Rozdział 5
Zarządca
Po powrocie do domu udała się do sypialni, gdzie sporządziła listę zadań dla służby. Kiedy skończyła, rozdała ją i wróciła do siebie. Chodziła zdenerwowana po pokoju, w tę i z powrotem.
— Co się ze mną dzieje? — zastanawiała się w duchu.
Gwałtownie otworzyła drzwi i wybiegła na korytarz, który pokonała jak strzała. Następnie zbiegła po schodach. W drzwiach wejściowych niespodziewanie stanął zarządca Jan — omal go nie przewróciła. Był to sześćdziesięcioletni mężczyzna w dobrze skrojonym garniturze.
Wyciągnęła do niego rękę, by się przywitać, ale ten bez słowa ją minął i zniknął w kuchni.
— Co za niewychowany prostak — pomyślała.
Złapała za klamkę i wyszła na zewnątrz, ale ciekawość okazała się silniejsza. Wróciła, podeszła do kuchennych drzwi i przez dziurkę od klucza zobaczyła, jak Jan pocałował Elen.
— Coś podobnego! Moja gospodyni ma romans z moim rzekomym wujkiem — pomyślała.
Żeby nie zostać przyłapaną na podsłuchiwaniu, wyszła na taras, gdzie usiadła na krześle. Po chwili zjawił się tam Jan z Elen.
— Kotku, przyjdź dziś wieczorem do mnie — prosił Jan.
— Dobrze — odparła Elen.
Gospodyni wróciła do domu, a mężczyzna ruszył w stronę stajni. Magda, w bezpiecznej odległości, podążała za nim. Nagle Jan zniknął jej z pola widzenia.
— Gdzie on się podział? — zastanawiała się.
W oddali dostrzegła ogrodnika, który krzątał się w pobliżu padoku. Natychmiast do niego podeszła.
— Cześć.
— Cześć myślałem, że jesteś na kolacji?
— Byłam. Już wróciłam. Gdy szłam na nią, spotkałam zarządcę, który mnie tu doprowadził.
— Rozumie.
— Gdzie jest ten piękny koń, który przed chwilą się tu pasł?
— W stajni.
— O nie! Jak ten koń się wabi?
— Karmel.
— Ślicznie.
— Też tak uważam. Madziu, chcę ci coś powiedzieć.
— Później mi to powiesz. Teraz muszę uratować Karmela.
— Co? To jemu grozi niebezpieczeństwo?
— Tak, i to wielkie. Dlatego muszę, z tobą lub bez ciebie, powstrzymać "zarządcę" i raz na zawsze się go pozbyć.
— Oczywiście, że ci pomogę. A Jan nie jest zarządcą. To ja nim jestem.
— Co? Ty chyba sobie żartujesz ze mnie?
— Nie, mówię poważnie.
— To, dlaczego pracujesz jako ogrodnik?
— Bo mnie do tego szantażem zmusił.
— Jeszcze dziś wrócisz na swoje stanowisko.
— Dziękuję.
— A teraz idź do domu i wezwij policję, poprosiła Magda.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.