziała i zaczerwieniła się jeszcze bardziej - Sebastianie kocham cię. Kocham cię całym sercem i duszą. Kocham cię od kiedy chwyciłeś mnie za rękę i wypowiedziałeś to jedno magiczne zdanie. Kocham cię od kiedy uśmiechnąłeś się do mnie, a wkoło mojego serca zrobiło się gorąco. Kocham ciebie, twoje niebieskoszare oczy, twoje ciemne włosy. Kocham twój śmiech i płacz. Kocham każdy skrawek twojego ciała, nawet ten nie zauważalny, którego jeszcze nie odkryłam. kocham to jak na mnie patrzysz, jak do mnie mówisz, jak mnie przedrzeźniasz, jak się ze mną drażnisz. Kocham w tobie wszystko. Potrzebuję cię bo cię kocham, do miłości, do szczęścia, do spełnienia marzeń. Chce być przy tobie na dobre i na złe. Czy pomimo bólu jaki zadałam ci ostatnim razem, jesteś w stanie dać mi pierwszą i ostatnią jednocześnie szansę? -powiedziała jednym tchem.
     Cała się trzęsła, ale cieszyła się, że w końcu to wszystko z siebie wyrzuciła. Czekała na jego reakcję, ale jego twarz nie zdradzała niczego. Stał i patrzył na nią. Nadal myślał, że to sen. Chciał się upewnić, że to rzeczywistość i ją pocałował. Najpierw delikatnie musnął jej usta by po chwili zatopić się w nich do granic wytrzymałości. Ich oboje ogarnęła tęsknota za nieznanym, za czymś nowym. Gdy się od niej oderwał wrócił do poprzedniej postawy i przemówił
- I ja kocham ciebie. Zastanawiałem się przez te dwa tygodnie co ci powiem, poukładałem sobie w głowie, ale wszystko mi wyleciało gdy tylko spojrzałem w twoje oliwkowe oczy. Osiem lat temu byłem zaślepiony i nie dostrzegałem, że to ciebie postawiono mi na drodze. Że to właśnie ty jesteś moją jedyną miłością. Uciekłem a ja nie pobiegłem za tobą, nawet kiedy to zrozumiałem. Teraz stoisz tu, naprzeciwko mnie i wyznajesz mi swą miłość. To jest najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Odzyskałem miłość, którą zgubiłem przez swoją głupotę.
- Ale...
- Proszę cię daj mi dokończyć.
- Dobrze - lekko zawstydzona opuściła głowę. Sebastian delikatnie chwycił za jej podbródek i uniósł ku górze.
- Ale chce patrzeć w twoje oczy. Chce widzieć w nich ten blask gdy wyznaję ci miłość. To szczęście gdy pomimo śniegu i mrozu stoimy tu, twarzą w twarz, uśmiechamy się do siebie i po raz pierwszy czujemy się szczęśliwi. Kocham cię i to się nie zmieni. Ale prawdą jest również, że się boję.
- Ja też się boję - przerwała mu znowu - nim napisałam do ciebie list ciągle zastanawiałam się, co zrobimy gdy nam się jednak nie ułoży. Ale wiem, że warto spróbować i dać sobie szansę. O ile i ty tego chcesz...
- Chcę... pragnę jak niczego innego. Dajmy sobie szansę i wraz z nowym rokiem rozpocznijmy wspólne życie. Razem, obok, trzymając się za ręce i ciągle się uszczęśliwiając.
- Jestem za... - tylko tyle zdążyła odpowiedzieć nim Sebastian znów porwał ją w swoje ramiona. Tym razem on ich usta połączył w cudownym pocałunku. Wokół nadal strzelały sztuczne ognie. Ale dla nich liczyła się tylko ta chwila i oni nawzajem.

malutenka52

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2300 słów i 12447 znaków.

2 komentarze

 
  • majli

    No i wszystko jest, jak być powinno. :bravo:  :danss:

    10 kwi 2016

  • Krolewna

    <3

    10 kwi 2016