Tam się wszystko zaczęło - cz.7

Minęła już połowa kwietnia. Malwina do obecnej pracy miała chodzić jeszcze tylko do piątku. Jakże cieszyła się, że to tylko 3 dni. Atmosfera była zagęszczona. Osobiście nikt jej nic nie powiedział, ale czuła, że cały czas jest tematem plotek. Po powrocie z Włoch nikt nie zagadnął nawet, jak upłynął jej urlop, tak jakby wcale nie wyjeżdżała. Ucieszyła się tylko, kiedy kierowniczka oznajmiła jej, że ma do wykorzystania 8 dni urlopu. Starała się nie widzieć zagadkowych spojrzeń, nie słyszeć milknących rozmów, kiedy wchodziła do innych pokoi. Właściwie tak było od zawsze. Jednak kiedy sprawa zaczęła jej dotyczyć, dostrzegła tą zgniłą atmosferę. Przecież środowisko pracowników urzędu słynęło z gadulstwa, plotkarstwa i oszczerstw. Bolało ją to trochę, ale Krzysztof przekonał ją, aby nie przejmowała się zbytnio. Argumentował, że musi wytrzymać tych kilka dni. Usilnie namawiał Malwinę do przeprowadzki do niego. Jak zwykle jego argumenty były nie do zbicia. No bo faktycznie, za dwa tygodnie miała wrócić Robert. I co dalej? Za daleko poszła do przodu, aby teraz cofnąć się.  Nie wyobrażała sobie wspólnego mieszkania z nim. Co, miała być kucharką  i gosposią? Nie, tego nie chciała i nie mogła zrobić. Już nie. Krzysztof, jego rodzice, siostra zaakceptowali obecny stan. Jej przeszłość uważali za zamkniętą. Tak samo babcia Malwiny. Ucieszyła się, kiedy opowiadała jej o przyjęciu przez rodzinę Krzysztofa. Zaplanowała z babcią obiad, na który zaproszą jego rodziców i dziadków. Obawiała się jeszcze właśnie spotkania z dziadkami. Byli to rodzice pana Jacka, których miała poznać w nadchodzącą niedzielę. Od Krzysia słyszała zapewnienia, że i oni nie widzą problemu ze stanem cywilnym Malwiny. Ale wiedziała też, że przecież on inaczej nie mógł mówić. Swoją babcię jeszcze rozumiała, wszak była jedyną wnuczką. Tamci dziadkowie  na pewno nie byli tak postępowi. Postanowiła sobie, że postara się im udowodnić, że zależy jej głównie na szczęściu Krzysztofa. Właśnie wybiła godzina 15.00. Złożyła dokumenty, wzięła kurtkę i wyszła z budynku. Już z daleka zobaczyła oczekującego na parkingu Krzysia. Nie widzieli się przez 3 dni, dlatego teraz bardzo ucieszyła się z jego widoku.
–     Nareszcie jesteś! Tak się stęskniłam!
–     Ja też, Malwinuś! Będę musiał ci stworzyć  stanowisko takie, abyś mogła podróżować razem ze mną.
–     Ani mi się waż!!! Dość już na stwarzałeś. Jaki masz plan na dzisiaj? Na obiad jedziemy oczywiście do mnie, dobrze?
–     Gdziekolwiek zechcesz, abym tylko miał cię na widoku. A co do planu, to może skoczymy na godzinkę do ojca? Miał jakąś sprawę. Później oczywiści pojedziemy do mnie, dobrze? Mój domek stęsknił się za tobą.
–     Krzysiu, obecnie więcej jestem u ciebie niż w moim domu, więc nie narzekaj. Wiesz, obawiam się powrotu Roberta. Przecież jeszcze nie jesteśmy po rozwodzie..., ale co tam, jeszcze przez dwa tygodnie nie muszę o tym myśleć.
–     I tak trzymaj.
Około 17 zajechali przed budynek firmy.
–      O, widzę,że Bogdan też jest. Czyżby narada rodzinna?
–     To idź może sam, ja zaczekam tu.
–     Kochanie, należysz do rodziny, a więc chodź. Zapewne to przypadek, a tata mi nie wybaczyłby, gdybym zostawił ciebie w samochodzie.
Kiedy szli korytarzem z pokoju szefa usłyszeli głos Bogdana: „nie jestem pewny jak przyjmie to Malwina”. Dziewczyna zatrzymała się. Spojrzała na Krzysztofa, ten rozłożył ręce dając znak, że o niczym nie wie. Zanim doszli usłyszeli jeszcze odpowiedź pana Jacka: „ mam nadzieję, że zrozumie to, przecież to dla ich dobra”. W momencie kiedy otworzyli drzwi obaj panowie zamilkli.
–     O, witam państwa. Nie widziałem, kiedy podjechaliście. Co tam synowa słychać?
–     Panie Jacku, u mnie wszystko po staremu. Został mi ostatni tydzień pracy. Od poniedziałku mogę pojawić się tutaj... o ile to jeszcze aktualne...
–     Malwina, a czemu ma być nie aktualne?
–     Tato, słyszeliśmy końcówkę waszej rozmowy, dlatego chyba Malwinka nabrała wątpliwości. Ale ty nie zmieniłeś zdania, prawda?
–     Oczywiście, że nie. Dziecko, nie masz się czym martwić. Ania chciała dziś do ciebie dzwonić, może byś odwiedziła ją?
–     OK, rozumiem, nie jestem w tej chwili osobą pożądaną. Przejdę się, Krzysiu, do twojej mamy, przecież to niedaleko. Cześć Robert. Do widzenia panu.
–     Tato, zaraz wracam.
Krzysztof wyszedł za Malwiną, kiedy byli już przed firmą zatrzymał dziewczynę za ramię:
–     Malwinko, ja naprawdę nie wiem o co im chodzi. Obiecałem ci, że nie będzie żadnych sekretów i dotrzymam słowa.
–     Wierzę ci, ale nie wiem co sądzić. Może jednak twoi rodzice zmienili zdanie co do mnie? Może jednak woleli by, abyś wybrał sobie na żonę kogoś, z kim staniesz przed ołtarzem? Ja ich zrozumiem...
–     Na pewno to nie jest to. Obiecuję, że cokolwiek to będzie, to opowiem ci wszystko. Odwiozę cię do mamy, dobrze?
–     Idź do nich, ja chętnie przejdę się...
–     Nie, mam inny pomysł. Weź kluczyki, ja wrócę z ojcem. Malwinko, uśmiechnij się., kocham cię i nic nas nie rozłączy. Znam rodziców i wiem, że nie zrobią nic, co by miało nas rozłączyć.
–     Dobrze, wierzę ci, ale zrozum mnie. Ja zawsze będę miała za sobą bagaż przeszłości. Jestem tego świadoma. Idź już, na pewno czekają  na ciebie.
Wzięła kluczyki od BMW i pojechała do domu rodziców Krzysia, jednak przed samą bramą zrezygnowała. Zatrzymała się jakiś kilometr dalej, przy parkingu leśnym. Nie miała teraz ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Wierzyła Krzyśkowi, że on nie wiedział o niczym. Chciała wierzyć, że nie jest to nic mającego na celu rozłączenie ich, ale jednak jakaś niepewność pojawiła się. Zamknęła samochód i poszła się przejść. Telefonu nie wzięła, dlatego też kiedy po około godzinie wracała do samochodu już z daleka usłyszała jak dzwonił. Oczywiście to był Krzysztof.
–     Już jadę, Krzysiu.
Rozłączyła się, bo nie chciała rozmawiać przez telefon. Jakoż po 5 minutach była już na miejscu. Krzysztof czekał przed bramą.
–     Gdzie ty się podziewałaś?
–     Musiałam się przewietrzyć. Nie wzięłam telefonu ze sobą, przepraszam.
–     Tak się martwiłem, rodzice też niepokoją się, chodź.
–     Musimy? Nie jestem w nastroju do spotkań towarzyskich, wybacz mi.
Może by Krzysiek uległ namowom ucieczki, ale właśnie pani Ania podeszła do nich:
–     Jesteś nareszcie, Malwinko, stało się coś?
–     Dzień dobry, wszystko jest w porządku. Wyszłam zaczerpnąć leśnego powietrza i nie wzięłam telefonu. Przepraszam za to, że sprawiłam kłopot.
–     Najważniejsze, że nic ci nie jest. Oberwało by się panom, gdyby było inaczej. Chodźcie, zrobimy sobie podwieczorek.
–     Pani Aniu, może innym razem.
–     Nie ma mowy. Chodź. Jacek już zrobił kawę. Muszą nam panowie cokolwiek wytłumaczyć, prawda Krzysiek? Nie rozumiem, jak mogliście puścić dziewczynę samą po tym co usłyszała. I ty wiedziałeś, czego była świadkiem. Dziękuj Bogu, że nic jej nie jest.
–     Mamo...
–     Ale tu nie ma żadnych tłumaczeń. Zrobiliście źle i kropka! A ty, Malwina nie umykaj, jak jest o tobie mowa, tylko żądaj wyjaśnień. Jak ktoś chce spiskować, to niech to robi umiejętnie. Chodź, dziecko, zdaję sobie sprawę, przez co przeszłaś. Dwa zdania wyrwane z kontekstu potrafią zrobić sporo zamieszania. Siadaj, dziś niech panowie chodzą koło nas. O, nawet postarali się o coś słodkiego, to już chyba grubsza sprawa. Jacek, oczekujemy wyjaśnień.
–     Malwina, naprawdę nie miałem zamiaru burzyć twego spokoju. O wszystkim i tak miałaś się dowiedzieć, tylko jak będą  do końca potwierdzone informacje.
–     O czym pan mówi? Jakie informacje? Krzysiu, o o chodzi?
–     Proszę, daj tacie skończyć. Ja nie wiedziałbym jak to zrobić, mnie to przerosło.
–     Jacek, mów o co chodzi. Nie widzisz, że jeszcze bardziej gmatwasz wszystko?  
–     No dobrze, tu chodzi o twojego męża.
–     Czy coś się stało Robertowi? Miał wypadek?
–     Nie, to nie to. Otóż powziąłem pewne kroki w kierunku wyjaśnienia pewnych spraw. Ale zacznę od początku. I zaznaczam, że Krzysiek nie wiedział o niczym do dzisiaj. Coś mi nie grało, kiedy słyszałem o panujących stosunkach pomiędzy tobą a twoim mężem. Nie myśl, że Krzysiek wszystko paplał, po prostu chcieliśmy się jak najwięcej o tobie dowiedzieć. Musisz nas zrozumieć, syn wkroczył w życie kogoś, kto ma już rodzinę. Rozbił twoje małżeństwo. Dlatego też dużo wypytywałem się o ciebie, o twoje stosunki z mężem. Zrozumieliśmy z Anią, że wy jesteście chyba dla siebie przeznaczeni, ale nie dawał mi spokoju  opis twoich stosunków z mężem. Coś mi nie pasowało. Ty nie jesteś osobą, którą można traktować tak, jak traktował cię twój mąż. Zaciągnąłem języka tu i tam i zarysował mi się pewien obraz waszego małżeństwa. Zrozumieliśmy wtedy z Anią, że ty nigdy nie odeszłabyś od męża, gdyby on był twoim mężem, w pełnym tego słowa znaczeniu. Postanowiłem pójść dalej, i o tym nie wiedziała nawet Ania. Do dziś. Otóż Roberta ojciec ma agencję detektywistyczną w Gdańsku, stąd dzisiejsza  obecność Roberta  u mnie w firmie. Właśnie dostarczył mi dowody na to, że twój mąż ma dwie twarze. Wasze małżeństwo traktował jako przykrywkę przed światem. Zanim powiem cokolwiek więcej, zobacz te zdjęcia, one ci powinny wszystko wyjaśnić.
Kiedy skończył mówić podał Malwinie kopertę ze zdjęciami. Chwilę trzymała ją w ręku. Krzysztof usiadł obok, objął ją i mocno przytulił. Uśmiechnęła się niepewnie i pomału wyjęła zdjęcia.  To, co ujrzała, spowodowało, że wszystko wypadło jej z rąk, a i ona sama po chwili osunęła się bezwładnie na sofę. Po raz pierwszy straciła przytomność. Dobrze, że była pani Ania, pomogła synowi ocucić dziewczynę. Kiedy otworzyła oczy ujrzała nad sobą zatroskaną twarz Krzysztofa.
–     Malwinko, już dobrze? Może wezwać lekarza? Mamo, zadzwoń może do Basi...
–     Krzysiu, nie trzeba, nic mi nie będzie... po prostu to był szok. Panie Jacku, to nie jest żaden żart ani fotomontaż?
–     Niestety nie, zostawimy was samych, bo nasza obecność teraz chyba nie jest potrzebna. Chodź Aniu, oni muszą przejść przez to sami.
I rodzice Krzysztofa wyszli. Malwina zamknęła oczy. Nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła na pierwszym zdjęciu: Robert w czułym uścisku z...z Karolem, swoim kolegą z pracy. Faktycznie, jak zaczęła układać fakty, to te zdjęcia mogły odzwierciedlać prawdę. Karol pojawił się w Chojnicach mniej więcej w tym samym czasie co Robert. Jej rozmyślania przerwał Krzysiek:
–     Kochanie, nie powiesz nic?
–     Krzysiu, a co mam powiedzieć? Twój tata miał rację, że zauważył, że między mną a Robertem nie jest tak jak powinno. Ja też to wiedziałam, ale nigdy bym nie pomyślała, że on jest gejem. To fakt, mówiłam ci nieraz, że nie traktował mnie jak bym chciała być traktowana. Wtedy zdawało mi się, że po prostu nasze uczucia nie są tak mocne... Krzysiu, teraz rozumiem, dlaczego on  nie odwołał się do uczuć, kiedy powiedziałam mu o rozwodzie...tych uczuć z jego strony nigdy nie było... teraz zaczynam wszystko rozumieć...tak mi wstyd...
–     O nie, Malwinko! W ten sposób nie pozwolę ci myśleć. To ty zostałaś oszukana, to ty kochałaś go, kiedy on uważał ciebie za przykrywkę jego prawdziwego oblicza. Wygodnie było mu mieć żonę i dom, a obok kochanka. Jak byś obejrzała do końca zdjęcia, to zobaczyłabyś, że do Stanów poleciał z nim. Muszę przyznać, że kamuflował się bardzo dobrze, skoro przez tyle lat niczego nie zauważyłaś ani ty ani znajomi z pracy.
–     Podaj mi te zdjęcia, chcę to mieć za sobą...
Krzysztof podał Malwinie zdjęcia, sam jednak podszedł do okna. Oglądał już te fotki i nie miał ochoty robić tego po raz drugi. Były one robione przez ostatni miesiąc, do wyjazdy Roberta do Stanów.  Po kilkunastu minutach podeszła do Krzysztofa:
–     Obejmij mnie mocno... Wiesz, w mojej głowie panuje pustka. Nie wiem, co mam sądzić... Czyż słowa przysięgi już nic nie znaczą?... w pewnym momencie, kiedy zrozumiałam, że nie jesteśmy już tylko przyjaciółmi nawet chciałam, aby i Robert znalazł sobie jakąś dziewczynę...Myślałam, że będzie mi lżej go zostawić... łatwiejsze do zaakceptowania byłaby chyba kilkuletnia kochanka... Kim ja byłam w tym związku? Co on myślał o mnie, kiedy inicjowałam seks? Pewnie ten małżeński obowiązek był dla niego czymś obrzydliwym... Robert gejem!!! nie, nawet teraz, kiedy widziałam te zdjęcia, nie mogę w to uwierzyć... Po co ja mu byłam potrzebna? Powiedz, po co?
–     Malwinko, tę odpowiedź tylko on może ci udzielić. Mi zdaje się, że potrzebował kamuflażu. Mówiłaś, że za żadne skarby nie chciał, aby dowiedzieli się o waszym rozwodzie jego rodzicom. Może to ich chce oszczędzić od tej informacji? Tylko to przychodzi mi do głowy. Kochanie, naprawdę, gdybym mógł ci oszczędzić tego, co teraz przechodzisz, to zrobiłbym wszystko, abyś tego nie wiedziała. Tata jednak powiedział, że o tym musisz wiedzieć.
–     I dobrze powiedział. Obiecałeś przecież nie mieć przede mną tajemnic. Zmieniasz zdanie?
–     W tej sprawie zaryzykowałbym.
–     Krzysiu, przecież jesteś ze mną, pomożesz mi to przetrawić, prawda? Widzisz, a może wyniknie w końcu z tego coś dobrego? Może Robert przestanie upierać się przy naszym związku?
–     Ja wierzę, że wszystko ułoży się po naszej myśli.
–     Wstyd mi tylko przed twoimi rodzicami... przecież oni zawsze patrząc na mnie będą widzieć tamte zdjęcia...
–     To nie ma żadnego znaczenia. Myślę, że tata udowodnił ci, że mu na tobie zależy?
–     Pan Jacek udowodnił przede wszystkim, że zależy mu na tobie. Krzysiu, zrobię wszystko, aby twoi rodzice nigdy nie zawiedli się na mnie. Naprawdę, masz wspaniałych rodziców.
–     Może pójdziemy do nich? Na pewno martwią się twoim stanem. Jak znam mamę to dzwoniła już do Basi zasięgnąć porady.
–     Chodźmy, mi przecież nic nie jest...Pani Aniu, nie zawracała pani głowy Basi, prawda? Krzysiu mi to sugerował?
–     A jak się czujesz?
–     Skoro jestem wśród tak przychylnych ludzi, to nie mogę się czuć źle. To, co zobaczyłam, to boli, ale wiem, że mam wsparcie w Krzysiu i w was, a więc powoli chyba dojdę do siebie.
–     Malwinko, zawsze, o każdej porze, możesz dzwonić do mnie. Wiem, że nieraz trzeba komuś wygadać się, a nie zawsze facet jest do tego odpowiednim słuchaczem. Wybaczcie, panowie, ale tak jest.
–     Widzisz, tato, już nie jesteśmy w przewadze.
–     Tak to już jest, synu.
–     Panie Jacku, dziękuję panu za to, co pan zrobił dla mnie,... dla nas...
–     Mam nadzieję, że dziś nie uprzesz się na powrót do pustego domu? Jak znam życie, to samotność nie jest ci teraz potrzebna. Krzysiek ma dzień wolnego, a więc musi zaopiekować się tobą.
–     Jacek, już oni sobie poradzą, widzisz, jak dziewczyna zawstydziła się. Widzisz, dziecko, jakiego będziesz mieć wścibskiego teścia?
–      Oboje jesteście kochani. Dziękuję wam.
Uściskała panią Anię i pana Jacka. Zostali zatrzymani, jak zwykle kiedy byli u rodziców, na kolacji. Pomału napięcie spadało. Do wieczora nikt nie wspomniał zdjęć ani sytuacji z tym związanej. Malwina z Krzysztofem, bez słów, odłożyli ten temat na potem. Późnym wieczorem, kiedy oglądali jakiś film u Krzysztofa, czuli, że dzisiejsze wydarzenia dużo zmieniły w ich życiu. Dłuższy czas siedziała na kanapie wtulona w mężczyznę, z którym bezapelacyjnie chciała spędzić resztę życia. Gdyby teraz ktoś kazał opowiedzieć Malwinie akcję filmu, to miałaby z tym problemy. Tysiące myśli kotłowało się w jej głowie. Jedna przebijała wszystkie: pragniesz go tak samo jak on pragnie ciebie! Zaufaj mu w końcu!!!! Podniosła głowę i spojrzała w ukochane oczy. Uśmiechnęła się.  Szepnęła:
–     Pomyję te kubki i idę wziąć prysznic.
–     Ja pomyję, ty idź na górę.
Kiedy po kilkunastu minutach Krzysztof wszedł do sypialni Malwina kończyła balsamować nogi.
–     Przegięłaś, kochanie! Od dzisiaj ta czynność należy do mnie, zgoda?
–     Bardzo chętnie, jednak i dzisiaj zostały dla ciebie plecy. Tam nie sięgam. Może być?
–     Z największą przyjemnością.
Odwróciła się tyłem i zrzuciła szlafrok. Stała przed nim nago, odchyliła głowę do tyłu, podała mu balsam i uśmiechnęła się. Wziął ją za rękę i podprowadził do łóżka. Położyła się na brzuchu. Delikatnie nalał zimny balsam na plecy i niczym powiew letniej bryzy wcierał go w aksamitne ciało. W którymś momencie Malwina odwróciła się. Ponownie wtarł balsam w brzuch dziewczyny. Jego dłonie szły w górę. Kiedy doszły do piersi pochylił się do nich i obsypał je pocałunkami. Coraz mniej panowali nad swoimi ruchami. Malwina starała się z całego serca pokazać Krzysiowi, że go kocha. Od niego otrzymywała te same sygnały. I w momencie, kiedy zrozumiała, że czas na ten najważniejszy akt, szepnęła: „Kocham cię, jestem twoja na zawsze”. Wyraz niesamowitego szczęścia pojawił się na twarzy Krzysztofa, bo zrozumiał, że wreszcie jest do końca zaakceptowany. Delikatnie, jakby to był pierwszy raz dziewczyny, doprowadził do stosunku. Oboje przeżyli go ogromnie.  A był to dopiero początek. Robiąc przerwy kochali się do wczesnego ranka, jakby chcieli nadrobić stracony czas. W efekcie zdecydowała się, za namową Krzysztofa, pójść na L-4, a że mieli Basię do wykorzystania, więc nie spieszyli się ze wstaniem. Będąc w Chojnicach odwiedzili babcię. Oboje postanowili nic babci nie mówić o zdjęciach ani o całej tej sytuacji. Basia wystawiła jej zwolnienie do końca tygodnia, a więc kiedy zawiozła je do urzędu spakowała od razu swoje biurko i bez żalu opuściła budynek. Umówiła się jeszcze tylko na odbiór świadectwa ostatniego kwietnia. Ten etap swego życia prawie zamknęła. Pozostawało jej rozprawić się jeszcze tylko z epizodem małżeńskim, jak nazwała w myślach swój związek z Robertem. Nie chciała o tym rozmyślać teraz, kiedy oboje byli tak szczęśliwi. Kto ich zobaczył, to od razu wiedział, że szczęście nie może inaczej wyglądać. W czwartek rano odwiozła Krzysztofa do pracy, wyjeżdżał na 3 dni. Aby nie mieć za dużo czasu na niepotrzebne myślenie zgłosiła się do pana Jacka gotowa do rozpoczęcia pracy. Została oczywiście gorąco przyjęta przez panią Honoratę i pozostałe pracownice.  Nie znali jej, przynajmniej tak Malwinie zdawało się, a jakże inna panowała atmosfera. Pan Jacek zwołał do siebie wszystkich , przedstawił im nowa koleżankę i życzył dobrej współpracy. Nie zapomniał oczywiście dodać, że Malwina jest jego przyszłą synową. Z tego ostatniego to nie była zadowolona, jednak nic na to nie mogła poradzić. Stało się. Obawiała się, że teraz będzie traktowana inaczej, ale już te dwa dni dały jej nadzieję, że nie będzie tak źle. Krzysztof zostawił jej BMW, a więc była zdana  tylko na siebie. Obiecał, że po powrocie z trasy znajdzie inne rozwiązanie. Jakoż w piątkowy wieczór, kiedy wróciła wieczorem od babci, przed dom Krzysztofa zajechały dwa samochody. Jeden znała, było to AUDI pana Jacka. Za kierownicą  FIESTY siedziała pani Ania. Zdziwiła się ich przyjazdem, tym bardziej, że widzieli się na obiedzie. Jednak jej zdziwienie sięgnęło zenitu, kiedy pani Ania podała jej kluczyki:
–     Proszę, masz samochód do swojej dyspozycji. Nie możesz przecież być zdana na Krzysztofa. On wraca o różnych godzinach, nie będziesz przecież czuwać nocami.
–     Pani Aniu, to nie stanowi dla mnie żadnego problemu.
–     Wiem, że tęsknisz za nim, że już dziś siedziałabyś przed firmą i czekała na niego, ale my kobiety musimy być niezależne. Ten samochodzik służył mi trzy lata, od zeszłego roku stoi w garażu, odkąd Jacek kupił mi CITROENA. Nie miałam serca go sprzedać, chyba przeczuwałam, że przyda się.
–     Malwina, nie możesz odmówić przyjęcia go, to jest tylko kolejna inwestycja. W razie potrzeby wykonam jeden telefon i po kilkunastu minutach będziesz w firmie.
–     Panie Jacku, jak zawsze pana argumenty są nie do odrzucenia. Teraz widzę jakim sposobem firma rozwija się mając takiego szefa. Postawił mnie pan pod ścianą, nie mam wyjścia jak zgodzić się na ten układ i podziękować państwu.
I w taki oto sposób stała się niezależna. Nie musiała już liczyć tylko na Krzysztofa, ale czy skorzysta z tego? Przecież mieli tak mało czasu dla siebie. Te ciągłe jego wyjazdy. Ale z drugiej strony w tej chwili potrzebowała trochę samotności. Wszak miała dużo do przemyślenia. Dalej nie wiedziała jak potraktować ma w obecnej sytuacji Roberta. Zdecydowała się na zamieszkanie u Krzyśka nie czekając na rozwód. Może inaczej by było, gdyby mogli wziąć ślub kościelny, tak jednak nie było. Po obejrzeniu zdjęć nie wyobrażała sobie wspólnego mieszkania. Już nie. Tylko dalej nie wiedziała jak ma powiedzieć Robertowi, że wie o wszystkim. A zostały niecałe dwa tygodnie do jego powrotu.

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3756 słów i 21498 znaków.

Dodaj komentarz