Wakacje cz.2

Mama obudziła mnie do szkoły. Wykonałam wszystkie czynności po czym udałam się do niej. Bardzo szybko minął mi dzień, z czego się cieszę.  
Gdy wchodziłam po schodach obok moich drzwi siedział Karol.  
- O cześć! Co Ty tutaj robisz? - powiedziałam zaskoczona.
- A to coś dziwnego, że odwiedzam przyjaciółkę? - uśmiechnął się. Bardzo podobał mi się jego uśmiech, dopiero teraz to zauważyłam jaki jest boski.  
- To wbijaj - powiedziałam, otwierając drzwi do środka.  
Poszedł do salonu. Nie musiałam mu nawet mówić, że ma się rozgościć bo on doskonale wszystko wie. Dosiadłam się do niego, rozmawialiśmy i oglądaliśmy telewizje.  
Zaczęłam temat imprezy.  
- Ta impreza jest w ten weekend tak? - zapytałam
- Tak, tak. Fajnie, że się zgodziłaś. Kumple wyśmiali by mnie, że nikogo nie przyprowadziłem, poza tym powiedziałem, że nie umiem się odpędzić od lasek - mówił i śmiał się.  
- Boże, mam nadzieję, że nie muszę udawać Twojej dziewczyny? - zapytałam.
- Nie no coś Ty, bez spiny. Tylko koleżanka. - znowu uśmiechnął się tak niesamowicie, a mnie zabolały słowa " tylko koleżanka ". Chciałam żeby powiedział: Tak, chce żebyś udawała moją dziewczynę. Tak naprawdę nie wiem dlaczego tak myślałam. Po długiej chwili otrząsnęłam się i wróciłam na ziemie.  
- Uff.. to super - odpowiedziałam także z uśmiechem.  
- Dobrze, że Cię mam. Zawsze mogę na Ciebie liczyć. - powiedział.  
- Eee tam, nic wielkiego - starałam odpowiedzieć obojętnie, ale byłam bardzo szczęśliwa, że tak myślał.
- W porządku, chciałem żebyś wiedziała. Gdyby coś...- przerwał i zawahał się.  
- Gdyby co? - spytałam.
- No nic. Gdyby coś..gdyby coś..się stało. To nic. Nic konkretnego nie miałem na myśli. - powiedział, ale jakoś nie wierzyłam w jego słowa.
- No dobrze, mam nadzieję. - odpowiedziałam. Pogadaliśmy jeszcze chwili i poszedł do domu. Zostałam sama, bo mama jeszcze nie wróciła. Zastanawiałam się nad słowami Karola " dobrze, że Cię mam, zawsze mogę na Ciebie liczyć, gdyby coś się stało ". Mówił tak strasznie dziwnie i było mi to podejrzane, albo po prostu jestem przewrażliwiona. Wyszłam na dwór, żeby zapalić. Usiadłam na ławce w parku i zauważyłam jak starsza kobieta przygląda mi się z okna swojego mieszkania.  
Po dłuższym zastanowieniu zorientowałam się, że to Pani Gryczmak. Nie lubiłam jej. Roznosiła plotki. W dodatku widziała mnie teraz, gdy palę papierosa. No pięknie - pomyślałam sobie. Mogłam też wybrać mniej ludne miejsce, nie pomyślałam o tym. No nic. Wróciłam do domu to już był wieczór. Godzina 20:16 jak weszłam na komputer. Miałam wiadomość na fejsie od Soni - była moją sąsiadką, a zarazem przyjaciółką. Napisała tylko, że jutro mamy kilka zastępstw, w dodatku dosyć lajtowych. Zastanawiałam się czy iść w ogóle do szkoły, nie dość, że spoko lekcje to i tak zostały ostatnie dni roku szkolnego. Pomyślę nad tym jutro. Położyłam się i szybko usnęłam.  
Rano bez problemu wstałam. Umyłam się, uczesałam włosy, trochę zajęło mi to czasu to były dosyć niesforne. Wyszłam z domu, miałam czas, więc zapaliłam jeszcze.  
Zazwyczaj do szkoły szłam 25- 30 minut. Teraz szłam 30 minut i byłam jeszcze od niej daleko.  
Zauważyłam jakąś postać przede mną w ciemnozielonej bluzce, którą pewnie ma milion chłopaków, ale ja poznałam, że to Karol. On też mnie widział.
- Cześć! - powiedział.  
- Siema, siema. Co tam? - odpowiedziałam, śmiejąc się.  
- A skąd Ty masz tyle energii z samego rana? - zapytał z krzywioną miną.
- No jak to skąd? Wakacje idą! - uśmiechnęłam się.  
- No tak. Chce Ci się iść na lekcje? Poszedłbym np do kina. Lekcje mam lajtowe. - zapytał
- A wiesz..ja też. Jasne, zwijajmy się, zanim ktoś nas zobaczy. - powiedziałam.  
Poszliśmy do kina. Po kinie długi spacer i lody. Spędziłam fantastyczny dzień z Karolem. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało i chciałam zatrzymać te chwilę, ale niestety dochodziła 19 i musiałam wracać do domu.  
Oczywiście odprowadził mnie. I znowu zaczęła się ta dziwna gadka.
- Dziękuję za dzisiaj, dziękuję, że spędzasz ze mną czas Lena. - powiedział.
- Ej przecież nie masz za co. Spędziliśmy już tyle czasu razem, a Ty pierwszy raz mi dziękujesz. O co chodzi? - zapytałam trochę nerwowa.  
- O nic - uśmiechnął się i puścił oczko. Jego oczy się tak błyszczały. Rozeszliśmy się. Widziałam, że gdy wchodzę on nadal na mnie patrzy.

mercis

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 867 słów i 4579 znaków.

Dodaj komentarz