Uzależnieni (10) - Holden

Patrzyłem w biały sufit. Wszystko się spieprzyło za jednym zamachem. Musiałem być silny wmawiałem sobie. Chyba jednak było to trudniejsze niż kiedykolwiek myślałem. Trudniejsze, ponieważ czasami, kiedy byłem zupełnie sam chciałem umrzeć. Nie chodziło tu tylko o Candy, Zayna czy Franky. Zagubiłem się sam ze sobą. Czułem się, jakby każda część mnie odlatywała ode mnie. Puściłem dym ze swojego papieros, jakby to mogło pomóc, jakby dzięki niemu przestawał myśleć. On nic nie dawał, ale paliłem coraz więcej. Powrót do domu nie okazał się dla mnie najlepszy. Każdy kąt domu przypominał mi ojca, jego silne pieści, jego złowrogie spojrzenie i słowa, które niszczyły mnie każdego dnia. Próbowałem walczyć sam ze sobą, ale za każdym razem przegrywałem. Czasami w nocy krzyczałem i chodziłem po pokoju. Gdy nie wytrzymywałem kolejny raz zapalałem papierosa. W mojej głowie często pojawiała się Candy. Jej oczy nawiedzały mnie. Kiedy widziałem ją w moich snach moje serce biło szybciej. Kolejny raz zamknąłem oczy, a potem je odtworzyłem. Marzyłem by zasnąć i nigdy się nie obudzić. Cholernie byłem na siebie zły. Zły na to, że w zaledwie kilka dni chciałem przestać oddychać. Bałem się spać, bo wtedy widziałem Gemmę, która tak bardzo płakała i widziałem siebie, leżącego we krwi w pokoju. Strach oblatuje moje ciało. Byłem bezsilny. Taki bezbronny pośród tego świata. Zabawnie to brzmi, bo zawsze chodziłem z podniesioną głową na czele z Zaynem i Cliffem. W tamtej chwili gdy leżałem i przypominałem sobie resztki mego dawnego życia, czułem, że Holdena, którego znałem odszedł. Mój ojciec zniszczył mi życie, tak ja zniszczyłem je innym osobą. Spowodował, że czułem się nikim. Wmawiał mi różne rzeczy i powoli zaczynałem w nie wierzyć. Trudno jest przyznać się do tego, że gdzie po drodze się pogubiłeś. Przestałeś normalnie funkcjonować i bum. Wstałem z łóżka i zacząłem szukać po pokoju czegoś mocniejszego niż papierosa. Niestety przeliczyłem się. Znalazłem tylko kilka tabletek mamy. Połknąłem je bez zastanowienia  i usiadłem po turecku na podłodze. Mama to jedna z osób, która patrzyła jak ojciec mnie katuje. Tylko Gemma mnie rozumiała. Tylko Gemma wiedziała co przeżywam.  
- Mój ojciec, mój wróg. Powtarzałem, kręcąc głową. Oddawałem się swoim myślą. Dziwnie się czułem. Cholernie dziwne. Wiecie jak to jest kiedy kogoś kochasz, a ta osoba ma cię w dupie. Kiedy cierpisz, a ta osoba się tobą nie interesuje. Cierpiałem, ponieważ upadałem, a Candy nawet nie spytała jak się czuję. W szpitalu zrozumiałem, że tak naprawdę kochała mnie tylko Gemma. Tylko jedna osoba.  
Powoli zaciągnąłem się i usłyszałem czyjeś głosy na dole. Ubrałem spodnie dresowe. Co mi trochę długo zeszło, ponieważ miałem złamaną rękę. Idąc po schodach, głosy stawały się bardziej zrozumiałe. Umiałem  już je rozpoznać. Gemma rozmawiała w ganku z Candy. Nie wiedziałem co robić. Pragnąłem Candy, ale jednocześnie wiedziałem że ją skrzywdziłem, a ona mnie. Oparłem się o ścianę w przed pokoju i wsłuchałem się w rozmowę.  
- On nie chce cię widzieć Candy. Burknęła Gemma.  
- Musisz mi pozwolić z nim po gadać  
- Wiele rzeczy muszę, ale tej akurat nie spełnię.  
Candy, Candy, Candy – uzależnienie. Posty rachunek. Cholernie prosty. Sama mi tak powiedziała. Czego miałem od niej oczekiwać ?
- Gemma, proszę. Nalegała Candy  
- On cię nie potrzebuje.  
Nie wiem co strzeliło mi do mojej głowy, ale wyszedłem z ukrycia i spojrzałem na Gemmę i Candy.  
- Daj mi z nią pogadać. G. Odezwałem się, a moja siostra, która zaczynała powoli wracać do normalnego życia kiwnęła niezbyt zadowolona głową. Zostawiła nas samych. To był najtrudniejszy moment mojego życia. Tak sadzę bynajmniej. Trudniejszy od rozmowy z Zaynem w szpitalu. Trudniejszy od wszystkiego co wiązało się z Franky.  
- Hej Hold. Podrapała się po swoim jasnym policzku. Jak zwykle wyglądała przepięknie. Jej zielone oczy świeciły jak nigdy, a blond włosy opadały bezwładnie na ramiona.  
- Hej, C.  
- Muszę coś ci powiedzieć. Mruknęła. Przetrwałem oczy do czerwoności i obdarzyłem ją beznamiętnym spojrzeniem.  
- Dlaczego do mnie nie przyszłaś ? Zapytałem, nie przejmując się tym co chciała mi powiedzieć. Musiałem znać prawdę.  
- Bo tego nie chciałeś. Krzyknęła. Co ? Cholernie pokręcone to było. Nigdy nie powiedziałem czegoś takiego.  
- Co jeszcze wymyślisz C ?! Mam cię dosyć ! Złapałem się za włosy.  
- Powiedziałeś tak. Oparła się o drzwi, jakby miała już dość tej rozmowy.  
- Nawet jeśli C ! umierałem ! Powinnaś to pieprzyć ! Ja umierałem ! Wybuchałem, nie zdając sobie sprawy z tego, że zaczynałem ją tracić, ale ja już dawno temu ją straciłem.  
- Myślisz, że nie cierpiałam, że nic nie czułam ?! Rozpłakała się, a w moich czarny oczach pojawiły się świeczki.  
- Nie wiem. Spojrzałem na podłogę.  
- To twoja sprawa. Podniosła swoją głowę do góry i dotknęła klamki drzwi. Przez chwilę pragnąłem ją zatrzymać.  
- Czasami Candy mam cię dość. Tak cholernie dość.  
- A ja ciebie Holden.  
Zniknęła dziewczyna moich marzeń. Wziąłem głęboki wdech i próbowałem powstrzymać jedną łzę, która cisnęła się przez moje oko. W złości walnąłem w ścianę złamaną ręką i pisnąłem z bólu. Byłem zły. Musiałem zapalić papierosa albo skręta. Po prostu musiałem ujarzmić swoje cierpienie. Gemma weszła do ganku i rzuciła we mnie skrętem. Spojrzałem na nią krzywo, ale nie miałem zamiaru wypytywać się jej skąd ma. Zaciągnąłem się i patrzyłem na szary dym, który robił różne ślimaczki w powietrzu. Usiadłem na zimnych płytka, a obok mnie Gemma.  
- Nie zasługuje na ciebie Holden. Splątała moją dłoń ze swoją. Poczułem ciepło, które odbiło się od mojego zimna.  
Uśmiechnąłem się do niej, a ona go odwzajemniła. Moja siostra była najwspanialszym człowiekiem na świecie. To ona spędzała ze mną w szpitalu najwięcej czasu. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę ile dla mnie znaczy. Cholernie dużo.  
- Ty masz ładne oczy, a ona nie. Ty w ogóle jesteś ładny, a ona do najpiękniejszych nie należy. Zaśmiała się jak szalona, a ja wraz z nią  
- Szkoda, że ją kocham.  
- Wiesz czasami jest miłość zdrowa i niezdrowa, ty przeżywasz tą niezdrową, jesteś jak wstanie choroby, żeby normalnie funkcjonować musisz się wyleczyć. Wyleczyć z tej choroby, czyli z tej miłość. Ścisnąłem jej dłoń i doszedłem do wniosku, że Gemma czasami potrafi powiedzieć coś co do mnie trafia.  
- Dzięki, Gemma. Puściłem dym by się od stresować.  
- Uratowałeś mnie. Teraz moja kolej. Wstała z miejsca i podciągnęła swoją koszulkę piżamową. Cieszyłem się, że już nie była taka chuda. Nabierała masy ciała przez co worki pod oczami nie były tak widocznie. Stawała się radosną Gemmą.  
Nie wiele pamiętam z nocy, kiedy ojciec prawie mnie zabił. Może sam zablokowałem te wspomnienia. Wiedziałem jedno to była najgorsza noc mojego życia. Nie umiem usunąć z mojej pamięci jednego płaczu Gemmy, Colina i swojego bólu, który przenikał przez moje ciało z szybkością światła. Marzę by już nigdy na niego nie patrzeć. By nigdy nie musieć widywać mojego ojca.  
&
Było może po dwunastej. Stałem na poręczy na moście z podniesionymi rękami ku górze. Robiłem to często. Częściej niżbym chciał. Wdychałem powietrze. Patrzyłem na gwieździste  niebo. Mój umysł się, wtedy jakoś oczyszczał. Ulatywałem daleko gdzieś. Nie bałem się, że spadnę, bo chcą nie chcą czasami przeszywała mnie ochota skoku. Chciałem zaznać duchowego spokoju. Mieć to wszystko za sobą. Przestać się bać. Zayn nie odzywał się do mnie. Cliff przychodził do mnie czasem, ale miał swoje problemy. Z Angelicą działo się coś złego Czułem to. A z Franky to nie było już to samo. Zraniłem ją.  
- Nic ci nie jest. Usłyszałem za sobą nieznajomy głos.  
- Co ? Zapytałem zdezorientowany.  
- Chcesz skoczyć ? Był to głos starszej kobiety. Co miałem odpowiedzieć? Nie miałem pomysłu.  
Zaśmiałem się jak jakiś wariat. Co ona wiedziała o moim życiu ? Nic.  
- Zejdź. Czułem, że próbuje się do mnie zbliżyć z każdą chwilą.  
Z szybkością błyskawicy zeszedłem z poręczy i nie patrząc wstecz pobiegłem. Czułem jak wiatr powiewa moje włosy i jak unosi mnie daleko w nicość. Dostałem energii, której potrzebowałem. Za tydzień miała odbyć się rozprawa w sądzie przeciwko mojemu ojcu. Miałem oczywiście w niej zeznawać, a za kilka następny kolejna pieprzona rozprawa tym razem o znęcanie się nad rodziną. Przerastało mnie to. Może gdzieś w głębi obawiałem się, że gdy na niego spojrzę przestane normalnie oddychać. Możliwe, że taki właśnie był powód. Moja matka przestała się do mnie odzywać. Może nie wiedziała co powiedzieć ? Może, a może była zła, że teraz nie będzie kto miał zarabiać ? Widziałem w jej oczach, że ma mnie dość, a swoje smutki zatapiała w alkoholu.  
Nie chciałem już walczyć. Pragnąłem wyłączyć się z pola tej bitwy raz na zawsze. Zostawić wszystko za sobą i gnać przez życie bez żadnych zmartwień. Usiadłem przed domem na trawie wyciągnąłem z kieszeni kilka pigułek. Długo zastanawiałem się czy je wziąć. Ostatecznie uległem. Wyciągnąłem koniuszki palców i połknąłem je. Pomogło na chwilę.  
&  
Franky spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami. Czułem jak jej oddech staje się coraz szybszy. Czasami miałem ochotę nasączyć swoje wargi w jej wargach. Franky okazała się moją najlepszą przyjaciółką na którą mogłem zawsze liczyć. Kurewsko ją raniłem, a ona i tak chciała być obok mnie.  
- Chcę żebyś była moją przyjaciółką. Mruknąłem w jej pachnące włosy. Dziewczyna leżała obok mnie na trawie w parku. Na szczęście nikogo nie było. Do tego miejsca przychodziło bardzo mało ludzi. Może, dlatego że każdy miał lepsze zajęcia od błąkania się po parku ?
- Nie mogę się tak nagle odkochać Holden. Odpowiedziała. Zacząłem muskać jej rękę i delikatnie pociągnąłem rękaw jej bluzki. Co to z tego, że robiłem jej nadzieje ? Franky była druga osobą po Gemmie, która się mną interesowała. To prawda może nie przychodziła do mnie często, no bo rozwaliłem nasze relacje sprawą z Milą i słowami nie potrzebuje twojej miłości, ale dalej była moją przyjaciółką.  
- Przepraszam cię za wszystko. Puściłem dym ze skręta, który trochę na mnie już wpływał, ponieważ do mojego głowy przychodziły cholernie głupie pomysły. Śmiałem się jak głupek, a Franky patrzyła na mnie zdezorientowana.  
- Okej, rozumiem.  
Zacząłem podnosić do góry jej bluzkę i delikatnie dotykałem jej brzucha.  
- Holden. Położyła swoją dłoń na mojej.  
- Przecież tego chcesz. Podrapałem się po karku i spojrzałem głęboko w jej niebieskie oczy.  
- Tak, ale nie w taki sposób. Spuściła ze mnie wzrok.  
Uśmiechnąłem się do niej i zobaczyłem na lewej ręce wielkie czerwone rany zadane jakimś ostrym narzędziem.  
- Franky. Krzyknąłem, a ona popatrzyła na mnie wystraszona.  
- Holden.  
- Dlaczego się tniesz ? Podniosłem głos. Dobra sam nie byłem święty, ale tak cholernie się o nią martwiłem.  
- Chcesz wiedzieć ? Okej Dwight mnie molestuje. Pisnęła przez zły i nawet nie zauważyłem jak uciekła, zostawiając po sobie tylko aromatyczny zapach. Nie wiedziałem co robić. Czy ja w ogóle kiedykolwiek wiedziałem ? Zaciągnąłem się skrętem i znowu poczułem jak znowu wszystko staje się jasne.  
&
W nocy wróciłem do domu. Kilka razy zadzwoniłem do Franky, ale nie odbierała. Przerastało mnie to tak cholernie i nic z tym nie mogłem zrobić. W salonie zauważyłem Gemmę siedzącą na podłodze opartą o kanapę, na której spała zalana mama. Na stole stały kilka butelek wódki i kilka torebeczek zielska. Gemma paliła skręta i ruszała jak powalona głową w różne strony. W całym domu ulatniał się dym przez co musiałem wymachiwać rękami, żeby normalnie oddychać.  
- Gemma co ty robisz ? Usiadłem obok, niej patrząc na swoją matkę, która spała jak śpiąca królewna. Moja matka była ładna, ale miała zbyt słabą psychikę . To był jej największy problem.  
- Nic, nic, nic, nic.  
Pierwszy raz widziałem Gemmę na haju. Co prawda może to przez mnie no bo sam paliłem skręty albo robiłem inne pojechane rzeczy. Czułem się trochę winny, że przeze mnie moja siostra robiła rzeczy, których sam zaczynałem się wstydzić.  
- Colin śpi ? Zapytałem i złapałem ją za ciepłą rękę.  
- Tak.  
Wziąłem ją na ręce. Idealnie odstawiając skręta z jej ust. Musiałem się nią opiekować. Była moją młodszą siostrą. Cholernie najważniejszą osobą w moim życiu, nie licząc Colina. Kiedy wygodnie ułożyłem ją w jej sypialni, usłyszałem pukanie do drzwi. Zszedłem na dół i ujrzałem w nich rozpłakaną Franky. Przytuliłem ją do swojego ciała, nie czekając na jej słowa ani reakcje. Dziewczyna chlipała łzami w moją bluzę, wbijając mi pazury w plecy.  
- Franky co się stało ? Zapytałem, a dziewczyna jeszcze bardziej się rozpłakała.  
- On znowu mnie dotknął. Bąknęła, a ja mocno ją do siebie przycisnąłem by ujarzmić jej ból. Czułem, że moje problemy nikną, a ich miejsce zajmują problemy Franky.  
- Chodź. Złapałem ja za rękę i zaprowadziłem do łazienki. Dziewczyna w ogóle się nie odzywała. Nie potrafiłem patrzeć na jej smutne oczy. Dziewczyna skuliła się na płytkach, ścigając buty z nóg i rzucając gdzieś w kąt. Nalałem ciepłej wody do wanny, by mogła się wykąpać. Podnosiłem ją do góry i ściągnąłem z jej ciała sweterek w kratkę. Zaczęła trząść się z zimna, a na jej skórze pojawiła się gęsia skórka.  
- Wykąpiesz się okej. Przetarłem miejsce między oczami i kolejny raz spojrzałem na roztrzęsioną Franky, która wyglądała bardzo źle.  
- Okej. Pocałowałem ją czoło i zostawiłem samą. Wiedziałem, że nie powinnam tego robić, ale musiałem. Oparłem się o drzwi łazienki, a potem sunąłem się z nich i upadłem na panele. Schowałem głową w swoich mokrych dłoniach od wody. Moje życie powoli traciło sens. Powoli traciłem nadzieję, że kiedyś będzie lepiej. Każda część mojego życia przytłaczała mnie jak jakaś wielka i potężna ciężarówka. Po kilka minutach Franky wyszła w szlafroku Gemmy. Dalej brnęła w swoim milczeniu. Zaczynałem rozumieć jak cierpi i obiecałem sobie, że kiedyś ten Dwight za to zapłaci. Tak jak mu ojciec. Dwa źródła cierpienia, które musiały zniknąć z tej planety.  
Dziewczyna położyła się na moim łóżku w kulkę, a ja usiadłem na podłodze i zapaliłem papierosa. To był dziki świat, który robił z nas marionetki. Ja byłem kiedyś marionetką w rękach mojego ojca, a teraz Franky była marionetką Dwighta. Zastanawiałem się czemu nie powie tego matce, ale nie chciałem teraz rozmawiać z nią o takich sprawach. Nie umiałem. Sam ze sobą miałem problemy, których nie umiałem się pozbyć. Czułem się tak samo zagubiony jak Franky. Zdałem sobie sprawę, że połączyło nas cierpienie.  
- Chodź. Usłyszałem jedwabny głos Franky. Na jej słowa położyłem się obok niej. Dziewczyna złapała mnie za rękę, zaciskając ją z całej swojej siły. Uśmiechnąłem się przez zęby.  
- Dzięki mój przyjacielu. Odezwała się, a potem chyba zasnęła. Słyszałem jej nierówny oddech i spokojne pochrapywanie.  
&  
Następnego dnia dzwoniłem do Zayna, by go poinformować o stanie Franky, ale on widocznie miał wszystko w dupie. Żałowałem, że moja przyjaźń z Zaynem się rozwaliła, ale chyba nie miałem na to wpływu. Co ja gadam. Sam niszczyłem tą przyjaźń. Sam i tak naprawdę nikt mi w tym nie pomagał. Matka poszła dzisiaj do pracy na cały dzień. W ogóle się nami nie przejmowała czyli mną, Colinem, Gemmą. Może dlatego, że ją wszystko przerastało tak samo jak mnie ? Gdy zszedłem z góry w przetartym podkoszulku i starych dresach, ujrzałem na kanapie Candy. Moje serce podeszło o gardła. Nie umiałem zapanować nad swoim oddechem. Pragnąłem ją i nic nie mogło tego zmieniać.  
- Holden, ja muszę ci coś powiedzieć. Od razu zaczęła od sedna sprawy. Wstała z miejsca i poprawiła swoje blond włosy. Nie mogłem na nic czekać. Musiałem jej coś powiedzieć. Podszedłem do niej tak, że od ust dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Czułem jej konwaliowy zapach, który niesamowicie mnie fascynował.  
- Candy chociaż zerwaliśmy ja nie potrafię pozwolić ci odejść. Nakręciłem się na maksa. Dalej ciągnąłem swój monolog.  
- Nie obchodzi mnie to, że to ty chciałaś zabić Franky ! Nie obchodzi mnie na we to, że do mnie nie przychodziłaś. Pieprzyć to ! Nie obchodzi mnie nic co było przedtem. Kocham cię mogę powiedzieć to tysiąc razy. Mogę to krzyknąć jeśli tylko chcesz !  
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Chciałem ją pocałować, ale ona oddaliła się ode mnie. O co chodziło ? Odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem Franky.  
- Nieźle się mną bawisz Holdena nie ? Przestań, okej ? Warknęła Candy i nie patrząc na nic wyszła.  
Zamknąłem swoje oczy. Pragnąłem zniknąć. Franky dowiedziała się, że Candy chciała ją skrzywdzić. Wiedziałem, że teraz mnie znienawidzi.  
- Wiedziałeś !  
Kiwnąłem głową. Mogłem pobiec za Candy, ale musiałem wyjaśnić wszystko z Franky.  
- Wiedziałeś ! Zaczęła histerycznie potrząsać głową. Próbowałem ją uspokoić, ale ona zaczęła bronić się przede mną, waląc mnie po klatce piersiowej.  
- Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś ! Wiedziałeś i dalej chciałeś z nią być. Nigdy więcej mnie nie dotykaj.  
Kolejna dziewczyna uciekła ode mnie i dobrze wiedziałem, że to była moja wina. Wybiegłem z domu, ale nie za Candy czy Franky. Biegłem i nie miałem pojęcia gdzie. Leciałem jak w kosmosie. Wiatr buszował po moich włosach i unosił agresywnie moje ciało do góry. Gdy straciłem swoje siły przystanąłem i rozejrzałem się dookoła. Dobiegłem do miejsca niedaleko mojego mostu. Tam właśnie się udałem. Jak zwykle usiadłem na poręczy i wdychałem świeże powietrze. Zapaliłem papierosa, które znalazłem w tylnej kieszeni wraz z zapalniczką. Dym unosił się i nawet fajnie, dobra cholernie fajnie komponował się z tym krajobrazem. Definitywnie nie chciałem już nic robić. Czasami jest tak, że masz dość żyć. Tak cholernie. Masz dość błąkania i popełniania wciąż tych samych błędów. Byłem samotny. Tak strasznie czułem się opuszczony przez ludzi, którzy coś dla mnie znaczyli.  
&  
Gemma zrobiła dla mnie coś co mi pomogło. Wepchnęła mnie do autobusu i pojechała ze mną na plaże. Do torby włożyliśmy kilka butelek piw i zioło. W autobusie śmialiśmy się i wymachiwaliśmy rękami jak szaleni turyści.  
- Pieprz ludzi, którzy uważają że robisz źle. Bądź sobą. krzyknęła na cały regulator w autobusie. Kilka twarzy odwróciło się w naszym kierunku, a ja buchnąłem śmiechem.  
- Masz stu procentową racje. Rozczochrałem jej czarne włosy i razem zniknęliśmy pośród naszych chichów.  
Dojechaliśmy może gdzieś o osiemnastej. Nad morzem widoczny był piękny horyzont, który stawał się coraz jaśniejszy. Z nad chmur wydobywały się jaskrawe kolory, które spadały coraz niżej i oświetlały nas i błękitne morze. Musieliśmy zakrywać swoje oczy, by przejść spokojnie i usiąść na zimnym piasku. Gemma wyciągnęła marihuanę i wspólnie zrobiliśmy w pięć sekund jonity. Nie wiedziałem, że ma takie umiejętności. W tej samej chwili zaciągnęliśmy się i puściliśmy dym podnosząc do góry swoje głowy.  
- Jest moc. Skoczyłem do przodu i zacząłem skakać jak szalony, sypiąc piaskiem.  
Gemma została na miejscu, ale zaraz przyłączyła się do mnie. Była ze mną kiedy było źle. Kiedy było najgorzej. Kiedy myślałem, że nic nie ma sensu. Była moją siostrą. Wskoczyliśmy razem do wody i pluskaliśmy się. Potem oboje położyliśmy się na wodzie, rozkładając się jak władcy. Słońce ogrzewały nasze ciała. Było tak jak powinno być. Czułem się, że nie ma już problemów.  
- Zrobiłam coś dla ciebie. Odezwała się Gemma. Skrzywiłem swoje brwi i rozejrzałem się zaciekawiony dookoła.  
- Zayn jest tutaj. Na jej słowa aż podskoczyłem i zanurzyłem się w wodzie. Czułem jak do buzi wpada mi lodowata woda.  
- Co ? Wyplułem resztki wody i zacząłem już równomiernie oddychać.  
- Tam. Pokazała zadowolona palcem na sylwetkę chłopaka. Stał na plaży z rękami w kieszeniach Od razu ruszyłem w jego kierunku, nie czekając na nic.  
Miał zimne spojrzenie przepełnione żalem. Jak zwykle miał na sobie swoje ulubione dżinsy, a jego brązowa włosy już nie tak perfekcyjnie przylegały do jego głowy.  
- Cześć Zayn. Puściłem dym i ze zdenerwowania pstrykałem palcami.  
- Kurewsko to pojechane. W jego oczach pojawiły się świeczki. Świeczki u Zayna ? Świeczki u takiego zwariowanego kolesia ?
- Co ?
- To, ze chociaż złamałeś mi serca to, że chociaż ona złamała mi serce nie umiem was nienawidzić. Podszedł do mnie i złapał mnie mocno za głowę. Nie umiałem nic powiedzieć.  
- Spiep**yliśmy to. Ty spiep**yłeś. Ja to spiep**yłem. Każdy to spiep**ył. Angelica zniknęła. Nikt nie wie gdzie jest, nikt.  
Czułem, że Angelicą coś jest nie tak, ale nie wiedziałem, że aż w takim stopniu. Uciekła albo zrobiła coś gorszego. Bałem się, bo nasze życie już nie wyglądało tak jak kiedyś.  
- Nikt nie wie ? Nawet Cliff ? Zdałem sobie sprawę, że wszystko przybiera coraz gorsze barwy.  
- Nawet jebany Cliff. Podrapał się po policzku i spojrzał na morzę.  
- Franky cię potrzebuje, Zayn. Wycedziłem. Dopiero teraz zrozumiałem, że Zayn potrzebował Franky, a ja potrzebowałem Candy.  
- Ona cholernie ciebie potrzebuję.  
- Nie, mnie potrzebuje Candy. Pokręciłem głową w zaprzeczeniu. Moje serce zabiło szybciej na imię Candy. Tak na nią reagowałem. Była moim światłem w ciemności. Moją ostoją. Moim własnym prywatnym uzależnieniem. Może kiedyś powiedziałem, że z uzależnieniem się walczy, ale teraz zrozumiałem, że niektórym pisane jest na zawsze życie w nałogu. Byłem uzależniony od marihuany, od papierosów, ale najgorszym uzależnieniem okazała się dziewczyna o blond włosach, o nijakim kolorze oczu o tajemniczym spojrzeniu.  
- Czyli powiedziała ci już, że jest w ciąży? Zakomunikowała mi, a ja przestałem już myśleć.  
- Idź do Franky. Szepnąłem i pobiegłem, chociaż nie wiedziałem gdzie.  
Czasami myślisz, że wszystko już zniszczyłeś, ale tak naprawdę okazuje się, że to cholerny początek. Cholerny początek drogi do końca. Przez chwilę przeszedł mnie dreszcz, bo nie miałem pojęcia co robić. Obleciał mnie strach, że ona powie słowa, które sprawią, że nic już nie będzie takie same. Mieliśmy już nie być razem. Mieliśmy o sobie zapomnieć, ale było mi strasznie trudno. Stanąłem cały mokry pod jej domem i zastanawiałem się jaki zrobić ruch czy gest. Podniosłem jakikolwiek kamyk i bez zastanowienia rzuciłem nim w okno. Kiedy nic nie odpowiedziała ani nie pojawiała się w oknie, krzyknąłem jej imię, a ona znowu mnie zignorowała. Rzuciłem jeszcze raz tylko tym razem większym kamykiem, który z hukiem odbił się do szyby. Musiała już teraz wiedzieć, że na nią czekam. Wyszła w białym szlafroku zupełnie zasapana i we łzach.  
- Co jest z tobą Holden. Warknęła  
- Wiem już wszystko. Candy czemu mi nie powiedziałaś ? Zrobiłem duże oczy i do niej podszedłem, dotykając jej  ręki.  
- Ty cały czas mi przerywałeś. Położyłem jej palec na spękane usta.  
- Nie ważne. Będę się tobą opiekować. Już zawsze, obiecuje. Przytuliłem ją do siebie, a ona rozpłakała się, mocniej się do mnie przyciskając.  
- Jest za późno, kurewsko za późno. Szepnęła mi do ucha. Nie rozumiałem. Do mojego mózgu jeszcze to nie docierało.  
- Candy mówiłem ci coś ! Masz zakaz zadawania się z tym chłopakiem ! Usłyszałem podniesiony głos ojca Candy - pana Nicholasa. Nigdy za mną nie przepadał. Sam mu się nie dziwiłem ? Bo jak ?
Ojciec odciągnął ją ode mnie w dość agresywny sposób i posłała mi minę typu " Jeszcze raz cię tu zobaczę a cię zabije " Spuściłem wzrok i ostatni raz złapałem kontakt wzrokowy z dziewczyną. Odchodziła, a ja nie umiałem ją zatrzymać. Pozwoliłem jej odejść.  

***
Chciałam powiedzieć, że zastanawiam się nad zakończeniem opowiadania. Może zacznę inne. Nie wiem.

Flo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4718 słów i 24933 znaków.

14 komentarze

 
  • <3

    TO KONIEC?! NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE :C

    10 kwi 2013

  • Flo

    W najlepszym wypadku jutro , chociaż nie jestem pewna ;D

    5 kwi 2013

  • Flo

    Cóż nie oglądałam 3 i 4 sezonu skinsów tylko 1 i 2 , miałam nawet napisać że inspiruję się tym serialem tylko nie wiedziałam czy w ogóle ktoś to kiedykolwiek  oglądał ; )

    5 kwi 2013

  • flora

    Bożeee... to mi tak bardzo przypomina 3 i 4 sezon Skinsów, że po prostu nie mogę czytać tego nie wyobrażając sobie tych bohaterów jako ludzi z serialu ;)

    5 kwi 2013

  • Tysia

    zawsze najfajniejsze opowiadania najszybciej się kończą .. :sad:

    3 kwi 2013

  • Werka

    Kiedy następna część ????  :smile:

    3 kwi 2013

  • natuss

    Dalej.. **** :-P

    3 kwi 2013

  • dusiaczekk

    nie kończ!

    2 kwi 2013

  • Olka

    Bardzo dobrze , że się zastanowiłaś !  :rotfl:  
    Super opowiadanie . :D

    2 kwi 2013

  • FlyAway.

    Nie wolno Ci tego skończyć ! :D Zrozumiano ?! :rotfl:

    2 kwi 2013

  • Flo

    Po krótkim zastanowieniu doszłam do wniosku , że napiszę jeszcze cztery części ; )

    2 kwi 2013

  • marta

    nie kończ to jest moje ulubione opowiadanie :) kontynuuj! :*

    2 kwi 2013

  • Libertad

    tak fajnie sie czyta a ty chcesz konczyc? No szkoda. Nic co fajne nie trwa wiecznie. Ale rozumiem. Mega **** opowiadanie!!! ;)

    2 kwi 2013

  • Katherine

    nieeeeeeeeeeee kończ !!!!!!

    2 kwi 2013