Uzależnieni (14)

Oczami Holdena
Owinąłem Franky kocem i usiadłem obok niej na schodach w moim domu. Delikatnie położyła swoją głowę na moim ramieniu. Pocałowałem ja w czoło. Za oknem dalej panowała ciemność. Nie mogłem złapać myśli.Czułem się tak cholernie wyczerpany. Zapaliłem papierosa, żeby przez chwile zapomnieć. Mieć wszystko gdzieś. Dym zaczął unosić się po pomieszczeniu. Czułem jego intensywny zapach. Dziewczyna po chwili oderwała się ode mnie i patrzyliśmy się na siebie jak zahipnotyzowani. Widziałem w jej piękny oczach jak morze smutek i ból. Zacisnąłem jej dłoń z całej siły.  
- Pamiętam doskonale ten moment, kiedy po raz pierwszy cię zobaczyłam. To było piękne. Już wtedy wiedziałam, że cię kocham. Wyznała i zwinnym ruchem zabrała mi papierosa. Nie zatkało mnie to co zrobiła, ale to co powiedziała. Ona mnie kochała. Naprawdę kurewsko kochała. Złapałem się za kark i oparłem bezradnie o ścianę.
- Teraz też jest kurewsko pięknie. Zapaliłem zapalniczkę i zacząłem bawić się ogniem. Popaliłem trochę tapety na ścianie, żeby się zrelaksować.  
Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie, Holden nie jest i ty dobrze o tym wiesz ! Podniosła histerycznie głos. Rzuciłem zapalniczkę w kąt i wziąłem jej twarz w swoje dłonie. Od ust dzieliło nas kilka, niecałych centymetrów. Nie obchodziło mnie co myślała. Dziewczyna cały czas kręciła głową, jakby bała się spojrzeć w moje oczy. Czułem, że już nie daje rady. Cholernie przerosło mnie całe moje życie. Nie miałem domu. Nie miałem niczego.  
- Jest pięknie kurewsko pięknie. Krzyknąłem, chociaż sam nie wierzyłem w swoje słowa. Nawet nie wiedziałem co znaczy słowo pięknie, ale co mi pozostało jak udawać, że ma się pod kontrolą ten świat, że rozumie się innych ludzi ? Cały ten pieprzony świat to jeden wielki teatr, w którym jesteś tylko aktorem. Nie ma prawdy.
- Nie. Rozpłakała się. Nie potrafiłem patrzeć jak cierpi. To jest takie okropne. Chciałem się w tamtej chili zatrzymać. Przestać myśleć. Być gdzie indziej. Naprawdę.  
Pocałowałem ją. Na początku mi się opierała, ale potem jakby coś w nią strzeliło. Odepchnęła mnie od siebie.
- Nie rób tego Holden. Walnęła mnie w twarz. Spojrzałem na nią nie zły, ale wiedziałam, że ona w ten sposób sobie radzi sobie ze sobą. Nagle uciekła i biegiem pobiegła do mojego pokoju. Nawet nie patrząc za siebie, ruszyłem za nią. Gdy wszedłem do swojego pokoju, Franky już buszowała po moim pokoju. Wywalała z moich szafek wszystkie ubrania, wszystkie rzeczy. Na jej twarzy widać było skupienie. Już nie płakała. Była pochłonięta szukaniem czegoś. Naprawdę przeraziłem się. Słowo daje. Bałem się. Cholernie się balem.
- Co ty robisz? Zapytałem i oprałem się o drzwi. Po chwili podrapałem się po policzku.
- Widziałam ją. Ona tu był. Naprawdę. Zaraz ją zobaczysz Holdena. Paplała jak nienormalna. Wszystkie moje ciuchy, spodnie wylądowały na podłodze. Dobiegła do biurka i wyrzuciła z niego moje książki. Spojrzałem na nią bezradnie i zsunąłem się na podłogę. Kurczowo darłem swoje włosy, tak by poczuć ból.
- Holden, widzę ją. Czy ty też ją widzisz ? Zapytała i przystanęła w końcu. Oderwałem wzrok z podłogi i podszedłem do niej. Miała takie piękne rysy twarzy, idealny nos, perfekcyjne niebieskie oczy, piękne policzki, a piegi dodawały jej uroku. Franky mnie pociągała. Naprawdę.Czułem coś do niej, ale cholernie nie wiedziałem co to jest.  
- Widzisz ? Powtórzyła pytanie i pokazała palcem w powietrzu.Tam nic nie było. Ona wariowała i chyba ja jedynie miałem o tym pojęcie. Delikatnie złapałem ją za palce u ręki. Ona w ogólnie nie reagowała. Jakby zdrętwiała i przestała funkcjonować. Czasami miałem dosyć istnienia. Kilka razy chciałem wstrzyknąć sobie heroiny tak dużo, żeby przedawkować.To by była nawet niezła śmierć. Być z czymś co się kocha i nienawidzić do końca.
- Nie, Franky, nie widzę.
- Nie ? Zrobiła duże, przestraszone oczy.
- Zabierz mnie gdzieś Holden. Chcę poczuć coś. Naprawdę chcę coś poczuć.  
Tak też zrobiłem. Wpakowaliśmy się do największe klubu jaki świat widział. Nie wiedziałem, że aż tylu ludzi może być razem. Muza dawała niezłego czadu. Czułem się tak kurewsko dobrze. Złapałem Franky za rękę, żeby mi nie uciekła. Ona kurczowo trzymała się mojego ramienia, jakby bała się ludzi. Jednak nic nie mówiła. Próbowaliśmy się przecisnąć przez tłumy, by dojść na główny parkiet. Na początku wziąłem trochę ekstazy od jakiegoś faceta, którego poznałam na imprezie u Zayna. Czułem jak rozpiera mnie energia, która próbuje się uwolnić z każdą sekundą. Nogi same wędrowały bez mojej pomocy. Uśmiechnąłem się do Franky i mocno zsączyłem swoje wargi w jej.Dziewczyna zaśmiała się jak szalona.
- Marzenie Holden. Krzyknęła, ale ja już jej nie słuchałem. Wepchaliśmy się na środek i zaczęliśmy tańczyć, przecierając się o swoje ciała. Nałożyłem na język dziewczyny pigułkę, a potem na swój i dopiero wtedy poczułem jak odlatuje. Razem z Franky złączyliśmy się w jedność. Muzyka idealnie poruszała naszymi ciałami. Współgraliśmy ze sobą jak nigdy. Obraz rozmazywał się a kolorowe światła przedzierały się do moich oczu. Krzyczałem ze szczęścia a Franky ze mną. Skakaliśmy jak szaleni, nie znając umiaru. Narkotyk zaczął w zakresie kilku minut działać. To było takie cudne, że aż nierealne. Mogłem w tym transie trwać wieku i bez końca. Przycisnąłem Franky do siebie i zacząłem buszować językiem po jej szyi.Dziewczyna ruszała swoim rękami moje włosy i tylko śmiałą się jak szalona. Nie mogłem nawet ujrzeć jej twarzy. Wiedziałam tylko, że nasze ciała były całkowicie spocone i przylepiały się do siebie. Nagle zapragnąłem Franky tak bardzo, że nie mogłem wytrzymać. Pociągnąłem ją w swoją stronę z wielki podnieceniem. Wyszliśmy drzwiami na zaplecze. Mocno wbiłem się w jej wargi.Dziewczyna lekko upadła na asfalt. Na szczęście w ostatniej chwili złapałem ją. Franky niesamowicie na mnie działała. Prowadziłem ją delikatnie do przodu.Była, jakby moją podwładną. Potem powoli nie myślcie, że to było agresywne, oparłem ją swoim ciężarem ciała na ścianę budynku. Położyłem nasze splecione dłonie nad jej głową i delikatnie pocałowałem ją w czoło. Gdy tak obserwowałem jej twarz, przypomniałem sobie Candy, i nagle coś zrozumiałem. Kurewsko dobrze zrozumiałem. Opuściłem swoje ręce i stanąłem obok niej.  
- Boję się. Szepnęła, cała dysząc. Spojrzałem na nią ukradkiem.  
- Czego ?
- Wszystkiego. Ci ludzie oni mnie obserwują.  
Rozejrzałem się dookoła, ale wszędzie panowała ciemność. Nie było żadnych innych pieprzonych dusz oprócz naszych  
- Nie ma tu nikogo F. Kurewsko nie ma nikogo. Roztarłem oczy do czerwoności, ale ona już nie słuchała.  
- Powiedz coś do mnie Holden. Rozkazała mi tak nagle, że aż podskoczyłem. Zrobiło mi się strasznie niedobrze.Prawie przestawałem kontaktować ze światem żywych.Może przez to zacząłem pieprzyć jej te bzdety. A może to była prawda ? Wszystko było dla mnie niewiarygodnie niewiadome.  
- Nie mogę przez ciebie oddychać F.Duszę się, bo mi się podobasz, bo mi na tobie zależy. Rozumiesz o co mi chodzi ? Prawda ? Rozumiesz? Bo jakbyś nie rozumiała odeszłabyś, prawda? Sam się potem zastanawiałem po co ja to mówiłem. Po co to powiedziałem ? Po co wyznałem, że jest dla mnie ważna ? Byłem debilem.  
- Zabierz mnie do domu Hold.  
Zignorowała mnie, bo mnie nie rozumiała.  
&
Oczami Zayna  
Czekałem zdenerwowany na Franky z jej matką w salonie. Kobieta popijała jakieś tabletki czy coś na uspokojenie. Holden zadzwonił do nas trzy godziny temu, mówiąc że ją znalazł, a tymczasem nie pojawił się. Prawie aby wybuchł tak strasznie mnie to wszystko irytowało. Nogi fruwały mi w powietrzu, a ręce trochę się pociły. Poprawiłem swoją pozycję na fotelu, ale to i tak nic nie dało. Jej matka miała czerwone oczy od płaczu, ale próbowała to ukryć. Nagle zniknęła w kuchni. Usłyszałem tylko lekki zgrzytanie. Kiedy chyba zrozumiała, że mogę ją usłyszeć zatrzasnęła tak głośno drzwiami, że prawie podskoczyłem. Boże! Miałem tego serdecznie dosyć. Miałam zamiar od razu jak pojawi się Holden mocno mu dokopać. Nagle usłyszałem jak ktoś wchodzi do mieszkania. Wskoczyłem na równe nogi. Przed sobą ujrzałem Franky.Gdy pojawiłem się przed oczami, nic nie powiedziała. Jej widok zakryła mi jej matka, która bez słowa mocno przytuliła Franky. Obejrzałem się dookoła i ujrzałem tylko cień chłopaka, biegnącego ze schodów. Od samego początku wiedziałem, że to Holden. Nie patrząc na Franky, która chciała mnie zatrzymać, wybiegłem za tym debilem, którego uważałem za cholernego przyjaciela.  
-Holden. Kurwa Holden! Krzyczałem w wniebogłosy, ale on nawet się nie oglądał do tyłu. Biegł jak szalony. Fakt faktem Holden był dobrym biegaczem.Kondycje miał niezłą.Zdecydowanie lepszą ode mnie, mimo tego że palił papierosy jak smok. Byłby za pewne lepszy, gdyby się wziął za siebie.  
Chłopak pobiegał na swój zjebany most i stanął na nim. Serio on miał coś nie tak ze swoją głową. Wziął ręce do góry i opuścił głowę do tyłu.  
- Holden co ty kurwa robisz ? Wydarłem się z całych płuc, czując jeszcze w nich skręta wypalonego godzinę temu.  
- Przepraszam.Ja naprawdę kurewsko przepraszam. Zapalił papierosa i puścił dym, jakby miał być to jego ostatni papieros w życiu.  
- Znowu pieprzyłeś się z Franky ? Rzuciłem podle. Jezu jak ten Holden mnie wnerwiał. Jego czarne włosy powiewał lekki wietrzyk. Kochałem Holdena, ale czasami zbyt bardzo wszystko komplikował. Jebać to - pomyślałem.
-Nie, nie pieprzyłem jej. Okej ? Nie pieprzyłem twojej Franky ! Nie pieprzyłem twojej ukochanej, twojej przepięknej, uroczej, Franky ! Odwrócił swoją głową w moim kierunku. W przedsionku trzech sekund stracił równowagę i prawie spadłby do wody. Jego papieros już tonął na powierzchni wodzy. Holden przeklął pod nosem. Przestraszył się nie bardziej ode mnie.
-Dobra Holden, czasami jesteś ta nie możliwe cholernie męczący. Wydarłem się. On nagle wstał i stanął naprzeciwko mnie. Jego twarz była całkowicie spięta.
- To kurwa dlaczego tu jesteś ? Popchnął mnie do tyłu. Przechyliłem się trochę do tyłu, ale od razu wróciłem do równowagi.  
- Chciałem ci przywalić. Skrzywiłem brew i stałem centralnie naprzeciwko niemu. Samochody jechały, oświetlając nasze ciała. Powoli za horyzontu pojawiło się słońce. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że jest już nad ranem. Ta noc był niemożliwie długa.
- To uderz mnie ! Proszę bardzo ! Chcę poczuć ten cholery ból. Krzyknął w moją stronę, plując mnie swoją śliną. Boże jaki ja byłem głupi.Holden był od wpływem heroiny. Jego źrenice były cieniutkie. Wyglądał kiepsko, naprawdę kiepsko.  
- Holden przestań. Złapałem jego głowę w swoje dłonie.  
- Ona złamała mi serce. Ona na serio kurewsko złamała moje serce. W jego oczach pojawiły się świeczki. Pierwszy raz widziałem w oczach Holdena łzy jeśli chodziło o Candy.  
- Holden jako twój zjebany przyjaciel mówię ci idź się połóż. Jutro pogadamy. Poinformowałem go, ale on tylko uśmiechnął się sztucznie.  
- W dupie to mam. Ten świat tych ludzi, ciebie, wszystkich. Gdy to powiedział pobiegł na jezdnię.Samochody kierowały się w jego kierunku.Światła oświetlały jego ciało. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę.  
-Złaź Holden !!! Krzyczałem, jakby to mogło pomóc. Holden miał dziwne zagrywki.Zawsze mu coś odbijało, ale to już było niedorzeczne.
- To co każdy może się zabijać, tylko nie ja ? Odwarknął mi i na ułamek sekundy zobaczyłem jego podekscytowaną twarz. Samochody piszczały oponami i trąbiły, ale on nic sobie z tego nie robił. Powoli pojazdy zbliżały się do jego ciała. Stał na środku, jakby chciał się zabić. Co ja pieprzę ? On tego właśnie pragnął. Może heroina tak na niego działała ? Nie miałam pojęcia co robić. Czy go ratować. Zostało zaledwie dwie sekundy. Nagle Holden zniknął mi z oczu. Auta przejechały. Kierowcy jeszcze oglądali się za nim i przeklinali, uchylając się za okna. Obejrzałem się dookoła siebie, ale nigdzie go nie było. Nagle usłyszałem śmiech chłopaka. Wyprostowałem swoją sylwetkę i go ujrzałem.  
- Jezu Holden.
- No co Zayn ? Adrenalina. Polecam to uczucie. Adrenalina, kurewska adrenalina. Powtarzał w kółko. Był tak nabuzowany, że aż się bałem.  
- Holden, przestań ! Krzyczałem.Jednak mój podniesiony głos zagłuszał jego histeryczny śmiech. Twarz nagle mu spoważniała i wybałuszył oczy tak, że prawie te czarne ślepia mu wyleciały.  
-Spierdalaj ! Wy wszyscy spierdalajcie. Założył kaptur na głowę i ruszył przed siebie. Chciałem go jeszcze przez chwilę zatrzymać, ale on tylko pokazał mi środkowego palca.  
Nie miałem nawet sił, żeby go ścigać. Musiałem zobaczyć się z Franky. Nie spodziewałem się, że jest aż w tak złej kondycji.  
Położyłem się obok Franky. Czułem jak bije jej serce.Chciałem z nią być. Być dla niej pomocą oparciem w trudnych chwilach i wszystkim czym może być osobą, która kocha kogoś. Nie mogłem patrzeć jak cierpi. Delikatnie musnąłem jej czoło, a ona wzdrygnęła na mój dotyk.Położyła swoją rękę na mój policzek.  
- Nie wiem kim jestem Zayn.Czuje się osaczona i tak cholernie bezsilna. Szepnęła przez zęby, gdy to powiedziała upadła na poduszkę i zaczęła płakać.  
-Jesteś Franky.Jesteś najwspanialszą dziewczyną na całym świecie. Jesteś moim aniołem. Takim prywatnym. Nachyliłem się nad nią i otarłem łzy swoją ręką. Nie umiałem sobie z tym poradzić. czasami chciałem uciec. Pójść na jakąś imprezę i uchlać się jak świnia. Nie wiedzieć gdzie jestem, zapomnieć o Franky.  
- Boję się światła Zayn ! Ja wariuje! Ja to widzę ! Krzyknęła. Nie potrafiłem nad nią zapanować. W chwilach osłabienia chciałem nią potrząsnąć warknąć jej, żeby się nie bała, żeby przestała tak się zachowywać. Ona mnie przerastała.  
- Wszystko jest dobrze, F. Skłamałem by ją uspokoić, ale ona tylko spojrzała na mnie swoimi pięknymi niebieskim oczami, które zawróciły mi w głowię. Jej twarz była taka smutna. Taka okropnie inna.  
- Nie. Śmierć jest miła.Jest ostatnią rzeczą, która sprawia ból. Nie ma po niej cierpienia. Nie ma nic. Wpadała w lekki szał, jakby te słowa były dla niej obsesją. Nie poznawałem jej.
- Boże dziewczyno. Co ty gadasz ?! Krzyknęłam i próbowałem ją uspokoić. Mocno złapałem ją za ramie i potrząsałem.  
- Nigdy tak nie miałeś Zayn, że śmierć wydawał się ukojeniem ?  
- Przestań.
Ale to nic nie dawało. Ona wciąż powtarzała te cholernie słowo ukojenie. Nie wiem co we mnie strzeliło. Zacząłem na nią wrzeszczeć z całej siły, a ona nagle przestała mówić. Zamknęła oczy i uśmiechnęła się do mnie cała w skowronkach.
- Nawet ty wariujesz Zayn.Sprawiam, że wariujesz. Wstała. Zatrzymałem ją, bo nie wiedziałem już do czego była zdolna.Ona znowu obdarzyła mnie tym potwornym i dziwnym uśmieszkiem.
- Kąpać. Wrócę.obiecuje.  
Gdy wyszła schowałem głową pod poduszką i nuciłem denną piosenkę jakieś boysbandu. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje.Czasami nawet największy skurwiel na świecie może się zmienić. Pragnąłem powrotu do dawnego życia, do mówienie jebać to, to bezproblemowego życia. Tam gdzie liczył się tylko alkohol i skręt. Leżałem tak może dwadzieścia minut. W końcu zaspokoiłem się trochę o F. Powędrowałem na korytarz. Woda się już nie lała. Jej matka siedziała nad czymś. Nie chciałem jej przeszkadzać. Ona w ogóle nie interesowała się swoją córką. Bardziej opłakiwała to, że jej kochanek okazała się gwałcicielem. Zastukałem do drzwi.
- F, wszystko okej? Zapytałem spokojnie. Mówiła, że wróci.Wierzyłem, ale byłem naiwny.  
Kolejne pytanie i bark odpowiedzi.Moje nogi trochę się ugięły, a ciało zrobiło się cieplejsze z nerwów. Nogi stukały niespokojnie o podłogę. Kolejne uderzenie.Brak słowa. Ostatecznie krzyknąłem, ale znowu nie usłyszałem nic w zamian. Już nic się nie liczyło. Rozpędziłem się i wyważyłem drzwi. Nie wiedziałem jak to zrobiłem. Może ta rozpacz dodała mi siły ?Ujrzałem ją. Jej całe ciało znajdowało się pod wodą. Wydobyłem z siebie tylko krzyk.Nic więcej. Cholernie żałowałem, że pozwoliłem jej iść się kąpać w takim stanie, kiedy była pobudzona. Wyciągnąłem ją z wody i starałem się jej pomóc. Nie wiele pamiętam z tamtej nocy.Każdego dnia chce to wymazać. Przestać pamiętać. Jej matka zadzwoniła po pogotowie, a ja tylko płakałem, robiąc jej sztuczne oddychanie, patrząc na nią. Wzięło jej pogotowie, a ja nie miałem już na nic sił. Przed kilka minut, może godzin patrzyłem w sufit. Najgorsze w tym wszystkim było to, że obiecała że wrócić, że będzie. Kiedy wróciły mi zmysły, ruszyłem do niej, do mojej miłość. Jebać taką miłość.
&
Oczami Angelicy
Stanęłam na wadzę w samej bieliźnie i spoglądałam nerwowo dookoła gabinetu Pani Marrisy. Patrzyłam na jej liczne dyplomy i zdjęcia z rodzinką. Próbowałam ukrywać zdenerwowanie, a na mojej twarzy starałam się utrzymywać sztuczny uśmiech. Jakby tego było mało centralnie mi wierzyła. Cholernie była naiwna. Lekarka kazała mi spojrzeć w sufit i postanowiła sama odczytać wagę. To był dla mnie przełomowy dzień. Miałam w końcu wyjść z tego głupiego ośrodka i zacząć żyć na nowo. Na twarzy pani Marrisy pojawił się cudowny i promienny uśmiech. Naprawdę zazdrościłam jej takiej centralnie delikatnej urody. Jak jakaś nimfa, czy bogini z mitów greckich. Tak za dużo przebywałam z Cliffem.  
- No i brawo Angelica. Wychodzisz na prosto.Ucieszyła się i pozwoliła zejść z wagi. Podała mi swoją dłonią szlafrok, a ja jak posłuszna pacjentka ubrałam się w niego i usiałam na fotelu, który wskazała mi pani Marrisa.
- Angelico wydaję mi się, że możesz już iść do domu.Tylko oczywiście dalej będziesz do mnie przychodziła. Położyła swoją gładka i ciepłą dłoń na mojej.  
- Centralnie będę posłuszna. Odwzajemniałam szczery uśmieszek. Lekarka widocznie była zadowolona z mojej postawy. W końcu powoli się zmieniłam.  
- Tylko pamiętaj musisz o siebie dbać, Angelica, zero narkotyków, alkoholu. Skarciła mnie wzrokiem i uporządkowała swoje biurko ze sterty papierów.
Kiwnęłam głową, chociaż tego nie mogłam obiecać. Jeszcze jak miało się takiego chłopaka jak Cliff. Ciągle narajanego. Gdy pożegnałam się z Marissą, wybiegłam jak strzałą z budynku do parku, gdzie ujrzałem Cliffa, czekającego na mnie. Jak mała dziewczynka rzuciłam się mu w ramiona. Kochałam jego blond loczki i piękne oczy, które sprawiały zawrót w mojej głowie. Chłopak pachniał skrętami, chociaż było dopiero dziesiąta rano. Nie mogłam wytrzymać, aż w końcu mnie pocałuje, więc sama to zrobiłam.
- Cliff. Szepnęłam i wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Po sekundzie zaczęłam płakać jak najęta.
- Ang. Zapytał i na jego twarzy pojawiła się zdziwiona mina.
- Nic. To szczęście.  
Złapaliśmy się za ręce. Cliff podał mi zrobionego skręta i razem chuchaliśmy się dymem. Potem Cliff powiedział mi, że musimy udać się do szpitala do Franky. Nie mogłam uwierzyć, że chciała popełnić samobójstwo. Po prostu to było jak jakiś film, centralnie pojechany dramatyczny film. Po drodze zabraliśmy Candy. Nic nie mówiła. Patrzyła tylko w niebo i od czasu do czasu mówiła krótkie słowo jak tak czy nie. Cliff chciał poprawić atmosferę, ale słabo mu szło.
- Wiecie, że ostatnio miałem taką wenę, że prawie padłem.Normalnie ręce same opadając jak to tym pomyśle. Uderzyłam go w kostkę, żeby przestał cały czas nawijać jak nienormalny. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas teraz ciężki moment.  
Weszliśmy we trójkę do budynku.Niby było ładnie, ale czuło się tę atmosferę ośrodka dla ludzi, którzy czują się źle. Dobra, którzy są wariatami. Razem drążyliśmy korytarzami do przodu, a dokładnie do pokoju dwadzieścia trzy. Gdy tylko ujrzeliśmy numerek, od razu nasze oddychanie stało się szybsze. Uśmiechnęliśmy się do siebie i otworzyliśmy drzwi do pomieszczenia. Dziewczyna siedziała na parapecie i patrzyła przez okno. Obok niej stał mężczyzna około czterdziestki. Rozmawiali półgłosem. Nie ujawnialiśmy się ze swoim przybyciem. Staliśmy tak i patrzyliśmy na tę dwóję. Franky trzymała kurczowo się jakiegoś miśka.
- Francesca powiedz mi coś się stało tamtej nocy.To coś złego prawda ? Położył dłoń na jej ramieniu.
- Tak coś złego. Odpowiedziała i skuliła się w jeszcze większą kulkę.
- Czy czułaś wtedy ból ? Pamiętaj że to nic złego, czuć ból, to część naszych umysłów. Kiedy wymówił te słowa, Cliff brząknął i mężczyzna, a zapewne psycholog Franky odwrócił się do nas. Widać był, że kocha swoją pracę. Jego oczy były bardzo przyjemne o odcieniu zieleni, głębokiej zieleni. Włosy ogólnie miał czarne, ale widać było w niektórych miejscach pojawiające się siwe włosy związane z wiekiem.
- O to już czas odwiedzin. Uśmiechnął się do nas i spojrzał zdenerwowany na swój zegarek.
- Zasiedziałem się trochę. Dokończył kiedy już wychodził z pokoju.  
Ułożyliśmy się wszyscy na łóżku Franky, a ona w końcu obdarzyła na swoim spojrzeniem. Wyglądała fatalnie. Oczy miała spuchnięte, a cerę miała tak bladą jak ścina, że trudno było ją nawet zobaczyć.  
- Hej. Zeszłam z parapetu i stanęła nad nami.  
- Hej. Podeszłam do niej i mocno uścisnęłam. Potem zrobił to Cliff. Candy nie ruszyła się z miejsca, ale w końcu oprzytomniała i złapała ją w swoje ramiona.
- A gdzie Zayn ? Zapytała i podrapała się mocno po ręce, jakby chciała sprawić sobie ból.
- Ma zaliczenie z matematyki. Kurewsko ostatni zakuwał. Zaśmiał się Cliff, ale potem znowu zrobił się posępny.
- Holden ?
Spojrzeliśmy na siebie wszyscy wystraszeni. Prawda była taka, że Holdena nikt nie widział. Nikt nie miał pojęcia co robi ani jak żyję. Martwiliśmy się o niego, ale co mieliśmy zrobić ?
- Nie mógł przyjść, ej Franky no to ja ci się tu żyje ? Zapytała szybko Candy, jakby chciała zmienić temat. Założyła blond włosy za ucho i oparła się o ścianę.
- Dobrze. Podobno życie jest lepsze od śmierci. Tak twierdzi mój psycholog, ale ja sądzę, że zależy to od duszy, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeśli chcemy umrzeć to znak, że stało się coś bardzo złego i to trzeba zwalczyć. Żyć samemu pośród swoich myśli, żeby oczyścić swój umysł, przestań pamiętać, że widzisz się coś złego, że czuje się cierpienie i ból. Trzeb iść dalej, chociaż się boimy. Ja sądzę, że to prawda, ale czasami wydaje mi się, że życie jest dla mnie za ciężkie, że życie jest gorsze od śmierci, dlatego mam te myśli, bo wiem że nie daje rady. Odetchnęła i popatrzyła na nas już we łzach.
- Do czego zmierzasz ? Zapytałam i podrapałam się nerwowo po policzku. To nie była już Franky.
- Że teraz muszę zacząć walkę z moją psychiką i nie ma miejsca was w moim życiu. Nie ma miejsca na nikogo.Jestem tylko ja ważna w tej chwili. Mówiła niby spokojnie, ale widać że gubi się sama ze sobą.
Nie mieliśmy pojęcia co powiedzieć. Odpadliśmy na jej słowa. Wszyscy.  
&
Oczami Holdena.  
Jeden bit. Jeden ruch. Jeden dźwięk. Jeden gest. Byłem już na innej palecie. Naprawdę. Nie było dla mnie w tej chwili rzeczy niemożliwej. Skakałem jak szalony, oddając się muzyce ze stoma procentami. Pot spływał się ze mnie jak z jakiegoś wodospadu. Ten huk. Ta atmosfera dodawał mi takiej cholernej odwagi. Mogłem wtedy wszystko, nawet zabić. Zabić wszystkich po kolei. DJ dawał czadu puszczając najlepsze kawałki. Ludzie bawili się jak nigdy. Nikt się niczym nie przejmował.Gdy tak tańczyłem mając w swoje krwi już dość dużą ilość narkotyków, ktoś nagle przyłączył się do mnie. Wiedziałem, że była to na pewno dziewczyna. Razem ruszaliśmy głowami i obmacywaliśmy się na parkiecie. Nie wiedziałem jak mam nawet na imię, jak wygląda. Szczerze mało mnie to nawet interesowało.To była właśnie zabawa. Kołysaliśmy się trochę.Trochę całowaliśmy. Czasami mocniej do siebie przyciskaliśmy. Łączyłem się z nią, muzyką i oczywiście z heroiną. Byłem niezłe nabuzowany. Chciałem normalnie roznieść tę imprezę, ten przeklęty klub. Moc jaką posiadałem prawie mnie rozerwała na pięćset odrębnych kawałku. Wybuchałem jak wulkan ze swoim krzykiem. Czułem się jak odlatuje w rytmie bitu. Serce dudniło mi jak otępiałe. Mózg już całkowicie nie działa. Umysł przestał funkcjonować. Taka właśnie była ta heroina jak lekarstwo na wszystko. W takim stanie trwałem przez kilka dni. Od rana do noc bez końca. Było jak najbardziej dobrze dopóki przed moim oczami nie stanęła twarz Candy.Od razu wróciłem do świata żywych. Oderwałem się od przypadkowej dziewczyny. Musiałem zaczerpnąć powietrza. Szedłem zdyszany jak jakiś kundel, gdy nagle znowu ujrzałem z daleka Candy. Kierowała się ku wyjściu. Musiałem za nią pójść. To było ode mnie silniejsze. Ruszyłem za nią, przeciskając się prze tłumy.Nawet niektórych gości uderzyłem, bo nie pozwolili mi przejść. Czułem, że muszę ją zobaczyć.  
&
Oczami Candy.  
Trzymałam w swoich rękach skręta, relaksując się nim. Popatrzyłam na ciemne niebo i na świecące na nim gwiazdy. Gdy wyszłam z tego klubu, od razu poczułam się lepiej. Ten szum działał mi na nerwy. Zresztą tylko z Holdenem umiałam się tak bawić, by nie myśleć o niczym. Usłyszałam za sobą kroki. Nigdy nie spodziewałam się, że zobaczę tam Holdena. Stał całkowicie naszpikowany narkotykami. Widać to było po prostu po nim. Gemma mówiła mi, że Holden sobie już nie radzi, ale nie sądziłam, że się od nas odsunie, że wypnie plecy i zatoczy się w swoim bagnie. Zdałam sobie sprawę, że źle zrobiłam, zostawiając go samego. Byłam egoistką i nikim innym.
- Cands. Spojrzał na mnie. Jego włosy sterczały w nieładzie, ale to nie zmieniało faktu, że był nieziemsko przystojny. To był mój Holden. Oczy choć naćpane dalej magnetyczne i takie piękne. Cały on przypominał młodego boga, który zawrócił mi w głowie. Tak bardzo pragnęłam poczuć go w sobie.
- Holden to cię zabija.Nie widzisz tego ? Zapytałam i puściłam dym ze skręta. Czułam, że dzieli nas wielki mur przez którego nie umiemy do siebie dojść. Chyba sama go zbudowałam, a Holden dołożył kilka cegieł.  
- Zabija mnie ? To ty mnie zbijasz Cands. Zrobił poważną minę.
- Kocham cię. Szepnęłam, ale on tylko się sztucznie uśmiechnął.  
- Cóż, wszyscy mnie kochają i wszyscy łamią moje cholerne serce.  
Pragnęłam zrobić krok ku nie mu, ale on zaraz zrobił krok do tyłu.
- Nie chcę łamać twojego serca.
- O super, a moim zdaniem wygląda to tak. Co dziś robimy ? Łamiemy serce pierdolonemu Holdenowi. Co robimy jutro ? Łamiemy serce pierdolonemu Holdenowi.Krzyknął. Prawie bym się rozpłakała jak boga kocham.
- Holden. Potrzebujemy ciebie.Ja ciebie potrzebuje. Gemma i Franky cię potrzebują.Wiesz, że chciała popełnić samobójstwo ? Zamknął oczy, jakby chciał powstrzymać łzy. Ja już nawet tego nie próbowałam.  
- Mam właśnie tego dość, słyszysz Cands ?!  
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam. Zaciągnęłam się. Ta rozmowa mnie przybijała.Nawet nie potrafiłam zabrać myśli.
- Dowiedzenia Cands. Włożył ręce w kieszeń i odwrócił się ode mnie na pięcie. Patrzyłam jak jego sylwetka odchodzi w ciemności. Serce biło mi szybko. Nie mogłam pozwolić by odszedł.Nie mogłam. Zaczęłam biec w jego kierunku.Czułam jak unosi mnie wiatr.Jak prowadzi mnie przez zawiłe drogi. Złapałam go za rękaw jego koszulki.Chłopak spojrzał na mnie piorunującym wzorkiem.
- Nie słyszałeś Holden potrzebuję cię. Zaczęłam przystawać z jednej nogi na drugą. Moja krótka spódnica podchodziła coraz bardziej do góry, ale nie miałam już siły cały czas ją obciągać.
- Jestem teraz w innym miejscu niż ty, w innym pieprzonym wymiarze. Czuję się jakbyś odbierali inne sygnały. Gdy Holden mówił to w ogólnie go nie rozumiałam. Jakie wymiary ? Nagle mocno wbił się w moje wargi, że prawie zemdlałam. Był strasznie gwałtowny, zaborczy i agresywny. Co nie zmieniało faktu, że jego zaborczość mnie pociągała. Czułam do niego cholerne pożądanie.
- Nie ma powrotów. Nie tym cholernym razem.  
Zatkało mnie.
- Holden, co to znaczy ? Burknęłam półprzytomna. Tak bardzo żałowałam, że wtedy mu nie pomogłam, że nie byłam przy nim, kiedy mnie tak mocno potrzebował.
- To znaczy, że nie chce ciebie w moim życiu. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę. Nie miałam pojęcia co robić. Pragnęłam wkraść się w jego ramiona i jak za dawnych czasów być z nim. Dotknęłam jego ręki.Chłopak nie protestował. Po sekundzie prawie się do niego zbliżałam, ale w ostatniej chwili odepchnął mnie.  
Próbowałam zatrzymać go swoim błagalnym spojrzeniem, płaczem, ale to nic nie dało. On odszedł. To był koniec. Taki definitywny koniec. Usiadłam na ławce i obgryzałam paznokcie ze smutku. Co ja do cholery myślałam ? Że Holden rzuci mi się w ramiona ? Puściłam dym i przegryzłam mocno dolną wargę. Poczułam jak ktoś siada obok mnie. Zobaczyłem straszą panią, która roznosi gazety by zarobić na życie. Naprawdę miała koszmarne życie.  
- Co masz taką smutną minę panienko ? Zapytała i uśmiechnęła się szczerze. Co moim zdaniem nie potrafili ludzie w dwudziestym pierwszym wieku.
-To przez miłość. Mogłam mieć wszystko, ale wybrałam nic. Skrzywiłam brew i spojrzałam na blondynkę, trochę podobną do mnie. Aż się wystraszyłam, że to może być moja przyszłość. To nie tak, że brzydziłam się tej kobiety, ale czy ktoś z was chce skończyć na ulicy ? Odpowiem za was nie.
- Miłość ? Miłość jest jak wiatr w twoim wieku. Przestaje wiać, kiedy nadchodzi na to czas. Nic nie trwa wiecznie. Zakochasz się jeszcze miliony razy. Odpowiedziała i rozłożyła jedną gazetę.Pokazała mi jeden śmieszny obrazek, na który zareagowałam żałosnym śmiechem.
- Może ma pani racje. Kupiłam jedną gazetę, żeby ją ucieszyć i powędrowałam dalej, płacząc. Płacz był już częścią mnie. Poszłam gdzieś gdzie nikt mnie nie znajdzie. Tam gdzie nie będzie ludzi. Postanowiłam zmienić środowisko. Tak radziła mi siostra. Znała moją historię do końca, która na nieszczęście dalej się piszę.  
&
Oczami Franky  
- Widzę ludzi. Widzę ludzi, którzy próbują zrobić mi krzywdę. Pojawiają się i potem znikają. Nie mogę wytrzymać ich krzyków.
Zamknęłam oczy, ale to powracało, jakbym nie mogła oszukać przeszłości. Jego obraz targał się do mojej głowy cały czas. Nie czułam nawet wtedy, że żyję. Każdego dnia czułam jego ręce na swoim ciele. Nie potrafiłam już funkcjonować. Tak bardzo żałowałam, że żyję.
- Kontynuuj. Dotknął mojej dłoni Pan Clever. Od razu wzdrygnęłam na jego zimne i szorstkie dłonie.
Zacisnęłam mocniej powieki i przycisnęłam miśka do siebie.
- Oni mnie dotykają w intymne miejsca jak on.Dotyka mnie i krzyczy moje imię. Mówi, że jestem brudna, a oni to powtarzają. Szybko pociągnęłam rękawy i na te wspomnienie mocno wbiłam swoje paznokcie w swoją skórę.Musiałam poczuć ból. To mnie ratowało.Razem z krwią łączyłam się w tym cierpieniu.
- Francesca spójrz na mnie. Powiedział łagodnym głosem mój psycholog.
Otworzyłam oczy i moje łzy same ciurkiem popłynęła przez mój gładki policzek.
- Nie chcę patrzeć.Chce przestać widzieć. Ta światłość mnie zabija. To mnie zbija. Krzyknęłam i mocno złapałam się za włosy.Zaczęłam jej wyrywać. Nie mogłam się opanować.To było silniejsze ode mnie. Mężczyzna próbował złapać mnie w ramiona, lecz ja odpychałam go, jakby to on był tymi złymi ludźmi, jakby on był Dwightem. Wyskoczyłam z fotela i kręciłam w głową w tę i we tę.  
- To mnie zabija. Podniosłam histerycznie głos i wyrzuciłam z biurka wszystkie rzeczy. Opróżniłam jej z każdego możliwego przedmiotu. Zrobił się niemiłosierny huk. Kilka książek upadło na moje stopy. Psycholog przekrzykiwał moje imię, ale ja czułam się jak w transie. Zaraz ruszyłam do następnego miejsca. Rzucałam wszystkim jak szalona. Oczy miałam skupione, a zarazem przerażone. Znowu wróciły wspomnienia. Znowu ujrzałam ludzi przed sobą.  
- Zostawcie mnie. Przekręciłam głową ze zdrenowania. Nie mogłam znaleźć swojego miejsca. Ich twarze powodowały ból w mojej głowie. Obraz stał się strasznie jasny, jakby chciał zniszczyć moje oczy. Broniłam się przed tymi ludźmi, przed Dwightem, rzucając poduszkami i różnymi szklanymi przedmiotami w nich.  
- Francesca. Usłyszałam w tym strasznym hałasie głos Clevera.  
- Nie mogę już.To jest jak ciągła walka.Nie potrafię już istnieć. To mnie tak dosadnie niszczy. Upadłam na podłogę i łzy same ciurkiem ulatniały się z moich oczu. Ból tak bardzo mnie dobijał. Nie mogłam patrzeć w swoje odbicie.Czułam się osaczona, jakby śmierć byłą jedynym ratunkiem z tego stanu. Nie mogłam oddychać, patrzeć. Wszystko, nawet najprostsze czynności dla mnie były niemożliwe.  
- Francesca musisz przestać się bać. Oni nie istnieją. Ty jesteś prawdziwa nie oni. Oni nie mogę cię przezwyciężyć.  
Poczułam jak psycholog podnosi mnie i kładzie na miękkim i wygodnym fotelu. Odetchnęłam ulgi.  
- Życie jest tak trudne. Nie poradzę sobie.  
- Poradzisz.
Wieczorem po rozmowie wróciłam do swojego pokoju. Spojrzałam w okno i połknęłam nakazane przez lekarza tabletki. Wzdrygnęłam, ponieważ po moim ciele przeszły ciarki. Nie mogłam dojść do siebie. Musiałam poczuć ból.Musiałam coś poczuć. Schowałam się pod łóżkiem i wyciągnęłam z torby przemycony nożyk. Przyłożyłam go delikatnie do ramienia i przejechałam nim po skórze z całej siły. Nawet nie poczułam bólu. Na chwilę było dobrze. Krew delikatnie spłynęła z ręki. Tak bardzo się bałam. Wiedziałam że upadam i nikt nie może mnie podnieść. Traciłam wszystko, kontrolę, rozum. Nic nie pozostało po mnie.Nic. Widziałam tylko pustkę. Światłość powodowała ból w moim ciele. Ciemność i krew mnie jedynie ratowały. Nagle usłyszałem jak ktoś wchodzi o pokoju.
- Franky.
Zayn. Rozpłakałam się. On nie powinien tu być. Powinnam być sama. Na zawsze. Nie powinien widzieć jak umieram. Szybko wstałam z miejsca i przetarłam oczy z łez. Zacisnęłam mocniej swoje wargi, by nie myśleć o niczym.
- Franky. Odezwał się kolejny raz. Popatrzył na mnie zdezorientowany. Miał mocne rysy twarzy. Był taki męski i zupełnie inny od Holdena. Widać było miłość w jego oczach. To wszystko nie powinno mieć miejsca. On nie może istnieć w moim umyśle. Jego twarz powinna stąd pójść. Jego orzechowe oczy odejść.
- Nie chcesz łamać ci serce. Nigdy więcej. Pokręciłam zdesperowana głową.  
- Franky. Jestem tu i chcę kurwa z tobą być. Wiem że ty też. Podszedł do mnie, próbując mnie przytulić. Mocno odepchnęłam go od siebie.
- Nie. Ty nie możesz być w moim życiu. Ty nie możesz istnieć. Musisz odejść. Musisz przestać być dla mnie. Krzyknęłam we łzach.  
- Co ? Co ty gadasz ? Przecież … Podniósł ręce do góry, jakby mnie nie rozumiał.
- Ja waruję i ty nie możesz mi pomóc.Nikt nie może. Ty mnie nigdy nie zrozumiesz. Nigdy. Wytłumaczyłam i poprawiłam nerwowo włosy.
- To ja przez ciebie waruje Franky.Kurewsko wariuje.Kocham cię a ty się mną bawisz. Wariuje kurwa wariuje z tobą. Warknął i dotknął klamki drzwi. To do mnie należał wybór.
- Nie mogę być z tobą. Nie mogę. Zacisnął pięści.W jego oczach ujrzałam gniew. To było częsty gest w jego wykonaniu. Kiedy rozmawialiśmy, przeważnie wybuchał.
- Czy kiedykolwiek byliśmy F?  
Tak bardzo mnie zranił, że nie mogłam się opanować.  
- Zayn przestań.  
- O co chodzi, bo cię nie rozumiem ? Zacisnęłam mocniej usta i nie mogłam znaleźć odpowiednich słów do tego co czułam. Nie mogłam mu wyjaśnić. Nie mogłam ukrywać dla niego prawdę. Kochałam go. Naprawdę go kochałam.  
- Kocham cię, ale ja czuję że umieram. Gdy to wyznałam, w jego oczach ujrzałem świeczki.
- Nie umierasz.Zaprzeczył i próbował się do mnie zbliżył.
- Cokolwiek będziesz robić ja odejdę. Cokolwiek powiesz ja odejdę. Nacisnęłam przycisk, żeby przyszła pielęgniarka.Zayn pewnie nie miał o tym zielonego pojęcia. Dalej stał jak skamieniały. Parzyłam na niego ostatni raz. Bardzo chciałam się jeszcze pożegnać z Holdenem. Uszczęśliwiałam się widokiem chłopaka, ile mogłam. Potem przyszła pielęgniarka i zabrała Zayna siłą z kilkoma innymi osobami.Żeby nie słyszeć jego krzyków, zakryłam głowę poduszką i mocno przytuliłam miśka do swojej piersi.  
&
Oczami Cliffa.  
Wepchaliśmy do największej karuzeli w wesołym miasteczku.Pojechaliśmy aż autostopem z Bristolu do Londynu. To była szalona rzecz w pewnym stopniu.  
-Chcę to pamiętać na zawsze. Krzyknęła Ang i kręciliśmy się jak dwaj napaleńcy. Bardziej się ubawiliśmy niż dzieci na tej cholernej karuzeli. Przemyciłem trochę skrętów, więc od razu do nich sięgnęliśmy i lekko się narajaliśmy. Powoli odpływaliśmy. Takie mieliśmy odchyły. Czasami to było potrzebne człowiekowi, by przestać myśleć o złych rzeczach. Zaczęliśmy się śmiać. Tak o bez powodu. Mocno pocałowałem Ang, by poczuć jej truskawkowe usta. Kiedy skończyła się jedna runda. Kupiliśmy następną i następną. W końcu cholernie się znudziłem jak to ja Cliff i poszliśmy na wielki gigantyczny, cały biały i lekko zardzewiały młyn. Przeciskaliśmy się jak szaleńcy przez tłumu ludzi, splątując swoje spocone dłonie.  
Ruszaliśmy do góry. Otworzyłem butelkę jakiejś whishy i napiliśmy się udając eleganckich ludzi. Ang poprawiała cały czas włosy i udawała wciąż damulkę, której zawsze jest słabo, a ja byłem wielkim dżentelmen, który powtarzał wciąż jakieś słowa po francuski bonjour czy Déjà vu
- Déjà vu. Bonjour mam pieprzone déjà vu. Rechotałem jak żaba i udawałem francuski akcent. Ang niby zemdlała na moje kolona, a ja podniosłem ją i mocno pocałowałem.
- Je t'aime.  
- Co to znaczy po francusku. Chcę mi się jarać centralnie jarać ? Zapytała niby dla zabawy, ale dobrze wiedziała co to znaczy. Specjalnie, żeby na niej się odegrać, zacząłem ruszać na naszym przedziałem żeby ją wystraszyć, ale Ang nie bała się niczego. Pojechane to był, jak z jakiegoś filmu. Znowu zajaraliśmy się, a nad nami unosił się dym i zapach whisky. Potem Ang wpadała na pomysł, że rzucać w ludzi jakimiś głupimi przedmiotami. Kiwnąłem podniecony głową i tak zaczęła się kolejna zabawa. Oczywiście tylko lekkim rzeczami, wziętymi z potężnej torby Ang – mojej dziewczyny. Na końcu coś zjedliśmy. Musiałem w Ang wścibiać wielkiego hamburgera. No ale za nic nie chciała jeść.
- No jedz mój ty narajany misiu. Skrzywiła tylko swoją piękną twarz, ale i tak powoli jadła. Wyszliśmy z knajpy, płacąc potężny rachunek tylko za dwa hamburgery i dwie cole. Przygoda dobiegła końca Nagle Ang zrobiło się niedobrze.Powiedziała, że mu się na chwilę pójść. Poszedłem za nią, ponieważ nie chciałem zostawiać jej samej w tym nieznanym mieście. Ujrzałem jak nachyla się nad ziemią i wymiotuję. Od razu kucnąłem nad jej ciałem.
- Angelica. Dotknąłem jej czoła i wziąłem jej wszystkie włosy do tyły. Udawałem przed sobą, że to pewnie zatrucie czy coś w tym stylu, ale mnie nie można było tak nabrać jak Zayna czy Holdena.  
- Wymusiłaś te wymioty? Zapytałem w końcu patrząc na nią, jakby była najbardziej winnym człowiekiem jakiego w życiu spotkałem. Dobra pojechałem trochę z tym stwierdzeniem.
Zrobiła skruszone spojrzenie, jakby naprawdę żałowała swojego czynu.Tyle leczenia, tyle czekania na wspólne dni poszły się jebać. Dokładnie jebać. Jak to mówi Zayn.
- Tak.  
&
Oczami Holdena
Patrzyłem w miśka na białej półce jak zahipnotyzowany. Miał takie pojebane różowe kokardki. Zacząłem się śmiać. Przetarłem swoje oczy i zrobiłem minę co za idiotyzm. Psycholog spojrzała na mnie zdziwiona i podeszłą do mnie. Odwróciłem wzrok od niebieskiego i pluszowego miśka i obdarowałem spojrzeniem panią Sophie.
- O czym myślisz Holden ? Zapytała i usiadała na końcówce drewnianego biurka. O czym ? O Franky, o Zaynie, o Candy. Chyba o wszystkich, nawet o tym miśku.
- O miśku. Mogę zapalić ? Sięgnąłem już do tylnej kieszeni, a ona tylko kiwnęła automatycznie głową. Chciałem ją poczęstować, ale ona odmówiła. Mrugnąłem do niej brwiami, wiecie z takim zadziewaniem. Wiem pojebany wtedy byłem jak ten misiek.  
- Otwórz się przed mną Holden. Rozkazała mi, ale z miłym dźwiękiem w głosie.
- Po co ? Pani i tak nie obchodzi moje pieprzone życie. Zaciągnąłem się i zacząłem obserwować marmurowe płytki
-Przestań udawać osobę, którą nie jesteś. Chciała się do zbliżyć, ale ja od razu odskoczyłem na równe nogi.  
- Nie znam mnie pani. Nikt mnie nie zna. Oparłem się bezsilnie o ścianę.  
- Wiem, ze te przeżycia mogą być trudne, ale ja mogę ci przez to przebrnąć.
Uśmiechnąłem się szyderczo na jej słowa.
- Tak ? Super mam pomysł niech się pani ode mnie odczepi, od mojej siostry, od mojego barta, od mojego cholernego życia. To pani pomoże mi na pewno przebrnąć przez te telenowele. Wybuchłem, a ona nawet na to nie zareagowała. Udawała, że tego nie powiedziałem.
- Pomogę ci bez względu na wszystko.  
- A jeśli umrę. Podrapałem się o policzek, a na jej twarzy pierwszy raz pojawiły się emocje.
- Chcesz sobie coś zrobić ? Zapytała zdrenowana.  
- Tak podciąć żyły a co ? Jeśli nie wypali to zostaje sznurek nie ? Dobry plan nie ? Myślałem o tym całe dnie i noce. Gdy to mówiłem nacisnąłem już klamkę, ale ona powiedziała coś co na chwilę mnie powstrzymało przed ucieczką.  
- Jeśli teraz pójdziesz, możesz już nie wracać. Chcesz uciekać dzięki heroinę, dzięki haszu i innym śmieciom. Chcesz zniszczyć sobie życie, ale przed wszystkim Gemmie i Colonowi ? Oni cię potrzebują. Kochaj, a ty swoim zachowaniem pokazujesz, że jesteś bardzo niedojrzałym człowiekiem.
- Nic pani o mnie nie wie. O moim życiu. Wszystko co robię dla nich.Gdyby nie oni już dawno by mnie tu nie było. Mruknąłem, a ona jakby chciała zatrzymać mnie swoim wzrokiem. Przewróciłem tylko oczami. Zaciągnęłam się i mocno zatrzasnąłem drzwi. Wybiegłem jak z procy i doskonale wiecie co zrobiłem. Stanąłem na moście i rozciągnąłem ręce jak do lotu. Przez chwile zazdrościłem ptakowi, że jest taki wolny, że w każdej chwili może odlecieć. Poczuć wiatr we włosach. Nie musi zostawać w miejscu, patrzeć na cierpienie. On nie czuje bólu. Idzie własnymi ścieżkami i nikogo nie kocha. Pragnąłem być gdzie indziej, z dala od wszystkiego, od heroiny, matki, ojca i tego całego burdelu. Wziąłem porządny wdech i pobiegłem dalej.Tym razem w kierunku mojego tymczasowego domu. Czułem się jak w jakimś transie, jak po narkotyku. Szybko prze buszowałem całe swój pokój. Z każdej kryjówki wyciągnąłem sprzęty do wystrzykiwani sobie hery. Wszystko wpakowałem do wielkiego czarnego wora. Gemma stanęła w drzwiach, patrząc na mnie jak zjawa.
- Holden, co ty odpierdalasz ? Zapytała. Odwróciłem się do niej, jakbym był całkowicie nieobliczalny. Coś działo się ze mną złego i nie mogłem tego zatrzymać.
- Muszę coś zrobić. Gemma.Muszę. Pociągnąłem wór do góry, a potem zabrałem ze stolika zapalniczkę. Gemma tylko spojrzała na mnie krzywo, ale i tak poszła za mną. Wziąłem głęboki wdech, gdy znalazłem się na zewnątrz. Rzuciłem ten cały burdel na trawę. Rozejrzałem się dookoła. Nikogo nie było oprócz mojej siostry.
- Dawaj Hold. Ścisnęła moją dłoń, a ja na jej rozkaz rzuciłem zapalną zapałkę na te syf. Ogień w pięć sekund rozniecił się. Przeszły mnie myśli by rzucić się w ogień i uratować te pozostałości, ale się powstrzymałem. Cholernie musiałem. Taka jest kolej rzeczy. Tak mi się wydaję. Nagle zdałem sobie że to za wcześnie, że nie dam rady. Okazałem się najbardziej cynicznym, niekonsekwentnym człowiekiem na świecie. Najbardziej pojechanym debilem na tej kuli ziemskiej. Wziąłem zimną wodę i wylałem na całe ognisko. Jak nienormalny próbowałem zgasić pozostałości. Kiedy pozostał tylko czarny popiół, zacząłem wydobywać jakieś przedmioty, grzebiąc w ziemi. Oczywiście przy tym wydając dziwne odgłosy. Kiedy zdałem sobie sprawę, że nic to nie da usiadłem po turecku na trawie i zapatrzyłem się w niebo. Wiedziałem wtedy jedno, że zaćpam jutr, pojutrze i jeszcze wiele dni później. Tak musiało być. Wydaję mi się, że takie już jest życie. Chciałbym być niewinny, prawdziwy bezkompromisowy, podejmować decyzje. Być jak mały cholery chłopiec, oglądający bajki.  
- Zadzwonić do Franky ? Zapyta Gemma i wyrwała mnie z moich dennych myśli.  
- Nie mogę jej pomóc, a ona mi.
Pokręciłem głową i zapaliłem papierosa. Od razu poczułem się lepiej. Tak to już było. Beznadziejnie.
- Candy? Zrobiła duże oczy, jakby obawiała się mojej odpowiedzi. Fakt faktem nienawidziła jej. Szczerze Cands łatwo było nie lubić, kochać trochę trudniej. Cholernie trudniej. Zawsze wiedziałem, że ją kochałem, że będę kochał. Byłem debilem, ponieważ do ostatniego spotkania myślałem, że nam się uda. Dopiero wtedy kiedy ją ujrzałem, zdałem sobie sprawę, że chyba jednak nie.  
- Nie przyjdzie.Ona nigdy nie przychodzi.  
Po chwili dodałem.
- Zadzwoń do Zayna i Cliffa.  
KONIEC

***
Koniec. Wiem wyszło trochę długie ;) Mam nadzieję ostatnia część nie była nudna. Miałam to podzielić na dwie część, ale nie miałam pojęcia gdzie zrobić podział ; ) Chciałabym podziękować za wszystkie wasze komentarze, które dodawały mi chęci do dalszego pisania. Tak czy siak nie mogę uwierzyć, że to już taki definitywny koniec …

Flo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 8767 słów i 47126 znaków.

9 komentarzy

 
  • marycha

    Kocham , kocham , kocham !!! Pisz dalej ; ) Nie przeżyję bez kolejnej części. Ubóstwiam Holdena <33 !!!!!

    7 sie 2013

  • Paula

    No to czekamy z niecierpliwością na kolejną część  :jupi:

    29 lip 2013

  • Flo

    Cóż postanowiłam kontynuować to opowiadanie iż gdyż jeszcze mi się nie znudziło ; ) Napisałam coś tam nowego, ale  nic nie nadaję się na publikacje ;/

    28 lip 2013

  • Flo

    Dziękuje za wszystkie miłe komentarze ; ) . Na pewno coś jeszcze napisze. Mam kilka pomysłów, ale jeszcze nie wiem dokładnie, które  zrealizuje ; )

    18 lip 2013

  • Mitolotto

    Szkoda, że to koniec ;c

    17 lip 2013

  • Len.

    A ja tak liczyłam, że Candy będzie z Holdenem ;-;
    Boskie opowiadanie, napiszesz kolejne ? ^^

    16 lip 2013

  • alime

    Super <3  
    Napiszesz jeszcze jakieś opowiadanie ?

    16 lip 2013

  • Monika

    dziekuje ;)

    16 lip 2013

  • moosiek150

    Boże boże CUDNE <3

    16 lip 2013