Uzależnieni (13) - Holden i Franky

Oczami Holden
Nie chciałem ranić. Nie chciałem krzywdzi. Nie pragnąłem zagłady własnej osoby, ale czasami jakaś siła jest silniejsza niż myślisz. Pragniesz uciec. Przestać oddychać tym zatrutym powietrzem. Nie umiałem się zatrzymać w tamtej chwili. Byłem na rozstroju swoich dróg. Heroina dawała mi wszystko Nawet więcej niżbym tak naprawdę chciał. Usiadłem na tyłach domu i oparłem się o mur. Długo zastanawiałam się czy to zrobić. To na co miałem ochotę.Może nie ochotę, to był mój własnym sposób ucieczki od rzeczywistości, od ojca, od matki, od moich cholernych problemów. Usztywniłem rękę. Wszystko było już gotowe. Wystarczyło wbić igłę w odpowiednie żyły. Byłem mięczakiem, bo tylko mięczaki sięgają po heroinę. Złapałem się mocno za włosy, jakbym pragnął je wyrwać. Ból, cierpienie to takie męczące uczucie, które pożerają cię od środka i z każdą sekundą twojego życia przenikają coraz głębiej w twoje ciało. Położyłem swoją głowę na kolonach i zacząłem płakać. Normalnie ryczeć jak jakieś dziecko. To było chore. Na szczęście wszędzie panowała ciemność, więc nikt nie mógł mnie zobaczyć. Tak bardzo potrzebowałem Candy. Jej zapachu, jej słowa.Kochałem ją na swój sposób. Kochałem mimo tego co robiła. Czułem się jak więzień w jej uczuciach. Zadzwoniłem do niej, a ona powiedziała, że przyjdzie. Skuliłem się jeszcze większy kłębek i zerkałem na heroinę. Ciągnęło mnie do niej. Nie byłem uzależniony fizycznie, nawet jeszcze nie psychicznie, ale powoli się do tego zbliżałem z każdym drobnym zażyciem. Czułem się tak bezsilnie tak niesamowicie bezużytecznie, tak źle, że nic nie pomagało, nawet papieros, który się zaciągałem by zapomnieć o herze o tym cholernym białym proszku. Jednak pomogło jedno. Jej widok, jej ciemna sylwetka. Wszystko stanęło w miejscu, jakby czas się zatrzymał. Jakby wszystko przestało mieć znaczenie. Spokojnie usiadła obok mnie.Nie krzyczała jak ujrzała strzykawkę. Złapałem ją mocno za rękę i splotłem swoją dłoń z jej.  
- Przepraszam.Naprawdę przepraszam, Przepraszam. Plotłem bezsensu, jakby to mogło pomóc. Nie mogłem ujrzeć jej twarzy w tym mroku. Ściskała moją dłoń bardzo mocno. Chciałem być z nią. Naprawdę liczyłem na Happy end, ale dla nas nie było szczęśliwego zakończenia.  
- To mnie przerasta Holden ! Wszystko, ty mnie przerastasz. Powiedz mi dlaczego?  
Pod koniec swojej wypowiedzi podniosła histerycznie głos.  
- Czego od mnie oczekujesz Candy? Zapytałem i puściłem dym ostatkiem sił. Pragnąłem jej dotyku, jej.  
- Nie wiem, ale czuje że nie potrafię już walczyć o nas. Nie potrafię. Kiedy widzę ciebie, widzę jak zabijałam własne dziecko, jak chciałam zrobić krzywdę Franky, widzę twoje problemy. To jest dla mnie za wiele.Powiedziała, a ja nawet nie zareagowałem. Coś od środka mnie zabiło. Nie umiałem też zaprzeczyć, no bo jak ?  
Milczeliśmy, aż w końcu dziewczyna przerwała tę ciszę.
- Muszę iść dalej bez ciebie. Ścisnąłem jej dłoń, bo nie umiałem pozwolić jej odejść. Ostatkiem sił pocałowałem ją w usta, jakby chciał tym ją zatrzymać.  
- Beze mnie. Zanuciłem  
Gdy poszła bez zastanowienia wstrzyknąłem sobie heroinę. A gdy znalazła się w moim organizmie zacząłem wrzeszczeć na cały regulator. Normalnie jakbym oszalał. Centralnie to było nie na miejscu. Krzyczałem i waliłem nogą o ścianę, a gdy ból okazał się już zbyt wielki upadałem no trawę i warczenie zmieniło się w płacz. Tak właśnie wyglądały kilka dni w moim życiu. Każdy po kolei od drugiego zażycia narkotyku na koncercie. Zataczałem się i nie umiałem na tym zapanować. Po kilku minutach poczułem jak ktoś przytula mnie mocno do siebie.  
- Holden. Szepnęła Gemma i przecisnęła mnie mocnej do siebie. To ja byłem jej bratem. To ja powinienem o nią dbać, a nie odwrotnie. Cholernie się tego wstydziłem, czyli heroiny.
- Nie chciałem tego robić, naprawdę, nie chciałem … Powtarzałem już chyba sam sobie. Bo każdy normalny zrozumiał że upadałem i tylko oszukiwałem sam siebie.
- Każdy z nas rodzi się oryginalny, więc nie spieprz tego. Nie chcesz umrzeć jako zwykła cząstka kosmosu, nic nie znacząca, więc  pomogę ci, żebyś umarł jak powinieneś. Nie jak ćpun, jak mój najwspanialszy brat.
Byłem nienormalny, bo tak naprawdę chyba chciałem umrzeć jak ćpun.  
Kiedy obudziłem się już następnego dnia w salonie, moja matka spała jak zwykle na kanapie, a obok niej leżała setka tabletek, którymi się faszerowała i butelki alkoholu.Tak wyglądał jej każdy dzień od zwolnienia lekarskiego. Byłem, byliśmy z tym wszystkim sami. Sami musieliśmy stawić czołu temu podłemu światu. Sami tacy mali przeciwko całemu stadzie hien. Bałem się. Tak cholernie bałem się rozprawy.  
&
Oczami Franky
" Trzymaj mnie bo spadam” napisałam na ścianie swojego pokoju. Mocno przycisnęłam marker i wcisnęłam go w ścianę.Musiałam wyprowadzić się od Zayna. Moja matka zagroziła mi, że pójdzie na policje, że nie bawią jej te bunty młodzieńcze. Może bym i się postawiła, ale nie chciałam mówić Zaynowi o tym co robi mi Dwight. Nie chciałam mówić nikomu. Otworzyłam się tylko przed Holdenem, który może by mi pomógł gdyby nie to, że sam miał nie najlepiej. Ale zresztą jak ktoś mógł by mi pomóc ? Mama kochała Dwighta mimo tego, że pił  
i grał w pokera.Nie uwierzyła by mi. Powiedziała by mi, że się mszczę za przeprowadzkę, a sama wylądowałam bym kolejny raz u psychologa, a teraz wysłała by mnie na jakąś szkołę przetrwania czy coś. Czyli byłam sama. Samotność nie jest zła.Czasami tylko nie wiesz co ze sobą zrobić. Zamknęłam się w sobie dogłębnie. Nie rozmawiałam z matką, a ona ze mną. Dwight kilka raz mnie dotknął, ale teraz nauczyłam się jak tego unikać. Żyłam w swoich czterech ścinakach albo na polu gdzieś tam ze skrętem czy wódką. Wszystko nawet zaczynało mieć sens do jednego wieczora. Dwight i mama poszli na jakiś bankiet, wiec spokojnie chodziłam po mieszkaniu, ale to trwał zaledwie z dwie godziny. Niespodziewanie wparował Dwight kompletnie uchlany jak bela. Strach jaki wtedy mnie ogarnął, był nie do opamiętania. Bałam się zrobić nawet krok do przodu. Stanął przed mną i powiedział coś co mnie przeraziło już do samego końca.
- Teraz cię mam laleczko.  
Popchnął mnie na kanapę w salonie i dotykał tak jak nie chciałam. Piszczałam. Wiłam się, ale to nic nie dawało. Płakałam.Gryzłam. Próbowałam się ratować, ale to już dawno uciekło. Brzydziłam się swojego ciała, każdej części mnie. To było jak śmierć tylko, że w gorszym wydaniu. To tak jakbyś przestawał istnieć. Jakbyś znikał w otchłani nicości. Przenosił się wymiar największego cierpienia na świecie.
- Zostaw mnie, proszę. Chlipałam przez zęby, ale on był jak zwierzę. Jak potwór który zabijał swoją ofiarę z taką wielką satysfakcją. Zgwałcił mnie. A na końcu powiedział, że to nas słodka tajemnica. Leżałam nieruchomo. Każda część ciała mi zesztywniała. Chciałam krzyczeć, ale już nie mogłam. Pragnęłam nawet, żeby mnie już dobił. Wbił nóż albo coś. To by było lepsze niż zostawienie. Po kilku godzinach wybiegłam z domu. Nawet nie pamiętam jak to zrobiłam. Nie chciałam żyć. Jedyne na co liczyłam to na szybką śmierć. Miałam może na sobie jedynie pierwszy lepszą kurtkę. Telepałam się i po drodze jeszcze upadłam. Łzy ciekły po mnie.Pragnęłam jedynie śmierci. Tylko ona się dla mnie liczyła. Nie miałem siły iść dalej, nie miałem siły nawet rzucić się w przepaść. Kiedy odpływałam, poczułam jak ktoś mnie podnosi.  
- Franky. Krzyczał znajomy głos. Zayn. Otworzyłam oczy pół przytomna i pozwoliłam unosić się wiatrowi. Było mi wszystko jedno co się ze mną stanie.
- To mnie zabija ! Chce poczuć ból ! Uderz mnie ! Walnij Zabij ! Proszę Zayn! Krzyczałam jak oszalała.  
- Franky co się stało ?! Franky kurwa, co jest, Franky !? Potrząsał mną, a ja ledwo co oddychałam.
- Zabij mnie ! Proszę nie chce już czuć jego rąk ! Nie chce !  
Obdarzył mnie mocnym i ciepłym uściskiem, a potem wziął na ręce. Może i bym się broniła, ale już miałam dość. Podałam się. Następne zdarzenie były mi obce,  iż gdyż odpłynęłam.  
&
Oczami Holdena  
Patrzyłem na jego oczy i nie umiałem zebrać myśli. Sędzia gadał do mnie jakieś słowa, których nie umiałem przetworzyć w swoim mózgu. Nie umiałem nawet ich zrozumieć. Oddech stawał się nierównomierny, a serce przyspieszyło. Ojciec dalej spoglądał na mnie tym złym spojrzeniem. Pewnie myślicie, że teraz miałem okazje mu wszystko wygarnąć, ale ja dalej jak ten mały chłopiec się bałem. Adwokat ojca miał do mnie jakieś ale, cały czas uważał że coś przekręcam, a ja już sam nie wiedziałem co mówię. Nawet nazwał mnie nastolatkiem demoralizującym swoje rodzeństwo, bo palę i piję. Nie wytrzymałem coś we mnie pękło. Granice zostały przekroczone.
-Pieprzcie się, wszyscy dookoła ! Pieprzcie się!  Wybuchałem i normalnie ruszyłem przed siebie. Wpadłem do pierwszej lepszej kabiny w WC i wymiotowałem ze stresu. Oczywiście zaraz pobiegł za mną psycholog, który był obecny na sali. Próbował się do mnie dostać, mówiąc tego typu rzeczy.  
- Wszystko będzie dobrze, wszyscy jesteśmy po twojej stronie, każdy. Słyszałem damski głos Pani Sophie .Zapaliłem i oparłem się cały spocony o zimne płytki.
-Niech pani nie taktuje mnie jak dziecko. Przetarłem oczy do czerwoności.  
- Dokończ to co zacząłeś Holden. On zasłużył na wszystko co najgorsze. Powiedziała, a ja uchyliłem drzwi i spojrzałem na młodą kobietę, pełną zapału do pracy o ładnym rysach twarzach, idealnym nosie i pięknych, kręconych, brązowych włosach.  
Kiwnąłem głową i zamierzałem opowiedzieć moją historię od początku do końca. Było trudno, ale sobie poradziłem. Zrobiłem to dla Gemmy i Colina. Wyjawiłem wszystko co było związane z moim cholernym ojcem. Przestałem się bać. Poczułem się pewny, ale w środku nadal zagubiony. Zayn poinformował mnie, że z Franky coś nie tak, że nie wie co robić, że muszę mu powiedzieć o co chodzi z tą tajemnicą. Powiedziałem, że ona sama mu powie i wtedy na pewno jej pomoże. Nie ćpałem bynajmniej nie hery. Tylko miałem niezłego pociągu do palenia haszu. W drugą noc po rozprawie matka kolejny raz się lekko wstawiła i wzięła więcej tabletek niż powinna. Siedzieliśmy tak we dwoje, czyli ja i Gemma  
i zastanawialiśmy się jak jej pomóc. Postanowiłem być silny. Kiedy ojciec już siedział, postanowiłem zapomnieć o tej koszmarnej nocy. Wymazać przeszłość  
i żyć teraźniejszością. Nie dało się na dłuższą metę. Nie da się chyba wymazać życia. To tak jakbyś chciał wyruszyć podróż w przeszłość. Jest to niemożliwe. W nocy poszedłem na most.Zaciągałem się skrętem i patrzyłem w gwiazdy. Zaczął padać lekki deszczyk, co mi odpowiadało. Z niecierpliwością czekałem na Candy. Kiedy się zjawiła, przytuliliśmy się mocno do siebie.
-Już nie biorę. Pokręciłem głową i zanurzyłem się w jej zielonych oczach.
- Cieszę się. Uśmiechnęła się.
- Możemy być razem. Delikatnie musnąłem jej rękę.
- To nie może się powtórzyć, jutro, pojutrze, nigdy.  
Nie rozumiałem jej. Nie ćpałem i starałem się uporać ze swoimi problemami, a ona mnie odtrącała.
- Po prostu powiedz, że mnie nie kochasz, a nie robisz ze mnie marionetkę. Krzyknąłem. Poczułem jak mała kropla wody kapie na mój nos. Deszcz.
Dziewczyna wystawiała głowę ku górze i czekała na krople spadające na jej twarz.
-To nie tak Holden. Nie chce walczyć. Spojrzała na mnie pełna smutku i goryczy. Spuściłem głowę było mi wszystko jedno. Na złość się rozpadało. To dodawało takiej głupiej atmosfery.
- Do cholery Candy. Krzyknąłem i chciałem nią mocno po telepać, tak żeby w końcu coś zrozumiała.
- Przy tobie nie mogę oddychać. Nie umiem. Rozpłakała się. Chciałem ją przytulić, ale za bardzo to wszystko mnie bolało. Nienawidziłem, kiedy Cands płakała.  
- Nie rozumiem cię Candy. Nie potrafię cię do kurdy nędzy zrozumieć. Pokręciłem głową, dając jej do zrozumienia, że ta cała sytuacja jak dla mnie jest cholernie chora.
- Widocznie Holden może kochasz kogoś innego ? Zrobiła tą swoją minę, która mówiła że jest najważniejsza. Podszedłem do niej i mocno potrząsnąłem ją.
- Kogo ? No kogo ? Trzymałem jej ramiona w swoich rękach, a ona patrzyła na mnie ze złości.  
- Martwisz się kogoś oprócz siebie Holden ?! Liczysz się tylko ty i twoje problemy !
Tak bardzo mnie to zabolało, że uderzyłem ją z całej siły w twarz. Skrzywiła się i złapała za miejsce bólu. Nie wiedziałem co mną kierowało ? Może nienawiść. Może wszystko po trochu. Bałem się, że zamieniam się we własnego ojca.
- Lżej ci Holden. Chcesz jeszcze raz ? Chcesz jeszcze raz mnie uderzyć ? Wydarła się przez gardło. Oddaliłem się od niej. Byłem już prawie cały mokry. Koszulka całkowicie przylegała do mojego ciała.  
-Nie chciałem Cands. Gdy trochę odetchnąłem, w końcu coś powiedziałem. Dziewczyna spojrzała na mnie spod byka.
-Nigdy nie sądziłam, że tak kurewsko męczące jest znać ciebie Holden. Założyła włosy za ucho i zmieniła kierunek patrzenia. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, że się tak od siebie oddaliśmy. Od obietnic w jeziorze myślałem, że nic nie stanie nam na drodze naszego życia. A jednak my samy stanęliśmy się dla siebie przeszkodami. Kurewsko nie chciało mi się już tam stać.  
-Dlaczego tu stoisz do cholerny ? Idź sobie, skoro jestem taki kurwa męczący ! Kiedy dotarło do mnie to co powiedziałem, wszystko stało się jasne.
- Wszystko komplikujesz Holden.  
Nie chciałem tego słuchać. Założyłem kaptur na głowę i poszedłem przed siebie. Gdy poruszałem się jak gepard, zamknąłem oczy i pragnąłem ulecieć gdzieś w kosmos tak samo jak wtedy gdy chciałem uciec. Dałabym wszystko by zmienić swoje życie, by przestać przejmować się wszystkim po kolei, być cholernym dupkiem, który ma gdzieś cały świat. Byłem największym frajerem na świecie. Słowo daje.
&
Oczami Franky
Obdarłam naskórek z paznokci i mocno prawie do krwi podrapałem swoją rękę niedaleko nadgarstka. Miałam na sobie workowaty, wełniany sweter a i tak było mi cholernie zimno. W ręce kakao, które zrobił mi Zayn. Tak bardzo się mną opiekował, a ja nie potrafiłam wyznać mu prawdy. Nie wróciłam do domu, co oznaczało horror z matą i wszystkim. Jednak to dla mnie nie było ważne. Milczenie stało się moim domem, słowa moim wrogiem. Od kilku dniu uciekałam właśnie w  tym przeklętym milczeniu. Nie umiałam wydobyć z siebie jakiegokolwiek wyrazu. Jedynie kiwałam głową. Usiadłam niedbale na podłodze i oparłam o drewniane łóżko. Ręce mi się telepały, a drgawki coraz częściej mi dokuczały. Najbardziej były niedoniesienia  w czasie snu. Wtedy śniły mi się koszmary z nim, czyli z Dwightem w roli głównej. Powoli przestawałam oddychać. Nie mogłam przestać myśleć o nim, o jego rękach. Na te wspomnienia, aż prawie się rozpłakałam. Nie chciałem pokazywać słabości. Nie byłam po prostu na to gotowa. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i stanął w nich Zayn. Był strasznie przybity. Miał worki zamiast oczu. Spojrzał delikatnie na mnie i przybliżył się do mnie.
- Franky. Zwinął swoją ręką kosmyk włosa z mojej twarzy.  
Nie odpowiedziałam tylko mocno ścisnęłam jego dłoń. Był dla mnie bardzo ważny. Strasznie go potrzebowałam. Bez niego już dawno bym przestała tu być. Stać. Już dawno bym się zabiła.
- Franky powiedz mi, proszę. Twoją matka nie daje mi żyć. Powiedziała, że dzisiaj przyjedzie już ostatecznie z policją. Franky.  
Musnął mój policzek i pocałował mnie w usta. Nawet nie zareagowałam. Nie poruszyłam ustami. Brzydziłam się jakiegokolwiek dotyku, ale nie umiałam się już bronić. Nie miałam siły w rękach ani w nogach. Czułam się jak bezużyteczna lalka.  
-Franky powiedz coś. Szepnął, ale widać było, że żyły na jego czole powiększają się z każdą minutą Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, ale to mnie przerastało.
- Franky !
Podniósł się gwałtownie z podłogi tak, że aż zadrgałam z wystraszenia.
- Kurwa powiedz coś ! Chyba należą mi się wyjaśnienia. Mocno uderzył z kopniaka w szafkę, zostawiając zgniecenie. Zaczął wrzeszczeć i mówić coś nie od rzeczy.
- Franky, Franky, Powiedz mi o co chodzi ?  
Bałam się go. Bałam się jego wściekłego spojrzenie, brązowych oczu i wielkich mięśni, które kiedyś mnie podniecały. W tamtej chwili przestałam istnieć. Tak mi się wydawało.
- Franky. Warknął kolejny raz i kolejny raz wyżył się na jakimś przedmiocie. Tym razem było to łóżko, na którym się opierałam. Nie mogłam wytrzymać, więc się rozbeczałam. Zayn nie wiedział, że mnie krzywdzi. Nie dawał rady.On po prostu mnie kochał.
- Franky przepraszam.Franky słyszysz? Przepraszam. Mocno przytulił do siebie. Poczułam jego ładnych i mocny zapach. Nie ruszałam się dalej. Tkwiłam jak kukiełka w rękach mojego władcy.  
- Proszę powiedz mi. Powtórzył do mojego ucha. Zamknęłam oczy i zamyśliłam się. Mała, maluteńka łza spłynęła po moim policzku.
- Dwight on mnie dotknął...
Nie dokończyłam, bo nie potrafiłam coś od środka mnie pożarło. Wtuliłam się w niego, ale on po tym wyznaniu, jakby dostał jakiejś mocy.Wybiegł. To działo się w zasięgu pięciu sekund. Wybiegł wołając, że on zapłaci za swoje. Nie miałam odwagi wstać, wyjść z tego pokoju. Gdy znalazłam w sobie niewidzialne nasilenie, rzuciłam się za nim w bieg, ale było już za późno. Nie wiedziałam gdzieś się kierować, gdzie pójść. Ludzie mnie przerażali. W ich oczach widziałam obrzydzenie do mojej osoby. Czułam, że oni wiedzą o moim skażeniu. Nie mogłem tego wytrzymać. Czułam się jak się do mnie przybliżają i mówią, że jestem brudna. Otoczyli mnie jak jakiegoś skazańca. Próbowali mnie dotykać w różne intymne miejsce. Zaczęłam warczeć na cały dworzec, chociaż nie wiedziałam jak tam się znalazłam.  
- Nie dotykajcie mnie! Zostawicie mnie !  
Odpychałam ich rękami, które fruwały w powietrzu.  
- Zostawcie mnie. Krzyczałam i próbowałam się uwolnić. Bezskutecznie. Dusiłam się, ponieważ oni mnie przyciskali.Nie mogłam się uwolnić. To był jak jakiś horror.  
Nagle ktoś zawołał moje imię.
- Franky.  
Obraz rozmazał mi się. Czułam jak przechodni mnie depczą. Jak nic dla nich nie znaczą.Byłam tylko zgwałconą dziewczyną.  
- Franky.Ktoś złapał mnie za rękę, ciągnąc w swoim kierunku.
Nie rozumiałam o co chodzi. Nagle ludzie wrócili do swoich zwyczajnych czynności, śpieszyli się do pracy, a handlarze narkotyków- chodzili i dobrze się ukrywali. Co to było ? Co to znaczyło ?
Wybawcą okazał się Holden. Całą drogę do parku plotłam głupoty. Nie wiedziałam co zaszło. Obawiałam się, że była to tylko moja wyobraźnia.Jednak jak bardzo rzeczywista. Tak cholernie. Chłopak posadził mnie na ławce i sam na niej usiadł. Kochałam Holdena i nie mogłam nic na poradzić. Kochałam go za jego włosy, czarne oczy, dołeczki, piękne kości policzkowe, za jego pełne usta i za to że zawsze wiedział co powiedzieć. Wyciągnął z kieszeni hasz i po chwili miał gotowca do spalenia. Zaciągnął się, nawet na mnie nie patrząc. Wiadome było po co był na dworcu. Nie dla haszu, nie dla środka transportu, dla heroiny, którą miał włożoną w głębszej kieszeni.
- Wszystko mi się spieprzyło. Uśmiechnął się do mnie i przybliżył mi swojego joint’a z haszem.
Wzięłam go bez wahania. Po chwili Holden wyciągnął z kieszeni lekko brązowy proszek.
- Ty mnie rozumiesz F. Ty jedyna wiesz jak to jest być krzywdzonym przez bliskie ci osoby.  
Spojrzałam w niebo i słońce przygrzało moją twarz.
- Działasz na mnie F. Gdy cię widzę coś czuje i to cholernie głupie bo nie wiem co to jest. Z tobą mógłbym być, mógłbym cię całować, dotykać. Złapał mnie za dłoń. Serce mi zaklekotało.  
- Ale mnie nie kochasz. Wiesz Holden czasami chcę być kimś innym, zupełnie, czasami nie chcę być Franky po prostu tak o. Czy ty też tak masz ?  W końcu coś wydusiłam z siebie. Pragnęłam go, jego, jego namiętności, ust.  
Chłopak podniósł brwi i puścił dym.
- Pytasz mnie czy chciałbym być jakimś innym pojebanym kolesiem, który jest szczęśliwy ?  
Kiwnęłam głową, uśmiechnął się do mnie promienie, ale zaraz wrócił do smutnej miny.  
- Nie, bo potem i tak bym to spieprzył, tak już jestem F, pojebany. Niszczę. Po prostu samo destrukcja.
Nie słuchałam go już. Przybliżyłam się do niego, a on delikatnie nasączył swoje wargi w moich. Tak długo na to czekałam. Nagle przypomniałam sobie jak mówię wszystko Zaynowi. Jak on wybiega, a ja za nim, a potem dworzec i Holdena. Zdałam sobie wtedy sprawę, że chociaż kocham Holdena, muszę iść do Zayna. Pomóc mi.  
&
Oczami Holdena  
Po odejściu Franky narajałem się jak nienormalny. Hasz tak właśnie na mnie działał. Latałem po parku jak porąbany. Tarzałem się po trawie, skacząc, śmiejąc się, aż nagle zaczynałem beczeć jak niemowlę. Zakryłem się przed promieniami słońca i pofrunąłem w niebiosa, podnosząc ręce do góry i kręcą się jak na karuzeli. Czasami przystępowałem i zaciągałem się, a potem wracało to co było przed chwilą. Wróciłem autobusem do domu. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli.Może, dlatego że cały czas się gadałem i mówiłem, że jestem spider-manem z pajęczyną. Może dlatego. Gdy wyszedłem na przystanku od razu wymiotowałem i ruszyłem dalej. Zastanawiałem się nad heroiną. Miałem zamiar ją wyrzuć, ale szkoda było mi kasy. Tak naprawdę miałem ochotę ją zażyć po powrocie do domu. W pokoju miałem czystą igłę i wszystko co potrzebne. Szkoda było mi Franky. Prawie traciła zmysły. Prawie znowu spieprzyłbym moje relacje z Zaynem, które nie da się nazywać już chyba przyjaźnią, chociaż sam nie wiem. Przed domem ujrzałem, odjeżdżającą karetkę. Od razu wróciłem do rzeczywistości. Gemma trzęsła się na chodniku i paliła papierosa. Niedaleko niej płakał w kącie Colin. Cały wystraszony złapałem mojego barta na ręce i przytuliłem do siebie. Gemma powiedziała, że matka wzięła za dużo tabletek, że chyba chciała popełnić samobójstwo. Mówiłem że by tak nie mówiła, że pewnie się jej dawki pomyliły. Dobrze wiedziałem, że ona to zrobiła, że miała nas dość, a szczególnie mnie. Zaprowadziłem ich do sąsiadki, obiecując, że mama jest silna. Cały we łzach i oprzytomniały pojechałem do szpitala. Nie czułem już nic, nawet gniewu, złości, bólu. Zostałem, jakby taki goły, bez uczuć, przeżyć. Miałem tylko problemy z oddychaniem. Siedziałem w służbie zdrowie całą noc, leżąc na poczekalni. Nie mogłem nawet myśleć. Pielęgniarka mówiła, że z mamą jest lepiej, żebym szedł do domu, ale ja nie chciałem. Bałem się, bo teraz już nie wiedziałem gdzie będę z Colinem i Gemmą. Nad ranem zobaczyłem przed sobą Zayna i Cliff. Na ich widok od razu przytuliłem się do nich. Dobra trochę się rozpłakałem. Zayn klepnął mnie po plecach.
- Wszystko będzie dobrze. Powiedział i wyszczerzył się. Miał podbite oko i rękę w gipsie. Nic mówiłem, ale on ujrzał mój wzrok na jego ranch.
-Jedno słowo F. Opowiem ci kiedy indziej, frajerze. Rozczochrał moje włosy. Cliff był bardziej żywy niż zwykle. Chyba dobrze mu wyszły te wizyty u Ang i pomoc jej w chorobie.Poradził sobie nawet z powrotem barta. Czuł się lepiej. Cholernie dobrze mu szło. Im szło.
- Dobra, idziemy zapalić ? Zapytał Cliff i ruszyliśmy za nim. Zmieniliśmy we trójkę. Nie interesowały nas już imprezy, skręty. Teraz każdy miał poważniejsze problemy nić denny towar. Tak. Zmiany, ciągłe zmiany.
Kiedy Cliff poszedł po kawę, Zayn wszystko mi wyjaśnił.
- Gdy dowiedziałem się co ten kutas jej zrobił, poszedłem do niego i trochę go pobijałem. Jej matka wezwała policje, a potem byłem na komisariacie. Powiedziałem o tym co jej robił, on nawet się nie bronił. Jej matka beczała, ale nie szkoda było mi tej suki. Potem nagle zjawiła się F i razem stawiliśmy czoło wszystkiemu. Kocham ją.
Zayn miał szczęście, no może nie jakieś wielkie, ale rodziło się w nim nowe uczucie. Znowu przytyliśmy się i tym razem wiedziałem już, że był moim przyjacielem.
- Kocham cię Zayn, dzięki że jesteś.  
- Ja ciebie też start, zawsze cię kochałem.  
&
Oczami Holdena  
Sąsiadka obecnie sprawowała nad nami opiekę. Była samotną kobieta z dobrym sercem i z dużą ilością kotów. To było takie fajne, bajkowe życie dla Colina. Nie dla mnie i Gemmy, bo my wiedzieliśmy co nas czeka. Nasza matka chciała popełnić samobójstwo. Nie mogliśmy z tym żyć, a jednocześnie baliśmy się sierocińca, bo to nas czekało. Jak zwykle jechałem autobusem gdzieś tam. Oczywiście pani Lorren zapisała mnie do psychologa wraz z Gemmą. Oprócz tego codziennie przeszukiwała mój pokój, żeby zobaczyć czy nie ma tam czasem heroiny. Do haszu i papierosów była przyzwyczajona. Ale ona była lekko głupia. Strzykawkę i igłę czy też here tak łatwo było przed nią chować. Drapałam paznokciem szkło na szybie autobus i wysłuchiwałem się w dźwięk silnika pojazdu. Powędrowałem na dach nieużywanego i już opuszczonego budynku. Położyłem się na cemencie, wyłożyłem strzykawkę, igłę i białą dupę. Też miała nazwę brązowa dupa zależało jak bardzo była zanieczyszczona. Za nim puściłem się w kanał zadzwoniłem do Candy, ale ona miała gdzieś. Odłączała się. Pękło coś we mnie. Łzy spływały po mnie jedne po drugiej i nie wytrzymałem zażyłem dożylnie.  
&
Oczami Franky
Życie nie nabierało sensu.Moja pamięć nie znikała.Nie odzywałem się do matki. Wiedziałam, że to tylko jej gra. Nagle przypomniała sobie o córce? Nagle zdała sobie sprawę z mojego cierpienia? Nie pozowałam się przebić jej przez moją grubą skorupę. Wyszłam z domu i spotkałam pod blokiem Zayna, z którym byłam umówiona. Uśmiechnęłam się na jego widok i razem splatając swoje dłonie poszliśmy do Holdena. Powoli zbliżałam się do Zayna. Dzięki niemu nie stałam w miejscu. Próbowałam go nawet pokochać, bo wiedziałam, że on darzy mnie tym wielkim uczuciem. Byliśmy jak dzieci, w pewnym sensie. Czyli ja, Zayn, Holden, Cliff i Gemma. Gdy weszliśmy, w całym domu panował harmider. W salonie wszędzie były rozłożone gazety i farby. Gemma zamiast normalnej cery miała różową z dodatkiem fioletowego. Holden wyglądał jak wampir i wyszczerzał się do nas od ucha do ucha. Cliff próbował swoimi dłońmi nasączonymi żółta farbą złapać nieuchwytną Gemmę. Od razu przyłączyliśmy się do nich. To była wolność bez haszu, marihuany, papierosów, alkoholu. To była wolność swobodna bez niewidocznych kajdanków. Śmiałam się jak szalona i brudziłam wszystko i wszystkich co spotkałam na swojej drodze. Czułam atmosferę szczęścia. Przestałam chcieć przez chwile umrzeć. Skakałam po kanapie, kiedy nagle Holden gwałtownie złapał mnie za nogi i przysunął się do mnie. Obsmarowałam jego twarz farbą, ale on nawet nie zareagował w śmiechu zaczął mnie gilgotać, a ja czułam się jak unoszę się na wyżyny.  
- Ludzie to jest takie denne. Zaśmiał się Zayn i położył obok mnie.  
- Nie przesadzaj. Zawołał Cliff i upadł z wysiłku na podłogę a obok niego Gemma.
- Trochę przeholowaliśmy. Odezwała się Gemma i cała nasza szóstak obejrzała się na cały ten burdel w farbie. Zaśmialiśmy się i Holden powiedział coś co na chwilę nas przygnębiło.
- Brakuje tylko Ang… Przystanął i pewnie chciał powiedzieć i Candy, ale się powstrzymał. Jego oczy stały się smutne. Zayn walnął go poduszką.
- Pójdziemy do niej jutro, będzie jak za dobrych starych czasów. Ludziska. Walnął się w klatkę piersiową i nagle dobrych humor powrócił na chwilę. Na chwilę, bo dla nas nie było dobrych dni.
&
Oczami Holdena  
Oblałem się swoją zimną wodą i oparłem swoje dłonie na umywalce w tym beznadziejnym klubie Loud. Sama nazwa wskazywała że to musi być niezły szajs, tak samo jak ten cały pieprzony hasz. Spojrzałem na swoją twarz w lusterku, zastanawiając gdzie jest Holden, który nie wiedział czy kocha Candy. Szczerze wolałem jej nie kochać, bo wtedy nic nie bolało. Przetarłem oczy tak, że aż mnie piekły i podparłem twarz o lodowate płytki. Usłyszałem za sobą chrząknięcie. Oderwałem się od swoje czynności i ujrzałem Franky. Siedziała na podłodze       i patrzyła na mnie jak zahipnotyzowana.
- Tak jestem do dupy. Powiedziałem  
Nabrała powietrza i przechyliła głowę. Franky była inna od Candy. Nawet gdybym ją krzywdził nigdy nie wyznałaby, że zabijają ją moje problemy. Pierwszy raz zdałem sobie sprawę, że Cands była cholerną egoistką, ale co z tego jak ją pragnąłem. Boże mogła być nawet homoseksualna, a ja nadal bym ją chciał.  
- Czasami jest tak że jedna osoba odczuwa coś mocniej i to oznaka, że to nie ma sensu. Uśmiechnęła się jakby tak na niby. Co za gadki ?
- Dlaczego nie powiesz tego Zaynowi ? Że to nie ma sensu ?  
Wstała z miejsca i podeszła do mnie. Czułem coś do F, gdyby tak nie było, nigdy bym się z nią nie przespał.
- Chcesz żebym z nim zerwała ? Dotknęła mojego policzka.  
- Nie wiem.
Dziewczyna powoli przybliżyła swoje usta do moich, ale ja odwróciłem głowę, bo nie chciałem tego pocałunku.  
Wyszedłem z WC, a potem z całej tej cholernej imprezy. Wsiadłem do lepszego tramwaju. Zapaliłem papierosa i cały czas stukałem zdenerwowany w szybę. Nie mogłem przestać myśleć. Nic nie przestawało boleć. Nienawidziłem wszystkiego, kompletnie wszystkiego całego tego chorego świata. Przysiadł się do mnie jakiś facet, wracający z drugiej zmiany z pracy. Poparzył na mojego papierosa krzywo, a potem na mnie i poszedł w inne miejsce. Wiecie w dupie to miałem.Co mnie obchodzą jacyś obcy ludzie? Ich reakcje ? Nienawidziłem ludzi, którzy uważali się za lepszych. Jak to ja czyli głupi Holden zadzwoniłem do Candy.
-Po co do mnie zadzwoniłeś Holden ? Warknęła do słuchawki dziewczyna.
- Nie wiem, chyba dlatego, żeby powiedzieć ci że jesteś największą pomyłką mojego życia, a wiec że było ich cholernie dużo.  
Chwila milczenia, a potem się rozpłakała. Zrobiło mi się przykro, bo tak na serio tak nie myślałem. Chciałem tylko ją zranić.  
- Ja…. Rozryczała się na amen. Chciałem się przebić powtarzałem wciąż jej imię, ale ona dalej płakała i skamlała. Potem odłożyłem telefon.Zdałem sobie sprawę, że zajmę się skończeniem z heroiną, że muszę pomóc matce, Gemmie i Colinowi. Candy stała się dla mnie już odległą historią. Może miała racje. Może my do siebie po prostu nie pasujemy.Może za wiele się wydarzyło.Może ona jest tylko moim uzależnieniem i muszę walczyć by się jej pozbyć.
&
Oczami Franky
Długo błąkałam się po ulicy w swoich rękach trzymałam wódkę i piłam ją jednym ciągiem. Holden złamał mi serc, ale dał też do zrozumienia, że ranie Zayna. Nic nie mówiąc reszcie moich kumpli wyszłam z klubu, ściągnęłam buty, które mnie obcierały, rzuciłam jej gdzieś daleko i tak zaczęłam się gubić w swoich problemach. Kilka razy usłyszałam dźwięk mojej komórki. Wkurzało mnie to, że Zayn zachowywał się tak jak moja matka. Wyrzuciłam telefon daleko przed siebie i nie obchodziły mnie już konsekwencje. Czasami wydaje mi się, że za bardzo wszystko przeżywam. W głowię mi się zakręciło i jak głupia krzyknęłam na cały głos.
- Nie boję się was ! Słyszycie nie boje ?!
Ale to nic nie dało. Moje słowa tylko spowodowały, że ludzie zaczęli znowu się do mnie przybliżać i mówić jednym tonem, że jestem puszczalska. Pragnęłam uciec, ale oni mnie otoczyli z każdej strony. Ucieczka nie mogła się udać. Płakałam, ale oni jeszcze bardziej się nakręcili. Postawiałam krok do przodu, a oni zaczęli na mnie syczeć. Tak, te steki ludzi mieli ochotę mnie zabić. Butelka z wódki wypadła mi z rąk i okaleczyła mi nogi. Nie miałam siły nic robić, a jednak coś uczyniłam. Wpadłam w lekki szał, jak histeryczka kręciłam głową i wybiegłam przed siebie. Wpakowałam się do pierwszej lepszej butki telefonicznej i zamknęłam się przed tymi złoczyńcami. Ledwo co udało mi się przypomnieć numer do Zayna. Wykręciłam go kilka razy myląc się z tego stresu, gdy mi się to udało liczyła się tylko ta chwila.
- Franky. Krzyknął, a ja oparłam się o szybę.
- Przyjdź do mnie Zayn.  
- Franky gdzie ty do cholery jesteś ? Twoja matka jest zła. My jesteśmy źli, wszyscy cię szukamy.  
Wzięłam swoje włosy do tyłu tak, żeby żadne kosmyk nie wpadał mi na twarz.
- Przepraszam, ale ja już nie daje rady udawać że wszystko gra. Nic nie gra Zayn, nic.
Odłączyłam się i upadłam. Trzymaj mnie, bo spadam. Trzymaj mnie, bo upadam. Trzymaj mnie, bo tracę sens. Po prostu mnie trzymaj.  

&
Oczami Holdena  
Franky zniknęła. Jedyne czego chciałem to ją odnaleźć. Cholernie się o nią martwiłem, zresztą nie tylko ja.Zapaliłem papierosa i szedłem przez ciemne uliczki. Zayn poszedł szukać ją w okolicach jej domu i w innych możliwych miejscach. Z Franky działy się wszystkie złe i niemożliwe rzeczy. Zataczała się w swoim cierpieniu. A ja naprawdę chciałem jej pomóc. Była dla mnie ważna. Broniłem się przed nią, no bo chcąc nie chcąc bardziej od niej kochałem Zayna.Bardziej od niej kochałem Candy. Ale nie chciałem już oszukiwać siebie. Kochałem F na swój sposób. Jak siostrę, jak najlepszą przyjaciółkę. Pokręcone to było, to wszystko i nic nie mogłem z tym zrobić. Gdy zobaczyłem jak leży na pustej jezdni, nie wiedziałem co się ze mną stało. Biegłem ile sił w nogach. Bałem się, że jest nieprzytomna, że coś się jej stało, że gdy uklęknę przed jej ciałem okaże się, że nie oddycha. Obawiałem się, bo Franky miał coś w sobie co sprawiało, że chciałeś być przy niej. Delikatnie złapałem ją za rękę, a ona mówiła coś nie od rzeczy. Jej stopy były lekko pokaleczone, a po całej twarzy spływał makijaż.
- Boje się, Holden ! Boje się ich, Holden !  
Płakała, próbowałem ją uspokoić .
- F jestem tu, F. Krzyczałem, ale ona tylko skrzywiła swoją twarz i uciekła ode mnie. Nie mogłem patrzeć jak cierpi, jak traci zmysły. Wrzeszczała na cały głos. Nie potrafiłem tego słuchać. Te słowa mnie zabijały. Te słowa sprawiły że wariowałem.  
- Chce umrzeć ! Zabijcie mnie ! Zabijcie mnie !
Chciałem ją przytulić, wziąć w swoje ramiona, sprawić by znowu chciała być, by znowu nabrała ochoty na istnienie na tej pieprzonej planecie. Liczyłem na to, że jej pomogę. Boże ja wierzyłem, że jestem wstanie być z nią w tym złym stanie.  
Przybliżyłem się do niej, ale on odwróciła się ode mnie. Kolejny raz tym razem gwałtownie chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem w swoją stronę.
- Zabij mnie Hold. Krzyknęła i wbiła mi pazury w szyję tak mocno, że poczułem jak krew ulatuje z mojego ciała. Nie przejmowałem się. Dziewczyna wiła się w moich ramionach i wciąż krzyczała coś o śmierci. Słowa, które były cholernie straszne.  
- Nie mów tak. Warczałem i próbowałem wziąć w swoje ręce jej twarz. Chciałem ją uspokoić, sprawić by znowu wszystko stało się takie jakie powinno być. To była walka między mną, a jej zepsutą psychiką.
- Ja już nie daje rady Holden ! To jest jak walka, taka bezgraniczna walka w której jestem przegraną.  
Umożliwiłem jej ruch, ponieważ bałem się ze zrobi sobie coś złego. Przycisnąłem ją do szyby budki telefonicznej.  
- Spójrz na mnie Franky ! Jestem tu i obiecuje ci, że będę się tobą opiekować.Obiecuje.
Dopiero po tych słowach zdałem sobie sprawę, że już kiedyś komuś to obiecałem. Nie chciałem o tym myśleć. Liczyła się teraz tylko Franky.  
- Wiesz Holden czasami chce umrzeć i nie mogę tego powstrzymać. Czuje jak spadam i nic nie jest już wtedy ważne. Chlipnęła ledwo. Zabrakło jej już jakichkolwiek sił.  
Swoimi palcami zamknąłem jej oczy i mocno pocałowałem. Wiedziałem, że był to nie fair w stosunku do Zayna do Franky. Do wszystkich, ale czasami jest tak, że chcesz coś powstrzymać, ale nie możesz. Sączyłem swoje wargi w jej, a ona oddawała moje pocałunki bez zastanowienia.
- Czy miłość powinna to robić ? Czy przez miłość powinno się wariować ? Zapytała, kiedy oderwaliśmy się od siebie.  
****

Wiem, piszę z szybkością światła ; ) Coraz większe trudności sprawia mi pisanie tego opowiadania, już mi nie sprawia przyjemności i wgl wydaję mi się, że jest do niczego ;/ Ale je dokończę.. może. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta. Przepraszam za błędy ; )

Flo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7065 słów i 37562 znaków.

10 komentarze

 
  • Użytkownik ;d

    Zrób happy end, bo to opowiadanie powinno sie skończyć dobrze. Proszee ;d

    27 gru 2013

  • Użytkownik <3

    pisz pisz proszę. tylko błagam nie zrób happyendu, bo to będzie przekreślenie sensu tej całej historii. kocham <3

    14 lip 2013

  • Użytkownik alime

    Mam nadziej , że na samym początku lipca dodasz :)

    18 cze 2013

  • Użytkownik Paula

    holden powinien być z franky  :smile:

    18 cze 2013

  • Użytkownik Flo

    Kolejna część będzie pewnie w lipcu , któregoś tam xd

    18 cze 2013

  • Użytkownik mella

    Brak słów, żeby określić jakie jest to opowiadanie. Genialne !

    17 cze 2013

  • Użytkownik manka

    Kiedy pojawi się następna część ??  
    Pisz szybkoo !! <333

    16 cze 2013

  • Użytkownik ola

    **** !! <3  
    Kiedy kolejna ??

    16 cze 2013

  • Użytkownik alime

    W końcu po dłuuuuugim czekaniu , jest !! :D

    16 cze 2013

  • Użytkownik lalala

    Kocham to opowiadanie <3 jest BOSKIE !!! Pisz prosze!!! :D

    16 cze 2013