Happyendów nie ma: siódmy

Przez parę dni nic nie robię, tylko leżę w łóżku, sama nie wiem dlaczego. To tak jakbym nagle dostała depresji i chciała umrzeć, a wcale tak nie jest. Kim parę razy próbuje zabrać mnie na jakiś bankiet albo kolejne przedstawienie, ale jej się nie udaje. Jestem zbyt uparta i nie wychylam nosa poza mój pokój, nawet Natan nic nie może na to poradzić.
-Musisz w końcu wyjść- Kim ciągnie mnie za rękę, kiedy znowu mówię jej, że nigdzie nie chce iść.  
Dziewczyna kładzie się obok mnie i z niezadowoloną miną patrzy się w sufit. Wydaje mi się, że jest na mnie zła, przez co chce ją przeprosić.
-Czy coś się stało, że tak nagle wolisz siedzieć w domu? Przecież byłaś pełna entuzjazmu- w końcu patrzy na mnie, a ja nie wiem co jej odpowiedzieć.  
Zaczynam zastanawiać się co się stało. Może po prostu smutno mi, że Kuba w końcu się zakochał. Już nie pamiętam jak to jest mieć złamane serce, więc nie pamiętam czy na pewno to jest to.
Postanawiam powiedzieć Kimberly dlatego nagle stałam się taka niechętna do życia. Dziewczyna słucha mnie, co jakiś czas szerzej otwierając oczy, a kiedy kończę, wolno kiwa głową.  
-To nie ma innego wyjścia, musisz się upić i tak chyba nie na takich przyjęciach na które chodzę ja. Musisz iść na porządna imprezę z papierosami, mnóstwem alkoholu i narkotykami- zaczyna się śmiać, a ja nie wiem czy ona jest poważna, czy nie. Co prawda jak byłam nastolatką kochałam takie imprezy i nadal czasami lubię mocniej poimprezować.
-Myślisz, że powinnam tak zrobić?
-Wyrwij się z domu, idź gdzieś z Natanem i zabaw się z nim, żyję się tylko raz.
-Jeśli pójdziesz z nami- uśmiecham się. Mimo, że lubię Natana, chyba wolę spędzić mój "wieczór wyzwolenia" z dziewczyn.
Kim zastanawia się chwilę, aż w końcu rzuca mi się na szyję i zgadza się że mną iść. Jestem bardzo szczęśliwa i od razu wychodzę z łóżka, żeby wybrać co ubiorę tego wieczoru.  
W między czasie dzwonie do Natana, który bez pytań, zgadza się wyjść ze mną i z Kim.
-Co ubiersz?- dziewczyna znów pojawia się w moim pokoju, a ja śmieje się na jej widok. Jest w samej bieliźnie, a najzabawniejsze są jej skarpetki w króliczki.  
Podbiega do mnie, a potem do szafy, którą otwiera z rozmachem. Naprawdę dobrze się bawię obserwując jak zagląda na każdą półkę i przegląda wszystkie wieszaki. Mam wrażenie, że zna moje ubrania lepiej ode mnie, co mnie trochę niepokoi.
-Co powiesz na spódnicę?
-Czy ja wiem?- nie jestem pewna, czy chce ubierać coś niewygonego, ale wiem też, że ostatecznie Kim i tak, i tak postawi na swoim.
Dziewczyna podaje mi moją najbardziej niewygodną spódnicę jaką mam, a potem wręcza jeszcze obcisłą bluzkę na ramionczkach.  
-To skoro ty ubiersz mnie to ja ciebie- mrugam do niej i biegnę do jej pokoju. Zapoznanie się z jej ciuchami zajmuje mi trochę czasu, bo ma naprawdę dużą szafę, ale w końcu mi się udaje i karze jej założyć ładną, czerwoną sukienkę. Kim prezentuje się w niej fantastycznie, a mnie praktycznie skręca z zazdrości.  
Wieczorem przyjeżdża do nas Natan, a zanim wyjdziemy na miasto, zapraszamy go do środka, żeby napić się razem kawy. Ja oczywiście pije herbatę. Atmosfera jest naprawdę fajna, aż słyszymy trzask drzwi, a do kuchni wychodzi brat Kim.
Nie było go w domu od kilku dni, aż nagle zjawia się z przerwionymi oczami. Wygląda jakby przez cały ten czas imprezował, a mi nie chce się w to wierzyć. Choć Kim mi mówiła jaki jest, chciałam wierzyć, że taki nie jest.  
-Hej- mówi cicho dziewczyna, a on ją ignoruje. Panuje napięta sytuacja, dlatego szybko wychodzimy z domu i jedziemy do miasta.
Londyn nocą jest wspaniały, ale nie zwracam na to uwagi. Bardziej obchodzi mnie który z klubów jest najlepszy. W końcu wychodzimy do jednego z nich i siadamy przy barze.  
Natan zamawia trzy piwa i tak zaczynamy nasz wieczór. Kim przez cały czas mówi, nie dając nikomu dojść do słowa. Ja i Natan uśmiechamy się do siebie, nawet nie próbujemy jej przerwać. Dziewczyna mówi nawet ciekawie i z sensem, więc dobrze jej się słucha.  
-Widzisz tego chłopaka- mówi w końcu i pokazuje bruneta, który stoi po naszej stronie.
-Co z nim?- pytam, a Natan na jego widok robi niezadowoloną minę.  
-Patrzy się na ciebie- odpowiada za dziewczynę, a ja lekko się rumienie.  
-Nie kłam- biorę łyk piwa, ale kątem oka spoglądam na bruneta i faktycznie się na mnie patrzy. Postanawiam jednak zignorować go, żeby dobrze pobawić się z tymi z którymi przyszłam.  
Kim w końcu znudziło się gadanie i zaczęła przekonywać mnie, że powinnam iść z nią zatańczyć. Przez chwilę się opieram, ale ostatecznie się zgadzam. Dziewczyna jest zbyt uparta i nie rozumie słowa nie.
-Natan jest słodki- mówi mi, kiedy tańczymy same na środku parkietu. Chłopak siedzi sam przy barze i chyba pilnuje, żeby żadne typki nas nie zaczepiły.  
-Może trochę, ale co z tego?  
-Nie jesteś nim zainteresowana?
-I tak by nic z tego nie było- wzruszam ramionami.  
Muszę jej tłumaczyć dlaczego nie mogłabym być z Natanem. Ona nie może zrozumieć, że z końcem miesiąca wracam do Polski i nie prędko wrócę do Londynu, ponieważ chcę zwiedzić inne kraje. W końcu przyznaje mi rację, ale prosi, żebym choć trochę z nim pofirtowała.  
-Może to zrobię, niby dlaczego nie?- śmieje się, choć wiem, że to będzie trochę nie fair w stosunku co do chłopaka. Co jeśli się zakocha, a ja tak po prostu wyjadę? Nie chce nikomu złamać serca, to nie jest w moim stylu.
Kiedy jesteśmy już tak zmęczone, że ledwo co stoimy na nogach, wracamy do Natana, który pije już chyba trzecie piwo, ale nie widać tego po nim.  
-Ładnie tańczycie- komplementuje nas, a Kim od razu zaczyna się śmiać i klepać go w ramie, jakby powiedział jakiś naprawdę dobry żart.  
Kimberly zamawia sobie różowego drinka, a ja po prostu wodę, bo czuję, że jeszcze chwilę posiedzimy w klubie, a nie chce, żeby film mi się urwał.  
-Zatańczysz?- pytam Natana. Nie wiem w sumie dlaczego, ale chcę siedzieć z nim chwilę sam na sam.
Chłopak nie kryje zdziwienia, ale się zgadza, więc idziemy na parkiet, a on daje swoje ciepłe dłonie na moje biodra.
-Wyglądasz dziś ślicznie- uśmiecha się, a ja całuję go w policzek. Natan patrzy na mnie zdziwiony, ale ja tylko zaczynam się śmiać. Jego zakłopotana miną jest bezcenna, wygląda naprawę słodko. Przytulam się do niego i tak kiwamy się w przód i w tył, przy jednej z moich ulubionych wolnych piosenek. Jestem pewna, że Kim patrzy na nas z zafascynowaniem, ale nie przejmuję się tym.  

Z klubu wychodzimy po pierwszej, a ja jestem w najgorszym stanie. Natan, choć wypił najwięcej, wydaje sic naprawę trzeźwy, a Kimberly tylko gada jakieś głupstwa pod nosem, a jestem pewna, że też wypiła więcej ode mnie. Zawsze byłam pewna, że to ja mam mocna głowę, ale albo oni są jeszcze lepsi ode mnie, albo ta noc nie należy do mnie.

-Zamówię taksówkę- chłopak wyciąga telefon, a ja chwytam go za rękę. Często po pijaku mam napady czułości. Chłopak przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej i mruga do mnie. Kim śmieje się za naszymi plecami. Nie jestem tylko pewna, czy z naszego zachowania, czy przez wypity alkohol. Nie czekamy długo na taksówkę, więc już niecałe czterdzieści minut później leżę w łóżku i modlę się o to, żeby rano nie mieć kaca.

Jednym z powodów dlaczego przyjaźnie się z Kubą, na pewno nie jest jego wyczucie czasu. Zawsze dzwoni w nieodpowiednim momencie, na przykład w ranek po imprezie. W takich chwilach mam ochotę go zabić i to zupełnie na serio.

-Mam nadzieję, że dzwonisz do mnie z ważnego powodu, a jeśli nie to lepiej od razu się rozłącz- mówię wkurzonym tonem, ale on sobie nic z tego nie robi tylko zaczyna się śmiać.

-Okres?- pyta.

-Kac- poprawiam go.

-Typowo dla mojej Izy- niemalże widzę ten jego kpiący uśmieszkiem przez co skręca mnie w żołądku ze złości na niego i z powodu miłości do niego.

Wstaję z łóżka, a telefon na głośno mówiący i idę do łazienki, umyć zęby i twarz.

-Zamknij się- warczę i odkręcam kran. Zaczynam myć zęby i słucham jak Kuba zaczyna użalać się nad sobą, że on musi się uczyć, a ja co wieczór imprezuję i podróżuję po całym świecie. Ale przecież on sam jest sobie winny. Nie musiał wybierać takiego życia, nikt mu nie kazał iść na studia.  

-Biedactwo- zakręcam wodę i wracam do pokoju. Kładę telefon na szafie i otwieram szufladę z której wyciągam świeżą bieliznę. Szybko zakładam ją na siebie, a potem moje ulubione różowe getry do biegania i zwykły biały podkoszulek. Włosy zaplatam w warkocza, nie zwracając za dużej uwagi na to co mówi do mnie mój przyjaciel, bo nadal opowiada o tym jaki to on jest nieszczęśliwy.

-Ale mam chociaż ją- mówi i w tym momencie już zupełnie się wyłączam, nie będę przecież słuchała o kimś, kogo nienawidzę, choć jestem pewna, że ta jego ukochana jest najmilszą osobą na świecie. Na pewno milszą i uczciwszą ode mnie.  

Kładę się na łóżku, a obok swój telefonu. Co jakiś czas pomrukuje, żeby wydawało mu się, że słucham go zafascynowaniem. Wiem, że to nie fair, że tylko udaje, ale nie umiem być naprawdę szczęśliwa razem z nim.

-Wiesz co Kuba?- mówię w końcu, bo czuję, że jestem na skraju i, że zaraz wybuchnę.- Muszę już kończyć, dobrze wiesz, że jak mam kaca to jestem głodna- śmieję się lekko.

-Tak wiem, zwłaszcza, kiedy wyjadasz mi cała lodówkę.

-No tak, masz rację. Ale muszę kończyć, na razie, pa!

-Pa!  


****

No, hejo i cześć. Dziś trochę krótszy rozdział, ale mam nadzieje, że Wam się spodoba i napiszecie co się Wam podoba, a co nie<3

                                             Przesłodzone

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1850 słów i 9880 znaków, zaktualizowała 19 lis 2016.

Dodaj komentarz