Zacząć wszystko od początku cz.2

Jak to jest gdy w jednej chwili zmienia się wszystko? gdy to co wierzyłaś, okazuje się fałszem, a ci którym bezgranicznie ufałaś, zawiedli? nigdy dotąd nie znałam takiego uczucia i nie zastanawiałam się, czym jest cierpienie. Ufałam Tomowi bezgranicznie i nigdy, nawet w najgorszym śnie nie podejrzewałam go, by mógł mnie zawieść. Moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni od tego momentu, gdy myślałam, że Tom zginął a teraz stałam przed swoim, przecież pochowanym mężem i nie potrafiłam wydobyć nawet słowa.Moim sercem rządziły sprzeczne uczucia, a sama poczułam się jakby, zobaczyła ducha. Tom zrobił jeden krok w przód i spojrzał mi głęboko w oczy. Momentalnie mój wzrok powędrował w stronę Marka, chyba chciałam w jego oczach wyczytać, że to nie prawda. Nie wierzyłam im.  
- Witaj - powiedział Tom ściszonym głosem  
Teraz nie było już wątpliwości. Głos męża, który zbyt wiele razy usypiał mnie do snu, był tak realny, tak prawdziwy, że chciałam płakać z bezsilności. Nie wiedziałam co tak do końca się dzieje i jak poradzi sobie z tym Kamil. Przecież nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Ponownie spojrzałam na Marka i poczułam się podwójnie oszukana, nie tyle przez męża, co przez przyjaciela.  
- Powinnaś już iść Kamil tu idzie a przecież nie może zobaczyć ojca - powiedział Marek  
Spojrzałam na przyjaciela i w tym jednym przyznałam mu rację. Dla małego dziecka zobaczyć zmarłego ojca byłby to cios. Spojrzałam głęboko w oczy mężowi i bez słowa wyszłam z mieszkania przyjaciela.  
- Co tak długo mamo? martwiłem się - powiedział Kamil, przytulając się do mnie
W jego małych oczach zobaczyłam troskę i strach. No tak mój synek bał się zapewne, że znów będę leżeć nie przytomna, a on ponownie będzie musiał patrzeć na pijaną matkę. Objęłam Kamila ramieniem i mocno się w niego wtuliłam, przez okno z pokoju zobaczyłam sylwetkę Toma i chciało mi się płakać.Nie wiedziałam co było silniejsze, strach? czy nienawiść jaką czułam do męża. Skierowaliśmy się do auta i pojechaliśmy do domu. Po kilku minutach włączyłam małemu bajkę i spojrzałam na Krzyśka, zawahałam się, czy powinnam mu o tym powiedzieć, czy też nie, ale przecież musiałam z kimś o tym porozmawiać. Patrzyłam bezradnie na brata i kręciłam się po kuchni, próbując znaleźć sobie jakieś zajęcie, nadaremnie. Wciąż moje myśli krążyły wokół tego, co dziś widziałam a właściwie kogo widziałam i zastanawiałam się, dlaczego? czy było coś, co mogło by przewidzieć to co się stanie? czy było coś, czego nie dostrzegałam? a może tylko ja byłam szczęśliwa w naszym małżeństwie? może Tom mnie wcale nie kochał, a był ze mną tylko dla naszego syna? w mojej głowie kotłowało się od nadmiaru myśli i czułam, że za chwile oszaleje.  
- Muszę wyjść. Popilnujesz go? - zapytałam  
Brat spojrzał na mnie uważnym, zatroskanym wzrokiem i pokręcił głową.  
- Beth wszystko w porządku? - zapytał  
- Tak braciszku, nie martw się - odpowiedziałam unikając jego spojrzenia  
Nim zdołał cokolwiek powiedzieć, wyszłam z domu i wsiadłam do auta. Pojechałam prosto do mieszkania Marka. Kilkanaście minut później zaparkowałam samochód i wysiadłam z niego. Spojrzałam na mieszkanie przyjaciela, przez chwile wahając się. Po chwili jednak zdecydowałam się wejść. Zadzwoniłam domofonem a drzwi otworzył Tomasz.  
- Ja do Ciebie - powiedziałam cicho  
Mąż spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem, a po chwili zobaczyłam Marka.  
- Ja was zostawię. Pójdę się przejść, chyba powinniście ze sobą porozmawiać - powiedział patrząc wrogim spojrzeniem na Toma  
- A nie możesz zostać? nie chce zostać z obcym mężczyzną Marku - szepnęłam czując jak moje serce przyspiesza  
- Nie jestem obcy. Do licha przecież jestem twoim mężem - szepnął zrozpaczony Tom  
Nim się zorientowaliśmy w mieszkaniu zostaliśmy sami. Marek po cichu wyszedł a my chcąc, czy nie chcąc musieliśmy ze sobą porozmawiać.  
- Nie Tomaszu mój mąż nigdy nie odszedł by bez słowa. Nie udawałby, że nie żyje. Na Boga wiesz co przeżywał Kamil? wiesz co ja czułam? wiesz jak to nas bolało? mogłeś odejść Tomaszu! jak miałeś inną trzeba było mi to powiedzieć, postarałabym się to zrozumieć, może i my byśmy się rozstali, ale nasz syn nadal miałby ojca! - wykrzyknęłam  
okładając go pięciami '
- Nie zniknąłem dlatego, że kogoś miałem. Byłem sam. Zawsze to ty z Kamilem byliście miłością mojego życia - powiedział niepewnie '
- No i dlatego nas opuściłeś w jeden z najgorszych sposobów? dlatego porzuciłeś własnego syna? jeżeli nie przez inną, to dlaczego od nas odszedłeś? dlaczego Tom? - zapytałam siadając na kanapie  
Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać, nie interesowało mnie to, że płacze przy nim, nie interesowało to, co o mnie teraz pomyśli. Ja musiałam, ja po prostu musiałam wyrzucić z siebie cały ból i żal, całą gorycz, rozczarowanie. Nie potrafiłam zapanować nad emocjami.  
- Nie mogę Beth. Chciałbym, ale nie mogę ci powiedzieć.Nie zrozumiałabyś - wydusił zbliżając się do mnie  
- Tylko, że ja teraz nie rozumiem. Może powiedz mi prawdę, pomóż mi to ogarnąć. Proszę cię. Nie rozumiem już Ciebie, jak można okraść własne dziecko? jak mogłeś wyczyścić nasze konto? - zapytałam zrozpaczona  
Mąż spojrzał na mnie, ale odwróciłam twarz. Nie mogłam, nie potrafiłam patrzeć mu prosto w oczy.
- Tom ja już nie mogę, Chyba powinnam już iść - szepnęłam zrywając się z kanapy  
- Beth czy mógłbym zobaczyć naszego syna? - zapytał niepewnie  
- Nie Tom, on cię rozpozna - powiedziałam wystraszona  
Jakoś wizja poznania teraz prawdy przez Kamila, wydała mi się na tyle bolesna, że nie chciałam nawet o tym myśleć. Skoro ja nie mogłam tego zrozumieć i dla mnie okazało się to takim szokiem, co mógłby czuć, mały, zagubiony chłopczyk? obawiałam się, że nie poradziłby sobie z tym i miałam świadomość, ze muszę go przed tym ochronić, Nawet, jeżeli w przyszłości miałby mnie za to znienawidzić.

Stałam oparta o ścianę i patrzyłam na śpiącego Kamila. Wciąż słowa Toma dudniły mi w głowie i nie wiedziałam, czy postępuje właściwie. W mojej głowie roiło się od wątpliwości i nie wiedziałam już co powinnam dalej zrobić. Czy miałam prawo odbierać dziecku ojca? czy miałam prawo odbierać mu szczęśliwe dzieciństwo? wiedziałam, że nie, ale to nie ja odebrałam mu to prawo, to nie ja rozdzieliłam go z Tomem, to on.To mój mąż odebrał naszemu synowi szczęście. Jednak ja, jako jego matka powinnam coś zrobić, zareagować, zawalczyć o jego poczucie bezpieczeństwa i stabilizację, zawalczyć o niego. Jednak mimo tego co zrobił nam Tom, ja nadal go kochałam i nie chciałam odbierać mu naszego dziecka. Przecież do licha Kamil też miał prawo decydować o swoim życiu. Bałam się.Bałam się, że cokolwiek zrobię.cokolwiek postanowię on w przyszłości mnie za to znienawidzi. Jeżeli teraz powiem mu o ojcu, on może tego nie zrozumieć, a jeżeli ukryje to przed nim a on się o tym dowie? nie, nie chciałam nawet o tym myśleć.Czułam się tak strasznie rozdarta i zagubiona, czułam, że nie podobałam temu zadaniu, czułam się bezbronna i nie rozumiałam jak Tomasz mógł zafundować nam takie piekło. Czy było coś między nami nie tak? czy nie byliśmy szczęśliwi? a może ja po prostu nie zauważyłam sygnałów, jakiś znaków, które mi sugerował? owszem kłóciliśmy się, ale kto się teraz nie kłóci? czy jest jakakolwiek para, która nie krzyknie na siebie, czy nie strzeli focha? w naszym gronie przyjaciół nie znałam takiej pary, wiec nasze częste sprzeczki nie były niczym nadzwyczajnym. Mieliśmy na głowie kredyt, Tom martwił się o naszą przyszłość wiec był podenerwowany, to naturalna rzecz.Wtedy tak mi się wydawało, dziś wiem, że był to znak, że coś jest między nami nie tak. Tylko czy parę drobnych sprzeczek to powód by przekreślić całe małżeństwo? zostawić sześcioletniego syna, który uwielbiał go? nie, chyba każdy by to przyznał. Musiało być coś innego, co skłoniło go do takiej trudnej decyzji, ale co? nie miałam pojęcia gdzie tego szukać i czy powinnam się w to mieszać. Czy to coś teraz mi da? czy to pomoże mi przejść przez to wszystko? być może. Może przynajmniej spróbuje pomóż mi zrozumieć dlaczego mój ukochany mąż wymyślił swoją śmierć i odszedł, wyczyszczając nasze konto. Jednak co mam powiedzieć Kamilowi, jeżeli czegoś się domyśli? czy nie łatwiej było by po prostu szczerze porozmawiać z Tomem i  
skłonić go do powiedzenia prawdy? doskonale wiedziałam, że to było by prawie nie możliwe. On potrafił być bardziej uparty niż osioł, ale właśnie za to kochałam go najbardziej. Za jego upór i dążenie do celu, za jego starania i za troskę, jaką nas obdarzył przez te lata.Podeszłam do Kamila i opatuliłam go kocykiem, spojrzałam na fotografie, na jego nocnym stoliku i poczułam w oczach łzy.
- Mamo - powiedział cichym głosem
Spojrzałam na synka, który się przebudził i nic nie powiedziałam. Nie chciałam by zobaczył jak płacze.  
- Mamo tęsknie za nim - szepnął podnosząc się do pozycji siedzącej  
- Ja kochanie za nim też tęsknie, ale tatuś jest w naszym sercach - powiedziałam czując się podle, okłamując naszego syna  
Kamil położył się i na nowo opatuliłam go kocykiem. Pocałowałam synka w czoło i zgasiłam światło. Gdy wyszłam z pokoju, oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Tak bardzo nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Jednego byłam pewna, nie chciałam już więcej go okłamywać
- W porządku? - usłyszałam głos Krzyska  
- Tak, po prostu za nim tęsknie - powiedziałam przytulając się do brata  
Okłamałam go, ale co ja miałam zrobić? przecież nie mogłam powiedzieć Krzyśkowi prawdy, nie chciałam i jego zamartwiać problemami. Poszłam na strych, gdzie nadal były rzeczy Toma, których nigdy nie wyrzuciłam i zaczęłam przeszukiwać jego kartony. Chociaż nie wiedziałam czego tak naprawdę szukam, to była moja jedyna szansa na dowiedzenie się prawdy. Spojrzałam na telefon, który po raz kolejny dzwonił i westchnęłam. Nie chciałam, nie mogłam z nim rozmawiać. Jednak po krótkiej chwili wahania odebrałam telefon i usłyszałam głos męża,  
- cześć jak tam Kamil? - zapytał  
Nie wiedziałam czy powinnam mu odpowiadać, ale postanowiłam mu powiedzieć, przecież miał prawo wiedzieć co się dzieje z jego synem.  
- Kamil śpi - szepnęłam  
- To dobrze. powinniśmy się spotkać. Przyjadę po ciebie - szepnął  
Chciałam mu odmówić, ale nie zdążyłam bo rozłączył się. Otrzepałam się z kurzu i już miałam wychodzić, gdy coś nie dało mi spokoju, pod stertą kartonów, leżał jeden mały karton, którego wcale nie widziałam. Zupełnie jakby leżał tu po raz pierwszy, jakbym go pierwszy raz na oczy zobaczyła. Coś pokusiło mnie, bym do niego zajrzała. Zawahałam się, bo nie byłam pewna, czy chce poznać prawdę, która dla mnie może okazać się zabójcza i w końcu moja ciekawość wygrała z zdrowym rozsądkiem. Już miałam otwierać karton, gdy usłyszałam głos brata, szybko w pośpiechu schowałam go wśród innych kartonów i zeszłam na dół.  
- Co robisz? zjesz ze mną kolację? - zapytał wesołym głosem  
Spojrzałam na mały wyświetlacz telefonu i odczytałam wiadomość od Toma.  
- Nie bo wychodzę. Wrócę najszybciej jak się da - powiedziałam  
- Randka? - zapytał zaskoczony Krzysiek  
- Można tak powiedzieć - szepnęłam zamykając za sobą drzwi.
Kilka metrów dalej ujrzałam Toma i spojrzałam na niego.Wsiadłam do srebrnego audi i odjechaliśmy. Nie miałam pojęcia czyje to auto i czego on może ode mnie chcieć. Nie miałam pojęcia co zrobić i o czym z nim rozmawiać. Zatrzymaliśmy się na polnej drodze, nie daleko lasu. Wysiedliśmy z samochodu i postanowiliśmy się przejść.  
- Po co chciałeś się spotkać? - zapytałam  
- Musimy porozmawiać, ale przede wszystkim chciałbym Cię o coś prosić - szepnął patrząc mi prosto w oczy  
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem a on posmutniał
- Nie powracaj do przeszłości, nie grzeb w niej i nie szukaj powodów dlaczego tak się stało - powiedział  
Patrzyłam na niego zaskoczona i nie miałam pojęcia dlaczego tak mówi, zupełnie tak, jakby wiedział o mojej wizycie na strychu. Ale do licha skąd? skąd może o tym wiedzieć? czyżby Krzysiek miał z tym coś wspólnego? nie miałam pojęcia  
- Jak inaczej mam się dowiedzieć prawdy? przecież ty nie chcesz nic mi powiedzieć! - powiedziałam obrażonym głosem  
- Nie mieszaj się w to na Boga. Kobieto to niebezpieczne! Musisz o czymś wiedzieć, chcę sprzedać nasz dom - powiedział  
- Co takiego? - szepnęłam - Nie zgadzam się słyszysz? nie zgadzam się na to!! nie zrobisz Kamilowi tego! - krzyknęłam  
- Przykro mi Beth połowa domu jest moja, a ja chcę odzyskać pieniądze - powiedział rozzłoszczonym głosem  
Spojrzałam w jego zimne, obce oczy i jednego byłam pewna. W tym człowieku nie było już nic z mojego dawnego męża.  
- Po moim trupie! - wykrzyknęłam  

Przez całą drogę milczałam. Chociaż w środku się we mnie gotowało, nie chciałam dać tego po sobie poznać.Przecież nie mogłam dać mu tej satysfakcji. Z minuty na minutę moje rozgoryczenie rosło, a ja coraz trudniej miałam pohamować swoją złość. Zacisnęłam pięści, by mu nie przywalić i starałam się opanować negatywne emocję. Nie rozumiałam go. Sprzedać dom? to jest jakiś absurd! Jednego byłam pewna, dla dobra naszego syna, nie mogłam do tego dopuścić, wszystkimi sposobami musiałam chronić go i zatrzymać nasze mieszkanie. Bez słowa wyszłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Nie odwróciłam się, nie odezwałam.Jak burza wleciałam do mieszkania i już w drzwiach, gorączkowym wzrokiem poszukiwałam Krzyśka. Musiał mi to wszystko natychmiast wyjaśnić.
- O jesteś Już - usłyszałam głos brata
Nie odpowiedziałam. Stałam uważnie obserwując Krzyśka i zastanawiałam się, czy aby to wszystko może być prawdą. Nie rozumiałam co mój brat, może mieć wspólnego z dziwnym zachowaniem Toma i dlaczego nie stał po mojej stronie? dlaczego pomagał Tomowi i chociaż próbowałam to zrozumieć, nie potrafiłam. Dla mnie cała ta sytuacja była bardzo zaskakująca i nie zrozumiała.
- Rozmawiałam z Tomem - szepnęłam patrząc na jego zaskoczoną twarz  
- Co takiego? z Kim rozmawiałaś? Przecież twój mąż nie żyje - powiedział Krzysiek patrząc na mnie przerażonym wzrokiem  
Czego się bał? tego, że dowiedziałam się prawdy? czy tego, że jego siostrzyczka zwariowała widząc duchy? nie miałam co do tego pewności.  
- No rozmawiałam z Tomem - powtórzyłam teraz zdecydowanie za głośno  
- Kochana dobrze się czujesz?? piłaś coś? może powinnaś się położyć? - zapytał zatroskanym głosem  
Spojrzałam na niego lodowatym wzrokiem i bez słowa pobiegłam na strych. Wiedziałam, że jeżeli mam dowiedzieć się prawdy, to tylko tam. Kilka minut później przeszukiwałam strych, ale nie było go. Nie rozumiałam co się stało.Czyżby Krzysiek miał z tym coś wspólnego? przecież doskonale pamiętałam, że zakopałam tajemnicze pudełko, pod stertami kartonów, a teraz tak po prostu nie było go, zupełnie tak, jakby wyparowało.  
- Siostrzyczko czego szukasz?- zapytał Krzysiek  
Niemal miała pewność, że pod nosem się ze mnie śmieje. Dlaczego mój własny brat robi ze mnie idiotkę? Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do niego.Złapałam go za szyję i zaczęłam nim potrząsać. Nie wiem co mnie opętało, zupełnie tak, jakbym to nie byłą ja. W ostatniej chwili się opamiętałam a brat zaczął kaszlać.Spojrzałam na  
niego, uświadamiając sobie, ze prawie go udusiłam.  
- Gdzie ono jest! - krzyknęłam okładając Krzyska pięściami  
Brat spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem, a ja nie wiedziałam co powinnam teraz zrobić. Upadłam na ziemię i zaczęłam płakać, czułam się bezsilna i tak bardzo bałam się, że stracę dom.Wybiegłam z mieszkania i ruszyłam przed siebie, nie wiedziałam gdzie iść, ale z całą pewnością nie mogłam i nie chciałam dłużej zostać z Krzyśkiem. Czułam się zagubiona i wystraszona. Pobiegłam ile sił w nogach, zatrzymałam się dopiero w parku i upadając na trawę, rozpłakałam się. Dopiero teraz, będąc sama nie musiałam udawać twardej i mogłam dać upust złym emocją.  
- Tom!! Tom Dlaczego?!! - krzyknęłam ile sił w płucach  
Odpowiedziało mi tylko echo. Wstałam i otrzepałam się z piasku, postanowiłam iść do sklepu i zatopić wszystkie smutki.  
- Dobry wieczór poproszę połówkę Lubelskiej - szepnęłam  
Młoda sprzedawczyni podała mi butelkę, a ja zapłaciłam. Za mną w kolejce był jakiś mężczyzna, ale nie przyglądałam się mu. Teraz nie miałam ochoty poznawać nikogo, przecież do licha mój mąż nadal żył.Usiadłam na ławce, niedaleko sklepu i otworzyłam butelkę.Wypiłam łyka i spojrzałam na nieznajomego, który szedł w moim kierunku.
- Przepraszam tu nie wolno pić. To miejsce publiczne - powiedział uśmiechając się  
- A kim pan jest by mówić mi co mi wolno a raczej czego nie wolo? - zapytałam nie spuszczając z niego wzroku  
- Adwokatem - powiedział, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby  
- Dobrze już stąd idę - szepnęłam  
Spojrzałam na pustkę, która skrywała się w jego oczach i zrobiło mi się go żal. Byłam zaskoczona i zdumiona jednocześnie, nie sądziłam, że adwokaci, czy inni ludzie pracujące w urzędach również cierpią, tak samo jak ja. Przecież naiwnie wierzyłam, że oni mają beztroskie życie i nie muszą przejmować się co włożyć do garnka, czy jak opłacić rachunki. Ale przecież, dopiero teraz, widząc w jego oczach pustkę zrozumiałam, że oni są takimi samymi ludźmi jak ja. Również mogą cierpieć po nieszczęśliwiej miłości, czy jakiegoś innego powodu. Dopiero teraz przypomniałam sobie kim on jest. Już go kiedyś gdzieś widziałam i już chyba wiedziałam gdzie, to on opłacił mi rachunki w sklepie.  
Ominęłam go i bez słowa ruszyłam przed siebie.  

- Ty chyba oszalałeś!! - krzyknął Marek patrząc na mnie zdenerwowanym wzrokiem  
Miał rację oszalałem. Nie miałem prawa odbierać mojej żonie domu, ale tak naprawdę nie miałem innego wyjścia. Potrzebowałem tego mieszkania i tu już nie chodziło o mnie. Wiedziałem, że jak tego nie załatwię komuś z moich bliskich coś złego się stanie. Nie miałem wyjścia, chociaż tak bardzo żałowałem tej decyzji.  
- Zrozum mnie - szepnąłem nerwowo chodząc po kuchni przyjaciela  
- To jakiś absurd! Jak możesz zabierać Kamilowi wasz dom? jak możesz tak ranić Beth! - krzyknął zdenerwowany Marek  
- Pamiętaj, że jesteś współwinny temu wszystkiemu. Dlatego nie wolno Ci jej nic powiedzieć - warknąłem  
- O nie! Mnie nie mieszaj w swoje chore plany! Wyjdź! Natychmiast opuść moje mieszkanie i nie wracaj - warknął przyjaciel  
Spojrzałem w jego rozzłoszczone i przerażone oczy i bez słowa opuściłem jego mieszkanie. Błąkałem się po mieście, zastanawiając się jak do tego doszło. Nie chciałem jej zranić, ale nie miałem innego wyjścia. Tu już nie chodziło o mój dług i wiążące z nim problemy, ja po prostu nie wiedziałem jak mam się z tego wszystkiego wyplątać, sytuacja z każdym dniem się bardziej komplikowała, a ja nie potrafiłem znaleźć już z niej żadnego sensownego rozwiązania. Kochałem Beth, ona z Kamilem byli dla mnie zawsze najważniejsi i na pierwszym miejscu, dlatego nie rozumiałem już swojego zachowania. Nie rozumiałem, jak mogę zabierać ukochanym osobą jedyną rzecz, jaka im po mnie została, nasze mieszkanie. Tu już nawet nie chodziło to, że zabieram im dach nad głową, dla nich było to coś znacznie ważniejszego niż kilka ścian i sufit. Wspomnienia, tam były nasze wspomnienia. Jednak nie mogłem być egoistą.Potrzebowałem pieniędzy a jedynym sposobem ich załatwienia był sprzedaż naszego domu.Spacerowałem po parku, gdy nagle ją zobaczyłem.Siedziała na ławce i piła wódkę, a ja nie rozumiałem dlaczego? przecież ja nie byłem tego wart a ona miała coś znacznie cenniejszego niż ja, czy nasza miłość. Kamila, naszego Kamila. Postanowiłem do niej iść.  
- Beth nie rób tego - szepnąłem  

Patrzyłam w oczy Tomaszowi i próbowałam znaleźć w nich cokolwiek z dawnego męża, nadaremnie. Jego spojrzenie było puste i zimne a jego rysy twarzy były mniej widoczne niż zazwyczaj. To właśnie w takim opanowanym, uśmiechniętym i pogodnym mężczyźnie zakochałam się sprzed laty a teraz okazało się, że wcale go nie znałam. Bo jak inaczej racjonalnie wytłumaczyć jego dziwne zachowanie i fakt, że chce zabrać mi wszystkie wspomnienia? czy przysięga przed Bogiem nic dla niego nie znaczyła? nie mam na myśli faktu, że udał swoją śmierć i wszystkich nas oszukał. Tego do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć, ale sam fakt, że zabiera dziecku dom, dom z wspomnieniami o wspaniałym ojcu, którym zawsze był dla Kamila. Był idealnym ojcem i mężem. Kiedyś, gdy jeszcze z nami był a tera? stałam przed nim i nie wiedziałam co mam powiedzieć, czy jakiekolwiek słowa pozwolą wyrazić to co czuje. Mój ból, żal i strach, przed stratą mieszkania.  
- Beth nie pij - powiedział cichym głosem  
Nie odpowiedziałam. Nie miał prawa mówić mi co mam robić, nie miał prawa decydować o moim życiu i życiu naszego dziecka. Odszedł od nas a właściwe zniknął. Gdyby odszedł ode mnie zrozumiałabym. Ale nie potrafię zrozumieć dlaczego porzucił synka, który go tak bardzo potrzebował? który go kochał bezwarunkowo miłością i mu ufał? dlaczego?  
- Nie Pij Beth nie jestem tego wart. Pomyśl o Kamilu - szepnął  
Spojrzałam mu głęboko w oczy i uderzyłam go. Dopiero po chwili, gdy usłyszałam trzask wymierzonego ciosu, zdałam sobie sprawę z tego co robię.Jakim prawem do cholery mi on mówi o Kamilu? on ten, który zostawił nas i odszedł zostawiając nas z bólem?  
- Nie masz prawa mi niczego mówić! Nie masz prawa wtrącać się do naszego życia! do życia naszego dziecka! - wykrzyczałam okładając go pięściami  
Tłum ludzi zebrał się, patrząc na naszą sensację, ale ja nie zamierzałam przestać. Nie potrafiłam opanować gniewu, który z każdą kolejną minutą nasilał się coraz bardziej.  
- Bydle! Zwykłe z Ciebie bydle! -krzyczałam coraz głośniej, zbawiając wokół nas coraz więcej zainteresowanych ludzi.  
Dopiero, gdy byliśmy otoczeni nieznajomymi ludźmi, uświadomiłam sobie co robię. Bez słowa minęłam go i ruszyłam w stronę domu.  
- Odejdziesz teraz? odejdziesz bez słowa? Beth porozmawiajmy! - krzyczał, ale nie zatrzymałam się  
Nie odwróciłam za siebie, nie zareagowałam. Po prostu szłam pewnym krokiem przed siebie, czując jak tracę oddech.Jednego byłam pewna, cokolwiek się stanie, nie pozwolę odebrać sobie naszego domu. Nie oddam mu, nawet jeżeli mielibyśmy walczyć razem przez sąd. Zatrzymałam się dopiero przed mieszkaniem. oparłam się o ściany budynku i spojrzałam na huśtawkę syna. Powieszona była na grubej gałęzi Starego domu, który rósł w ogródku. Przytuliłam się do kory drzewa i zaniosłam głośnym płaczem.  
- Beth - usłyszałam za sobą męski głos  
Odwróciłam się i spojrzałam w smutne oczy Marka. Podeszłam do przyjaciela i rzuciłam mu się w ramiona.  
- Wyprowadził się - powiedział ściszonym głosem  
- On chce zabrać nam dom. Marku pomóż mi - powiedziałam zamykając oczy  
- Wiem o tym. Nie poznaje go. Nie wiem co się z nim stało. Dobrze wiesz, że możesz na mnie liczyć - usłyszałam  
Spojrzałam na przyjaciela i uśmiechnęłam się. Weszliśmy do mieszkania i poszłam do kuchni wstawić wodę na kawę. Tuż w progu kuchni stał oparty o ścianę Marek i patrzył na mnie smutnym wzrokiem.  
- Kamil wie? - zapytał  
- Nie. Nie miałam serca mu mówić - przyznałam  
- Beti powinnaś - powiedział  
Spojrzałam na niego, doskonale wiedząc, że on ma rację, ale nie umiałam. No bo jak wytłumaczyć małego chłopczykowi, że jego ojciec żyje? jak mam powiedzieć mu tak, by nie przewrócić jego świata do góry nogami? chyba tak się nie da. No i kolejna ważna rzecz. Jaką miałam pewność, że Tom znów nie zniknie? jaką miałam pewność, że nie pojawi się w życiu syna, tylko na chwile? a dziecko znów nie będzie cierpieć? czy to grzech, że chciałam go chronić? dla mnie w tej chwili nie liczyło się nic innego ja spokój i poczucie bezpieczeństwa Kamila, mojego Kamilka. Nawet jeżeli w przyszłości syn miałby mnie za to znienawidzić, nie chciałam go zranić.nie mogłam.  
- Nie mam zamiaru mu o niczym powiedzieć - wyszeptałam  
Marek spojrzał na mnie a w jego oczach zobaczyłam smutek. Chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się. W jego oczach widziałam wyrzuty, ale nie przejmowałam się tym. Nawet jeżeli dla wszystkich jestem teraz złą matką, muszą uszanować moją decyzje, muszą, czy im się to podoba, czy nie.  
- Nie poznaje was. Nigdy taka nie byłaś Beth - powiedział czułym głosem  
- Jestem matką Marku. Przede wszystkim Matką i dobro dziecka jest dla mnie na pierwszym miejscu. Zawsze było i zawsze będzie - powiedziałam unikając jego wzroku  
Chociaż wiedziałam, że postępuje wbrew swoim zasada, wbrew wszystkiemu co wpajali nam rodzice, szłam za głosem serca, które mówiło mi, że Kamil nie może spotkać ojca, a ja za wszelką cenę postanowiłam do tego nie dopuścić. Poczułam na ramieniu dłoń przyjaciela i po moim ciele przeszły dreszcze. spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, a ja wyczytałam w nich strach.Bał się.tylko nie wiedziałam czego.  
- Nie pij - powiedział, jakby wyczytał moje myśli  
- Nie mam zamiaru. Ta sprawa i tak skończy się w sądzie, a ja chce walczyć o prawa do Kamila - przyznałam szczerze  
- Ale - nie dopuściłam go do słowa.  
- Myślę, że powinieneś już iść - szepnęłam - Marku, dziękuje ci - dodałam, gdy wychodził  


Szedłem długim korytarzem, pewny obaw. Nie wiedziałem jak zareaguje na mój widok i nie miałem też pojęcia ile czasu była już z nią w szpitalu. Jednak wiedziałem, że wcześniej czy później muszę zmierzyć się z nieuniknionym i zobaczyć ich. Przecież byli moją rodziną, a ja byłem za nich odpowiedzialny, Zatrzymałem się tuż przed salą córeczki i spojrzałem za szybę na ciemnobrązowe włosy kobiety. Jej czarne, jak węgiel oczy skierowały się w moją stronę a po chwili na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Wszedłem z wielkim pluszowym misiem do sali i spojrzałem w oczy dziecka.  
- Tatusiu!! - zapiszczała dziewczynka  
- Cześć kochanie. Zobacz co dla Ciebie mam - powiedziałem podając jej misia  
- Tomaszu możemy porozmawiać? - zapytała kobieta patrząc na mnie ze strachem w oczach  
Dziecko spojrzało na nas, ale po chwili uśmiechnęło się a my wyszliśmy na korytarz.  
- Jak jej stan? - odezwałem się pierwszy  
- Jest źle. Bardzo źle. Potrzebujemy tych pieniędzy - powiedziała ze łzami w oczach  
- Zdobędę - obiecałem przytulając do siebie kobietę CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5176 słów i 27477 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

3 komentarze

 
  • Przeslodzone

    Co za ***** ! Jak on mógł jej coś TAKIEGO zrobić?!

    16 paź 2015

  • Py64 (mobile)

    (PATRZ NIŻEJ)

    28 paź 2014

  • volvo960t6r

    Nigdy nie przypuszczamy że kochająca nas osoba odchodzi od nas tylko po to żeby ukryć swoją mroczną tajemnicę...

    27 paź 2014