Osiem lat. Rozdział I

ROZDZIAŁ I
     Podniósł głowę do góry. Przeczytał wiszący szyld "Księgarenka na rogu".  Była godzina 14:20. Wczoraj obiecał sobie co innego, jednak coś go tutaj ciągnęło. Otworzył drzwi i skierował się w stronę podniesionych głosów. Pomiędzy regałami znajdowała się kupka ludzi. Stali w kółku. Przyglądał się z zaciekawieniem.
- Pani powieść jest niesamowita.
- Dziękuje - usłyszał lekko zachrypnięty głos, a jego serce zaczęło wariować. To była Aneta. Od urodzenia miała taki ton głosu. Jakby ciągle była podziębiona. Rodzice jeździli z nią po różnych laryngologach. Żaden nie potrafił pomóc. Zrezygnowali, a ona nauczyła się z tym żyć.
     Oparł się o regał z książką w ręku i spuszczoną głową. Chciał podejść, ale coś go zatrzymywało. Nie mógł się ruszyć, jakby był przyklejony do podłogi. Doszedł do wniosku, że to był błąd. Znak, iż nie powinien tu przychodzić. Odwrócił się i zmierzał w kierunku wyjścia. Nie zdążył zrobić jednak nawet kroku, gdy poczuł jak coś ściska go za nadgarstek. Uniósł wzrok wyżej i ujrzał piękne, oliwkowe oczy.
- Coś mi kazało podejść - nie dowierzał. Stała przed nim Aneta. Uśmiechała się od ucha do ucha. Wkoło ust świeciły się złote piegi.
- To ty... - tylko tyle zdołał wypowiedzieć.
- Tak, to ja... - odrzekła. Chciała coś jeszcze powiedzieć ale ktoś ją zawołał - kończę za jakieś półgodziny. Spotkajmy się w kawiarni na przeciwko. Jeżeli masz ochotę oczywiście.  
- Będę czekał - ucałował jej dłoń.
     Opuścił księgarnie i przeszedł na drugą stronę ulicy. Przekroczył próg lokalu i usiadł przy stoliku dla dwóch osób. Tuż obok niego było wielkie okno. Zamówił kawę i wyglądał. Choć na zewnątrz był spokojny, to w środku trząsł się jak galareta. Nie miał pojęcia co ma jej powiedzieć i czy wyznać miłość. O co zapytać, a jakiego tematu nie poruszać. Bijąc się z własnymi myślami i popijając kawę, czekał. Niecałą godzinę później Aneta wraz z grupką osób opuściła księgarnię. Na jej twarzy ukazywał się szczery i miły uśmiech. Pożegnała się z ludźmi i ruszyła w jego stronę. Szła pewnym siebie, prawie że tanecznym krokiem. Jej długie, rudawe włosy falowały na wietrze. Zauważyła go i pomachała mu ręką. Podeszła do okna i dała znać by wyszedł na zewnątrz. Kiwnął głową na zgodę i zawołał kelnerkę. Poprosił o rachunek i opuścił kawiarnię.
- Sebastian, tyle lat - rzuciła mu się w ramiona.
- Dokładnie. Myślałem, że to wieczność - wyszeptał drżącym głosem.
- Wiem coś o tym - odsunęła się od niego - Może pójdziemy na spacer, do parku?
- Chętnie - odpowiedział.
     Aneta wzięła go pod rękę i ruszyli przed siebie. Stawiali małe i powolne kroki. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. Sebastian skorzystał z chwili i przyjrzał się jej badawczo. Zmieniła się i to bardzo. Miała na sobie idealnie dopasowany czerwony kostium. Składał się ze spódnicy do kolan i żakietu. Przylegał do jej ciała, jak druga skórą. Na nogach znajdowały się czarne szpilki. Pamiętał ją w porozciąganych fatałaszkach. Jeśli założyła na siebie dżinsy był cud, ale żeby zmusić do kiecki to było nie lada wyzwanie. Nie mógł się opanować i oznajmił:
- W spódnicy? Ty? - roześmiała się.
- Kiedyś trzeba było dorosnąć.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuje - ucałowała go w policzek - opowiedz zatem Sebuś, co robiłeś przez te osiem lat.
- Pracowałem to tu, to tam. Pół roku po twoim zniknięciu wyjechałem na dwa lata za granicę. Kiedy wróciłem, rozkręciłem własny interes. Toczy się do dziś.
- A czym konkretnie się zajmujesz?
- Mam małą restaurację - widział nie dowierzanie w jej oczach.
- Ostatnią rzecz jaką bym z tobą powiązała to branża gastronomiczna.
- Będąc w Niemczech zacząłem jako pomywacz. Pół roku później byłem pomocnikiem kucharza. Wtedy odkryłem swoje zamiłowanie do gotowanie. Postanowiłem wrócić do kraju i otworzyć własny biznes.
- Gratuluję. Mam nadzieję, że kiedyś mnie zaprosisz.
- O każdej porze dnia i nocy.
-Trzymam za słowo - posłała mu uśmiech - a teraz co u twojej żony?
- Nie mam żony - Sebastian odwrócił wzrok, by nie widziała bólu w jego oczach. Rozejrzał się dookoła i ujrzał ławkę nad brzegiem stawu. Spróbował zmienić temat - a może usiądziemy?
- Rozwiodłeś się z Elwirą? - spytała.
- Nawet nie wzięliśmy ślubu - wziął ją za rękę i pociągnął w stronę siedziska.
- Dlaczego?
- Nie układało nam się jak na początku. Po co się mieliśmy męczyć? Ona poszła swoją drogą, a ja swoją. Szkoda gadać. Teraz twoja spowiedź.
- Zatem od czego zacząć? - udawała, że się zastanawia.
- Od początku - "Czy nadal mnie kochasz?" podpowiadało mu serce- skąd książka?
- Pamiętasz? Czasami przebąkiwałam o moich małych opowiadaniach. Po wyjeździe zaczęłam pisać kolejne. Wyszło mi długie. Rok temu pozwoliłam Michałowi je przeczytać, a on namówił na przesłanie do jakiejś redakcji.
- Michał to... - poczuł lekkie ukłucie w sercu.
- Mój narzeczony. Za dwa miesiące bierzemy ślub.
- Gratuluje. Długo się znacie? - zapytał z większym uczuciem cierpienia. Dopadła go zwykła zazdrość.
- Poznaliśmy się jakieś dwa lata temu na jednym z karaoke. Ja byłam na wieczorze panieńskim koleżanki, a on świętował awans. Wyszłam na scenę by odśpiewać piosenkę dla przyjaciółki, a Michał po wszystkim zaprosił mnie na kawę.
- Romantyczne.
- Trochę - posłała mu uśmiech i tym razem jego serce mocniej zabiło. Aneta spojrzała na zegarek - Miło mi się z tobą rozmawia, ale muszę lecieć. Za pół godziny mam spotkanie w centrum.
- Może cię odwiozę?
- Pod księgarnią zostawiłam samochód.
- No to przynajmniej cię odprowadzę. Też tam znajdę swoje auto.
     Chwycił ją za rękę i poczuł jak wzdłuż kręgosłupa przepływa ciepły prąd. Puścił jej dłoń i ruszyli w stronę parkingu. Wymienili się numerami telefonu i dwadzieścia minut później machał jej na pożegnanie. Kiedy zniknęła za zakrętem wszedł do swojego wozu i odjechał w przeciwną stronę.
     Jakiś czas później zaparkował przed własną restauracją. Nad drzwiami wisiał szyld z napisem "Moje przysmaki". Co dwa tygodnie w jego lokalu serwowali inną kuchnię. Teraz była kolej na dania włoskie. Jego knajpa była nie wielka. Znajdowało się tam pięć stolików dwuosobowych, cztery trzy- i czteroosobowe oraz trzy stoliki dla pięciu osób.  Razem było miejsca dla pięćdziesięciu trzech klientów. W  każdej chwili była możliwość dostawienia stolików, połączenia lub wymiana na inne. Wnętrze pomalowane było na pomarańczowo z małymi czarno-białymi akcentami. Na ścianach powieszono różnokolorowe zdjęcia, przedstawiające krajobrazy. Jego zainteresowania kuchnią, nie dotyczyło tylko polskiej czy włoskiej. Lubił zróżnicowane,  dlatego wpadł na pomysł dwutygodniowych smaków świata. Najtrudniej było mu znaleźć kucharza. Rzadko kto potrafi gotować dania z każdego kraju. Dlatego zatrudnił trzech. Pomagali sobie nawzajem, i dawali radę przez te pięć lat.
     Sebastian przekroczył próg lokalu. Wymijając stoliki, witał się z klientami. Następnie udał się do swojego gabinetu. Zasiadł za biurkiem i podłączył się do internetu. Ciekawy, szukał informacji na temat jej narzeczonego. Wpisał jej nazwisko i wyświetliło mu się kilka. Znalazł interesujący go artykuł i zaczął czytać.
- Michał Łokoć, dyrektor banku, jedynak, 33 lata na karku. Wychowywał się w Warszawie, do Łodzi wyjechał w poszukiwaniu szczęścia - przeczytał do końca i zapatrzył się na ich wspólne zdjęcie. Ona, wtulona trzymała go za rękę. Wyglądali na szczęśliwych. Nie chciał psuć im tego. Stwierdził, że musi odsunąć się na bok. Swoje uczucia schowa głęboko. Zamknął laptopa i oparł się na fotelu. Miał zamiar zdrzemnąć się godzinę, gdy ktoś zapukał do jego drzwi.
- Proszę - powiedział niezbyt zadowolony.
- Przepraszam, że przeszkadzam - do pokoju weszła jego księgowa - potrzebuje parę podpisów pana. Muszę z samego rana dokonać przelewów, w tym wypłaty.
- A tak, to ja przepraszam. Zupełnie zapomniałem - wskazał ręką na krzesło po przeciwnej stronie i usiadł wygodniej - po za tym Monika już ci mówiłem, wystarczy Sebastian.
- Tak, wiem ale rozumie pan... - spuściła głowę zarumieniona - rozumiesz Sebastianie.
- No dobrze, jak będziesz na to gotowa to tak zrobisz. Pokaż co my tu mamy - chwycił za dokumenty i przez najbliższe dwie godziny przeglądali wspólnie papiery. Kiedy opuszczała gabinet, Sebastian spojrzał na zegarek. Dochodziła 20, a lokal był otwarty do 22. Postanowił zajrzeć do kucharzy i barmanów. A następnie przejść się po sali i pogadać z niektórymi klientami. Zawsze tak robił. Sprzyjało to jego interesom. Podniósł się i założył marynarkę. Wychodząc, zgasił światło w biurze i zamknął je na klucz.
     Zanim zdążył wyjść z korytarza, zawrócił i wszedł po schodach znajdujących się po prawej stronie. Otworzył drzwi i znalazł się we własnym mieszkaniu. Nie należał do najbiedniejszych i stać go było na porządny dom za miastem. A mimo to jego miejsce pracy znajdowało się tuż, pod jego mieszkaniem. Większość znajomych dziwiła mu się. On jednak się tym nie przejmował. Wolał mieć nad wszystkim kontrolę. Przypomniał sobie historię, po której tu zamieszkał. Jakieś trzy lata temu w kuchni restauracyjnej wybuchł pożar. Okazało się, że jeden z pomocników bez namysłu wyrzucił niedopałek do śmietnika. Poczuł swąd. Opuścił gabinet i ujrzał szalejące płomienie. Najpierw zadzwonił po strażaków, a następnie złapał za gaśnicę i ujarzmiał pożar. Chwilę wcześniej zapaliła się ścierka kuchenna po prawej stronie.  Zmierzał w tamtym kierunku tyłem, kiedy zaatakował go ogień. Miał oparzenie drugiego stopnia. Na plecach została mu blizna w kształcie kreski o szerokości dziesięciu centymetrów i długości czterdziestu. Pamiętał ból i smród palonego ciała. Po tamtym zdarzeniu wolał być na miejscu, niż stracić to wszystko nad czym tak długo pracował.
     Podszedł do łóżka i wyciągnął z pod niego niewielkie, metalowe pudełko. Uchylił wieczko i sięgnął ręką do środka. Pierwsze co wyjął, to kartkę jaką dostał od Anety na urodziny. Zrobiona własnoręcznie, prezentowała się lepiej niż większość sprzedawanych w sklepie. Zaraz po niej był woreczek z muszelkami, z ich wypadu nad morze. Następnie złoty łańcuszek z połówką serca i plik zdjęć. Obejrzał wszystkie po kolei, przypominając sobie dawne czasy. Kiedy skończył szperać w pudełku, sięgnął po kopertę z listem, która od wczoraj leżała na stoliku nocnym. Schował ją na dnie i przykrył resztą pamiątek. To wszystko wylądowała spowrotem pod łóżkiem.
- Ty masz swoje życie, a ja swoje. I teraz już tak zostanie - powiedział na głos i opuścił mieszkanie.

malutenka52

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2030 słów i 11176 znaków.

2 komentarze

 
  • Wiktor

    Witaj. Ciekawie się zapowiada. Oczywiście nie poganiając czekam na dalsze części. Pozdrawiam Wiktor

    11 sty 2016

  • pola251990

    Nie mogę się doczekać kolejnej części :)

    8 sty 2016