Zniewolona cz.5

Zniewolona cz.5Niepewnie postawiłam stopy na pierwszym kafelku – był ciepły. To wprawiło mnie w kolejne osłupienie – wilgotna zimna piwnica; lodowata betonowa podłoga, jakiś gnijący stół – jednym słowem – ogólny chlew, a tu ogrzewanie podłogowe? No kurwa, lepiej niż w Holiday Inn – dowcipkowałam, cały czas mając przed oczyma tego cholernego Westa.
      SZYBCIEJ! – zagrzmiał Brat, spłoszona zrobiłam więc kolejne dwa kroki i wtedy drzwi z hukiem zatrzasnęły się za mną.
      Odwróciłam się na pięcie i dopadłam do masywnej metalowej płyty, ale co z tego? Przecież jej nie przesunę, nie otworzę, do jasnej cholery.
    Mimo iż byłam zdrowa, poczułam się nagle jak szczur w klatce, małe pomieszczenie było dość klaustrofobiczne. Nie zdążyłam się jednak „rozchorować” na dobre, bo ni z tego, ni z owego rozległ się dziwny syk i z małych dziurek w ścianach zaczęło ulatniać się, a raczej dmuchać prosto na mnie i wszędzie wkoło lodowate powietrze. Pięknie, coraz lepiej. – Pomyślałam, wciąż bojąc się wejść pod natrysk, jednak gdy po minucie stania w tym mrozie dupa już mi „zdrętwiała”, migiem schowałam się w kabinie. Spłynęła po mnie nieopisana ulga, „miękki” strumień był jak lek dla duszy i ciała. Nie postałam długo, woda była zdecydowanie za gorąca, czego zmarznięte ciało wcześniej nie poczuło.
    Odsunęłam się do samych drzwi, tam, gdzie strumień nie sięgał i wtedy stało się coś, co zupełnie wykręciło moje racjonalne myślenie – płytka pod słuchawką przesunęła się w górę i ze ściany z gracją wyjechały dwa kurki. No kurwa, kurwa, kurwa! – Zarechotałam się bezgłośnie, tego już było za wiele. Co to, do jasnej cholery, jakiś film science-fiction czy futurystyczny „Dom nie do poznania”? Nie, no tym to już dowaliłeś, panie pojebany. I co teraz? Zaraz wyjdzie jakiś robot i poda mi ręcznik, namydli plecy? – Szydziłam, zupełnie rozstrojona nerwowo.
      SZYBCIEJ! – powtórzył zniecierpliwiony głos.
      Co, do diaska? Tu też jest głośnik i kamera? – zdziwiłam się, rozglądając po suficie. – No przecież… – Uśmiechnęłam się i teraz już grzecznie podeszłam do kurków i uregulowałam temperaturę wody. Postanowiłam nie snuć domysłów, przecież to i tak nic nie da.


      Mydło wspaniale pachniało jaśminem, do tego nowa mięciutka gąbka i szampon z najwyższej półki. Czyżby wiedział, co lubię? Nie, nie było pytania.  Ale dlaczego? Kurczę, typ ma coś z głową? Diabli wiedzą, ile czasu trzymał mnie w tej krypcie, związaną i zmęczoną, a tu nagle takie luksusy? O co tu, do cholery, chodzi? Mógłby w końcu wyjaśnić, na czym stoję, a nie bawi się w chore psychologiczne gierki. Nie, kochany, nie ze mną takie numery, jak tylko stąd wyjdę, zapytam. Tak, kurwa, zapytam! i tak nie mam nic do stracenia.
      Dwie minuty. – Zagrzmiał nagle głośnik, strasząc mnie niemiłosiernie. Wył na całe pomieszczenie, dźwięk dokładnie przebijał się przez szum lecącej wody.
      Zrozumiałam doskonale, naprędce więc spłukałam mydło i szampon, po czym wyszłam z kabiny, zasłaniając się nieudolnie. Po Antarktyce nie pozostał ślad, powietrze było przyjemne i ciepłe. Na wieszaku wisiał już gruby turkusowy ręcznik, którego oczywiście wcześniej nie było. Nie dociekałam, skąd się wziął, wiedziałam, że czekam mnie wu pewnie jeszcze wiele niespodzianek. Oby tylko nie tych przykrych.
     Ale gdzie ten robot?


      Płyta była już podniesiona, owinąwszy się więc ręcznikiem, niechętnie wyszłam z przytulnego pomieszczenia. Od razu uderzył mnie drażniący smród stęchlizny, lecz co mogłam zrobić? I nagle zauważyłam – pod ścianą leżał materac i kołdra, a na niej znana mi już sukienka. Posłanie także wyglądało na nowe, z daleka czuć było zapach nieużywanego materiału.  
      O papierosie oczywiście nie zapomniałam, patrząc więc błagalnie w stronę reflektora, wolno ruszyłam w stronę stołu.
      NIE! – ryknął Brat.
      – Do diabła, jak to nie?! – wydarłam się w końcu, gapiąc się w punkt bliżej nieokreślony. – O co tu chodzi, do cholery?! Trzymacie w jakimś grobowcu, nic nie wyjaśniacie i na dodatek dajecie fajki, ale nie pozwalacie zapalić?! Żądam wyjaśnień! – wrzeszczałam, machając jak klaun rękoma. Moje ciało do tego stopnia domagało się już nikotyny, że byłam już o włos byłam wybuchu płaczu. – Pierdolę was, rozumiecie?! PIERDOLĘ! – grzmiałam, pokazując środkowy palec, po czym wsadziłam Westa w zęby i szybko rozżarzyłam. Nie minęło pół minuty, jak zazgrzytał klucz w zamku. Struchlałam.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i thrillery, użyła 858 słów i 4723 znaków, zaktualizowała 6 lis 2023.

4 komentarze

 
  • aKubek

    No ślicznotko, przechodzisz samą siebie  :kiss:

    16 paź 2019

  • agnes1709

    @aKubek Ten typ tak ma:D Gdzieś Ty się podziewał?

    16 paź 2019

  • aKubek

    @agnes1709 jak to gdzie? Cały czas tu jestem złotko ;)

    18 paź 2019

  • agnes1709

    @aKubek To się udzielaj. Nie śpimy:tadam::D

    18 paź 2019

  • kaszmir

    Niegrzeczna dziewczynka... pokazała pazurki, ale czy nie zapłaci za to wysokiej ceny? Albo będzie odwrotnie? Zobaczymy. Fajnie zbudowana akcja z kąpielą.
    Miłego dnia

    8 paź 2019

  • Iga21

    No i w końcu wybuchła xd
    No w sumię mnie też Ciekawi to po co dają jej fajki i nie pozwalają zapalić, a może chcieli, żeby się najpierw ubrała :)  
    No zazgrzytał klucz w zamku i będzie wejście smoka :D

    6 paź 2019

  • agnes1709

    @Iga21 :lol2: Oj tak:D :kiss: Chociaż smok byłby chyba mniejszym złem :D

    6 paź 2019

  • AnonimS

    Czyżby się panienka doigrała ? Pozdrawiam

    5 paź 2019

  • agnes1709

    @AnonimS A jak  :whip: Pozdro;)

    5 paź 2019