Dramione. Część 8

Dramione. Część 8Lucjusz wraz z Narcyzą siedzieli i wspólnie jedli śniadanie, które przygotowały skrzaty. Miło wspominali wczorajszą kolację.  

- Zaproponowałem wczoraj Draconowi współpracę w mojej firmie. - powiedział po jakimś czasie ciszy.  
- I co? Zgodził się? - spytała nagle.  
- Na początku był temu przeciwny, ale potem zmienił zdanie. Uważam, że powinien spędzać więcej czasu z Hermioną.  
- Zgadzam się z tobą. Cieszę się, że już wszystko jest w porządku.  
- Ja też się cieszę, muszę zacząć urządzać pokoik dla wnuka... - zaczął mówić, ale Narcyza mu przerwała.  
- Kochanie, ale mały nie będzie u nas mieszkał. - stwierdziła.  
- Ale czasami może nocować u dziadków.  
- Tak masz rację, ale tym zajmę się sama. Już raz urządziłeś pokój dla Aarona.  
- Ale co Ci się w nim nie podobało Cyziu? - spytał z wyrzutem.  
- Był cały obklejony plakatami o Qudditchu!  
- Aaronowi na pewno by się to spodobało. - powiedział sięgając po Proroka.  
- Masz wybujałą wyobraźnię. A do pracy się czasem nie zbierasz?  
- A tu Cię zaskoczę kochanie, dzisiaj wziąłem sobie wolne. - powiedział spoglądając na nią.  
- No to świetnie się składa, wybierzemy się na małe zakupy. - rzekła z chytrym uśmiechem.  
- Och nie. - jęknął. - Znając Ciebie to nie będą małe zakupy.- odłożył gazetę, wstał i podszedł do żony. Położył dłonie na jej tali.  
- Lucjuszu nie marudź, mogłeś trafić gorzej. - wtuliła się w męża, wdychając zapach jego drogich perfum.  
- Możemy zostać i spędzić miło ten czas. - wymruczał.  
- Coś sugerujesz? - spytała, choć wiedziała co miał na myśli. Mężczyzna nie odpowiedział tylko wziął żonę na ręce i zaniósł ją na górę do sypialni.  

***

Obudziło go delikatne łaskotanie po nosie. Otworzył zaspane oczy i od razu się uśmiechną. Pocałował ją w odkryte ramię. Ona delikatnie się uśmiechnęła i odwróciła w jego stronę.  
- Dzień dobry. - wyszeptała zaspanym głosem. - Jak się spało?  
- Dzień dobry. - wymruczał i schował nos w jej puszystych włosach. - strasznie się wiercisz w nocy kochanie.  
- Nic na to nie poradzę. Głodni jesteśmy, a tak się składa, że dzisiaj Ty robisz śniadanie.  
- Na co moja ciężarna dziewczyna ma ochotę? - spytał sunąc nosem po linii jej szczęki.  
- Kanapki z Nutellą. - powiedziała podekscytowana. Blondyn ujrzał iskierki w jej pięknych oczach.  
- Kochanie zjadłaś ostatnio całą zawartość słoika, nie ma już Nutelli. - powiedział i zaczesał jej loki do tyłu całując ją w czoło. - Zrobię Ci twoje ulubione kanapki z serem, szynką i pomidorem.  
- Nie lubię tego. - powiedziała z grymasem niezadowolenia.
- Jeszcze wczoraj lubiłaś.  
- Ale dzisiaj nie lubię.  
Blondyn westchnął i ze zrezygnowaniem wstał z łóżka.  
Brunetka wiedziała, że po części zdenerwowała chłopaka, ale nosiła pod sercem jego dziecko a to do czegoś zobowiązuje. Skoro miała ochotę na kanapki z Nutellą to musiała je dostać.  
Po 20 minutach dziewczyna już ubrana i odświeżona zeszła do kuchni gdzie czekało na nią śniadanie.  
- Och, jesteś wspaniały. - podeszła do blondyna i mocno się do niego przytuliła. - Dziękuję.  
- Siadaj i jedz. Nie możesz głodzić naszego maluszka. - powiedział z delikatnym uśmiechem i pomógł jej usiąść. Orzechowo oka zabrała się za jedzenie.  

***  

Leżeli beztrosko w swojej sypialni. Zostawili za sobą cały świat, liczyli się tylko oni i ich dzieci. Tak, narzeczeństwo spodziewało się bliźniaków; chłopca i dziewczynki. Pan Potter był bardzo ucieszony z tej wiadomości. Gdy się o tym dowiedział, wyszedł z domu i wrócił po 4 godzinach z dwiema dziecięcymi miotłami wyścigowymi i innymi zabawkami. Ginny czuła się świetnie, była bardzo szczęśliwa, że zamiast jednej pociechy dostanie dwie piękne istotki.  
Przyszła Pani Potter była rozpromieniona.  
- Jak się czujesz? - spytał mężczyzna.  
- Jak wieloryb, nie mieszczę się w te spodnie, które dostałam na urodziny.  
- Biedactwo moje kochane.  
- No twoje, twoje.  
- Mam wyrzuty, że wyjechaliśmy tak bez pożegnania z Hermiona.  
- Harry nie musieliśmy przecież jej się tłumaczyć.  
- Ale jesteśmy jej przyjaciółmi.  
- Na pewno to zrozumie.- powiedziała Ruda i mocniej się do niego wtuliła.

***

- Było fantastycznie. - wymruczał Lucjusz wprost do ucha żony.  
- Zawsze tak jest. - wyszeptała i pocałowała męża w klatkę piersiową.  
- Musimy się już zbierać, skoro mamy zrobić zakupy.  
- Masz jakieś plany na wieczór? - spytała patrząc mu w oczy.  
- Nie kochanie, ale znając ciebie to do wieczora nie zdążymy z zakupami.  
- Nie przesadzaj. - powiedziała z delikatnym uśmiechem i wyplątała się z silnych ramion Lucjusza.  
- Tylko się pośpiesz. - powiedział uśmiechając się.  
Kobieta tylko westchnęła i udała się do łazienki.  
Lucjusz wstał z łóżka i zaczął się ubierać.  
Po jakimś czasie oboje teleportowali się na Pokątną.

***

Draco siedział w salonie i czytał Proroka Codziennego. Tą chwilę przerwała mu Hermiona.
- Kiedy zaczniesz robić pokoik dla dziecka? - spytała i założyła ręce na biodra.  
- Mam jeszcze na to sporo czasu. - powiedział nie patrząc na dziewczynę.  
- Od miesiąca tak mówisz. A ja chce byś w końcu wziął się do pracy.  
- Kobieto o co Ci chodzi? Jestem na każde twoje zawołanie, a Ty jeszcze masz pretensje.  
- Najwyraźniej mam ku temu powody. - powiedziała lekko zdenerwowana.  
- Nie denerwuj się. Jutro się za to zabiorę. - powiedział i ją przytulił. - Oddychaj.  
Przez jakiś czas blondyn uspokajał ukochaną. Musiał bardziej nad sobą panować. Wiedział, że Hermiona ma te swoje wahania nastrojów i nie powinien się na nią unosić. Ta kobieta potrafiła go irytować jak mało kto.  
- Przepraszam. - szepnął w jej puszyste włosy.  
Brunetka mocniej się w niego wtuliła. Wydychała jego zapach.  
- Mam nadzieję, że nasz syn nie odziedziczy tego gniazda po tobie. - powiedział z typowo Malfoyowskim uśmiechem.  
- A ja mam nadzieję, że nie będzie taką fretką jak Ty. - cmoknęła go w policzek.  
- Moje włosy są bardzo ładne i dobrze się układają.  
- Ale to nie ja spędzam godzinę w łazience. - powiedziała z uśmiechem.  
- Zakończmy ten temat. - pocałował ją w czubek głowy.  
- Zawsze chcesz zakończyć temat gdy nie masz nic mądrego do powiedzenia.
- Nie prowokuj mnie. - powiedział z delikatnym uśmiechem.  
- Już dobrze. Kocham Cię. - pocałowała go namiętnie. Blondyn nie pozostawał jej dłużny i odwzajemnił pocałunek. Jedną dłoń położył na jej brzuchu a drugą wplątał w jej loki.  
- Też Cię kocham, ale nie prowokuj mnie. - szepnął.  
- Wiem. Umiar. - położyła dłoń na jego ramieniu. - Lepiej wyglądasz w podwiniętych rękawach.  
Brunetka podwinęła najpierw rękaw u prawej ręki, później u lewej.  
- Kochanie muszę wyjść na chwilę, wrócę za godzinę. - musnął jej policzek i teleportował się.  
Kobieta westchnęła. Wiedziała, że Draco wcale nie wróci za godzinę tylko o wiele później. A chciała dzisiaj pójść z nim na zakupy. Nie mieściła się w połowę ciuchów.  
Zrezygnowana udała się do sypialni. Ciężko było jej wejść po schodach, ale się udało.  
Chciała się przebrać, ponieważ musiała udać się na Pokątną. Ubrała rozciągnięty gruby sweter, nie miała innego wyjścia, bo nie mogła do końca zapiąć kurtki. Włosy ułożyła w niedbałego koka i zrobiła delikatny makijaż. Powoli zeszła po schodach i poszła ubrać buty.  
Przed domem spotkała Aarona.  
- Cześć. Ja właśnie do Dracona. - powiedział całując ją w policzek.  
- Wyszedł na chwilę do pracy.  
- Gdzie się wybierasz? - spytał.
- Zostałam zmuszona wybrać się na zakupy. Nie mieszczę się już w większość rzeczy.
- Może wybrałbym się z Tobą?  
- Na prawdę mógłbyś? - spytała z nadzieją. Nie miała ochoty chodzić sama po sklepach.  
- Oczywiście, cała przyjemność po mojej stronie.  
Brunetka złapała Aarona za ramię i oboje zniknęli.
- Gdzie dokładnie idziemy? - przerwał ciszę.
- Korzystając z okazji chciałabym kupić jakieś książki.  
- Książki zostawimy sobie na koniec, teraz idziemy zadbać o twoją garderobę. - powiedział z uśmiechem.  
- No to chodźmy.  
Oboje poszli do sklepu z magicznymi ciuchami.  
Aaron znalazł jej ubrania, który dopasowywały się do kształtu jej ciała. Hermiona kupiła cztery sweterki, kilka spodni i podkoszulki.  
- Przy tobie to Draco chyba zbankrutuje. - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Zabawne. - powiedziała z oburzeniem.  
- No przecież żartowałem. - przygarną ją do do siebie. - Chodźmy na gorącą czekoladę.
- Właśnie miałam o tym powiedzieć. - rzekła z uśmiechem. - Moje dziecko domaga się czegoś ciepłego.  
- No to chodźmy.

***

- Cyziu wracajmy już. - jęknął Lucjusz.
- Jeszcze nie kupiliśmy wszystkiego. Musimy wstąpić do sklepu dziecięcego i kupić coś Scorpiuskowi.  
- Kupimy innym razem.  
- Hermiona lada dzień będzie rodzić, a z tego co mi mówiła to jeszcze nie mają pokoju dziecięcego. - powiedziała patrząc na niego groźnie. - W ten weekend zabierzemy się z Draconem za to.
- Dobrze wracajmy już. - westchnęła i złapała męża pod ramię. Po chwili stali już w swojej rezydencji.

***

Przechodzili właśnie obok pobliskiej kawiarenki, gdy nagle uwagę ciężarnej kobiety przykuła para siedząca przy jednym ze stolików.  
- To nie może być prawda. - wyszeptała.  
Orzechowo oka stała bez ruchu i patrzyła jak jej Draco całuje obcą kobietę. Łzy popłynęły po jej policzkach. Nagle blondyn odwrócił się w jej stronę...

***  

Kolejny rozdział za nami. :) Przyjemnie się go pisało.  
Liczę na dużo pozytywnych komentarzy. :) 500 wyświetleń i nowy rozdział dacie radę? Wierzę w was. :)

Hermionka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1827 słów i 9811 znaków, zaktualizowała 18 sty 2017.

2 komentarze

 
  • Mery

    świetne

    20 kwi 2023

  • 1234

    świetne

    9 lis 2016