Happyendów nie ma: rozdział dwudziesty drugi

Pierwszy tydzień pracy mija mi niezmiernie szybko. Kontakty z współpracownikami niesamowicie mi się poprawiły, dzięki czemu czas spędzony w biurze jest niemalże przyjemnością. Szef jest naprawdę niesamowitym członkiem, mężczyzna przed trzydziestką, a osiągnął tak dużo. Nie jest wcale tak sztywny jak na samym początku myślałam, często przychodzi do mnie do biura, żeby pomóc mi z niektórymi rzeczami. Natan co prawda narzeka, że nie powinnam za bardzo się z nim zaprzyjaźnić, bo to nadal mój przełożony. Jednak ja nie widzę w tym nic złego.

-Znowu jesteś późno w domu- zwraca mi uwagę Natan, kiedy zamist o siedemnastej jestem o dziewiętnastej. Naprawdę doceniam to, że o mnie dba i martwi się o to czy nic mi nie jest, ale ja naprawdę nie potrzebuje niańki.

-Byłam na kawie ze znajomi z pracy- tłumaczę i siadam obok niego na kanapie, opierając głowę o jego bark.

-Niech zgadnę, twój szef też tam był?

-O co ci chodzi? Boże, to nie tak, że on jest tam dla mnie, a ja dla niego. Ogarnij się, to nie "50 twarzy Grey'a"- krzyczę, a on patrzy na mnie zaskoczony, barszczy brwi i wzdycha.

-Przperaszam, chyba jestem po prostu zazdrosny i tyle.

-O mnie?

-Tak, o ciebie. Jesteś moją przyajcióką i przyzwyczaiłem się, że spędzasz czas tylko ze mną. A teraz nie masz dla mnie nawet chwili, bo przesiadujesz z naprawdę przystojnym mężczyzną- mówiąc to nawet nie patrzy mi w oczy, ale spuszcza je jak małe dziecko na które ktoś nakrzyczał.

Przytulam się do niego mocno, nie chcę, żeby czuł się odrzucony, czy zdradzony. Natan to mój przyjaciel i nie wiem co bym bez niego zrobiła. To zawsze on mnie przyjmował, gdy nie miałam dachu nad głową. Umiał też mnie zbesztać, gdy zrobiłam coś złego albo rozśmieszyć, kiedy moje życie przybierało zły obrót. Zawsze był dla mnie, gotowy zrobić dla mnie wszystko. A ja sprawiłam, że poczuł się odrzucony.  

Siedzimy chwilę w ciszy, obserwując zachodzące słońce, które tak naprawdę ledwo co widać zza domów sąsiadów. W końcu na dworze robi się całkiem ciemno, a w salonie temperatura spada na tyle, że muszę wziąć z szafy koc i się nim przykryć. Natan zabiera mi go kawałek, jakby na znak pojednania.  

- Może weźmiemy jutro Kimberly i pojedziemy na jakąś super imprezę? Nie widziałam się z nią bliko od tygodnia, a wiem, że ty ją lubisz- uśmiecham się do niego, mając nadzieję, iż się zgodzi. Przy okazji mogłabym mu powiedzieć, że znalazłam ładne mieszkanie na które mnie stać i mam zamiar się wyprowadzić. Nie chce mu tego mówić teraz, ta wiadomość jeszcze bardziej zniszczyłaby mu humor.

Sobota mija w zastraszającym tempie, nie zauważam nawet, kiedy jest dziewiętnasta, a ja muszę szykować się do wyjścia. Już teraz wiem, że na sto procent będę spóźniona. Podczas, gdy ja próbuje wcisnąć na siebie krótką, bardzo obcisłą sukienkę Natan otwiera drzwi Kim. Od razu rozpoznaje jej śmiech i głośny sposób bycia, jakby cały czas była u siebie w domu. Z dołu dobiega mnie głos ożywionej rozmowy oraz dźwięk gotującej się wody w czajniku. Skoro Natan zaproponował Kimberly coś ciepłego do picia, oznacza to, że nie wyjedziemy prędko z domu, nawet jeśli będę już gotowa.

W końcu udaje mi się ubrać i wyprostować włosy, mam dość makijażu, bo przez cały tydzień malowałam się do pracy, więc używam tylko tuszu do rzęs oraz przeźroczystej pomadki, a potem schodzę do przyjaciół, którzy siedzą w kuchni, rozmawiając jakby się znali od zawsze. Dopiero teraz zauważam, że stanowią idealną parę, głośna Kimberly oraz Natan, który potrafi się bawić i nie pozwala dziewczynie się zdominować. Od teraz jest to mój nowy ulubiony shipp.

-O czym tak moje ptaszki ćwierkają?- podchodzę śmiejąc się, a oni patrzą na mnie jak na nienormlaną.

-Boże, od kiedy ty masz takie porównania, dziewczyno?!- woła Natan, podając mi kubek herbaty.- Doprawiana- patrzy na mnie znacząco, a po pierwszym łyku już wiem o co mu chodzi.

-Herbata z rumem, serio?- szturcham go w bok.

-Jak tam w pracy?- pyta nagle Kim.

-Jej szef to niezłe ciacho- mruga do niej Natan, a ja znowu go biję.

-Jeśli zostanie twoim chłopakiem, chcę go poznać- oznajmia z poważną miną, a ja mam wrażenie, że przez nich oszaleję. Oni chyba naprawdę myślą, że to się skończy jak w jakiejś głupawej komedii romantycznej. A tak naprawdę nie ma na to najmniejszych szans, bo nie szukam sobie nikogo na stałe, w ogóle nikogo sobie nie szukam.

Przez dobre pół godziny próbuję im to wytłumaczyć, ale powoli kończy mi się cierpliwość przez co coraz bardziej zaczynam podnosić głos. Ta dwójka jednak nie rozumie o co się tak złoszczę, a moje rosnące podirytowanie jeszcze bardziej ich śmieszy. Mało brakuje, żebym powiedziała im, że nigdzie nie idę. Jednak zanim udaje mi się to zrobić, Natan decyduje, iż już wychodzimy. Chłopak zamawia taksówkę, a ja i Kimberly w tym czasie idziemy poprawić włosy oraz, słałby, ale jednak, makijaż.  

W klubie jest pełno osób, a zapach alkoholu od razu uderza w nas prawie tak mocno jak wiatr nad morzem. Pierwsze co robimy to zamawiamy shoty, tak na początek dobrej imprezy. Po wypiciu dwóch kolejek Kimberly znika w tłumie, a ja podsuwam moje krzesło bliżej Natana. Czuję, że to jest ten moment w którym powinnam mu powiedzieć o przeprowadzce, którą zaplanowałam już na za dwa tygodnie.

Zanim jednak to zrobię zamawiam nam drinka i czekam, aż Natan wypije, a wtedy podsuwam mu swojego.

-Co jest? Nigdy nie oddajesz mi swojego alkoholu? A może uznałaś nagle, że jestem niezwykle seksowny i zamierzasz zaciągnąć mnie do damskiej toalety?- porusza zabawnie brwiami, a ja w odpowiedzi robię zniesmaczoną minę. Jak mogło mu to w ogóle przejść przez myśl?

-Nie, fuuu, aż sobie to wyobraziłam, nie... łeeeee- wzdrygam się. Co prawda Natan nie jest przystojny, jest nawet bardzo atrakcyjny, ale jest moim przyjacielem. Traktuje go raczej jak brata, a nie domniemanego kochanka.

-W takim razie o co chodzi?

-No dobra, powiem prosto z mostu, a więc, wyprowadzam się.

Natan z wrażenia, aż podrywa się z krzesła, a mnie razem z sobą. Stoimy krok od siebie, nie wygląda na złego, raczej na smutnego, jakbym była jego dzieckiem, które właśnie oświadczyło mu, że wyprowadza się na inny kontynent. To urocze, że się tak przejął, ale naprawdę martwi mnie, iż jeszcze nic nie powiedział.

W końcu chłopak siada, a ja razem z nim, bacznie go obserwując.

-Kiedy?- mówi tak cicho, że prawie go nie słyszę.

-Za dwa tygodnie, tylko się nie złość, przecież nie mogę siedzieć ci na głowie do końca moich dni, to by było nie fair. A poza tym tamto mieszkanie jest bliżej biura, nie będę musiała tak wcześnie wstawać, ty doskonale wiesz jak nie lubię budzić się wcześnie.

-Jeszcze nic nie powiedziałem- śmieje się z mojej reakcji. - Co prawda jestem zaskoczony twoją nagłą decyzją i tym, że najpierw próbowałaś mnie opić, a dopiero później wszystko powiedzieć, ale nie jestem zły ani upity- posyła mi uśmiech na którego większość lasek w klubie wskoczyłoby mu do łóżka.

-Szkoda, że nie udało mi się ciebie upić, wtedy łatwiej stawiasz drinki- żartuję, ale on macha ręką na kelnera i zamawia dwa najlepsze koktajle w menu.

-To za twoje nowe mieszkanie.



No to cześć! Dzisiaj trochę dłuższy rozdział, ale załóżmy, że to tak specjalnie? Jak tam ostanie dni wakacji?



Przesłodzone

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1400 słów i 7594 znaków.

Dodaj komentarz