Wszystko 3

Wszystko 3Och nie! Dzisiaj ten dzień...szkoła. Poniedziałek. Jak ja nie lubię tam przebywać. To nie to, że nie lubię szkoły! Tylko to, że nie lubię ludzi do niej uczęszczającej. Masakra. Czasem dziewczyny z klasy patrzą na mnie z zazdrością w oczach, ale po chwili znów dociera do nich, że to tylko Ta Niemowa. W sumie dobrze jest tak jak jest. No może oprócz dokuczania mi. Ciekawe co takiego dziś przygotują za nie miłą niespodziankę dla mnie...
Rozważania przerwał mi pisk Pchełki. Pchełka! Zerwałam się z łóżka i wybiegłam na korytarz gdzie stał Patryk i mokra (pewno od soku jabłkowego Patryka, który przez przypadek na nią wylał. Ech...) Pchełka. Już chciałam się wydrzeć na brata i zabrać do siebie (w zasadzie do nas) kotkę, ale przypomniałam sobie, że jestem niemową. Postało mi tylko jedno wyjście. Poktęciłam z irytacją głowę i wzięłam na ręce już lepkiego kotka. Miałam trochę trudności z podniesieniem jej (no co?! Kiedy miałam okres nic nie jedzenia, to ten kot służył mi jako lodówka. Nie dało się jednak odzyskać spowrotem tego jedzenia. No trudno się mówi). Na szczęście wraca do normy. Zaniosłam Pchełkę do łazienki i wykąpałam ją solidnie. Lubię ją tulić tuż po wysuszenia sierści suszarką. Jest taka puszysta! Po wszystkich czynnościach związanych z kotką zaczęłam zajmować się sobą. Umyłam swoje bielutkie zęby i umalowałam usta na perłowo, oczy na szaro, a na koniec makijażu wytuszowałam i tak gęste rzęsy. Ubrałam na siebie beżowa sukienkę z malutkimi ptaszkami siedzącymi na gałązkach gdzie nie gdzie. Na to zarzuciłam dżinsową kurtkę. Na dolną partię ciała nałożyłam cieliste rajstopy i czarne baleriny. Włosów nigdy nie trzymamy rozpuszczonych. Zawsze robię mocno związany kok na wynokości czubka głowy. Trzymam ich długość w sekrecie tak samo jak głos i brak jakiejkolwiek rodziny. Poza tym skąd ktokolwiek ma wiedzieć cokolwiek o mnie. Ja przecież nic nie mówię, a brata nie znają. Biorę czarny plecak z Pumy i chce już wyjść z pokoju, ale przypominam sobie, że ani ja ani kot nie jadłyśmy śniadania. Jeszcze tylko dam Pchełce jeść i spadam do szkoły.

Mamy teraz na pierwszej i drugiej lekcji biologię. Wdech i wchodzę do klasy. Na moje nieszczęście nauczyciela jeszcze nie było. No tak pan Dąbrowski zawsze się spóźnia. Kiedyś się spóźnił nawet o 20 minut lekcji. Kiedy siadam na reszcie w swojej ławce (ostatniej przy oknie. Najgorsza ławka ever! Słońce w kółko świeci mi w oczy) i teraz już wiem z czego oni tak się śmiali kiedy weszłam do klasy. Ze mnie, a dokładnie z napisu na tablicy. Pewnie Krystian i Sebastian nabazgrolili ten napis. Napis głosiłżeUWAGA!!! PATRYCJA TO SUKA I KUJONKA! PROSIMY O ZACHOWANIE OSTROŻNOŚCI! Po przeczytaniu tego poczułam, że łzy zbierają się mi w oczach. Nie! Nie będę płakać o byle co. Muszę udawać, że nic o tym nie wiem, a wszystko dobrze się skończy. Wyjęłam z plecaka mój zeszyt, w którym trzymamy przyklejone zdjęcia rodziny (jak jeszcze wszyscy żyli) i moje rysunki. Nie mam znowu takiego wielkiego talentu jak Leonardo da Vici, ale rysować potrafię. Powoli zaczęłam przeglądać zdjęcia i uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Z tego transu wspomnień wyrwał mnie Sebastian zabierający mi zdjęcia i zeszyt. Nagle poczułam niepochamowaną złość na nich wszystkich, niestety trwało to bardzo krótko. Zdąrzyłam tylko wstać i zabrać mu zeszyt, a zdjęć nie dałam już rady. Po klasie przeszedł drwiący śmiech. Poczułam jak po moich policzkach spływają łzy (UF. Na szczęście użyłam tuszu wodoodpornego).  
- Patka no nie rycz! Nie zachwuj się jak przedszkolak!
- Pokaż co ty tam masz! - nie dałam już rady nic zrobić zdjęcia przepadły. Moja jedyna pamiątka po rodzicach. Powoli uklękłam na podłodze płacząc. W zasadzie rycząc. Tylko bezgłośnie. Leciały mi tylko łzy po policzkach. Na zewnątrz wydawało się, że nic się nie dzieje, ale w środku była burza, w zasadzie churagan emocji. Nikt nawet na mnie nie spojrzał. Nikt się nie odezwał. Kiedy zadzwonił dzwonek na lekcje wszyscy usiedli pospiesznie ścierać tablice i siadać do ławek. Ja nadal siedziałam na podłodze. Jednak również pospiesznie usiadłam w ławce, kiedy usłuszałam kroki nauczyciela. Jedyną rzeczą na jaką mam ochotę to śpiewać. Musiałam się jednak opanować. Nie mogę tak po prostu  zacząć śpiewać na lekcji. Nikt nie może. Tym bardziej nie mowa. Do ostatniej lekcji zastanawiałam się dlaczego oni mnie nie lubią. Może ma to związek z tym, że nic nie mówię? Nie wiem. Mam to gdzieś! Ostatnią lekcją była muzyka. Moja ulubiona lekcja. Mimo iż nie mogę śpiewać ani wydawać z siebie żadnych odgłosów bardzo ją lubię. Kończy się ostatnia lekcja, a ja nadal nie odzyskałam zdjęć. Na pewno już ich nie dostaje z powrotem. Mam jeszcze naszyjnik mamy, który udało mi się zwinąć jeszcze przed wypadkiem.  
Jak zwykle wchodzę ostatnia. Codzienność... Hej! Wszyscy chcą jak najszybciej stąd wyjść, a ja chce pospiewać! Czy to nie wspaniały przypadek losu? Nikt mnie tu nie usłyszy, a poza tym nikt mnie nie będzie szukał! Nauczycielka kieruje się do drzwi i mówi:
- Masz tu klucze i zamknij sale gdy będziesz wychodziła.
Coś wspaniałego! Od razu przytakuje i czekam jak wszyscy wyjdą. Okej, mogę śpiewać. Śpiewam najładniej jak tylko potrafię. Oddaję do tej piosenki wszystkie swoje uczucia tłumiące się we mnie od lat. Opisuję przez śpiew wypadek, wspomnienia, anoreksję i teraźniejszość. Nie wiem jak ale udaje mi się stworzyć idealną piosenkę o moim życiu. Kiedy wydaje z siebie ostatnią nutę słyszę oklaski dochodzące z korytarza. Jest ich mnóstwo. Podchodzę na palcach do drzwi i widzę moją całą klasę. O nie! Zaraz wszystko się wyda. Biorę szybko plecak do ręki i zakładami bluzę, którą miałam nie wiem z kąd w plecaku. Z zasłonięta twarzą wybiegam z klasy, nie pamiętając już o jej zamknięciu. Dobiegam już do bramy szkoły, ale w pewnym momencie czuję szarpnięcie w tył. Zatrzymuje się zbyt szybko i przewracam się. Łzy jak zwykle nie pohamowanie lecą po policzkach. Nie chce patrzeć na tego kogoś. Ale ten ktoś szarpie mnie za włosy dosyć brutalnie w górę abym na niego spojrzała. Jest to Sebastian. Kiedy zobaczył moją twarz omały włos nie przewrucił się jak i inni stojący już za nimi. Skąd się wszyscy tutaj wzięli?! Wstaje otrzepując się z ziemi i trawy, a on wręcza mi zdjęcia. Moje zdjęcia! Nawet nie wie chyba jak się cieszę.  Odzyskuje zdjęcia i patrzę na nich. Ich twarze są zdumione i nawet nie umiem określić co jeszcze. Nagle ruszam biegiem do tramwaju i już mnie nie ma. Co ja teraz pocznę! Wszyscy dowiedzieli się, że mam głos! Że umiem mówić. Pech na całego... Wracam do 'domu' i kładę od razu się spać.


***

Jak część? Proszę was o komentarze! Myślę, że ta część jednak nie wypadła najgorzej... Od razu przepraszam za błędy, ale autokorekta w telefonie jest do bani :/

Pozdrawiam Kicia

Koteczka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1301 słów i 7183 znaków.

3 komentarze

 
  • Kingusia

    Super

    14 paź 2016

  • Koteczka

    @Kingusia Dzięki

    14 paź 2016

  • Barbie

    Ta część jeat super <3 I mam nadzieję, że Sebastian i Ona będą razem <3 Dodasz dzisiaj jeszcze coś?

    9 paź 2016

  • Koteczka

    @Barbie Postaram się :)

    9 paź 2016

  • blogerka

    Fajnie piszesz, ale racja kilka błędów :P

    9 paź 2016

  • Koteczka

    @blogerka Walczyłam przez 5 minut z autokorektą w słowie SPADAM, bo zmieniało na SRAM. Heh :D

    9 paź 2016

  • blogerka

    @Koteczka  :)

    9 paź 2016