GROŹNA BUNTOWNICZKA - CZĘŚĆ 15

Kolejne dni mijały podobnie. Codziennie przychodził do nas lekarz sprawdzając czy wszystko z nią w porządku. Było mi ciężko jak musiałem patrzeć na to jak jest smutna. Chciałem jej pomóc, ale już naprawdę nie miałem jak. Wszystko się waliło. A nie dawała sobie nawet pomóc. stawała się coraz bardziej zamknięta w sobie. Wykańczało to zarówno ją jak i mnie. Nie wiedziałem co mam robić. A o wieści, że zostanie przeniesiona do innej rodziny wpadła w taki szał, że o mało co się nie zabiła. Tak nie może być.  
-Lusi musimy porozmawiać.  
-Nie mamy o czym.  
-Jeśli chcesz mnie oddać do jakiejś obcej rodziny to nie ma mowy.Jesteś moim bratem i tu jest moje miejsce. W domu, a nie z jakimiś obcymi ludźmi.
-Lusi musisz w końcu zrozumieć, że ja nie daję sobie z tobą rady. A to się zaczęło jak się dowiedziałaś, że jestem twoim bratem.  
-Przecież już nie sprawiam problemów.  
-Jak to nie? Przypomnieć ci po było kilka dni temu? O mało co się nie zabiłaś, bo chciałaś sobie zobaczyć, czy kamień na pewno pociągnie cię na dno?  
-Już tak nie zrobię.  
-Ale zrobiłaś. I wiesz co? Ty byś się tym nie martwiła, ale ja bym miał przesrane. Dosyć że pewnie by mnie zamknęli za niedopilnowanie cię, to jeszcze bym sobie tego nie wybaczył. Co ty myślisz, że myślałbym że po prostu chciałaś się zabić? nie. Wszystko bym wziął na siebie obwiniał bym się do końca życie, albo bym je po prostu skrócił.  
-Brian ty mnie nigdy nie zrozumiesz.  
-Owszem zrozumiem. Jestem już sam odkąd miałem zaledwie trzynaście lat, a moi rodzice mieszkali tak niedaleko. A teraz jeszcze mam pod opieką swoją młodszą siostrę. Co ty myślisz, że to dla mnie nie jest szok? A zwłaszcza, że moja siostra notorycznie dąży do tego żeby się zabić?  
-Po prostu jesteś inny. Ja sobie nie radzę ze wszystkim i nie winię się za to. Nie każdy musi być twardzielem.  
-Ale moja siostra na pewno nie będzie tchórzem, i zapamiętaj to sobie.  
-Brian ja chcę zostać sama,  
-Nie.  
-Tak.  
-Powiedziałem, że nie. Dopóki nie porozmawiasz z psychologiem będziesz siedziała cały czas koło mnie. W najgorszym przypadku będziesz musiała spać ze mną w pokoju.  
-Ani mi się śni.  
-No więc właśnie. Nie masz innego wyjścia. To jak? Rozmowa z psychologiem?  
-Nie chcę z nim rozmawiać.  
-Rozmawiasz czy nie ?  
-Ok.  
-Co ?  
-Mówię że ok, ale pod jednym warunkiem.  
-Jakim?  
-Że tutaj nie przyjedzie.
-To jak ty chcesz z nim rozmawiać ?  
-Przez skypa.  
-Zaraz do niego zadzwonię. To sobie pogadasz z nim.  
-Ok. - powiedziała Lusi co mnie bardzo zdziwiło. To już było jakieś rozwiązanie. Ale jak zadzwoniłem do psychologa niestety nie zgodził się na takie rozmowy. Stwierdził, że przez ekran nie jest w stanie do niej dotrzeć, więc skłamałem Lusi, że zadzwoni do niej za jakąś godzinkę, ale w rzeczywistości lekarz miał przyjść za trzydzieści minut. Wiedziałem, że się na mnie obrazi, ale musiałem zacząć w końcu działać. W końcu ja zacząłem brać sprawy w swoje ręce. Siedzieliśmy jakieś trzydzieści minut nie odzywając się do siebie, aż w końcu do drzwi ktoś zapukał. Gdy Lusi zorientowała się, że to psycholog wpadła w szał.  
-Mówiłam, że ma tutaj nie przyjeżdżać! Czy wy naprawdę jesteście niedorozwinięci? Mówiłam, że mogę porozmawiać ale nie tak! - nakrzyczała na nas i wybiegła z salonu uciekając do swojego pokoju, ale tym razem nie dam za wygraną. Skończyło się pomiatanie wszystkimi.  
-Wie pan co, nie będziemy dzisiaj rezygnować z rozmowy tak jak zawsze bo Lusi ma jakieś humorki. Proszę zabrać co potrzeba i iść do Lusi do pokoju.
-To nie do końca tak działa panie Brianie. To jest miejsce w którym Lusi czuje się bezpieczna i my...
-Tak wiem i my nie powinniśmy naruszać jej przestrzeni, ale na nią nie ma już innego sposobu. Proszę iść, albo zaraz ją tu siła przyprowadzę. Bo ja już nie wiem co mam z tą dziewczyną robić.  
-Dobrze spokojnie. Nie ma potrzeby do denerwowania się. Proszę usiąść i poczekać. Ja się nią zajmę. Ale muszę panu powiedzieć, że jeśli ona nie zmieni się to naszych terapiach, naszych staraniach to czeka ją leczenie w zakładzie zamkniętym, bo to zdarzyło się nieraz i zagraża ona sobie jak i osobom przebywającym w jej otoczeniu. niestety prędzej czy później trzeba będzie coś w tym kierunku zrobić, bo w końcu naprawdę sobie zrobi krzywdę.  
-Zdaję sobie z tego sprawę. Ale robimy wszystko co w naszej mocy.  
-Oczywiście. Teraz bym prosił, żeby pan zostawił nas samych, my sobie poradzimy. Postaram się jakoś do niej dotrzeć. może nam to chwilę zająć.  
-Dobrze spokojnie. Nie będę przeszkadzał. - powiedziałem, a psycholog poszedł do pokoju Lusi. Na nasze szczęście drzwi były otwarte, bo niedawno pozabierałem wszystkie klucze które znajdowały się w drzwiach, bo nie miałem innego wyjścia. Tak to pewnie cały czas by się zakluczała nie dając do siebie dojść...

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 931 słów i 5007 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik gubernator

    pisz szybko dalszą część :)

    10 mar 2017