– Om...meg...Omego… To nie twoja wina… – powiedziała Cahan, ważąc każde słowo. – Naprawdę. Ten sen… Ktoś chciał nas skłócić… Omego, kurwa, jesteś dla mnie jak siostra!
Jej oczy pokryły się łzami. Mega zrozumiała, choć nadal targały nią wątpliwości, czy to aby na pewno po części nie jej przewina…
Przyjaciółka płakała, nie zwracając uwagi na dziewczynę. Ta podeszła do młodej kobiety i delikatnie ją objęła. Stały tak przez kilka godzin w milczeniu, przytulając się. Czerwone niebo nad nimi pulsowało, jakby w rytmie ich serc. Powoli podeszły do szałasu wybudowanego wcześniej przez Cah. Nie pozwoliła sobie pomóc w budowaniu, toteż Omegę bardzo zaskoczyło wnętrze. Pokój był w kształcie koła, jasno oświetlonego przez piękny żyrandol, z wieloma kolorowymi kryształkami. Na środku pomieszczenia stało ogromne łoże, z dwoma mięciutkimi puduszkami i puchową kołdrą, obleczone w białe poszewki. Nakastliki po obu stronach łóżka zostały udekorowane suszonymi kwiatami. Półkole szałasu stanowiło biblioteczkę, na drugiej połowie natomiast znajdowały się trzy drzwi, jedne prowadzące na pole, dwa do innych pomieszczeń, oraz obrazy, najczęściej przedstawiające martwą naturę, oprawione w złote ramy. Omega przez chwilę stała zaszokowana, jednak nie chcąc psuć atmosfery, dała pociągnąć się Cahan na łóżko. Pocałowały się. Pocałunki na początku były krótkie, wstydliwe, jednak potem pełne miłości i namiętności. Delikatnie pieściły swe usta, rozkoszując się ich malinowym smakiem. Cahan przygryzła wargę Omegi. Ta objęła ją i przyciągnęła do siebie. Przytulały się, jednocześnie całując.
Kiedy wreszcie oderwały się od siebie, było już grubo po północy, co Cah oceniła jakimś nieznanym Medze sposobem. Nie miało to jednak większego znaczenia, gdyż i tak przez cały czas było ciemno, jedynie czerwień na niebie dawała lekkie światło. Zmęczona Megi wstała i sięgnęła do szafy, w której znalazła dwie piżamy.
Cahan się postarała – pomyślała, kierując się do łazienki. W środku zrzuciła z siebie brudne, zakrwawione ubrania i wzięła gorący prysznic. Nie pamiętała już, jak znalazła się w łóżku i kiedy po kąpieli pojawiła się w nim Cahan. Zasnęły wtulone w siebie.
***
Omega obudziła się. Cahan leżała na jej klatce piersiowej, przygniatając ją. Meg bała się poruszyć, czy nawet wziąć głębszy oddech, by ją nie zbudzić. Leżała więc, patrząc na twarz Cah. Mogłaby wpatrywać się w nią godzinami. Kochała ją.
Megi w życiu by nie pomyślała, że jednego dnia będzie bać się o swoje życie, a drugiego obudzi się rankiem z swoją ukochaną.
Świat jest szybki, niesamowicie rwie do przodu
Dodaj komentarz