Dramione. Część 2

Następny dzień nie należał do kolorowych. Hermiona snuła się z kąta do kąta. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Wielki ból rozdzierał jej serce. Próbowała wmówić sobie, że wszystko się ułoży, że zapomni. Jednak nie było to łatwe. Każde wspomnienie wracało ze zdwojoną siłą. Z jednego zdała sobie sprawę Draco nigdy nie dowie się o dziecku.

Hermiona przebywała w kuchni i przygotowywała obiad. Chciała zająć czymś ręce i myśli. Położyła dłoń na brzuchu.  

- Jesteś taki malutki albo malutka kochanie. Już zdążyłam Cię mocno pokochać. Tatuś też z pewnością by Cię pokochał. Los postanowił inaczej. Nikomu nie pozwolę Cię skrzywdzić. - wyszeptała. - Wujek Harry powiedział, że się nami zaopiekuje, ale on przecież ma swoje życie i będziemy tylko dla niego ciężarem. - dodała po chwili.  

- Nawet tak nie mów. - w drzwiach stanął jej przyjaciel.  

- Harry, ja sobie poradzę. Nie chce pchać się w twoje życie, za niedługo bierzesz ślub i...  

- Pokłóciłem się z Ginny. Po za tym przyjaciele są po to by sobie pomagać. Hermiono ja już postanowiłem, pomogę Ci. - przerwał jej.  

- Ale...

- Nie ma żadnego ale. Ja już postanowiłem i zdania nie zmienię.  

- Harry. Dziękuję. Doceniam to co dla mnie robisz. - podeszła i przytuliła przyjaciela.  

- Chciałbym Cię uświadomić, że przez czas trwania ciąży jesteś na moim utrzymaniu

- Chciałbym Cię uświadomić, że przez czas trwania ciąży jesteś na moim utrzymaniu. - powiedział i uciszył ją machnięciem ręki widząc, że chce coś powiedzieć. - Nie możesz pracować, od dzisiaj dbasz o siebie.  

- Och Harry. Nie wiem jak Ci się odwdzięczę.  

- Wiele razy mi pomagałaś. To co na obiad? - łobuzersko się uśmiechnął.  

- Coś dobrego. - powiedziała z uśmiechem i wyplątała się z jego silnych ramion. - Umyj ręce i siadaj, zaraz podam danie.  

- Oczywiście. - cmoknął ją w czoło i poszedł do łazienki. Brunetka pokręciła głową z rozbawieniem.  

**********

Draco siedział w kancelarii i przeglądał jakieś dokumenty. Praca była jedynym czego potrzebował. Tej nocy nie spał najlepiej. Był przyzwyczajony do tego, że kołdra była ciepła kiedy jeszcze Hermiona z nim mieszkała. Przekrwione oczy, nieogolony zarost i trzecia kawa z rzędu mówiły same za siebie.  

- Przepraszam panie Malfoy, pan Zabini do pana. - powiedziała Lucy; sekretarka Draco.  

- Proszę go wpuścić. - odpowiedział nie patrząc na nią i zaczął przewracać dokumenty.

Kobieta wyszła z gabinetu a po chwili znalazł się w nim Zabini.  

- Cześć stary co ty tu robisz?  

- Nie widać? Przyszedłem Cię odwiedzić. - powiedział Zabini ściskając blondynowi dłoń. - Coś nie w sosie jesteś. Źle spałeś?  

- Tak. Wszystko spieprzyłem.  

- Zrobiłeś to tak?  

Draco nic nie odpowiedział.  

- No nie wierzę... Stary...  

- Nie dobijaj mnie. - warknął.  

- Myślisz, że jest bezpieczna?  

- Tak... tak mi się wydaje. Ze mną z pewnością nie była bezpieczna.  

- Smoku nie pieprz głupot, zrobiłeś to co uważałeś za słuszne.  

- Diable myślisz, że kiedyś mi to wybaczy?  

- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Jeśli byś czegoś potrzebował to wiesz gdzie mnie szukać.  

- Dzięki przyjacielu. - uścisnął dłoń Zabiniego.  

- Trzymaj się stary. - wyszedł z gabinetu przyjaciela.  

Blondyn wrócił do przeglądania dokumentów. Nie mógł się skupić. Ciągle myślał o Hermionie.  

- Może pójdę do niej i jej wszystko wytłumaczę? Nie... nie mogę. To skończony rozdział. Nie mogę do niej wrócić, choć bardzo ją kocham.  

************

************

Usłyszała pukanie do drzwi. Natychmiast je otworzyła.  

- Cześć Ginny, jest Harry? - do środka wszedł Ron i udał się do salonu.  

- Ależ proszę, rozgość się. - powiedziała z sarkazmem. - Nie, Harrego nie ma.  

- A wiesz może gdzie jest? W biurze go nie widziałem.  

- U Granger.  

- A nie mówiłem, że będzie cierpiała przez tego dupka Malfoya?  

- Nie chciała nas słuchać niech teraz cierpi.  

- Nie wiem dlaczego on jeszcze się do niej odzywa, po tym co zrobiła... ehh... szkoda słów. - westchnął.  

- On jest na każde jej skinienie, a gdzie w tym wszystkim znajdzie czas dla mnie? Za niedługo się przecież pobieramy. Ja sobie tego nie wyobrażam, że on będzie całe dnie spędzał z tą... tą... dziewuchą!. - krzyczała Ruda.

- Spokojnie Ginny porozmawiam z nim jak tylko znajdę czas.  

- Dziękuję.  

Przez jakiś czas jeszcze rozmawiali. Potem Ron udał się do Nory.  

Rudanie chciała się przyznać sama przed sobą, ale była zazdrosna o Hermionę. Jak nadarzył się jakiś drobny problem to Harry leciał do niej jakby była najważniejsza na świecie. A to przecież ona była jego narzeczoną, to ona powinna być na pierwszym miejscu.Niestety tak nie było i Ginny była z tego powodu niezadowolona.Musiała na poważnie porozmawiać z Harrym.

Ciekawe czy wróci do domu?- pomyślała. - Ona stała się ważniejsza ode mnie. O nie, tak nie może być.

- Było     pyszne. - powiedział Harry odnosząc talerz. - Zostaw to ja     pozmywam.

-     Poradzę sobie, idź poszukaj jakiegoś filmu zaraz przyjdę. -     powiedziała z delikatnym uśmiechem i poszła zanieść resztę     naczyń. Dość szybko się z tym uporała. Wytarła mokre ręce i     udała się do salonu.

- I co wybrałeś? - spytała siadając obok niego na kanapie i     przyglądała się Harry'emu z rozbawieniem.

- Nic     ciekawego tu nie masz, same romanse i horrory. - powiedział z     oburzeniem. - Horrory jeszcze ujdą ale romanse? No proszę Cię.

- Harry nie marudź. - dała mu kuksa w bok. - To są naprawdę ciekawe filmy. - powiedziała z uśmiechem. - Popatrz może ten? -     podała mu płytę z filmem "Gwiazd naszych wina"  

- Obejrzę to tylko ze względu na Ciebie. - powiedział stanowczo ale     po chwili się uśmiechnął. - Włączaj bo się rozmyślę.

- Już, już. No to możemy oglądać tylko nie zaśnij. - zaśmiała     się i siadła obok przyjaciela. Harry wziął koc i okrył nim     Hermione. Brunetka delikatnie wtuliła się w niego.

- Postaram się. Jak się czujesz? - spytał z troską.

- Mdłości zniknęły już. Za jakiś czas będę chodzącym     wielorybem. - rzekła.

- Jesteś w ciąży to normalne. - pocałował ją w skroń.

- Już nie mogę się doczekać kiedy go albo ją zobaczę. - położyła dłoń na brzuchu.  

Harry również położył dłoń na jej brzuchu.  

- Wujek będzie Cię rozpieszczał. Będziesz taki mądry jak mama. Nauczę Cię latać na miotle...

- Na tym poprzestańmy.- przerwała Harry'emu. - Doskonale Cię znam Harry.  

- Nie słuchaj się mamy, ona nie wie co mówi. Oczywiście, że nie będziesz się jej słuchał.  

- Harry. - powiedziała oburzona Hermiona.  

- No już dobrze, ale i tak wrócimy do tej rozmowy młody. - wyszeptał tak aby Hermiona go nie usłyszała.  
- A co tam w Ministerstwie? Jako szef Biura Aurorów musisz mieć dużo pracy.  
- No pracy troszkę jest, ale nie narzekam. Sprawa z ostatnimi Śmierciożercami już się skończyła.  
- Cieszę się przynajmniej nikomu już nic z ich strony nie zagraża. - rzekła.  
- Ja też się cieszę, ostatnio tylko nocki miałem, a teraz będę się wysypiał w nocy.  
- A co u Rona?  
- Nadal jest wściekły na ciebie zresztą Ginny tak samo. Skreślili Cię tylko dlatego, że byłaś szczęśliwa.  
- Teraz wiek kto przyjaciel a kto wróg.  

Siedzieli obok siebie. Harry przytulił brunetkę. Film leciał a zielonooki oglądał go z zainteresowaniem. O dziwo spodobał mu się.  

*********************

Noc minęła w zaskakującym tempie. Hermione obudziły jasne promyki słońca.  
- Jak ja się tu znalazłam? - pomyślała. Po chwili domyśliła się, że to Harry przyniósł ją do sypialni. Chwilę jeszcze poleżała i udała się do łazienki. Wykonała poranne czynności i poszła do kuchni.  
Coś jej nie pasowało Harry jeszcze spał a powinien być już dawno w Ministerstwie.  
Podeszła i delikatnie go potrząsnęła.  
- Harry obudź się już 9:00.  
- Jeszcze minutka. - mrukną i przewrócił się na drugi bok zakrywając głowę poduszką. Hermiona westchnęła.  
- Tylko żebyś później nie mówił, że Cię nie budziłam.
Brunetka udała się do kuchni przygotować śniadanie. Usłyszała jak jej przyjaciel energicznie wstaje z łóżka.  
- Dlaczego mnie nie obudziłaś? Cholera jestem już spóźniony.  
- Budziłam Cię. - powiedziała z uśmiechem i kończyła przygotowywanie śniadania.  
Harry w pośpiechu zjadł śniadanie i teleportował się do pracy.  

*********************

Obudziły go czyjeś kroki w salonie. Wsunął dłoń pod poduszkę i wyjął różdżkę. Wstał i podszedł do drzwi. Delikatnie je otworzył, wychylił głowę i zobaczył swojego przyjaciela.  
- Blaise do cholery co tu robisz?  
- Zwiedzam. Miałeś być o 8;00 w biurze.  
- Zaspałem okej?  
- Stary nie możesz zaniedbywać pracy.  
- Jak raz się spóźnię to nic się nie stanie.
Brunet pokiwał z bezradności głową.  
- Ogarnij się za 15 minut musimy być w Ministerstwie.  
- Okej.  
Blondyn poszedł wykonać poranne czynności wrócił po 10 minutach ubrany.  
Blaise wiedział, że jego kumpel nie radzi sobie bez Hermiony. Wspierał go jak tylko mógł. Musiał coś zrobić i nawet wiedział co.  

*********************

Rozdział II za nami. Mam nadzieję, że się spodoba.  
Jeśli ktoś z was ma jakieś pomysły to możecie się nimi podzielić chętnie je rozpatrzę. :)  
Pozdrawiam. ;)

Hermionka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1739 słów i 9395 znaków, zaktualizowała 18 sty 2017.

1 komentarz

 
  • Koteczka

    Super część. Jestem ciekawa czy Hermiona będzie z Harrym...

    14 paź 2016