Nieznajoma jeszcze bardziej podkuliła nogi, objąwszy je rękoma. Miała całą pobitą twarz, ranę na ustach i… i kurwa, PATRZYŁA NA MNIE. Wystraszona, przenikała mnie wzrokiem, dużymi jak orbity OCZYMA! Tak, do diaska, oczyma! No bez jaj!
– Hej. – Pozbierałam się wreszcie, wciąż nie wierząc w to, co się tu dzieje. Teraz już byłam pewna, że dali mi jakiś halucynogen, i to niezły w swojej klasie. Ale po co? Żeby mnie jeszcze bardziej wystraszyć? No tak, przecież wcale nie byłam przerażona, w końcu czego mogłabym się bać w tym karaibskim kurorcie?
– Hej – powtórzyłam, lecz dziewczyna nie reagowała.
Zrobiłam kolejny krok, wtedy nieznajoma odsunęła się do samej ściany, wydając z siebie upiorny krzyk, a raczej tnący uszy pisk. Zachowywała się jak dzikus. Od razu przeszło mi przez myśl, że pewnie siedzi tu bardzo długo i już zwariowała, albo także jest czymś nafaszerowana i nie wie, na jakim świecie żyje. Może podobnie jak ja przed kilkoma minutami, nie widzi człowieka, tylko grom wie, co. Zmroziło mnie. A co, jeśli też będę siedzieć tu Bóg wie, ile? A jeśli wcale stąd nie wyjdę, ale wyjdę… nieżywa? Choć w sumie z dwóch opcji chyba już wolę tą drugą.
Dziewczyna się wyciszyła, wtedy postawiłam następny krok. I to był błąd. Nagle dzikuska zerwała się z miejsca, niczym kozica zgrabnym susem doskoczyła do mnie i wrzeszcząc niezrozumiałe słowa, zaczęła mnie drapać i wierzgać rękoma na wszystkie strony. Próbowałam się bronić, odepchnąć ją, ale była niewiarygodnie silna, do tego zawzięta jak cholera. Z drapania przeszła do bicia pięściami, a mnie stać było jedynie na zwinięcie się w kłębek i przyjmowanie kolejnych ciosów. Nagle coś głośno zabrzęczało i nieznajoma padła na ziemię. Co, do ciężkiej...? Natychmiast zerwałam się z miejsca i odsunęłam najdalej, jak mogłam. Wolałam nie ryzykować i przy okazji przygotować się do ewentualnego, kolejnego ataku. Blondynka (chyba; nadal nie byłam pewna), poruszyła się i chciała wstać, wtedy dźwięk rozbrzmiał po raz drugi i dziewczyna znów upadła. Co, do chuja, jakiś pogięty teleturniej? – Zadrwiłam zdezorientowana, odgłos brzmiał bardzo złowieszczo, jak jakaś pieprzona bramka na lotnisku lub inna, demoniczna blokada domofonu. Jasne, pierdolone drzwi do piekieł – szydziłam przerażona. Perspektywa, że ze mną stanie się to samo, aż zapierała dech, ściskając bólem za żebra.
Oparłam się o ścianę, czując, że nogi robią się miękkie, a w oczach zaczyna wirować. Kurwa, C, nie mdlej. – Błagałam. Nie wiedziałam, gdzie będę, jak oprzytomnieję i co się będzie działo. A działo się coraz lepiej.
Nieznajoma jęknęła cicho, ale nie podnosiła się z miejsca.
– Daj mi wody, proszę. – Usłyszałam nagle chrapliwy pomruk.
Haha, dobre sobie. Żebyś znowu zaczęła mnie tłuc? Nic z tego.
– Proszę.
Patrzyłam na nią, na to, jak leży naga na lodowatej podłodze i zaczynało robić mi się jej żal. I dopiero teraz to zauważyłam – jej noga uwięziona była w metalowej obręczy, połączonej ze ścianą grubym łańcuchem. Od razu zrozumiałam, co oznaczał ten dźwięk, dziewczyna została porażona prądem. Chyba. Pojeb naprawdę był bardziej chory, niż sądziłam; naoglądał się kutas za dużo durnych filmów. Podniosłam butelkę i bardzo, kurwa, nieodważnie, zbliżyłam się odrobinę do młodej kobiety. Byłam prawie pewna, że nic mi już nie zrobi. Znałam działanie paralizatora i wiedziałam, że przez jakiś czas nie będzie w stanie się ruszyć. Ale przecież poprosiła o wodę.
– Tylko spokojnie, dobra? – zagadałam, wciąż trzymając dystans.
– Daj mi wody – powtórzyła w odpowiedzi umęczona dziewczyna.
C, do cholery, weź się w garść. – Dodawałam sobie odwagi. Podeszłam do nieznajomej i ukucnęłam, wciąż niepewna swego postanowienia. Dziewczyna po raz kolejny chciała się podnieść, ale i tym razem poniosła klęskę. Targnięta rozgoryczeniem, zebrałam w sobie całą chwiejną motywację, odkręciłam wodę, uniosłam „współlokatorkę”, podtrzymując zza plecy i podstawiłam jej butelkę do ust. Dziewczyna była tak wyczerpana, że ledwo przełknęła. Gdy dałam jej drugi i trzeci łyk, zabrałam rękę.
– Wystarczy, mamy mało wody – wyjaśniłam, pałając nadzieją, że nieznajoma wróci do normalności i uda mi się nawiązać choć cień konwersacji i może przy okazji czegoś się dowiedzieć.
– Pomóż mi – wykrztusiła blondynka, wskazując palcem materac.
Nie dała rady wstać, zmuszona więc byłam ciągnąć ją jak worek. Cholera jasna, sama ledwo żyję. – Warczałam w myślach, aczkolwiek nie miałam sumienia zostawić jej na tym lodowatym betonie. Po wydaniu stu pięćdziesięciu dwóch stęknięć i jęknięć udało mi się w końcu przeciągnąć dziewczynę i ułożyć na materacu. Przypatrywałam się jej chwilę, licząc, że może zaraz dojdzie do siebie, ona jednak wciąż leżała jak kukła, oddychając ciężko. I nawet, bezczelna, nie podziękowała. Czyste chamstwo!
Wróciłam na miejsce i skuliłam się pod ścianą, próbując złapać choć trochę ciepła od własnego ciała i przy okazji przełknąć fakt, że to nie sen, że to przykra rzeczywistość. Oprzytomniej – bezgłośnie prosiłam nieznajomej. Powoli się uspokajałam po niedawnym incydencie, w tej chwili chciałam tylko, aby wróciła do żywych i porozmawiała ze mną, a przynajmniej spróbowała. Jasne, zaatakowała mnie, ale jak na razie była jedyną osobą, z którą mogłam nawiązać kontakt. No i również była uwięziona, siedziała tu, razem ze mną, w tej pierdolonej piwnicy. Widziałam, że myślę jak suka, ale na chwilę obecną cieszyłam się, że tu była, że nie byłam sama.
– Wody – mruknęła ponownie dziewczyna.
Spojrzałam na półlitrową butelkę – zostało niecałe ćwierć zawartości.
– Proszę – powtórzyła nieznajoma.
Dałam jej wszystko, co miałam, jej wygląd zaczynał politowaniem drzeć mi serce.
– Kiedy ostatnio tu był? – zapytała nagle.
Osłupiałam, zaskoczona pytaniem. Szybko jednak się ogarnęłam i przysiadłam przy dziewczynie.
– Nie wiem, chyba niedawno. Przyniósł wodę i jakieś prochy, potem odpłynęłam – odparłam. – Jak się nazywasz?
– Terry – szepnęła.
– C… Cathy – odpowiedziałam, ciesząc się niezmiernie, że blondynka już nie świruje.
Zazgrzytał klucz w zamku i dziewczyna natychmiast zwinęła się w kłębek, odsuwając do samej ściany. Znów sparaliżował mnie strach.
4 komentarze
Black Crowe· 19 kwi 2020
Nie zawsze Ci to piszę, z dużą przyjemnością się Czyta Twoje opowiadania...
Potrafisz to czynić, dzięki!
agnes1709· 20 kwi 2020
@Black Crowe Dzięki
Black Crowe· 19 kwi 2020
@Somebody to są my już dwa! Dopisuję się i podpisuję tyż!
Umie nam ta Aga pisać, prawda?
Somebody· 18 kwi 2020
Bardzo dobre... Bardzo
Miło mieć w końcu jakiś przerywnik w tych smutnych czasach, oby kolejny był wkrótce 
agnes1709· 18 kwi 2020
@Somebody O, a kogoż to me czy widzą!
Fajnie, żeś mnie odwiedziła, bo tak bardzo ja tęskniła, a ziomali nigdy za wiele... trele morele, trele morele. O, i o tak ło... łodbija, gdy kwarantanna dobija. I to wszystko bez listka herbaty
p.s. Ciekawa ja, czy w zakładzie zamkniętym pozwolą mi pisać?
Somebody· 19 kwi 2020
@agnes1709 Oby Ci pozwolili... Jak nie to napiszę z petycją
agnes1709· 19 kwi 2020
@Somebody 👍
Black Crowe· 19 kwi 2020
@Somebody to są my już dwa! Dopisuję się i podpisuję tyż!
Umie nam ta Aga pisać, prawda?
Somebody· 20 kwi 2020
@Black Crowe Umie, umie, jeszcze jak
Duygu· 17 kwi 2020
Znowu reklamy! Znowu trzeba czekać w napięciu!
Ziomeczka się w końcu odezwała. Może jakoś sobie nawzajem pomogą? Może ten gość w końcu da nam, czytelnikom, trochę bardziej się poznać... z innej strony?... 
agnes1709· 17 kwi 2020
@Duygu Jasne, z tej bardziej drastycznej
Reklamy, reklamy, ciężko szło. Pisze, aby pisać, na sucho 
Duygu· 17 kwi 2020
@agnes1709 Dobre i to, mam co czytać
agnes1709· 17 kwi 2020
@Duygu