Deszcz cz 2

– Już – rzekłem.  
Aisha podsunęła stołeczek, usiadła, wzięła gąbkę i zaczęła myć mi barki. Omijała z ostrożnością ranę.
– Jestem bardzo szczęśliwy, że Chloe żyje. Wiesz, kto ją uratował? Była sparaliżowana, podobnie jak ja.  
– Tak, wiem.  
– To powiedz.
– Euri, wiesz co to miłość, prawda?
– Chyba tak. Kocham nadal Dianę w swoim sercu. Od dzieciństwa kocham Koi i nigdy nie przestałem.  
– Widzisz, jak ci to powiedzieć... Chloe mówiła, że będzie dobrze, że pozwolono ci odejść, ale ja miałam złe przeczucie. Tego pamiętnego dnia, powiedziałam ojcu, ze musze wyjść. Oczywiście zaczął, ze kobieta, szczególnie w moim wieku nie powinna wychodzić po zmroku, ale powiedziałam mu, że to wyjątkowa sprawa i mi pozwolił. Pojechałam Mercedesem pod wasz dom. Miałam mieszane uczucia. Czułam, że powinnam zawiadomić policje, ale wiedziałam, chociaż nie wiem jak, że jeżeli to zrobię, spowoduję tym śmierć. Wybacz mi, że nie wiedziałam wszystkiego. Weszłam przez okno. Może nie wyglądam, ale jestem bardzo silna. Zanim poznałam Chloe, ćwiczyłam gimnastykę, potem trochę wspinanie po kamieniach, oczywiście w specjalnych salach. Tata wyraził zgodę, chociaż sam rozumiesz, że z tymi wszystkimi zasadami wiary, nie ułatwiało. Widocznie Remi nie zauważył, że jest uchylone. Kiedy weszłam Chloe leżała jak nie żywa. Zobaczyłam materiał wybuchowy i zapalnik. Brakowało pięć minut. Musiałam wybrać, dlatego wybacz, że wybrałam ją. Mogłam zobaczyć, ale bałam się, że zabraknie mi minuty. Jestem silna, ale Chloe waży swoje. Prawdę mówiąc, w życiu tak się nie zmęczyłam. Adrenalina szalała we mnie. Poruszałam się jak w przyspieszonym tempie. Związałam trzy prześcieradła, opasałam ją i z ogromną trudnością spuściłam na ziemię. Przez trzy tygodnie goiła mi się skóra na dłoniach. Nie wiem, jak tego dokonałam. Wyskoczyłam na klomb, dzięki Bogu, ze tam rósł. Zdołałam odciągnąć Chloe może dziesięć jardów, gdy dom wybuchł. Nie jest to przejęzyczenie, nie mam pojęcia, ile tam było tego czegoś, ale literalnie wybuchł. Ja nie wiem, jak przeżyłeś. Z pewnością to był cud.  
– Czyli to ty uratowałaś Chloe. Nie wiem, jak ci się odwdzięczę. – Poczułem ogromny przypływ emocji. Mieszanina radości, bólu i wdzięczności.  
– Nawet o tym nie myśl. Potem przeniosłam ja do samochodu i blisko trzy lata mieszkała u nas. Nikt poza rodzicami nie wiedział. Czytaliśmy gazety i oglądaliśmy wiadomości. Tata domyślił się, że nie mogłeś być tylko sprzedawca terenów.
– Szukano mnie?
– Tak. Dziwne, że nikt cię nie znalazł.
– Tak, to wszystko zakrawa na cud. Mój brat zrobił to ze strachu, gdybym wiedział...
– Wybacz mi Euri szczerość. Nie wiem, dlaczego twój syn tak postąpił. To nie jest możliwe, żeby wpływ pana Hajze na niego tak wpłynął.
– Chloe ci powiedziała, jak się to stało?
– Tak. Zrozumiała, że jej brat dał wam coś do jedzenia. Potem wstrzyknął wam paraliżujący środek. On miał tylko dwanaście lat!
– Ja zabiłem wielu ludzi w tym wieku.
– Ale to co innego. To twój syn. Wiesz, kto zabił twoją żonę?
Poczułem napływ smutku i bólu. Nie mogłem powstrzymać łez.
– Ona chciała zabrać mu pistolet. Boże, jak jej musiało być przykro. Panie, wiem, że zawiniłem. – mój głos się załamał i tylko z trudem powstrzymałem łzy.  
– Euri nie obwiniaj się o wszystko. Bóg tak nie działa. To my myślimy, że On tak robi.
– Myślisz o Allahu?  
– Mój ojciec z wielką trudnością pogodził się z tym, że kocham Chloe, ale tego by nie zrozumiał. Czytałam koran. Wynika z niego, że Allah jest najbardziej nieludzką istotą, jaka istnieje. Ja nie wierzę w niego nawet odrobinkę.
– Och! – odrzekłem zdziwiony.
– W tej księdze jest tyle sprzeczności. A prorok to osobna sprawa. Cokolwiek chciał, wmawiał wątpiącym, że anioł Gabriel mu to powiedział. Czytałam biblię i mam swoją teorię.  
– Tak, to dziwne. Najbardziej nieludzcy i niegodziwi są ci, co najbardziej wierzą.  
– Tak, to prawda Euri. Chloe mi powiedziała. Wciąż powtarzała, że jesteś jak anioł, a ja nie mogłam tego zrozumieć, lecz w końcu zrozumiałam. Ona miała rację.
Poparzyłem na nią zdziwiony.
– Spałem z własną córką, zabiłem, zdradziłem zonę, a ty twierdzisz, że jestem aniołem?
– Ważne, dlaczego to zrobiłeś, a nie co zrobiłeś. O ile wiem, nie spałeś z nią. Nawet – Aisha cała zapłonęła rumieńcem, chociaż przy jej kolorze skóry tak nie wyglądało – nie wszedłeś w nią.
– Nie wiem – szepnąłem – pewnie powinienem jej zwrócić uwagę, że nie powinna tego powiedzieć, nawet jeśli wiedziała, ale nie powiedziałem nic.
– Euri jak się wzmocnisz, mam prośbę.
– Zrobię, cokolwiek zechcesz.
Uśmiechnęła się.
– W hinduskich księgach jest historia pewnej pięknej kobiety i pięciu braci. W owym czasie słowo rodzica było święte. Jeden z braci poznał kobietę, piękną i czystą Draupadi. A kiedy przybył do domu, oznajmił matce, że znalazł skarb. A ona, nie wiedząc, co znalazł, poprosiła go, by podzielił się tym z braćmi. I tak Draupadi miała pięciu mężczyzn. I miała  z każdym z nich, pięciu synów.  
– Och, doprawdy?
– Tak.  
– Dlaczego mi to powiedziałaś?
– Bo powiedziałeś, że zrobisz dla mnie, cokolwiek zechcę. A, wiesz, czego pragnę?
– Nie.
– Tego co Chloe.
Poczułem się dziwnie.  
– Ależ...
– Euri, zwalniam cię z przyrzeczenia – powiedziała.
Spojrzałem na nią.
– Zapytaj Koi. Ona mną rozporządza.
– Dobrze, zrobię to. – o dziwo przyjęła to zupełnie naturalnie.
Pomyślałem, że tym razem nie będę czuł się z tym źle. Wcale nie myślałem o przyjemności. Wiedziałem, że Koi się zgodzi. Nie zdołałem powiedzieć Dianie, ale teraz miałem pewność, że by nie miała nawet żalu. To dziwne. Nie sądziłem, że mógłbym znaleźć druga taką kobietę. Nawet Koi taka nie była. Nie można dokładnie porównywać, bo właściwie Japonka miała inny rodzaj miłości, której być może nie posiadała Diana. Może prawdziwa miłość ma w sobie wszystko? Pewnie jest właśnie tak. Nie zapytałem, dlaczego tego chce. Miałem pewność, że jej powody były dużo głębsze duchowo niż u Chloe. Postanowiłem nie pytać. Miałem jednak nadzieje, że sama mi powie. Pomyślałem to wszystko i dopiero sobie przypomniałem przyrzeczenie, że nie dotknę więcej innej kobiety niż Diana. Musiałem natychmiast zrobić reset mojego umysłu i ducha. Byłem mężczyzną i od trzech lat nie miałem kobiety. Teraz otaczały mnie cztery i wszystkie one pragnęły mojego ciała, ale czy na pewno.? Znowu myślałem z prędkością światła. Koi z pewnością pragnęła mojej miłości sto razy bardziej niż ciała. Przypuszczałem, że mnie nadal pragnie, co prawda ona nigdy tego nie okazywała. Być może gdybym jej powiedział, że chciałbym to odczuć, zrobiłaby to. Nie sądziłem, że tylko się godziła, w końcu po naszym pierwszym razie mi oświadczyła, że chciała tego już wcześniej. Musiało minąć jeszcze sporo czasu, bym w końcu zrozumiał jej miłość jako całość. Rozalinda z pewnością nadal miała ochotę to ze mną zrobić i w jakiś sposób wiedziałem, że nawet u niej nie jest to tylko czyste pożądanie. Co do Chloe od początku nie wierzyłem, że już jej minęło. Co do swojej córki miałem jakby bardzo głęboko w środku duszy odczucie, że coś jest inaczej na rzeczy, niż by się wydawało. Aisha mnie zaskoczyła, że mnie pragnie. I gdy to wszystko przemyślałem w mniej niż sekundę, coś innego mnie poruszyło. Wiedziałem ponad wszelką wątpliwość, że musi być w tym uczucie i to z obu stron i z miejsca się uspokoiłem. Wiedziałem, że nigdy do tego nie dojdzie, ponieważ nie widziałem racjonalnego powodu, żebym ją pokochał, a jej wyznanie, że kocha Chloe i dlatego kocha mnie i Dianę, do mnie nie przemawiało.
– Zostawię cię. To znaczy,  będę odwrócona i jeżeli coś będzie nie tak, pomogę. Jestem dużo silniejsza niż Chloe.
– Dobrze, dziękuję.  
Wstałem i powoli okryłem ciało ręcznikiem.  
– Możesz mi pomóc wyjść z wanny? Czuję się, jakby odpłynęła ze mnie cała energia.
– Będzie dobrze, zobaczysz. Oczywiście, że ci pomogę, Euri.
Podała mi dłoń. Pomogła wyjść. Razem weszliśmy do salonu. Koi siedział obok Rozalindy, a z drugiej strony siedziała Chloe.
– Będziecie dochodzić do siebie, a my zadbamy o wasze bezpieczeństwo.
– Rozalindo, masz ludzi? – zapytałem nagle.
– Nie rozwaliłabym sama Syndykatu. Jak się wzmocnicie, zniszczymy jaskinie lwa.
– Co masz na myśli?
– Morgan i Collins, to były płotki. Prawdziwi złoczyńcy mają swoją siedzibę w zamku, wiem którym. Przygotuję ciężarówkę syntexu i ich rozwalę.
– Z pewnością są zabezpieczeni.  
– Tak, ale mam plan. Myślałam o tym od trzech lat. Na razie zdrowiejcie
– A co potem, jeżeli nam się nawet powiedzie?
– Wrócimy do Japonii, Euri. Tam jest twój dom, bo tam zostawień swoje serce.
Poczułem, że ma rację. Czyżby to wszystko się stało, by się urodziła Chloe?  
Być może.
– Muszę odnaleźć Georga – powiedziałem.
– Znalazłam go. Mieszka z Camillą na jednej z wysp w Polinezji Francuskiej. Znajdziemy go. Ale najpierw musicie odpocząć.
– Czy nie jesteśmy nadal zagrożeni? – zapytała Aisha.
– Prawdopodobnie, ci co nasłali ninja, dowiedzą się wkrótce, że żyjesz. Chodzi o miecz.
– Dla nich liczy się tylko miecz – odrzekłem.
– Tak, Euri. Legenda mówi, że Japonia powstała z miecza. Kiedy wrócisz tam z mieczem, wszystko ustanie.
– Czy do tego czasu będą nasyłać shinobi non mono?
– Spróbuję znaleźć, kto za tym stoi – powiedziała Koi.
– Ja wiem – odrzekła Rozalinda.
– Wiesz? – zapytała Koi.
– Tak. To przywódca starego klanu Takeda. Yoshimoto Takeda, strażnik mieczy.  
– Można go zabić – zapytałem.
– Euri, zabijanie jest łatwe. Chcesz wywołać trzecią wojnę światową? Dziecko jest głodne i płacze. Nic nie da, ze mu powiesz, ze zaraz dostanie jeść. Będzie płakać do czasu, aż nie dostanie mleka. Podobnie i z tym. Wrócimy z mieczem i wszystko ustanie – odrzekła Koi.
– A gdyby wytłumaczyć?
– Przed chwilą ujaśniłam – rzeka zdziwiona Japonka.  
– Rozumiem – odrzekłem lekko zawstydzony.
– Pozostaje nam jeszcze sprawa tego kto cię uratował. On to zrobił, bo chce twojej śmierci, lecz najpierw pragnie, byś cierpiał. I pewnie najpierw chce zabić wszystko, co kochasz – powiedziała Brazylijka.
– Czyli wszystkie was?
– Popatrzyły na mnie zdziwione, a najwięcej Rozalinda.
– Kochasz mnie, Euri? – zapytała.
– Tak, ale nie w ten sposób, jaki rozumiesz.
– Och, teraz pojęłam. Nie rozumiałam do tej pory, dlaczego tak jesteś ważny dla mnie. Tłumaczyłam sobie... że wiesz dlaczego. Ale się myliłam. Teraz rozumiem. One mają rację, jesteś aniołem.
– To dziwne, że wszyscy mi to powtarzają, a dla mnie o czarna magia.
– Przekonasz się jednego dnia, Euri i wówczas sztorm w twoim sercu ucichnie.
– Tak?
– Dokładnie.
Koi podeszła do mnie, uklęknęła i oddała mi pokłon do ziemi.
– Co robisz, Koi-sam?
– Zrozumiesz.
– Koi-san, mam słowo z tobą – rzekła Aisha.
Poczułem ten sam prąd. ,,Że też musi się tak spieszyć" --  pomyśłałem.
Ona popatrzyła na mnie jakby zrozumiała.
– Lepiej mieć to za sobą Euri – powiedziała ciszej Aisha.
Po chwili wyszły.
– Jakieś tajemnice? – zapytała Florentyna.
– Takie babskie sprawy, nie zrozumiałabyś – powiedziała Chloe.
– Nie bądź taka mądra, siusiumajtko.
Chloe, zamiast się obrazić podeszła do Rozalindy Rodriguez i powiedziała.
– Jesteś cudowna. Zaczynam cię lubić.
– Uważaj – Brazylijka pogroziła jej palcem. – Jesteś całkiem inna niż ojciec. Niezłe z ciebie ziółko.  
– Wyluzuj stara.
– Stara? Mam dwa lata więcej niż twój tata. Wypraszam sobie.
– Widzisz tatusiu? Przestała kląć.
– Istotnie, a dlaczego? – zapytała zdziwiona Rodriguez.
– Zmieniasz się – odrzekła Chloe.
– Idę robić papuni. Musimy dbać o naszą rodzynkę, zabiedzona strasznie – spojrzała na mnie.
– Dobra, to my w takim razie golimy tatę.
– To ja pomagam Florentynie – powiedziała Koi, bo właśnie wróciła z Aishą.  
Nie mogłem zgadnąć wyniku rozmowy. Pomyślałem coś i o mało nie wybuchłem śmiechem.
– Co cię tak rozśmieszyło? – zapytała Chloe.  
– Z pewnością nie powiem.
– Dowiemy się, prawda Aisho?
– Może i tak. Nic nie będę wyciągać – powiedziała poważnie.
– Wiesz tato, ona jest czasem taka poważna, że aż mnie rozbawia.  
Pocałowała ją lekko w policzek. Uświadomiłem sobie, że wcale nie okazywały żadnej zażyłości. W zasadzie wyglądały jak koleżanki. I wówczas przyszła myśl. To zdanie padło kilka minut temu. Chodziło o tego tajemniczego mordercę. Chce zabić mnie i wszystko, co kocham. Musiałem jak najszybciej dojść do formy, a to tylko mógł dać mi trening. Nie wiedziałem, że przyjdzie mi walczyć z czymś nieznanym i bardzo tajemniczym i ani trening, ani siła na nic się nie przydadzą.
Chloe i Aisha nie traciły czasu. Po chwili zaczęły ścinać włosy z brody nożyczkami. Kiedy włosy pozostały całkiem krótkie, namydliły mi twarz. Aisha patrzyła, a Chloe zaczęła mnie golić. W zasadzie zawsze się sam goliłem. Czasem maszynka elektryczna a czasami brzytwą. Jednak Chloe nie umiała tego robić, poza tym nie mieliśmy brzytwy. Miała nożyki. Kobiece. W końcu musiały golić włosy na nogach i pod pachami. Koi nie goliła nóg, ani pach. Być może większość kobiet i mężczyzn uznałaby to za niezbyt ładne, ale mi pasowało. Oczywiście teraz mogła zmienić nastawienie. Nie robiła tego kiedy jeszcze byliśmy razem. Ale znając jej niezmienność, nie sądziłem, że teraz to robi.
Po kilku minutach byłem ogolony. Przyzwyczaiłem się do brody i pełnego zarostu na twarzy, dlatego teraz czułem się dziwnie.  
– No nareszcie wyglądasz jak człowiek – stwierdziła córka.  
– A wcześniej, jak wyglądałem?
– Jak jaskiniowiec – odrzekła z uśmiechem.
– Chloe, nie powinnaś tak mówić do ojca – upomniała ją Aisha.
– Tatusiu, czy ona ma rację?
– Sądzę, że tak.
– Dobrze, już się poprawiam. Przepraszam.  
Pocałowała mnie w policzek.
– Teraz wyglądasz super – powiedziała.  
Pomyślałem o czymś.
– Co z twoją edukacją, córko?
– Może kiedyś zacznę kontynuować. Mówiłam ci, co chciałabym robić.
– To niebezpieczna praca. Nie chciałbym, żebyś tropiła zbójców.
– A co powinnam robić? Mam osiemnaście lat.  
– Może powinnaś zostać lekarzem?
– Dobry pomysł. Zostanę chirurgiem miękkim. Nie chcę piłować kości.
– Jak wszystko dojdzie do normy, zaczniesz szkołę, a potem studia.
– Są kosztowne. Przecież wszystko straciłeś.
– Nie wszystko. Mam czternaście milionów w banku na Kajmanach.  
– I dałeś trochę Georgowi, prawda?
– Tak, ale to zostanie jego.
– Bardzo go lubiłam – rzekła Chloe.
– Ja też. Jest moim przyjacielem.
Wstałem i podszedłem do lustra. Odbicie przypominało mi kogoś znanego. Przez trzy lata rzadko widziałem swoją twarz.  
– Zgodziła się – powiedziała nagle Aisha.
Tak?
– Poczekam, jak długo trzeba. I nie chcę, byś to zrobił ot, tak. Zapragnij.
Widziałem po twarzy Chloe, że wie, o czym jej miłość mówi. Nie dostrzegłem niczego negatywnego na jej obliczu.
– Kocham Koi, rozumiesz?
– Oczywiście. W takim razie to się nie stanie.
Chloe popatrzyła na arabkę.
– Tata nie wie dlaczego. Powiesz mu?
– Nigdy i ty tego nie rób.
Wyczułem, że chodzi o coś ważnego. Ale na razie nie miałem pojęcia. Po kontakcie z Rozalindą podjąłem postanowienie, że nie zrobię tego już z nikim innym niż żoną, ale Diana została zabita.
I nie chciałem o tym myśleć. Nie rozumiałem, dlaczego Koi się zgodziła, ale nie mogłem jej o to zapytać. Pozostawiłem to zawiesić aż do rozwiązania. A takiego się na razie nie spodziewałam.  
Przed spaniem, kiedy byłem już tylko ze sobą, pomyślałem o wszystkim. Dlaczego nie powiedziałem Aishy, że nic z tego nie będzie? Nigdy fizyczne zbliżenie nie pociągało mnie. Kochałem się tylko z Dianą i to tylko wówczas kiedy mieliśmy czas i nastrój. Tu otaczały mnie kobiety, które mnie pragnęły. Aisha miała tylko osiemnaście lat! Hormony szalały, ale miałem je pod kontrolą. Jeżeli bym już miał to zrobić, to obok miałem kobietę, którą kochałem i ona mnie. Teraz właśnie leżała obok, zwinięta w kłębek jak dziecko. Postanowiłem porozmawiać z Aishą na osobności, tak by jej nie urazić. Miała u mnie dozgonna wdzięczność, uratowała mi córkę, ale wiedziałem, że nigdy tego nie wykorzysta. Obawiałem się tylko jednej osoby. Nie potrafiłem uciąć tego jak mieczem. Dawno już zrozumiałem, że to nie pragnienie wybranego faceta, albo pamiątka na życie. Nie potrafiłem kategorycznie powiedzieć nie. Osobiście uważałem kontakt w rodzinie, tego typu, jako obrzydliwe. Dlaczego coś w moim środku tego chciało, a tylko fakt, że jest córką, mnie hamował? Ważniejsze pytanie dotyczyło jej. Dlaczego tego chce? Wiedziałem, że nic się w niej nie zmieniło. Chciałem to wyjaśnić. Musiałem. Na osobności. Chciałem jeszcze o czymś pomyśleć, ale wpadłem w ramiona snu. 

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii dramat i obyczajowe, użył 3101 słów i 17644 znaków.

Dodaj komentarz