Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Dziedziczka rozdział 14

Rozdział 14

Nocny najazd

Piotr, wychodząc z drewutni, zauważył, że przy stajni stoi duży samochód.   Wysiadło z niego dwóch osiłków - jeden z nich był niskiego wzrostu, drugi wysoki.
Ogrodnik rozpoznał w nich policjantów, którzy godzinę wcześniej przyjechali  aresztować Elen.  
Więc nie byli to prawdziwi policjanci, tylko przebierańcy,  pomyślał.
Dyskretnie zakradł się bliżej stajni, żeby lepiej słyszeć, o czym rozmawiają.
Po dotarciu pod padok przeskoczył przez płot i schował się za ścianą stajni.
  —  Dobra ,Hans, idź do stajni i przyprowadź konia.        
  — Tak jest szefie.    
  Widział, jak niski okularnik ruszył w stronę stajni, a wysoki opuścił klapę bagażnika.  
          Ta żmija Elen musiała najwyraźniej sprzedać Karmela,  pomyślał..    
Piotr złapał leżącą na ziemi gałąź i zaszedł mężczyznę stojącego przy samochodzie i uderzył. Oglądamy upadł na ziemię.
Po związaniu intruza  pobiegł w stronę stajni,  wszedł do jej wnętrza i ukrył się za snopem siana.
  Po chwili zjawił się ten mniejszy, prowadząc za sobą konia.  
Piotr gwałtownie wyskoczył  przed mężczyznę i próbował wyrwać lejce, ale tamten tak mocno szarpnął, że ogrodnik przewrócił się na ziemię.
Poderwał się  i rzucił na intruza z pięściami. Pierwszym ciosem trafił w nos.  Tamtemu krew poleciała, co tylko go rozsierdziło podciągnął rękawy do góry.
— Chcesz się bić? To dalej, na co czekasz?— zapytał intruz.
     Po tych słowach wziął zamach i uderzył Piotra w brzuch, tak że ten zgiął się z bólu w pół.
Jednak natychmiast się wyprostował i z grymasem bólu na twarzy patrzył na przeciwnika.
— Ten koń należy do mojej dziewczyny i bez jej zgody nie opuści stajni— wysyczał przez zęby Piotr.
— Już nie twoja dziewczyna może podziękować swojej gospodyni Elen.
— A co ona ma z wami wspólnego?— zapytał Piotr.
— Jak to, co daje nam zawsze cynk, gdy ktoś chce pozbyć się konia. Tego tu też nam dziś rano sprzedała.  
Gdy Piotr to usłyszał, wszystko się w nim zagotowało. W ataku wściekłości ponownie rzucił się na sługusa Elen, ale ten mimo niskiego wzrostu okazał się zaskakująco silny. Jednym ciosem pokonał ogrodnika.
Intruz kilkakrotnie kopnął leżącego Piotra w brzuch, aż ten jęknął z bólu. Ogrodnik, udając nieprzytomnego, wyciągnął nogę przed siebie tak, że sługus Elen potknął się o nią i przewrócił.
Ogrodnik z wielkim trudem wstał i snopowiązałką związał intruzowi ręce, po czym pomógł mu wstać i zaprowadził go do samochodu, gdzie leżał pierwszy intruz, i zamknął klapę bagażnika.  
Następnie usiadł za kierownicą i przekręcił kluczyk w stacyjce, po czym ruszył.
Po dotarciu pod budynek komisariatu wysiadł, po wejściu do środka z miejsca podszedł do dyżurki i położył kluczyki.
Młody policjant, który siedział za ladą aż przestraszył się na widok Piotra.
— Panie Piotrze, co panu się stało?
— Długa historia. Czy ktoś  mógłby ze mną wyjść na dwór?
Młody policjant wstał i razem z Piotrem wyszedł przed komisariat, gdzie stał samochód. Po otwarciu bagażnika jego oczom ukazały się dwa związane ciała mężczyzn.
Policjant przez krótkofalówkę wezwał swoich kolegów. Po chwili zjawiło się dwóch policjantów, którzy zabrali związanych intruzów do aresztu.
Piotr, po złożeniu zeznań, został odwieziony do domu.
Piętnaście minut później pod dom zajechał radiowóz. Ogrodnik z niego wysiadł i cichaczem wszedł do środka.
Mężczyzna, po wejściu do kuchni, zapalił światło i aż podskoczył na widok Magdy siedzącej przy stole.
— Madziu, ale mnie wystraszyłaś!  Myślałem, że już śpisz.
— Bo spałam, ale obudził mnie hałas dobiegający z dworu.
— Pamiętasz tych dwóch policjantów, którzy przyjechali aresztować Elen?
— Pewnie, że pamiętam. Czemu o nich mówisz?  
— Po pracy wyszedłem na ganek, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.
— Czy możesz przejść do sedna sprawy  
— Już mówię w pewnej chwili usłyszałem warkot silnika i podszedłem bliżej.
— Co było dalej?
— Z samochodu wysiadło dwóch mężczyzn, w których rozpoznałem dwóch policjantów.
— Czy ty próbujesz mi powiedzieć, że dwaj policjanci, którzy na naszych oczach aresztowali Elen, wcale nie byli prawdziwi, tylko przebierańcy? I że ona nadal jest na wolności?
— Tak.
— Czy to oni cię pobili?
— Tak, ponieważ przeszkodzilem mi w zabraniu konia.
— Co? Ci łajdacy chcieli ukraść mojego Karrmela?  
— To samo im powiedziałem, że koń należy do mojej dziewczyny i bez jej zgody nie opuści stajni.
— Bardzo dobrze powiedziałeś, a co oni na to?  
—Ten mniejszy z szyderczym uśmiechem odparł, że on nie jest już twój, tylko jego, bo z samego rana Elen mu go sprzedała. Jak to usłyszałem, to wpadłem w szał i rzuciłem się na niego z pięściami, ale w końcu udało mi się ich obezwładnić.
— Ale chyba ich nie zabiłeś?
— Tego pierwszego zaraz na początku ogłuszyłem ten mniejszy okazał się bardzo silny, ale udało się i on też poległ i związanych zawiozłem na komisariat policji, gdzie złożyłem zeznania, po których zostałem odwieziony.
Magda, po opatrzeniu mu ran, chowając apteczkę kątem oka zauważyła, że zgiął się w pół, a po chwili zsunął się z krzesła.
Podbiegła do mężczyzny i jedną dłoń przerzuciła sobie przez szyję, a lewą dłonią trzymała trzymała i wyszła z kuchni.  
Po dotarciu na piętro weszła do gabinetu, bo był najbardziej i położyła na kanapie.

Magda34

opublikowała opowiadanie w kategorii obyczajowe i erotyczne, użyła 984 słów i 5578 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.