Happyendów nie ma: rozdział szósty

Czuję się dość dziwnie siedząc z nieznajomymi przy jednym stoliku, a do tego w ich domu. Pani domu patrzy się na mnie nieodgadnionym wzrokiem, przez co że wszystkich sił skupiam się na talerzu że śniadaniem. Wszytko byleby nie spojrzeć na nią, czy jej męża.  
-Jak właśnie masz na imię?- pyta w końcu, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię. Przecież ja się nawet nie przedstawiłam.  
Przełykam grzanke, którą man w ustach.
-Jestem Iza- uśmiecham się i sięgam po sok, żeby nalać sobie go szklanki.  
-Natan w ogóle o tobie nie opowiadał- patrzy się na syna, a on uśmiecha się do mnie znaczącą. Najwidoczniej kobieta nie ma pojęcia, że chłopak zgarnął mnie z ulicy.
-Nie znamy się długo- tłumaczę, choć w sumie nie znamy się w ogóle, ale przecież ona nie musi o tym wiedzieć. Wydaje się taka ułożona, jestem ciekawa co by powiedziała, gdyby znała prawdę.  
-Wydajesz się miła- pierwszy raz od dwudziestu minut odezywa się ojciec chłopaka. Na jego uwagę czerwienie się, a Natan zaczyna cicho się śmiać. Gdybym nie czuła się tak bardzo zakłopotana pewnie też wybuchnęłabym śmiechem. Zamiast tego chowam twarz we włosach, żeby nikt nie widział moich czerwonych policzków.  
-Dziękuję- szepcze, a potem mówię, że powinnam wracać do domu, bo koleżanka będzie na mnie zła. Idę szybko przebrać się w swoje ubrania i znów zbiegam na dół, gdzie Natan czeka pod schodami. Chwyta mnie za rękę, prowadzi do drzwi, a potem wychodzi razem ze mną.  
Musimy wyglądać zabawnie, kiedy ja jestem w eleganckiej sukience z rozczochranymi włosami, a obok mnie idzie Natan w dresach oraz idealnej wryzurze.
-Zobaczymy się jeszcze kiedyś?- pyta mnie, gdy stoimy pod drzwiami do domu.  
-Może, gdy następnym razem będę kopała drzwi do nie mojego domu- odgarniam włosy z twarzy i patrze na niego z wielkim uśmiechem na twarzy. Żeby spojrzeć mu w oczy muszę podnieść wysoko twarz.
-Mam nadzieję, że to się szybko stanie- gdybym była głupia pomyślałabym, że mnie podrywa. Ale przecież to nie możliwe. Zaczynam kołysać się w tył i przód na piętach, bo nie wiem co mogę powiedzieć. Chętnie umówiłabym się z nim na kawę, ale głupio mi to zrobić, więc chyba czekam, aż on to zrobi.
Jednak Natan milczy jak zaklęty, więc mówię "na razie" i wchodzę do domu. Przez lustrzaną szybkę w drzwiach patrzę czy już sobie poszedł, ale on jeszcze stoi, wygląda jakby się nad czymś zastanawiał.  
Uśmiecham się sama do siebie, a potem idę do kuchni, gdzie siedzi Kim z kawą w ręce i talerzem przed sobą, ma stole. Sprawdza coś w telefonie, a ja mam dziwne wrażenie, że nawet nie zauważyła kiedy weszłam. Otwieram lodówkę i zabieram z niej małą butelkę wody. Siadam obok Kimberly i kładę głowę na stole. Patrzę na nią znudzona, jakbym miała pięć lat i nie wiedziła co chce zrobić z moim życiem.  
-Co jest?- pyta mnie, a ja wzruszam ramionami.- Dlaczego cię nie było w nocy? I tak nagle zniknęłaś.
-Zrobiło mi się niedobrze, więc wróciłam do domu. Stałam pod drzwiami i... jakiś chłopak zaprosił mnie do siebie- zaczynam się śmiać, bo wiem jak to śmiesznie brzmi. A do tego ją okłamuję i to chyba właśnie jest najgorsze. Kim potrafiła mi zaufać i przyjąć mnie pod swój dach, a ja nie umiem jej powiedzieć o moich problemach z chłopakiem.  
Czuję się z tym źle, ale kiedy Kimberly  zaczyna śmiać się razem ze mną, od rzucam poczucie winy. Zamiast odpowiedzieć na kilka pytań, które mi zadaje, idę do pokoju po świeże ubrania, a potem się wykąpać.  
Resztę dnia nic nie robię, tylko oglądam komedie romantyczne, przez które płacze. W pewnym momencie do mojego pokoju wchodzi Kim z wielkim uśmiechem na ustach i radosnymi oczami. Zanim mogę zapytać  co jej się stało, dziewczyna zaczyna głośno piszczeć i przytula mnie mocno do siebie. Nie mam pojęcia o co jej chodzi, więc nadal siedzę na łóżku z szeroko otwartymi oczami.
-Na dole czeka na ciebie mega przystojniak z różą i mówi, że chce cie gdzieś zabrać- mówi, a ja wzdycham. Nie lubię takich żartów. Bawienie się uczuciami wcale nie jest fajne. Kładę głowę na poduszce i mówię jej, żeby przestała żartować.  
-Ale Iza! Ten chłopak mówi, że dziś u niego nocowałaś!  
-Nocowałam u Natana, miły chłopak- wzruszam ramionami nadal obojętna na to co mówi do mnie Kim. Dla mnie niemożliwe jest, żeby chłopak przyszedł po mnie. Co prawda dziś rano był uroczy, ale pewnie tylko dlatego, że tak po prostu ma.
-Iza! Masz ze mną zejść na dół, bo inaczej sama cię tam zaciągnągne.  
Ostatecznie zgadzam się iść na dół i faktycznie stoi tam Natan. Już nie w dresach, ale jeansach i bordowym podkoszulku. Prezentuje się świetnie, a ja nieświadomie przygryzam wargę. Dopiero po chwili orientuje cię, że tym razem to ja jestem ubrana po domowemu w bawełniane getry i za duży sweter, który dostałam od Kuby.
-Przepraszam, że cię nachodzę, ale obraz nieznajomej kopiącej w drzwi nie daje mi spokoju. Sam nie wiem czemu- chichocze cicho, co jest tak urocze, że zaczynam się uśmiechać. Prawie nie zauważam, że Kim stoi na piętrze i się nam przygląda.  
-Myślę, że ta nieznajoma też nie może wyjść z podziwu jak pewien chłopak zaprosił ją do siebie na noc.
-Było to aż tak dziwne?
-Tak- odpowiadam.  
-Ale, mimo tego jak bardzo dziwny jestem, dasz się zaprosić na kawę, prawda?
-Tak- kiwam szybko głową, bo nie mam nic do stracenia. Kuba ma już inną dziewczynę, a ja wiecznie młoda nie będę. Teraz przyszła kolej na to, żebym ja się zakocha i miała swoje szczęśliwe zakończenie. No, bo przecież mogę zacząć spotykać się z Natanem i zamieszkać w Anglii.  
Nagle uświadamiam sobie, że moje myśli wybiegły za daleko w przyszłość, ale przecież mogę mieć rację.  
Proszę chłopaka, żeby chwilę poczekał, a sama biegnę na górę się przebrać. Do pokoju wchodzi Kim i zaczyna grzebać w moich ubraniach, na co jej pozwalam.
-Ten chłopak jest uroczy i pomyśleć, że spędziłaś z nim noc- podaje mi fioletowy sweter, który szybko na siebie zakładam.  
-Nie z nim, a u niego, jest różnica- protestuje.
-Mniejsza o szczegóły- trzepocze rzęsami i z szafy wyciąga moje ulubione jeansy. Szybko je zabieram i wkładam na siebie. Biegnę jeszcze do szafki nocnej na której zostawiłam moją najładniejszą bransoletkę i zakładam ją.  
-Może tak być?- obracam się wokół własnej osi, tak, żeby Kim mogła mnie dokładnie obejrzeć.  
-Załóż wysokie szpilki i będzie idealnie- uśmiecha się, a ja lekko kiwam głową.  
Podbiegam do ściany pod którą mam ustawione buty i wybieram odpowiednią parę. Wsuwam je na stopy, zapinam pasek na kostce i schodze na dół.  
Mimo moich obaw, Natan nadal na mnie czeka i rozpromienia się na mój widok, przez co robi mi się bardzo miło. Podaje mi rękę, a ja uśmiecham się do niego najładniej jak umiem. Wychodzimy przed dom, a tam stoi czarne, sportowe auto, nie pasujące do ulicy na której stoi. Tutaj domy raczej zaliczają się do klasy średniej, której nie stać na takie samochody.
-Idziesz, czy będziesz tak stała?- pyta że śmiechem, a ja lekko się czerwienie.  
-Myślałam, że się przejdziemy- mówię, kiedy otwiera mi drzwi, a potem je zamyka. Zachowuje się jak prawdziwy dżentelmen i robi na mnie naprawdę dobre wrażenie. Jestem pewna, że to popołudnie i może wieczór będzie bardzo miły.  
Zatrzymujemy się przed kafejką, wychodzimy z samochodu, a Natan bierze mnie za rękę.  
Patrzę na kiego trochę nerwowo, ale nic nie mówię. Siadamy przy stoliku z dwoma miejscami, a wysoki i dobrze zbudowany kelner, podaję nam kartę.  
-Byłaś tu już kiedyś?- pyta Natan, a ja kiwam przecząco głową.
-Nie jestem długo w Londynie, nie widziałam jeszcze wielu rzeczy.
-A żałuj, Londyn to piękne miasto, naprawdę cieszę się, że się tu przeprowadziliśmy.
-Mieszkałeś gdzie indziej?
-W małym, portowym miasteczku nad morzem. Wspominam to miejsce bardzo dobrze, ale jednak Londyn to co innego- kiedy zaczyna się uśmiechać, widać mu dołeczki.  
Przez następne dwadzieścia minut opowiada mi o swoim dzieciństwie. Było naprawę szczęśliwie. Jako chłopiec nie uczył się dobrze i często wagarował z przyjaciółmi, żeby popłynąć z nimi na małą wyspę. Słucham tego jak oczarowa jak pierwszy raz pocałował dziewczynę albo zapalił papierosa. Jego życie było jak z książek, które czytałam jako nastolatka. Zawsze marzyłam o takim życiu i nagle poznaje kogoś kto takie życie miał.  
-Byłem naprawdę szczęśliwym dzieckiem, aż do pewnego czasu- widocznie smutnieje, a ja proszę  żeby dokończył. Zaczyna mi opowiadać o pięknym, słonecznym dniu pewnego lata. Spędzał go w domu swojego dziadka, łowiąc z nim ryby i opowiadając kawały. Później poszli do lasu nazbierać drzewa na ognisko, a tam znaleźli zwłoki martwej dziewczyny.  
-Nie znałem jej osobiście, ale moja przyjaciółka tańczyła z nią w jednej grupie tanecznej, to był dla mnie szok. Szerze to wywarło to na mnie tak wielkie wrażenie, że popadłem w depresje- śmieje się krótko, ale jest to chyba najsmutniejszy smiech jaki kiedykolwiek słyszałam. Chcę mu coś powiedzieć, pocieszyć, w sumie cokolwiek, ale nie umiem.
-A co z tobą?- pyta, a ja nie wiem czy chce opowiadać o moim dzieciństwie. Nie było nawet w połowie tak szczęśliwe jak jego.
-Ja... normalnie. Polska jest naprawdę ładna, od zawsze kochałam podróżować. W gimnazjum i liceum jeździłam tylko po moim kraju.  
-A rodzina?
-No wiesz... Mam co prawda moi rodzice żyją i mam rodzeństwo, ale kiedy wracam do Polski, nie kontaktujemy się. To po tacie i mamie mam zamiłowanie do podróży, ale to z powodu ich wyjazdów w naszej rodzinie nie jest wesoło. W sumie wszyscy się nienawidzimy, każde nasze spotkanie kończy się kłótnią- Nie wiem dlaczego mu to wszystko mówię, po prostu mówię. Natan patrzy na mnie ze współczuciem, ale ja staram się zachować pozory, że moje dzieciństwo mnie nie obchodzi. W końcu teraz jestem szczęśliwa, prawda?

Wracam do domu wieczorem, a Kim już śpi. Nie jestem jeszcze śpiąca, więc biorę telefon do ręki i zaczynam zastanawiać się czy zadzwonić do Kuby. Chyba powinnam, w końcu jesteśmy przyjaciółmi. Wybieram jego numer i naciskam zieloną słuchawkę.  
-Moja ukochana przyjaciółeczka!- zawołał, a ja uśmiechnęłam się smutno pod nosem. Zupełnie już zapomniałam, że miło spędziłam czas z Natanem. Teraz myślałam tylko o tym, że jestem jego przyjaciółką, kiedy chciałbym być dla niego kimś więcej.  
-Też miło mi cię słyszeć najgłupszy człowieku jakiego znam- sama się sobie dziwię, że go kocham, a jestem dla niego taka nie miła. Oczywiście zawsze jestem ironiczna, ale jemu wyjątkowo dokuczam. Może po to, aby zwrócić na niego swoją uwagę albo, żeby w końcu na mnie nakrzyczał. Może wtedy przestalibyśmy się przyjaźnić i byłoby mi łatwiej. Tylko czy ja tak naprawdę tego chce? Czy będę miała siłę, żeby się do niego nie odzywać?
-Dlaczego dzwonisz?- pyta.
-Nie mogę po prostu zadzwonić?
-Zazwyczaj jak jesteś na wyjeździe to ja do ciebie dzwonie, a często nie odbierasz. Czy coś się dzieje, wszystko dobrze?
"Tak świetnie, tylko cię kocham"- myślę sobie, ale nie mówię mu tego. Prawdopodobnie niegdy mu tego nie powiem.
-Boże jasne, że tak- śmieje się. Nie chce, żeby się mną martwił. Przecież ma studia na głowie, a jeszcze zdecydował, że odtetnie się od pieniędzy rodziców. Stwierdził, że sam chce się utrzymywać.  
-To dobrze, ale wiesz co, nie za bardzo mam czas rozmawiać, idę z Hanią się pouczyć.  
-Ej, ale wiesz, że nie studiujesz biologii?- śmieje się, a on razem ze mną.  
-I wydaje mi się, że ona też to wie- chichocze.
-No to idź się uczyć, pa.
-Dobranoc kochana, pa!


Cześć!
Jeśli ktoś czekał na cześć tydzień temu to przepraszam, że nie dodałam. Mam jednak nadzieję, że ta część Wam się podoba i zostawicie po sobie komentarz❤

                          Przesłodzone

Przeslodzone

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2222 słów i 12170 znaków.

2 komentarze

 
  • Kasia13

    Super❤

    29 cze 2017

  • Pola2516

    Każda część tego opowiadania nam się podoba ;* niestety ludzie czytają ale ciężko im zostawic komentarz ech ... pisz proszę dalej ;*

    19 lis 2016

  • Przeslodzone

    @Pola2516 dziękuję bardzo za komentarz, bo to bardzo motywuje i będę na pewno nadal pisać <3

    19 lis 2016