Rozdział 8
Przejażdżka konna
Wstała z samego rana i usiadła przy biurku, po czym raz jeszcze obejrzała pojemnik z arszenikiem, ale na nic nowego nie natrafiła.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry, jak się spało?
— Dziękuję świetnie, tylko trochę głodny jestem.
— A wiesz, że ja też dlatego najpierw zjemy śniadanie, a potem wrócimy do poszukiwań dowodów.
— Jestem za!
Poderwała się z fotela i podeszła do niego, a ten ją pocałował.
— Piotrusiu może najpierw rozwiążmy zagadkę śmierci mojej ciotki.
— No dobrze.
Po znalezieniu się w kuchni Piotr usiadł przy stole, a Magda podeszła do lodówki, z której wyjęła jajka i mleko. Następnie wsypała do miski mąkę, dodała jajko, sól, cukier i mleko, po czym wszystko wymieszała. Po usmażeniu naleśników nałożyła je na talerz i postawiła przed Piotrem.
— Smacznego.
— Smacznego Madziu.
Po śniadaniu wrócili do gabinetu.
— To, co najpierw tu przeszukamy?
— Ty zajmiesz się szafą stojącą przy oknie, a ja wezmę biurko.
— Okey.
Piotr podszedł do okna, otworzył drzwiczki górnej szafy i zaczął przeglądać jej zawartość, ale były tam same gazety. Wziął je i położył na biurku, po czym wrócił do dalszego przeszukiwania. Magda usiadła w fotelu, żeby trochę odpocząć, wzięła jedną z gazet i zaczęła czytać.
— Chyba coś znalazłam.
— Co takiego?
Piotr natychmiast podszedł do niej.
— Masz, czytaj.
— Właścicielka dużego domu w Koronowie, po zatrudnieniu nowej gospodyni, niespodziewanie umierała Myślisz, że Elen zabiła twoją ciotkę?
— Tak, bo jak inaczej wytłumaczysz taką ilość arszeniku w mojej kuchni. Pewnie mnie też by otruła.
— Co zamierzasz z tym zrobić?
— Zgłosić całą sprawę na policję.
— Bardzo mądra decyzja.
—A czy zawieziesz mnie na pobliski komisariat?
—Jasne.
—Dziękuję.
Wstała ze swojego miejsca, schowała gazetę oraz pudełko z arszenikiem do torebki i wyszła z domu. Potem ruszyła w stronę stajni. Mężczyzna wszedł do środka, a po chwili wyjechał na grzbiecie Karmela.
— Co ty wyprawiasz? Teraz nie czas na przejażdżki konne.
— Wskakuj. W ten sposób dotrzemy szybciej niż autem.
Piotr podał jej rękę i pomógł wsiąść. Pogalopowali w stronę komisariatu policji, a wiatr rozwiewał Magdzie włosy.
Pięć minut później zatrzymali się przed budynkiem komisariatu. Magda zeskoczyła z konia niczym amazonka i pewnym krokiem weszła do środka.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry, czy była pani umówiona?
— Nie, ale natychmiast chcę się widzieć z komendantem albo kimś, kto prowadzi sprawę Jana i tego handlarza.
— Jak pani ma na nazwisko?
— Magdalena Wrzesień.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.