Moje marzenie. Rozdział 10

Dwa cudowne tygodnie upłynęły im nie wiadomo kiedy. Kaśka miała wrażenie, że znalazła się w jakimś nierealnym świecie. Każdego ranka bała się, że po otwarciu oczu okaże się, że to sen i każdego ranka niezmiennie odkrywała obok siebie ukochanego, tulącego ją do piersi. Jeśli ludzie tak spędzali tygodnie tuż po ślubie, to stało się dla niej jasne, dlaczego nazywali to miodowym miesiącem. Dlaczego ten sobotni poranek miałby być inny? Sen ustępował powoli, pozwalając świadomości przejąć stopniowo kontrolę nad zmysłami. Powieki stanowiły zbyt cienką barierę dla promieni słonecznych, które wpadały przez otwarte okno i buszowały w najlepsze po całym pokoju. Kaśka poczuła delikatny zapach konwalii i otworzyła oczy. Na szafce obok łóżka stał bukiet drobnych białych kwiatuszków. Bukiet? To była kula uformowana z trzech lub czterech bukietów i przewiązana purpurową kokardą, widoczną na tle szklanego wazonu. Odwróciła się gwałtownie w poszukiwaniu Artura, ale miejsce obok niej było puste. Z kuchni dobiegły ją przytłumione odgłosy, jakby ktoś starał się ukryć swoją działalność. Wydało jej się, że słyszy bulgotanie ekspresu do kawy. Kwiaty? Kawa do łóżka? Ja chyba jeszcze śnię, pomyślała i na wszelki wypadek zamknęła oczy. Otworzyła jej po chwili, czując wyraźny aromat kawy.
- Dzień dobry – w drzwiach do pokoju stał Artur w samych bokserkach z tacą zastawioną filiżankami z kawą, dzbanuszkiem na mleko i jeszcze jakimiś drobiazgami – kawa dla pani - podszedł do łóżka – czy zechce pani pomóc?  
- To sen? - usiadła, podciągając w górę kołdrę, która jednak nie chciała utrzymać się na jej piersiach – Co to za okazja?
- Zdaje się, że ktoś ma urodziny – na twarzy Artura zagościł ten chłopięcy usmiech, który tak lubiła.
- Dopiero jutro... - głos jej zadrżał, a w gardle poczuła drapanie. Ze wszystkich rzeczy, jakie mógł zrobić, by dać jej prezent urodzinowy, on zrobił jej kawę do łóżka. To zaczynało przypominać film. Cholernie romantyczny film.
- Wiem, ale jutro rano muszę Cię odwieźć na dworzec i znikniesz mi na prawie dwa tygodnie w Paryżu, więc postanowiłem przenieść Twoje urodziny na dziś – powiedział dziwnie miękko, przysiadając się do niej. Opuszkami palców dotknął najpierw kąta jej żuchwy, a potem przesunął powoli wzdłuż szyi, do obojczyka i dalej. Poczuła na karku przyjemny dreszczyk.  
- Nie jesteś typem romantyka – wyszeptała przymykając oczy.
- Nie? - ciepła dłoń pieściła delikatnie jej dekolt – To jakim typem jestem według Ciebie?  
     Nie od razu odpowiedziała. Rozkoszowała się chwilą i doznaniami, jakich jej dostarczał – Może bardziej łobuzerskim...? - zastanawiała się głośno – Takim słodkim draniem? – spojrzała mu w oczy – Tak, jesteś niegrzecznym chłopcem, ale czasem miałabym ochotę Cię zjeść.
     Uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze bardziej szelmowski, co sprawiło, że źrenice Kaśki rozszerzyły się, a usta lekko zadrżały. Poczuła, że zaschło jej w gardle, jakby cała wilgoć spłynęła nagle w dół.  
- Kawy? - Artur uniósł spodeczek, którym nakryta była jej filiżanka i dolał odrobinę mleka z pianką.
     Jesteś draniem, pomyślała, ale najsłodszym i najdroższym... Pociągnęła niewielki łyk, rozkoszując się aromatem. Tymczasem Artur sięgnął pod serwetkę, leżącą na tacy i wyciągnął stamtąd niewielkie podłużne pudełeczko. Uniosła brwi. Prezent?
- Pomyślałem, że Paryż jest taki piękny i pełen pokus, że przyda Ci się mała niezapominajka – głos miał tak rozkosznie niski i aksamitny, że z trudem skupiła się na jego palcach, uchylających wieczko. Po chwili wyjął stamtąd srebrny łańcuszek o grubych oczkach. Przy zapięciu wisiało małe serduszko, pobrzękujące cicho przy każdym poruszeniu. Siedziała jak zahipnotyzowana, kiedy zsunął się na podłogę i odsłaniając kołdrę, sięgnął do jej kostki. To był najseksowniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostała. Nawet koronkowe majtki nie mogły się z tym równać.  
- Dziękuję – wyszeptała, a jej bursztynowe oczy zalśniły łzami wzruszenia. Jak to możliwe, że było im tak dobrze? Niech to trwa wiecznie, modliła się w duchu – Artur... - zaczęła ostrożnie – Jak wrócę, to może chciałbyś... może przywieziesz do mnie trochę swoich rzeczy? Ciągle musisz po coś jeździć do domu i pomyślałam... - przygryzła dolną wargę, czekając na jakaś reakcję z jego strony.
- Proponujesz mi zamieszkanie razem? - Cholera, to ja powinienem zabrać Cię do domu, pomyślał, zaciskając szczęki.
- Wiem, że to trochę szybko, ale właściwie, to my prawie mieszkamy razem – Idiotko, zaraz wszystko popsujesz! Zaraz Ci zwieje! - Ja nie naciskam, tylko... – dodała szybko – Zresztą, moja mama przyjedzie w sierpniu. Zapomnij o tym – Wygłupiłam się i tyle, wściekała się w duchu.
     Gładził delikatnie jej stopę, posuwając się powoli w górę. Zalała go fala najróżniejszych myśli. Z jednej strony, nie byłby to pierwszy raz, choć do mieszkania Darii zabrał tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Z drugiej strony, to już była deklaracja, a on nie mógł jej złożyć. Nie mógł, czy nie chciał? Chciał, do cholery, czuł, że to może być właśnie to, ale... No właśnie, było małe ale! - Kocie, nie zmieniajmy na razie niczego – spojrzał jej w oczy – oboje to przemyślimy i jak wrócisz, zaczniemy w tym samym miejscu, dobrze?
- Dobrze – Tak, tak, tak! Prawie czuła, jak wszystko w niej podskakuje z radości.  
- Pij kawę, bo zaraz będzie zimna, a ja coś Ci przyniosę – wstał szybko i ruszył do kuchni.
     Kocham Cię, kocham, powtarzała w myślach, spoglądając na połyskujący łańcuszek – Moja niezapominajka – wyszeptała.  
- Śniadanie! - Artur pojawił się tym razem z koszyczkiem pełnym małych drożdżowych bułeczek i słoikiem powideł – uwaga, bo gorące!
- Skąd to masz? - nawet nie próbowała ukryć zdumienia – tak się zastanawiałam do czego ten nóż? - spojrzała na tacę, którą przyniósł wcześniej.
- Musiałem użyć wczoraj całego swojego uroku, żeby pani w ciastkarni sprzedała mi nieupieczone bułki, ale się opłaciło – powiedział z dumą – teraz Cię nakarmię – rozkroił ostrożnie bułeczkę, wydobywając z niej cudowny zapach drożdżowego ciasta i posmarował obie połówki powidłami.
- Jestem w niebie – Kaśka zatopiła zęby w delikatnym cieście i przymknęła oczy – Mmm, uwielbiam...
- Jedzenie, czy mnie? - Artur wpatrywał się w jej usta, na których osiadły drobiny śliwkowego dżemu. Miał ochotę go zlizać.
- I to, i to – westchnęła, oblizując się koniuszkiem języka. Wpakowała do buzi resztę bułki. Artur podał jej drugą połówkę i sięgnął do koszyczka.
- Lubię patrzeć, jak jesz – nachylił się do jej ust – Dobre te powidła – stwierdził po chwili.
     Jedli, popijając kawą i całując się od czasu do czasu, a właściwie jedno odgryzało kęsy trzymane w zębach przez drugie. Zaśmiewali się przy tym i przekomarzali. Wreszcie Kaśka stwierdziła, że nie da rady przełknąć już ani okruszka. Artur odstawił tacę na ziemię, a potem pociągnął ją za kostki, zsuwając niżej.  
- Ciąg dalszy prezentu? - zachichotała na widok iskierek rozbawienia igrających w jego szarych oczach.
- Zamknij oczy – polecił jej tym niskim seksownym głosem, który wprawiał ją w drżenie – skup się na tym, co czujesz – usłyszała gdzieś nad sobą. Artur klęczał obok łóżka i delikatnie gładził jej dekolt i miejsce między piersiami. Potem poczuła przyjemne łaskotanie na brzuchu i zdała sobie sprawę, że to koniuszek języka przesuwa się po jej skórze tuż nad pępkiem. Zachichotała cicho. Do języka dołączyły wkrótce usta i zęby, wędrując po jej ciele w górę, do piersi. Wygięła się, jakby chciała podsunąć mu wrażliwą brodawkę, ale on skupił się na okolicy wokół niej. Smakował jej pachnącą skórę, jakby smakował owoc, lizał ją i skubał wargami, słuchał jej westchnień jak najpiękniejszej muzyki. Wreszcie, kiedy uznał, że jest już dostatecznie podniecona, objął ustami jej sterczącą brodawkę wraz z aureolą i zassał mocno.  
- Aaach! - Kaśka wyprężyła się, napinając mięśnie.  
     Ucieszył, się z jej reakcji. Nigdy go nie zawodziła. Zawsze reagowała tak spontanicznie i żywiołowo, tak jak lubił... Co go podniecało bardziej? Jej idealnie piękne ciało, czy to, jak reagowała na jego zaczepki i pieszczoty? A może jedno i drugie? Zacisnął delikatnie zęby i do jego uszu dotarł przeciągły jęk, wywołując przyjemne drgnięcie gdzieś pod jądrami. Jak to możliwe, że zawładnęła całym jego umysłem? Uwolnił brodawkę, która przypominała teraz małą wisienkę i sięgnął do drugiej piersi, ogarniając ją dłonią i przyciągając do ust. Kaśka znów krzyknęła i wyprężyła się, odchylając głowę w tył. Oddychała szybko i płytko, chwytając powietrze rozchylonymi ustami. Ssał wrażliwą pierś, nie spuszczając jednocześnie wzroku z jej twarzy. Był to widok jedyny w swoim rodzaju. Zaróżowione policzki i koralowe usta o drobnych spękaniach wyglądały tak niewinnie i dziewczęco. Obrazu dopełniały przymknięte powieki zakończone wywiniętymi rzęsami, poruszającymi się w chwilach, gdy zaciskała mocniej oczy. Zacisnął zęby, a wtedy ona wyrzuciła w górę biodra, jakby zapraszając go... rozchylił usta i uniósł głowę – Zaraz się Tobą zajmę, moja piękna – wychrypiał. Rozchylił jej nogi i spojrzał w miejsce, które zamierzał wziąć w posiadanie. Kaśka pisnęła cicho – Nie podglądaj! – rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie. Z ociaganiem przymknęła oczy i opadła na poduszkę. Lubił dominację, ale by się nią cieszyć, potrzebował oporu do przełamania. Poczuł, że Kaśka próbuje zacisnąć uda. Bez trudu jej przeszkodził. Nachylił się nad jej obrzmiałą szparką i czekał chwilę pozwalając, by poczuła na sobie jego oddech. Poruszyła się niespokojnie, a wtedy on bez pośpiechu zagłębił się w niej językiem. Głębokie westchnienie ulgi, jakie wydała, wprawiło go w zachwyt. Była cała jego i tylko jego. Nigdy kobieta nie wprawiała jego umysłu w taki zamęt. Z jednej strony był dumny, że ma w ramionach jedną z najbardziej pożądanych dziewczyn w mieście, ba, może nawet w kraju, z drugiej zaś, chciał mieć absolutną pewność, że ona należy tylko do niego. Dopiero teraz dotarło do niego, skąd się brała u Adama zaborczość w stosunku do Oli. Myśl, że inny facet mógłby dotykać tego, co on, była nie do zniesienia. Kaśka jęczała głośno, jej ciało prężyło się i wyginało pod wpływem rozkosznych tortur jakie jej fundował. Nie dam Ci o sobie zapomnieć, pomyślał, przenosząc się z jej szparki wyżej. Odszukał łechtaczkę i okrążył ją językiem, wsuwając jednocześnie w wilgotną otchłań dwa palce.  
- O tak, dokładnie tu – jęknęła. Wiedział doskonale, gdzie i jak ma ją dotykać. Przez te dwa i pół miesiąca, które spędzili razem nauczył się każdego szczegółu, każdego westchnienia i jęku rozkoszy. Teraz postanowił tę wiedzę wykorzystać. Wpił się w jej wrażliwy punkt ssąc go i kąsając tak, jak robił to przed chwilą z piersiami, pracując jednocześnie palcami w jej wnętrzu. Bezwiednie ścisnęła jego dłoń śliskimi od potu udami, oplotła palce na metalowej barierce łóżka i wygięła się w łuk. Krzyczała i wiła się, kompletnie nie panując nad sobą. Musiał przytrzymać ją mocno wolną ręką, żeby niechcący nie oderwała się od jego ust. Dopiero, kiedy nagle umilkła, wyprężona, bez tchu i zacisnęła się wokół jego palców, rozluźnił uścisk i oderwał usta, unosząc głowę. Kaśka zastygła w bezruchu. Jej lśniące od potu ciało wyglądało jak rzeźba, ukazująca piękno w ekstazie. Mógłby ją podziwiać bez końca. To moje dzieło, przemknęło mu przez myśl, łechcąc przyjemnie jego męską dumę. Szybko pozbył się spodenek i ukląkł na łóżku rozsuwając jej uda szerzej – Nie dam rady... - wyszeptała bez tchu, kiedy zdała sobie sprawę, co chce zrobić – zaczekaj.
- Nie, skarbie – przesunął śliską główką po jej obrzmiałym sromie – zobaczysz, że nie warto czekać – to mówiąc, naparł na nią, zagłębiając się powoli i rozpychając ciasne wnętrze.  
- Ufff – wstrzymała oddech, czekając na... ból? Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zamiast tego poczuła rozpieranie i przyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa – Dobrze mi... - w jej głosie słychać było niedowierzanie.
     Artur roześmiał się serdecznie, jakby udał mu się dowcip. Miała jego twarz dokładnie nad swoją. Szare oczy lśniły mu żywym srebrem, kiedy wpatrywał się w nią z góry. Zarzuciła mu ramiona na szyję i wtuliła twarz w przestrzeń między ramieniem i obojczykiem.  
- Moja piękna – niski seksowny głos pieścił ją i czarował – Moja...  
     Wsparł się na łokciach, żeby jej nie przygnieść swoim ciężarem, a ona skrzyżowała nogi nad jego plecami. Chciała być blisko, chciała czuć go w sobie i na sobie.  
- Jak mi dobrze – wydyszała do jego szyi – Jak dobrze...
- Wiem, maleńka – uniósł głowę i znów jej się przyglądał z uśmiechem – jesteś taka piękna, kiedy się kochasz.
     Czułe słowa w połączeniu z ciepłem, jakie od niego emanowało i rozchodziło się powoli po całym jej ciele, sprawiły, że pozwoliła swoim myślom odpłynąć. Miała niejasne poczucie, że kochają się inaczej niż zwykle, że to nie jest tylko zabawa. Widziała w oczach Artura blask, którego wcześniej nie zauważyła i miała nadzieję, że pozostanie tam już na zawsze. Przymknęła oczy, czując, że wzbiera w niej nowa fala rozkoszy.  
- Tak, kocie, poczuj to – szept Artura sączył się do jej mózgu, oplatał go i zniewalał – jestem cały Twój...
- Mój – wyszeptała bezgłośnie, czując, że zbliża się do punktu, z którego nie ma już odwrotu – tylko mój! Och! Ar...tur, och.!
- Jeszcze, mała, jeszcze chwilę – wychrypiał. Wpatrywał się w nią, szukając oznak orgazmu i starając się jednocześnie zapanować nad swoim. Nie musiał długo czekać. Przymknęła powieki, ale i tak zauważył, że źrenice prawie całkowicie przesłoniły jej tęczówki, rozchyliła usta i wypuściła powietrze z głębokim westchnieniem. Zacisnęła  palce na jego łopatkach, wbijając mu paznokcie w skórę. Poczuł to jak ostrogę wbijaną w bok konia, by go przynaglić do biegu. Wygiął się w pałąk i pchnął mocno, wyrzucając z siebie całą zawartość jąder, jak przypuszczał. Nie mógł się powstrzymać i przycisnął Kaśkę do materaca, ogarniając ją ramionami i tuląc do siebie. Trwali tak w uścisku, nie zdając sobie sprawy z upływu czasu.  
     Artur pierwszy ochłonął na tyle, by zdać sobie sprawę, że ponad 80 kg to dla delikatnej dziewczyny prawdziwe wyzwanie. Przekręcił się na bok, pociągając ją za sobą. Odetchnęła głęboko i przytuliła się policzkiem do jego szyi. Uśmiechnął się do siebie. Miał nadzieję, że udało mu się przekazać jej wszystkie uczucia jakie nim targały. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, mógłby nawet pomyśleć o przyszłości... ich przyszłości... wspólnej. Jeśli wszystko pójdzie dobrze...
- Artur? - dwoje jasnobrązowych oczu patrzyło na niego spod jasnej grzywki – o czym myślisz? Masz taki dziwny wyraz twarzy.
- Urosły Ci te włosy – nie miał zamiaru zdradzać się przed czasem.
- Nie chcesz mi powiedzieć? - potarła czubkiem nosa jego policzek.
- Planowałem, co zrobię, jak wrócisz z Paryża – stwierdził wymijająco – Może zostawisz sobie takie dłuższe włosy?
- Nie ja o tym decyduję – uśmiechnęła się – W Paryżu postanowią, jak mam wyglądać.
- No, to będę miał niespodziankę – pocałował ją w czoło i przygarnął do siebie – Mała drzemka?  
- A na którą się umówiliśmy? - spytała sennie.
- Na trzecią, ale wcześniej trzeba coś zjeść, a na mieście to będzie raczej trudne – Juwenalia trwały w najlepsze i ilość ludzi w centrum miasta gwarantowała tłok w każdym miejscu, gdzie podawali jedzenie.
- Zjemy w domu – jak to cudownie zabrzmiało, pomyślała, układając się wygodniej na ramieniu Artura.  
---
- Teraz przynajmniej rozumiem sens tego przebrania – w głosie Artura pobrzmiewała kpina pomieszana z rozbawieniem. Stały przed nim cztery dziewczyny w długich sukniach jak z innej epoki. Każda miała na patyczku wachlarz w karcianym symbolem. Jasnowłosa Ola – kier, Kaśka - karo, Olka z rudą czuprynką – trefl, a Anka z burzą czarnych loków – pik.  
- Ale jesteś bystry – Olka nigdy nie przepuszczała okazji, żeby dogryźć Arturowi, choć ich znajomość przeszła do historii lata świetlne temu, a jej związek z Radkiem miał szanse przerodzić się w coś znacznie poważniejszego.  
- W zasadzie, to ja powinnam być damą treflową – zachichotała Kaśka – jak mi każą wrócić do naturalnego koloru, to będę miała włosy ciemniejsze od Twoich – zwróciła się do Olki.  
- Hej, chłopaki! - zauważyli jednego z kolegów z grupy Adama i Artura, machającego do nich nad głowami kolorowego tłumu, jaki wypełniał cały Rynek – trzymamy miejsce na rogu! Chodźcie na jednego, opijemy obronę! Czekamy tylko na was.
- Idziemy? - Adam spojrzał niepewnie na Artura.
- Idźcie! - Ola popchnęła ich lekko w stronę wołającego – przecież nikt nas nie zje, a poza tym jest Radek i Wojtek.
- A może pójdziemy razem? - wahali się jeszcze.
- To wasza okazja – Kaśka zauważyła, że obok chłopaka stoi dziewczyna, która była z nim na obronie. O ile dobrze pamiętała, to miała na imię Iza. Ich oczy spotkały się. Dziewczyna uniosła dłoń i ruszyła w ich stronę.  
- Cześć, ale fajnie wyglądacie! - obejrzała dziewczyny – szkoda, że ja się nie przebrałam. A Wy? - spojrzała na Adama i Artura.
- Założę się, że facet w przebraniu wygląda idiotycznie... - zaczął Adam, ale urwał w pół zdania na widok muszkietera, który widząc dziewczyny przebrane za damy, skłonił się zamiatając kapeluszem – No dobra, myliłem się – przyznał.
- Lećcie, bo czekają! - ponagliła ich Iza. Kiedy się oddalili, zwróciła się do Kaśki – Możemy chwilę pogadać? Może tam? – wskazała sklep z koszulkami w śmieszne napisy – będzie trochę ciszej.
- Dziewczyny, zaraz wrócę – Kaśka ruszyła za Izą. Od Oli wiedziała, że kiedyś była z Arturem, ale od ponad roku chodziła z obecnym chłopakiem, którego zresztą poznała przez Artura.
- Właściwie, to ktoś inny chciał z Tobą pogadać, ale ja trochę też – zaczęła, kiedy znalazły się w sklepie – tak myślałam, że przyjdziecie razem...
     Kaśka zatrzymała się gwałtownie. Co to miało być?  
- To jest Daria – Iza przytrzymała ją za łokieć, odwracając lekko w stronę dziewczyny ubranej w krzykliwie czerwoną sukienkę, uwydatniającą jeszcze jej pełne kształty.
- Co to ma być? Zlot byłych? - Kaśka chciała się cofnąć o krok, ale miała za plecami ludzi, oglądających kartki powtykane w obrotowy stojak. Doskonale wiedziała kim jest Daria i wiedziała też, że nie ma ochoty z nią rozmawiać.
- Spokojnie, jak nie to nie, ale przecież odrobina wiedzy Ci nie zaszkodzi – Daria przyjrzała jej się uważnie.
- Czego właściwie chcesz? - Co za idiotka ze mnie, zganiła się w myślach Kaśka. Przecież nie jest dla mnie żadnym zagrożeniem. Instynktownie traktowała ją jak rywalkę.  
- Chcę Cię ostrzec – na twarzy Darii zagościł ciepły uśmiech, a w głosie dało się słyszeć troskę – słyszałam, że fajna z Ciebie dziewczyna...
- Dzięki, ale jakoś nie czuję się zagrożona – przerwała jej. Nie miała najmniejszego zamiaru tego słuchać.
- Mówiłam Ci – niespodziewanie Iza włączyła się do dialogu, zwracając się do Darii – omotał ją tak, jak nas.
- Co? - tego już za wiele – Kim Wy jesteście? Pilnuj lepiej swego nosa! - rzuciła Darii, robiąc w tył zwrot.
- Zaczekaj – Daria nie dawała za wygraną – Masz rację, nie powinnam się wtrącać, ale mi Cię żal. Widziałam Was na dworcu. Wyglądałaś na zakochaną – mówiła szybko, jakby bojąc się, że nie zdąży – On nie jest Ciebie wart! Oprzytomniej! Jest fajnym facetem, ale niezdolnym do miłości. On kocha tylko siebie.
- Nie prawda! - zbierała w niej złość – Mówisz tak, bo Cię zostawił.
To ja go zostawiłam – odparła spokojnie – zapytaj, kogo chcesz. Zdałam sobie sprawę, że mnie wykorzystuje, że jestem mu potrzebna tylko do... pieprzenia! - wyrzuciła z siebie te słowa ze złością – Przecież wiesz, co on lubi, prawda? A nie tak łatwo znaleźć dziewczynę, która...
- Dlatego tak długo z Tobą był? - Przerwała jej. Miała nadzieję, że Darię to zrani, zaboli.  
- Pewnie tak, ale wcześniej przeleciał tyle panienek, że ho, ho! Znudzi się i Tobą, zobaczysz – uśmiechnęła się krzywo - To nie jego wina, tak został wychowany – dodała dziwnie miękko – Ale Ty trzymaj się lepiej z daleka od takich jak on. Zobaczysz, że jak wrócisz z wakacji, już będzie miał na oku inną. On się bawi, nie kocha – ton jej głosu znów stwardniał. Przebijała w nim złość.
- Nie wierzę, że mi to mówisz – miała nadzieję, że zabrzmi to sarkastycznie – Poza tym, ja też się świetnie bawię. Skąd wiesz, co ja lubię i czy to nie ja wykorzystuję jego? Taki miły akcent przed wyjazdem na zdjęcia... - zawiesiła głos, starając się opanować drżenie łydek. Czuła, że serce za chwilę jej eksploduje, jeśli natychmiast nie wyjdzie z tego pomieszczenia.  
     Tym razem Daria jej nie zatrzymywała. Czuła pod powiekami łzy, a w płucach żar. Nie powinna tego słuchać! Starała się wymazać z pamięci słowa, które wypowiedziała Daria, ale one wciąż wracały. Przyspieszyła kroku.
- Co się stało? - o mało nie wpadła na Olkę i Radka, obserwujących parę puszczającą gigantyczne bańki mydlane.
- Coś mi wpadło do oka. Ledwo was widzę – skłamała, mając nadzieję, że jej uwierzą – możesz zobaczyć? - podała Olce chusteczkę.  
- Jasne – Olka zajęła się jej okiem – faktycznie zaczerwienione – przyznała – Czego chciała?
- Takie tam – machnęła ręką – Pytała o agencję i o zdjęcia.
- A nie o Artura? - Olka przyjrzała jej się badawczo – Zresztą, jak nie chcesz, to nie mów.
     Już miała przyznać, że tak, kiedy z otaczającego je tłumu młodych ludzi wyłoniły się dwie postacie – Co się stało? - w głosie Artura zabrzmiał niepokój.
- Coś mi wpadło do oka. Już jest OK – troska w jego oczach zadziałała na nią jak plaster na ranę. Nagle rozmowa sprzed kilku minut odeszła w niepamięć – Przytul mnie – szepnęła mu do ucha.
- Aż tak się stęskniłaś? - roześmiał się beztrosko – Nie było nas tylko pół godziny, a Ty już narozrabiałaś!
- Nie narozrabiałam, tylko... Och, Artur, kocham Cię – przywarła do niego, opierając mu głowę na ramieniu.
- Hej, mała, co jest grane? - Artur uniósł jej brodę i zajrzał w oczy.
- Nic, po prostu... - odwróciła wzrok, szukając słów – Słuchaj, z iloma dziewczynami byłeś?  
- W jakim sensie? - spytał, przyglądając jej się uważnie.
- No... - dlaczego tak trudno o to zapytać? – Chodzi mi o chodzenie, ale nie takie w szkole, tylko takie na poważnie... - spuściła głowę, unikając jego wzroku.
- Dlaczego nie spytasz mnie wprost, z iloma dziewczynami spałem? - ton jego głosu był dziwnie spokojny – Skąd Ci to przyszło do głowy akurat teraz? Gadałaś z kimś? To w ogóle dla Ciebie ważne?
- Nie! - odparła szybko – Tak – przyznała po chwili – Właściwie, to sama nie wiem. To takie frustrujące, jak ciągle spotykam dziewczyny, które kiedyś były... z którymi sypiałeś – poprawiła się.  
- Nic na to nie poradzę – stwierdził z rozbrajającą szczerością – Dla mnie nie ma znaczenia, ilu było przede mną – zdał sobie sprawę, że nie do końca tak było, ale.... - No, dobra, jeśli tak Ci zależy to policzę – wzruszył ramionami.
- Nie wiesz? - O kurde, to ja z moimi dwoma chłopakami byłam prawie dziewicą. Nie zdołała ukryć zdziwienia – Więcej niż dziesięć? - spytała cicho.
- Mhm – kiwnął głową.
- Ale nie więcej niż dwadzieścia? - przełknęła głośno ślinę.
- Chyba nie – potarł dłonią policzek – Kurde, Kaśka, to jakiś quiz? Powiedziałem, że policzę. Takie na jeden raz też?
     O cholera! O co jeszcze miała spytać? Czy robił to za pieniądze? Poczuła, że pieką ją policzki. Może ta Daria nie była taka zła? Nie! Chciała mieszać między nimi i na pewno nie robiła tego bezinteresownie. Artur nie był zły ani samolubny! Wychowanie też nie miało nic do tego. Używał życia, ale się zmienił. Kochał ją i zmienił się dla niej, i tylko to się liczyło! Westchnęła ciężko - Nie chcę wiedzieć – powiedziała cicho.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4633 słów i 25293 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik nickinakss

    kiedy będzie dalej? chcialabym by kolejna czesc byla bardzo szybko :D

    10 paź 2014

  • Użytkownik kasia

    Super!:D

    10 paź 2014

  • Użytkownik kromka

    wow :) super :) czekam na wiecej :)

    10 paź 2014