6 miesięcy później.
7 kwietnia świat przyszedł Scorpius Draco Malfoy. Mimo, że Hermona i Draco żyli bez ślubu to dziecko miało jego nazwisko. Już niedługo miało się to zmienić. Noworodek był całkowicie podobny do Dracona. Ten sam zarys usteczek, te same niebieskie oczka i kosmyki platynowych włosków. Niestety podczas porodu doszło do pewnych komplikacji i szatynka nie mogła mieć już dzieci. Kobieta była zszokowana tą informacją, ale gdy zobaczyła swoje dziecko całe zmartwienia zniknęły. Miała Scorpiuska i to było ważne.
Hermiona z uśmiechem patrzyła na swojego 4 - miesięcznego synka, który spał w łóżeczku w salonie natomiast Draco siedział w fotelu i oglądał gazetkę sportową.
Od momentu narodzin jego pierworodnego syna, stał się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Malutki Scorpius nie tylko skradł serce swoich rodziców, ale też i dziadków, którzy byli zachwyceni wnukiem. Lucjusz nawet zrobił ogromny zapas zabawek w jego pokoiku, które niestety Draco musiał przenieść w inne miejsce. Hermiona nie zawiadomiła Harrego i Ginny o narodzinach synka, oni też nie powiedzieli jej, że są rodzicami bliźniaków Jamesa i Lily, zupełnie przypadkiem dowiedziała się tego będąc w firmie swojego przyszłego teścia. Szatynce było przykro z tego powodu, ale skoro oni się nią nie przejmowali to dlaczego ona miała to robić?
- O czym myślisz? - szepnął do jej ucha. Szatynka wzdrygnęła się.
-Musisz mnie tak straszyć? - również szepnęła.
- Ależ ja Cię nie straszę po prostu chcę wiedzieć o czym myśli moja kobieta. - mruknął kładąc dłonie na jej biodrach.
- Myślę o naszym życiu. - westchnęła. - Nie zawsze było kolorowo, zdarzały się ciche dni a mimo to nadal jesteśmy razem. Teraz mamy synka i... i chciałabym w końcu zmienić nazwisko. - powiedziała patrząc mu głęboko w oczy.
- Za jakiś czas zmienisz je obiecuje. - pocałował ją w czoło i podszedł do łóżeczka gdzie spał jego malutki skarb. - Jest idealny.
- I calutki podobny do Ciebie. - rozpromieniła się szatynka. - Mam nadzieję, że chociaż odziedziczy po mnie inteligencję.
- W to nie wątpię. - szepnął. - Dziękuję Ci kochanie.
- Za co?
- Za to, że dałaś mi cudownego syna, że zmieniłaś mnie na lepsze i pokazałaś co to jest miłość. Każdego dnia dziękuje Merlinowi, że mi Cię zesłał.
Kobieta zarumieniła się i objęła ukochanego.
***
- Córeczko w końcu jesteś. - pisnęła Molly.
-Mamuś jak ja się za tobą i resztą stęskniłam. - powiedziała Ginny trzymając małą Lily na rękach natomiast Harry trzymał Jamesa.
- My za wami też. Wchodźcie kochani.
Weszli do środka.
- Aż nie mogę uwierzyć, że te maluchy są bliźniakami. Lily to cała Ginny. - powiedział Artur.
-Małe diabełki. - powiedział Harry całując Jamesa w czubek główki.
- Pewnie jesteście głodni pójdę przygotować kolację. - nie czekając na odpowiedź kobieta udała się do kuchni.
- A co tam u Hermiony? - zagadnął Harry.
- 7 kwietnia urodziła syna. - powiedział Artur z iskierkami w oczach. - Mały Scorpius, kopia swojego taty.
- Nawet nas nie poinformowała o jego narodzinach. - powiedziała oburzona Ruda.
- Ginny nie dziwię jej się. My też nie powiedzieliśmy jej o naszych pociechach. - stwierdził mężczyzna patrząc na swojego syna. Artur tylko westchnął i poszedł do kuchni pomóc żonie w przygotowaniu kolacji.
- Muszę położyć ich spać, chodź na górę do mojego pokoju. - rzekła. Oboje udali się do pokoju Rudej. Harry położył syna na łóżku i transmutował stare kapcie w dwie kołyski.
Po godzinie bliźniaki już spali a narzeczeni zeszli do kuchni.
- Ginny a co z waszym ślubem? - spytała Molly stawiając na stole pieczone ziemniaki.
-Ustaliliśmy, że w listopadzie się pobierzemy.
- Och to wspaniale. - powiedziała podekscytowana starsza kobieta.
Po chwili cała czwórka siedziała przy stole i zajadali się smakołykami przygotowanymi przez Molly.
***
Szatynka układała właśnie ciuszki synka, gdy nagle usłyszała jego płacz. Pośpiesznie wstała i udała się do salonu. Gdy już miała wejść zobaczyła jak Draco pochyla się nad łóżeczkiem. Uśmiechnęła się delikatnie i zaczęła się przysłuchiwać.
- No już malutki nie płacz. - delikatnie wziął go na ręce i ucałował w jego czoło. - Nigdy nie będziesz miał rodzeństwa, ale obiecuję Ci, że nie odczujesz tego. Twoja matka była bardzo dzielna wydając Cię na świat.
Usłyszał cichy szloch i odwrócił się w stronę szatynki. Patrzył w jej załzawione oczy. Położył synka do łóżeczka i podszedł do ukochanej gryfonki.
Mocno ją do siebie przytulił. Wplątał palce w jej puszyste włosy.
- Kocham Cię i w zupełności Scorpius nam wystarczy. - wyszeptał.
- Ale... ale na pewno chciałbyś mieć więcej dzieci. - wyszeptała.
- Ród Malfoyów przetrwa, zresztą najważniejsze było twoje zdrowie. Nie potrzebuje gromadki dzieci, wystarczy, że jesteś przy mnie.
Kobieta mocniej wtuliła się w blondyna.
- Scorpiusek tak szybko rośnie. - powiedziała z iskierkami w oczach.
- Niestety już nie popatrzę sobie jak karmisz go piersią.- rozmarzył się ślizgon i po chwili trzymał się za ramię. - Ała, kobieto to bolało.
- Oj wybacz chciałam mocniej. A co tam u Zabiniego?
- Widziałem się z nim wczoraj w Ministerstwie i powiedział, że ma niespodziankę dla swojego chrześniaka.
- Och nie tylko nie to. - jęknęła w zagłębienie jego szyi. Szatynka mogła się wszystkiego spodziewać po przyjacielu jej chłopaka.
- Blaise jest trochę szalony, ale na pewno nie zrobi nic głupiego.
- Nie byłabym tego taka pewna.
- Jeśli kupi coś niestosownego to osobiście go przeklniesz.
- Brzmi kusząco. - wymruczała. - Miej na niego oko idę dokończyć składać ubranka.
- Nie śmiał bym odejść na krok od niego.
Szatynka uśmiechnęła się i pocałowała blondyna w policzek następnie oddaliła się.
***
- Cyziu dzisiaj idziemy do Aarona, pamiętasz?
- Całkiem mi to z głowy wyleciało. - powiedziała zmieszana kobieta. - Chciałam odwiedzić Dracona.
- Ostatnio często go odwiedzasz. - stwierdził Lucjusz.
- Hermiona jest świeżo upieczoną mamą i potrzebuje pomocy przy dziecku.
- Owszem, niedługo może się do nich wprowadzisz?
- O co Ci chodzi, co?
- Mi? O nic.
- Draco jest moim dzieckiem i bez względu na wszystko będę go odwiedzała kiedy będę chciała.
- Od dwóch miesięcy nie byłaś u Aarona i jego rodziny. - powiedział podniesionym tonem.
- Aaron jest dorosłym mężczyzną.
- Draco tak samo. Zastanawiam się którego kochasz bardziej.
- Mogłabym to samo powiedzieć o tobie. Dracona nie kochasz tak bardzo jak ja, nigdy się nie cieszyłeś z tego, że ci go dałam. Zawsze porównywałeś go do Aarona. Kocham moje dzieci.
- Nie potrafisz kłamać, Narcyzo.
- Ja zawsze byłam przy Draconie kiedy tego potrzebował. Codziennie bał się tego, że nie sprosta twoim oczekiwaniom. A ja? Patrzyłam jak on się męczy, jak się stara. Szkoda, że wcześniej go nie doceniałeś. - powiedziała z wyrzutem i wyszła z posiadłości. Udała się do domu Hermiony i Dracona. Delikatnie zapukała do wielkich drzwi. Po chwili one się uchyliły i w drzwiach stanął Draco ze Scorpiusem na rękach.
- Mamo co ty tu robisz? - spytał.
- Pokłóciłam się z ojcem.
- Wejdź.
Kobieta weszła do środka i udała się do salonu.
- Gdzie Hermiona?
- Układa ubranka Scorpiusa. - powiedział z uśmiechem i popatrzył na małego. - Dzisiaj tatuś opiekuje się synkiem.
- Żałuje, że Lucjusz nie był takim ojcem dla Ciebie. - spuściła wzrok.
- Mamo daj spokój ojciec jest jaki jest nic już z tym nie zrobię.
- Pięknie razem wyglądacie. - powiedziała z uśmiechem i dotknęła rączki swojego wnuczka.
- Hermiona twierdzi, że Scorpius jest cały podobny do mnie. - rzekł.
- No bo to jest prawda. - powiedziała starsza kobieta.
- Nie zgadzam się z tym. Ma nosek po niej i nawet kształt oczek. A ostatnio zauważyłem, że jak się uśmiecha to ma takie same dołeczki w policzkach jak ty.
Narcyza popatrzyła na niego delikatnie zarumieniona.
- Napijesz się czegoś?
- Herbaty.
- Potrzymasz go?
- Oczywiście.
Blondyn podał synka swojej mamie, a sam udał się do kuchni zrobić herbatę.
Pani Malfoy wraz z wnukiem podeszła do okna. Popatrzyła na przeciwko i zobaczyła Lucjusza ubierającego koszule. Na chwilę ich oczy się spotkały. Blondynka pocałowała wnuka w czubek głowy i delikatnie się uśmiechnęła. Lucjusz wpatrywał się w dziecko i po chwili odwrócił wzrok.
Po chwili w salonie pojawił się Draco z filiżanką herbaty.
- Proszę mamo, pójdę zobaczyć do Hermiony.
- Dziękuję. - delikatnie się uśmiechnęła.
- Kochanie skończyłaś? - spytał wchodząc do pokoju syna.
- Tak, z kimś rozmawiałeś? Wydawało mi się, że słyszałam jakieś głosy.
- Tak, matka pokłóciła się z ojcem.
- Ojej mam nadzieje, że nie będą się na siebie długo gniewać.
- Ja też. Chodźmy do salonu. - złapał ją za rękę i poprowadził w stronę schodów.
- Dobry wieczór Narcyzo. - powiedziała szatynka.
- Dobry wieczór. Przepraszam, że przyszłam tak bez zapowiedzi...
- Daj spokój matko. Oboje z Hermioną cieszymy się z twojej wizyty. - przerwał jej blondyn. - Nawet Scorpiusek się cieszy.
Mały tylko spojrzał swoimi wielkimi oczkami na swoją babcię i złapał ją za palca.
- Jest taki cudowny. - powiedziała podekscytowana.
- W końcu to mały Malfoy. - rzekł z uśmiechem mężczyzna i dostał kuksańca w bok od Hermiony.
- Kobieto ty jesteś za bardzo agresywna, zaczynam się ciebie bać.
- I słusznie kochanie. - gryfonka podeszła do Narcyzy i wzięła od niej synka ponieważ miał mokrą pieluszkę.
***
- A gdzie jest mama? - spytał Aaron.
- Pokłóciliśmy się i wyszła do Dracona i Hermiony.
- Ostatnio często się kłócicie. - stwierdził Aaron prowadząc ojca do kuchni gdzie siedziała jego żona i córka.
- Dziadek! - pisnęła dziewczynka i podbiegła do Lucjusza.
- Cześć kochanie. - wziął małą na ręce i pocałował w czoło.
- Gdzie jest babcia? - spytała patrząc na niego uważnie.
- Musiała iść do wujka Dracona.
- Nie lubię go. - powiedziała oburzona. - Alice! - Skarciła ją Agnes.- Nie możesz tak mówić.
- Ta cała Hermiona zabiera mi babcię.
- Alice nie wolno tak mówić. Babcia chciała odwiedzić synka twojego wujka. - powiedział Aaron.
- Ten cały Scolpius zabrał mi babcię. - pobiegła do swojego pokoju.
- Mała przechodzi objawienie mocy. - powiedziała Agnes. - Od kilku dni jest taka nerwowa. Czasami potrafi unieść w górę talerze by je opuścić i zniszczyć.
- Wyjeżdżamy na jakiś czas do póki jej moc się nie unormuje. - powiedział Aaron.
- Gdy Dracon przechodził przez takie coś rzucił mną o ścianę a potem wybił szyby w kuchni.
- Nie chcemy nikogo narażać. - powiedziała Agnes i udała się do pokoju córki.
- Tak będzie najlepiej, szczególnie gdy mała jest zazdrosna o Scorpiusa. - rzekł Lucjusz.
- Nie chce narażać małego i jego matki. Jej magia jest zachwiana, co najmniej po roku wszystko się unormuje. Agnes przechodziła przez to. Nie mogła lewitować jabłka na stół.
- Charakterek to ona ma po tobie.
- Na szczęście urodę ma po mamusi. - powiedział z uśmiechem młodszy mężczyzna.
Po jakimś czasie zjedli kolację przygotowaną przez skrzata domowego ponieważ Agnes musiała mieć na oku swoją małą córeczkę.
***
O to i rozdział 10 nie sądziłam, że jestem w stanie tyle napisać mam nadzieje, że nie zabraknie mi weny na kolejne opowiadania. Myślę, że się spodoba. Mile widziane są komentarze
Dodaj komentarz