Uzależnieni (6) - Holden

Robiliśmy chyba najgłupszą rzecz na świecie pod każdym detalem. Czasami nam odwalało, ale to było przegięcie. Ale czego miałem spodziewać się po Zayne ? Staliśmy na przystanku i paliliśmy skręty. Zresztą robiliśmy to prawie codziennie od dwóch dni. Ja, bo Candy okazała się kimś dla mnie obcym. To coś co nas łączyło rozwaliło się i chyba zdałem sobie sprawę, że to było cholernie niezdrowe. Miałem dość blondynek. Definitywnie. Zayn czuł się do bani, ponieważ Franky była w szpitalu i wciąż zastanawiał się jakie miała problemy. Niby brał to czasami na żarty, ale ja wiedziałem, że w środku to przeżywa. Kiedy tak sobie gadaliśmy i szturchaliśmy się Zayn wpadł właśnie na ten "genialny” pomysł.  
- Skoro nie wolno nam odwiedzać Franky to wpadnijmy do szpitala, kiedy nikt nas nie będzie widzieć. Wyszczerzył się i wyrzucił skręta w daleką nicość. Na jego słowa prawie zakrztusiłem się skrętem.  
- Co ? Wybałuszyłem swoje brązowe oczy, a Zayn jeszcze bardziej się nakręcił.  
- No normalnie, wchodzisz kiedy jest już po godzinie odwiedzin.  
Godzina była idealna. Było prawie po trzeciej, więc nie mielibyśmy żadnych komplikacji. Jednego jednak nie chciałem problemów. Ostatnio miałem ich cholernie dużo. Na szczęście ojciec znalazł sobie pracę w jakieś fabryce i przestał się na mnie wyżywać. Zastanawiałem się jeszcze sekundę, a potem zrozumiałem, że muszę poczuć adrenalinę. Zapomnieć o cholernej Candy.  
- Dobra. Puściłem dym i oparłem się o ścianę przystanku.  
- Wiedziałem, że mnie kochasz. Wyszczerzył się jak ostatni debil i jednym zwinnym ruchem zabrał mi skręta, który był dość słaby. Nie miałem po nim żadnych halucynacji. Skrzywiłem swoje czarne brwi.  
- No to chodźmy. Uśmiechnąłem się i ruszaliśmy się z miejsca pełni ciekawości tego świata. Myślę, że byliśmy wtedy w szklanej bombce. Zresztą nie miałem zamiaru zmieniać się w Cliffa –człowieka, który myślał, że jest poetom, który wolał rodzinny wypad do babci niż spędzić nockę z nami na przystanku ze skrętem.  
Bristol nocą wyglądał jak ciemna dziura. Kiedyś kiedy miałem może z osiem lat, obiecałem sobie, że wyjadą stąd daleko gdzie nikt mnie nie znajdzie na przykład do małej mieściny Aldershot. Tam na pewno nie byłoby takich lasek jak Candy. Jednak nie chodziło o to, że Bristol był złym miejscem, ale tu nie czułem się zbyt dobrze. Tak jakby to nie było miejsce dla mnie.  
Biegliśmy jak szaleni, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Można powiedzieć, że kiedy ujrzałem szpital jakoś nie bardzo chciałem to robić, ale nie miałem też zamiaru być tchórzliwym anglikiem. Na nasze szczęście pokój Franky znajdował się na dolnym piętrze, więc wystarczyło stuknąć w szybę, żeby nam otworzyła okno. Zayn już nie mógł wytrzymać. Pewnie chciał się z nią migdalić albo coś. Rodzice Franky zabronili nam się z nią widywać. Raczej jej matka i Dwight, który wyglądał jak stary pijak, ponieważ jak oni to ujęli ‘’ sprowadzamy ją na złą drogę ‘’
Zayn podszedł do okna i zapukał cicho, wołając imię Franky, a ja telepałem się z zimna, paląc papierosa. Dziewczyna jednak nie odpowiadała. Zayn zaczął przeklinać, waląc jak oszalały w szybę. Odepchnąłem go szybko ręką.  
- Opanuj się, tu ludzie śpią. Zaśmiałem się i zacząłem szeptać imię Franky jakbym był narajany. Bardziej wyglądało to tak, że udawałem i nabijałem się z mojego kumpla. Ten uderzył mnie w skroni i od razu odskoczyłem od okna.  
- Ta to pomoże, Holden. Pokazał mi kciuki, a potem obaj wybuchliśmy makabrycznym śmiechem pełnych jakiś dziwnych chrząknięć. Nagle okno otworzyło się i zauważaliśmy w nim białą jak ścianę Franky. Kiedy ją ujrzałem, przeszło mnie dziwne uczucie. Sam nie wiedziałem o co chodzi. Chyba dotąd tak naprawdę nie wiem. Franky była specyficzną osobą. Inną. Nie przejmowała się jak Candy. Nie obchodziło ją ludzie i to jaką ma reputacje w szkole. To ją różniło od innych znanych mi dziewczyn.  
- Franky. Wrzasnął Zayn i złapał ją za rękę. Puściłem dym z papierosa i jej pomachałem. Franky zarumieniła się. Zawsze tak robiła jak do niej gadałem albo pokazywałem środkowego palca.  
- Co wy tutaj robicie ? Zapytała i zaczęła poprawiać swoje brązowe i lekko nie poukładane włosy.  
- Przyszliśmy, słońce.  
- Zwariowaliście. Kiwnęła zdezorientowana głową i odsunęła się byśmy weszli.  
- Wiemy. Powiedzieliśmy na raz. Podniosłem przy tym swoje brwi i zaraz po Zayne wdrapałem się do pomieszczanie.  
- Cieszcie się, że moją koleżanka z sali miała operacje i przenieśli ją gdzie indziej na kilka dni. Odezwała się i poczłapała w swojej piżamie w misie do łóżka. Wzruszyłem ramionami i ułożyłem się wygodnie na małej kanapie. Wyjąłem z kieszeni nowego papierosa i powoli zaciągnąłem się.  
Zayn oczywiście poleciał do Franky i patrzyli na siebie jak na jakieś wielkie dzieła sztuki. Założyłem kaptur bluzy na głowę, jakbym chciał im powiedzieć mam was w dupie. Oni oczywiście nic z tego sobie nie zrobili. Może jedynie Franky na mnie czasami patrzyła. Pokazywałem jej wtedy kciuka, że jest fajnie i takie tam inne znaki. Oprócz tego, że czułem się jak piątkę koło u wozu nie było źle. Trochę przysypiałem, a oni jakby w ogóle nie przejmowali się moją obecności.  
- Fajne wyglądasz, słońce. Szepnął Zayn i chyba się pocałowali. Chociaż nie byłem pewny, bo miałem zamknięte oczy.  
- Ta na pewno. Zaśmiała się słodko Franky.  
- No dobra wyglądasz jak blade gówno. Powiedział dla żartu chłopak. Na co nawet ja się uśmiechnąłem.  
- Dzięki. Odpowiedziała sarkastycznie Franky i znowu się pocałowali.  
Większe adrenaliny nie przeżyłem nigdy wcześniej, słuchając jak dwoje ludzi miętoszą się i wyznają słodkie słówka. Miałem ochotę wyjść, ale powstrzymałem się. Pragnąłem zapomnieć o Candy, o ojcu i o wszystkich problemach. O tym, że Franky na mnie dziwnie działała. Papieros nie pomagał. Pragnąłem zabawy lub robienie innych obciachowych rzeczy. Martwiłem się też trochę o Franky, ale na szczęście jest stan był dobry. Dalej nie wiedziałem dlaczego Candy to zrobiła? Pocałowałem Franky, ale przecież nic to dla mnie nie znaczyło. Kiedy Zayn poleciał załatwić swoje sprawy fizjologiczne, usiadłem obok Franky.  
- Franky muszę cię o coś zapytać, jakie masz problemy ? Zapytałem do razu. To co wydarzyło się wieczór, kiedy ją pocałowałem nie dawało mi spokoju.  
- A ty ? W jej oczach ujrzałem świeczki. Chciałem ją przytulić powiedzieć jej, że mi może powiedzieć, że ja też nie mam łatwo, że moje życie też jest jak kostka domina, ale chyba nie umiałem.  
- Nie mam. Potrząsnąłem głową, a ona spojrzała głęboko w moje oczy. Jej rysy twarzy były takie delikatne i idealne.  
- Ja też nie, Hold, miałam zły dzień. Przetarłem swoje oczy i kazałem jej przekazać Zaynowi, że idę już do domu. Czułem się jakoś dziwnie.  
Szedłem ulicą paląc papierosa. Już jaśniało, a ja jak jakiś porzucony chłopiec błądziłem. Czasami waliłem swoim butem jakiś przedmiot albo kopałem ze złości napotkany kamień. Sam nie wiedziałem dlaczego, ale poszedłem na najbliższy most. Tam gdzie pierwszy raz plan ucieczki był bliski realizacji. Tam gdzie zrozumiałem, że życie jest do bani. Wiatr powiewał moje włosy, a ja jak przystało na samotnika patrzyłem w oddal, marząc tylko o tym by w mojej głowie nie pojawiła się czasem Candy. Niebo stawało się jaśniejsze i wszystko nabierało cieplejszych barw. A ja stałem jak słup ledwo żywy.  
***  
Mieliśmy egzaminy takie na sprawdzenie naszych wiadomości z każdego przedmiotu. Od kilku dni nie widziałem Candy i wiedziałem jedno dzisiaj ją zobaczę. Franky dalej nie było. Miała spotkania z psychologiem. Czasami miałem ochotę wrzasnąć każdemu po kolei, że to Candy zrobiła, ale chyba zbyt mocno ją kochałem, by ją za jednym zamachem zniszczyć. Postanowiłem milczeć, ale to stawało się coraz trudniejsze. Cholernie. Powoli gdzieś daleko znikało moje ja. Wszędzie widziałem twarz Candy. Gdzie tylko spojrzałem pojawiała się ona. Miał się właśnie odbyć egzamin z języka angielskiego. Zamknąłem swoją szafkę i oddychałem wolniej, a to raz coraz szybciej. Zayn poszedł jeszcze do toalety zapalić. Jedyne czego nie chciałem to Candy. Jedyne czego pragnąłem to zapomnieć. Przetarłem oczy do czerwoności  i oprałem się nieschludnie o szafkę. Właśnie wtedy nasze oczy się spotkały. Stała ubrana w mundurku. Miała rozpuszczone włosy. W jej oczach ujrzałem nieznane mi dotąd uczucie. Patrzyliśmy na siebie, jakby nikt innych nie miał znaczenia. Candy zbliżyła się do mnie, a ja do niej. Jedno było pewne, nie chciałem już z nią uciekać.  
- Hold. Szepnęła i zdarła skórkę z paznokcia.  
- Chciałam przeprosić. Wyciągnęła rękę. Wyglądało to na pożegnanie.  
- I ? Zapytałem udając obojętność.  
- Nie chciałam by tak to wszystko się wydarzało.  
- Nie obchodzi mnie to. Spojrzałem na nią krzywo, a ona oddaliła swoją dłoń.  
- Nie chce tego tak kończyć.  
-Chciałaś ją zabić ? Szepnąłem by nikt mnie nie słyszał.  
- Nie . Chlipnęła a po jej policzkach spłynęły łzy. Nie ruszało mnie. Może sobie to wmawiałem, a może nie.  
- Powiedz prawdę. Wiedziałem, że kłamię. Znałem Candy. Znałem każdy jej gest. Każdą jej mimikę twarzy. Na końcu świata mógłbym ją odnaleźć.  
- Nie wiem. Odwróciła się. Miałem ochotę ją zatrzymać. Powiedzieć, że mam w dupie to co zrobiła, że może zabijać kogo chce, a mnie to nie rusza. Bałem się, że ostatni raz ją widzę. Bałem się. Tak cholernie się bałem.  
Egzamin poszedł mi tak źle, że nawet skręt nie pomógł. Wszystko się waliło. Zayn i Cliff chcieli mnie wyciągnąć na piwo, ale ja wolałem pójść na most. Spędzałam tam każdy dzień. Każdy dzień codziennie i patrzyłem na zdjęcia Candy. Oglądałem nasze wspólne nagarnia. Jej uśmiech mnie rozbrajał. Jej śmiech powodował uśmiech na mojej twarzy. Paliłem skręta i parzyłem na lecący dym. Czasami miałem ochoty rzucić się do rzeki. Nie chciałem popełnić samobójstwa, aż tak mi nie odwaliło, ale rzeczywistość tak bardzo mnie przytłaczała. Ojciec wywalili z pracy i wróciło to co nieuniknione. Matka przestała na mnie patrzeć. Gemma dalej brnęła w swojej odchudzanie, a ja stałem pomiędzy tego wszystkiego. Przejechałem palcem na nagranie przed cholernym wypadkiem. Znalazłem nasze wspólne z Candy. Dziewczyna leżała na trawie, a ja filmowałem jej ruchy. Próbowała zakrywać się ręką, ale słabo jej to szło. Słychać było mój śmiech.  
- Chrzań się Hold.  
- Dlaczego ? Nie chcesz mnie ? Zapytałem i położyłem się obok niej.  
- Wyglądam okropnie.  
Wyszczerzyłem się jak ostatni debil i puściłem dym.  
- Masz racje wyłączam kamerę z powodu twoje brzydoty. Zaśmiałem się, pokazując jej mój język.  
Dziewczyna rzuciła się na mnie, udając złą, a ja puściłem na nią dym.  
- Jestem brzydka ?Zapytała i wepchnęła mój skręt do swojej buzi. Przewróciłem oczami i spojrzałem na blond dziewczynę.  
- Dla mnie nie jest ważny wygląd Candy. Pocałowałem ją za nim zdążyła coś powiedzieć. Kamera nagrywała już trawę, a my zniknęliśmy wśród naszych śmiechów.  
Może przez to jeszcze bardziej się pogrążałam ? Może. Postanowiłem zapamiętać Candy jako dziewczynę przez, którą wszystko było lepsze. Nie przez to, że mnie zdradzała. Nie przez to, że nawzajem się rujnowaliśmy.  
***  
W uszach mi dudniło, jakbym był w szklanej bombce pełnej muzyki heavy metal, puszczonej na maksa. Ludzie tańczyli jak oszalali, a na scenie wariował jeden zespół. Nie dość znany, ale w końcu od czegoś trzeba było zacząć. Składał się z perkusisty o długich czarnych włosach, z dwóch gitarzystów i z gościa na wokalu, który dawał niezłego czadu. Zayn pchał mnie do przodu, żeby przedostać się na miejsce pod sceną. Tam można było poczuć się, że latasz wśród raju. Za nami szedł Cliff, trzymając w ręku już dwa piwa. Obok niego w dopasowanej sukience z falbanki deptała Angelica, która nie dawała mi spokoju. Wciąż pytała o Candy. Mówiąc, że nie ma z nią kontaktu i tym podobne. Miałem dość.  
- Daj sobie kurwa spokój. Warknąłem i ruszyłem szybciej. Ze zdenerwowania musiałem wyciągnąć papierosa.  
- Uspokój się. Poklepał mnie po plecach Zayn, ale nie zwróciłem na to uwagi. Kiedy doszliśmy, poczułem jak odlatuje. Na zmianie sączyłem piwo albo paliłem fajkę. Przy tym skakałem jak wariat. Krzyczałem słowa piosenek, których kompletnie nie znałem, ale o to w tym chodziło by bawić się bez bezproblemowo . Musieliśmy się od stresować. O to w tym chodziło. Zaraz koło nas zakręciły się jakieś dziewczyny. Zayn wyszczerzył się i zaczął zarywać do jednej. Miała chyba na imię Emmy – miała duży biust i pupę, która moim zdaniem była zbyt olbrzymia. Jednak ja byłem w swoim żywiole. Tańczyłem jak szalony, aż nagle przyłączyła się do mnie jakaś brunetka z mocnym makijażem. Gwałtownie przycisnąłem ja do swojego ciała, delikatnie masując jej biodra.  
- Mila. Zaśmiała się, a ja żeby już nic nie gadała wepchnąłem jej swój jęzor do gardła. Bawiłem się jej językiem, a dziewczyna buszowała po moich włosach. Czułem jej zapach. Jej woń, która budziła mnie do życia. Obmacywaliśmy się na parkiecie gotowi na wszystko. Czasami piliśmy piwo podstawione przez Cliffa, który chyba był zazdrosny, bo Angelica poznała jakiegoś metalowca. Puszczałem w nią dym, a ona we mnie . Czułem się wolny od myśli. Czułem się wolny od Candy.  
- Chcesz się pieprzyć ? Zapytałem nagle, chuchając te słowa w jej ucho Dziewczyna oblizała wargi i kwiknęła głowa. Złapałem ją za rękę i ruszyliśmy w przeciwnym kierunku. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem czegoś co mogło mnie ukoić.  
Przecisnęliśmy się przez tłum, aż w końcu zaznaliśmy swobody. Cały koncert odbywał się w plenerze. W niektórych miejscach były stoliki z alkoholem, a w innych z przegryzkami. Dziewczyna miała na mnie okropną ochotę. Wieszała się na mnie, a czasami całowała w usta. Oddawałem je, bo chciałem ją zaliczyć.  
- Więc gdzie idziemy, przystojniaku ? Zaświeciła swoimi brązowymi oczami całkowicie uchlana. Zaciągnąłem się i pokazałem palcem na drogę.  
- Gdzie nie ma ludzi. Ruszyłem dwuznacznie brwią i musnąłem ją w obojczyk. Dziewczyna podniosła moją głowę i zaczęliśmy się całować jak dzicy. Pieściłem każdą jej części ciała, a ona prawie zrzuciła moją bluzę z ramion. Nagle poczułem ucisk w żebrze, które przecież miałem jeszcze trochę uszkodzone. Mila odskoczyła.  
- Co chcesz ? Warknęła. Spojrzałem na przeciwniczkę i ujrzałem Candy. Stała jak jakiś wrak demona. Stój miała prawie roztrzepany. Wiedziałem, że musiała robić coś głupiego. Ale dziwne było to, że na upitą nie wyglądała jak coś to na lekko wstawioną.  
- Candy. Szepnąłem.  
- Chrzań się, ty tez ! Pokazała na Mile i rzuciła się na nią z pazurami.  
- Spadaj, szmato ! Odpyskowała jej Mila.  
Kiedy oprzytomniałem i zdałem sobie sprawę co się dzieje, wstałem szybko z ziemi i pociągnąłem z całej siły Candy w swoją stronę. Zaczęła bronić się, kopiąc mnie i zadając coraz większe ciosy, ale nie podawałem się. Zaciągnąłem ją w ulotne miejsce, trzymając na rękach. Wbijała mi pazury, w ogóle nie zdając sobie sprawy, że to mogło boleć.  
- Zostaw mnie ! Puściłem tę uwagę mimo uszy. Po sekundzie postawiłem ją na trawie. Wokół nas nikogo nie był. Znajdowaliśmy daleko od sceny i od Mili, której było mi trochę szkoda. Ale co się stało to się nie odstanie.  
- Chciałeś pieprzyć się z tą suką ?! Zapytała robiąc duże oczy. Była śliczna jak się złościła. Jak była o mnie zazdrosna. Była niesamowita, ale nie moja.  
- Nie jesteśmy razem !Krzyknąłem z całych sił i nie mogłem uwierzyć, że to powiedziałem. Bluza spadała mi z lewej dłoni, a na moje dłoni porobiły się czerwone rany.  
- Nie ważne. Rzuciła. Wiedziałem, że była gotowa się na mnie rzucić.  
-Nie ważne ?! Może jeszcze do ciebie to nie dotarło, ale chce żebyś się ode mnie odczepiła !  
Żałowałem swoich słów. Jej. Wszystkiego po trochu.  
- Czyli to co nas łączyło nic dla ciebie niż nie znaczyło tak?! Złapała się za włosy i skuliła jak mała dziewczynka.  
- Znaczyło !  
- Nie! Byłam dla ciebie zabawką. Kiedy ty popełniasz błąd jesteś bez winny, kiedy ja popełniam błąd jestem szmatą ! Wyrzuciła z siebie słowa, które chyba mnie zabolały, chociaż nie byłem pewny.  
- Zamknij się ! Zamknij się Candy ! Krzyknąłem. Podszedłem do niej i potrząsnąłem ją tak mocno, że aż sam się wystraszałem .  
- Uderz mnie. No proszę uderz ! Uderz ! Splunęła mi w twarz. Miałem taką ochotę ją uderzyć, że bałem się, że to zrobię.  
- Przestań !
Odsunąłem się od niej na kilka centymetrów.  
- Uderz mnie ! Pokaż jak bardzo mnie kochałeś !  
Chciałem coś zrobić. Zatrzymać to wrócić do momentu, kiedy miałem wszystko pod kontrolą.  
-Przepraszam. Szepnąłem, a w moich oczach pojawiły się świeczki.  
- Za co ? Za to że lizałeś się z Franky, za to ? Zapytała  
Wkurzyła mnie.  
- Dlatego jej to zrobiłaś? Spojrzałem głęboko jej w oczy. Pełen obaw, że dowiem się prawdy.  
- Zrobiłabym to drugi raz !
Umysł mi zawirował. Zamknąłem oczy i jedno było pewne nic już nie będzie takie jak dawniej.  
- Jesteś chora, Candy ! Wydarłem się z całych płuc, kiedy przetrawiłem jej słowa.  
- Moja miłość do ciebie jest chora, chuju !  
Przez nasze uczucie mogła zginąć Franky, ale miałem to w dupie.  
- Chciałbym cofnąć czas.  
- To i tak by nic nie zmieniło, ale chciałabym, żebyś kochał mnie wtedy mocnej.  
Kochałem, ale chyba nie tak jakby ona chciała. Nie tak bym mógł się za nią zabić.  
- Może jakbyśmy się kochali mocniej nie zdradzalibyśmy się. Zapaliłem kolejnego papierosa, próbując zrozumieć wszystko po kolei.  
-Chcę z tym skończyć. Bąknęła i przestała nagle płakać. Zniknęła Candy, która zachowała się jak histeryczka.  
- Z czym ?
- Z moim uzależnieniem.  
Nie mogłem uwierzyć, że tak to nazwała. Zaciągnąłem się. Nic nie miało znaczenia. Może tak właśnie było ? Czas z tym skończyć.  
- Może to jedyne wyjście. Kiwnąłem głowę i zacząłem unikać jej wzroku.  
Nic nie odpowiedziała. Moje serce pragnęło ją zatrzymać.  
- Nie chce, żebyś odeszła.  
- Kiedyś i tak to by nadeszło Holden. Zamknęła oczy. To była nasza najpoważniejsza rozmowa i chyba ostatnia.  
- Może.  
- Zdradzaliśmy się. Ja ciebie ty mnie i tu nie chodzi jedynie o Franky czy też o tego kolesia z imprezy. Wyjaśniła jak nie Candy.  
- Kocham cię. Szepnąłem. Wyrzuciłem papierosa i złączyłem swoje usta z ustami Candy. Wiatr powiewał nasze włosy. Łączyło nas coś więcej niż sądziłem.  
- Ja ciebie też, dupku.  
Uśmiechnąłem się sztucznie.  
- Pamiętasz jak kiedyś tańczyliśmy w deszczu ? Zapytałem i dotknąłem jej ręki, zaciskając ją z całej siły.  
- Będzie mi brakować twoich chłodnych dłoni. Zaśmiała się, a ja wziąłem drugą dłoń i przejechałem nią po jej pełnych i lekko spuchniętych ustach.  
- Byliśmy najbardziej porąbaną parą świata.  
- Nie było aż tak źle.  
Nagle sięgnęła do kieszeni katany i wyciągnęła małe, ładnie opakowane pudełko.  
- Chciałam ci to dać. Odpakuj jak pójdę. Kiwnąłem głową. Dziewczyna odeszła, a potem ja. Serce biło mi coraz szybciej. Czułem się dziwnie rozdarty. Pojechałem tramwajem daleko od Bristolu, a dokładniej za miasto z wódką i marihuaną. Wysiadłem na ostatnim przystanku, a potem poszedłem pieszo, omijając wszystkie domu, które właśnie się kończyły. Przed mną rozciągały się puste pola, aż w końcu znalazłem się na pobliskiej plaży z zielonymi zielskami. Ściągnąłem moją trampki i boso jak jakiś wędrowiec pobiegłem na przekór wszystkiemu. Wiatr powiewał moje włosy. Powietrze prawie mnie unosiło. Czułem się lepiej, jakby te błędy nie miały już dla mnie znaczenia. Zapaliłem swojego ostatniego papierosa i położyłem się na ciepłym piasku, sypiąc nim sobie po ciuchach. Przypomniałem sobie o pudełku. Zdenerwowany otworzyłem je i ujrzałem coś co mnie zmieniło, chociaż na chwilę. W środku znajdowały się rzeczy jakie dałem Candy. Pierwszy pierścionek zaręczynowy, który podarowałem jej, kiedy miałem dziesięć lat. Płatki róż na walentynki i najważniejsze bransoletkę na której pisało " na zawsze ‘’. Pod spodem znalazłem krateczkę i małe zawiniątko.  

Kiedy będziesz to czytał, mogę być już daleko. Uciekam od ciebie, od Franky, a przed wszystkim od życia. Gdybym wtedy się zgodziła z tobą uciec byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie, ale jestem chyba zbyt egoistyczna. . Chyba dopiero teraz to pojęłam. Manipulowałam tobą. Wierzyłam, że nic nie jest wstanie nas zatrzymać. Myliłam się.  

Zgiąłem kartkę i rzuciłem przed siebie, nie wierząc, że to zrobiła. Otworzyłem zawiniątko i ujrzałem nasze wspólne zdjęcie jak całowaliśmy się, obejmując się z całych sił. Odwróciłem do tyłu fotografie i zobaczyłem napis. Ręce mi zadrżały. Zaciągnąłem się, myśląc, że to pomoże. Zniszczyłem to. Cholernie to zniszczyłem.  

‘’ Na zawsze w moim sercu ‘’  

Rozdarłem wszystko na kilka części i upiłem łyk zimniej wódki.  
- Pieprzyć to.  
Moje życie było do niczego. Mój ojciec mnie nienawidził. Moja matka mnie unikała. Mój brat był zbyt mały by coś zrozumieć, a Gemma żyła w swoim świecie. Nic nie miało już znaczenia. Znikałem. Powoli znikałem wśród tej puszczy. Zadzwoniłem już lekko narajany do Zayna, ale nie odbierał. Potem do Cliffa, ale on również wyraźnie miał mnie w dupie. Na końcu wybrałem Franky.  
- Francesca ?  
- Holden ?  
Gadaliśmy chwile. Obiecała, że do mnie przyjedzie, że wyrwie się z domu. Po godzinie kiedy byłem już ledwo przytomny. Ujrzałem ją przed sobą. Było może przed dwudziestą trzecią. Stała jak zwykle w swoich brązowych włosach i piegach, które mnie śmieszyły.  
- Jestem. Powiedziała i położyła się obok mnie. Zacisnąłem jej dłoń, a ona odwzajemniła uścisk. O nic nie pytała, jakby nic nie było ważne.  
- Jestem chujem ? Zapytałem i zacząłem wyrywać trawę.  
- Może trochę. Zaciągnęła się skrętem, który jej zrobiłem.  
Nasze twarze stuknęły się ze sobą, a potem złączyły. Musnąłem jej usta, sącząc je w swoich wargach.  
- Będziesz miała przesrane w domu.  
- Nie przejmuje się. Wystarczy, że muszę chodzić do psychologa.  
- Ten Dwight jest pojebany jak mój ojciec. Podrapałem się po policzku i kolejny raz ją pocałowałem.  
- W stu procentach.  
Uczyniliśmy to. Kochałem się z Franky na plaży. Zrobiłem to Candy. Zrobiłem to Zaynowi. Kolejny raz zrobiłem to sobie. Po wszystkim oglądałem Franky, która spała. Może ją zraniłem ?Może. Zapaliłem skręta, próbując zapomnieć. Drapiąc w piasku znalazłem bransoletkę Candy ‘’ na zawsze ‘’. Serce podeszło mi do gardła. Włożyłem ją do kieszeni. Może rujnowałem sobie życie, ale kogo to obchodziło ? Miałem już dość udowadniania i przepraszania. Mówienia, że nie chciałem. Miałem po prostu dość.

Flo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4513 słów i 23719 znaków.

8 komentarzy

 
  • Użytkownik Arni

    Dobra nie wiem  na jakim podłożu robisz te błędy składniowe, ale w sumie nie obchodzi mnie to, aż tak bardzo. Co do opowiadanka.. ta część jest najlepsza

    8 sty 2014

  • Użytkownik Ama

    Chcemy więcej :D

    11 mar 2013

  • Użytkownik yhyhyh

    Zdecydowanie lepiej z tymi błędami :) Czekam na kolejną część ! :D

    10 mar 2013

  • Użytkownik M.

    Błędy najgorsze , ale zawsze da się je poprawić. Super , naprawdę świetnie się czyta z różnych perspektyw bohaterów , nie często się to zdarza . Pisz pisz pisz dalej :)

    10 mar 2013

  • Użytkownik ;)

    Pisz dalej opowiadania sa boskie < 3

    10 mar 2013

  • Użytkownik ann.

    chce więcej .

    10 mar 2013

  • Użytkownik Flo

    Cieszę się, że w końcu coś się polepszyło ; )

    10 mar 2013

  • Użytkownik Libertad

    Na me oko zdecydowanie mniej bledow. :)

    10 mar 2013