Happyendów nie ma: rozdział dziewiętnasty

Sztuka się zaczyna, a ja siedze w pierwszym rzędzie. Ktoś nie wykazuje się wielką orginalnością i przedstawia po prostu "Romeo i Julia", jednak w bardzo zabawmy sposób. W sztuce grają dzieciaki. Julia ma naprawdę około czternatu czy piętnastu lat, a Romeo osiemnaście. Wszystko dzieje się w latach 20 XXI wieku, więc Romeo i Julia dostali karę na komórkę, a dziewczyna została wysłana do ciotki na wieś, jako, że niby umarła. Wszystko jest tak zabawne, że cała sala ciągle się śmieje, a  widać, że aktorzy też dobrze się bawią.  

Po skończeniu przedstawienia zaproszono nas, widzów, do dużej sali na kolacje. Każdy szuka swojego miejsce, ja akurat siedzę obok Kim, a krzesło po mojej drugiej stronie jest  wolne.

-Reżyser zaraz przyjdzie, będziesz mogła mu pogratulować- uśmiecha się do mnie, a ja kiwam głową. Naprawdę chce pogratulować orginalności reżyserowi.  

Kelnerzy podają przystawkę, a miejsce po mojej lewej stronie nadal jest wolne. Co prawda to nie moja sprawa, ale to niegrzecznie tak się spóźniać. Kim kwitnieje pośród tylu ludzi. Widać, że jest znana i lubiana w tym towarzystiwe. Uśmiecha się do każdego, a co chwila słychać jej śmiech. Ja się nie odzywam,   obserwując wszystko co dzieje się wokół mnie. Czuję się trochę samotna, ale ten cały gwar i czar sytuacji całkowicie mi to rekonpensuje.

Właśnie wparuje się w resztę mojego wina w kieliszku, kiedy młody mężczyzna wstaje i zaczyna klaska, a po chwili cała sala. Wszyscy odwróceni są w stronę wejścia. Zrobiłam to samo i zobaczyłam jak Leo idzie w stronę stolika przy którym siedzę.  

-Brawo, panie reżyser- uśmiecha się do niego Kim, kiedy w końcu staje obok mnie. Podaje sobie ręce z najbliższymi gośćmi, przyjmując gratulacje.  

W idealnie zszytm graniturze i czerwonej muszce wyglądał bardzo seksownie. Boże, o czym ja myślę.  

Leo w końcu odwraca się do mnie i posyła mi jeden ze swoich uśmiechów. Dobiero teraz zdaję sobie sprawę jak się za nim stęskniłam. Przytulam się do niego i wiem, że uśmiecha się pod nosem.

-Sztuka była świetna, choć nieco oklepna- patrzę na niego z wredym błyskiem oku.

-Wiedziałem, że ciebie nigdy nie da się zadowolić- śmieje się, a potem pokazuje mi ręką, żebym usiadła.  

Patrzę na niego jak zaczarowana, jednocześnie nie mogąc go rozgryść. Jak na dupka, imprezowicza i "niegrzecznego chłopca", potrafi być miły, poukładany jak i czarujący. Jakby miał rozdwojenie jaźni.  

I jeszcze to, że zniknął niewiadomo gdzie, a później wystawia sztukę teatralną. A może ten człowiek ma więcej do ukrycia oraz zaoferowania niż myślałam?

-Jesteś niesamowity- wyrwa mi się z ust, a on przerywa rozmowę z młodym mężczyzną, patrząc na mnie zdzwiony. Jego mina wyraża więcej niż milion słów, więc mimo zażenowania, zaczynam się śmiać jak opentana.

-Coś ty powiedziała?- przybliża swoją przystojną twarz do mojej, a ja się rumienie.

-Jesteś  niesamowity- powtarzam, tym razem mniej pewniej niż wcześniej.  

Leo podnosi lewy kącik ust, gdzie robi się dołeczek, a później całuje mnie w policzek.

-Ty też, bardziej niż myślisz- szepcze mi do ucha, a ja kręce głową.  

Nie jestem sztucznie skromna, po prostu nie jestem niesmowita, nawet nie chce być. Wolałabym być zwykłą, młodą kobietą, która ma plany na przyszłość, chociażby chłopaka. Ja nawet nie mam kota, a do najlepszego przyjaciela się nieodywam. Jedyne co mam niesamowitego w moim życiu to pecha.

-Nie zaprzeczaj- karci mnie Leo, ale ja tylko wzruszam ramionami, biorąc krewetkę do ust.

-Porozmawiamy o tym innym razem. Może jak wrócisz do domu- uśmiecham się wrednie, a on śmieje się nerowo. Zdecydowanie coś jest nie tak, ale nie chce teraz tego roztrząsać. Tak naprawdę to chyba chce się tylko upić. Niekonecznie na tym wystawnym przyjęciu, ale jak z niego wyjadę do czemu nie?

Po daniu głównym i dwóch drinkach zaczyma mi się na tyle nudzić, że biorę telefon do ręki i zaczynam robić zdjęcia otoczeniu. Nikt nawet nie zwraca na mnie uwagi, więc mogę spokojnie krążyć między ludźmi. W międzyczasie wypijam lampkę szampana od którego lekko kręci mi się w głowie. Możliwe, że jestem już lekko wstawiona.

Postanawiam wyjść na duży taras, który oświetlony jest tylko paroma świecami oraz blaskiem księżyca. Prawie jak w jakiś tandetnych książkach, które czytałam jako nastolatka. Opieram się o marmurową balustradę i spoglądam w dół, oczekując sceny conajmniej jak z filmów dla szesnastolatek. Uśmiecham się pod nosem, gdy zauważam brunetkę z telefonem w ręce, która szybko coś pisze na klawiaturze. Zabawne, że będąc na tak wspaniałym przyjęciu, wychodzi tylko po to, żeby sprawdzić co dzieje się w mediach społecznościowych. Jak samotnym trzeba być, żeby tak skończyć? O chwila, właśnie jestem w takiej sytuacji.

Przez chwilę uporczywie wpatruje się w brunetkę do której w końcu podchodzi chłopak i lekko całuje w usta. Czyli wychodzi na to, że jako jednyna nie mam nikogo z kim mogłabym pogadać. Nie żebym żałowała, że przyszłam. Sztuka była fantastyczna, a mi miło było znowu zobaczyć Leo. Lepsza samotność w takim otoczeniu niż na kanapie w domu z lodami w ręku. Tutaj chociaż dostanę szampana.

Wracam do sali pełnej gości, którzy tańczą jak w jakimś klubie. Towarzystwo umie się bawić, więc dolaczam na parkiet, od razu zaczynając tańczyć. Muszę wyglądać komiczne w długiej, może nie bardzo eleganckiej, ale jednak. W pewnym momencie ktoś chwyta mnie za rękę, a ja uśmiecham się do Leo, który wyprowadza mnie z budynku. Siadamy razem na dużych, marmurowych schodach, a chłopak wyciąga z kieszeni marynarki małą butelkę wódki.

-Muszę z tobą pogadać- zaczyna, więc patrzę na niego uważnie.  

-O czym dokładnie?

-Wiem, że czasami zachowuje się jak dupek i może się wydawać, iż mam rozdwojenie jaźni. Krzywdzę Kim, mieszam ci w głowie za co chce cię przeprosić. Nie będę tłumaczył dlaczego taki jestem, ale musisz wiedzieć, że chce się zmienić. Pomogłaś uśwoadomić mi co jest ze mną nie tak i dziękuję ci, naprawdę- uśmiecha się do mnie.  

-Leo, od pierwszego momentu, kiedy cię zobaczyłam to cię polubiłam i naprawdę chce dla ciebie jak najlepiej, uwierz mi- przytulam go do siebie, a w pewnym momencie nasze twarze dzieliły może trzy centymetry. Jestem pewna, że mnie pocałuje, naprawdę tego chcę, ale Leo odsuwa się ode mnie ze zbolałą miną.

-Bella ja nie. Ja nie wiem jak mam ci to powiedzieć, cholera!- krzyczy.

-Uspokój się i powiedz mi kiedy bedziesz gotowy.

Milczy dłuższą chwilę, otwiera wódkę i wypija prawie połowę, a resztę oddaje mi.

-No więc- zaczyna jeszcze raz.- Będę ojcem- zaczyna się śmiać chisterycznym, prawie przerażającym śmiechem.  

-Ojcem? Jak to?

-Kiedy za pierwyszym razem się całowaliśmy, a raczej po tym, wiedziałem, że i tak nie mam u ciebie szans. Pojechałem więc za miasto, do starej znajomej, która delikatnie mówiąc, zawsze pomaga mi się odsterować. I zaszła wtedy w ciążę.  

-Skąd wiesz, że to twoje? Może robiła to jeszcze z kimś innym?

-Może, nie wiem- wzrusza ramionami. Jest dużo spokojniejszy niż kilka chwil temu, jakby wielki kamień spadł mu z serca. Biorę jego rękę w obie dłonie.- Wierzę jej, na prawdę. I chcę być dobrym ojcem.

-Bedziesz, Leo, na pewno- całuję go w policzek i zaczynam się śmiać. To chyba dla mne za dużo.- To kiedy ślub?

-Nie bierzemy ślubu. Zamieszkam z nią do czasu, aż nie urodzi. Jest już w drugim miesiącu, chyba- śmieje się.- Potem zdecydujemy co dalej.

-Wierzę w ciebie- szturcham go lekko, a potem przytulam. Jestem szczęśliwa, że siedzi obok mnie i ufa mi ma tyle, żeby powiedzieć mi to wszystko.  

-Dziękuję, że mnie wysłuchałaś, jesteś pierwszą osobą, której to mówię.  

-Zawsze będę tu dla ciebie- obiecuje i wiem, że tak jest. Nieważne co było kiedyś, jak się zachowywał, co mówił. Naprawdę mi na nim zależy.

O, Boże! Bardzo długo nie napisałam rozdziału i nie będę zaskoczona jeśli wszyscy już zapomnieli o tym opiwiadaniu.  

         Przesłodzone

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1503 słów i 8265 znaków.

1 komentarz

 
  • Llll

    Nareszcie się doczekałam

    15 lip 2017

  • Przeslodzone

    @Llll no to teraz postaram dodawać częściej????

    15 lip 2017