Zacząć wszystko od początku cz.7

Kochani! chciałam Was bardzo serdecznie przeprosić za całe zamieszanie, ale z powodu zmiany pogody, nie zależnej ode mnie.( braku śniegu) Okazało się, że nie mam wolnego i dlatego mam dostęp do neta:) ( nie znam nikogo, kto tak cieszyłby się z tego, że nie ma wolnego) Dopóki pogoda i okoliczności mi pozwolą postaram się dodawać części.

- Dostaniesz całą kwotę pod warunkiem, że dasz Beth spokój - powiedziałem  
Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem, a ja nie byłem pewny już, czy postępuje właściwie. Obawiałem się, że Beatriz o wszystkim się dowie i stracę z nią kontakt. Chociaż dużo ryzykowałem swoim zachowaniem, tak bardzo chciałem jej pomóc. Nie poznawałem sam siebie, ku mojemu zaskoczeniu, zachowywałem się bardzo nieracjonalnie i chociaż nie byłem pewny, czy postępuje właściwie, chciałem przychylić jej nieba.  
- Dlaczego pan to wszystko robi? - usłyszałem  
Chciałem powiedzieć mu wprost, ale powstrzymałem się. Dobrze wiedziałem, że zdradzanie przy obcym człowieku swoich uczuć do Bet, byłoby co najmniej czystym szaleństwem, ale przecież wszystko to, co robiłem w ostatnim czasie, nim było. W niczym nie przypominałem dawnego ułożonego, spokojnego mecenasa, którym kiedyś byłem. Pojawienie się w moim życiu tej kobiety, zmieniło mnie nie do poznania.  
- Chyba pan nie zna Bet jeżeli sądzi pan, że z wdzięczności się z panem prześpi - powiedział podnosząc się z ławki  
- Nigdy tak nie sądziłem. Nigdy też nie postąpiłbym tak z kobietami. Po prostu - zawahałem się. Oczy mężczyzny z uwagą skupiły się na mojej twarzy, a ja poczułem się jak ostatni frajer. - Po prostu się w niej zakochałem - dodałem.  
Mężczyzna z powrotem usiadł na ławce i spojrzał ponownie na moją twarz.  
- Jeżeli naprawdę ją kochasz to przyjmij moją propozycję. Nie odbieraj jej i waszemu synowi domu. Nie rób im tego - szepnąłem  
- Myślisz, że tego chcę? kocham ich i nigdy nie zrobiłbym czegoś, co mogło by ich zranić - wyznał - Ja po prostu nie mam innego wyjścia. Muszę odzyskać te pieniądze - powiedział spuszczając wzrok  
- Wiem o twojej córce. Powiedziała mi - przyznałem - I dlatego odważyłem się do Pana przyjść z tą propozycją. Przyjmij ją i zostaw Bet w spokoju. Wasz syn nie zasłużył na to. To dobry dzieciak - powiedziałem  
- Pod jednym warunkiem - powiedział. Spojrzałem na niego podejrzanym wzrokiem i westchnąłem. - Zgodzę się na wszystko, byle tylko mieli spokój - powiedziałem  
- Przyjmę pańską propozycję, pod warunkiem, że dasz Bet spokój. Nie będziesz kręcić się przy niej i zostawisz mojego syna w spokoju. Ja jestem Kamila ojcem - powiedział  
Przełknąłem ślinę i spojrzałem na niego lodowatym wzrokiem. Nie miałem chyba innego wyjścia, musiałem zgodzić się na jego propozycję.  
- Zgoda - powiedziałem - Bet będzie dla mnie zwykłą pracownicą, nikim więcej - obiecałem podając mu dłoń  
Chociaż nie byłem tym zachwycony, nie miałem innego wyjścia. Kochałem ją i właśnie dlatego, chciałem jej szczęścia a skoro to był warunek, który spowoduje, że ona będzie szczęśliwa, nie zostało mi nic innego jak pogodzić się z tym losem. Wstałem i powolnym krokiem skierowałem się w stronę auta. Nie odwróciłem się, nie zatrzymałem. Chciałem jak najszybciej opuścić to miejsce i zapomnieć o słowie, jaki mu dałem.  
- Szczęśliwa mecenasie, po prostu szczęśliwa - przypomniałem sobie słowa kobiety i zamknąłem oczy. Wybacz mi Bet, po prostu wybacz szepnąłem w myślach.  

Wchodziłam właśnie do wielkiego wieżowca, w którym znajdowała się kancelaria w której miałam pracować. Chociaż nadal nie byłam pewna, swojej decyzji, nie miałam innego wyjścia. Chciałam spróbować, musiałam bo przecież pragnęłam odmienić los synkowi. Kamil był teraz całym moim światem i chciałam zrobić wszystko, by zaznał szczęścia. Minęłam młodą kobietę, która akurat opuszczała kancelarię i spojrzała na mnie rozzłoszczonym wzrokiem.  
- Dzień Dobry mecenasie - powiedziałam podając mu rękę  
- Wita Bet- szepnął uśmiechając się - Gotowa? - zapytał nalewając mi kawy  
Dzisiaj mieliśmy podpisać umowę i miał wprowadzić mnie w zakres obowiązków. Porozmawialiśmy z godzinę i po godzinie przebrałam się w odpowiedniejsze rzeczy i zaprowadził mnie do wielkiego biurka, który miał być moim miejscem pracy. Jak to się zaśmiał było moim królestwem. Opowiedział mi o wszystkich sprawach jakie prowadził, pokazał wszystkie dokumenty, które kazał mi uporządkować i odszedł do swojego biura. Wydawało mi się, że coś się między nami zmieniło od wczorajszego wyjazdu. Coś, co niekoniecznie szło w dobrym kierunku. W jego tonie był chłód a oczy nie były takie ciepłe jak wczoraj. Czyżbym zrobiła coś źle? Wielkie drzwi jego biura zamknęły się, a ja wzięłam się porządnie do pracy. Około czternastej do kancelarii przyszła młoda kobieta i rozejrzała się po korytarzu, zapewne szukając sekretarki. W końcu zrezygnowana spojrzała na mnie i podeszła w moją stronę.  
- Przepraszam jest może Robert? - zapytała  
- Pan Robert jest w swoim biurze. Zapowiedzieć panią? - zapytałam  
Kobieta spojrzała na mnie z kpiną i zmierzyła mnie od stup po głowę i uśmiechnęła się.  
- Sama się zapowiem - powiedziała drwiącym uśmiechem  
Bez jakiegokolwiek pozwolenia udała się w stronę biura i bez pukania weszła do gabinetu. Próbowałam ją zatrzymać, ale nie dałam rady.  
- Tak nie wolno! - wparowałam do biura mecenasa  
Mężczyzna spojrzał na mnie poważnym wzrokiem a w jehg oczach było niezadowolenie.  
- Co tu się dzieje? - zapytał  
- Próbowałam ją zatrzymać.przepraszam - szepnęłam  
- Spokojnie Beth. Znam ją i wierz mi, nic ją nie zatrzyma - powiedział z spokojnym głosem
- Możesz mi to wytłumaczyć? - napadła na niego kobieta  
Mężczyzna gestem dał mi do zrozumienia, bym zostawiła ich samych i pospiesznie wyszłam z biura. Jakieś dwadzieścia minut później kobieta wyszła a właściwie wybiegła z jego biura a za nią wyszedł zaskoczony i przerażona mężczyzna.  
- Na dziś zamykamy! Mam dość wrażeń jak na jeden dzień - powiedział siadając obok mnie - Może dałabyś namówić się na wspólny obiad? - zapytał  
- Bardzo chętnie - powiedziałam, pozwalając by przepuścił mnie w drzwiach.  

Kwadrans później siedzieliśmy w restauracji i patrzyliśmy sobie w oczy. Zamówiliśmy coś nie zdrowego na wynoś i postanowiliśmy iść na spacer. Robert wyraźnie był podenerwowany, a ja zastanawiałam się, czy to za sprawą tej kobiety?  
- kim ona była? - zapytałam - Jeżeli mogę wiedzieć - dodałam  
- Prowadziłem kiedyś jej sprawę - zaczął - Niestety ta kobieta była niezrównoważona i przegraliśmy. Straciła wszystko i za wszystkie niepowodzenia obwinia mnie - przyznał - Mąż odebrał jej dziecko a ona zagroził mi, że tego pożałuje. Od tego momentu ciągle mnie nęka i nie chce dać mi spokoju - dodał
Spojrzałam na niego przerażona i zamyśliłam się. Nie wiem jak ja bym zareagowała, gdybym straciła syna. Z jednej strony jako matka rozumiałam ja, ale z drugiej obawiałam się, że popsuje dobre imię kancelarii.  
- Beth mam prośbę - szepnął - Nie wpuszczaj jej więcej. Nie chcę byś była świadkiem naszej kłótni - dodał  
Kiwnęłam głową i poczułam na swojej dłoni jego delikatny dotyk. Mężczyzna złapał mnie za rękę, a ja poczułam jak po moich plecach przeszedł dreszcz.  
- Robert! - usłyszeliśmy  
Odwróciliśmy się a za nami stałą drobna blondynka, trzymając za rękę małego chłopca.  
- Iza! Izo to naprawdę ty?- zapytał.

Stałem zaskoczony, nie spuszczając wzroku z blondynki. Kobieta była kuzynką mojej żony. Pracowała za granicą, gdzie tam poznała kogoś i ułożyła sobie życie. Podobno wyszła za mąż, urodziła dziecko. Przyjechała tylko na krótko, gdy był pogrzeb i po kilku dniach wróciła do Anglii. Szczerze powiedziawszy nie miałem z nią kontaktu od lat. Zawsze była inna niż moja żona, chociaż były naprawdę sobie bliskie, jakoś nie złożyło się, bym po jej śmierci pojechał do Izy. Chociaż były sobie bliskie, różniły się niemal wszystkim. W przeciwieństwie do mojej żony, Iza była szaloną kobietą, co chwilę zmieniającą sobie inny obiekt westchnień. Czasami, siedząc przy winie, śmialiśmy się, że gdybym nie wybrał mojej żony, z całą pewnością wyszedł bym za Izę. Teraz natomiast stała przede mną z małym chłopczykiem, a ja nie mogłem uwierzyć w to, że po tylu latach się spotkaliśmy.  
- Gdzie Albert - zapytałem, nie spuszczając wzroku z Izy  
- Musiał zostać. Przyleciałam tylko na dosłownie kilka dni. Za trzy dni wracam. Po prostu mama poczuła się gorzej - wyjaśniła  
- No tak, słyszałem- szepnąłem. Spojrzałem na zaskoczone spojrzenie Beth, która nie potrafiła odnaleźć się w nowej dla niej sytuacji i dopiero teraz przypomniałem sobie o jej obecności. - To jest Beatriz, moja sekretarka a to Iza. Kuzynka mojej żony - wyjaśniłem  
Kobiety podały sobie dłoń i uśmiechnęły się do siebie przyjaźnie. Beth chciała ulotnić się i zostawić nas samych, ale Iza uprosiła ją by jednak z nami została. Chociaż nie miałem pewności, wydawało mi się, że kobiety się polubiły. Postanowiliśmy wrócić do restauracji i zamówić coś do jedzenia. Zdecydowaliśmy się też na butelkę czerwonego, dobrego wina. Chociaż Beth nie była zadowolona, wystarczyło jedno spojrzenie Izy by uległa.  
- Ale ja jestem samochodem - zaprotestowała, gdy Iza nalała jej wina - Nie martw się, odwiozę Cię - zapewniłem  
- Nie wypijesz z nami?- zdziwiła się Iza - To Ty wypij a Ja cię odwiozę - zaproponowała  
Widziałem zaskoczone spojrzenie Izy, ale nie odezwałem się słowem. Kuzynka też się nie odezwała a my z Beth poczuliśmy ulgę. Przecież to, że pracuje u mnie to nie znaczy, że ma mówić mi na Ty pomyślałem. Chociaż w miejscach publicznych lepiej będzie jak zostaniemy w stosunkach służbowych, ale z drugiej strony? nie chciałem zepsuć tego, co było między nami. Przeprosiłem kobiety i ruszyłem w stronę męskiej toalety. Chciałem na chwile pobyć sam.  

Minuty mijały błyskawicznie a z każdą kolejną chwilą, coraz lepiej rozmawiało mi się z Izą. Kobieta była dość miłą i spokojną, chociaż trochę szaloną kobietą i dobrą matką. Nie piła po równo z Robertem, tylko się oszczędzała, bo przecież była z synem.  
- Odwiozę Cię - zaproponowałam  
Kobieta bez wahanie się zgodziła. Patrzyłam co chwilę na Roberta, zastanawiając się co takiego się stało, że stał się milczący. Po chwili wstał i poszedł, przepraszając nas na chwilę a my zostaliśmy sami.  
- Gdzie się poznaliście? - zapytała zainteresowana kobieta  
Zawahałam się, czy powiedzieć jej prawdę, ale przecież z drugiej strony nie miałam nic do ukrycia. Postanowiłam powiedzieć jej część prawdy i nie odkrywać przed nią wszystkich kart.  
- Zgłosiłam się do niego, jako do mecenasa. Chciałam by poprowadził mój rozwód -przyznałam  
- No kobietki o czym tak żywo dyskutujecie? - zapytał uśmiechając się  
- O Tobie Kochany o Tobie - zaśmiała się Iza. Spojrzała na marudnego synka i podniosła się do wyjścia. - My chyba będziemy już uciekać. Mam nadzieje, że wkrótce się znów spotkamy Beth - zwróciła się do mnie - A my widzimy się jutro prawda?- szepnęła do Roberta  
Podniosłam się wraz z nią i spojrzałam na mecenasa  
- Już się zbieracie? - zapytał - Odwieziesz mnie? - zwrócił się do mnie  
- Pewnie. Tylko najpierw odwiozę Izę - szepnęłam  
Robert zapłacił za wszystko i zostawił za nas napiwek. Ubraliśmy kurtkę i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Samochód zaparkowałam przy kancelarii. Zapakowałam wszystkich w samochód i ruszyłam pod podany adres. Po kilku minutach dojechaliśmy pod blok i żegnając się z kobietą, ruszyłam pod mieszkanie Roberta.  
- Może mogę zostać dziś u Ciebie?- zaproponował. Spojrzałam na niego zaskoczona i nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. - Wiesz, mieszkam u siostry a ona ma córeczkę. Nie chcę by zobaczyła mnie takiego pijanego - dodał  
Chociaż nie byłam pewna, czy postępuje właściwie zgodziłam się. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do mojego domu. Kamil na razie został u babci, ze względu na moją pracę, wiec nie bałam się, że zobaczy w mieszkaniu całkiem obcego, pijanego mężczyznę. Wyszliśmy z samochodu i otworzyłam drzwi. Weszliśmy do mieszkania i oświeciłam światło.  
- Napijesz się czegoś? zjesz coś? - zapytałam - Nie, nie jestem głodny- szepnął - Beth dziękuje Ci - dodał  
Pościeliłam mu w pokoju gościnnym a sama poszłam pod prysznic. Wykąpana, w koszuli nocnej skierowałam się w stronę pokoju.Chociaż nie byłam pewna, czy powinnam, postanowiłam iść sprawdzić, czy mój gość czegoś nie potrzebuje. Weszłam do pokoju i zobaczyłam jak słodko śpi. Nakryłam go kocem i spojrzałam na niego.  
- Beth - powiedział cicho - Nie śpisz? - zapytałam  
- Już nie - odpowiedział.  

Długo zastanawiałem się nad propozycją tego mecenasa. Chociaż jego propozycja była szansą w rozwiązaniu chociaż połowę moich problemów, coś nie dawało mi spokoju. Zastanawiałem się, dlaczego Beth nie może o tym wiedzieć. Dlaczego ktoś, kto podobno kocha robi coś za plecami ukochanej osoby. Wyglądało mi na to, że chcę ją chronić, chociaż nie miałem pojęcia jaka była prawda. Może to wcale nie była ochrona a po prostu chęć zysku? może myślał, że z wdzięczności prześpi się z nim, albo co gorszę będzie musiała robić to, co zechce? co ja tak naprawdę o nim wiedziałem? nic, absolutnie nic i to przerażało mnie jeszcze bardziej. Może ja nic, ale jeżeli ktoś taki jak Beth dopuściła go do siebie, pozwoliła by spotkał się z jej synkiem to musiał być dobrym człowiekiem. Przecież moja żona była spokojną i mądrą kobietą, nie dopuściłaby do siebie kogoś, komu nie ufa. Zresztą może przy niej udawał? może przy niej był kimś, kim tak naprawdę nie jest? długo biłem się z własnymi myślami, zastanawiając się, czy dobrze zrobiłem.Kochałem Beth, ale jeżeli ten człowiek naprawdę ją kocha, to uratuje dla nich dom. Ja pomogę córce, która przeżyję a Beth będzie miała dom i poczucie bezpieczeństwa. Czy to nie dobry układ? chyba tak. Chyba.  

Już chciałam odejść, gdy nagle poczułam jak łapie mnie za rękę, spojrzałam na niego i poczułam się nieswojo. Nie dość, że był pijany, to jeszcze spał w moim domu. Tak bardzo chciałam położyć się obok niego i wtulona zasnąć. Tak bardzo marzyłam o naszym kolejnym pocałunku! Dość! Przecież do jasnej pogody on był moim szefem! A ja, może nie prawnie, ale nadal miałam męża. Już chciałam odejść, gdy jego uścisk stał się coraz silniejszy. Pociągnął mnie w swoją stronę a po chwili upadłam na łóżko.  
- Zostań ze mną - szepnął - Beth proszę zostań - mamrotał po pijanemu  
Spojrzałam na niego i położyłam się obok. Objął mnie w pasie i przytuleni do siebie zasnęliśmy. Obudziłam się nad ranem, rozejrzałam się dookoła, ale nie było po nim śladu. Poszłam do kuchni i uśmiechnęłam się na widok gotującego Roberta.  
- Wybacz nie chciałam cię przestraszyć- szepnęłam  
Jednak wydawało mi się, że nie słucha moich słów. Był tak pochłonięty gotowaniem, że tak naprawdę ledwo zauważył moją obecność. Po kilku minutach położył naleśniki na talerzu i podał mi, nalewając nam zaparzonej kawy.  
- Chyba nie masz mi za złe, ze się tak rozgościłem w twojej kuchni?- zapytał puszczając do mnie oczko  
- Oczywiście, że nie - zapewniłam - Już dawno nikt dla mnie nie gotował - dodałam  
- Oj tam zaraz gotował - speszył się - Zrobiłem po prostu nam śniadanie. Nic wielkiego - dodał  
Nie odpowiedziałam. W milczeniu zjedliśmy wspólne śniadanie i pozmywałam naczynia. Odświeżyłam się, przebrałam i uczesałam włosy w koka. Robert nie spuszczał ze mnie wzroku.  
- Coś nie tak? - zapytałam  
Mężczyzna podszedł do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Dłonią złapał mnie w pasie a drugą odwinął mi koka.  
- W rozpuszczonych Ci najładniej - szepnął wtulając twarz w moje włosy - Beth wybacz za wczoraj - powiedział zawstydzony - Czy coś między nami wczoraj zaszło? - zapytał  
Kiwnęłam przecząco głową i zrobiłam krok w tył, robiąc między nami dystans.  
- Nie, do niczego nie doszło - wyjaśniłam - Po prostu w nocy poszłam zobaczyć, czy czegoś nie potrzebujesz i przez przypadek cię obudziłam a ty poprosiłeś mnie, bym została z Tobą. Dlatego spaliśmy razem - szepnęłam  
- Rozumiem - powiedział wstając z taboretu  
Zamknęłam mieszkanie i pojechaliśmy do kancelarii. Czas w pracy zleciał nam błyskawicznie. Robert miał kilka spotkań, uporządkowałam papiery, zapisałam kilka osób, zrobiłam kawę klientom i generalnie do piętnastej był spokój. O piętnastej do kancelarii przyszła młoda kobieta z córeczką, a ja nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że była to siostra mecenasa.  
- Dzień Dobry jest mój brat? - zapytała - Tak u siebie - szepnęłam  
Zaprowadziłam ją do biura i zostawiałam samych. Tuż za nią przyszedł jakiś facet i nie spuszczał ze mnie wzroku.  
- Hej ślicznotko - szepnął  
- W czym mogę pomóc? jest pan umówiony z mecenasem? - zapytałam  
- Tak za pół godziny - dodał - Może dałaby się pani namówić na drinka, jakiś spacer?- zapytał  
- Nie dziękuje. Może innym razem - powiedziałam spokojnym tonem  
Mężczyzna spojrzał na mnie i podszedł w moją stronę. Złapał mnie za rękę a drugą ręką położył na mojej nodze.  
- Zostaw mnie! - krzyknęłam!  

Siedziałem w fotelu, zastanawiając się nad obroną w kolejnej sprawię, gdy nagle do mojego biura weszła zdenerwowana siostra. Spojrzała na mnie zdenerwowanym wzrokiem i dopiero po chwili zorientowałem się, że zapomniałem ją powiadomić, że nie wracam do domu.  
- Gdzie wczoraj byłeś? - zapytała niemal naskakując na mnie  
- Fakt siostrzyczko zapomniałem - powiedziałem przepraszającym głosem - Spotkałem się z Izą i wypiłem trochę. Nocowałem u Beth, mojej sekretarki - tłumaczyłem się  
- Tej sekretarki? - zapytała z niedowierzaniem - A właśnie gdzie jest poprzednia? ta młoda? - zapytała  
- Zwolniłem ją. Stała się arogancka i zbyt ciekawa - zaśmiałem się. Naprawdę Cię przepraszam - szepnąłem  
- Spoko, ale dziś będziesz? wiesz chcielibyśmy wyjść i pomyślałam, że może zaopiekowałbyś się w nocy małą? - zapytała patrząc na córkę  
- Jasne, że tak. A gdzie idziecie? pewnie jakaś kolacja? - zapytałem  
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy jakieś krzyki. Byłem przekonany, że to pewnie Beth kłóci się z tą kobietą, ale głos był zdecydowanie męski. Wyszedłem zobaczyć z ciekawości co się dzieje, ale tego co zobaczyłem, nie spodziewałbym się.  
- Zostaw ją! - krzyknąłem podbiegając do faceta - Nie rozumiesz, że ta pani mówi nie? - zapytałem wyrzucając go z kancelarii

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3622 słów i 19238 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

4 komentarze

 
  • Użytkownik KAROLAS

    co chwila zagladam czy jest juz kolejna czesc:)

    29 sty 2015

  • Użytkownik KAROLAS

    robi sie coraz ciekawiej:)

    29 sty 2015

  • Użytkownik Wiktor

    Witaj Agusiu!!!. No dobra wygrałaś!!!. A taka może być?. Czy mogę prosić o następna część?. Pozdrawiam

    28 sty 2015

  • Użytkownik volvo960t6r

    Genialna część Agnieszka...

    28 sty 2015