Uzależnieni (11) - Candy

Czułam się jak w jakimś zamknięciu. Z dala od ludzi i od normalnego świata. Jednak winiłam tylko siebie. Nikogo innego. To ja zrobiłam coś co sprawiło, że brzydziłam się siebie. Nie umiałam już patrzeć w lustro. Na swoją twarz, która zaraz przypominała mi co uczyniłam. Nie mogłam spać, jeść, normalnie funkcjonować. Cały czas leżałam pod kołdrą i wmawiając sobie bezsensowne słowa typu "strach nie istnieje, to tylko wyobraźnia”. Moja matka czasem do mnie przychodziła, pytając jak tam u mnie. Wtedy po prostu wybuchałem przeklinając i bijąc ją poduszką. Bez żadnego słowa czy gestu odchodziła. Nie lepiej było z moim ojcem, który nawet już nie patrzył co u mnie. Moja siostra wcale nie okazała się lepsza. Ale co mogłam od niej oczekiwać, że powie aborcja nie była taka zła. Jakoś to przeżyjesz ? Zabiłam swoje dziecko. Zabiłam dziecko nasze. Moje i Holdena. Najważniejsze zabiłam człowieka, który miał prawo do życia. Candy, Candy – a mogło być tak dobrze, a mogłam teraz być z Holdenem i mieć wszystko daleko gdzieś. Powiedział mi przecież, że mnie kocha, że się mną zaopiekuje. A jak zwykle musiałam mieć jakieś pretensje. A to Franky, która za nim latała a to, że napisała do mnie jakiś sms. Tak naprawdę to ja byłam wszystkiemu winna, a to on starał się być ze mną. Byłam egoistyczna i chciałam Holdena na wyłączność. Chciałem mieć go tylko dla siebie i dla nikogo innego. Sama zaś gdy powiedział coś niewłaściwego uciekałam i całowałam się z innym. Taka byłam. Przeleżałam tak kilka dni. Czasami martwiłam się o Angelica. Podobno zniknęła bez śladu. Jej rodzice ignorowali mnie, a kiedy do nich zadzwoniłam, bo jej naprawdę cholernie potrzebowałam oni po prostu mówili, że Anglicy nie ma i odłączali się. Po kilku dniach dałam sobie spokój. Zastanawiałam się czy nie zgłosić przetrzymywanie albo zaginięcia, ale oni sami chyba to powinni zrobić nie? Tak właśnie siedziałam każdy dzień, leżąc, patrząc w sufit i obwiniając się co chwila. Moja matka martwiła się o mnie, mówiąc, że nie dałabym sobie rady z dzieckiem, że my nie dalibyśmy sobie, a przed wszystkim Holdena, który miał zbyt wiele problemów. To by go po prosto przerosło. Ja też wgłębi uważałam, że z lekkich narkotyków przerzuciłbym się na twarde. Stałabym się dla niego ciężarem, a tego nie chciałam. Po jakiś dwóch tygodniach postanowiłam wyjść z domu. Matka powiedziała, że mam problemy zdrowotne i nie będzie mnie w szkole jeszcze kolejny tydzień. Ucieszyłam się. Z chodzeniem do szkoły na pewno bym sobie nie poradziła. Po raz pierwszy od kilkunastu dni zrzedłam ze schodów i stanęłam na swoich nogach w kuchni. Wtedy czułam się jak nieżywa, jakbym dawno już uleciała i zniknęła.  
- Candy, co się stało ? Spojrzała na mnie i przerwała gotowanie obiadu.  
- Mamo muszę pojechać gdzieś. Nad jezioro. Może, nie wiem. Zastanowię się jeszcze. Wzięłam za duży sweter siostry i ubrałam stare trampki. Ręce telepały mi jak nigdy, a w głowie zaczęło mi się okropnie zawracać.  
- Candy przetrwamy to. Przytuliła mnie do siebie, a ja nawet nie drgnęłam ani nie odpowiedziałam. Matka wróciła do swoich czynności.  
- Holden dzwonił. Zaczęła przyciskać nóż i kroiła marchewkę w dość agresywny sposób. Moje serce rozpromieniało, kiedy dowiedziałam się, że jeszcze się mnie interesuje.  
- Holden.  
- Jesteś gotowa by mu powiedzieć ? Zapytała. Mój ojciec go nienawidził. Uważał, że to przez niego byłam w ciąży, że to przez niego w tak młodym wieku zaczęłam uprawiać seks. Mama była inna. Zrozumiała wszystko bez żadnych gierek.  
- Nie wiem. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam zatrzaskując drzwi. Jechałam autobusem i paliłam papierosa. Kilka razy kierowca mnie upomniała, ale ja nawet się tym nie przejmowałam i przesiadłam się bardziej na tyły. Długo rozmyślałam nad wszystkim. Nad sensem każdego częścią mojego życia. Nad słowami, które mama powiedziała przetrwamy to. Ja na pewno nie. Czułam to. To na zawsze zostanie wryte w moją psychikę. To nigdy nie da mi spokoju. Po prostu to wiedziałam. Jedno było pewno nic nie będzie takie jak kiedyś. Nigdy nie będą Candy, którą znałam. Nigdy. Przed sobą ujrzałam przepiękne jezioro, a wszędzie zieleń, która aż raziła swoim kolorem. Nad niebem unosił się blask, ale i tak było zimno. Nikogo nie było, najwyżej pojedyncze osoby siedzące na ławce. Ściągnęłam bluzkę i sweter, a następne dolną część garderoby. Na końcu ostatni raz się zaciągnęłam i przy tupałam papierosa swoją stopą. Co było lekko dziwne. W świetle słońca pobiegłam do wody i zanurzyłem się w niej po samą głowę. Czułam się wolna i tak niesamowicie odprężona. Mogłam już jak każdy człowiek odpłynąć. Woda przenikała przez ze mnie. Jej zimno mnie elektryzowało i podnosiło do góry. Pływałam, oddając się tej czynności w zupełności. Nie myślałam o Holdenie, o matce, o moim chorym ojcu. Wyłączyłam swój mózg. W takim stanie naprawdę mogłam trwać wiecznie. Za każdym razem gdy brakowało mi powietrza wynurzałam się z wody i nabierałam głębokiego oddechu. Tak tylko na kilka sekund, ale to wystarczyło by ujrzeć chłopaka, który działał na mnie jak istota z innej planety. To było niesamowite, że chociaż mówiliśmy sobie że to koniec, że musimy zakończyć naszą relacje, zawsze się odnajdywaliśmy. Wiedziałem, że chociażbym była na końcu wszechświata on by mnie znalazł. Widziałam to w jego czarnych oczach i w niesamowitych dołeczkach, kiedy się do mnie uśmiechał. Kiedyś był cały mój. Do połowy pokryta woda patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana, a on we mnie. Nagle ruszył w moim kierunku, zrzucając z siebie koszulkę i ściągając z szybkością błyskawicy trampki. Biegł do mnie. Biegł by mnie poczuć. Nie mogłam doczekać się jego dotyku. Był tak blisko, a ja dalej tkwiłam w tym samym miejscu. Nogi ugrzęzły mi w piasku, a serce biło jak oszalałe. Holden tak nagle i z całej siły pocałował mnie, przyciskając mnie do siebie. Czułam w sobie jego pragnienie, jego utęsknienie. Buszowałam swoimi rękami po jego giętkich włosach, a on coraz mocniej wgłębiał się w moje wargi. Łączyliśmy się w sobie. Tak długo na to czekałam. Oderwaliśmy się do siebie, a on objął moją głowę swoimi mokrymi dłońmi i spojrzał na mnie swoimi magnetycznymi oczami. Nie sądziłam,  że aż tak na mnie działał.  
- Obiecaj mi coś. Odezwał się.  
Kiwnęłam prędko głową.  
- Nigdy mnie nie okłamiesz.  
- Obiecuje.  
- Nigdy nie będziesz mówiła, że musisz odejść.  
- Obiecuje.  
- Nigdy więcej nie złamiesz mi serca.  
Bolało mnie to, że uważał, że łamałam mu serce, że go okłamywałam, ale co tu się oszukiwać. Robiłam to.  
- Obiecuje, a ty ? Dołączyłam się do obietnic.  
Wyszczerzył się do mnie.  
- Kurewsko obiecuję.  
Byliśmy młodzi i pełni nadziei, że nam się uda zapanować nad tym co nas łączyło, ale to co nas łączyło przeradzało się z miłości w cholerne uzależnienie. Tu nie chodziło, że kochaliśmy siebie tu chodziło o to, że nasze życie traciło sens bez drugiej połówki.  
Długo rozmawialiśmy, leżąc na trawie o moim usunięciu dziecka, ale po jakiejś chwili dałam znać, że za bardzo mnie to przytłacza. Powiedziałam, że po prostu nie dałam rady, że rodzice też nie dali. Zrozumiał mnie. Ścisnął moją dłoń i wyznał, że i tak chce ze mną być. Tak to właśnie wyglądało. Chciałam zabić Franky – wybaczył mi, zabiłam nasze dziecko –wybaczył mi. To było uzależnienie. On był ode mnie uzależniony, a ja ode niego. To nie mogło się dobrze skończyć.  
- Spałeś z innymi dziewczynami, kiedy zerwaliśmy definitywnie na tym koncercie ? Zapytałam tak nagle, że aż podskoczył. Spoważniał, a potem dotknął mojego policzka.  
- Tak.  
Zabolało, ale co się dziwić. Chłopak w wieku szesnastu lat miał potrzeby.  
- Z kim ?  
Byłam zazdrosna, no bo on należał do mnie. Nie do jakiegoś słońca jak Franky. Do mnie należały te włosy, ten uśmiech. Nie do jakieś pindzi z koncertu.  
- Czy to ważne ? Przetarł oczy i położył się na plecach.  
- Dla mnie tak.  
- Z Milą i ?
- I? Już ledwo oddychałam.  
- Z Franky.  
Nie no super. Zerwaliśmy nie tak dawno, a on już poleciał do Franky. Musiałam się uspokoić.  
- Fajnie było ?  
Zaczął się śmiać. Nie no myślałam, że zaraz go walnę i to tak porządnie prosto w jego nos.  
- Candy czy ty do cholerny możesz zrozumieć, że kocham ciebie, a nie Franky. Podniósł lekko głos i mnie pocałował. Dałam sobie spokój ze sprawą Franky. Następnie zaczęliśmy rozmawiać trochę o jego rozprawie w sądzie przeciwko jego ojcu. Wyznał mi, że jego matka coraz więcej piję, a on tak bardzo się boi. Nie dziwiłam mu się. Jego ojciec katował go kilka lat. Sama bałam się o niego. Widziałam w jego oczach, że z nim dzieję się coś złego. Więcej palił marihuany, a o papierosach to lepiej nie mówić. Paczka szła jedna za drugą.  
&
Wszystko wracała do normalności. Holden i ja znowu byliśmy razem. Oczywiście mój tata o tym nie wiedział. Jakby się dowiedział to bym mnie zabił jak nic. Wszyscy umówiliśmy się gdzieś niedaleko szkoły. Dowiedziałam się, że Franky mieszkała teraz u Zayna –podobna miała spięcia z matką. Właśnie Franky. Bałam się z nią rozmowy. Splątałam dłoń z Holdenem. Chłopak w drugiej palił papierosa. W oddali ujrzałam bladą jak ścianę Franky, a obok niej tańczącego Zayna, podśpiewującego jakieś głupkowate piosenki. Zaśmiałam się pod nosem. Holden na widok Zayna przybił z nim piątkę i wymienili się papierosami. Oni mieli porypane zwyczaje. Ja chociaż powoli dawałam sobie spokój. Dalej byłam cholernie zazdrosna o Holdena. Chciałam go mieć na wyłączność.  
- Witajcie kurewscy. Spojrzał na nas spod byka Zayn i objął Franky wokół siebie. Ta nawet nie odetchnęła.  
- Gdzie jest Cliff ? Zapytał Holden i puścił dym ze swojego papierosa.  
- Od zniknięcia Ang, piszę wiersze i pali trawkę, bosko. Użył ironii Zayn i puścił do mnie perskie oko.  
- Musimy iść po tego debila. W mignięciu oka Holden złapał Zayna za skrawek kurtki i nic nie mówiąc pomaszerowali daleko od nas. Nad nimi unosił się szary dym z papierosów. Co chwila się popychali albo rzucali jakieś przekleństwa. Zdenerwowana spojrzałam nieprzyjemnie na Franky i odetchnęłam. Żałowałam. Kurewsko żałowałam, że nie wzięłam trochę zioła od Holdena.  
- Cześć, Franky.  
Ta tylko słabo się uśmiechnęła, jakby miała moje słowa gdzieś daleko. Zazdrościłam jej urody. Tej lekkości i tej chorej inności. Ja byłam pospolita blondynką, ale to mnie Holden kochał.  
- Najgorsze jest to, że chcesz przestać, ale nie możesz, czujesz się wtedy jakbyś był na haju całe życie. Rzuciła, a ja spojrzałam na nią krzywo ? Już wzięła ? Nawet nie poszliśmy do tego nowego klubu Lizard Lounge.  
- Co ?
- Tacy jak ty nie zrozumieją. Odparła i zwróciła wzrok ku niebu.  
Nie zwróciłam na jej słowa uwagi. Dalej była bardzo wkurzającą.  
- Chciałam cię przeprosić. Zaczęłam, ale ona mi przerwała.  
- Nie takie rzeczy ludzie mi robią.  
Zatkało mnie. Sama borykałam się z masą problemów, ale nigdy tak do końca do nich nie przyznawałam się. Nigdy ta do końca ich nie zrozumiałam. Cierpiałam, ale w inny sposób niż Franky.  
-Mam tak, chce powiedzieć, ale nie mogę. Chce przestać ale nie mogę. Chcę coś zrobić, ale nie mogę. Wpadała nagle w histerię. Odwróciła się prawie na pięcie, ale ostatniej chwili ją przytuliłam. Zdałam sobie sprawę, że miałam tak jak ona. Nie mogłam, a chciałam.  
- Teraz możemy się zaprzyjaźnić. Zaśmiałam się jak szalona, a ona po sekundzie odsunęła się.  
- Nie.  
Sama dobrze to wiedziałam. Ja kochałam Holdena i ona. Obie chciałyśmy być dla niego tymi jedynymi.  
Siedziałyśmy razem w milczeniu przez jakieś półgodziny. Potem pojawił się Holden, Zayn i zajarany już Cliff. Gadała cały czas coś nie od rzeczy. Nasza misja wyglądała następująco idziemy do rodziców Angelicy i siłą staramy się wyciągnąć z nich informacje o Angelice. Chłopaki strasznie się nakręcili. Wciąż gadali co tam powiedzą.  
- Musimy być cholernie stanowczy. Zakomunikował nam Zayn, jakbyśmy byli jakimś debilami do kwadratu.  
- O wow, Zayn. Szturchnął go Holden i puścił na mnie dym. Od razu uderzyłam go w ramię, ale on nawet tego nie poczuł.  
Czasami patrzyłam też na Franky. Ona jednak chyba za wszystkim się pogodziła. Tak sądziłam bynajmniej. Z moich obserwacji wynikło, że musiała być naprawdę blisko Zayna.  
- Dobra bierzcie Cliffa na koniec, żeby nic głupiego nie rzucił. Poleciła Holden i wyrwał się z mojego uścisku. Cliff był na haju, więc tylko głupio się uśmiechał. Na sam szczyt oczywiście musiał wybić się Zayn. Franky zaś pilnowała Cliffa. Zastukaliśmy kilka razy i prawie straciliśmy nadzieje. W końcu w drzwiach stanął ojciec Angelicy – to dziwne, że jej ojciec był w domu. Podobno po rozwodzie wyprowadził się, ale nie wchodziłam w cholerne szczegóły.  
- Dzień dobry. Chcielibyśmy się dowiedzieć gdzie jest Angelica. Odezwał się Holden, a Zayn zrobił tą swoją głupią minę.  
- Przykro mi, ale nic wam nie powiem. Burknął opryskliwe i na sto procent chciał zamknąć nam drzwi przed naszymi nosami  
- Do cholery. Ona jest nasza przyjaciółką, chuju. Nie potrzebnie warknął Zayn, stając w oko w oko z panem Tomem.  
- Chyba właśnie z tego powodu nic o niej nie powiem. Skrzywił swoje krzaczaste brwi i prawie zamknął drzwi. W ostatniej chwili Holden złapał za nie.  
- Martwimy się o nią to tyle. Chcemy tylko wiedzieć, tylko wiedzieć. Widziałam w nim prawdziwą troskę. Miał rację. Wiedzieliśmy więcej o Angelice niż jej rodzice. To my z nią żyliśmy to z nami dzieliła się problemami, a teraz ?  
- Idźcie już. Zajmujecie mój ceny czas. Ostatecznie zniknął, a my jak piątka głupków stała patrząc na siebie ze złości. Cliff miał na swojej twarzy łzy. To prawda nie byli razem, ale wiedziałam, że czuję coś do siebie.  
&  
Poszliśmy do klubu Lizard Lounge. Nigdy w życiu nie widziałam tylu ludzi na raz. Duszno było jak cholera, a wszędzie ulatniał się dym. Ciała ludzi ocierały się o siebie jak dzikie. Na niewielkiej scenie wariował DJ, puszczając nawet fajne kawałki. Od razu poczuliśmy swój klimat. Weszliśmy do pierwszego lepszego stolika i zamówiliśmy kilka piw. Potem dopiero zaczęła się zabawa. Zayn i Holden załatwili trochę haszyszu i kwasu. Pomagało, bo każdy z nas miał problemy z którymi nie umiał się uporać. Na początku po haszu nic zbytnio nie czułam, ale potem coś jakby dało mi wielkiego kopa. Jakby ktoś mnie na elektryzował. Zayn i Franky woleli kwas, ale Holden on dopiero się napalił wziął haszu chyba najwięcej z nas. Potem wkręciliśmy się w tłum i tańczyliśmy aż do obolałych kostek. Serca biło mi jak szalone. Ocierałam się o Holdena, a on o mnie. Łapał mnie za pupę i za inne części ciała. Czasem delikatnie muskał mnie po szyi. Kiedy mieliśmy ochotę oddalaliśmy się od siebie i jak szaleni skalaliśmy do góry wraz z tłumem, ale zawsze się odnajdywaliśmy. Z haszem i kwasem czy ziołem mieliśmy już do czynienia, no bo to była podstawa na wszelkich imprezach. Nie raz Zayn gadała o czymś mocniejszym, ale żadne z nas nie chciało. Za bardzo się baliśmy. Wróciłam do stolika, ale po drodze zgubiłam Holdena. Usiadłam i wypiłam duży łyk soku pomarańczowego. Cliff kompletnie był w innym wymiarze. Jego głowa leżała na stolę, a w niektórych miejscach miał obrzyganą czarną koszulkę. Franky chyba nieźle się bawiła. Trochę ze zdenerwowaniem zaczęłam szukać Holdena. Przeliczyłam się i szturchnęłam Franky, która oddawała się muzyce w całości.  
- Widziałaś Holdena ? Krzyknęłam głośno, żeby mój głos przebił się przez ten hałas.  
- Poszedł z Zaynem do kloca. Odpowiedział i tyle ją widzieli.  
Ruszyłam tam od razu oczywiście do męskiej. Kilka mężczyzna skoczyła na mnie, ale ja odepchnęłam ich od siebie i przeklęłam na nich. Chłopaki szczerze mówiąc byli mniej groźni od dziewczyn. Jak boga kocham. W końcu zobaczyłam Holdena i Zayna. Szturchali się i nawet popychali. Podeszłam trochę bliżej i ujrzałam na palcu Holdena biały proszek. Od razu odskoczyłam. Coś było nie tak.  
- Co ty do kurdy nędzy robisz, debilu. Warknęłam, a on spojrzał na mnie ledwo żywy.  
- Candy.  
Patrzyłam na niego, a to na Zayna, który widocznie tez się nie spodziewał, że Holden zaćpa. To była heroina. Wiedziałam. Chłopak wciągnął przez śluzówki nosa. Tak bardzo się bałam. Zayn zaśmiał się jak szalony.  
- Przynajmniej nie puścił w kanał za pierwszym razem.  
W moich oczach pojawiły się świeczki. Moje serce tego nie wytrzymywało. Holden przeszedł z lekkich narkotyków na twarde. Nie miałam co tu szukać. Wybiegłam. Czułam, że strasznie mi nie dobrze. Gdy dobiegłam na świeże powietrze, od razu zwymiotowałam. Nagle ktoś się na mnie spojrzał.  
- Nie chcesz mnie bo co ? Bo sobie zażyłem. Nie martw się nie zrobię ci krzywdy. Krzyknął Holden, spojrzałam na niego. Miał już maluteńkie źrenice. To nie tak miało być. Ten chłopak o czarnych włosach jak heban miał być mój, a teraz było odwrotnie.  
- Obiecałeś, że nie złamiesz mi serca, obiecałeś. Miałam już dość. Może byłam egoistyczna, bo chciałam go tylko dla siebie, ale on robił coś tak złego. Coś co nas niszczyło.  
- Candy musiałem. Nie rozumiesz jak jest zajebiście? Nie ma już mojego ojca nie ma matki. Jestem tylko ja, tylko ja! Złapał się mocno za włosy.  
- Widzisz tylko ty ! Nie ma mnie w twoim pieprzonym świecie. Odrzekłam i coś do mnie dotarło. Za wcześnie poszliśmy na przód. Za wcześnie chcieliśmy znowu być razem. Ale beze mnie to on by już stoczył się na samo dno.  
Zostawiłam go.  
&
Kiedy wróciłam ojciec zrobił mi makabryczną awanturę. Że wracam za późno i tym podobnie. Nawet go nie słuchałam. Weszłam do góry i zamknęłam drzwi na klucz. Potem włączyłam wieże i jak zwykle zniknęłam w swoim tańcu. Nie wiem kiedy zasnęłam może o drugiej. Nie miałam pojęcia. Rano obudziłam się spóźniona i musiałam zebrać się do szkoły w pięć minut. Cała w proszku wybiegłam z domu. Poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu. Holden. Znałam ten zimny dotyk jak nic innego.  
- Co chcesz ? Warknęłam chociaż w głębi sera pragnęłam go jak nikogo na świecie. Wszystko mnie w nim podniecało. Cokolwiek robił, należał do mnie.  
- Candy proszę cię przecież to nie było tak na serio. Przetarł swoje czarne oczy.  
- Holden czy ty nie kumasz, czy ty jesteś na serio taki pojebany. Krzyknęła z całych sił, aż zaczął boleć mnie brzuch.  
Chłopak spoważniał i ze zdenerwowania musiał oczywiście zapalać.  
- Nie rozumiesz.  
- Nie rozumiem ? Nie jesteśmy już dziećmi Holden. Heroina to nie marycha. To nie hasz. To śmierć. Spuściłam głowę, a moje blond włosy powiewał wiatr w te i we w te.  
- Śmierć ? Nie przesadzaj. Zaćpałam raz i tyle. Nie mam zamiaru tego powtarzać, obiecuje. Przybliżył się do mnie. Już wiedziałam, że mu uległam. Próbowałam się jeszcze bronić, robiąc naprawdę wredne spojrzenia, ale to nic nie dało. Chłopak delikatnie musnął moje usta palcem. Przegryzł wargę i ostatecznie chciał mnie pocałować. Postawiłem rękę, która mu to uniemożliwiła .  
- Nigdy nie weźmiesz tego świństwa. Nie wstrzykniesz ani nic, obiecujesz ? Czułam bicie jego serca, kiedy trzymałam swoje rękę na jego ciele.  
- Obiecuje. Wziął moje ręce i złączył je ze sobą. Przecisnął mnie do siebie i zaczął mną kołysać. Gdy byłam coraz bliżej niego, poczułam świeżą miętę. Na ten zapach, aż świat mi zawirował.  
- Zawsze chciałem tańczyć na ulicy. Szepnął mi do ucha i razem unoszeniu przez wiatr wirowaliśmy na drodze. Śmialiśmy się i całowaliśmy się. Chyba było dobrze. Wierzyłam mu we wszystko.  
&  
Ojciec nie dawał mi spokoju, ale ja nie miałam zamiaru mu ulegać. Nie mógł mną kierować, mówić co mam robić. W sprawie Angelicy stało się coś co nazywa się przełomem. Dostałam sms od jakiegoś Dave’a – mówił mi, że wie co i jak z Ang. Nie miałam pojęcia kim ten do cholery człowiek był. Podobno zaprzyjaźnił się z nią kiedyś tam i ona do niego zadzwoniła. Dlaczego nie do nas ? Dlaczego nie do mnie ? Okazało się, że Angelica jest w ośrodku dla osób, które mają problemy z odżywieniem. Serce mi się kroiła, bo nie zauważyłam, że z nią jest aż tak źle. Widzieliśmy oczywiście, że była bardzo chuda i koścista, ale myśleliśmy, że to jej taka postura i budowa. Kto by pomyślał, że była bulimiczką ? Na dodatek nie chciała nas widzieć, jakbyśmy to my ją skrzywdzili, ale taka była zresztą prawda. Kilka razy byliśmy w tym całym ośrodku. Dave i Cliff rzucali się na siebie i na tym się skończyło. Nie mogliśmy się widzieć z Ang. Bolało, bo była moją najlepszą przyjaciółką. Było mi jej brak. W końcu Holden i Zayn coś załatwili. Mogłam sama do niej pójść. Dziękowałam im z całej duszy. Ściany były tak wszędzie białe jak w normalnym szpitalu, ale jakoś było inaczej. Coś powodowało, że to miejsce stawało się radośniejsze. Może duża ilość kwiatków i obrazów ? Może. Weszłam do podanej mi sali i ujrzałam Ang leżącą na łóżku. Czytała jakąś książkę.  
- Ang. Uśmiechnęłam się życzliwie i usiadłam na fotelu. Na początku wręczyłam jej czekoladę. Ona nawet na nią nie spojrzała.  
- Hej.  
- I jak tam u ciebie ? Zaczęłam trochę sztucznie.  
- Lecie jak wiatr. Nie wiesz ile dni upłynęła. Normalnie zajebiście, centralnie jakbyś była w izolatce. Pokręciła głową i wyciągnęła oczy z nad książki. Była okropnie wychudzona, ale dalej ładna. O ładnym małym nosku i wydatnych czarownych ustach.  
- Ang martwiliśmy się czemu. . Zaczęłam, ale ona mi nagle przerwała.  
- Nie chciałam żebyście wiedzieli, wiesz centralnie byłam do dupy. Zaśmiała się a ja wraz z nią. To była przyjaźń.  
- A ten Dave ? Poruszyłam brwią, a ona się lekko zaczerwieniła.  
- Pomógł mi. Poznałam go dawno jak oglądałam otwartą próbę baletnic. Wiesz centralnie to tylko przyjaźń, pani C.  
Przewróciłam oczami, bo tak na serio to nie wiedziałam kogo darzy uczuciem Dave czy może Cliff?
- A Cliff ? Usiadłam obok niej.  
- Nic.  
&
Trzymałam Holdena za rękę, a on ruszał moje włosy. Trudno było mi żyć z myślą, że zabiłam swoje dziecko. Okropnie źle. Wkurzała mnie jeszcze sprawa z Franky. Niby zaczynałam poznawać jej cierpienie, ale nie mogłam znieść myśli, że dotykała Holdena.  
- Właściwie dlaczego Franky mieszka z Zaynem ? Zapytałam, robiąc duże oczy.  
- Ona ma problemy i nie chce żebyśmy je pomogli. Wzruszył ramionami, ale widać było, że się tym przejmuje.  
- Zayn wie o tych problemach ?
- Nie, tylko ja. Puścił dym ze skręta a ja wraz z nim.  
Byłam wkurzona, że we wszystko musiała plątać Holdena. Zachowywał się tak, jakby uważała go za część swojego życia.  
- Boisz się Holden ? Zapytałam  
- Boję się wielu rzeczy. Odwrócił się ode mnie. Dotknęłam jego ramienia.  
- Dalej boisz się ojca ? Wiedziałam, że musiał to strasznie przeżywać. Całą tą rozprawę. To że jego ojciec prawie go zabił, to że jego matka piła, to że musiał nagle stać się dorosłym, żeby o tym zapomnieć zażył heroinę. A ja go opiep**yłam.  
- Boję, że kiedy pójdę zeznawać on spojrzy na mnie i nagle zdarzy się bum. Zmięknę. Boję się o matkę. Boję się o Gemmę, bo zaczyna paprać się w tym bagnie co ja. Boje się o Colina, bo nie ma prawdziwego domu. Boje się siebie, bo po heroinę nagle było lepiej. Boję się tak cholernie się boje. Zaciągnął się, a ja delikatnie się do niego przytuliłam.  
-Dlaczego mamy takie spieprzone życie ?  
Leżeliśmy tak na łóżku Holdena i nawet nie dochodziła między nami do żadnych pieszczot czy coś. Tak po prostu tylko trzymaliśmy się za ręce i zastawialiśmy się nad moim pytaniem. Cholernie nie było to w moim stylu ani w jego. Z czasem zaczęłam rozumieć, że w przyszłości kiedy będziemy mieć po dwadzieścia coś lat nasz związek się rozpadnie, ponieważ zbyt wiele cierpień się z nim wiązało. Nie mówiłam tego głośno. To jest jak w ciemności. Boisz się jej, ale cię przyciąga i pociąga. Kiedy pojawi się światło, czujesz się bezpiecznie, ale nic cię nie pociąga. Holden był moją ciemnością, a mój przyszły partner światłością.  

***
Do końca zostały jeszcze trzy części ;D A tak w ogóle dzięki za komentarze. Jak będziecie chcieli to może napisze jeszcze więcej części, ale sama nie wiem czy jest sens ciągnięcia tego opowiadania ; )

Flo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4821 słów i 25227 znaków.

15 komentarzy

 
  • Ola

    Popieram Klaudie! Niech Holden kopnie Candy!!!

    5 maj 2013

  • gafshgdj

    Kiedy w końcu dodasz następną część ???????  :eek:

    2 maj 2013

  • Lollol.

    Jezuuuu ile można czekać ???  :woot:

    2 maj 2013

  • Flo

    Sama nie wiem , za trzy dni powinnam dodać ;D

    28 kwi 2013

  • Katherine

    kiedy następna część???

    27 kwi 2013

  • Flo

    Następna część będzie w sobotę albo w niedziele ; )

    11 kwi 2013

  • marycha

    ,,I chodź ucieknijmy stąd,
    nie chcę już oddychać tym zatrutym powietrzem!
    chodź ucieknijmy stąd,
    nikt nie będzie mówił nam co dla nas jest najlepsze
    Chodź ucieknijmy stąd,
    nie patrząc czy ma to jakikolwiek sens,
    chodź ucieknijmy stąd,
    czeka jeszcze na nas tyle miejsc"
    haha czadowe opowiadanko :))) :faja:

    11 kwi 2013

  • <3

    Niech nie kopie Candy, bo już powiedziane, że są od siebie prawie uzależnieni, taki ciąg dalszy by wgl nie pasował...:C Nie chcę, żeby ta historia miała koniec :C Najlepiej jakieś tragiczne czy coś *-*

    10 kwi 2013

  • Flo

    Może ją kopnie ; )

    9 kwi 2013

  • Klaudyna

    Kiedy kolejna część ??  :danss:

    8 kwi 2013

  • Flo

    W części Holdena. Tylko, że tego nie opisałam, bo jakoś nie umiałam.

    7 kwi 2013

  • blabla

    w której części zabiła dziecko?

    7 kwi 2013

  • Demm.

    Pisz dalej jestem ciekawa jak to się zakończy ^.^

    6 kwi 2013

  • Demm.

    Fajne , zresztą jak zawsze :D

    6 kwi 2013

  • paula

    oj jest, jest :)) Ja ci pomogę :PPP  :faja:  :smile:  :lol2:

    6 kwi 2013