Osiem lat. Rozdział XV

ROZDZIAŁ XV
     Noc zbyt krótka, a dzień zapowiada się długi. Kiedy zadzwonił budzik, wyłączył go, ale nie podnosił się odrazu z łóżka. Szeroko otworzył oczy i patrzył w sufit. W myślach przypominał sobie listę spraw do załatwienia na dziś. Musiał o dziesiątej pojechać do restauracji by dopilnować reszty przygotowań. Cieszył się, że będą przy nim rodzice. Dodawali mu otuchy i wspierali ze wszystkich sił.
     Zszedł z łóżka i wyjął z szafy dżinsy, i zielony sweter. Powlókł się pod prysznic i chwilę później był już jak nowonarodzony. Odczuwał głód ale zdawał sobie sprawę, że nic nie przełknie. Zbytnio denerwował się dzisiejszym dniem. Zegarek wybijał wpół do ósmej, gdy schodził na dół do gabinetu. "Moje przysmaki" zostały dzisiaj zamknięte. Chciał sprawdzić czy wszystko w porządku i musiał jeszcze zabrać kilka papierów z biura. Wśród zaproszonych gości byli jego pracownicy z rodzinami. Wszyscy zdziwili się gdy osobiście wręczał im zaproszenia na siedemnastego grudnia. Byli przekonani, że będą obsługiwać na dzisiejszym otwarciu. Sebastian uspokoił ich mówiąc, że wynajął firmę cateringową. Ich obowiązkiem na ten czas jest stawienie się o siedemnastej elegancko ubranych po nową restauracją " Marzenie". Jego nazwa pochodziła od imion rodziców. Ma- czyli Małgorzata i Ze- czyli Zenon. W ten sposób chciał podziękować rodzicom za cały trud włożony w jego wychowanie.  Do tego wspierali go w każdym pomyśle i stąd taka nazwa. Rodzice nie wiedzieli jakie logo będzie mieć restauracja. Dowiedzą się w momencie, gdy Sebastian przetnie czerwoną wstęgę a kotara opadnie. Nie mógł doczekać się ich min. Napewno usłyszy pytanie "Skąd wziąłeś tą nazwę", a on z wielkim uśmiechem na ustach spojrzy rodzicom w oczy i wytłumaczy. Na dzisiaj też przygotował krótkie przemówienie.  
     Kiedy kończył podpisywać papiery usłyszał dzwonek do drzwi restauracyjnych. Zdziwił się, że ludzie nie umieją czytać informacji, albo po prostu nie zwracają na to uwagi. Poprawił się, przybrał radosny wyraz twarzy i wyruszył na spotkanie. W głowie już sobie układał jak w kulturalny sposób ich odprawić. Ale tuż zza okien ujrzał swoich rodziców.
- Już dziewiąta? - spytał zaniepokojony i odrazu zerknął na zegarek.
- Synu, już wpół do dziesiątej.
- Kurczę, zamyśliłem się. Poczekajcie chwilę. Wezmę z góry rzeczy i będziemy jechać - wbiegł po schodach tak szybko jak umiał. Wziął garnitur na dzisiejszą ucztę i torbę z kosmetykami. Tuż po wpół do piątej chciał być umyty, ubrany i gotowy na przyjmowanie gości. Miał zamiar robić dziś za konsjerża. Widać gości tuż przy drzwiach i tłumaczyć im gdzie znajduję się ich miejsce. Co prawda mógł komuś to polecić, jednak wiedział, że wszyscy będą chcieli mu pogratulować. A przy tym będą mieli okazję i nie będzie żadnego zamieszania.  
     Piętnaście minut później odpalał samochód. Tylne siedzenie zajmował ojciec, a tuż obok niego matka paplała jak najęta. Widział, że była podniecona dzisiejszym dniem. Uśmiechnął się do siebie i kiedy na chwilę zamilkła zabrał głos:
- Mamuś, ale pamiętasz jak pięć lat temu przeżywałaś to samo? Od rana piłaś melisę i ciągle powtarzałaś mi "Wszystko będzie dobrze, wszystko się uda".
- Już wypiła dwie i zanim zapukaliśmy usłyszałem słynne zdanie - odezwał się ojciec i obaj wybuchnęli śmiechem.
- Śmiejcie się, śmiejcie. Dobrze, że ja jestem poważną osobą.
- Oj mamuś. Wiesz, że cię kochamy - Sebastian oderwał wzrok od drogi by spojrzeć na swoją rodzicielkę.
     Resztę jazdy spędzili przy przekomarzaniu się lub opowiadaniu sobie dawnych historii. Gdy parkowali matka rozglądała się dookoła zachwycona. Była tu pierwszy raz. Budynek był jednopiętrowy, w kolorze ciemnego brązu. Po wyjściu z auta skierowali się do głównego wejścia. Do niego prowadziła ścieżka wysadzana szarym kamieniem. Po jednej i po drugiej stronie było miejsce na kwiaty, które zakwitnął tu na wiosnę. Narazie ich miejsce zastępowały małe, białe kamienie. Weszli po kilku schodkach i znaleźli się pod drzwiami. Były czarne. W nich zostały zamieszczone małe okienka różno kolorowe. Po wejściu do knajpy rodzice rozejrzeli się dookoła. Po prawej stronie było miejsce dla konsjerża, po lewej zaś został umieszczony bar. Przy nim stały cztery małe stoliczki z czterema siedzeniami. Były kolorowe i skromne. Tam klienci będą mogli oczekiwać na wolne miejsce, a  każdy zostanie obdarowany darmowym drinkiem. Matka szła i zachwycała się każdym drobiazgiem, który udało jej się dojrzeć. Do głównej sali prowadziły schody. Po zejściu na dół, pierwsze w oczy rzucała się scena. Usytuowana została w miejscu, gdzie klient będzie miał wybór. Albo zasiądzie jej jak najbliżej, albo dalej by sam na sam móc porozmawiać o czymś przyjemniejszym. Dzisiejszego wieczoru stoliki zostały ustawione w kształt podkowy. Zostały przykryte białymi obrusami. Odznaczały się na nich kolorowe serwetki i ozdoby bożonarodzeniowe. W prawym rogu usytuowana została duża choinka. Nie była niczym obwieszona mimo to wyglądała pięknie.
- Wszystko jest piękne - wyszeptała pani Palich, jakby bała się, że to sen.
- Starałem się mamo.
- Jestem przekonana, że wszystkim sie spodoba. Tylko mam pytanie, czemu ta choinka jest naga?
- Czeka na ciebie.
- Na mnie? - spojrzała na syna i uśmiechnęła się szeroko.
- Tak. Zawsze miałaś talent do takich rzeczy. Ale narazie chodźcie, zaprowadzę was do mojego nowego mieszkania. Zostawimy tam ubrania i resztę rzeczy. A potem każdy zajmie się jakimś zajęciem.
- Dobrze.
     Sebastian poprowadził ich w stronę kuchni. Tam przeszli obok małym korytarzem, gdzie zostały ukryte schody na górne piętro. Weszli po nich i odrazu znaleźli się w jego mieszkaniu. Różniło się od tamtego. Tu były trzy pokoje: sypialnia, salon i pokój gościnny. W nim umieścił walizki państwa Palich a do siebie zaniósł swoją walizkę i garnitur. Następnie we trójkę zeszli na dół i wzięli się za pracę.
     Niewiadomo kiedy wybiła siedemnasta. Sebastian stał przed bramą restauracji, gdzie została przywiązana czerwona wstęga. W rękach trzymał duże, złote nożyce. Trząsł się, ale nie z zimna a ze zdenerwowania. Wiedział, że wszystko jest gotowe. Matka i ojciec dopilnowali by nic nie przegapić. Stali teraz obok niego i czekali na resztę gości. Brakowało jeszcze kilku osób i postanowił odczekać parę minut. Rozglądał się po tłumie. Nagle mignęła mu znajoma twarz. Zamknął oczy, policzył do pięciu i otworzył. Postać zniknęła. Uśmiechnął się do siebie. W głębi serca pragną by rudowłosa tu była. Nawet ze swoim mężem, ale to ważny moment w jego życiu. Chciał by przyjaciółka stała obok niego i wzrokiem pokazywała jak bardzo jest z niego dumna.
- Sebastianie już czas - wyszeptała mu matka do ucha a do tłumu ludzi zawołała - proszę o ciszę.
- Witam wszystkich zebranych. Jestem ogromnie wdzięczny, że zgodziliście mi się tu dzisiaj towarzyszyć. Każdy z was wie, że to ważny dzień dla mnie. W momencie przecięcia wstęgi rozpocznę nowy rozdział w życiu. A więc... - Sebastian stanął tyłem do tłumu gości. Mocniej chwycił nożyce i jednym cięciem rozciął kokardę. Wybuchły gromkie brawa i okrzyki radości. Wziął matkę pod rękę i jako pierwsi przekroczyli bramę. Szli po ścieżce w milczeniu. Przed nim zostało jeszcze jedno zadanie. Weszli po schodach i odwrócił się do znajomych.
- Proszę abyście wszyscy poświęcili mi jeszcze parę chwil. Zanim przekroczymy ten próg pragnę byście poznali nazwę, jaką nadałem restauracji i dlaczego. Proszę o opuszczenie kotary.
     Andrzej sięgnął po gruby sznur i pociągnął go. Firana opadła, a wszystkim ukazał się duży, kolorowy napis "Marzenie". Znowu zaczęli bić brawo. Sebastian zatem zaczekał, aż ucichną oklaski i znów przemówił:
- Napewno wszyscy zadajecie sobie pytanie, skąd ta nazwa? Dlaczego tak ją nazwałem? "Marzenie" pochodzi od dwóch imion. Imion osób, które są najważniejsze w moim życiu. Które zawsze we mnie wierzyły i wspierali w każdym moim pomyśle. Nigdy nie usłyszałem od nich słów "zostaw to, nie dasz rady, to nie dla ciebie". Mamo, tato... marzenie pochodzi od pierwszych liter waszych imion. Ma- jak Małgorzata i Ze- jak Zenon. To wy sprawiliście, że moje marzenia stały się rzeczywistością. Dziękuję wam za cały trud włożony w moje wychowanie. Za miłość się nie dziękuje, ale cieszę się, że bóg obdarował mnie takimi rodzicami jak wy. Dziękuję i zapraszam wszystkich do środka. Po prawej stronie będę stał i pokazywał miejsce. Proszę by wszyscy zgłosili się do mnie - zanim jednak zdążył zrobić krok pani Palich rzuciła mu się w ramiona ocierając łzy. Ojciec stał i ukradkiem robił to samo.
- Dziękuje synu.
- To ja wam dziękuje, a teraz chodźmy.
     Jego rodzice poszli przodem a on stanął na miejscu konsjerża. Tak jak poprosił, tak też robił tłum. Każdy podchodził, gratulował a ten mówił o wskazywał miejsce. Zostało niewielu gości kiedy ujrzał ją. Miała na sobie czerwoną sukienkę do kolan. Włosy szczepione zostały w koka, gdzie kilka loków uciekło z upięcia. Na twarzy miała szeroki uśmiech. Sebastian nie mógł wydobyć z siebie słowa.
- Nie myślałeś chyba, że może mnie zabraknąć?
- Aneta... - wydukał - tyle czasu.
- Zbyt wiele.
- A gdzie Michał?  - rozejrzał się dookoła, jednak nigdzie go nie zauważył.
- W Warszawie.
- Jakieś pilne sprawy?
- Chyba tak - powiedziała - to gdzie znajdę miejsce?
- Krzesełko z numerem dwadzieścia dwa licząc od prawej. Przy talerzyku stoi karteczka z twoim imieniem.
- A więc do zobaczenia - ucałowała go w policzek. Płaszcz oddała do szatni, a sama skierowała się na wskazane miejsce.
     Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Rudowłosa nie opuściła go w tak ważnym dniu. Jest lepszą przyjaciółką niż on przyjacielem. Jego zabrakło na jej ślubie. Nie mógł sobie tego wybaczyć i postanowił, że jak będzie wychodzić, przeprosi ją. Nie potwierdziła przybycia na otwarcie, ale miał nadzieję. Dlatego zrobił dla niej miejsce z karteczką Aneta Łokoć. Posadził ją koło rodziców, których znała. Była tam też wizytówka z napisem: Michał Łokoć, tuż obok niej. Potrząsnął głową i wrócił do witania. Kiedy skończył poszedł do głównej sali i zasiadł na swoim miejscu. A chwilę później na stół wjechały pierwsze ciepłe dania. Jego brzuch dał o sobie znać. W końcu od rana nic praktycznie nie jadł. Tylko matka koło południa wmusiła w niego dwie kanapki z wędliną. Zabrał się za pokarm, kątem oka spoglądając na Anetę. Miał wrażenie, że jest jakaś inna. Czyżby ślub aż tak ją zmienił. Cieszył się, że siedzi po jego lewej stronie. W oczy nie rzucał mu się blask z obrączki i sam sobie pogratulował w duchu. Widział jak matka ją zagaduje, ale też zerka na niego. W oczach mógł wyczytać wsparcie i dodawanie otuchy. Znała prawdę o jego miłości i zdawała sobie sprawę co on teraz czuje. Ktoś go zagadał i przestał spoglądać na Anetę.
     Wszyscy bawili sie dobrze. Co prawda nie było żadnych tańców ani tym podobnie. Mimo to każdy kto opuszczał "Marzenie" był szczęśliwy. Był przekonany, że wszystko potrwa krócej. Pierwsi goście zaczęli się zbierać koło dwudziestej drugiej, by położyć dzieci spać. Zaraz nie długo po nich wychodzili kolejni. Koło północy z miejsca podniosła się Aneta i podeszła do niego:
- Sebuś, ja już musze lecieć.
- Dobrze. Odprowadzić cię do drzwi?
- Było by miło.
- Przepraszam, zaraz wrócę - oznajmił Józefowi, swojemu agentowi nieruchomości i wstał. Po drodze pomógł rudowłosej założyć płaszcz. Oboje milczeli by w tym samym momencie sie odezwać:
- Posłuchaj...
- Aneta... - spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem - ty pierwsza. Damy mają pierwszeństwo.
- Dobrze. Chciałabym ci coś dać - sięgnęła do torebki i wyjęła z niej kopertę. Tym razem była koloru morskiego i mniejsza od tamtej. Złapał go skurcz serca na stare wspomnienia i spojrzał niepewnie.
- Ale ja nie chcę żadnych pieniędzy.
- Głuptasie, to nie pieniądze. Własnoręcznie zrobiłam ci kartkę i chciałabym żebyś ją przyjął.
     Wziął do ręki prezent. Miał go właśnie otworzyć gdy położyła mu rękę na dłoni:
- Ale zrób to gdy będziesz sam. Obiecujesz?
- Tak - zgodził się bez wahania. Był gotowy zrobić dla niej wszystko o cokolwiek by go poprosiła.
- Teraz ty mów.
- Przepraszam, że nie byłem na twoim ślubie. Chciałem... - nie dała mu dokończyć. Położyła palec na ustach i spojrzała prosto w oczy.
- Teraz to i tak nie ważne. Sam kiedyś mówiłeś, co było i nie jest nie pisze się w rejestr. Muszę już naprawdę iść. Gratuluję jeszcze raz.
- Dziękuję, że przyszłaś.
- Od tego są przyjaciele - odwróciła się na pięcie i zbiegła ze schodów. Patrzył jeszcze parę chwil a w myślach nucił słowa piosenki: "Gdy odchodzisz zmieniam się w smutne drzewo, moje gałęzie rąk wyciągam w niebo.  Może zauważysz je, gdy się odwrócisz, może skuszą Cię i do mnie wrócisz... ".
Na słowo przyjaciel nie poczuł skurczu serca. Był z siebie zadowolony. Schował kopertę do marynarki i wrócił do gości. Było jeszcze kilkunastu ludzi, którymi musiał się zająć.

malutenka52

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2486 słów i 13719 znaków.

8 komentarzy

 
  • malutenka52

    W niedziele napewno dodam część. Przepraszam, za opóźnienia ale obecnie jestem w trakcie przeprowadzki. Pozdrawiam i dziękuje za cierpliwość

    1 kwi 2016

  • Anonim2

    Ciekawe jaką niespodziankę dla Seby przygotowała Aneta?? Zapewne niedługo uronisz rąbka tajemnicy.

    1 kwi 2016

  • malutenka52

    Wszystkim razem i każdemu z osobna składam serdeczne życzenia. Udanych w gronie najbliższych Świąt Wielkanocnych i bardzo mokrego Śmingusa - Dyngusa :)

    26 mar 2016

  • Anonim2

    @malutenka52 dziekuję za życzenia świąteczne.Wspaniale piszesz.

    30 mar 2016

  • malutenka52

    @Anonim2 do perfekcji mi trochę brakuję, ale staram się :)

    30 mar 2016

  • Anonim2

    @malutenka52 Pisz jak najwięcej.Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.Myślę,że uda Ci się zaskoczyć czytelników w ciągu dalszym tego opowiadania.

    31 mar 2016

  • Anonim2

    Wspaniała kolejna część.Wspaniale prowadzona akcja.Wszyscy wróżą koniec opowiadania i są bardzo niecierpliwi.Ja poczekam cierpliwie.Życzę Ci wspaniałych radosnych Świąt Wielkiej Nocy.

    25 mar 2016

  • malutenka52

    @Anonim2 Dziękuję i wzajemnie :)

    25 mar 2016

  • Gryzelda

    Tak się zastanawiam ... może Aneta ma jakąś fajną koleżankę w sam raz dla Sebastiana :)

    25 mar 2016

  • Misiaa14

    Piękne *-*

    24 mar 2016

  • majli

    No niechże oni w końcu będą razem. :rotfl:

    24 mar 2016

  • Ewcia:D

    Fajne napisane :) super, czekam na ciąg dalszy ;)

    24 mar 2016