Uzależnieni (15) - Franky

Miłość to ból. Miłość to nic. Miłość to wszystko. Napisałam te słowa na białej kartce papieru.Jedna łza spadła mi na mój wpis. Opuściłam głowę i spojrzałam na ten cały pokój. Białe ściany, białe łóżko, biała pościel, biała podłoga, białe okno, białe drzwi. Zamknęłam oczy tak szybko, jak mogło być to możliwe. Ale gdy tylko to zrobiłam, przypomniał mi się mój ból. Nie miałam już serce, tylko brudny kamień z bruzdami. Przestałam czuć szczęście. Moje ciało przerażał prąd, ponieważ w mojej głowie przewijały się wspomnienia, które powodowały, że chciałam przestać oddychać. Dwight, jego place, jego dotyk, jego brudne ręce, jego twarz z szyderczym uśmieszkiem i ten przerażający ból i ten ból. Nawet nie wiedziałam, że pisałam te wszystkie emocje. Nie umiałam się od nich uwolnić. To tak jakby trzymały mnie w swoje klatce i nie pozwalały odejść. Bałam się, ale nie chciałam już się bać. Pragnęłam przestać się bać. Chciałam przestać pamiętać. Nie chciałam pamiętać tych ludzi, tego krzyku, tego głosu, tego spojrzenia. Znowu w mojego głowie usłyszałam jakieś głosy, które przemieszczały się po całym pomieszczeniu jak jakiś szelest. Wzdrygnęłam się i wzięłam porządny wdech. Musiałam przestać to widzieć, to słyszeć. Szybko schowałam się pod łóżkiem. Zaczęłam obgryzać swoje paznokieć ze strachu, a potem mocno przycisnęłam swoje pazurki do swojej skóry na ręce. Usłyszałam już nie tylko ciche głosy, wydobywające się nie wiadomo skąd, ale również kroki. Pan Clever kucnął nade mną i wyciągnął rękę. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana.
- Rodzice przyjechali po ciebie Francesca. Mruknął z pełnym czuciem. Mocno ugryzłam się zębami w wargi. Wiedziałam że poza ośrodkiem nie dam sobie rady, że od razu przestane walczyć.  
Nie odezwałam się. Tylko leżałam, jakbym już była martwa. Czułam że stoję nad przepaścią i jeden ruch może zakończyć mój przeklęty żywot.
- Ustaliliśmy już wszystko Franky, prawda?. Dopytywał się tak, ponieważ moje zachowanie powinno być inne.  
- Francesca, Franky już nie ma. Szepnęłam. Psycholog uśmiechnął się do mnie i pomógł mi wstać. Plan był taki, że miałam nauczyć się żyć w rzeczywistości. Podobno mój umysł wracał do równowagi, ale była to tylko fikcji. Pan Clever nie wiedział co ma już ze mną robić. Pociągnąłem rękaw mojego swetra i obejrzałam się za okna. Bardzo tęskniłam za Zaynem, Holdenem i Angelicą, za wszystkim. Nie mogłam pozbyć się ich ze swojej głowy, chociaż tego bardzo pragnęłam. Mama mocno przytuli mnie na mój widok. Wtuliłam się w jej ciepłe ciało. Tata nie mógł przyjechać. Nie potrzebowałam go. Był mi zupełny zbędny. Wystarczyła mi bliskość mamy.  
- Wszystko już będzie dobrze. Obiecuje. Kupiłam dom blisko twojej szkoły. Wszystko będzie dobrze. Rozpłakała się i włożyła na mnie jeszcze jeden sweter, żeby było mi cieplej. W świecie żywych nie było mnie trzy miesiące. Minęły mi całe wakacje, a właśnie zaczynał się nowy rok szkoły, nowy etap życie. Świat stał dla mnie otworem, a ja tak cholernie się bałam.
&
Weszłam do nowego pokoju. Mama położyła walizkę na moim drewnianym łóżku. Była bardzo szczęśliwa z mojego powrotu. Chyba zrozumiała już wszystkie swoje błędy, chociaż ja sama nie winiłam jej za moje krzywdy. Może czasami. Może czasami byłam niesprawiedliwa. Spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami. Wglądała nieźle. W końcu wzięła się za siebie. Nabierała iskierek, a w jej oczach czaił się blask. Uśmiechnęłam się do niej i kolejny raz mocno się przytuliłyśmy się.  
- Kocham cię. Szepnęła w moje włosy i delikatnie wzięła wszystkie do tyłu.Po chwili zamknęła za sobą strzelenie drzwi. A ja zostałam sama. Rozejrzałam się dookoła siebie. Przed sobą miałam biurko, które i tak mnie nie interesowało z gówno wartym laptopem. Kilka szafek, których nie powinno tu być. Zamknęłam oczy i starłam się nie myśleć. Zamknąć umysł, przestać wciąż drążyć korytarzami przez swój mózg. Upadałam na nowe i miękkie łóżku.
- O boże. Mruknęłam ledwo słyszalnie. Nie chciałam wracać do normalności, do świata w którym człowiek popełnia błędy. Pragnęłam znowu być w tym ośrodku. Pośród osób, które mnie w zupełności rozumiały. Dalej nie umiałam być sobą. Postanowiłam zacząć od nowa z czystą kartką, bez ludzi, bez Dwighta. Wyjrzałam za okno i ujrzałam tylko zieleń, pełno zieleni, drzew, krzewów. Wszystko było piękne, ale ja już nie. Moja dusz była skażona i sama dobrze o tym wiedziała. Brud, który w sobie nosiłam pozostanie we mnie na zawsze i nikt nie mógł mnie przed tym uchronić. Usiadałam na parapecie i położyła swoją głowę na szybie. Musiałam przestać pamiętać. Tak mówił mój psycholog. On zawsze wiedział jak mnie pocieszyć.Był cudowny. Schowałam swoje ręce do swetra i poczułam zgiętą w rulonik kartkę. Otworzyłam ją i zobaczyłam zdjęcia Holdena. Uśmiechał się promienie, a w swoich rękach trzymał skręta – jak zwykle. Był nieziemski.      Bardzo mi go brakowało.Był moim jedynym schronieniem. W jego objęciach czułam się bezpiecznie i wolno. Wiedziałam, że cokolwiek bym zrobiła, on by mi wybaczył. Zayn był inny … Kochałam go, ale Holden był dla mnie całym życiem, przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Wszystkim czym miałam.  
&
Szłam korytarzem, szukając znajomych twarzy, szukając Holdena, Zayna, Cliffa, Candy, Angelicy, ale nigdzie ich nie było. Byli znani z tego, że już pierwszego dnia zrywali się z lekcji, ale tak bardzo chciałam zamienić z nimi zdanie. Pierwszą lekcję przesiedziałam jak na szpilkach. Mieliśmy z jakimś nowym nauczycielem, całkiem przystojnym, jakiś francuza. Miał oczywiście nas uczyć tego francuskiego. Dziewczyny błądziły po nim wzrokiem, a mi aż robiło się niedobrze. Kazał nam się przedstawić i powiedzieć coś śmiesznego na swój temat. Kiedy przyszła na mnie kolej, chyba zrobiłam na nim wrażenie, ale w chuj mnie to interesowało.  
- Jestem Francesco, a teraz muszę iść do toalety, ponieważ czeka na mnie wiadomość od Davida Camerona.  
Po tych słowach udałam się do toalety. Nawet nie patrzyłam w jaką stronę idę, jak idę. Szłam i nie miałam pojęcia gdzie. Czułam jak robi mi się duszną. Przez ścianę docierały do mnie przeróżne dźwięki, syczenie. Przeraziłam się tak bardzo. Nie miałam pocięcia gdzie położyć swoje stopy. Powierzchnia płytek drgała pod moim stopami jak pod czas trzęsienia ziemi. Wołałam o pomoc, chociaż nie wydobywałam ze swoich ust żadnego głosu. Strach przeszywał mnie do stóp do głów i nic nie mogłam z tym zrobić. Czułam się samiutka sama ze sobą. Wpadałam w pierwsze lepsze drzwi i poczułam silny odór zapachu zielska. Skręt. Odwróciłam się automatycznie i ujrzałam toaletę a na płytkach Holdena, siedzącego opartego o ścianę. Patrzył na mnie, jakbym była zjawą.  
- Franky. Podparł się po policzku całkowicie zdezorientowany. Widziałam to w jego piękny czarnych oczach. Kiedyś miały odcień orzechowy, lecz teraz już nie. Holden był niesamowity.W ogóle się nie zmienił. Czułam jego miętowy zapach, chociaż stał tak daleko. Włosy tak jak idealnie czarne przylegały mu do głowy. Miał delikatne rysy twarzy. Śliczne kości policzkowe. Kiedy się uśmiechał widać było dołeczki, tak jak na tamtym zdjęciu, które zatrzymałam.  
- To ja. Patrzyliśmy na siebie przez długi okres. Holden co chwila się zaciągał.
Przestałam się nagle bać. Tak nagle. Poczułam jak chłopak łapie mnie za rękę i szepczę podekscytowany.
- Zrywamy się, F.  
Nie wiedziałam co wtedy robię. Byłam na każde jego skinie. To co że miał mnie w dupie, kiedy chciałam popełnić samobójstwo. On był teraz ze mną i to było ważne.  
Wyszliśmy na świeże powietrze. Chłopak zabrał mnie nad rzekę. Blisko nas znajdowały się mieszkanie, sklepy, budynki z firmami. To nic nie było zielone, wszędzie samochody, dym, i ludzie. Pełno ludzi, których tak panicznie się bałam. Posadził mnie tak blisko rzeki, ze mogłam zanurzyć swoje stopy. Chłopak wyciągnął papierosa i puścił dym patrząc w zachmurzone niebo. Patrzyłam na niego ukradkiem.
- Jak tam w wariatkowie Franky ? Zapytał. Zaśmiałam pod nosem, on tylko uśmiechnął się łobuzersko i poniósł swoją lewą brew. Po chwili zrobił się smutny.
- Przepraszam cię F, naprawdę. Cholernie zawaliłem na całej linii, wiem, potrzebowałaś mnie, a ja nawet do ciebie nie przyszedłem. Jestem kurewskim chujem. Każdy mi to zresztą już powiedział a ja jak debil im nie wierzyłem.  
Przekręciłam głowę w zaprzeczeniu.
- Nie jesteś.Ścisnęłam jego dłoń. Nabrałam takiej ochoty by pogadać z nim o Zaynie, Angelice, Cliffie nawet o Candy.
- Co się z każdym dzieję ? Wreszcie wydusiłam to z siebie. Holden chrząknął.  
- Długo historia. W skrócie wszystko trochę się jebnęło. Ang jest w ośrodku, Cliff z nią zerwał i cierpi. Cands jest chyba jeszcze na wakacjach w Hiszpanii a Zayn a Zayn jest z Tea. Gdy to mówił spoglądał na mojej oczy bardzo głęboko. Zarumieniłam się. Nie mogłam uwierzyć, że Zayn ma dziewczynę. Zrobiło mi się smutno, bo poczułam, że może mnie już nie kochać. Już nigdy nie będzie chciał na mnie spojrzeć. Zamknęłam powieki,  
- A ty Hold ?  
-Tak jak zwykle F, pieprzę wszystko i wszystkich. Przewrócił oczami i przez chwilę mogła w nich ujrzeć nawet świeczki. Może mi się to zdawało. Holden prawie nigdy nie płakał. Musiał mieć naprawdę poważny problem. Czasami wydawało mi się, że był ze stali, że nikt nie może go złamać. Przybliżyliśmy do siebie. Nasze głowy stykały się. Jego oddech był równomierny.
- Boję się. Nie wiem co robić. Nie chce się już bać. Szepnęłam, opierając się na jego ramionach.  
Holden splótł swoją dłoń z moją. Spojrzałam na jego ręce, które idealnie pasowały do moich. Tak cholernie go potrzebowałam.
&
Pobiegliśmy na podbój miasta, całkowicie nie wiedząc gdzie się kierować. Holden cały czas paplał jak nienormalny. Rzadko mu się to zdarzało. Zawsze był małomówny. Popchnęłam Holdena, bo strasznie się gramolił, wchodząc do tramwaju, aż prawie upadł. Zaraz oczywiście odwrócił się do mnie z miną co ty robisz.
- Chcesz mnie zabić, kobieto ? Zaśmiał się i pognał dalej. Złapałam go za kaptur bluzy.Holden odwrócił się do mnie i zrobił naprawdę wredną minę. Skrzywiłam twarz i udawałam obrażoną.Szatynowi prawie w ogóle to nie przeszkadzało. Rozłożył się na wolnym miejscu i mrugnął do mnie podniecony brawami. Udawałam, że tego nie widziałam i przysiadałam się do niego. Wyciągnął zapalniczkę, papierosa i potajemnie mnie poczęstował. Potajemnie – dobre słowo. Każdy gapił się na nas jak na jakiś przybłędy. Szczególnie starsze panie. Kiwnęłam głową i puściłam dym.
- Gdzie jedziemy ? Zapytałam.
- Chcę coś poczuć ? Szepnął tajemniczo.
- Tak. Przegryzłam wargę, a on tylko wbił się w moje wargi. Nie wiedziałam jak bardzo go pragnęłam. Usiadłam na jego kolanach, nie przejmując się ludźmi. Mocno przycisnęłam jego włosy i obdarowywałam go krótszymi i dłuższymi pocałunkami. Chłopak bawił się moim językiem a mnie sprawiało to przyjemności. Podniosłam jego koszulkę do góry, chcąc ją szybko ściągnąć. Jego bluza już dawno leżała na siedzeniu.  
- F, F. Odezwał się, podciągając koszulkę do dołu. Wróciłam do świata żwawych. Potrząsnęłam zawstydzona głową, a przede wszystkim rozbawiona tą sytuacją. Wyglądało to tak, jakbym chciała zgwałcić Holdena. Po kilku minutach wyskoczyliśmy cali w skowronkach z tramwaju. Holden kierował mną, a ja zaufałam mu w zupełności. Moje ciało oblewała fala podniecenia. Czułam jak ktoś dodaje mi skrzydeł. Teraz już mogłam odlecieć z Holdenem. Poczuć w sobie moc. Weszliśmy do klubu. W środku rozbrzmiewało jakaś francuskie techno. Ten huk aż powodował we mnie wymioty. Dawno nie byłam w tak tłocznym miejscu. Holden nie spuszczał ze mnie wzroku. Chyba zauważył przerażenie w moich oczach. Tyle ludzi, tyle szumów, tyle głosów. Bałam się. Podeszliśmy do jakiegoś faceta. Holden załatwił jakieś sprawy, a ja patrzyłam w podłogę, żeby nie zemdleć. Kręciło mi się w głowie, oddech stawał się krótszy. Myśli krążyły mi wokół mojej głowy, jakby nie mogły dostać się do mojego umysły. Jakaś blokada im to uniemożliwiała. Rudy facet podał Holdenowi po kryjomu jakąś torbę i posłał naprawdę ostre spojrzenie. Chłopak kiwnął głowę i w końcu był już blisko mnie. Nie pytałam się o nic. Pragnęłam tylko stamtąd wyjść.  
- Pójdziemy do mojego domu? Zapytałam  
- Zrobić coś złego ?  
Uśmiechnęłam się, a on zakręcił się wokół mnie tanecznym krokiem i włożył skręta do buzi. Nawet nie miałam czasu odchrząknąć. Pobiegliśmy dalej. Moja matka wyjechała na jedną noc do babci, która nagle zachorowała. Oczywiście bardzo cierpiała, że mnie zostawia, ale ja się cieszyłam. Wolność.  
&
Pstryknęłam palcami i cały dom nagle stał się ciemny. Widziałam tylko kontury twarzy Holdena. Malowało się na niej podniecenie. Weszliśmy do kuchni i Holden całkowicie już narajany położył w zlewie Bongo. Stałam nad nim jak dobra wróżka, patrząc jak przygotowuje sprzęt do palenia marihuany.
-Będzie jazda. Szepnął i zrobił porządny wdech. Pociągnął powietrze z górnego otworu rury i popadli susz. Dym niesamowicie fajnie wypełnił przestrzeń w cholernym bongu. Aż się do tego paliłam jak ujrzałam reakcje chłopaka. Holden objął mnie w pasie i dał znak, żeby w to w końcu uczyniła. Pchałam się do tego jak mała dziewczynka, która widzi lizaka. Poczułam się jak w niebie. Nie przeszkadzały mi nawet uczucie swędzenia i bólu w gardle. Skręty dawały tylko namiastkę ekscytacji jaka przychodziła z palenia marychy. Bongo dawało odpadł na całego. To miało moc. Moc wieczności. Paliliśmy jeszcze kilka razy.Potem Holden mocno mnie usadowił na kuchennym blacie. Oddałam mu się w zupełności, jego pocałunkom, słowom.Obściskiwał mnie, a ja wyobrażałam sobie tyko nasze wspólne życie. Nasze życie. Jego dłonie opierały się na moich udach i coraz bardziej przesuwały się do góry. Podobał mi się elektryzujący dotyk Holdena, ale nie chciałam być taka łatwa. Jednym susem sunęłam mu się z objęć i pobiegłam jak prawdziwa wariatka na schody, prowadzące do mojego pokoju. Holden jak spider-man złapał mnie w swoje sidła na początku mojej ucieczki. Widziałam w jego oczach aurę tajemniczości, a odcień czerń jego oczu przeszywał mnie od sto do głów. Całe ciało mi pulsowało. Pragnęłam jego dotyku. Pod jego oporem usiadłam na drewnianym schodku. Musnął moje usta i ściągnął swoją koszulkę. Dzięki temu mogła ujrzeć jego pociągające ciało w całej okazałości. Każdy detal był piękny, nawet tatuaż. Po sekundzie jak niewolnice popchnął mnie do przodu. Bił od niego żar gorąca. Cały się pocił od marihuany i nieuchronnej adrenaliny. W pokoju puściliśmy na maska muzę i rzuciliśmy się wir tańca. Holden podskakiwał i co chwilę upadał. Udawał, że walczy w jakieś klatce. Czasami obdarzał mnie zawadiackim uśmieszkiem. Mogłam wtedy zrobić wszystko.Przebrnąć całą ziemię, stoczyć się na samo dno byle by tak chwila trwałą wiecznie. Nie znaliśmy umiaru. Potrafiliśmy się kołysać, bawić myśląc, że to jedyna rzecz, która daje nam szczęście. Holden palił papierosy, a kiedy znów nabraliśmy ochoty na bongo, robiliśmy to. Dym unosił się nad nami tak, że mój pokój był prawie niewidoczny. Obraz całkowicie był zamazany i szary. Wszędzie czuło się zapach stęchlizny i potu. W końcu upadliśmy ze zmęczenie na podłogę.
-Weź. Włożył i pigułkę na język i dał do ręki wódkę. Wypiłam ją za jednym zamachem. Holden na ten widok prawie płakała ze śmiechu. Przeturlałam się tak by położyć się na umięśnionym brzuchu chłopaka. Zaczęłam go całować i po chwili już się kochaliśmy się cali narajani, upici. Holden to kochał. Kochał jarać, palić, pić. Sam mi to ciągle powtarzał. Był moją miłością, nadzieja która nigdy się nie kończyła. Narkotyki, on i ja i nikt inny. Żadne inne myśli nie zaprzątały mi głowy. Był on. Piękny, zjawiskowy, przystojny, czarujący, jedyny. Nie bałam się, bo wiedziałam się on mnie chroni, ale sprawiał również, że stawałam się podatna na wszystko. Sprawił, że stawał się dla mnie obsesją. Sprawiał, że wariowałam.  
&
Obudziłam się nad ranem. Światła promienie raziły mnie w oczu, że aż musiałam zakryć się kołdrą. Czułam jak mocno pulsuję głowa po ostatniej nocy. Strasznie chciałam wymiotować. Widocznie trochę zaszalałam. Dotknęłam automatycznie miejsce obok mnie by sprowadzić czy jest Holden. Przeliczyłam się. Czułam tylko lekki zgniecenie. Nie mogłam powstrzymać myśli, że mnie zostawił. Dusiłam się. Nie mogła połknąć silny, to tak jakbym miała w gardle jakiś przedmiot i nie mogła się go pozbyć. Bałam się, bo jego nie było przy mnie. Wyskoczyłam z łóżka jak z procy. Obsesyjnie zaczęłam go wołać. Wyrzuciłam z łóżka wszystkie poduszki i kołdrę, jakby miał on tam być.  
- Holden. Krzyknęłam w rozpaczy Moje serce wołało pomocy. Mój umysł odpływał. Przegryzłam mocniej wargę i podarłam pościel w złości. Łzy same spływały z moich oczu. Nawet nie umiałam ich powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Czułam się kolejny raz odepchnięta.
- Holden. Powtórzyłam i wywaliłam materac z łóżka. Kosztowało mnie to wielkie wysiłku, więc upadłam na podłogę. Nie mogłam w to uwierzyć. Tak cholernie mnie to bolało, że nie mogłam wziąć porządnego wdechu. Moje myśli kłębiły w powietrzu, a szepty docierające za ścian były coraz głośniejsze. Bałam się i nic nie mogłam z tym zrobić. Walnęłam pięścią o podłogę. Włożyłam swoją rękę do buzi by przestać czuć ból. Moje zęby przebijały się przez moją skórę jak jastrząb. Modliłam się, żeby to był koniec, ale to był początek. Usłyszałem bieg na schodach. Musiałam uciekać. Musiałam uciec. Musiałam, ale strach mnie paraliżował. Nie pozwolił ruszyć z miejsca. Czułam się, jakbym byłą przypieczętowana do podłogi. Nawet łzy już nie chciały lecieć. Nagle ktoś otworzył drzwi. Nie odwróciłam się. Nie miałam odwagi.
- Nie rób mi krzywdy. Tylko tyle z siebie. Wykrztusiłam.
- F, co ty kurwa robisz ? Znałam ten głos. Holden.  
- Gdzie byłeś ? Zapytałam. Nie umiałam patrzeć w jego twarz. Bałam się, że się mnie znowu wystraszy.
- Na dole. Twoja mama zostawiła ci wiadomość. Zostanie jeszcze u babci dwa dni, F. Położył się obok mnie i objął. Delikatnie pocałował w szyję. Nawet się nie poruszyłam.
- Holden nikt nie może być idealny nie ? Zawsze jest coś nie atak ? Prawda, nie jestem szalona ? Odsunął się ode mnie i spojrzałam na niego ukradkiem.Patrzył w biały sufit. Zrobiłam to samo i razem stykaliśmy się ciałami, ale się nie odtykaliśmy. Czasami tylko Holden muskał moją rękę, jakby to mogło sprawić szczęście. Czułam się tak cholernie słabo.
- Franky co jest grane ? Popatrzył na mnie swoimi czarnymi ślepiami całkowicie poważny. Zastanawiałam się długo na odpowiedzą.
- Nie wiem.
- Zadzwonić do twojego psychologa F ? Zadał kolejne pytanie.
Pokręciłam głową. Wiedziałam, że wtedy znowu by mnie tak zamknęli, a ja nie mogłam żyć bez Holdena.Nachyliłam się nad chłopakiem i zaczęłam patrzeć głęboko w jego oczy.
- Kocham cię i nic z tym nie mogę zrobić. Jesteś dla mnie indywidualną odmianą kurewskiej heroiny. Tak bardzo chce, żebyś mnie chciał, żebyś kochał mnie tak jak Candy. Sprawiasz, że tracę rozum, przestaję istnieć. Dla mnie ważny jesteś tylko ty i chociaż tego nie chce to wiem, że od ciebie uratuje mnie tylko śmierć. Przy tobie czuję się szczęśliwa, chociaż ci ludzie mnie prześladują. Moje serce jest przepełnione miłością do ciebie.Wyznałam, a on przyjechał swoim zimnym placem po moim policzku.
- Jesteśmy razem F. Będziemy, obiecuje. Pocałował mnie, ale ja odepchnęłam go od siebie.
- Popatrz na mnie i powiedz, że nie kochasz Candy. Rozkazałam, a on upadł na podłogę, przecierając swoją twarz z zdezorientowania.
Nie odpowiedział.
- a więc kurwa Spierdalaj. Krzyknęłam do niego. Serce krwawiło mi od środka. Żałowałam tego co powiedziałam. Jeśli by teraz odszedł, zwariowałabym, umarłabym z tęsknoty. Przekreślałabym wszystko. Życie straciło by sens. Holden przecisnął mnie swoimi rękami do oparcia łóżka. Nie mogłam uchronić się od jego dotyku. Przetrzymywał mnie, chociaż próbowałam się wyrwać z całych sił.
- F? słyszysz mnie F ? Nie zostawię cię, okej, może mi mówić, żebym spierdalał, ale ja zostanę.  
Przymrużyłam oczy i ukryłam łzy w swoim sercu.
- Czuję, że zbliża się koniec.  
- Jaki kurwa koniec ? Wybałuszył swoje czarne oczy Holden i przejechał swoją ręką włosy.  
- I chuj ci do tego jaki koniec. Przymrużyłam oczy i odwróciłam wzrok na białą podłogę. Włosy bezwładnie sterczały mi na wszystkie strony. Okropnie się czułam.
- Nie rozumiem cię F.Kurewsko gadasz od rzeczy. Próbował wziąć kosmyk mojego włosa z czoła  
- To twój problem nie mój. Wzięłam pigułkę na swój palce, a Holden dalej błądził po mnie wzrokiem. Patrzyłam na ekstazę i miałam ochotę już ją połknąć, zapomnieć o swoich problemach. Chciałam żeby wszystko uciekło. Holden zapalił papierosa i oparł swoją brodę na ręce.
- Co się z tobą dzieję F ?
- Nic, Holden, nic.Tylko po prostu nie wiem gdzie jestem.Nie wiem gdzie moje cholerne miejsce, Jesteś moją obsesją, to tyle. Jestem słaba. Jestem słaba, kiedy jestem z tobą.  
Holden całkowicie to zignorował. Chyba był przyzwyczajany, że pieprzę bzdety. Ale te słowa miały pokrycie w życiu.
- Zbieraj się idziemy do cholernej szkoły. Wstał i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że ma na sobie tylko jeansy.Oblizałam wargę i pociągnęłam go w swoją stronę.  
- F, chętnie bym się z tobą popieprzył, ale mam wizytę u kilku ludzi. Wyrwał się z mojego uścisku. Ciekawość, aż mnie zżerała. Popatrzyłam na niego zaskoczona i przede wszystkim zainteresowana. Chłopak chyba to zauważył.
- Panna Sophie. Przewrócił oczami i ubrał swoją koszulkę leżącą na ziemi.  
- Ja pierdole, ale cuchnie. Skrzywił brwi i złapał za klamkę drzwi.
- Hold ty zawsze cuchniesz. Zaśmiałam się a on uśmiechnął się szyderczą i podał mi sukienkę z szafy.
- Pośpiesz się. Mrugnął brwiami i zniknął. Przeklęłam pod nosem i spojrzałem na beznadziejną sukienkę. Holden, Holden czy było coś lepszego od niego ? Mogę stwierdzić zupełnością, że nic. Nic. Wyciągnęłam z pod łóżka wódkę i upiłam łyk. Od razu lepiej. Moje mięśnie nie był już takie sztywne. Rozluźniły się. Czas do szkoły. Zakręciłam butelkę i poszłam pod prysznic. Całe moje ciało orzeźwiło się. Nie miałam ochotę ruszać się z miejsca, ale wiedziałam, że taka jest kolej rzeczy. Ubrałam na siebie pierwszą lepszą rzecz i zeszłam całkowicie obojętna dla całego tego cholernego świata. Mogłabym umrzeć. Czasami żałowałam, że mi się to wtedy nie udało. Znalazłam się w kuchni. Holden rozkład woreczki z białą substancją na stole, paląc przy tym papierosa. Narkotyki. Stałam w osłupieniu, jakby mnie ktoś przywiązał. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego sensownego zdania.Jak zwykle.
- Masz zamiar to zażyć ? Zapytałam w końcu. Holden podparł się łokciami o stół i skierował patrzenie na mnie. Cholernie wkurzał mnie ten papieros w jego ustach.
- Nie, sprzedać, ale kilka pewnie sobie zostawię. Uśmiechnął się i wpakował woreczki do czarnego plecaka. Moje oczy były wlepione w jego skupioną twarz. Obserwowałam każdy jej ruch czy też drganie. Uchyliłem minimalnie ust, żeby coś powiedzieć, ale poczułam jak ze śliny lny robi mi się wielka gula w gardle. Zrezygnowałam.  
- Kocham cię, Kocham cię, kocham cię, kocham cię. Powtarzałam, jakbym się zacięła i tylko te słowa znała. Holden wziął głęboki wdech i przy tupał papierosa swoim zdartym trampkiem. Czułam jak jego usta są blisko moich, ale się nie dotykają, jak jego ręce zbliżają się do moich, jak czuję jego oddech na swojej twarzy, jego serce jest blisko mojego, czuje jak mu szybko biję. W tamtej chwili wiedziałam, że chciałam słuchać bicia jego serca do końca mojego życia.
- Spotkamy się w szkole Franky. Muszę się przebrać.
Super. Nie miałam ochoty patrzeć na Zayna, na Candy.Jak zareagują że jestem z Holdenem? Usiadłam na krześle i położyłam głowę na brudnym stole. Miłość, miłość, miłość czy mogło ją coś powstrzymać. ? Zdecydowanie nie. Byłam bezgranicznie zakochana w Holdenie i przez to wariowałam.  
***
Komentujcie ; ) A tak poza tym mam nadzieję, że podoba się wam część. Miałam zakończyć to opowiadanie, ale jak wiadomo kobieta zmienną jest. A tak wgl przepraszam za błędy.

Flo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4741 słów i 25644 znaków.

5 komentarzy

 
  • ano

    Kiedy zobaczyłam Twoje opowiadanie .. -Nieopisana radość. To jest świetne !

    13 sie 2013

  • sweetkicia

    Ja chcę WIĘCEJ!!!!! Uzależniłam się od tego opowiadania!!! Pisz szybko

    13 sie 2013

  • marycha

    kocham to normalnie czekam i pisz dalej bo jak nie to wiesz że ja akurat mogę cię rąbnąć !!!! :PPPPP

    13 sie 2013

  • loveit

    wow fajne <3

    13 sie 2013

  • goracakicia

    Proszę dalej :) tylko szybko a nie takie długie przerwy:(

    13 sie 2013