– Widzisz, Bóg jest łaskawy dla swojego anioła.
– Diano, nie jestem aniołem. Zabijałem, prowadziłem kryminalną organizację. Spałem z obcą kobietą, a potem z Aishą.
– Rozalinda nie była nigdy dla ciebie obca, a teraz ją kochasz, prawda? Kochasz je wszystkie, a one ciebie. Trudno cię nie kochać, jesteś doskonały.
– Nie jestem.
– Dla mnie jesteś. Pragnęłam tego dożyć, widocznie i dla mnie Bóg okazał łaskę. Może Itzala to zrozumiał. Może wiedział i to, że Betty go śledzi i zabije. Być może on zezwolił na to. Szkoda mi go, naprawdę. Inaczej niż Remiego i inaczej niż Hajze.
– Wiesz, że zostawił mnie wówczas w opuszczonym domu z naładowanym pistoletem? Dwa razy strzelałem sobie w głowę i pistolet zawiódł. Kiedy w końcu go rzuciłem na podłogę, wystrzelił sam.
– Itzala to widział. Powiedział mi po tym, kiedy już byłam z nim. On chyba zrozumiał, że nie może cię zabić. Szkoda, że nie pokonał swojej nienawiści i smutku.
– Jaka ty jesteś cudowna. Masz tyle serca.
Popatrzyła na mnie.
– Był dla mnie zimny, ale nie brakowało mi niczego poza wolnością. Tak bardzo chciałam cię zobaczyć. Oczywiście chcę zobaczyć Chloe. Wiesz, że matka zawsze kocha najbardziej swoje dzieci.
Zobaczyłem jej łzy. Wiedziałem, że to z powodu Remiego.
– Nie zawiodłaś, on był inny. Nie chcę powiedzieć zły.
– Tak, Euri. On był zły. Zapytamy Boga czemu tak.
– Z pewnością, o ile będziemy mieli taka szanse. Ty z pewnością.
– Nadal sądzisz, że jestem lepsza niż ty, a tak nie jest.
Znowu popatrzyła tak inaczej. Odczułem jej spojrzenie.
– Bardzo cię kocham, ale też i pragnę, ale nie zrobię tego, aż Koi się zgodzi. Mam nadzieję, że wyrazi zgodę.
Nie mogłem nic powiedzieć. Jej miłość nie była dla mnie do zrozumienia.
– Nie zostawisz mnie, kiedy będziesz załatwiał ten paszport?
– Nie zostawię cię nawet na chwilę.
Znowu popatrzyła.
– Dziwne jest to, że zabiliście tyle złych i wpływowych ludzi i nie ma żadnej reakcji.
– I mnie to dziwi. Mam jednak nadzieję, że ludzie dobrej woli to wykorzystają i usuną innych.
– Kiedy sięani to stanie będziemy wiedzieć. Powoli, ale tajemnica zostanie odkrywana.
– Najbardziej mi żal dzieci. Dzieci są niewinne.
– Nie wszystkie – posmutniała.
– Przeważająca większość – sprostowałem.
Pokiwała tylko głową.
– A ty nie zjesz? – zapytała.
– Jutro. Czujesz się dobrze.
– Juz tak – wtulił się w moje ramiona.
Trzymałem ją długo i trwaliśmy w milczeniu. Powoli osiągałem spokój.
Chciałem być przy niej blisko. Powiedziała mi, że przez te trzy lata spała w łóżku i nie była przykuta. Tylko na czas, kiedy gdzieś jechał. Wyznała, że oczywiście miała chwile zwątpienia, ale nigdy do końca nie straciła nadziei, że zobaczy mnie i Chloe. Tego dnia więcej nic nie mówiliśmy. Siedziała blisko, wsparta na moim torsie. A potem poszliśmy spać. Ona zasnęła szybko z błogim, cudownym uśmiechem, ja natomiast długo nie mogłem zasnąć. W końcu i mnie sen złorzył. Kiedy się obudziłem, przez pierwszy ułamek sekundy sądziłem, że to sen, ale nie, Diana spała wtulona we mnie. Po lekkim śniadaniu zadzwoniłem do dwóch osób. Kiedy przekonałem się, że nie będzie z tym problemów pojechaliśmy. Paszport miał być gotowy za dwa dni. A więc właśnie tyle mieliśmy dla siebie czasu. Sprawdziłem, że nadal mam kilkadziesiąt milionów w różnych bankach na Ziemi. Dobrze, że miałem dobrą pamięć i pamiętałem wszystkie hasła. Posiadałem w sumie czterdzieści sześć milionów i dwieście trzynaście tysięcy funtów.
W odpowiednim terminie odebrałem paszport. Teraz Diana nazywała się Anita Cortney. Miała trzydzieści dziewięć lat i miała firmę na Bermudach i Kajmanach. Kupiłem bez problemy dwa bilety do Tokio. Paszporty były znakomite, co dziwne mój dawny znajomy nie chciał pieniedzy, kiedy dowiedział się, że Diana żyje. Lecieliśmy do Japonii, by zobaczyć naszych bliskich. Dopiero z Nagano zapragnąłem zawiadomić Rozalindę o moim szczęściu. Nie musiałem się zastanawiać jak to przyjmie Koi. Jednak nie wiedziałem do końca jak będzie się zapatrywać na perspektywę życia w trójkę. Sądziłem, że podobnie jak Diana poprosi, bym był z żoną, ale znowu moja umiłowana powiedział, że sama z nią porozmawia. Zostawiłem to, bo wiedziałem, że jako dwie kobiety z pewnością się porozumieją. W końcu miały być razem. Jeszcze raz musiałem przyznać w sercu, że Diana jest bardzo sprawiedliwa. Dla niekomplikowania, poprosiłem by nikt nas nie oczekiwał w Tokio. Natomiast wszystkie czekały na nas na dworcu w Nagano. To był bardzo wzruszający moment, kiedy Chloe i Diana wpadły sobie w ramiona. Aisha i Koi stały blisko mnie. Arabka robiała wrażenie nieco zdenerwowanej, chociaż widziałem i czułem, że cieszy się w swoim sercu.
– Euri, czy ona nie będzie zła jak się dowie?
– Już wie i nie jest, jak widzisz. to cudowna osoba.
– Z pewnością. Boże, nie wyobrażasz sobie jak Chloe to przyjęła. Chodziła i całowała mnie, to znowu Koi. A twoja Japonka cieszyła się również, a wiesz, że oni raczej nie okazują uczuć. Naprawdę się cieszę. Poznałyśmy dwóch mnichów. Kensi– Omura powiedział mi, że oni są dla nas. To bracia. Wspaniali chłopcy. Jeszcze im nie powiedziałyśmy ale oni się chyba domyślają.
– Japończycy?
– Nie, są z Norwegii. Dziwne, prawda?
– Nic mnie już nie zdziwi. Jestem taki szczęśliwy. Naprawdę.
Diana i Chloe podeszły do mnie i razem się przytuliły.
Nareszcie mogłem spokojnie odetchnąć. Kiedy podjechała taksówka, zrozumieliśmy, że nie możemy do niej wsiąść razem. Ja i Diana nie mieliśmy bagaży, ale sześć osób plus kierowca, nie mogło jechać razem. Wyjąłem komórkę i wysłałem krótką wiadomość do Rozalindy.
,, Diana żyje. Jesteśmy wszyscy w Nagano"
– Pojedziemy dwiema? – zapytała Chloe.
– Przejdźmy się, w końcu trzeba rozprostować nogi po locie.
I tak się stało. Szedłem w środku, z jednej strony miałem córkę z drugiej Aishę. Diana i Koi szły razem, kilka kroków przed nami.
– Jak sądzisz, o czym rozmawiają? – zapytała Chloe.
– Nie sądzę, wiem.
Córka zrobiła zdziwioną minę, a Aisha się uśmiechnęła.
– Dziwne, że nie rozumiesz, moja miła. Rozmawiają jak to będzie we troje.
– Naprawdę – popatrzyła mi prosto w oczy.
– Twoja mama jest cudowną istotą. Powiedziała mi, że nie mogę zostawić Koi. A ja powiedziałem, że nie mogę być bez niej. Jestem pewny, że Koi jej tłumaczy, że się usunie, ale znając Dianę nie da się przekonać.
– Czyli będziesz miał dwie żony.
– To lepiej niż cztery.
Dostałem kuksańca z obu stron.
– Ja bym nigdy nie mogła być, prawda tatusiu?
– Wiesz Chloe rozmyślałam o tym. Masz większe szczęście, bo to twój ojciec. Tęsknie za swoim. Ciekawe jak przyjmie, że wyjdę za Norwega, który nie jest wyznawca proroka.
– To i tak lepiej niż gdybyś zosytała moją żoną, kochanie
– Czy ja wiem? I tak cię nie przestanę kochać – odrzekła Aisha.
– A co na to mistrz Kensi–Omura?
– Odnośne czego tatku?
– Że buddyści zostawili medytacje i chcą wziąć kobiety za żony?
– Ten facet jest niesamowity. Powiedział nam, kiedy już obaj nam się oświadczyli, że przyjął ich właśnie po to. On od razu wiedział, że nie zostaną mnichami.
– Szkoda, że nie przewidział twojego porwania.
– Sam z nim porozmawiasz. Ma coś dla ciebie.
– Miecz? Zupełnie o tym zapomniałem. Wysłałem go, bo Koi sugerowała, że to najlepsze rozwiązanie.
– Miecz jest twój, ale nie może opuszczać Japońskiej ziemi.
– Tak córeczko, tak powinno być. Ten miecz jest częścią ich dusz.
– Podobno Yakuza chce byś został ich szefem – dodała Chloe.
– Muszę odmówić. Jestem mężem i ojcem. Żadnych gangsterskich organizacji.
– Tylko mówię, co słyszałam. Jakiś starszy gość rozmawiał z mistrzem.
– Rozumiem. Zostawię was na chwilkę.
– Jasne, tatku.
Podszedłem do Koi i Diany.
– Właśnie doszłyśmy do porozumienia. Jest tak jak pewnie już wiesz. Będziesz miał dwie żony.
– Aha. Obie jesteście kochane i postaram się być dobrym mężem. Musimy pobrać się na Malediwach.
– Diana opowiedziała mi o tym, jak było w niewoli. Jest mocna.
– To pewnie nie to, ona zniosła to z powodu miłości, jaką ma w sobie.
– Nie wiem jak ja bym się zachowała. Pewnie próbowałabym go zabić.
– Jesteście inne. Tym razem muszę pochylić głowę nad tym, co zrobiła Diana – rzekłem.
– Kocham cię Amo – san. Wiesz, że całe życie byłam wojownikiem.
– To, że tak powiedziałem, niczego nie zmienia. Wiem, jaka jesteś.
– Euri kochasz Koi, prawda? – zapytała Diana.
– Wiesz, że tak.
– Możesz powiedzieć? – poprosiła ponownie.
– Tak, kocham Koi – rzekłem.
– Oczywiście kochasz Dinę – odrzekła Japonka.
Wyczułem, o co im chodzi. To nie był plan, tylko chciały wiedzieć oczywiste.
– Kocham Dianę. Tak jak ciebie miałem w sercu przez cały czas małżeństwa tak nie przestałem jej kochać, mimo że sądziłem, że nie żyje. Kocham was obie.
– To chciałam usłyszeć, kochanie szepnęła Diana.
– Polecicie ze mną do Polinezji?
– Gdzie jest George i Camilla?
– Na Moorea. Mieszka tam około szesnaście tysięcy ludzi, ładne miejsce.
– Kiedy chcesz, żebyśmy polecieli? – zapytała z kolei Koi.
Widać było, że są zgodne i zaakceptowały się od razu.
– Za kilka dni.
– Sądzisz, że to niczego nie zmieniło? – zapytała Japonka.
Po intonacji zrozumiałem, o co pyta.
– Myślę, że skoro nie powiedzieli o tym w mediach, działa w dobrym kierunku.
– Ludzie nigdy nie staną się całkiem dobrzy.
– Mam nadzieję, że jednak kiedyś to nastąpi.
– Wy jesteście tacy, to czemu inni by nie mogli się takimi stać? – odezwała się Diana.
– Miałam na myśli, tak dobrych jak ty, Diano.
– Ja nie uważam się za dobrą. Jestem zwykłą żoną i matką.
– Nie będę próbować nawet z tobą rywalizować. Dziękuję wam obojgu, że daliście mi wasze serca – szepnęła wzruszona Koi.
Obydwoje z Dianą mocno ją przytuliliśmy. W rezultacie czego Chloe i Aisha doszły bliżej, by nam zwrócić uwagę .
– W Japonii ludzie się nie przytulają na ulicy – rzekła Chloe.
– Wiem, ale zawsze są wyjątki – rzekłam.
W oddali rysowały się kontury klasztoru Osu Kannonu.
Bardzo chciałem zobaczyć mistrza. Miał już swój wiek, ale wciąż trzymał się dobrze. Zapytałem Koi, czy mogę.
– Myślę, że się ucieszy, chociaż wiesz, jaki jest. Jest inny niż wszyscy.
– Wiem.
Zdjąłem buty i powoli szedłem ciemnym, oświetlonym tylko, pojedynczymi kagankami, korytarzem, do jego celi. Kiedy coś prowadził z mnichami, był w wielkiej sali, gdzie stał posąg Buddy. W innym wypadku siedział w swoim małym pokoju, prawie w całkowitej ciemności i trwał w medytacji. I właśnie go tak zastałem, kiedy wszedłem. Siedział tyłem do drzwi. Wszedłem bardzo cicho ale i tak już pewnie wiedział dawno, że się zbliżam. Usiadłem i czekałem. Za kilka minut odwrócił się i patrzył.
Nie odzywałem się pierwszy. Skoro przyszedłem to znaczyło, że chciałem go zobaczyć. Nadal był w moim sercu.
– Witaj Euri. Zakończyłeś swoją drogę. Znalazłeś spokój. Jesteś wyzwolony.
– Nie zupełnie – rzekłem cicho.
– Chodzi ci o Chloe? Ona jest szczególna.
Skąd mógł to wiedzieć.
– Czy wiedziałeś mistrzu o Itzala i że Diana żyje?
– Tak, ale nie mogłem tego zdradzić. Wówczas on by ją zabił. Walczyłem o jego przeznaczenie, ale jak wiesz przeznaczenia nie można zmienić.
– Skąd wiesz o Chloe?
– Narysowała mi rysunek. Ma silne powiązania karmiczne. Była z tobą w poprzednim wcieleniu. Macie ciekawe powiązania. Diana była twoją siostrą. Będziesz miał podwójny kłopot
– Podwójną pomoc.
– Jeżeli tak uważasz. Wiesz oczywiście, że jesteś aniołem z nieba i jesteś tu z wizytą.
– Tego właśnie nie rozumiem. Wszyscy mi to mówią, a ja tego nie czuję.
– Nie mógłbyś żyć normalnie, gdybyś czuł. Dobrze, że jesteś synu.
– To przynajmniej mi wytłumacz. Mam dar leczenia, ale udało mi się pomóc tylko Koi i Camilli. Nie mogłem uratować Betty.
– To wszystko jest proste jak się zna przeznaczenie. Nigdy nie myślałeś, dlaczego wszyscy cię pragną? One czują, kim jesteś.
– Mówisz mistrzu, że moja droga doszła końca. Czy już nic mnie nie spotka zaskakującego?
– O tak, ale dasz sobie radę. Niedługo odejdę. Właściwie czekałem tylko na ciebie.
– Jesteś zdrowy i masz energię.
– O tak, ale mój czas tu już się skoczył. Nie wiem, czy zrozumiesz, ale przyszedłem na ten świat, by ciebie spotkać. Oczywiście nie tylko z tego powodu, ale był to ważny powód. Teraz jesteś już wolny. Wszyscy twoi wrogowie nie żyją. Hajze i Remi.
– A Itzala?
– On nie był twoim wrogiem. On zabił swojego ojca, ale to nie ugasiło jego cierpienia. On nigdy by cię nie zabił ani Diany, ani Chloe.
– Teraz to wiem. Joseph był potworem, tylko czy o tym wiedział.
– Nie wiedział.
Kensi – Omura wstał i przytulił mnie ciepło.
Wiedziałem, że mogę iść. Nie wiedziałem, czy mam powiedzieć o tym, co mi powiedziała, Koi, o jego odejściu. Zanim wyszedłem, odrzekł.
– Ona wie, nie musisz jej mówić.
Z całą pewnością mistrz Kezsi – Omura był wyjątkowy. Wróciłem do kobiet. Koi spojrzała na mnie i rzekła cicho.
– Powiedział ci, prawda?
– Tak.
– Zostanę tu z Aishą i poczekam na wasz powrót. Potem wrócisz po mnie i polecę z tobą i będę twoją drugą żoną.
– Nie wiem, gdziw będą żyć Aisha i Chloe. Wiem, że nie chcą mieszkać w Anglii ani tu. Są młode i muszą się uczyć. Potem zadecydują.
– Tak, to dobra decyzja. Rozmawiałam z nimi o tym. One to rozumieją. Ci chłopcy mają tylko cztery lata więcej niż one, ale to dobrzy ludzie. Sądzę, że dojrzali i będą z nimi. Wiem, że Aisha chce zobaczyć rodziców.
– Tak, jestem pewny, że to dobra decyzja.
– Yakuza mówili mi, że wiedzą o aresztowaniach i zniknięciach ważnych ludzi. Tych złych. Czyli nasza akcja coś zmienia. Sądzisz, że świat pójdzie lepszą drogą?
– Ma szanse.
Razem z Dianą i Koi to ustaliliśmy, co zaproponowała Koi. W końcu Chloe lubiła Georga i z pewnością polubiłaby Camillę, lecz tak naprawdę nie rozumiałem, dlaczego mam lecieć tylko z Dianą i Chloe.
Następne dwa dni poznawałem Frode i Jostein, czyli bliźniaków z Norwegi. Byli prawie identyczni pod względem urody, ale nieco inni. Skoro ja widziałem różnice, sądziłem, że Chloe i Aisha też widzą. Obaj byli pełni życia, mili, ale twardzi. Obydwaj zrobili na mnie dobre wrażenie. Chloe wolała Frode.
Dwa dni potem wylecieliśmy do Polinezji. Lot z Tokio do Papeete trwał dwanaście i pół godziny. Dopiero stamtąd polecieliśmy na wyspę Moorea co zajęło tylko pół godziny. Oczywiście to miała być niespodzianka dla nich. Znaleźliśmy ich po godzinie. Mieszkali nad wodą w małym domku. George coś pitrasił, a Camilla patrzyła w morze.
– Hej – powiedziałem.
George puścił z wrażenia spory widelec, którym sprawdzał rybę nad paleniskiem a Camilla wstała i patrzyła bez ruchu, dobrą chwilę.
– George czy to Euri z rodziną?
– Na to wygląda, kochanie.
Podeszła do mnie pierwsza. Nabrała odpowiedniej wagi i to pewnie już dawno. Tryskała zdrowiem.
– To naprawdę wy? – szepnęła bardzo wzruszona.
– Dobrze, że mam więcej ryb, ale wy jesteście jaroszami, czym was poczęstuję.
– Zjemy rybę – rzekła Diana.
– Mamy wszystko inne. Owoce, jarzyny.
– Mogę ci pomóc, Camillo? – zapytała Diana.
– Jasne.
– To ja się wkąpię. Są rekiny?
– Wszędzie są, ale nie słyszałem, by ktoś miał kłopot.
Chloe nie miała problemu wskoczyć w tym, co miała na sobie. Zdjęła tylko sandałki i to wszystko. Po chwili usłyszeliśmy jej miłe piski. Ciepła woda z pewnością jej nie przeszkadzała, ona robiła to z radości.
– Wiedziałem, że żyjesz. Sądziłem, że Diana nie – szepnęła nadal wzruszona Camilla.
– To bardzo długa historia. Dopiero od dni kilku dni wiem, że żyje. To był naprawdę szok.
– Skąd wiesz, gdzie mieszkamy?
– Rozalinda mi dała namiar. Była jedną z trójki w dyrekcji Syndykatu w Nowym Jorku. Miała opinię lezby, potwora a jest cudowną istotą.
A co z Aishą?
– Została w Nagano z Koi. Koi jest, znaczy będzidzie moją drugą żoną.
– Może nie powinienem za nią mówić, ale Camilla cię kocha. Oczywiście kocha mnie, ale ty jesteś dla niej bardzo ważny.
– Kiedyś ci opowiem. Kiedy Koi i Rozalinda mnie uratowały w Londynie, mieszkałem z Koi, Rozalindą. Chloe i Aishą. I wszystkie mnie pokochały, a ja nie wiem dlaczego.
– Chloe jest twoją córką, to naturalne.
– Tak, ale ona... Nie powinienem mówić. Możesz jej zapytać, może ci powie. To jest jedyna rzecz, której nie mogę pokonać. Ani jako człowiek, ani jako wojownik.
– Rozumiem. Nie wiem, czy zapytam. Bardzo się cieszę, że jesteś. Prawie nie wydałem tych pieniedzy, które mi dałeś. Oddam.
Wziąłem go za ramiona.
– Sam powiedziałeś, dałem. Dałem i nie możesz mi tego oddać.
– Euri, skoro tak to dziękuję. Wiesz, że jesteś moim przyjacielem i jest mi przykro, że nie mogłem ci pomóc, kiedy potrzebowałeś pomocy.
– Jest w porządku. Dobrze, że jesteście cali. Obawiałem się. Sądziłem, że ja stanę się obiektem ataku. Nie wiedziałem, że to będzie moja rodzina. Dostrzegłem, że Chloe wychodzi z wody.
– Woda jest cudowna. I nic mnie nie zjadło.
– Chloe idź do domku, Camilla da ci coś suchego. Nie jest dobrze, by ubranie schło na tobie.
– Dziękuję George.
– Jest piękną kobietą, chociaż wiele się nie zmieniła przez te lata.
– Tak. Chyba stała się dorosła już trzy lata temu. Cieszę się, że Camilla jest zdrowa.
– Tak, ja nigdy ci nie zdołam się odwdzięczyć za to, że ją uratowałeś.
– Każdy by tak zrobił, gdyby mógł.
– Jesteś dobrym człowiekiem, Euri. Cieszę się, że mogę być twoim przyjacielem.
– A ja cieszę się, że mogę być twoim. Jesteś mężczyzną i może nie zrozumiesz, ale kocham cię. Oczywiście w ten przyjacielski sposób.
George popatrzył ze zrozumieniem.
– Chciałem ci to samo powiedzieć, ale nie wiedziałem, czy ty odpowiednio zrozumiesz. To bardzo ułatwi.
– Co bardzo ułatwi?
Zmieszał się lekko.
– Jest coś, ale to Camilla ci powie.
– Chcecie jeść na dworze czy w domku? – zapytała Camilla.
Wyglądała, że już szok minął. Chloe miała na sobie białą konopną sukienkę, do kostek. Wyglądała uroczo.
– Chyba pójdziemy do środka. Jest super nad oceanem. Istny raj, ale parasol nie osłoni wszystkich.
Tak, jest tu cudownie. Słońce, oceanu i plaża. Cudne ryby. A teraz jeszcze jesteście wy. To już nie może być lepiej.
– Chcemy tu mieszkać.
Oczy mojego druha się ucieszyły.
– Naprawdę?
– Tak. Z Dianą i Koi. Co do córki i Aishy, poznały dwóch chłopaków. Bliźniacy z Norwegi. Bardzo mili. Mój sen się spełnił. Chloe nie jest lesbijką.
– Ja myślę, że nigdy nie była. Po prostu Aisha jest dla niej specjalna.
– Uratowała jej życie. Wyniosła ją z domu tuż przed wybuchem. Mnie wyniósł Itzala i uratował również życie Dianie.
– Kim jest Itzala?
– To mój przyrodni brat o któym nie wiedziałem, że istnieje. Był synem Betty i mojego ojca. Jego rodzonym bratem był Hajze.
– Czyli Hajze nie był twoim bratem.
– Wszystko ci powiem. Teraz chodźmy jeść.
Weszliśmy do domku. Jedzenie pachniało świeżością. Zarówno Diana, jak i Camilla miały te same sukienki jak Chloe. Usiedliśmy do stołu.
– No to smacznego – powiedział George.
– Dziekujęmy – odrzekliśmy.
Jedzenie pachniało świeżością. Ryba jak ryba. Jedliśmy w milczeniu. One spoglądały po sobie, że też kobiety potrafią się rozumieć, a na to wyglądało.
Po posiłku Camilla i George zaczęli zmywać. Oczywiście na tej plaży nie mieli super wygód. Generator dawał prąd, ale nie mieli zmywarki ani bieżącej wody. Mieli słodką wodę, ale myli się tą z oceanu. W końcu George wyszedł na zewnątrz, a ja z nim.
– Naprawdę cieszę się, że żyjesz i jesteś szczęśliwy.
– Mam w sercu ranę. Mój syn...
– Tak, to twój syn.
Zastanawiałem się czy kiedykolwiek całkowicie pogodzę się ze świadomością, że nie był zbyt dobry. Usprawiedliwiałem go w sercu, że był jeszcze dzieckiem i gdyby miał szanse, mógł się zmienić. Oczywiście istniała też szansa, że mógł stać się gorszy.
– Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć – zaczął George.
– O co chodzi mój przyjacielu.
– Właściwie to Camilla ci pewnie powie. Chcę, żebyś wiedział, że wiem o tym i po tych trzech latach zaakceptowałem.
Spojrzałem na niego bez zrozumienia.
– O czym mówisz?
– To delikatna sprawa
i lepiej jak ci więcej nic nie powiem.
– Zawsze się rozumieliśmy, dlaczego teraz jest inaczej?
– Nie jest, ale jak się dowiesz od niej, zrozumiesz.
– Dobrze – odpowiedziałem tylko to, bo nie wiedziałem, co mogę powiedzieć innego.
W drzwiach pokazała się Camilla.
– Co robią moje panie? – zapytałem – czemu nie wyjdą?
– Niedługo.
– Teraz jest blisko zachodu, wspaniały czas na spacer.
– Dobrze Euri, poproszę je byśmy poszli razem.
Weszła do domu a po dosłownie kilku chwilach, wyszły wszystkie trzy.
– Idziemy – szepnęła uradowana Diana.
Widziałem, że czuje się tu wspaniale. Zaczęliśmy iść. Wszyscy nie mieli butów. Szedłem obok mojego drucha, ale po chwili Diana z jednej, a Chloe z drugiej porwały go i wyprzedziły nas znacznie.
– Co się stało? – zapytałem zdziwiony, Camilli.
– Taki był plan.
– Plan? Jaki plan?
– George ci powiedział?
– Co miał mi powiedzieć?
– Że wie i akceptuje.
– O tak, tylko nie wiem, o co miał na myśli. Ty masz mi powiedzieć.
– Tak, powiem.
– To powiedz, bo nie mam pojęcia, co macie na myśli.
– Sądziłam, że to pójdzie mi łatwo, ale tak nie jest.
Wziąłem ją pod rękę.
– Powiedz. Chyba jesteś zdrowa, czułbym, gdyby było coś nie tak.
– Och, jestem. I to dotyczy tego, co dla mnie zrobiłeś, ale nie tylko.
– Powiedz.
– Diana i Chloe wiedzą.
– Camillo mów!
– Dobrze – zarumieniła się ślicznie.
Patrzyłem na nią z wyczekiwaniem.
– Będziesz miał dwie żony. To niespotykane, przynajmniej w naszej kulturze.
– Widzisz...
– Ja wiem, Diana mi powiedziała. O tobie i Koi. O tobie.
– Camillo powiesz mi w końcu?
– Tak, oczywiście. Nie wiem, jak to przyjmiesz.
– Zrozumiem.
– Mam nadzieję. Powiem najprościej, jak potrafię. Pokochałam Georga i sądziłam, że jest moim spełnieniem.
– A nie jest? Wyglądacie na szczęśliwą parę.
– Jesteśmy bardzo szczęśliwi.
– To o co chodzi.
– O to, że pokochałam również ciebie. Chyba jeszcze w tej kawiarni, kiedy oglądałeś moje obrazy.
– Och! Właśnie coś ze mną jest, że wszyscy mnie kochają, a żeby było tego mało, pragną.
– Wiem. Nie bądź zły na nią, ale wiem o Chloe.
Poczułem sie dziwnie.
– To jest dla mnie problem, nie wiem, czy zrozumiesz. Nie rozumiem tego.
– Ja to doskonale rozumiem. Jestem tak jak one, kocham cię i pragnę.
Poczułem uderzenie gorąca.
– Myślałem o tym, czy ty moze też... Czułem już wówczas gdy cię leczyłem.
– Tak, od tamtej chwili... tylko byłam bardzo słaba, a poza tym byłoby to nieuczciwe, gdyby Georgre nie wiedział i nie wyraził zgody.
– Och, o to chodzi. Dlaczego mnie pragniesz? Czy nie jesteś z nim szczęśliwa w tym...?
– Bardzo. Widzisz, on zwlekał z tym z powodu...
– Nie musisz mówić.
– Ale mogę, on zezwolił.
– Nie musisz, to pewnie coś intymnego.
– Tak, on się obawiał. Jest tam... obawiał się ...Już to mieliśmy, wiele razy. Jednak... jest mi trochę głupio. Nie rozumiem...
– Camillo...
– Nie mogę cię zmusić. Mogę poprosić i proszę.
Zrozumiałem całkowicie.
– To dla mnie ważne. Chciałabym się odwdzieczyć, ale nie tylko dlatego. Wiem, że nie jestem tak piękna, jak Diana.
– Jesteś bardzo piękna, ale to nie ma nic do tego.
– Czyli nie jestem dla ciebie atrakcyjna mimo tego.
– Jesteś.
– Czyli nie masz do mnie właściwego uczucia.
– Jesteś w moim sercu. Nieco inaczej niż Diana, inaczej niż Chloe, inaczej niż Koi.
– I inaczej niż Rozalinda i Aisha.
– Tak. Każdą z was kocham, ale inaczej. Nie mogę tego całkowicie pokonać. Pragnąłem, żeby Rozalinda znalazła kogoś. By Aisha znalazła i Chloe. Wiedziałem, że jesteś szczęśliwa z George.
– Jestem.
– Tylko dlaczego tak jest?
– Bo jesteś specjalny. One twierdzą, że jesteś aniołem z nieba. Dla mnie jesteś aniołem, ale to nie dlatego. Nie rozumiem, ale wiem, że cię kocham i pragnę.
– To niemoralne.
– Nie myślisz tak, tylko tak mówisz. Gdybym cię nie kochała i ty mnie.
Nagle zmieniłem tok myślenia.
– Jak George to przyjął?
Dodaj komentarz