Osiem lat. Rozdział XIII

ROZDZIAŁ XIII
     Zerwał się z pozycji leżącej i zasiadł na łóżku przerażony. Wyrwany ze snu, nie wiedział przez chwilę gdzie się znajduje. Po pięciu minutach dotarło do niego, że jest w domu rodzinnym. A to wszystko, to był zwykły sen.  Leży w swoim starym łóżku, w turkusowo-zielonym pokoju z plakatem aktorki na ścianie. Zerknął na zegarek, dochodziła czternasta. Spał niecałe dwie godziny, a miał wrażenie iż robił to cały dzień. Liczył, że już po weselu Anety. Tymczasem on nawet się nie zaczął i przez to złapały go wyrzuty sumienia. Oparł się o poduszki i zaczął rozmyślać na ten temat. Matka prosiła by zastanowił się nad tym czy dobrze robi. Fakt, bał się że będzie za bardzo cierpiał, ale to jego przyjaciółka. Kiedyś obiecał, że będzie blisko. Raz już nie dotrzymał słowa. Pozwolił jej odejść i gdy go potrzebowała był oddalony o kilkadziesiąt kilometrów. Przecież gdyby nie to wyznanie, pojawiłby się na ślubie. Udawał, że jest szczęśliwy. Stanąłby w drugiej ławce, tak by mogła go widzieć. I najgłośniej ze wszystkich bił brawo. Jego rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedział.
     W progu stanął jego ojciec.
- Nie śpisz już?
- Nie tato, wejdź. Co się stało?
- Bo Małgorzata ugotowała obiad.
- Zaraz zejdę - posłał ojcu uśmiech. Mimo to pan Palich nie wyszedł. Stał w tym samym miejscu i zerkał za drzwi. Dopiero teraz Sebastian zauważył, że ojciec jedną rękę ma z tyłu. Miał wrażenie, że coś tam ukrywa. - Pokaż co tam masz.
- Matka zmusiła mnie bym ci to przyniósł i pogadał z tobą - ojciec wyjął zza siebie wieszak, na którym wisiał jego czarny garnitur uprasowany. Dopiero teraz przypomniał sobie, że zabrał go ze sobą. Co prawda wiedział doskonale, że nie pojawi się na ślubie rudowłosej. Jednak pakując się rano wepchał go do walizki. Tyle, że nie wyciągał go z niej. Zdziwił się zatem, że trzyma go jego ojciec.
- Skąd go masz?
- Wiesz jaka ta kobieta jest, nie lubi bałaganu. Wczoraj wieczorem gdy byłeś u Wojtka postanowiła tu posprzątać. Ogarniała szafę i dojrzała twoją walizkę. Była rozsunięta i wypadł z niej garnitur. Stwierdziła, że ci się przyda i go wzięła.
- Dlatego rano ze mną rozmawiała - domyślił się Sebastian - a ty o czym masz ze mną pomówić?
- O tym samym, ale ja nie mam nic do dodania. Cokolwiek byś nie zrobił będę stał za tobą murem. Kocham cię synu, ale jesteś dorosły. To twoje życie, twój wybór i twoja miłość.
- Wiem tato.
- I przepraszam za matkę. Wiesz, że jesteś jej jedynym synem.  Oczkiem w głowie od małego i nie chce byś cierpiał i był nieszczęśliwy.
- To też wiem - posłał ojcu uśmiech.
- A teraz chodź na dół. Matka zrobiła zapiekankę bo jej ukochany syn ją lubi - obaj się roześmiali.
- Zarzucę coś na siebie i zaraz zejdę.
     Ojciec powiesił wieszak z garniturem na szafie i wyszedł. Sebastian jeszcze chwilę poleżał na łóżku i powrócił do wcześniejszych rozmyślań. Faktem było, że kochał Anetę całym sercem. Ona jest dla niego bardzo ważną osobą w życiu i zrobiłby dla niej wszystko. Tylko, czy był gotowy cierpieć mocniej? Czy był gotowy założył na siebie czarny garnitur, koszulę w paski i pojechać na ślub? Był gotowy patrzeć jak składają sobie słowa przysięgi małżeńskiej? Jak mówią "I że cię nie opuszczę, aż do śmierci"? Poczuł zapachy dobiegające z dołu. Zsunął się na podłogę. Wziął z krzesełka bluzę, zarzucił na siebie i dołączył do rodziców w kuchni. W momencie gdy przekraczał jej próg, zamilkli. Uśmiechnął się do siebie.
- Mogę prosić? - spytał, spoglądając na matkę
- A Bozia ci rączek nie dała? - odpowiedziała. Mimo to wstała i nałożyła synowi jedzenie na talerz. Do szklanki nalała soku i postawiła przed nim. Obiad jedli w ciszy. Żadne z nich nic nie mówiło. Sebastian poprosił o dokładkę. Kiedy za nią się zabrał, zrozumiał.
- Jestem gotowy - powiedział ni z tego ni z owego.  
     Zerwał się od stołu i poleciał na górę. Zrzucił z siebie ubrania i wszedł pod prysznic. Ogolił się i ubrał elegancko. Trzydzieści minut później był gotowy i siedział w samochodzie. Matka machała mu przez okno. Odpalił auto i ruszył. Kiedy siedział przy stole zrozumiał, że powinien tam być. Kochał ją a ona kochała innego. Dziś ma mu przysięgać miłość i wierność, i uczciwość małżeńską a on musi być obok. To nie jej wina, że się obudził zbyt późno ze swoim uczuciem. Włączył radio ze starymi przebojami. Z głośników leciały słowa piosenki D-Bomb "Oczy pełne łez":
- ... za każdy uśmiech Twój , wszystko bym dziś dał. Trudno jest, tak żyć bez ciebie mi, proszę cię, uwierz kochanie w to dziś. Trudno jest, bez Ciebie budzić się, gdy każdy sen sprawia że , jesteś wciąż blisko mnie. Trudno jest tak patrzeć w oczy twe, pełne łez, przeze mnie najdroższa ja wiem. Trudno jest gdy serce pali mnie ,przepraszam cię, przeze mnie to stało sie, wiem... - paliło go serce i dusza, ale podjął dobrą decyzję.
     Sebastian zerknął na zegarek. Było wpół do siedemnastej. Jechał już od ponad godziny. Zdawał sobie sprawę, że i tak nie zdąży na sam początek. Mało tego, miał pewność iż nie załapie się na środek. Wyliczył jednak sobie, że pod koniec powinien zdążyć. Żeby móc zobaczyć jak Aneta wychodzi szczęśliwa pod rękę z Michałem. Jak na schodach kościoła przyczepia mu butonierkę z lewej strony na prawą na znak, że nie jest już kawalerem. Chciał zdążyć na życzenia. Obejrzał się na tył samochodu i uśmiechnął. Mama zadbała o wszystko.  Na tylnym siedzeniu auta, leżał skromny ale ładny bukiet kwiatków. W jego kieszeni marynarki znajdowała się koperta z pieniędzmi. Wrócił wzrokiem na drogę. Cały trząsł się z nerwów. Ręce miał spocone, ale czuł że uszczęśliwi ją swoją obecnością. Sama kiedyś mu rzekła, że bardzo jej na tym zależy.
     Była za pięć piąta, gdy parkował swój samochód na podjeździe kościoła. Rozejrzał się dookoła i ujrzał niewielką ilość aut. Rozum podpowiadał mu, że się spóźnił. Serce kazało iść się upewnić. Dlatego wysiadł i skierował swoje kroki do parafii. Otworzył wielkie drzwi i był pewien. Za późno wyjechał z mieszkania i się zdecydował. Usiadł w kościelnej ławce i popatrzył przed siebie. Miał dylemat i musiał nad nim pomyśleć. Czy wypadało by teraz, nie wiadomo skąd pojawić się na sali weselnej? Pochylił głowę i przymknął oczy.
- Dobrze się pan czuję?
     Uniósł się i ujrzał księdza.
- Tak. Po prostu się spóźniłem.
- Przykro mi. Proszę sobie nie przeszkadzać. Niech pan siedzi tyle, ile będzie potrzebować. Nie pan pierwszy podejmuję tu ważne decyzję - uśmiechnął się promiennie.
- Dziękuje.
- Proszę - ksiądz odszedł. Sebastian posiedział jeszcze parę minut i wrócił na parking. Wyciągnął papierosa i go odpalił. Przypomniał sobie minę Anety, gdy zobaczyła go z fajką po raz pierwszy. Była lekko zgorszona i powiedziała:
- I ty lubisz ten śmierdzący nałóg? Serio? Ty? Taki porządny, przystojny, lubisz śmierdzieć jak popielniczka?- on posłał jej tylko uśmiech i wyrzucił peta.
     To samo zrobił teraz, i usiadł za kierownicę. Odpalając samochód, wiedział co ma robić. Wyjeżdżając spod kościoła skierował się w lewą stronę, a nie w prawo gdzie znajdowała się sala. Postanowił pojechać do domu. Chciał wejść tylnymi drzwiami, żeby nikt go nie zauważył. Otworzyć barek, wziąć sobie whisky i spędzić resztę dnia przed telewizorem. Co prawda mógł wrócić do rodziców, ale to długa droga. Po za tym chciał teraz pobyć sam. Mama nie odeszła by od niego na krok. Rozpiął krawat pod szyją i się rozluźnił. Spóźnił się, popełnił błąd ale tak widocznie było mu napisane. Głupio by wyszło gdyby teraz pojawił się na weselu. Co by jej powiedział? Nic. Dlatego wrócił do siebie.
     Wszedł do mieszkania i zrzucił z siebie garnitur. Zarzucił luźną koszulkę i spodnie dresowe. Wyciągnął szklankę i polał sobie alkohol. Włączył telewizor i zasiadł przed ekranem. Pstrykał pilotem z jednego kanału na drugi, nie mogąc się zdecydować co obejrzeć. W końcu zostawił na jakimś zagranicznym filmie. Po paru minutach skojarzył go i stwierdził, że warto zobaczyć go po raz enty. Opowiadał o nieszczęśliwej miłości. Ona miała wypadek samochodowy i traci pamięć. On robi wszystko by znów go pokochała. Kiedy pokazały się reklamy wstał z kanapy i poszedł do sypialni. Sięgnął pod łóżko i wyjął metalowe pudło. Z jego dna wygrzebał białą kopertę. Wyciągnął list i otworzył go na jednej ze stron:
" Sebastianie, czy zdajesz sobie sprawę ile spędziliśmy ze sobą czasu przez te dwa wspólne lata? Czy wiesz jak wiele kłótni było między nami z błahych powodów? A wiesz ile razy śmialiśmy się do łez ze swoich wygłupów? Wiesz? Ja wiem, mam to wszystko opisane w moim pamiętniku. Napewno się teraz dziwisz, bo przecież nigdy ci o tym nie wspominałam. Chciałam mieć jakąś małą tajemnicę przed tobą, tak jak ty miałeś. Twoja mama wygadała się i opowiedziała mi o Twojej nieszczęśliwej miłości z przedszkola, dwóch ze szkoły podstawowej i tej z liceum. Przykro mi, że miałeś aż tyle razy serce złamane. Wspomnisz jednak moje słowa: "Serce nie sługa". A raczej nie mój cytat, ale czytając dalej list zrozumiesz o co mi chodzi.
     Sebuś, chciałabym móc kiedyś powiedzieć ci prosto w oczy, to co tak naprawdę leży mi na sercu. W końcu przez list czy sms to nie jest to samo. A pamiętasz jak kiedyś na ognisku..."
     Odłożył list i otarł łzę. Pamiętał jak kiedyś poszli razem na ognisko do jego kolegi. Miała na sobie krótkie spodenki i zwykły t-shirt. Pomimo to oglądali się za nią wszyscy wkoło.  Był lekko zazdrosny. Bardzo opryskliwie spytał się, czy nie ma gumki by szczepić rudawe włosy i czy nie mogła włożyć czegoś dłuższego. Przecież będą bawić się całą noc i ona zmarznie. On jej wtedy nie da swoje bluzy. Aneta przytuliła go wtedy mocno i powiedziała:
- Pamiętaj, że liczysz się tylko ty - następnie jako potwierdzenie tych słów, ucałowała delikatnie jego usta. Przez całą imprezę nie odchodziła od niego na krok, a on był dumny, że ma przy swoim boku kogoś tak pięknego i wyjątkowego. I dał jej swoją bluzę koło północy gdy zaczęła się trzęś z zimna. Szkoda tylko, ze nie zrozumiał odrazu jej słów. Bo rudowłosa już wtedy go kochała.
     Spakował wszystko spowrotem do metalowego pudełka, włożył je pod łóżko i wrócił do oglądania filmu. Nie zdążył się dobrze rozsiąść gdy zadzwonił jego telefon. Była to pani Małgorzata:
- Tak mamo?... nie, nie masz mi w czym przeszkadzać... jestem u siebie w domu... spóźniłem się i nie chciałem wpadać na wesele... źle bym się czuł... mamuś naprawdę nic mi nie jest, nie martw się... przyjadę za jakieś dwa tygodnie z zaproszeniami... pozdrów ojca... też was kocham, pa - rozłączył się i wyłączył dźwięk w telefonie. Nie chciał by ktoś mu jeszcze dzisiaj przeszkadzał. Powrócił do oglądania filmu.

malutenka52

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2092 słów i 11397 znaków.

6 komentarzy

 
  • Anonim2

    Przyznaję,że niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.I przyznaję,że założyłem wspaniały happy end

    18 mar 2016

  • Anonim2

    Wspaniałą kolejna część.I myślę,że może ukrywać dość dobrą zagadkę.

    14 mar 2016

  • Ewcia:D

    Piękne  :rolleyes:

    13 mar 2016

  • Misiaa14

    cudoo *-*

    13 mar 2016

  • Wiktor

    Witaj. Wiedziałem, że to będzie świetne opowiadanie. Czasami sobie przypominam i czytam miłość do nieznajomej. Pozdrawiam Wiktor

    13 mar 2016

  • Dream

    A miałam jeszcze nadzieje ze uda sie to wszystko naprawic miedzy nimi :/ Ale jednak nie :( Cudna częśc :* Czekam na kolejną :)

    13 mar 2016

  • Anonim2

    @Dream Myślę,że wszystko będzie dobrze.Póki co nie wiemy czy ślub się odbył.

    14 mar 2016