Happyendów nie ma: rozdział ósmy

Mój dzień po imprezie zawsze wygląda tak samo. Wstaje rano, próbuję zrobić coś, żeby wyglądać jak człowiek, a przez resztę czasu nie ruszam się z kanapy, tylko jem i oglądam telewizję. I to do znudzenia.
Robię sobie tosty i co jakiś czas patrzę w kierunku wyjścia. Boję się, że do kuchni wejdzie Leo, a nie mam ochoty go wiedzieć. Po ostatnich wydarzeniach nie myślę o nim najlepiej, choć oczywiście ciągle uważam, że jest przystojny i czasami miły, ale to nie wszystko, prawda?
Kiedy moje śniadanie jest gotowe, idę do góry do mojego pokoju i zamykam go na klucz, nie chce dziś żadnego towarzystwa, nawet radosnej Kim.
Biorę laptopa na kolana i nieświadomie włączam folder ze zdjęciami. Są to głównie moje prywatne fotografie, bo te do pracy mam gdzie indziej.  
Wszędzie jest Kuba, praktycznie na każdym zdjęciu, co mnie wkurza. W końcu uświadamiam sobie, że za każdym razem jak wracam do Polski to spędzam z nim dużo czasu, za dużo. Uzależnił mnie od siebie, sprawił, że nie mogę bez niego wytrzymać, a teraz co?  
Pewnie jak tym razem wrócę do kraju to będzie zbyt zajęty swoją dziewczyną, a ja jak duch będę pałętać się po Krakowie niewiedzą co że sobą zrobić.  
Od tego momentu postanawiam to zmienić. Jestem pewna, że na pewno mi się to uda!  
Nagle wpadam w nieopanowany śmiech, wręcz histeryczny, który po chwili zmienia się w płacz.  
Tak naprawdę nie wiem kogo oszukuję. Kocham go od kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się nie na imprezie. Poszliśmy wtedy do kina i było naprawdę fajnie. Nigdy wcześniej nie bawiłam się z nikim tak dobrze.
Był też wspaniałym chłopakiem przy którym zapomniałam o mojej beznadziejnej rodzinie i o tym, że jestem najbardziej nieszczęśliwym człowiekiem na całym świecie.  
-Ej Iza, wszystko w porządku?- woła Kim, a ja delikatnie podnoszę głowę. Nie mam ochoty z nią rozmawiać, ale nie chce też żeby się martwiła.  
-Wszystko okay!- krzyczę najbardziej zadowolonym głosem na jaki jest mnie w tym momencie stać.  
Słyszę, że dziewczyna wzdycha i odchodzi od drzwi. Wiem, że jest jej przykro, bo nie może mi pomóc. Nie jest na tyle głupia i  na pewno zauważyła, że nic nie jest okay.
Robi mi się bardzo głupio przez moje zachowanie, ale nie mam siły wstawać z łóżka, po prostu nadal płacze.  
Wieczorem ni z tego, ni z owego słyszę na dole głos Natana. Nie mam pojęcia co tu robi. Czy przyszedł dla mnie, a może do Kim. Nie byłabym zdziwiona gdyby okazało się to prawdą, w końcu dziewczyna jest naprawdę śliczna.  
Próbuję zrozumieć o czym rozmawiają, ale przez moje zamknięte drzwi nic nie słychać. Podchodzę do  ich wolno i lekko uchylam.  
-Nie wiem co jej jest- słyszę płaczliwy głos Kim. Biedna, naprawdę się naprawdę mną przejęła, całkowicie niepotrzebnie.
-Myślisz, że mogę wejść na górę?- Natan też jest zaniepokojony.
-Jeśli cię wpuści to oczywiście- mówi dziewczyna, a ja słyszę, że ktoś wchodzi po schodach.  
Z powrotem zamykam drzwi, żeby nikt nie domyślił się, że podsłuchiwałam. Wskakuje do łóżka i czekam aż Natan zapuka do moich drzwi.
-Izabella- słyszę jego ciepły głos.- Otwórz i powiedz mi co się dzieje- prosi, a ja to robię.  
Siadamy na ziemi, opierając głowy o ścianę. Natan trzyma mnie za rękę, co sprawia, że powoli zaczynam się uspokajać.  
-Co się stało? Myślałem, że dobrze się z nami wczoraj bawiłam.  
-Bo bawiłam, naprawdę- zapewniam go.
-To dlaczego od rana nie mogę się do ciebie dodzwonić?
-Wyłączyłam komórkę- przyznaje i ruchem głowy pokazuje na biurko, gdzie leży mój telefon.
Jestem już zmęczona i nie mam siły opowiadać mu o tym co czuje oraz coś jest. Moim zdaniem on o tak tego nie zrozumie, więc po co zdzierać gardło?
Nic nie mówię, a on nie naciska. Po prostu siedzi obok mnie i przytula mnie do siebie.  
-Natan- szepcze cicho, nie wiem dlaczego, bo jesteśmy sami i mogłabym mówić głośno. Może po prostu pasuje mi ta cisza, która panuje w pokoju.
-Tak?
-Byłeś kiedyś...zakochany?- głupio mi o to pytać, bo nie jesteśmy nawet dobrymi kolegami, tylko znajomymi. Ale jeśli chciałbym już mu się zwierzyć, to chcę wiedzieć czy kiedykolwiek czuł się choć trochę tak jak ja.
-Byłem- uśmiecha się do mnie, a ja do niego.- A co?
Wszystko mu opowiadam. Nie dlatego, że jakoś szczególnie mu ufam albo liczę, że mi pomoże. Po prostu chce się tym z kim podzielić z nadzieją, iż choć trochę przestanie mnie boleć myśl o moim przyjacielu z inną dziewczyną.
Natan słucha mnie uważnie i nie komentuje, nie mówi jaka jestem głupia, czy naiwna. Jestem mu wdzięczna, że jest tu przy mnie, właśnie wtedy, kiedy potrzebuje czyjegoś wsparcia i pocieszenia.  
Dostaje je od chłopaka, który wcale nie mówi: "wszystko będzie dobrze", jakby wiedział, że nie chce tego usłyszeć.  
Po prostu siedzi obok mnie, przytula i delikatnie głaszcze po ramieniu, jakbym była małą dziewczynką, której ktoś dokuczał.
-Jestem śpiąca- mówię na końcu, a Natan śmieje się cicho, żeby nie urazić moich uczuć.  
-To się położ, posiedzę przy tobie, jeśli chesz, a jak nie to po prostu wyjdę.  
-Zostań- uśmiecham się.- Jeśli nie chesz spać to możesz pożyczyć mojego laptopa i coś obejrzeć- wchodzę do łóżka i przykrywam się kołdrą pod samo szyję. Zanim zasnę, słyszę jeszcze ciche "słodkich snów".

Rano budzą mnie ptaki. Podnoszę się lekko otumaniona i przecieram zmęczone oczy. Dopiero, kiedy powieki nie kleją mi się jedna do drugiej, zauważam, że Natan nadal jest u mnie w pokoju. Śpi z moim komputerem na kolanach, wygląda naprawdę uroczo.
Zabieram mu laptopa, żeby przykryć go kocem, a potem schodze na dół.  
Jestem głodna, bo poprzedniego dnia zjadłam tylko śniadanie, ponieważ nie chciałam wychodzić z pokoju.  
W kuchni siedzi Kim i je omleta z dżemem. Od razu kiedy wchodzę, patrzy na mnie kątem oka, ale nic nie mówi.
Mam nadzieję, że nie jest na mnie zła za moje wczorajsze zachowanie. Wystarczy, że jest mi niesamowicie wstyd. Potraktowałam ją okropnie nie chcąc z nią rozmawiać, a pozwalając wejść do pokoju Natanowi.  
-Dzień dobry- uśmiecham się do niej nieśmiało, nie wiedząc jak zareaguje.
Kim zrywa się z siedzenia i przytula się do mnie mocno, a ja mi lżej się oddycha wiedząc, że dziewczyna nie ma do mnie żalu.  
-Dobrze się czujesz? Mam nadzieję, że tak, bardzo się martwiłam- wzdycha i puszcza mnie. Ja siadam przy wysepce i zaczynam zastanawiać się co mogę zjeść.
-Mamy płatki i mleko?- pytam, a Kim kiwa głową i wyciąga z szafki to o co prosiłam.  
Zjadam śniadanie, zupełnie zapominając, że na górze śpi Natan. Przypominam sobie o nim dopiero kiedy dostaje SMS'a od Kuby, ale nie czytam nawet jego treści, tylko biegnę do mojego pokoju.
Natan już nie śpi, siedzi na łóżku i wpatruje się w swoją komórkę. Siadam obok niego, opierając głowę na jego ramieniu.
-Jak się spało?- chichoczę.
-Plecy mnie bolą- chwyta się w bolącym miejscu i zaczyna się śmiać.  
-Masz ochotę coś zjeść?- pytam. Nie wspominam o tym, że ja już jadłam i nawet o nim nie pomysłam. Przecież on nie musi o tym wiedzieć.  
-Bardzo chętnie. O! I jakbyś zrobiła mi kawy to byłabyś najlepszą kobietą u jakiej nocowałem- patrzy na mnie znacząco, a ja zaczynam się rumienić.  
Uświadamiam sobie, że Kim mogła sobie coś pomyśleć. Na przykład, że ja i Natan coś do siebie czujemy, a ja przecież po prostu tego chłopaka lubię.  
Schodzimy razem na dół, a Kimberly wita Natana z wielkim uśmiechem i przytula go lekko do siebie.  
-Wychodzę dziś na uczelnie- mówi do mnie, zakładając torebkę na ramię. Wygląda świetnie w kremowym swreterku i białej spódnicy. Gdybym jej nie poznała mogłabym śmiało powiedzieć, że jest nudną, zwyczajną studentką, ale wiem, że tak nie jest.
-Jasne, ja może wyjdę na miasto.  
-Nie zgub się, Londyn mimo wszystko jest duży- mruga do mnie, a ja wystawiam jej język.  
-Ja się nią zajmę- Natan opiera łokieć na moim ramieniu, jakbyśmy byli najlepszymi ziomkami.  
Kim zaczyna się śmiać, pewnie przez ten widok i kiwa twierdząco głową.  
-Tylko grzecznie- patrzy na mnie znacząco, a ja odruchowo pokazuje jej środkowy palec. Udaje urażoną, ale wiem, że tak naprawdę jest rozbawiona.  
Kimberly w końcu wychodzi, a Natan kończy jeść swoje śniadanie. Proszę go o dwadzieścia minut, a on bez problemu mi je daje.
Z szafy wyciągam sukienkę w kwiatki, która kupiłam w Polsce razem z Tiną i Zuzą, kiedy byłam jeszcze w liceum. Zabieram do tego sweterk i biegnę do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic.
Ciepła woda mnie rozluźnia, ale muszę szybko wyjść z podziwu strumienia wody i się ubrać. Potem maluje rzęsy i usta błyszczykiem.  
-Już!- krzycze, kiedy wbiegam do salonu.  
Natan patrzy na mnie z uśmiechem i patrzy się na zegarek na nadgarstku.
-Dwie minuty spóźnienia- wyłącza telewizor, a potem podchodzi do mnie.
Jedziemy jego autem do miasta. W radiu ciągle leci muzyka, a ja wyjątkowo nie śpiewam moich ulubionych piosenek, tylko rozmawiam chłopakiem.  
Nie zwiedzamy dużo, raczej tylko spacerujemy i wchodzimy do sklepów. Kupuje sobie nową bluzkę, a nawet parę butów, przez co Natan zaczyna się że mnie śmiać.
-O co ci chodzi?- szturcham go lekko.  
-Jednak to prawda, kobiety zawsze muszą sobie coś kupić- rozbawiony kręci głową.
-Och, błagam! Słuchasz tych wszystkich stereotypów?! Przecież to jest głupie.  
-Czyli dziewczyny nie lubią zakupów?
-Niektóre tak, a nie które nie. Wszystkie się czymś różnimy, nie ma dwóch takich samych kobiet- mówię poważnym tonem, przez co Natan myśli, że jestem na niego zła, bo zaczyna mnie przepraszać.  
-Ale ty bierzesz wszystko na poważnie, ja przecież nie jestem na ciebie zła- mówię.- I nie będę też zła jak zabierzesz mnie na jakieś dobre ciasto- uśmiecham się jak dziecko.
Natan bierze mnie za rękę i wracamy do samochodu. Nie jedziemy długo, aż w końcu zatrzymujemy się na małym parkingu. Chłopak otwiera mi drzwi, a ja wychodzę i lekkim krokiem idę za nim w stronę wejścia do kawiarni.
-Kocham ciasto czekoladowe, które tu podają. Nie mów mojej mamie, ale jest lepsze niż jej- Natan śmieje się, odsuwając dla mnie krzesło, a potem siadając na przeciwko mnie.  
-Czyli sugerujesz, że powinnam wziąć właśnie to?- uśmiecham się i otwieram kartę.  
-Koniecznie, a do tego kawę z mlekiem albo herbatę imbirową.
-A nie mogę gorącej czekolady?- jęcze cicho jak dziecko, które nie dostało tego co chce.
Natan patrzy na mnie rozbawiony. Zaczyna mi tłumaczyć, że mogę sobie zamówić na co tylko mam ochotę, bo on płaci, więc nie muszę się martwić ci ile kosztuje.  
Mi jest trochę głupio, kiedy to słyszę, bo to kolejny raz kiedy chłopak mi coś funduje. Ostatnio na imprezie też za wszystko płacił. Wtedy mi to nie przeszkadzało, bo byłam zupełnie pjana, ale teraz to co innego.  
-Podzielimy się rachunkiem na pół, co ty na to?- proponuję, ale on się nie zgadza.  
Nie pozwala mu na to jego męska duma, i choć nie chce tego przyznać jak to po prostu wiem.
Na nasze zamówienia nie czekamy długo, a ciastko faktycznie jest pyszne, dlatego zjadam też połowę kawałka Natana.  
Oczywiście on się tylko ze mnie śmieje, ale pozwala mi nadal jest. To popołudnie jest naprawdę fajne, dawno tak dużo się nie śmiałam. Opowiadam tylke histori z mojego dzieciństwa, aż nie zaschnie mi w gardle, a wtedy wracamy do mnie do domu.
-Wejdziesz?- pytam kiedy stoimy przy drzwiach.
-Wybacz, ale nie mogę, jutro idę na uczelnie- mruga do mnie i odchodzi, a ja zamykam drzwi, delikatnie przygryzając wargę.  

Wiem, znowu się spóźniłam i nie ma dla mnie wytłumaczenia. Muszę w końcu zacząć być bardziej systematyczna i zacząć lepiej pisać. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko ta część przypadnie Wam do gustu i przeczytacie następną, która pojawiła się już w sobotę.

                Przesłodzone

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2234 słów i 12104 znaków.

Dodaj komentarz