Czarownica część 6

Gorączka nie opuszczała łowcy, ale też się nie pogarszała. Gdy weszłam do salonu, chory przerwał obserwowanie sufitu i spojrzał w moim kierunku. Podeszłam do niego i usiadłam na stoliku do kawy. Obserwował mnie.
- Jeśli zechcesz ze mną grzecznie porozmawiać, to wytłumaczymy sobie kilka rzeczy. 
- Jesteś wiedźmą. Nie mamy sobie nic do tłumaczenia.
- Nie lubię, jak mnie tak nazywają, ale mniejsza o to. 
- Moi ludzie mnie znajdą.
- Nie wątpię w to. Dla twojej informacji nie ma cię u nich od prawie dwóch dni. Nie było tu łowców. Po lesie też nie szukają. Widocznie nie śpieszy im się. - jego wyraz twarzy wiele mówił. - Szukali cię, to prawda, przez pierwsze 10 godzin, ale jak sam widzisz, nie znaleźli. 
- Dali sobie spokój. Stwierdzili, że tak jak pozostali jestem martwy. - dopowiedział sobie. W międzyczasie dołączył do nas Lucyfer z kubkiem gorącego naparu dla leżącego. Wręczył mu go, a ten podziękował.
- Rozumiem, że możesz mi nie ufać. Masz do tego pełne prawo, ale posłuchaj co mamy ci do powiedzenia. Jesteś o wiele ciekawszą postacią, niż może się wydawać. 
- Powiesz, o co ci chodzi i kim on jest? - Wskazał palcem na diabła.
- Mówiąc wprost, jesteś mieszańcem. A to - wskazałam mojego przyjaciela - jest Lucyfer. Znany wam również jako diabeł, władca piekieł upadły anioł i takie tam. Jak sam widzisz, nie taki diabeł straszny jak go malują.
- O czym ty gadasz? Jestem człowiekiem, a nie żadnym psem, by być mieszańcem. 
- Wszystko ci z czasem wyjaśnię tylko nie teraz. Twój rozgorączkowany umysł nie poradzi sobie z wszystkimi informacjami. Idź spać i daj sobie czas na wyzdrowienie 
           Kiedy łowca zasnął, wraz z Lucyferem poszliśmy do mojej biblioteczki. W księgach musieliśmy odnaleźć jak najwięcej informacji o chorym. Przeszukiwania pewnie zajmą nam wieki, bo po pierwsze mam dużo ksiąg w różnych miejscach w domu, a po drugie zbyt mało przypadków było, aby były one dokładnie opisane. Zawsze możemy bazować na szczątkowej wiedzy diabła. Zapowiada się ciekawy dzień.

      ********
              Po którymś razie jak się obudziłem, mój umysł nie był już zamglony. Ta gorączka, o której mówiła wiedźma, musiała najwidoczniej już odpuścić. Dalej było mi zimno i bolała mnie noga, ale dało się to już przeżyć. Rozejrzałem się po pokoju. Byłem sam, a musiałem, chociaż nie, chciałem porozmawiać z właścicielką domu. 
          Wstałem z kanapy, ignorując nogę i wyszedłem na korytarz. Nie wiedząc, gdzie może być, przeszukiwałem każdy napotkany pokój. W kuchni jej nie było. W sumie nie było jej na parterze. Skierowałem się na schody prowadzące na kolejne piętro. Tam napotkałem otwarte drzwi, z których wydobywało się światło. Wszedłem do środka bez zastanowienia i nie zdziwiłem się gdy zobaczyłem rudowłosą przeglądającą jakieś księgi. Spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
- Słuchaj, zanim coś powiesz, chcę porozmawiać. - powiedziałem, zanim ona zdążyła wypowiedzieć swoją kwestię.
- Nie powinieneś wstawać. Jesteś chory i ranny.
- Nie ważne, posłuchaj mnie. Chcę cię przeprosić za swoje zachowanie. Nie zmienia to faktu, że chciałaś mnie zabić.
- Nie tyle, co zabić, a wyczyścić pamięć i porzucić w lesie. Zabili to by cię twoi współpracownicy, zakładając z góry, że nie żyjesz. A teraz usiądź sobie tam w kącie i okryj się kocem i mi nie przeszkadzaj.
             Siedziałem i obserwowałem, jak przegląda każdą książkę po kolei. Nie czułem się jakoś komfortowo w jej pobliżu, ale chyba jak na razie muszę przywyknąć. Na podłodze był mały stosik twardo oprawionych ksiąg z dziwnymi znakami na okładkach. Najprawdopodobniej to ich szukałem, gdy ostatnio przyszedłem do jej domu. 
- Czego ty tak właściwie szukasz? Odkąd tu siedzę, przepatrzyłaś ich już ze 30. - spytałem w końcu.
- Informacji i odpowiedzi.
- A na jaki temat, chociaż byś powiedziała.
- O tobie i twoim gatunku.
- Ty dalej z tym? Jestem zwykłym człowiekiem. Możesz przestać się już wygłupiać. Myślałem, że ten temat i twój towarzysz to były zwykłe omamy.
- Nie. Masz w sobie albo anielską, albo demoniczną krew, a ja chcę się dowiedzieć jak to odróżnić. Lucyfer też był prawdziwy. Dobrze, że tego nie słyszy, bo by się chłopak obraził. - zaśmiała się.

********
- Mam! - w jednej chwili za mną zmaterializował się hologram diabła. Na głos jego okrzyku podskoczyłam, odwracając się, spojrzałam jeszcze na łowcę, który miał otwarte szeroko oczy z zaskoczenia.
- Zdurniałeś czy na łeb ci już wyjątkowo padło?! Dostałam przez ciebie mini zawału!
- Nie przesadzaj, Cathrino. Mam potrzebne informacje. Jak widzę, masz pomocnika. 
- Bardziej podsypiającą widownię. Ale nie ważnie, mów co masz.
- Tak więc istnieją różne sposoby na odkrycie pochodzenia takiej istoty. W kwestii ludzi wystarczy sprawdzić drzewo genealogiczne rodziny delikwenta. - spojrzałam na siedzącego w kącie.
- Jeśli tak się uparliście na to, to musicie znaleźć inny sposób. Od dziecka byłem szkolony, by zostać członkiem Rady. Nie znam swoich rodziców ani rodziny.
- Ehhh i musi wszystko komplikować. - skomentował Lucyfer. - Innym sposobem jest znalezienie demona lub anioła, który przez jakieś tam swoje skomplikowane rytuały, ceremonię czy inne nie wiadomo co, dojdzie w końcu, czyją ma krew. I uprzedzając pytanie, nie jako upadły anioł i diabeł nie mogę odprawić tego. 
- A coś jeszcze innego? Jakiś rytuał opisany w księdze czy coś?
- Jest jeden taki, ale to - wskazał na łowcę - może tego nie przetrwać. Można to bardziej opisać jako torturę niż rytuał. Dobrze znasz tę księgę, Cathie, jest tam opisany jeden obrzęd, którego nikt nigdy nie chciał wykonać.
- Masz na myśli ten na poznanie czyjejś przeszłości o wiele pokoleń wstecz. Praktycznie do początków rodu. - zamyśliłam się. - Nie możemy tego zrobić.
- Oświeci mnie ktoś, na czym to polega? - dobiegł głos z kąta pokoju.
- Na spuszczeniu do specjalnego metalowego pojemnika około dwóch litrów krwi delikwenta. Nikt się tego nie podejmował i tak zostanie. Coś wymyślimy. 
- Ale po co dociekać? Jako że sprawa dotyczy mnie, a nie ma jakiś prostych czarów na to, proponuję zapomnieć o tym wszystkim. Mnie ta wiedza nie jest potrzebna do życia. Są ważniejsze sprawy.
- To prawda, Cathrino, to nieistotne, jaką on ma krew w sobie. Jak wychował się na człowieka to i tak nim już zostanie. Wiem, że dawało ci to nadzieję, że nie będziesz ostatnim odmieńcem na świecie, ale musisz to zaakceptować i żyć tak jak wcześniej. - z bólem musiałam to przyznać, ale Lucyfer miał rację.

Aleksa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1252 słów i 6793 znaków. Tagi: #czarownica #łowcy #las #lucyfer #magia #czary #śmierć #cmentarz

Dodaj komentarz