Zniewolona cz.4

Zniewolona cz.4Kurwa, co to ma być? – Zaśmiałam się podświadomie, wyciągając z torby jaskrawoczerwoną atłasową sukienkę. Od razu dało mi to do myślenia. Elegancka, ledwie zakrywająca dupę kreacja na ramiączkach, która znalazła się tu zapewne nie bez powodu, sprawiła, że teraz już zaczęłam poważnie zastanawiać się nad opcją „Marc”. Od zawsze uwielbiał, jak byłam schludnie i stylowo ubrana, nie zakrywając jednocześnie uroków swojego ciała. Czasem go nie rozumiałam. Był bardzo zazdrosny, często aż za bardzo, a z drugiej strony nie lubił, jak zakładałam coś skromnego. Tłumaczył się, że mam zbyt ładną figurę, aby owijać się jak mumia, zastrzegając tym samym, żebym uważała i nie przesadziła. „Specjalnie założyłaś, żeby kusić tych napaleńców” – gadał, widząc, jak faceci inwigilują mnie wzrokiem, choć sam przed wyjściem proponował, abym włożyła tą właśnie, a nie inną sukienkę. No pojeb. Na początku nie zwracałam na to uwagi, sądząc, że to po prostu czyste męskie „widzimisię”, a te nieoczekiwane zmiany zdania to tylko objaw choroby „Nie wiem, czego chcę”, na którą zapada coraz więcej facetów. Gdy jednak sytuacja powtórzyła się drugi i trzeci raz, zaczęło mnie to niepokoić. Takie zachowanie zdecydowanie nie było normalne i coraz częściej wywoływało spekulacje, podejrzenia, a w końcu także lęk.  


    Zaintrygowana podniosłam do góry kieckę, aby dokładniej ją obejrzeć, zapomniawszy na sekundę, w jakim znajduję się położeniu.  
     NIE! – rozbrzmiał nagle ciężki męski głos i zapaliło się jasne, oślepiające światło.  
Wzdrygnęłam się, zaskoczona i natychmiast przysłoniłam oczy, starając się jednocześnie zakryć swoje nagie ciało. Skąd to światło? Było tak jasne, że nawet patrząc przez szpary między palcami, nie udało mi się niczego dojrzeć, miałam wrażenie, że gapi się na mnie stadionowy reflektor.  
    NIE! – powtórzył głos.  
    Co jest, do jasnej, jakiś pierdolony Big Brother? – Zakpiłam, coraz bardziej zagubiona w sytuacji. Humor mnie nie opuszczał, aczkolwiek teraz był już to śmiech przez łzy, a raczej przez strach. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, po co to światło i gdzie jest ten cholerny głośnik i kamera?  
    Nagle blask zelżał, rozległ się głośny nieprzyjemny huk i po mojej lewej stronie ukazał się otwór, a za nim jasne wnętrze. Zszokowana wybałuszyłam oczy, a następnie parsknęłam ironicznym półuśmieszkiem; to, co właśnie zobaczyłam, kompletnie pokręciło mi już w głowie. Łazienka, czy ktoś dałby wiarę?! Kurwa jego mać, wyłożona nieskazitelnie białymi, błyszczącymi kafelkami, pieprzona, ukryta tu, w ścianie jakiegoś zapyziałego bunkra łazienka!  
    Torba! – Głos powrócił, tym razem jednak ostrzejszy, bardziej zdecydowany i oschły.  
    Ręce powoli zaczęły mi drżeć i teraz już bynajmniej nie z zimna, obecnie od natłoku wrażeń zrobiło mi się cholernie gorąco. Podniosłam reklamówkę, przekręciłam do góry nogami i wywaliłam z niej zawartość. Wypadły jasnozielone dresowe spodnie, koszulka, bluza i czarne figi. Co to za kolor? I gdzie jest stanik, skoro są gacie? – Drwiłam, jakby ironia w jakiś niewytłumaczalny sposób stała się moim mechanizmem obronnym i miała w czymkolwiek pomóc, cokolwiek zmienić.  
    Wiesz, co masz robić – rzekł Wielki Brat, po czym obok wejścia do łazienki z niemiłym zgrzytem wysunęła się ze ściany metalowa szuflada. Ja pierdolę, robiło się coraz ciekawiej.  
    Teraz byłam już kompletnie zdezorientowana. Zupełnie gładkie ściany nie posiadały jakichkolwiek śladów, które sugerowałyby, iż umieszczone są w nich jakieś skrytki, dlatego też stwierdzenie: „ostre zdziwko” byłoby tu dużym niedomówieniem. Zgłupiałam, nie wiedząc już, czy jestem – jak myślałam – ofiarą psychopaty, bohaterką kiepskiego reality show, czy obiektem jakiegoś chorego eksperymentu.  
    Gapiłam się na szufladę, bojąc się podejść, no i przecież moja golizna… Po chwili jednak doszłam do wniosku, że przecież i tak już mnie wiedzieli, a zawartość skrytki warto sprawdzić.  
Niepewnie wstałam, wciąż nieudolnie okrywając miejsca intymne i gdy tylko mój wzrok zdołał sięgnąć tego, co było w środku, uderzył mnie cudowny dreszcz podniecenia, a z zachwytu o mało nie podskoczyłam do góry. Zapalniczka! Widziałam małego czerwonego Bic’a, jakże wspaniały widok! Od razu odruchowo spojrzałam w stronę reflektora, który dawał już delikatną poświatę, lecz zabrakło mi odwagi, aby się odezwać. Zresztą co miałabym powiedzieć? Dziękuję? Ha, ha, dziękuję, dobre sobie. Nieważne, że siedzę w jakiejś mrocznej krypcie, nieważne, że co chwila w ścianach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiają się jakieś dziury, nieważne, że jestem wystraszona, obolała i naga, najważniejsze, że mam ogień! Jestem, kurwa, dozgonnie wdzięczna!  
    Gdy już wystarczająco wyszydziłam teraźniejszość, podeszłam bliżej i ostrożnie sięgnęłam po przedmiot. Szybkim ruchem chwyciłam zapalniczkę i błyskawicznie zabrałam rękę, przecież skąd mogłam wiedzieć, czy szuflada nagle się nie zamknie i nie pokaleczy mi palców? Po tym, co zobaczyłam w ciągu ostatnich kilkunastu minut, mogłam spodziewać się już wszystkiego.  
Ledwie tylko zdążyłam ścisnąć atrybut w dłoni, upewniając się, czy to aby nie sen, szuflada z hukiem zatrzasnęła się w ścianie. Przez świadomość „mocy” posiadanego sprzętu głód nikotynowy stał się nagle bardzo silny, nie patrząc więc na nic, migiem znalazłam się przy paczce papierosów.  
    NIE! – zagrzmiał typ.  
    Jak to, znowu nie? O co chodzi? Dają mi zapalniczkę i nie pozwalają zapalić? Oblała mnie monstrualna fala irytacji, lecz i strachu, chęć na fajkę była jednak już tak silna, że nie patrząc na możliwe konsekwencje, szybko wsadziłam Westa w zęby.  
    NIE! – powtórzył głos i nagle za ściany doszedł mnie odgłos lejącej się wody.  
Zdrętwiałam – kto ją odkręcił? Nadstawiłam ucha, zastygając w bezruchu, szarpana na przemian to chęcią na dymka, to posłuszeństwem wobec oczekiwań tego pojeba. Papieros aż parzył w palce, wiedziałam jednak, że jak nie zrobię tego, czego chce, nie dość, że mogę nie zapalić, to jeszcze gorzko tego pożałować. Choć szczerze mówiąc w tym momencie wolałabym zajarać, nawet, jeśli miałabym dostać wpierdol.  
    Woda leciała nadal, więc z ciężkim sercem zdecydowałam się w końcu odłożyć używkę i pełna obaw, powoli, krok za kroczkiem, ruszyłam w stronę łazienki. Bałam się jak jasna cholera.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i thrillery, użyła 1195 słów i 6797 znaków, zaktualizowała 27 paź 2023.

4 komentarze

 
  • kaszmir

    Znowu rusztowanie z tajemniczych obrazów. Mroczna krypta okazuję się "apartamentem". Podane ma rzeczy, a równocześnie zakazane. Ciekawe budowanie akcji.  

    Pozdrawiam

    8 paź 2019

  • Iga21

    A kiedy następny rozdział ? :)

    4 paź 2019

  • agnes1709

    @Iga21 Nie wiem, Darię narazie piszę, ale chyba dopiero jutro rano skończę.

    4 paź 2019

  • Iga21

    @agnes1709 luz :)

    5 paź 2019

  • Somebody

    Maraton skończony na chwilę :lol2: Uwielbiam napięcie, jakie budujesz i twoje poczucie humoru  :rotfl:

    4 paź 2019

  • agnes1709

    @Somebody To nie moje, to bohaterki. Ja tam się nie znam:D Dzięki:kiss:

    4 paź 2019

  • AnonimS

    Czyszcioszka to ona nie jeat skoro boi kąpieli... :P

    4 paź 2019

  • agnes1709

    @AnonimS A Ty byś się nie bał?

    4 paź 2019

  • AnonimS

    @agnes1709 ķąpieli ? nie. A pozz tym w takim przypadku obowiazuje zasada " rób co ci karzą bo wkurwisz oprawcę"

    4 paź 2019

  • agnes1709

    @AnonimS Ale widzisz, jaki babka ma charakter. Sra ze strachu, ale szczeka pod nosem:lol2:

    4 paź 2019

  • AnonimS

    @agnes1709 dla mnie to.nie charakter a brak przewidywania konsekwencji.

    4 paź 2019