– Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu – usłyszała Omega. Wycie dochodziło gdzieś zza szałasu. Zrzuciła z siebie Cahan i wybiegła ze sklejki. Będąc na zewnątrz, powoli ruszyła wzdłuż sklejonych patyków. Uważnie stawiała każdy krok, delikatnie posuwając opuszkami bladych, odznaczających się na tle szałasu palców po chropowatej strukturze chatki. Patrzyła przed siebie, próbując przeniknąć ciemność spojrzeniem nienaturalnie powiększonych oczu. Nagle usłyszała chrzęst łamanej gałązki. Odwróciła się za siebie. Stała w gotowości, wpatrując się w odmęty mroku. Nie śmiała wykonać najmniejszego ruchu. Jej zmysły przenikła ciemność. Grała w dziewczynie swoją tajemniczością, onieśmielała ją od wewnątrz. Wypełniała każdy jej wdech i wydech. Przytłaczała, lecz nie można było się przed nią obronić. Z lękiem trzeba się zmierzyć.
Ręka Omegi krwawiła. Pozostawiała czerwone ślady, skapując na trawę i przebarwiając jej soczystą zieleń. Nie bolała jednak, nie.
Nagle coś zobaczyła. Wysiliła wszystkie zmysły, skalpując mrok. Na tle czerwieni nieba, udało jej się dostrzec zarys sylwetki Cahan. Opuściła zaciśniętą na zakrwawionym już patyku wystającym z konstrukcji szałasu dłoń. Wypełniona drzazgami oraz miejscami z obdartą skórą, tak że można było dostrzec każdy mięsień, szybko zaczęła niemiłosiernie boleć Megi. Każde drgnięcie ciała przyprawiało o skurcze. Próbowała iść w stronę Cah, by tylko ją obronić przed wilkami. Nagle potknęła się. Runęła na ziemię. Cała jej twarz pokryła się przesiąkniętą bólem ziemią, podobnie jak ubrania i skóra. Dziewczyna wyła z bólu. Zwinęła się w kłębek, próbując bezskutecznie ulżyć sobie w mękach. Cała jej twarz pokryła się delikatną, miękką sierścią. Włosy zmieniły kolor na jasnoszary i wsiąkły w szyję oraz tułów. Ubrania zmieniły strukturę na puchatą i miękką, łącząc się z równie miłą sierścią z włosów. Oczy zmieniły kształt, a wszystkie mięśnie i kości zaczęły widocznie się przesuwać. Spojrzenie wilka jednak nie było już tak spokojne i łagodne, jak kiedyś. W oczach zwierza dało dostrzec się nienawiść i żądzę krwi, mordu. Wilczyca powoli wstała. Naprężyła się, gotowa do ataku. Wtem zauważyła powoli idącą w jej kierunku Cahan. Ostrożnie stawiała stopy, nie chcąc doprowadzić do tragedii. Gdy była już wystarczająco blisko, zaczęła mówić do Omegi uspokajającym tonem.
– Omego… wiem, że to ty… proszę, przemień się – rzekła do wilczycy spokojnym i melodyjnym głosem kobieta. Próbowała uspokoić zwierzę zarówno mową ciała, jak i swoim głosem. Liczyła na to, że być może go rozpozna?
Wilk zawarczał, obnażając kły. Cah zatrzymała się i wyciągnęła rękę przed siebie. Wilczyca położyła po sobie uszy. Zaskomlała. Kobieta odetchnęła z ulgą, wreszcie czując się bezpieczna.
Nagle Megi podleciała do Cah i rzuciła się na nią. Przewróciła Cahan, szczekając i liżąc twarz.
– Omego… Już dobrze. Też cię lubię, ale proszę, przemień się. – Gładziła miękkie futro przyjaciółki. Wilk zamarł, popatrzył na nią smutno i pokręcił głową.
– Nie możesz się przemienić, tak? – Zwierzę pokiwało łbem na tak. – Hmmmm… Weź to.
Kobieta nałożyła na szyję wilka swój amulet. Ten zajaśniał srebrnym blaskiem, dopasowując się do serca zwierza. Chwilę potem zgasł, roztaczając w powietrzu niesamowitą aurę. Otuliła delikatnie, jak świeża pościel zmęczonego człowieka, by zaraz przywitać bolesną rzeczywistością. Cah wstrzymała oddech, a po jej policzku popłynęły łzy. Skapywały na leśne podszycie, mieszając się z przyschniętą krwią Omegi. Złożyła ręce, pozwalając im zmienić kształt. Obserwowała, jak pod skórą widocznie przesuwa się każdy mięsień, każde ścięgno, każda kość. Jednocześnie ciało pokrywało się czarną sierścią. Włosy zmieniły swą strukturę, stając się bardziej puchate. Sylwetka pomniejszyła rozmiar. Oczy dopasowały się do całego nowego wyglądu kobiety. W jej miejsce stał teraz mały, czarny kotek. Niewinna bestia patrzyła na wilka, jakby chciała mu coś przekazać. Ten w mig zrozumiał, o co chodzi. Przymknął brązowe oczy, rozkoszując się ciepłem naszyjnika. Starał się jak najbardziej skupić na jednej myśli: „chcę się przemienić w człowieka”. Chwila grozy. Czy myśl zadziała, czy Omega przeobrazi się w człowieka?
Zacisnęła kły. Powoli zaczynała się przekształcać. Zamiana nie była już tak bolesna, jak przedtem, jednak dla osłabionego organizmu Megi był to spory wysiłek. Przemiana nie trwała też już zbyt długo – może dwie, trzy minuty. Dla przemęczonej wilczycy stała się jednak ogromnym wybawieniem.
Leżała na ziemi, nie będąc wstanie się poruszyć. Amulet migał srebrnym blaskiem, jakby wczuwając się w rytm serca Omegi.
– Miauuuu – usłyszała nad uchem. Podniosła się na łokciach i uśmiechnęła na widok czarnego kotka.
– Hej mały, jak się tu znalazłeś? Wiesz, że nie powinieneś znajdować się teraz na zewnątrz? A może pójdziesz ze mną? – mówiła, starając się nie przestraszyć zwierzęcia. Kot podszedł do niej i szorstkim językiem polizał wyciągniętą na trawie dłoń. Dziewczyna podrapała go za uchem.
– AUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU! – gdzieś w pobliżu rozległo się bardzo głośne wycie. Megę przeszedł dreszcz. Błyskawicznie złapała kotkę i pobiegła w stronę wejścia do szałasu. Ledwo wpadła i zatrzasnęła za sobą drzwi sklejki, kiedy znów rozległo się wycie, tym razem znacznie bliżej. Jej przyjaciel zadrżał. Przytuliła go.
– Och… Kiciu… Martwię się o Cahan… – rzekła do kota, głaszcząc jego miękkie uszka. Ten tylko pokiwał głową i polizał palce Megi.
Dodaj komentarz