Uzależnieni (9) - Zayn

Wdychałem świeże powietrze, delikatnie ekscytując się obecnością skręta w swoich płucach. To było życie. Władca plus seks równała się zabawa. Patrzyłem na Holdena, który oglądał gwiazdy. A Cliff drapał swoje strupy na dłoni. Wkurzający to on był. Jego blond loczki wyglądały jak u dziewczynki, ale i tak trudno było go nie lubić.  
- Boże Cliff co ty kurdy nędzy robisz? Złapałem się za kark i spojrzałem dookoła siebie. Była noc. Zresztą całe moje życie składało się z nocy. Dzisiejszą spędzaliśmy w parku ze skrętami i alkoholem.  
- A ty ? Zrobił duże oczy, a Holden w końcu wrócił do świata żywych. Zaciągnął się i zrobił do mnie dziwną minę typu” mam cię”.  
- Rozmyślam o Tea. Wyszczerzyłem się i chuchnąłem na stojącego nade mną Cliffa.  
- Myślałem, że pragniesz Franky. Kopnął kamień i beznamiętnie, kolejny raz spojrzał na mnie. Holden na te słowa stał się spięty. Zaciągał też się  w zdenerwowany sposób.  
- Jakbyś nie zauważył Cliff ona ma mnie w dupie. Skrzywiłem swoje twarz i nawet poczułem dziwne uczucie, kiedy usłyszałem imię Franky wraz ze słowem pragniesz. Odtrącała mnie, a ja ją chciałem i tak kręciło się to cholerne koło. Miałem to w dupie.  
- Nie przesadzaj, Zayn. Wtrącił się Holden i puścił dym.  
- Zajebiście. Wypiłem łyk piwa. Holden czasami był nieźle irytujący.  
- Słyszałem, że Candy wróciła. Oboje z Cliffem spojrzeliśmy automatycznie na Holden by zobaczyć jego reakcje. On jednak wciąż stał jak dawniej.  
- Co do cholerny ? Zapytał i jego brązowe oczy stały się jakby ciemniejsze.  
- Nie oszukasz mnie Holden. Chcesz ją przelecieć. Poruszyłem brwiami i zaśmiałem się jak szalony. Przyłączył się do mnie Cliff i razem nie mogliśmy przestać rechotać.  
- Spadajcie. Przetarł oczy, a potem nimi przewrócił jak to na niego przystało. Dałbym sto funtów, że dalej coś tam do niej czuje. Znałem go na wylot . Normalnie jak własną kieszeń.  
- Chcesz ją, chcesz ją. Powtarzałem to nałogowo i podszedłem do niego tanecznym krokiem.  
- Boże. Szepnął i odtrącił mnie od siebie, waląc mnie z kopniaka w udo.  
Skinąłem i zaśmiałem się jeszcze bardziej. Zacząłem czołgać się po giętej i pachnącej trawie, a Holden przybił piątkę z Cliffem.  
Bawiliśmy się jak nigdy. Było dobrze. Cholernie. Byliśmy nie do zatrzymania. Wszystko miało swoje miejsce. Nasze życie w końcu wyglądało tak jak powinno. Oprócz niektórych szczegółów. Śmialiśmy się, paliliśmy i kręciliśmy się i tak właśnie miało być. Czasami rozmyślałem o Franky. Czułem się dziwnie, bo byłem Zaynem. Chłopakiem, który nie myślał o dziewczynach w innych kryteriach niż niebezpieczny seks. Kiedy pojawiła się Franky, moje życie zaczęło kręcić się wokół jej. A tego nie chciałem. Zawsze byłem niezależny. Nawet rodzicom nie pozwalałem mną kierować. Byłem dynamitem, nie pozwalającym się złapać. Chcę taki być. Tea była właśnie taką odskocznią od Franky. Przyjemnym seks bez żadnych zobowiązań. Niczym więcej.  
Z rozmyślenia obudził mnie Holden, który gwałtownie wstał z miejsca i odebrał telefon.  
- Gemma. Odezwał się i złapał się mocno za włosy.  
- Okej już idę ! idź do pokoju! Weź Colin ! Gemma słyszysz ?! Mówił tak chaotycznie i z takim przejęciem, że nie wiedziałem co się dzieje.  
Kiedy skończył nawet na nas nie spojrzał. Pobiegł jak nienormalny. Nie umaiłem go dogonić. Wydobyłem z siebie tylko imię Holden.  
- Holden. Krzyknąłem, ale on był już daleko. Zdawałem sobie sprawę, że ten telefon miał związek z jego ojcem. Cliff tak samo jak ja siedział pół przytomny.  
Postanowiliśmy zostać. Upiliśmy się i ledwo co doszedłem do domu. Potykałem się o każdą rzecz napotkaną pod swoją stopą. Ledwo oddychałem. Dusiłem się swoją śliną, żeby to powstrzymać kaszlałem. Gdy w końcu ujrzałem swój dom, wtargnęłam tam, robiąc hałas.  
- Witacie domownicy. Krzyknąłem i trzasnąłem z całej siły drzwiami. Upadłem na podłogę, nie potrafiąc przestać się uśmiechać. Usłyszałem jak ktoś schodzi z góry.  
- Zayn! Warknęła matka, a obok niej stanął ojciec.  
- O rodzice. Podniosłem się, ale i tak nie umiałem dalej utrzymać równowagi. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a obraz rozmazywał mi się. Widziałem tylko wściekłą minę matki. Jej blond włosy sterczały jak nigdy, a ojciec miał najgroźniejszy wzrok w swoim życiu. Nie wyruszył mnie ten widok. Nawet nie poczułem poczucia winny. Nic z tych rzeczy. Robiłem co chciałem bez żadnych konsekwencji.  
Co mnie obchodziło, że byli źli ? Ile razu chciałem, żeby w końcu się mną zainteresowali ? Pragnąłem by zniknęli. Mogliby to zrobić, a ja bym się nawet ty nie przejął.  
- Zayn, mógłbyś się w końcu opanować ?! Co sąsiedzi pomyślą ?! Podszedł do mnie ojciec, łapiąc agresywnie za rękę. Matka w swoim szlafroku wyglądała jak mała dziewczynka.  
- Wiesz co gówno mnie to obchodzi. Splunąłem mu na twarz. Ojciec przycisnął mi mocniej. Ledwo wytrzymywał. Widziałem to w jego oczach. Matka kilka razy warknęła moje imię, ale szczerze co mnie to obchodziło ?  
Wyrwałem się z jego uścisku i ledwo co pobiegłem do swojego pokoju. Zacząłem wrzeszczeć na cały regulator. Ze złości prawie rozwaliłem i wywróciłem do góry nogami cały swój pokoju. Najpierw rzuciłem się na wieże. Uderzałem głośnikami o ścianę, nie znając umiaru. Potem zająłem się różnymi rodzajami płytami. W ten sposób chciałem się wyżyć. Dzięki temu stawało się lepiej. Dynamit to słowa stały się jaśniejsze. Nie do powstrzymania. Taki byłem. Rodzice nie mieli prawa mówić co mam robić. Mama próbowała się do mnie dobić, ale bezskutecznie. Mój pokój stał już w ruinach. Wszystko wałęsało się po podłodze. Materac został wyrwany z łózka. Szafki miały gdzieniegdzie dziury, a dokoła unosił się kurz.  
- Walcie się ! Słyszcie walcie się ?! Jestem Zayn nikt mnie nie złamię!  
Właśnie wtedy zrozumiałem, że chyba mnie złamali. Zapaliłem papierosa i jedna łza uroniła się z moich oczu. Tylko jedna, ale to i tak zbyt wiele.  
&
Dwie noce nie przespane. Dwie noce spędzone z zrozpaczoną Franky, z Angelicą, z Cliffem i z Gemmą. Jedyne co mnie dziwiło to, to  że nie było w szpitalu Candy – niby taka wielka miłość, a jak przyszło co do czego to nic. Takie właśnie były dziewczyny. Rozkochaj, zostaw. Jedno rzecz była na sto procent pewna. Holden leżał przybity do łóżka z ciężkimi ranami zadanymi przez jego własnego ojca. Przytuliłem do siebie Franky. Czując jej zapach, zdałem sobie sprawę, że pragnąłem ją jak nikogo na świecie.  
- Boje się. Odezwała się Angelica. Cliff puścił dym, chociaż nie wolno było palić.  
- Czego burzy, deszczu, meteorytu, a może trzeciej wojny światowej ? Zapytał Cliff.  
- A jak myślisz Cliff. Warknęła Angelica i zniknęła, mówiąc że musi do ubikacji. Tak naprawdę wszystko ją obciążało.  
Franky chlipała co chwila w moją koszulkę. Próbowałem ją pocieszyć, ale chyba nie umiałem. Sam pierwszy raz się bałem. Bałem się, bo kochałem Holdena. Kochałem go najmocniej ze wszytki mi znanych osób. Gemma siedziała jak skamieniała, kuląc się na siedzeniu.  
Nagle wyszedł lekarz, oznajmiając nam chyba najlepszą informacje do tej pory.  
- Trzy osoby mogą wejść. Franky od razu poskoczyła i nie patrząc na nikogo pognała dalej. Gemma uczyniła to samo. Cliff powiedział, że poszuka Angelicy i kazał mi wejść. Kiwnąłem głową na znak, że niech tak będzie.  
Wszystko było tutaj takie przygnębiające. Nic mnie nie cieszyło. Przez kilka godzin myślałem, że stracę swojego przyjaciela. Rodzice nawet  nie interesowali się, że osoba, która była dla mnie jak brat może stracić życie. Z kim ja żyłem ? Może z robotami ? Spojrzałem na Holdena. Leżał nieruchomo. Jego oczy były zamknięte. Był pogrążony w głębokim śnie. Jego czarne włosy opadały mu na czoło. Zawsze zastanawiałem się jak można robić taki Armagedon swojemu synowi ? Po jednej jego stronię usiadła Franky, a po drugiej Gemma. Gemma nie odzywała się do nas. Unikała spojrzenia, a kiedy chciałem jej coś powiedzieć odwracała głowę. Dziwiło mnie jedno. Może nawet poczułem cholerną zazdrość. Franky złapała Holdena za rękę i gładziła ją delikatne. Kołatała się we mnie złość, ale zrozumiałem, że to nic nie musi oznaczać.  
Uśmiechałem się na siłę. Siedzieliśmy tak może z godzinę. Kiedy nareszcie Holden otworzył oczy. Wszyscy prawie wybuchliśmy z radości Franky nie mogła się nawet opanować, a Gemma pierwszy raz spojrzała na mnie serdecznie. Była strasznie podobna do Holdena jak kropla wody. Nic ich nie różniło. Raczej wszystko łączyło.  
- Candy. Mruknął Holden. Wszyscy zaniemówiliśmy. Co mieliśmy mu powiedzieć. Ona cię nie kocha stary, ona ma cię w dupie ? Gemma poprawiała swoje czarne włosy i spojrzała na mnie ukradkiem. Nie wiem jak dokładnie wszystko dalej się potoczyło. Dalsze zdarzenia jak dla mnie działy się zbyt szybko. Franky wybiegła z sali, zostawiając za sobą Holden i całą naszą resztę. Nie zastanawiając się nawet sekundy, pobiegłem za jej niebieskimi oczami, brązowymi włosami i piegami, które dodawały jej niesamowitego uroku. Pobiegłem za Franky, by zrozumieć dlaczego to zrobiła. Słyszałem jej płacz i przed wszystkim jej ciche jęki. Biegłem dość szybko, ale jej sylwetka robiła się coraz mniejsza. Znalazłem się na polu. Przed szpitalem nie było nikogo oprócz jednej dziewczyny, której włosy podwiewał wiatr. Stała tyłem do mnie i wrzeszcząc z całej siły niezrozumiałe dla mnie słowa. Nie rozumiałem co mnie w niej do cholerny pociągało. Była delikatna i przede wszystkim taka niedostępna. Podszedłem do niej, łapiąc ją za nadgarstek.  
- Co ty wyprawiasz, dziewczyno ? Zapytałem się. Cała jej twarz była czerwona, a na każdym jej milimetrze widniały krople łez.  
- Nie wiem Zayn. Wzruszyła ramionami, jakby brakło jej już sił na wszystko.  
- Franky. Przycisnąłem ją do siebie, czując jej ciepło w sobie nie mogłem się oprzeć. Pocałowałem ją.  
Ona nawet nie drgnęła. Nie poruszyła się nawet. Po niecałej minucie odepchnęła mnie od siebie.  
- Nie mogę cię dłużej okłamywać  Zayn. Szepnęła. Miałem dość jej zachcianek. Rozumiałem ją, ale za sekundę znowu traciłem się w jej toku rozumowania. Cholernie pokręcono to było.  
- Kocham Holdena. Uciekła mi drugi raz. Tym razem już nie miałem pojęcia czy za nią biec. Nie wiedziałem w ogóle czy miałem ochotę. Jednak dalej mnie intrygowała. W sekundę nie potrafiłem się przecież odkochać. Byłem Zaynem może i dynamitem, ale dynamitem z uczuciem. Kochałem ją i nic nie mogłem na to poradzić. Nie umiałem też nienawidzić Holdena.  
Dziewczyna tym razem siedziała na chodniku. To co, że mnie odtrącała ? Musiałem jej pomóc. Tylko ja umiałem i pragnąłem.  
- Może jestem wkurzający, jebnięty i czasem zbyt agresywny Franky, ale nie będę na ciebie zły. Zaśmiałem się. Dziewczyna wtuliła się we mnie, płacząc jak najęta. Walczyłem o nią, ale chyba się nie udało. Miałem mało szczęścia do miłości. Chyba musiałem wróci do niebezpiecznego seksu z napotkanymi dziewczynami. Do Tea.  
- Zabierz mnie do Holdena Zayn. Potrzebuje go. Wziąłem ją za rękę i zrobiłem to co kazała. W głębi mego umysłu czułem się wściekły. Niemożliwe zły. Musiałem coś zrobić by przeboleć to co powiedziała mi kilka minut temu Franky. Zacząłem biec jak szalony. W ręce trzymałem papierosa by zagłodzić moją nienawiść. Ból przenikał przez moje ciało jak jakiś prąd.  
- Jestem Zayn. Krzyczałem i pędziłem dalej przed siebie, zostawiając za sobą Franky. Kiedy zebrałem swoje myśli do kupy, przystanąłem dysząc. Musiałem się na czymś wyżyć. Rzucić w coś albo kogoś walnąć. Musiałem.  
&  
Wpadałem na imprezę Max’a. Tak do kolesia, który miał najgorszy towar na świecie. Żeby przedostać się do głównego miejsca zainteresowania musiałem odepchnąć lub walnąć kilka osób. Byłem już lekko nawalony i na dodatek w moim organizmie znajdowało się za dużo zielska. Gdy znalazłem się na parkiecie, zacząłem robić różne wygibasy. Ściągnąłem koszulkę i oblałem swoją klatkę piersiową piwem. Ludzie patrzyli na mnie przez chwile w osłupieni, a potem zaczęła się prawdziwa zabawa. W całym pomieszczeniu lał się alkohol. Każdy każdego rozbierał, nie patrząc kto kim jest. W moim mózgu dudniła mi głośna muzyka, a krzyki ludzi powodowały zawrót w mojej głowie. Ja jednak piąłem się dalej. Piłem piwa jednym ciągiem. Tańczyłem z kilkoma panienkami, nie wiedząc jak mają na imię. Nagle ktoś mnie pociągnął do siebie. Ujrzałem Milę – dwudniową dziewczynę Holdena.  
- Co ? Wybałuszyłem swoje oczy.  
- Gdzie Holden ? Przewróciłem oczami na jej słowa. Dziewczyna widocznie miała na niego ochotę.  
- Holden, Holden, Holden, wasz kochany Holden jebać go. Odszedłem od niej, kierując się w inną stronę. Z mojego ciała spływały dużymi stróżkami pot. Gdzieniegdzie zaczynałem widzieć plamy, a świat jakby mi wirował w powietrzu. Próbowałem przedostać się na zewnątrz. Kolejna osoba zabrała mi mój cenny czas.  
- Zayn. To ja Tea. Wyszczerzyła się blondynka o brązowych oczach. Miała na sobie obcisłą różową sukienkę, która podkreślała jej atuty – czyli wydatne piersi i talię jak u osy.  
- Jebać to. Nie czekałem nawet co odpowie, wepchnąłem jej swój język do gardła i tak toczyłem się coraz do to niżej, wypatrując swój ostateczny upadek. Moja noc z Tea była udana, ale powoli gubiłem się w swoich czynach. Potrzebowałem czegoś innego. Potrzebowałem na chwilę przestać być nie do powstrzymania.  
&  
Minęło kilka dni. Nie odzywałem się ani do Holdena ani do Franky ani do Cliffa czy Angelicy. Nawet do Candy, ale chyba każdy nie miał z nią kontaktu. Cliff kilka razy do mnie zadzwonił, mówiąc, że jestem pojebany, że powianiem przyjść do szpitala do Holdena. Nie mogłem. Wszystko się schrzaniło. To prawda Holden był dla mnie jak brat, ale czasami można nienawidzić brata ? Każdy dzień spędzałem na ławce w parku albo na przystanku paląc skręta. Czasami kłóciłem się matką, która powoli mnie wykańczała.  
- Mógłbyś poprawić te oceny ? Ciągle ciągnęła ten sam durny temat.  
- Daj spokój.  
Do szkoły nie chodziłem od ostatniej imprezy. Od ostatnich słów Franky ‘’ Kocham Holdena, potrzebuję go.  
Te słowa mnie zabiły. Każdą moją część tak bez ostrzeżenia i bum. Jakby wulkan wybuchł. Paliłem skręta, zamknąłem oczy i podniecałem się świeżym wiaterkiem. Poczułem jak ktoś siada obok mnie. Spojrzałem na tą osobę i zobaczyłem Candy. Na jej widok aż podskoczyłem.  
- Wow, wróciłaś do tego kurewskiego miasta. Zaśmiałem się. Dziewczyna też wybuchał śmiechem. Była jakaś inna, a może mi się tylko wydawało ? Może mi odbijało ? Może. W końcu powoli znikałem z tej ziemi.  
- Wróciłam.  
- Jebać to. Skomentowałem i dałem jej się zaciągnąć.  
- Jestem w ciąży, Zayn. Powiedziała to tak nagle, że aż zakrztusiłem się własną śliną.  
- Z Holdenem ?
- Nie z kaczką Zayn ! Z Holdenem. Wkurzyła się lekko, ale zaraz zarechotała. Przez chwilę nawet się uśmiechnęła, ale potem znowu przystanęła w swoim smutku.  
- Wiesz jak kocham kogoś kto kocha kogoś innego. Wzruszyłem ramionami. Dziewczyna wyciągnęła z torebki butelkę wódki.  
- Masz tak jak ja.  
- Czy dziewczyna w ciąży powinna pić ?  
- Zdecydowanie nie Zayn, ale w dupie mam tego bachora. Wypiła łyk piwa i przetarła swoje usta.  
- Nie masz z kim pić, tylko z jebniętym Zaynem, który cię wykorzystał ? Zagrałem jakąś melodię na swoich placach,  a dziewczyna chlipnęła z rozpaczy kilka razy.  
- Wszyscy siedzą u Holdena, a ja nie umiem. Ty też. Na te słowa przyłączyłem się do niej. Śmialiśmy się i na pewno rozumieliśmy się w stu procentach. Candy była ostatnią osobą z którą myślałem, że będę tak dobrze się bawił.  
- Wiesz wydaje mi się, że musisz powiedzieć mu o tym dziecku, kurewsko musisz. Wystrzeliłem nagle. Na chwilę zapadła cisza, a potem usłyszałem jej szorstki głos.  
- Jakbyś to powiedział Zayn jebać to.  
&  
Tego wieczora czułem się okropnie samotny. Nie umiałem znaleźć własnego kąta. Wracałem myślami do Candy i jej ciąży, do Franky i do Holdena. Tęskniłem za Franky. Za tym kiedy wszystko było poukładane. Nie wiedziałem dlaczego, ale poszedłem pod dom Franky. Paliłem fajkę i czekałem aż pojawi się w oknie. Byłem nienormalny. Nie tak wspaniały jak Holden. Nie tak idealny, ale zaczynałem się zmieniać. Na początku chciałem tylko zaliczyć Franky, no bo była ładna, miała fajną pupę, ale potem zakochałem się w niej. W jej inności, w jej piegach. Co się ze mną dzieje pomyślałem w duchu. Gdzie ten Zayn, który śmiał się z Candy i Holdena ? Gdzie ten, który miał w dupie wszystko ? Gdzie ten, który śmiał się z byle czego ? Teraz stałem centralnie załamany. Ujrzałem ją w oknie. Zaświeciła właśnie lampkę i zaczęła coś tam krzątać się po swoim pokoju. Miałem ochotę tam podbiec i powiedzieć, że może kochać Holdena, ale być ze mną. Rzeczywistość była jednak inna od moich chorych marzeń. Jedyne to co mnie cieszyło to, to że Candy była w ciąży. To wszystko komplikowało. Nie mogli być razem. On musiał być z Candy. Rozmyślając tak i puszczając dym, nagle coś głupiego strzeliło do tego mojego durnego mózgu.  Może było to spowodowane moją złością ? Tak zdecydowanie tak. Jak z procy pobiegłem do Holdena.  
&
Byłem pod wypływem emocji wmawiałem sobie. Do mojego umysłu wpadła taka energia, że myślałem że wszystko roztrzaskam. Byłem wściekły i nie do zatrzymania. Jedyne co w tamtej chwili się liczyło to moja duma. Wparowałem do szpitala, kierując się tylko do jednego pomieszczenia. Nie zważałem na ludzi,  których popychałem. Na pielęgniarki, które kazały mi się uspokoić. Gnałem przez korytarz, a moje włosy fruwały w powietrzu. Ujrzałem salę numer siedem i bez zastanowienia otworzyłem drzwi. Byłem na skraju wyczerpania. Chciałem mieć to za sobą. Jedyne co musiałem to z nim pogadać. Czy o tak wiele prosiłem ?
- Witaj Holdena. Warknąłem, patrząc na niego ze złością. Wyprostował się i spojrzał na mnie zdezorientowany. Jego brązowe oczy wybałuszały się oraz bardziej z każdą minutą.  
- Zayn. Skrzywił brwi. Miałem zamiar powiedzieć mu wszystko. Powiedzieć co o nim myślę od a do z. Co myślę o jego cholernych gierkach. Biedny Holden. Zawsze jest takim niewiniątkiem, a tak naprawdę jest tylko dobrym aktorem. Ma problemy z papierosami. Za dużo pali skrętów, a pigułki to drugie jego imię. Nawet ojcu nie umiał się przeciwstawić. Cholerny tchórz.  
- Jeb się Holden! Kiedy chciałeś mi oznajmić że lubisz bzykać Franky ? Krzyknąłem i rzuciłem z jego półki kilka paczek przekąsek.  
- Nie bzykam twojej  Franky. Zaprzeczył jak zwykle.  
- Nie bzykam Franky ! nie bzykam Franky ! Zayn naprawdę nie bzykam twojej Franky. Zacząłem powtarzać to wykrzywiając swoją twarz i chodząc w tę i we w tę.  
- Zamknij się. Krzyknął z całej procy. Jego twarz zbladła, a potem spokojnie upadł na oparcie łóżka.  
- Nie jesteś już moim przyjacielem Holden. Mam cię dość. Bawisz się każdym dookoła. Robisz wszystko co chcesz ! Powiedziałem chyba najmądrzejsze słowa w całym swoim nędznym życiu.  
- Nie masz prawa. W jego oczach ujrzałem nienawiść. Siedząc nawet już w swoim pokoju wciąż słyszę echo jego słów.  
- Nie mam prawa ? Myślisz, że jesteś bogiem Holdena ? Nie, nie jesteś. Te słowa kosztowały mnie więcej niżbym tak naprawdę chciał.  
- A ty może ty myślisz że jesteś bogiem ?
Nagle otworzyły się drzwi i zobaczyłem w nich wystraszoną Gemmę. W swoich bladych rękach trzymała dwa pomarańczowe soki. Ucichłem. Cała nasza trójka mierzyła się wzrokiem. Miałem dość tego teatrzyku. Gemma jak zwykle zabijała mnie swoimi brązowymi oczami. Pamiętam jak kiedyś mama mi powiedziała, że ludzie się zmieniają, że zbiegiem czasu inaczej zaczynają myśleć i że ja też kiedyś będę inny. Kiedy patrzyłem na Holdena zrozumiałem, że on nie był już moim bratem. Zmienił się. Ja się zmieniłem. Zaczynałem mieć uczucia. Nie byłem tylko jebniętym Zaynem.  
- Masz fajnego brata Gemma, takiego dziecioroba. Odezwałem się z ironią w głosie. Usłyszałem za sobą głos dziewczyny.  
- Dla mnie jest niesamowity.  
Jeb się – pomyślałem. Niesamowity, niesamowity, najlepszy, najlepszy. Nie mogłem już z tego jak ludzie uwielbiali Holdena. Wszystko co robił było wspaniałe. Każde jego słowa były jak uwielbienia. Szedłem prędkiemu krokiem. Między czasie spotkałem na świeżym powietrzu palącego papierosa Cliffa. Widocznie kadra szpitalna zwróciła mu na to już uwagę. Nie chciałem jednak z nim gadać. Nie zwróciłem na niego uwagi, chociaż mnie przywoływał różnymi głupimi gestami. Zapaliłem papierosa i puściłem spokojnie dym. Czułem się jakby dościgało mnie zabawnie. Nie poszedłem daleko. Znajdowałem się niedaleko szpitala. Po prostu nie miałem siły by iść dalej. Zaśmiałem się kilka razy pod swoim nosem, a kiedy śmiech nie wystarczał kopałem trawę tak by poczuć ból na swojej stopie.  
- Zajarane życie, zajarane życie. Kręciłem głową w prawo i w lewo. Delikatnie przechylałem swój ciężar ciała w różnym kierunku. Wyglądałem tak jakbym pływał. Kiedy już w pełni odlatywałem jak to zwykle miałem w swoim zwyczaju, poczułem dotyk na swojej dłoni. Od razu odskoczyłem.  
- Co do kurdy nędzy? Krzyknąłem i ujrzałem przed sobą Angelice. W ogóle nie przypominała siebie. Wyglądała jak zjawa z jakiegoś kiepskiego horroru. Gdybym był taki jak Cliff pewnie zacząłbym wrzeszczeć ze strachu. Na bluzce miała chyba rzygi o żółtym zabarwieniu. Makijaż spływał po jej twarzy jak z wodospadu. Sukienkę wisiała na niej jak na jakimś szczupaku. A podłużna twarz wyglądała jak u jakiejś anorektyczki.  
- Zayn, potrzebuję pigułek.  
***
Przepraszam za błędy ; ) Chciałam jeszcze podziękować za wszystkie komentarze, które dają mi motywacje do dalszego pisania.

Flo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4246 słów i 22656 znaków.

9 komentarzy

 
  • Katherina

    PRoszęęę dalej ...........

    1 kwi 2013

  • :)

    Koffam tooo <3

    1 kwi 2013

  • Flo

    Sama nie wiem ;D Pewnie gdzieś w środę powinna pojawić się kolejna część.

    31 mar 2013

  • Olciak

    Kiedy następna część ??
    Co tak wolno .. ?

    31 mar 2013

  • Zalesiaczek

    Jesteś wspaniały/ wspaniała. Twoje opowiadania naprawdę wciągają i wprowadzają mnie w zażenowanie moim pisaniem. Masz talent !!! Prosimy o kolejne części.

    30 mar 2013

  • dusiaczekk

    boskie

    28 mar 2013

  • Iza

    Kiedy następna część ?  :dancing:

    28 mar 2013

  • Emily

    Super  :jupi:

    28 mar 2013

  • Libertad

    Dobre ;D !

    28 mar 2013