Uzależnieni (1) - Holden

Stuknąłem pięćdziesiąty raz w siedzenie naprzeciwko mnie. Wracając z treningu, jakoś nigdy nie rzucałem się z radości. Może było to spowodowane moim egoizmem do mojej cholernej drużyny? Grałem w siatkę. Jakoś nigdy do tego mnie nie ciągnęło, ale jak powiedział trener muszę grać. Przeniosę ich drużynę na wyższy szczeble. Tak właśnie znalazłem się w oborze z ośmioma baranami. Naprawdę tylko pozazdrościć. Wyciągnąłem z torby treningowej skręta. Lubiłem ryzyko. Dawało mi władzę nad wszystkim. Lubiłem też kogoś wkurzać, moja matkę, kierowcę, policję. Zabawa była niezbędnym środkiem do życia. Czego nie kumało grono pedagogiczne w mojej szkole. Kiedy tak paliłem, czułem się jakbym oddalałem się w innym wymiarze. Zupełnie tak jakby w innym świecie. Za oknem rozciągała się ciemność. Szczerze uwielbiałem noc. Była taka zagadkowa i tajemnicza. Wszystko wyglądało jak bajka a ty jak król tego królestwa. Walnąłem jeszcze raz przednie siedzenie i zaciągnąłem skręta, który był moim bogiem. Trzymał nade mną kontrole. Zauważyłem za oknem kilka głupich dziewczyn udających się na jakieś idiotyczne imprezki. Pokazałem im środkowego palca, żeby było zabawniej. Zaśmiałem się pod nosem i mocniej kopnąłem siedzenia. Nie wiedziałem czy ktoś tam siedział. Miałem to daleko gdzieś w czarnej dziurze. Kiedy tak wyżywałem się na krześle, ktoś się odwrócił.  
- Mógłbyś łaskawie, przestać bić w moje siedzenie. Spojrzały na mnie niebieskie oczy, a jej głos brzmiał lekko dziwnie. Uśmiechnąłem się sztucznie i wypuściłem powietrze ze skręta.  
- Może. Przegryzłem wargę, żeby ją jeszcze bardziej podenerwować.  
- Super, to jak już się zdecydujesz to daj mi łaskawie znać. Powiedziała a przy tym skrzywiła swoją twarz pełną piegów. Choć musiałem przyznać do najbrzydszych nie należała. Była tak dość fajna.  
- Hold. Przedstawiłem się i chciałem podać jej rękę, ale ona nawet na nią nie spojrzała. Obrzuciła brązowe i lekko kręcone włosy do tyłu.  
- Dla nieznajomych Franczeska. Prychnęła. Wkurzała mnie lekko a zarazem pociągała. Nie żebym gustował w psycholach, ale jakoś ona najzupełniej mi odpowiadała.  
- A dla znajomych? Zapytałem dociekliwie i spojrzałem głęboko w jej oczy. Chyba trochę ją to zdziwiło, bo odpowiedziała na moje namiętne spojrzenie grymasem.  
- Ty nigdy nie będziesz do nich należał. Kiedy to wypowiedziała, odwróciła się ode mnie, pozostawiając po sobie tylko zapach mięty.  
- Spoko. Zawołałem za nią i spokojnie dalej paliłem sobie skręta. Nudziło mi się okropnie i na dodatek nie mogłem kopać siedzenia. Wyciągnąłem komórkę, ale niestety Candy nie mogła ze mną pogadać, bo miała spotkanie rodzinne, więc pozostało mi tylko drapanie po szybie. Jeżdżenie autobusem samemu to najgorsza czynność świata. Czas ciągnie się nieubłagalnie. Marzyłem tylko o jednym o zabawie. Miałem wielką ochotę udać się gdzieś. Gdziekolwiek. Połazić, porobić coś głupiego, pośmiać, upić się do nieprzytomności, zaszaleć jak nienormalny. Autobus zatrzymał się a Franczeska właśnie wychodziła. Ujrzałem jej cudowną figurę. Myślałem że nie wytrzymam. Dziewczyna chyba poczuła na sobie mój wzrok, bo odwróciła się do mnie i pokazała mi środkowego palca. Zaśmiałem się głośno i również odwzajemniłem się tym samym. Kochałem takie dziewczyny. Nie potrafię ująć co mnie w nich pociąga po prostu czuje do nich taki magnetyzm i tyle. Nadciągnąłem kaptur na głowę i próbowałem odlecieć do innej rzeczywistości. Do świata w którym rodzice cię kochają a twoje rodzeństwo szanuje. Ale czy idealny świat miałby sens ? Wszyscy wyglądali by jak maszyny a ty sam przypominałbyś wszystkich ludzi i nie odróżniał od populacji. Właśnie w tym wszystkim był minus. Życie pełne jest cholernej niesprawiedliwości jak na przykład mój chora sytuacja w rodzinie. Zdajecie sobie sprawę, że nawet nie wiem gdzie jest mój tata a ni gdzie moja mama pracuje. Nie wiem jaka jest moja siostra czy mój brat. Wszyscy jesteśmy dla siebie cholernie obcy i nikomu to nie przeszkadza oprócz mnie. Chociaż tak szczerze ta sytuacja nie jest taka zła jak się na nią popatrzy z innej perspektywy. Jesteś wolny a wolność to jest coś najpiękniejszego. Zakochałem się w tym uczuci, kiedy po raz pierwszy poczułem smak alkoholu, skręta i innych nielegalnych rzeczy.  

&
Spakowałem do plecaka kilka papierosów i wyszedłem pędem z pokoju. Nienawidziłem poranków i nienawidziłem wracania do szkoły po udanych wakacjach. Po prostu trzeba było wykonywać powinności. Usłyszałem, że w kuchnia mama kłóci się już z moją siostrą Gemmę. Stanąłem niedaleko, żeby mnie czasem nie widziały.  
- Zjedz to ! Rozkazała jej matka, która już dawno podniosła głos. Super.  
- nie chce. Odpowiedziała i dalej siedziała wpatrzona w sufit.  
W końcu przeszedłem prze róg pomieszczenia i uśmiechnąłem się sztucznie do wszystkich. Ojciec zostawił nas jakiś kilka miesięcy temu. Nawet nie wiedziałem z jakiego powodu. Właśnie wtedy moja ‘’ukochana ‘’ siostrunia przestała odżywiać się.  
- Od wczoraj nic nie jadłaś. Warknęła i podniosła wzrok na mnie. Wzruszyłem ramionami, wziąłem kilka kanapek do ust i już chciałem opuścić kuchnie kiedy mama mnie zawołała.  
- Powiedz jej coś, bo ja nie mam już siły. Przewróciłem oczami. Nie chciałem nic mówić to i tak nie miało sensu. Spojrzałem na Gemmę. Miała spuchnięte oczy. Była okropnie chuda a mundurek szkolny wisiał na niej jak na wieszaku. Kości policzkowe były bardziej widoczne niż rok temu, a jej czerwone i zawsze uśmiechnięte policzki zniknęły gdzieś z jej smutkiem i goryczą.  
Matka wyszła. Dziewczyna dalej siedziała bez ruchu. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Mi też było ciężko, ale z nią nie było najlepiej.  
- Zjedz coś i będziesz miała spokój. Stwierdziłem i stanąłem nad nią. Gemma kiwnęła głową i zakryła całą swoją twarz czarnymi włosami.  
Zacząłem przygotowywać jej tosty, bo pamiętałem, że jeszcze że dwa tygodnie temu za nimi przepadała.  
- Nie musisz się wysilać, ja i tak nic nie zjem, Holden. Szepnęła delikatnym głosem. Można było wyczuć w jej głosie, że ma ochotę się rozpłakać.  
Nic nie odpowiedziałem. Jeśli nie uciekła to był bardzo dobry znak, ale i tak nie potrzebnie się oszukiwałem Gemma nic nie zjadła, a ja dalej nad nią stałem i prosiłem. Nienawidziłem swojej matki, że to mnie każe opiekować się Gemmą, a sama ucieka i nic ją nie interesuje.  
Po chwili dałem sobie spokój i włożyłem do jej torby dwie kanapki. Ujrzałem jak dziewczyna w końcu podnosi wzrok.  
- Dzięki. Mruknęła i uciekła z kuchni zabierając za sobą torbę. Stałem jeszcze tak w kuchni przez kilka minut. Nie wiedziałem dlaczego, ale nie miałem ochotę nic robić. Pragnąłem zabrać swoje manatki i wyruszyć w niezapomnianą podróż. Ogarnęła mnie uczucie tęsknoty za dawnym życiem. Za bezproblemowym patrzeniu na świat, ale w końcu czas idzie dalej a ja nie mogłem stać w miejscu i przyglądać się jak dusza mojej siostry ulega zniszczeniu. Jak cierpi. Nie powinienem jej zostawić samą z jej problemami, ale w końcu ona mnie już nie potrzebowała. Cholernie bałem się siebie, jej i mojej mamy.  
Zapaliłem papierosa i ruszyłem do szkoły. Ostatnio zacząłem więcej palić. Może było to spowodowane moim problemami albo po prostu to mnie kręciło. Sam tak do końca nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Kiedy znalazłem się już na parking w szkole. Nie spokojne czekałem na Cliffa i Zayna. Byli to moi najlepsi kumple od trzeciej klasy podstawówki. Pewnie się zastanawiacie z kim gadałem przed poznaniem tych dwóch typków. Otóż miałem psa o imieniu Doli i jakoś tak uważałem że nie potrzebuje ludzkiego przyjaciele, ale ojciec kiedy za dużo wypił zastrzelił go i pozostali mi już tylko ludzie. Kiedy byłem mały większość osób uważała mnie za bardzo inteligentnego chłopca o pięknych czarnych włosach, ale kiedy zacząłem dorastać wszystko się cholernie spieprzyło i ludzkość uważa mnie od tego momentu za niszowego ucznia, który ma zdolności, ale jest leniwy. A ja już po prostu nie ma siły udowadniać im. że tak nie jest. Jeśli jakiś człowiek uprze się nad czymś to nie ma bata będzie swojego zdania bronił jak własne życie. A ja na głowie nie miałem tylko ich, ale także Gemmę, mamę, kumpli i oczywiście Candy.  
W końcu na podjeździe szkolnym ujrzałem moich kumpli. Szli nie schludnie i co chwile się popychali. Potrząsnąłem głową i uśmiechnąłem się do nich z daleka. Zayn pokazał mi środkowego palca. Poprawiłem swoją czapkę i poczułem że dzięki nim jeszcze żyję.  
- Siema, co tam? Papierosik już od rana? Zdziwił się Zayn i zabrał mi papierosa jednym chwytem.  
- Ej. warknąłem i rzuciłem mu spojrzenie rób co chcesz. Cliff nie interesował się naszym zachowaniem obserwował krajobraz wokół nas i coś skrobał na kartce papieru. Był poetą, choć jakoś nigdy jego wiersz nie chwycił mnie za serce może, dlatego że nie byłem człowiekiem wrażliwym.  
Zaczęliśmy się z chłopakami wspierać. Zayn miał inne poglądy niż ja uważał że laski są po to by się zabawić, ja zaś mówiłem że po część podzielam jego zdanie ale w dziewczynie szukam też takiej normalności, zaś Cliff zaznaczył że uważamy za obiekt seksualny a nie jak coś pięknego i czystego jak łza po giętkiej i lśniącej cerze noworodka. Od razu mówię że cytuje jego słowa. Między chłopakami wybuchła lekka kłótnia.  
- Uważasz że dziewczyna to mięso, a jaka jest jej dusza w ogóle cię nie interesuje. Burknął podenerwowany Cliff, a na jego twarzy można było zauważyć żyłkę, która zwiększała się wraz z rosnącą złością. Nic nie mówiłem wolałem stać na uboczy i zanurzyć się we własnych myślach.  
- Tak ? a co, one wcale nie są lepsze może mam je jeszcze czci za to że puszczają się na lewo i prawo a kiedy ja tylko spojrzę na tyłek jakieś innej dziewczyny muszę zaraz tłumaczyć się jakbym popełnił jakąś zbrodnię. Wybuchł tym razem Zayn. Mogliby się kłócić jeszcze przez dobre parę godzin jednak ich gorączkową dyskusje przerwał widok nowej dziewczyny. Miała długie jasne nogi. Jej pupa pięknie wyglądała z krótką i dopasowaną spódnicą. Stała do nas tyłem ale i tak wiedzieliśmy że to dziewczyna z pierwszej ligi. Wszyscy trzej westchnęliśmy głośno. Jednak Cliff zaraz się poprawił i popatrzył na nas z miną pełną złości.  
- Nie ludzie lecz zwierzęta. Skomentował i ruszyły przed siebie. My jednak nie reagowaliśmy. Patrzyliśmy i obserwowaliśmy ruchy nietuzinkowej dziewczyny. Po chwili poznałem ten ruch biodrem i włosy. To nie kto inny jak dziewczyna z autobusu, Francesca. Od razu cały zapał uciekł.  
- Jezu, co za laska. Odezwał się po kilku minutach mój towarzysz. Podzieliłem jego słowa a potem zniknęliśmy z oczy dziewczyny.  
*
Candy zatańczyła dla mnie. Patrzyłem na jej piękne ruchu. Jak powoli mnie kusi, ale czy w niej podobała mi się tylko fizyczność ? Z pewnością nie miałem pojęcia, ale kiedy podnosiła ręce do góry i przewracała włosami wiedziałem jedno szalałem za tą dziewczyną jak nienormalny. Pociągały mnie jej jasne blond włosy, nijakie oczy. Zawsze się z nią o nie wspieramy. Jednak najbardziej kochałem w niej jej upierdliwe poczucie humoru. Dziewczyna po chwili przysunęła się do mnie. Nasze usta stuknęły się ze sobą. Chciałem już ją dotknąć, a ona zanuciła dla mnie piosenkę :

-Close your eyes, give me your hand, darling  
Do you feel my heart beating, do you understand?  
Do you feel the same, am I only dreaming?  
Is this burning an eternal flame?
Wziąłem ją w swoje ramion, nie pozwalając by mnie opuściła. Delikatnie przejechała swoją dłonią moje włosy, aż w końcu mogłem ją poczuć w stu procentach.  
- Może zejdźmy na dół. Zagadnęła, kiedy pocałowałem ją w obojczyk. Wiedziałem że robi to tylko żeby mnie wkurzyć.  
- Jak chcesz. Rzuciłem w jej stronę i wyciągnąłem z kieszeni dżinsów papieros. Zapaliłem a po sekundzie w całym pokoju unosił się lekki dym z silnym i intensywnym zapachem. Dziewczyna dalej siedziała na moich kolanach.  
- Ale ty masz ładne kości policzkowe. Zaśmiała się przegryzając atrakcyjnie wargę. Podniosłem brwi i spojrzałem na jej idealną twarz i na blond loki, opadające na jej białą cerę.  
- A ty masz szare oczy. Dmuchnąłem w nią dym. Skrzywiła się i pomachała ręką jakby to miało pomóc.  
- Nie mam szarych one są zielone, frajerze. Zaśmiała się pokazując swoje białe zęby. Rzuciłem ją gwałtownie na łóżku. Miałem ochotę unieś ją w swoich ramionach. Candy podniecała mnie w każdy możliwy sposób. Może byłem wariatem, może byłem psycholem, ale cholernie szczęśliwym. Przycisnąłem jej ręce do łóżka i pochyliłem się nad nią.  
- Frajer, frajer ? zacząłem się ja wkurzać, całując w każdy możliwy sposób  
- Hold. Odrzuciła mniej jednym szybkim ruchem ręki. Nie rozumiałem jej. Wczoraj jeszcze nie mogłem jej od siebie odpędzić a dzisiaj udawała wielką księżniczkę.  
- Co ? potarłem oczy całkowicie zażenowany.  
- Nie chce. Rozciągnęła bluzkę, żeby zakrył jej brzuch, a potem związała swoje włosy w koński ogon.  

- Mnie ? Wstałem z kanapy. Nie wiedziałem kogo był to pokój. Jedyne czego się domyślałem się, że któregoś kolesia, który organizował tę imprezkę. Zacząłem szemrać po szufladach, myśląc że znajdę jakiś łup. Nie myślcie, że jestem złodziejem, po prostu czasami wolę zaoszczędzić. Mogę wam obiecać że taki bogaty dzieciak, który organizuje domówkę nie zauważy jak zginie mu dwadzieścia euro.  
- Chce pogadać a nie się kochać. Przewróciłem oczami, bo jej słowa mnie roześmiały. Na szczęście stałem odwrócony do niej tyłem, więc nie mogła mi zrobić awanturę.  
- No to gadaj a ja posłucham. Podszedłem do nie udając zainteresowanego. Położyłem się na łóżku i założyłem skrzyżowane ręce pod głową. Wyluzowałem się całkowicie. Dobra w pewnym sensie, bo trochę obawiałem się tej paplaniny Candy.  
- Nie chce żeby nazywali mnie taką, która ze swoim chłopakiem uprawia tylko seks. Zaczęła, biorąc głęboki oddech. Ona na serio była tym przejęta.  
- Przecież robimy też inne rzeczy, C.  
- tak ? ciekawe jakie, dupku. Rzuciła we mnie poduszką.  
- o boże …. Ale to pogorszyło tylko moją sytuacje. Dziewczyna wstała poruszając rytmicznie pupą.  
- mam cię dość. Rzuciła za drzwi. I tyle ją widzieli
Super. Najgłupsza kłótnia w jakiej uczestniczyłem. Candy była kapryśną osobą i czasami miałem jej serdecznie dość. Miałem większe problemy niż ona. Brak kasy mi doskwierał i nic nie mogłem z tym zrobić. Wyszedłem z pokoju, zatrzaskują głośną drzwi. Zapaliłem skręta i ruszyłem szukając moich kumpli. Mogłam domyśleć się co robią, piją i całują się z napotkanymi laskami. Znałem ten rytuał na pamięć. Przecisnąłem się przez ciasny korytarz trącając przy tym kilka osób. W oddali znalazłem siedzącego w kącie Cliffa ze skulną głową. Chyba był na haju. Dziwiłem się ze jest sam i nie wyrwał żadnej dziewczyny, ale przypomniałem sobie że od dzisiaj postanowił przejść na dietę.  
- Sam ? Zaśmiałem się, trącając go w ramie, a on spojrzał na mnie ledwo przytomnie. Był na haju. Ze mną nie było lepiej, ale przynajmniej trzymałem się na nogach. Szukałem wzorkiem jeszcze Zayna, ale go nie znalazłem.  
- Sam, ja nie jestem sam, mam ciebie Zayna, rodzinę, babcie, kota Poo. zaczął paplać nie do rzeczy. Przekręciłem głową z niedowierzaniem. Blond spocone loki odpadały mu na czoło.  
- Dobra, dobra, zrozumiałem już.  
Zostawiłem go. Nie nadawał się do niczego. Zaciągałem się i czułem się jakbym moje nogi zostały przyklejone do podłogi. Ujrzałem Candy która kleiła się do jakiegoś chłopaka i to nie byłem ja. Niedawno jeszcze gadała o wstrzemięźliwości i poważnej rozmowie. Czasami jakaś osoba zasłaniała mi ten obrazek swoim cholernym tyłkiem albo dziwnym tańcem. Jedna dziewczyna nawet zaczęła coś do mnie gadać, ale kazałem jej spadać. Nie umiałem określić czy poczułem się zraniony. Nie czułem bólu tylko co najwyżej złość. Chłopak o wyglądzie małpy obmacywał ją po udzie a ona ruszała jego włosy jak nieopamiętana. Nie wiedziałem co mam robić. Zdawałem sobie sprawę, że ostatnio między mną a Candy wszystko się zepsuło, ale nie wiedziałem że aż tak. Wtedy nasze oczy się spotkały. W jej oczach widziałem tylko satysfakcje. Właśnie dopiero po jej reakcji poczułem się rozdarty. Podszedłem do nich i rzuciłem się na kolesia z czego co pamiętam. Walnąłem go kilka razy z pieści, a kiedy upadł dodałem do tego paru kopniaków. Candy piszczała a ludzie zebrali się dookoła. Niektórzy próbowali nas rozdzielić, ale miałem ich daleko w dupie. Nagle dziewczyna złapała mnie za nadgarstek. Od razu go odtrąciłem.  
-Zostaw mnie.  
Postanowiłem pójść do wyjścia. Jednak usłyszałem za sobą znajomy głos Candy, która chyba mnie o coś prosiła, ale jej nie słuchałem. Dalej kroczyłem dziarskim krokiem z papierosem w ustach. W końcu znalazłem się na polu. Odetchnąłem z ulgi, ale dziewczyna nie dawała mi spokoju.  
-Sorry, wkurzyłeś mnie w pokoju i jakoś tak …. Jej tłumaczenie mnie dobiło.  
Milczałem. Pierwszy raz w życiu miałem ochotę ją uderzyć.  
- Nie chciałam żeby…  
Podszedłem do niej, od jej ust dzieliło mnie zaledwie pięć centymetrów.  
- Daj sobie spokój Candy. Powiedziałem z odrazą.  
- Nie rób tragedii Hold. Rzuciła a ja zrozumiałem, że mam jej dość. Tak cholernie dość.  
Ruszyłem przed siebie, nie zwracając na nią uwagę i na jej słowa.  
- Zostań, Holden, nie udawaj, nie udawaj że masz mnie w dupie.  
Nie cierpiałem, bo nie pierwszy raz zostałem zdradzony. Ale w głębi serce czułem, że kiedy powiedziałem Candy, żeby mnie zostawiła cześć mnie uciekła. Mieliśmy tyle planów, kiedyś nawet razem chcieliśmy uciec z domu. Może robiłem na serio tragedie ? Jedyne na co miałem ochotę to zalać się w trupa. Zależało mi na niej, a ona jedynym ruchem wszystko zniszczyła.

Flo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3490 słów i 18569 znaków.

3 komentarze

 
  • ...

    moim zdaniem **** i nie mogę naprawdę chciał/a bym żyć tak beztrosko jak oni ...

    27 lut 2014

  • Arni

    ain't bad

    7 sty 2014

  • Libertad

    Fajne ;) dawaj kolejna czesc :D

    5 mar 2013