27-08-2024 późne popołudnie
Popołudnie minęło na sprzątaniu oraz na zakupach. Nie spotkałem nikogo na mieście, ani w sklepie. Punkty usługowe i małe firmy, były pozamykane. Tak więc nie mogłem się dostać do fryzjera, dentysty, krawca, szewca, ani okulisty.
Próbowałem się skontaktować z Dorotą, ale nie odbierała telefonu i też nie odpisywała na e-maile.
Pojechałem, sprawdzić co się dzieje. Pod bramą stały dwa samochody dostawcze. Jeden ze szkółki roślin ozdobnych, to na pewno coś z pracą związane, kolejne zamówienie kwiatów do wykonania zlecenia. Drugi to ze sklepu z meblami L_IKE_A
połączenie słów Like + IKEA= L_IKEA.
Widziałem, że jacyś goście co chwilę coś wnoszą jakieś meble i kwiaty, to nie chciałem przeszkadzać. Pojechałem nad Rzekę SAN, która przepływa przez Sanok. Nad rzeką było pełno samochodów pootwieranych. W niektórych były kluczyki w stacyjkach, portfele, telefony na siedzeniach oraz porozrzucane dokumenty. Dzwoniłem na 112, ale nikt się nie zgłaszał. Nie zbliżałem się bliżej niż na 3 metry do samochodów. Wolałem być ostrożny, na wszelki wypadek, gdyby policyjny Dron nagrywał, patrolując okolicę. W pobliżu nie było ludzi. Stroje kąpielowe, należące do dzieci, kobie i mężczyzn, były porozrzucane po plaży. Część z nich, była w rzece, na wystających płaskich kamieniach z rzeki, ułożonych od jednego do drugiego brzegu, po których kiedyś przejeżdżały, pojedyncze samochody. Wędki oraz wiaderka na ryby, leżały na plaży. W niektórych wiaderkach ryby się poruszały, czyli musiały zostać złowione w ciągu kilkudziesięciu ostatnich minut.
Obszedłem wszystkie miejsca wędkarskie i ryby wypuściłem do wody. Te które, już były padnięte, rzuciłem w jedno miejsce na trawę pod krzaki. W ciągu kilku minut przyleciały Rybitwy i mewy. Zaczęły swoją ucztę, wyrywając sobie z dziobów kawałki ryb. Były waleczne jak rekiny w oceanie lub lwy na sawannie. Nie odpuszczały, tylko wyrywały kawałki rybiego mięsa.
Usłyszałem, że nadjeżdżają jakieś samochody. Szybko, wsiadłem do samochodu swojego i zaparkowałem go w wysokich krzakach. Pozbierałem duże suche gałęzie i zasłoniłem nimi moje auto, tak aby jego nie było widać. Wspiąłem się na pobliskie wzniesienie, po drugiej stronie rzeki i ukryty w wysokiej trawie obserwowałem całą sytuację. Z policyjnych samochodów, wysiedli ludzie w czarnych strojach, po których się zorientowałem, że to oddział prewencji. Robili zdjęcia, przez rękawiczki zbierali dowody w sprawie do torebek strunowych. Zbierali te rzeczy, na których są odciski palców: telefony, portfele, kluczyki, zapalniczki, paczki papierosów i gum do żucia, oraz z klamek, bagażników, schowków i przycisków do otwierania okien.
Nie widziałem twarzy policjantów i policjantek. Akurat wszystkie samochody były zaparkowane bagażnikami do rzeki, tak więc z mojego punktu obserwacyjnego, oddalonego z jakieś 70 metrów od plaży, nie mogłem rozpoznać czy to kobieta, czy mężczyzna.
Gdy już pozbierali wszystkie dowody i schowali w kartony, podjechały dwa radiowozy z PRL-u. Były to dwa niebieskie polonezy z napisem milicja obywatelska.
Wysiadło z nich czterech ledwo się poruszających najprawdopodobniej mężczyzn. Mieli mundury niebieskie z wielkimi napisami na plecach MO.
Zabrali kartony z dowodami w sprawie, wyjęli z nich tylko telefony i przełożyli do osobnego kartonu i zanieśli do polonezów. Z reszty rzeczy ułożyli z nich stos, polali benzyną i czekali, aż wszystkie dowody w sprawie się spalą. Trwało to kilka minut. Było widać, że czarni i niebiescy się kłócą, bo nerwowo wymachiwali rękoma.
Jeden z czarnych wziął, jednego niebieskiego złapał za mundur i popchną go na maskę samochodu i uniósł rękę i chciał go uderzyć, lecz szybko pozostali Policjanci jego powstrzymali.
Niebiescy Policjanci na marynarkach mundurów, mieli pełno medali i odznaczeń, widocznie to byli najwyżsi rangą Milicjanci. W czasach PRL nazywano ich Kapitan, co w obecnych czasach teraz nazywa się Nadkomisarz.
Gdy się spaliły, wszystkie dowody to Niebiescy kazali Czarnym wszystko wrzucić do wody i popłynęło wszystko z prądem rzeki. Czarni i Niebiescy z plaży, przeparkowali samochody na trawniki. Czarni wzięli z plaży dziecięce sitka do piasku. Sypali do nich piach i posypywali plaże, tak jak się posypuje ciasto cukrem pudrem. Zacierali ślady po ognisku i po kołach opon. Niebiescy jeszcze polewali plażę płynami do płukania tkanin, tak że ostro woń polnych kwiatów niesiona wiatrem, aż do mnie dotarła na wzgórze za rzekę. Bardzo sprytne, bo psy policyjne by nie znalazły śladów zapachowych po ognisku. Wsiedli do samochodów i odjechali. Do zmroku, przez kilka godzin, siedziałem na wzgórzu i rozmyślałem, czemu PRL-owskie dziadki, kazali zniszczyć dowody w sprawie, widocznie mieli z tym coś wspólnego.
Zapadał zmrok i miałem już się zbierać, ale na moich ramionach poczułem dwie silne męskie dłonie mocno mnie ściskające.
Mężczyźni mówili na zmianę:
Mężczyzna pierwszy: Zapamiętaj! Nic nie widziałeś!
Mężczyzna drugi: Zapamiętaj! Nic nie pamiętasz!
Mężczyzna pierwszy: Jak tylko komuś o tym powiesz to twoja chata, dom twoich starych pod miastem na ul. Autonomicznej 7, oraz dom twojej przyjaciółki Doroty, 30 km pod Sanokiem pójdzie z dymem.
Mężczyzna drugi: Mam nadzieję, że to rozumiesz, co masz do stracenia. Jak będziesz węszyć w sprawie to jeszcze te 10 zleceń, które masz, dla klientów do wykonania we wrześniu, to te posiadłości też pójdą, z dymem a dowody w sprawie będą przeciwko Tobie. To Tobie się zapali kuchenka mikrofalowa i zrobi się spięcie w gniazdku, gdy podłączysz kosiarkę lub piłę do prądu.
Mężczyzna pierwszy: A to, co widziałeś to 1% tego co potrafimy zrobić.
Mężczyzna drugi: Nie chciałbyś zobaczyć pozostałych 99% tego co potrafimy i do czego jesteśmy zdolni.
Uściski dłoni się zmniejszyły i w końcu puściły moje ramiona, a mężczyźni odeszli.
Nie przestraszyłem się i byłem pewny, że to te PRL-owskie dziadki w niebieskich mundurach, bo było słychać brzdęk metalu obijającego się o siebie, a to mogły być tylko medale na ich marynarkach.
Wieczorem jak wracałem, to słuchałem wiadomości w radio. W domu,
włączyłem tv i były te same wiadomości:
Jak podaje komenda Główna w Sanoku, nad rzeką San znaleziono kilkanaście porzuconych samochodów na nikogo nie zarejestrowanych, które przeszło 2 lata temu zostały wyrejestrowane. Z danych systemowych wynika, że ostatni właściciele samochodów żyją, lecz trudno ich znaleźć, gdyż dowody osobiste i paszporty straciły ważność ponad 2 lata temu, nikt nie wyjeżdżał za granicę, nikt z nich nie jest poszukiwany, osadzony, bezdomny, zmarły oraz przez ostatnie dwa lata nie wykonali żadnego połączenia telefonicznego, nie wysłali żadnych wiadomości SMS, e-mail, żadnego listu. Nie było ich w pracy, w szkole, ani też za granicą. Nie korzystali ze służby zdrowia państwowej ani prywatnej.
Nie wydali ze swoich kont bankowych ani złotówki i nie dokonywali żadnych płatności kartą. Na miejscu Policja nie znalazła żadnych dokumentów, więc jest podejrzenie motywu rabunkowego. Zaginionych nie ma w miejscach zamieszkania, sąsiedzi mówią, że ich często widywali, ale nikt nie potrafi powiedzieć gdzie i kiedy po raz ostatni.
Jak podaje Komenda Główna Policji,
sprawa z miejsca trafiła do policyjnego archiwum X i nie będzie kontynuowane śledztwo z powodu braku zgłoszenia zaginięcia i braku dowodów w sprawie, nie znaleziono.
Po samych tablicach rejestracyjnych wyrejestrowanych samochodów , trudno odnaleźć dawnych właścicieli... i nikt nie wie gdzie przebywają.
Pomyślałem, że to dziwne, że ludzie giną, bez wieści a Milicjanci niszczą dowody w sprawie. Dziadki z SB i UB .
Byłem zmęczony i po kąpieli zjadłem kolację i poszedłem spać.
Dziś 28-08-2024 poranek. Dziś odpoczywam i czekam na wieści od rodziny oraz od Doroty.
W drzwi zaczęły drapać koty.
Wpuściłem je do domu i karmiłem. Doroty nie było i nie słyszałem auta podjeżdżającego pod okno.
Jeden kot miał czerwoną obrożę i pod nią karteczkę z napisem:
Napisz mi karteczkę, to bezpieczny sposób, abyśmy mogli się porozumiewać. Wypuść, kotki wieczorem to same trafią do mnie. Są bardzo mądre i wskakują na pakę samochodu dostawczego jadącego z mojej okolicy do Sanoka i z powrotem, tak więc nie muszą iść 30 km.
Napisz mi, na co miałbyś ochotę, ze mną porobić w wolnym czasie. Buziaki, tęsknię, Dorota.
Odpisałem: Aby popływać w basenie, obejrzeć film i zjeść kolację i popatrzeć na twój uśmiech.
Koty wieczorem wypuściłem z domu i sam po całym dniu sprzątania, zasnąłem zmęczony.
2 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Rym
Jak przeczytasz , to się dowiesz
Magda34
Ciekawe gdzie się podziała Dorota