Dramione. Część 7

Dramione. Część 7Harry wraz z Ginny wyjechali poza obszary Londynu. Hermionie zostawili marny liścik z wyjaśnieniami. Bruneta miała ogromny żal do nich, nie tego spodziewała się po Harrym. Miał on zostać ojcem chrzestnym jej synka. Czyżby przekreślili całą ich przyjaźń? Hermiona postanowiła się tym nie zadręczać, skoro skreślili to co łączyło ich przez wiele lat to ich sprawa, a ona powinna przede wszystkim skupić się na sobie i dziecku.

Gryfonka była już w połowie 7 miesiąca ciąży. Draco w dalszym ciągu nie chciał poznać brata. Dla niego on nie istniał. Musiał przede wszystkim zająć się Hermioną. Ona była najważniejsza. Siedzieli oboje w salonie i pili herbatę.

- Kochanie, ale dlaczego nie chcesz się przeprowadzić? - spytał blondyn.

- Draco już rozmawialiśmy o tym. - powiedziała.

- No tak, ale niedługo naszymi sąsiadami będą moi rodzice. - mówiąc to skrzywił się i upił łyk ciepłej herbaty.

- Wiem, ale jest mi tu dobrze. Nie chcę się już przeprowadzać, przynajmniej na razie.

- Dobrze, przepraszam nie chciałem naciskać, ale nie zniosę widoku tej szczęśliwej rodzinki.

- Nie denerwuj się, a właśnie zostaliśmy zaproszeni na kolację do twoich rodziców w ich nowym domu.

- Nawet nie myśl, że tam pójdziemy.

- Oczywiście, że pójdziemy. Mówiłam już Lucjuszowi, że przyjdziemy.

- Świetnie, ale dlaczego dowiaduje się tego dopiero teraz? W ogóle kiedy ta kolacja? - spytał już nieco łagodniej.

- Właściwie to dzisiaj. - spojrzała na niego niepewnie.

- Fajnie, że mi o ty powiedziałaś. - powiedział oburzony blondyn.

- Wiedziałam jak zareagujesz i dlatego Ci nie mówiłam. A ja chciałabym żyć w zgodzie z twoimi rodzicami.

- Robię to tylko dla Ciebie, pamiętaj.

- Kocham Cię. - pocałowała go namiętnie, on odwzajemnił pocałunek i położył dłoń na jej policzek gładząc go delikatnie. Całował jej szyję schodząc niżej wkładając dłoń pod koszulkę kobiety. Gładził jej brzuch, czuł ruchy dziecka. Po jakimś czasie oderwali się od siebie.

- Też Cię kocham najmocniej na świecie.

- Nasza dzidzia jest taka niespokojna po tatusiu. - powiedziała z uśmiechem brunetka.

- Każdy wie, że Malfoy'owie są grzeczni od urodzenia. A z tego co wiem to ty jeszcze za czasów Hogwartu do grzecznych nie należałaś. - powiedział z uśmiechem po czym dostał kuksańca w bok.

- Draco? Jak nazwiemy naszego synka? - spytała Gryfonka.

- Zawsze podobało mi się imię Scorpius. - powiedział bez chwili zastanowienia.

- Mi też się podoba Scorpius Draco Malfoy pięknie to brzmi. - rozmarzyła się i mocniej wtuliła się w bok ukochanego.

- Scorpius Draco Malfoy. - powtórzył. - Nigdy nie sądziłem, że po tym wszystkim co Ci zrobiłem i nie tylko tobie, zaznam smak szczęścia. Nie sądziłem, że pokochasz takiego drania.

- Owszem jesteś draniem, ale moim draniem. - delikatnie się uśmiechnęła i pocałowała go w policzek.

Blondyn objął dziewczynę i pocałował w skroń.

***

Narcyza krzątała się po kuchni, chciała aby wszystko było idealne na ten wieczór. Postanowiła samodzielnie przygotować kolację. Do przyjścia zaproszonych gości została już tylko godzina.

- Lucjuszu!? Jesteś już gotowy?

- No już w zasadzie prawie.- wszedł do kuchni ubrany w bokserki i białą koszulę. - Nie mogę zawiązać tego czegoś. -wskazał na krawat.

- Och pomogę Ci. - powiedziała podchodząc do niego.

- Innej odpowiedzi nie brałem pod uwagę. - wymruczał.

Kobieta szybko uporała się z zawiązaniem krawatu.

- Tylko nie zapomnij o spodniach.

Lucjusz puścił jej oko i wyszedł z kuchni. Narcyza pokręciła głową z dezaprobatą i zabrała się za drobne poprawki.

***

- Draco jesteś już gotowy? - spytała Hermiona.

- Tak. - powiedział wchodząc do sypialni.

Gryfonka była ubrana w białą bluzkę i zwykłe ogrodniczki. ( zdj. ogrodniczek)

- Wyglądam beznadziejnie, ale tylko w to się zmieściłam. - powiedziała i spuściła wzrok.

Blondyn podszedł do niej, złapał ją delikatnie za podbródek i uniósł jej głowę.

- Wyglądasz ślicznie, dla mnie jesteś idealna.

- No tak, ale mimo wszystko twoja rodzina zwraca uwagę na wygląd... - nie dokończyła ponieważ przerwał jej Ślizgon.

- Nie masz się podobać innym tylko sobie, jesteś w ciąży i powinnaś nosić ciuchy przede wszystkim wygodne.

- Masz rację. - powiedziała.

- Zawsze mam. - objął ją w pasie. - Brzuszek utrudnia mi przytulenie Ciebie.

- Może maleństwo nie chce, aby tatuś przytulał mamusię? - powiedziała z chytrym uśmiechem i pocałowała ukochanego w policzek.

- Och jak możesz. - rzekł kładąc dłoń na zaokrąglony brzuchu ukochanej.

- Pamiętaj kochanie, że maleństwo ciągle rośnie. - złapała go za dłoń i prowadziła w stronę kuchni. - Chcesz soku? - spytała po chwili.

- Nie, dziękuje.

Brunetka wypiła sok i poszła po kurtkę. Na dworze było dość zimno, a teleportować się nie mogła ponieważ mogło to zaszkodzić dziecku.

Gdy założyła kurtkę nie mogła jej zasunąć.

- Draco pomożesz mi z butami? Ciężko jest mi się schylić. - spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.

- Oczywiście kochanie, tylko najpierw swoje założę.

Po kilku minutach oboje byli już gotowi i wyszli z domu. Blondyn mocno trzymał ukochaną pod ramię by ta się nie poślizgnęła i nie zrobiła krzywdy sobie i dziecku.

Kiedy dotarli pod nowy dom państwa Malfoy'ów, mężczyzna zapukał do drzwi. Otworzyła uśmiechnięta Narcyza.

- Cieszę się, że przyszliście wejdźcie do środka. - powiedziała kobieta.

- Pięknie tu. - powiedziała Gryfonka wchodząc do środka i zdejmując kurtkę. Draco wszedł zaraz za nią i wziął od niej torebkę.

- Zapraszam do salonu.

Weszli wgłąb wielkiej willi. Blondyn pomógł usiąść ukochanej na kanapie po czym zdjął jej buty.

Z góry zszedł Lucjusz i przywitał się z gośćmi.

- Hermiono pięknie wyglądasz. - powiedział Lucjusz ilustrując ją z góry do dołu. - Ciąża Ci służy.

- Dziękuję Panie Malfoy. - powiedziała zarumieniona.

- Mów mi po imieniu. -

- Oczywiście Pa... Lucjuszu.

- Aaron zaraz przyjdzie. - usłyszeli głos Narcyzy dobiegający z kuchni.

Draco poczuł jak coś się w nim gotuje. Przecież jego miału tu nie być.

Zalała go fala ciepła, aż zdjął marynarkę. Jeden rękaw koszuli był podwinięty natomiast rękaw u lewej ręki zakrywał to czego młody chłopak najbardziej się wstydził. Nie chciał tego pokazywać, jeszcze nie teraz.

Młody arystokrata usiadł obok swojej dziewczyny i objął ją ramieniem. Po niecałych 10 minutach pojawił się Aaron.

Draco nie był zadowolony z tego powodu i wcale tego nie ukrywał.

- Lucjuszu pomożesz mi? - spytała starsza kobieta i zniknęła w kuchni. Malfoy senior przeprosił gości i udał się do żony.

Aaron podszedł do Hermiony.

- Mam na imię Aaron, jestem bratem Draco, zapewne już wiesz. - musnął ustami dłoń Gryfonki patrząc jej w oczy.

- Hermiona. - przywitała się ciężarna kobieta.

- Który miesiąc? - spytał po chwili.

- Początek siódmego. - odezwał się Draco.

- Ja mam córkę Alice, niestety jest teraz u dziadków. Myślę, że za jakiś czas się poznacie. - powiedział po czym pokazał ruchome zdjęcie swojej córeczki.

- Jest śliczna. - odezwała się Hermiona patrząc na fotografie.

- Jakiej płci jest dziecko? - zwrócił się do Dracona.

- Chłopiec. - powiedział młody arystokrata.

- Zawsze chciałem mieć synka. - powiedział z uśmiechem. - Ale wyszło inaczej i mam małą księżniczkę. - dodał.

***

- Lucjuszu myślisz, że jakoś się dogadają? - spytała zaniepokojona Narcyza.

- Jestem tego pewny. Chodźmy już bo nam tam z głodu poumierają a szczególnie Hermiona. - powiedział z uśmiechem mężczyzna.

Po niedługim czasie na stole były potrawy przyrządzone przez panią domu. Wszyscy zaczęli jeść.

- Narcyzo, jak zdążyłaś z tymi potrawami? - dopytywała się ciężarna kobieta.

- Oczywiście, że sama nie dałabym sobie rady, użyłam magii. - powiedziała zarumieniona Narcyza.

- Było pyszne Cyziu. - powiedział Lucek.

- Draco może Ci dołożyć? - spytała Hermiona.

- Nie, dziękuję. - powiedział ślizgon.

- Och nie bądź taki Draco, musisz skosztować tych wszystkich pyszności. - powiedział Aaron podsuwając mu pod nos pieczone udka z kurczaka.

- Obawiam się, że już nie zmieszczę. - rzekł blondyn.

- Synku jesteś potwornie chudy. - powiedziała Narcyza wstając i zbierając puste talerze.

- To akurat mam po tobie mamo. Niby po dwóch ciążach, a nadal możesz stać się modelką. - stwierdził młody Malfoy.

- Nie podlizuj się kochanie tylko zjedz porządny posiłek, widziałam, że niewiele zjadłeś. - mówiąc to Narcyza groźnie popatrzyła na niego.

- Matka ma rację, nigdy za wiele nie jadłeś i są tego efekty. - stwierdził Lucjusz przyglądając się najmłodszemu synowi.

- Od kiedy ty się tak mną interesujesz? Pozwól, że sam będę o siebie dbał. - popatrzył groźnie na ojca.

- Draco... - upomniała go Hermiona i położyła dłoń na jego kolanie.

- Wojna mnie do tego zmusiła dobrze wiesz o tym.

- Tato a jak Ci idzie nowy biznes? - wtrącił się Aaron zmieniając niezręczny temat.

- Nie sądziłem, że wszystko się tak szybko rozkręci... - zaczął opowiadać.

- Hermionko może pójdziemy do kuchni i przygotujemy herbatę?

- Dobrze. - powiedziała wstając z krzesła. Udała się za panią Malfoy do kuchni. Obie panie nie chciały uczestniczyć w rozmowie panów.

- Jak się czujesz moja droga? - spytała starsza kobieta.

- W porządku. Za niedługo zbliża się termin porodu. Oboje z Draconem nie możemy się doczekać, kiedy zobaczymy nasze maleństwo.- powiedziała podekscytowana przyszła mama.

- Chłopiec czy dziewczynka?

- Chłopiec. Mały Scorpius.

- Piękne imię. Hermiono kiedyś nie układało się między nami, chciałabym zakopać ten topór wojenny. Razem z Lucjuszem chcielibyśmy być obecni w życiu naszego wnuka. - powiedziała Pani Malfoy dotykając dłoni młodej czarownicy.

- Już dawno państwu wybaczyłam. Ciesze się, że będziemy się wspólnie jakoś dogadywać. To bardzo wiele znaczy dla mnie i dla Dracona, ale obawiam się, że on potrzebuje trochę czasu.

- Tak. Ja rozumiem, że jest mu przykro, nie chciała aby do tego doszło, gdybyśmy mu wcześniej powiedzieli, na pewno nie doszłoby do takiej sytuacji.

- Czasu nie cofniemy. - powiedziała kasztanowłosa.

Kobiety przyniosły herbatę. Hermiona usiadła obok Dracona. Delikatnie wzięła jego lewą dłoń i położyła sobie na brzuchu. Blondyn uśmiechnął się delikatnie. Zrobiło mu się gorącu, gdy ukochana zaczęła podwijać jego rękaw. Chciał zabrać rękę, ale mu to uniemożliwiła. Lucjusz przyglądał się temu z zainteresowaniem.

- Nie rób tego. - szepnął.

- Nie wstydź się. - powiedziała patrząc mu głęboko w oczy. - Nie wstydź się swojej odwagi.

Patrzyli sobie w oczy, ale Aaron im przerwał.

- Ja już muszę się zbierać. - powiedział wstając.

- Tak szybko? - spytała Hermiona.

- No niestety jutro mam pracę. - delikatnie się uśmiechnął i pożegnał.

Zapanowała cisza. Nie była ona niezręczna, lecz taka zwyczajna.

- Kiedy planujecie ślub? - wypalił Lucek.

- Lucjuszu! - skarciła go Narcyza.

- Na razie nie planujemy ślubu. - powiedział Draco łapiąc brunetkę za rękę. - Hermiona jest blisko terminu porodu a stres nie byłby skazany szczególnie teraz.

- Ach tak racja. - powiedział zmieszany Lucjusz. - Chyba będę musiał zacząć budować boisko do Quidditcha dla mojego wnuka.

- Lucjuszu, Scorpius jeszcze się nie urodził. - powiedziała Narcyza groźnie patrząc na męża.

- Nie wiesz jak dzieci szybko rosną. - powiedział oburzony.

- Nie wiadomo czy mały będzie lubił grać w Quidditcha... - zaczęła mówić Gryfonka, ale Draco jej przerwał.

- Każdy Malfoy lubi grać w Quidditcha.

- I tu masz rację synu. - powiedział Lucjusz. - Dziadek go wszystkiego nauczy. - dumnie wypiął pierś.

- I tego właśnie się obawiam. - szepnęła Hermiona.

Po godzinie młodzi wrócili do siebie. Gryfonka była okropnie zmęczona, bolały ją nogi i plecy, nie miała siły iść się umyć. Ledwo Draco położył ją na łóżku, usnęła.

***
Jest kolejny rozdział. Dość opornie się go pisało. Miałam dzisiaj totalnie brak weny. Mam nadzieje, że w jakiś sposób rozdział się podoba. Liczę na komentarze. :) Pozdrawiam. ! :)

Hermionka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2287 słów i 12467 znaków, zaktualizowała 18 sty 2017.

Dodaj komentarz