Happyendów nie ma: rozdział szestansty

-Co do cholery?- do kuchni wchodzi Kim, a my oboje zastygamy.
Twarz dziewczyny wyraża wielkie zdziwenie, a ja powoli zsuwam się z blatu. Jestem zawstydzona, a karcący wzrok Kimberly wcale mi nie pomaga.
Kątem oka patrzę na Leo, który przez chwilę przygląda się swojej siostrze, ale po chwili po prostu wzrusza ramionami i wychodzi, cicho gwizdając.
-Iza?! Możesz mi to wszystko wytłumaczyć? Znowu grasz w jakąś gierkę z moim bratem?
-Kim, to nie tak, naprawdę- westchnęłam i oparłam się o blat.
-W takim razie jak?
-Nie wiem... to po prostu się stało! Nie zmuszałam go do tego, a on tak samo nic do mnie nie czuje jak ja do niego!- krzyknęłam, a potem zdałam sobie sprawę, że to kłamstwo. Ja nic do niego nie czuję, a on jeszcze nie tak dawno wyznał mi, że mnie kocha.
Krzyczę na cały dom, zła na Leo albo na siebie, nie jestem do końca pewna. Moje życie uczuciowe w tym momencie jest tak zwariowane jak nigdy. Chce mi się płakać i nie wiem co jest ze mną nie tak. Kocham Kubę, obiściskuje się z Leo, a mieszkam u Natana. Nie jestem norlmana, mam już siebie dość! Najchętniej znowu bym gdzieś uciekła, jak najdalej od moich problemów, ale postanawiam tego nie robić. Muszę stawić czoło mojemu życiu.
-Iza, na listość boską, uspokój się!- Kim patrzy na mnie surowo, ale nie wydaje się zła.- Rób z nim co chcesz. Wiem, że on cie kocha, nie jestem ślepa, ale on też nie. Leo wie, że nic do niego nie czujesz i najwidoczniej postanowił, mimo to, obściskiwać się z tobą w kuchni. To jego wybór, nie mòj. Nie jestem tylko zachwycona, że robicie to w miejscu, gdzie się gotuje, ale niech wam bedzie- ostatnie zdania mówi coraz weselszym tonem.
-Nie chce go skrzywdzić.
-Więc tego nie rób.
-Ale chce mu pomóc. Jego zachowanie jest niewybaczalne, on nie może myśleć, że może wszystko, to jest złe.
Kimberly patrzy na mnie ze smutkiem w oczach. Wiem, że już od dawna myśli tak samo jak ja, ale nie ma najmniejszego pojęcia co tak właściwie zrobić.
W końcu zaczynam płakać, a ja jestem tak zdzwiona, że nie mogę wkrztusić słowa. Podchodzę do niej wolno, niepewna, czy mnie nie odtrąci, ale pozwala mi się przytulić.
Wiem, że zależy jej na Leo, chce dla niego jak najlepiej, a ta cała sytuacja jest dla niej niezwykle ciężka.
-Wróć do domu- podnosi na mnie wzok, a ja kiwam przecząco głową. Przez ten krótki czas naprawde stała się dla mnie kimś ważnym, przyjaciółką, ale już postanowiłam, że będę mieszkać sama. Nawet Kim nie jest wstanie zmienić mojej decyzji.
Resztę czasu spędzamy oglądając film i jedząc popcorn. Atmosfera sie rozliźnia i jest prawie tak jak jeszcze przed moim wyjazdem.
-Zostań na noc- prosi, kiedy drugi film się kończy, a jej oczy mimowolnie się zamykają.
-Nie chce sprawiać kłopotu, wrócę do Natana na nogach- uśmiecham się i wolno wstaję z kanapy. Nie jestem pewna, czy wypada zaproponować mi następne spotkanie, bo nie wiem, czy między nami wszystko okay.
-Teskniłam za tobą- Kim rzuca mi się w ramiona, rozwiewając wszystkie moje wątpliości, a ja dziękuje Bogu za to, że mogłam znaleść taką przyjaciółkę.
-Ja za tobą też. Wiem, że jesteś na mnie zła o tą całą sytuację z Leo, ale przysiegam ci, nie chiałam i nadal nie chce go skrzywdzić.
-Wiem o tym i wszystko co miałam ci powiedzieć na ten temat, powiedziałam.  
-Kocham cię- znowu się przytulamy.
-Kocham cię, siostrzyczko- żartuje sobie Kim, a ja zaczynam się śmiać, choć nie mam nic przeciwko, żeby być tak przez nią nazywaną.
Ostatni raz przytulam się do dziewczyny i wychodzę z domu na pustą ulicę. W około nie ma żywej duszy, a mimo to, mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Parę razy obracam się za siebie, żeby upewnić się, że nikt na mną nie idzie. Faktycznie jest pusto, a ja przyśpieszam kroku. Mam wielką ochotę wyciągnąć telefon i zadzwonić do Natana, ale nie chce go niepokoić. Zresztą już pewnie śpi albo jest gdzieś na mieście. Nie będę mu przeszkadzać z powodu moich wyobrażeń.
Zamykam na chwilę oczy, żeby się uspokoić, ale przy okazji wpadam na kogoś. Od razu zaczynam krzyczeć, jeszcze mocniej zaciskając oczy. Nie wiem co sobie wyobrażam, ale chyba to, że moje dziecinne zachowanie jakoś mi pomoże.
-Zamknij się- słyszę znajomy głos, który wściekły syczy mi do ucha te dwa słowa.
Powoli otwieram oczy. Przede mną stoi Leo, a ja jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, że to nie jest żaden zboczony morderca, czyhający na biedne i niewinne kobiety.
-Co robisz o tej godzinie sama? Ta ulica nie jest bezpieczna, nie tak jak twojego przyjaciela. Powinnaś do niego wracać- jestem niemal pewna, że mówiąc to przewrócił oczami, co wydaje mi się na pewien sposób słodkie i śmieszne zarazem.  
Uśmiecham się do niego słodko, a potem lekko szturcham w ramię, chichotając cicho.
-Jesteś zazdrosny?- pytam, unosząc brwi, a Leo drapie się w tył głowy.
-Chciałabyś- odpowiada w końcu, ale ja wiem, że myśli co innego.
-To było słodkie, naprawdę.
-Idź już- w słabym świetle latarni zauważyłam, że skrzywił się lekko, przez co roześmiałam się i spojrzałam mu w oczy.
-Leo, powiedz mi: ty naprawdę jesteś we mnie zakochany?
Chłopak zesztywnieje, a mi nagle robi się tak głupio, że najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Nie powinnam go o to pytać, nie tak bardzo wprost.
Leo ma niezadowolony wraz twarzy, a jego oczy są niemal złe. Doskonale widzę, że poruszyłam ciężki temat, który powinien być nietknięty. Chcę go przeprosić, zmienić temat albo po prostu odejść, ale zamiast tego nadal przed nim stoję, wpatrując się w niego jaj głupia.
W końcu rozluźnia szczękę, a jego oczy robią się bardziej przejrzyste i spokojne. Jego ciało też nie jest już tak spięte, a ja jestem mu za to wdzięczna. Przez chwilę naprawdę się bałam, że na mnie nakrzyczy, z wyklina i wściekły odejdzie. Najwyraźniej się myliłam, jak może co do całej jego osoby.
-Bella, naprawdę powinnaś już iść- nie odpowiada na moje pytanie, ale jego ton jest tak miękki, że wystarcza za tysiąc słów.
-Odprowadzisz mnie, proszę?- robię niewinną minę i wiem, że w tej chwili wykorzystuje jego uczucia do mnie, ale po tym co przeżyłam parę chwil wcześniej, nie chce, żeby się to powtórzyło.
Leo wzdycha i patrzy na mnie niepewny, wiem, że naprawdę nie chce tego robić, ale w końcu, dla mnie, ugnie się,odprowadzając mnie pod same drzwi domu Natana. Nachyla się do mnie, a ja mam nieodparte wrażenie, że jego usta dotknął moich albo przynajmniej mojego policzka. Zamiast tego przykłada je do mojego ucha i szepcze cicho: "nie". Jestem tak zaskoczona, że nawet nie reaguje, kiedy odchodzi, mówiąc ciche: "dobranoc".
W końcu udaje mi się poruszyć i biegiem ruszam w stronę domu Natana. Nie chce zastanawiać się co tak właściwie się wydarzyło. Z jakiegoś powodu naprawdę chciałam, żeby mnie odprowadził, może nawet nie ze strachu.
Pukam do drzwi, zapominając, że jak na razie jest to mój dom i wcale nie muszę tego robić. Otwiera mi zaspany Natan, a ja rzucam się mu w ramiona. Jestem słaba, okropnie słaba. Zaczynam płakać, choć sama tak naprawę nie wiem dlaczego. Chłopak prowadzi mnie do kuchni, robi mi kakao, a potem podaje do ręki i czeka, aż zacznę mówić.
-Widziałam się dziś z Leo- zaczynam nieśmiało, a w oczach mojego przyjaciela widzę dezaprobatę. Wiem, że nie jest zachwycony z tego powodu, ale co innego mogłam zrobić?
Kiedy w końcu kończę opowiadać, nic nie mówi, co mnie tylko niepokoi, ale również milczę.
-I w czym problem?
-Natan- chce na niego nakrzyczeć, że patrzy na mnie z góry i nawet nie chce zrozumieć, ale milknę, układając sobie wszystko na nowo w głowie.- Nie wiem... to chyba po prostu dla mnie za dużo. Znów się z nim całowała, odzyskałam przyjaciółkę, a teraz jeszcze chciałam spędzić z nim trochę czasu. Ja... ja już nie rozumiem samej siebie. A oprócz tego jestem słaba, potwornie słaba. Płacze o byle co. Płacze, kiedy nie wiem co się wokół mnie dzieje. Zachowuje się jak dziecko, zachowuje się okropnie, a oprócz tego wszystkich krzywdzę. Jestem beznadziejna- otarłam szybko łzę.
-Nie do końca... skoro umiesz się szybko rozpłakać, mogłabyś być dobrą aktorką- Natan uśmiechnął się do mnie, dając mi więcej nadziei i otuchy, niż mógłby sobie to wyobrazić.
-Jesteś moim najlepszym przyjacielem- przytulam się do niego i całuję w policzek.

Dobry wieczór,
no to kolejna część, udało mi się dodać przed północą, czyli jeszcze jest sobota! Z tego co i się wydaje to część z Was może mieć już ferie( nie jestem pewna, bo moje są dopiero za dwa tygodnie). W każdym razie bawcie się dobrze i uważajcie! Nie chce stracić czytelników!:)

                                                                                                               Przesłodzone

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1661 słów i 8953 znaków.

1 komentarz

 
  • Olciiak

    Moim zdaniem ona powinna być z Leo tylko żeby on się dla niej zmienił na dobre żeby mieszkała u nich ale dokładała się do rachunków i żeby Natan był nadal jej przyjacielem.

    16 sty 2017

  • Przeslodzone

    @Olciiak zobaczymy co da się zrobić :kiss:  <3

    16 sty 2017