Tam się wszystko zaczęło - cz.6

Była już blisko północ, kiedy wrócili z wycieczki do Włoch. Mieli bardzo męczący powrót, bo prawie 20 godzin z małymi przerwami. Zmęczeni byli wszyscy. Kiedy była zmiana Krzysztofa na jazdę, to Malwina nie zmrużyła oka. Towarzyszyła mu,  tak że kiedy dojeżdżali do Człuchowa to była padnięta jak betka. Spała jak zabita, kiedy Krzysiek przeniósł bagaże do swojego BMW, a także kiedy i ją przeniósł. Pan Stasiu to naśmiał się z tej operacji co niemiara. Malwina nie rozmawiała z Krzyśkiem o powrocie, więc teraz zdecydował się na nocleg w swoim domu. Miał nadzieję, że nie będzie to powodem kolejnej sprzeczki. Zresztą przez te 10 dni ani razu nie doszło między nimi do żadnej sprzeczki. On ze swojej strony starał się robić wszystko, aby tylko Malwina była zadowolona, zresztą u niej zauważył to samo. Podczas ostatniego noclegu mieli pokój tylko dla siebie. Spędzili tę noc razem, ale nie połączyło ich nic więcej poza  pieszczotami. Pragnął jej, atmosfera sprzyjała, ale w którymś momencie po raz kolejny spostrzegł, że to jeszcze nie teraz, że jeszcze Malwina nie jest gotowa. Posuwali się naprawdę małymi kroczkami, ale te kroczki dawały im tak wielką radość, że nie wiadomo, czy cokolwiek by mogło to przebić. Teraz też jadąc do swego domu spoglądał  z miłością na śpiącą dziewczynę.  Ile by dał, aby już na zawsze zamieszkała u niego. Po wjeździe do garażu ponownie wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do sypialni. Uśmiechnął się. Malwina była bardzo wytrzymała, ale w końcu ją zmogło. Delikatnie, aby nie obudzić, rozebrał ją do majteczek. Nie miał teraz ochoty szukać w bagażach piżamki. Jakże teraz zapragnął obsypać pocałunkami i pieszczotami to ciało, ale zatrzymał się tylko na delikatnym pocałunku. Po chwili Malwina obróciła się na bok i dalej spała. Sam też był bardzo zmęczony, wziął tylko jeszcze letni prysznic i wsunął się obok dziewczyny. Ona jakby wyczuwając jego obecność, przysunęła się i mocno wtuliła w Krzysztofa. Widocznie czuła się tak bezpieczna, bo w tej pozie zastał ich dość późny poranek, dochodziła jedenasta, kiedy Malwina otworzyła oczy. Od razu otrzymała długi pocałunek na dzień dobry.
–     Gdzie my jesteśmy?
–     Nie poznajesz, kochanie?
Rozejrzała się i dopiero poznała sypialnię Krzysztofa.
–     Poznaję, ale nie przypominam sobie, abyśmy tu jechali, kochanie! Czyżby teleportacja?
–     Malinuś, mam nadzieję, że nie gniewasz się?
–     Oczywiście, że nie. Wiem że byłeś za bardzo zmęczony, aby jechać do mnie.
–     Przyznam się bez bicia, że i też nie chciałem. Czy tak nie jest dobrze?
–     Jest super, ale... ale teraz już wstawajmy. Zaraz południe, jestem głodna. Jeśli tylko pozwolisz, to przygotuję śniadanie.
–     Przecież ci powiedziałem, że ten dom należy do ciebie, a więc nie pytaj się o żadne pozwolenia.
–     No  to w takim razie przynieś mi, jak możesz, torbę z samochodu. Coś tam zostało mi jeszcze czystego.
–     Po co chcesz się ubierać? Zaplanowałem na dziś czyste lenistwo. Po śniadaniu z powrotem do łóżeczka.
–     To czemu ja nic nie wiem o tym planie? Oj, nieładnie, nieładnie!!! Masz szczęście, że jestem dziś w dobrym humorze, ale nie będę paradować po mieszkaniu w samych majtkach.
–     Ja nie mam nic przeciwko temu. Nigdy nie będę miał dość patrzenia na ciebie. Malwinka, na pewno jesteś głodna już teraz? A może...
–     Tak, Krzysiu, jestem głodna. Niech nic ci nie rodzi się w tej główce! Wypuścisz mnie w końcu?
–     Jak ładnie poprosisz to zobaczę.
Uśmiechnęła się. Bliskość ukochanego także ją wyprowadzała z równowagi, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jedna jej strona pragnęła pokazać  Krzyśkowi, jak bardzo go kocha, jak bardzo go pragnie, ale drugi jej JA wzbraniało się przed tym. Jeszcze nie potrafiła otworzyć się tak, jak pragnęła. Ostatecznie nie zamknęła jeszcze wszystkich swoich bramek z przeszłości. Teraz objęła Krzyśka, przyciągnęła go do siebie i pocałowała.  Nie wiadomo, jak by się zakończyła ta scena, gdyby nie zadzwonił telefon Krzysztofa. Roześmieli się oboje.
–     Nie, nie teraz!!!
–     Krzysiu, to opatrzność czuwa nad nami. Odbierz, może to coś ważnego.
–     To tata. Ale sobie wybrał czas, nie ma co! Halo, słucham cię tato.
Malwina wykorzystała moment i wysunęła się spod kołdry. Torby z rzeczami oczywiście nie było, nie chciała też wkładać ubrań po podróży. Nie namyślając się wiele podeszła do szafy i wyciągnęła jedną z jego koszul. Wyraz aprobaty odczytała z jego twarzy. To wyjście widocznie bardzo mu odpowiadało. Zeszła na dół i rozejrzała się po kuchni. Znalazła chleb tostowy a więc postanowiła zrobić sandwicze, do tego kakao. Kiedy usłyszała, że Krzysztof schodzi z góry powiedziała:
–     Krzysiu, nie jestem chyba najlepszą kucharką, ale tylko to zdołałam zrobić.
–     Kochanie, ja na to nawet nie wpadłbym. Przecież tu po tym tygodniu nieobecności zieje pustką. O, ale zapachy są bardzo kuszące. Wiesz co, kochanie? Ja już ciebie nie wypuszczę stąd. Odpowiada mi ten układ: śniadanko dla ciała, piękny widok dla oczu oraz twoje ciepło i miłość dla serca. Czegóż mogę więcej oczekiwać od życia? Mi to wystarczy. Ja nie żartuję, rybka!.
–     To nie jest takie proste, Krzysiu. Jeszcze...
–     Stop! Jeszcze nie wracajmy do rzeczywistości, dobrze? Będziemy mieli czas na poważne rozmowy. A teraz jedzmy, bo chyba zgłodniałem.
–     A więc miałam rację, widzisz! Twój tata stęsknił się za synem?
–     Mam wrażenie że stęsknił się, ale za tobą. Jesteśmy zaproszeni na obiad. Mama miała stwierdzić, że jesteś zmęczona po podróży.
–     Czy na pewno to pomysł twojej mamy? Nie szepnąłeś czasem słówka?
–     Malwinka, ja najchętniej to nie wychodziłbym poza te mury. Naprawdę!!!
–     Jakoś trudno mi uwierzyć, ale musisz zawieźć mnie do domu. Przede wszystkim muszę zobaczyć co u babci. Stęskniłam się za Pepikiem. No i muszę zrobić pranie...
–     Ale się zapędziłaś! A u mnie to nie możesz przeprać? Do babci pojedziemy, ale w domu to cię nie zostawię, nie ma takiej opcji! Urlop masz do 11-go, a więc do końca tygodnia jesteś u mnie, OK?
–     OK! Kłócić się nie będę, szkoda na ciebie nerwów. Widzę, że dużo pracy przede mną, zanim sprowadzę cię na właściwe tory. A tak wracając do twojej mamy, to skąd wiedziała, że jestem u ciebie? Na dobrą sprawę to nie powinno mnie tu być.
–     Słucham? A gdzie miałabyś być jak nie tu? Malwinko, twoje miejsce jest...
–     Tak, wiem, jest przy tobie – podeszła do Krzysia i usiadła mu na kolanach – cieszę się z tego powodu, ale czasami wydaje mi się, że za teraźniejsze moje szczęśliwe chwile przyjdzie mi kiedyś słono zapłacić. Boję się, aby za to nie zapłacił ktoś, na kim mi bardzo zależy. Ja wiem, że to może moje wymysły, ale nic na to nie poradzę. Taka już jestem. Nie chciałabym tylko, aby za moje błędy płacili ci, których kocham. Modlę się, aby Pan Bóg, jeśli ma kogoś pokarać, to niech to zrobi ze mną, a niech nie cierpią inni.
–     Malwinka, brak mi słów na ciebie.
–     To nie mów nic. Ale teraz, jeśli mamy jechać na obiad do twoich rodziców, to powinniśmy się zbierać. Zdążymy najpierw pojechać  do babci, prawda? Trzeba jeszcze zrobić jakieś zakupy, bo na kolację to już nie wymyślę nic. Ubieramy się? Przyrzekam, że zostanę u ciebie do niedzieli, pasuje?
–     W takim wypadku trzymam cię za słowo. Przyniosę torby z samochodu.
Babcia była bardzo zaskoczona ich przyjazdem. Spodziewała się ich pod koniec tygodnia. Kiedy Krzysztof oznajmił jej, że porywa na kilka dni jeszcze Malwinę, babcia stwierdziła, że nie ma mowy o żadnym porwaniu. Są przecież razem, więc to naturalne, że razem mieszkają. Prosiła ich tylko, aby nie zapominali o starej kobiecie i zaglądali od czasu do czasu. Zajrzała także do domu. Robert był w Stanach, a więc weszła z Krzysztofem. Przeraziła się tym, co zastała. Takiego bałaganu to nie miała nigdy. Nigdy też wcześniej Robert nie zostawiał takiego syfu. A był w domu tylko 4 dni sam. Malwina chciała zabrać się za sprzątanie od razu, ale Krzysiu przekonał ją, aby odłożyli to na następny dzień. Wszakże mieli jechać na obiad. Po drodze zrobili zakupy i po 15,00 zajechali przed dom Krzyśka rodziców. Została przywitana jak osoba, na która się czeka z utęsknieniem. Po prostu prawdziwa rodzina. Nie było końca pytaniom o wycieczkę, o to jak była traktowana przez ich syna. Czuła się momentami tak, jakby to ona była córka państwa Potyralskich. Atmosfera była tak wspaniała, że nie zorientowali się, kiedy nadszedł wieczór, więc zostali na kolację. Pani Ania poprosiła Malwinę, aby czuła się jak u siebie w domu, aby o nic się nie pytała, tylko korzystała ze wszystkiego, na co ma ochotę. Tuż przed kolacją zadzwonił telefon, po którym pan Jacek oznajmił, że dojedzie jeszcze córka z mężem, którzy chcą poznać wybrankę Krzysztofa. W tym celu pani Ania wraz z Malwiną wzięły się za przygotowanie kolacji w wersji XXL. Do tej pory Malwina nie miała jeszcze okazji poznać Basi, siostry Krzysztofa i jej męża – Bogdana. Wiedziała tylko, że są lekarzami w Chojnicach. Basia była młodsza od brata, miała 32 lata, mężatką była od 5 lat, mieli już córeczkę, trzyletnią Oliwkę. Tego wszystkiego Malwina dowiedziała się od pani Ani. Kiedy już następni goście przyjechali Krzysiek przyszedł po dziewczynę:
–     Mamuś, porwę na chwilę Malwinkę, Basia z Bogdanem nie mogą doczekać się jej poznania.
–     Oczywiście, zresztą już wszystko przygotowałyśmy. Chodźmy....O, jest moja kochana wnuczka! Oliwka, chodź do babuni!!!
–     NO, wreszcie Krzysiek pokazujesz panią swego serca światu!
–     Basia, Bogdan, poznajcie Malwinkę. Kochanie, to moja nieznośna siostra, na którą jednak zawsze mogę liczyć. Szwagra też mam udanego. Myślę, że znajdziesz w nich przyjaciół.
–     Dużo o was słyszałam. Cieszę się, że wreszcie mam okazję was poznać.
–     Dawno już namawiałam brata, aby przywiózł cię do nas. Wszak mieszkamy niedaleko siebie, ale teraz to nadrobimy. Teraz jednak posłuchajcie wszyscy, mamy z Bogdanem dla was nowinę.
Kiedy Basia to mówiła została objęta przez męża z czułością. Wszyscy z zaciekawieniem spojrzeli na przybyłych. Tymczasem Basia kontynuowała:
–     Byłam wczoraj u lekarza, spodziewamy się dzidziusia. Tato, może w końcu zostaniesz prawdziwym dziadkiem.
–     To gratulacje!!! dla Oliwki to najwyższy czas, aby mieć rodzeństwo. Jacek, ten rok zapowiada nam się wspaniale. Nasz syn wreszcie układa sobie życie, córcia obdarzy nas kolejnym potomkiem, wszyscy są zdrowi, czegoż możemy jeszcze oczekiwać?
–     Myślę, że niczego nam do szczęścia nie brakuje. Zawodowo też jest wspaniale, mam super księgową, naprawdę los nas kocha, Aniu.
–     Panie Jacku, do tej super księgowej to mi brakuje dużo, ale...
–     Malwina, ja wiem co mówię. Teraz jednak siadajmy do kolacji. Co tam moje panie dobrego upichciłyście?
–     Wszystkiego po trochę.
Następne dwie godziny były w podobnej atmosferze jak popołudniowe. Malwina miała możliwość bliższego poznania się z Basią. Pierwsze wrażenia pozwoliły jej mieć nadzieję, że z czasem będą przyjaciółkami. Ani razu nie poczuła się nieswojo, nikt nie dał jej odczuć niechęci. Została po prostu zaakceptowana. Została przyjęta do rodziny. Fakt, że była jeszcze mężatką jakoś nikomu nie przeszkadzał, przynajmniej nikt tego nie okazał. Dalej najwidoczniej stanowiło to problem tylko dla Malwiny. Także tego wieczora, kiedy byli już w domu Krzysztofa, ponownie wyraz konsternacji, zagubienia pojawił się na twarzy dziewczyny. Walczyły jej dwie osobowości: jedna pragnęła w pełni zjednoczyć się w miłości z Krzysztofem, pokazać mu, jak bardzo go kocha, druga – no właśnie, druga osobowość Malwiny powtarzała w jej umyśle, że nie powinna, że ma męża. I po raz kolejny Krzysiek pokazał, że jego miłość do Malwiny to nie tylko słowa. Ograniczył się do pieszczot, kiedy jeszcze nie byli w sypialni. I to pilnował się bardzo. Kiedy tylko znaleźli się w sypialni zachowali się jak stare dobre małżeństwo: buziaczek i grzecznie pod kołderkę. Powstrzymywał się nawet przed zbytnią bliskością. Malwina zdawała sobie sprawę z poświęcenia Krzysztofa. Skoro ona go pragnęła, to jak musiał dusić w sobie uczucia Krzysiek!  Taka sytuacja nie ułatwiała im odpoczynku. Oboje męczyli się bardzo. Po jakimś czasie Malwina nie wytrzymała, przysunęła się do Krzysztofa i mocno wtuliła w niego. Gdyby to było możliwe, to ich ciała zespoliłyby się. Szepnęła:
–     Dziękuję ci. Obiecuję...
–     Ciii.... Nie mów nic. Tak jest dobrze, a będzie wkrótce lepiej. Zamknij oczka i śpij... Śpij, kochanie...
Tak, miał rację, wkrótce musiało być lepiej. Nie mogła wyobrazić sobie innego wyjścia. Z tym pozytywnym nastawieniem na jutro zasnęła.

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2321 słów i 13208 znaków.

Dodaj komentarz