Wakacje cz.16 OSTATNIA

Stałam początkowo w bezruchu. Gapiłam się tępo na lekarza, a kiedy odszedł wpadłam w histerię. Zaczęłam biegać po szpitalu i krzyczeć. Sonia zadzwoniła po mojego ojca i babcię. Szybko przyjechali i mnie uspokajali. Pielęgniarka podała mi leki uspokajające, a potem zasnęłam. Obudziłam się po jakiejś godzinie na kolanach taty.
- Żabko, odpoczywaj. - powiedział łagodny głos taty.
- Chce..go zobaczyć. - wymamrotałam, pół przytomna.
- Jego zwłoki są już w kostnicy. Mama i tata Piotrka załatwiają sprawy dotyczące pogrzebu. - wyjaśnił.
- Muszę go widzieć tato. - rozpłakałam się.  
- Ciii...- pogłaskał mnie.
Do szpitala także przyjechał Michał i Marcel. Wraz z Sonią bardzo mnie wspierali, nawet Michał, nie umiałam go poznać. Wróciliśmy do domu. Babcia przygotowała obiad, ale nie miałam apetytu.  
Cały czas płakałam, byłam cała podpuchnięta. Nie umiałam uwierzyć, w to, co się stało.  
Nie zdążyłam mu nawet powiedzieć, że nie jestem z Marcelem i że to jego kocham.  
Zginął i już więcej go nie zobaczę. Moje życie bez niego, nie ma sensu, czuję straszną pustkę.  
  Postanowiłam zostać u babci jeszcze 3 dni. Normalnie miałam jechać dzisiaj wieczorem, ale skoro takie wydarzenia miało miejsce to...musiałam zostać. Rodzice Piotrka zadzwonili do babci i poinformowali o pogrzebie. Jutro, godzina 11. Nie chciałam żeby to nadeszło. Chciałam się w końcu obudzić i znów spotkać z Piotrkiem. Ten dzień strasznie się ciągnął, nie wiedziałam co mam ze sobą robić. Dobrze, że miałam Sonie obok, postanowiła też zostać i pojechać wraz ze mną i tatą za 3 dni. Obydwie byłyśmy bardzo zmęczone, po tylu wrażeniach, więc zasnęłyśmy na kanapie popołudniu. Kiedy się obudziłam, była dopiero 18.  Usiadłam i zauważyłam Sonie, nie wyglądała też zbytnio dobrze.
- Pomyślałam, że może wyjdziemy na spacer, przewietrzymy się, co?- zaproponowała.
- Nie wiem czy dam radę. - odpowiedziałam.
- Wiem, że Ci ciężko, rozumiem to, ja też nie umiem w to uwierzyć, ale chociaż na chwilę powinnaś wstać, pójść gdzieś, bo jeszcze bardziej zwariujesz.  
- Dobrze, to chodźmy. - wstałam, przebrałam się i poszłyśmy. Gdy wyszłyśmy na dwór znów się rozpłakałam. Sonia mnie przytulała, ale wyłam jak głupia, nie umiałam się pozbierać. Powiedziała, że mam się wziąć w garść i na chwilę udało mi się to zrobić. Poszłyśmy wzdłuż lasku.
- Chciałam mu wszystko wyjaśnić, a nie zdążyłam. - zaczęłam.
- Najważniejsze jest to, że go kochasz, a on kocha Ciebie. Kiedyś się spotkacie i sobie wszystko wyjaśnicie. - powiedziała z uśmiechem, lekkim, ale z uśmiechem.
- Ehhh... - westchnęłam. Chodziłyśmy tam i z powrotem gdzieś 2 godziny i prawie w ogóle już nie rozmawiałyśmy. O 20 wróciłyśmy, w salonie siedział Michał.
- Cześć dziewczyny. Lena trzymasz się? - wstał i przytulił mnie.
- Jak widać. - odpowiedziałam.
- Marcel też przyjdzie. Właśnie skończył pracę, posiedzimy wszyscy razem. - mówił. Aaa i wszystko mi wyjaśnił, wiem, że nie jesteście razem. - dodał.
- Tak? To cieszę się. - odpowiedziałam bez emocji.
- I przepraszam za wszystko, teraz widzę, że to wszystko moja wina.  
- Nie ważne, nie mówmy o tym. - powiedziałam. Przyszedł Marcel i wspólnie zrobiliśmy kolacje...wspólnie bez jakiegokolwiek słowa. Zjedliśmy i oglądaliśmy telewizje. Potem faceci się zwinęli do domu, a ja z Sonią postanowiłam się iść umyć i już spać.  
- Śpisz? - zapytałam.
- Nie, nie umiem zasnąć. - odpowiedziała Sonia.
- Ja tak samo.
- Jutro czeka nas ten najgorszy dzień. Zwłaszcza Ciebie.
- Wiem.  
- Lena wszystko się ułoży, zobaczysz. Wrócimy do domu, spróbujemy o tym zapomnieć.
- Ale kiedy ja go kocham, nie będę umiała tak szybko zapomnieć..nie wiem czy kiedykolwiek zdołam zapomnieć. - jęknęłam.
- Wiem, że to nie będzie łatwe, ale przyzwyczaisz się, jestem pewna. Przyzwyczaiłaś się do tego, że Twoi rodzice się rozwiedli, byłaś wtedy dzieckiem i też było Ci ciężko pamiętasz? Ale dorosłaś i jest inaczej. A pamiętasz jak przeżyłaś śmierć siostry? Byłaś w kompletnej rozsypce i wiem, że nadal to w Tobie siedzi, ale potrafisz żyć z tym, bo wiesz, że ona duchem jest przy Tobie, więc do tego też się przyzwyczaisz. - rozwinęła swój monolog, Sonia była najlepsza, zawsze umiała mnie wesprzeć, mówiła zawsze bardzo mądrze, naprawdę.
- Jeju, dziękuję. Wiem, że się przyzwyczaję, ale teraz nie umiem tego pojąć.  
- To normalne. Śmierć zawsze jest czymś bolesnym, czuje się wtedy tęsknotę, ale czas pomaga.
- Niestety tęsknić będę zawsze. - powiedziałam, znów poleciały mi zły.  
- No na to nie ma lekarstwa, ale musisz uwierzyć, że będzie tylko lepiej.  
Chwilę jeszcze pogadałyśmy, ale potem rozmowa się urwała, obie zasnęłyśmy. Około 7 rano, ktoś z wielkim hałasem wbił do naszego pokoju.
- Ej laski, wstawać! - powiedział męski głos. To Marcel.
- Co Ty tu robisz? - powiedziałyśmy równocześnie zaspanym głosem.  
- Ruszajcie się! Musimy kupić wieńce i znicze. - powiedział trochę smutnym głosem.
- Ehh..to dzisiaj. - wymamrotałam.  
- Ubierzcie się i zejdźcie na dół, czekam z Michałem. - powiedział i wybiegł. Za nim wydostałyśmy się z łóżka minęło trochę czasu, ale w końcu dałyśmy radę. Umyłyśmy się, ubrałyśmy się i pobiegłyśmy do chłopaków. Przywitaliśmy się z Michałem i ruszyliśmy.
- Mogliście uprzedzić. - zaczęła Sonia.
- No w sumie. - potwierdziłam.
- Zapomnieliśmy wam wczoraj powiedzieć, bo już zamówiliśmy wieńce. Ty Lena masz osobno, a my w trójkę razem. - powiedział Marcel.
- W porządku, dziękuję. - odpowiedziałam.
- Jak się trzymasz? - zapytał Marcel.
- A jak mam się czuć? - poleciały mi łzy, ale to już nie nowość.
- Nie płacz, dasz radę, jesteś silna. - uśmiechnął się. Uśmiechnęłam się, ale to było wymuszone.  
Dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy do kwiaciarni, zapłaciliśmy. Widok zniczy i tych wieńców, jeszcze bardziej mnie dobił. Chłopacy zawieźli nas do domu.  
- Przyjechać po Was? - spytał Michał.
- Jedziemy z moim tatą i babcią, spotkamy się na miejscu. O 10.30 jest modlitwa w kaplicy, a o 11 pogrzeb. - powiedziałam.
- Ok, rozumiem. Do zobaczenia. - pomachał i odjechał. Poszłyśmy do domu. Nic nie jadłyśmy, więc zrobiłyśmy sobie śniadanie. Porozmawiałam chwilę z babcią, ona także była załamana. Piotrek wiele jej pomógł, zawsze mogła na niego liczyć.  
Przed 10 wszyscy zaczęliśmy się szykować. Jak dobrze, że miałam ze sobą czarną sukienkę. Nie malowała się, bo to i tak nie miało sensu. Rozpuściłam włosy i w sumie byłam gotowa.  
Sonia pożyczyła od mojej babci bardzo ładną sukienkę, oczywiście z czasów jej młodości. Musze przyznać, że pięknie wyglądała. Spięła grzywkę do góry i poszłyśmy już na dół. Wszyscy ubrani na czarno...wszyscy smutni...nie umiałam znieść tego widoku. Weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Było dosyć dużo ludzi. Poszliśmy do kaplicy, widziałam jego rodziców, byli w ciężkim stanie. A na prosto mnie był...On. Trumna była otwarta. Babcia poszła, dotknęła jego ręki i pomodliła się. Sonia i mój tata poszli usiąść. Nie wiedziałam czy chce go widzieć...to było dla mnie ciężkie. Złamałam się, podeszłam bliżej, zamknęłam oczy i szłam jeszcze bliżej. Otworzyłam oczy i ujrzałam martwe ciało, mojego kochanego. Jego twarz była cała sina, fioletowa, była taka..zimna. Jego dłonie także już siniały. Rozpłakałam się. Dotknęłam jego ręki i jeszcze bardziej się rozkleiłam. Przyszedł po mnie Michał i wziął do ławki. Nie umiałam się uspokoić, cały czas wyłam...w ciszy. Skończyliśmy odmawiać modlitwę i ruszyliśmy do kościoła, tam dobyła się msza i poszliśmy na cmentarz. Trumnę dawali na dół.  
" prochem jesteś i w proch się obrócisz ". Potem mężczyźni zbierali wieńce i ludzie się rozeszli. Zostali tylko rodzice, siedzieli tam jeszcze z 20 minut i modlili się. Ja powiedziałam, że też zostanę, Sonia, Michał, Marcel i tata oraz babcia pojechali do domu. Rodzice Piotrusia też poszli. W końcu mogłam pobyć z nim sama.  
- Przepraszam Cię za wszystko. - mówiłam i płakałam. Nie chciałam, żeby tak to wszystko się potoczyło. Kocham Cię Piotrek. Byłeś...jesteś dla mnie wszystkim. Nie będę umiała bez Ciebie żyć, wiem to... Wszyscy mówią, że czas leczy rany, ale to nie prawda. Ja mogę się tylko przyzwyczaić, a tak naprawdę blizny pozostaną. Umarła już moja siostra, umarłeś Ty, kolej też na mnie, prawda? - zadałam sobie pytanie. Siedziałam tam jeszcze długo. Dopiero około godziny 16 wróciłam do domu. Wszyscy czekali z obiadem. Nie miałam nawet siły nic mówić. Wszyscy wspólnie oglądaliśmy jakiś denny program w telewizji, nie odzywając się do siebie.  
Sonia potem poszła się umyć, a ja za nią. Zeszłyśmy jeszcze na dół żeby się pożegnać.
- Tato...dobrej nocy Ci życzę. - przytuliłam go bardzo mocno.
- Dziękuję, wzajemnie. Do jutra. - pocałował mnie w czoło.
- Tak...do.. jutra. Babciu dobranoc, kocham Cię.  
- Ja Ciebie też słońce. - westchnęła. Poszłam z Sonią na górę. Ją też przytuliłam.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, pamiętaj!  
- Wiem to, dlaczego mi to mówisz? - zapytała.
- A tak, chce żebyś to wiedziała. Dobranoc. - uśmiechnęłam się ( pierwszy raz tego dnia ) i obydwie szybko zasnęłyśmy. Przebudziłam się około 3 w nocy i zeszłam na dół, do kuchni. Zajrzałam do szafki, gdzie babcia trzyma lekarstwa. Było mi bardzo źle, musiałam odreagować. Wzięłam wszystkie tabletki jakie tam miała, połknęłam i popiłam whisky, które tata sobie kupił. Po cichu poszłam do swojego łóżka. I zasnęłam...na zawsze...będąc już przy nim.  


Co myślicie?  
TO JUŻ KONIEC OPOWIADANIA! :)

mercis

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1884 słów i 10012 znaków.

9 komentarzy

 
  • TajemniczyNieznajomy

    Bardzo smutne zakończenie  :sad: A to co zrobiła Lena uświadamia, że miłość jest najpotężniejszym uczuciem, jakie istnieje chyba od początku świata :) Dziękuję i Gratuluję autorce opowiadania :) Oby tak dalej ! :)

    6 wrz 2015

  • mercis

    @TajemniczyNieznajomy Dziękuję bardzo! Zabieram się za następne opowiadanie, ale idzie mi strasznie opornie :(

    6 wrz 2015

  • TajemniczyNieznajomy

    @mercis Spokojnie napewno się uda :) A wiem to, ponieważ jesteś osobą, która według mnie pisze jedne z najlepszych opowiadań na tej stronie :D

    6 wrz 2015

  • mercis

    @TajemniczyNieznajomy Dziękuję bardzo! Miło że we mnie wierzysz! :)

    9 wrz 2015

  • malinka123

    Popłakałam się a rzadko mi się to zdążą :'( ale Lena spotka się z Piotrkiem :*

    27 sie 2015

  • mercis

    @malinka123 Dokładnie ;)

    27 sie 2015

  • RoksiToJa

    O raany .. Takie smutne  :sad:

    26 sie 2015

  • taka ja

    Płacze

    25 sie 2015

  • mercis

    @taka ja Niepotrzebnie.

    25 sie 2015

  • Kamilka889

    Jezu łzy samę lecą :(

    24 sie 2015

  • mercis

    @KontoUsuniętelka889 Poważnie? :(

    24 sie 2015

  • Kamilka889

    @mercis poważnie

    24 sie 2015

  • misia17082000

    Szkoda ze to juz koniec i tak sie skonczylo ;(

    24 sie 2015

  • grafoman

    Śmierć samobójcom .... . Wybór najłatwiejszego z najgłupszych rozwiązań.

    24 sie 2015

  • mercis

    @grafoman No cóż...

    24 sie 2015

  • Marlens

    Ja tez sie nie spidziewalam takiego zakonczenia. To wszystko dzialo sie tak szybko, za szybko, wydaje mi sie, ze bardziej na odczepnego to bylo pisane, aby napisac i zakonczyc. Niestety, ale mi sie nie podoba

    24 sie 2015

  • mercis

    @Marlens Ok rozumiem.

    24 sie 2015

  • lifeisbrutal

    Rozkleiłam się, a to się bardzo rzadko zdarza w moim przypadku... :C Powiem, że opowiadanie jest świetne, ale takiego zakończenia bym się w życiu nie spodziewała! :( <3

    24 sie 2015

  • mercis

    @lifeisbrutal Ooo! Dziękuję bardzo! :) <3 <3 <3

    24 sie 2015