Wieczna ucieczka I

Ten wzrok. Niczym czarna otchłań. Morderca. Nienawiść trzymana w moim ciele, rosnąca, wydobywająca się z głowy, jak dym. Moje oczy, małe szparki, wpatrzone wrogo w uśmiechającego się kata.  
-To tylko serce, kochanie. Bez niego też możesz się obejść - spogląda na mój poruszający się organ w swojej dłoni. Ściska go mocniej i mam wrażenie, że przez chwilę tracę kontakt z rzeczywistością.  
-Oszczędź mnie - dyszę, próbując łapczywie nabrać powietrze w płuca. Czuję, jak powoli przenoszę się do innego świata. Do moich uszu dolatuje tylko szyderczy śmiech.  
-Skarbie, ja nikogo nie oszczędzam. Nie mogę ci tego darować. To byłoby wbrew moim zasadom - przybliża się do mnie, wyciągając serce w moim kierunku. Drżącą rękę wyciągam, aby je chociaż ostatni raz dotknąć. Śmiech jest głośniejszy i widzę, jak rozmazana postać odsuwa się ode mnie szybko.  
-Jesteś tak naiwna, jak przypuszczałem - głaszcze mnie po włosach a potem jednym ruchem ściera tocząca się łzę po moim policzku chłodnym pocałunkiem. Wzdrygam się. Ból narasta, wychodzi poza skalę. Padam na ziemię.  
-Uwierz, że naprawdę jest mi przykro z twojego powodu, ale zasady są proste. Ty nie wchodzisz na nasz teren, my nie robimy ci krzywdy - obrzydliwy uśmiech pojawia się na jego wąskich ustach. - Ech, głuptasie. Czasem bezmyślne czyny prowadzą do marnych skutków. Nie miej do mnie żalu, wypełniam tylko swoje obowiązki - wzdycha teatralnie a potem na chwilę rozluźnia dłoń, która ściska mocno moje ledwo bijące serce. Obraz staje się ostrzejszy i mogę zaczerpnąć powietrza. Jego ręce są całe we krwi. Szkarłatna ciecz rozmazana jest również na jego szyi.  
-Dobrze wiesz, że nie miałam wyboru. Chcieliście zabić Emmanuela. To też nazywasz obowiązkiem i zasłużoną sprawiedliwością? - prycham. Jego chłodna dłoń łapie mnie za gardło. Próbuję się wyrwać, ale on trzyma mnie zbyt mocno.
-Skarbie, to co dzieje się z twoim głupiutkim przyjacielem mało mnie obchodzi. Wyraziłem się jasno - sunie długim, bladym palcem po mojej szyi. - Swoją drogą, będzie brakowało mi twojego przestraszonego spojrzenia i tych niesamowicie podniecających ust - mruczy, na co przechodzą mnie ciarki. Znów mocniej zaciska palce na moim poranionym sercu.  
-Jesteś obrzydliwy - udaje mi się wychrypieć. W odpowiedzi otrzymuje znów szyderczy śmiech.  
-Za to ty doskonała, lepiej nie mogłem trafić. Czuję się zaszczycony, że mogę być z tobą w ostatnich chwilach twojego kruchego życia, kochanie - oblizuje moje spierzchnięte wargi. Odpycham olbrzyma ostatkami sił, które krążą gdzieś w moim krwiobiegu. Nagły atak sprawia, że morderca opada, jak kamień na ziemię. Moje serce wylatuje z jego szkarłatnych rąk. Nie zastanawiając się, sięgam po nie ręką. Zaczyna bić mocniej i powoli odzyskuje siły. Spoglądam na kata. Jego uśmiech zastygł na sinych ustach. Ciało nabite na odłamek ostrej gałęzi. Odwracam się i biegnę szybciej niż kiedykolwiek, ale w jednej chwili ktoś gwałtownie mnie powstrzymuje.
-Zapomniałaś się chyba pożegnać - czerwone, palące tęczówki wbijają mnie w ziemię.


Nie wiem, co z tego będzie, ale moja wyobraźnia zaprowadziła mnie właśnie w ten punkt.  
Krytyka mile widziana. :) Będzie kontynuacja.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 583 słów i 3341 znaków, zaktualizowała 5 cze 2015.

1 komentarz

 
  • LittleScarlet

    Oficjalnie się zawstydziłam i chyba na jakiś czas odłożę pióro, by iść leczyć kompleksy. Perfekcyjne.  :cool:

    6 cze 2015

  • Malolata1

    @LittleScarlet bez przesady, kochana :* Od Ciebie można się uczyć :)

    6 cze 2015