Tam się wszystko zaczęło - cz.11

Kiedy komórka zadzwoniła, odebrała ją nie patrząc kto dzwoni. Jakież było jej zdziwienie, kiedy usłyszała głos Roberta:
–     Cześć Malwina.
–     Cześć, stało się coś?
–     Czy musi się coś stać, abym do ciebie zadzwonił? Wszak jesteśmy jeszcze małżeństwem.
–     Nigdy tego nie robiłeś, a i ostatnio rozmawialiśmy prawie dwa miesiące temu. Zapewne jak i ja dostałeś pozew wczoraj?
–     Dostałem, ale nie dzwonię w tej sprawie. Widzę, że zdania nie zmienisz...
–     Cieszę się, Robert, że zaczynasz to rozumieć.  Będziemy musieli porozmawiać o pewnych sprawach, ale nie przez telefon. Może spotkamy się któregoś dnia?
–     Właśnie miałem cię prosić, abyś przyjechała dzisiaj po pracy... starzy przyjeżdżają...
–     Ty im nic nie powiedziałeś?
–     Jeszcze nie...
–     Robert, i w jakiej ja mam wystąpić roli? Mam grać twoją żonę? Oni przyjeżdżają zapewne na weekend, ja nie zostanę na noc. Rozumiem, że problem stanowi twoja mama, ale sam prosiłeś, abym zostawiła tę sprawę.     
–     Oni przyjadą wieczorem, możemy spotkać się wcześniej? Chyba ten twój puści cię, nie ma czego się obawiać, nie skrzywdzę cię.
–     To nie o Krzysia chodzi, ale rzeczywiście, nie jest to rozmowa na telefon. Przyjadę po pracy, i tak miałam zajechać do babci.
Nie miała absolutnie ochoty na spotkanie z teściową, nie zamierzała przechodzić przez serię jej oskarżeń. Jednocześnie żal jej było Roberta. W tej chwili był bezbronnym chłopcem. Faktycznie, jego sytuacja  była nie do pozazdroszczenia. I nie chodziło tu bynajmniej o rozwód. Problem stanowił zapewne fakt, że był gejem. Prawdopodobnie rodzice nie wiedzieli o tej jego skłonności. Po pracy pojechała najpierw do babci, a następnie do rodzinnego domu. Krzysztofa i tym razem nie było na miejscu, był w drodze na Ukrainę, więc nawet mu nie zawracała głowy swoimi problemami. Ostatecznie i tak nic by nie poradził będąc tak daleko, a tylko zacząłby się martwić. Robert już czekał na nią. O dziwo, w domu było posprzątane. Zaproponował jej obiad, ale podziękowała, bo jadła u babci.
–     Robert, przejdźmy do rzeczy. Jak chcesz rozwiązać sprawę rodziców? Od razu uprzedzam, że nie będę grała rolę szczęśliwej małżonki. Obiecałeś, że powiadomisz ich.
–     Malwina, to nie jest takie proste. Nie wiesz o wszystkim.
–     Jeśli mam ci pomóc, to powiedz mi. W innej sytuacji zbyteczna jest moja tu obecność.
–     Ok, powiem ci, bo i tak wiesz prawie wszystko.  Otóż jestem gejem już od 15 lat. Po raz pierwszy zrozumiałem to w ogólniaku. Związałem się z pewnym nauczycielem. Mama odkryła to przypadkiem, weszła do pokoju i przeczytała maila, jakiego od niego otrzymałem. Wybuchła afera, on został zwolniony z pracy, matka oskarżyła go o molestowanie. Feliks wziął wszystko na siebie, nie powiedział nikomu, że jestem także gejem. Mówiłem rodzicom o tym, że nie było to molestowanie, że jestem innej orientacji, ale nie chcieli przyjąć tego do wiadomości. Z Karolem jestem już 10 lat. Przepraszam Malwina, za wszystkie krzywdy, jakie ci wyrządziłem... Jestem tchórzem, wykorzystałem twoje uczucia, wykorzystałem ciebie, aby tylko mama nie miała żadnych podejrzeń, abym miał spokój... To fakt, miałem niejednokrotnie wyrzuty sumienia względem ciebie, zdaję sobie sprawę, że skrzywdziłem cię bardzo. Jeszcze raz proszę o wybaczenie... To było, to jest mocniejsze ode mnie... jeśli kiedykolwiek mi wybaczysz, to zrozumiesz wtedy, że ja z Karolem jestem tak szczęśliwy jak ty z Krzysztofem. Boli nas tylko, że nie możemy być razem... Malwina, pomożesz mi? Wiem, że proszę o bardzo dużo, masz prawo mi odmówić po tym, jak cię skrzywdziłem, ale jeśli tylko mogłabyś...
–     OK, pomogę ci. Zrobię to tylko dlatego, że wiem, jaka jest twoja mama. I tak uważa mnie za najgorszą, a poza tym nie zależy mi na jej opinii. Tylko w jaki sposób miałabym to zrobić? Dalej nie chcesz  mówić rodzicom o Karolu?
–     Nie, jeśli tylko będzie to możliwe, to chciałbym, aby nie dowiedzieli się o tym.
–     No dobra, wezmę wszystko na siebie. To ja znalazłam sobie kochanka i odeszłam od ciebie, pasuje?  Czy twoja mama to kupi?
–     Myślę, że tak. Jak wspomniałaś, nie przepada za tobą. Nie pozwolę, aby wyżywała się na tobie... Widzisz przed sobą największego tchórza na świecie... Chowam  się za twoimi plecami... Malwina, myślę, że sprawę rozwodową skończymy na pierwszej rozprawie. Ty naprawdę zasługujesz na lepsze życie... On ci to da?
–     Tak, Krzysiu jest takim, jakim chciałam, abyś ty był. Jest kochającym facetem. Przede wszystkim słucha co mam do powiedzenia... Kocham i jestem kochana. Jestem po prostu szczęśliwa.
–     I widać to po tobie.
–     Robert, jest jeszcze jedna sprawa. Też chciałabym, abyś ty także zaznał w życiu szczęścia. Widzisz, jak ja jestem szczęśliwa, to chciałabym, aby wszyscy inni też byli. Czy myślałeś już o swojej przyszłości? Co z Karolem?
–     Tak, myślimy o tym, co zrobić. Widzisz, tu nie mamy szansy na wspólne życie. Małe miasteczko nie zaakceptuje dwóch mężczyzn mieszkających ze sobą. Rozważamy albo wyjazd gdzieś do dużego miasta albo do Stanów. Tam byliśmy szczęśliwi.
–     Robert, to walcz o to szczęście. Rozmawiałam z Krzysztofem, popiera moje stanowisko, a mianowicie powzięłam decyzję w sprawie domu. Dopóki  zostaniesz w Chojnicach, to możesz tu mieszkać. Ja mam swoje szczęśliwe gniazdko i nie chcę niczego zmieniać.
–     Naprawdę na to zgadzasz się? Oboje na to zgadzacie się?
–     Oczywiście,  a jeżeli zechcesz zmienić miejsce zamieszkania, to wtedy pomyślimy co dalej.
–     Malwina, spadł mi ciężar z serca. Postanowiłem wyprowadzić się stąd zaraz po rozwodzie, ale nie miałem dokąd iść. O, chyba rodzice przyjechali, bo słyszę samochód na podjeździe. Mogę liczyć na twoja pomoc?
–     No przecież powiedziałam, ale jeszcze jedno, tata też o niczym nie wie?
–     Myślę, że tata domyśla się. Szkoda mi go, ale...
–     Ale najwyższy czas, abyś pomyślał o sobie. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
Już na wejściu teściowa skomentowała:
–     Tak narzekasz na męża, a samochód ci kupił!
–     Mamo, ja nie kupiłem jej samochodu...
–     Dobrze, że jesteście. Nie będę owijała w bawełnę, zresztą sami dobrze wiecie, że między nami nie układa się tak jak byśmy chcieli. I wcześniej czy później to musiało się stać. Otóż rozstajemy się z Robertem. Stwierdziliśmy, że spróbujemy żyć każde po swojemu.
–     O czym ty mówisz?
–     Rozstajemy się.  Niedługo mamy sprawę rozwodową.
–     Robert, to chyba żart, prawda?
–     Nie, mamo, nie żart. I nie udawaj, że to cię zaskoczyło. Zresztą sama ostatnio mówiłaś, że Malwina nie jest taką synową, jaką chciałabyś mieć. Widzę, że nasz związek był pomyłką. Próbujemy ułożyć sobie życie po nowemu. I proszę cię, nie szukaj winnych, bo mogłoby cię to zaskoczyć. Malwina nie jest taka, jaką ci ją przedstawiałem i jaką chciałaś ją widzieć...
–     Malwina, znalazłaś sobie kogoś? Zdradziłaś mego syna?
–     Tak, jestem z kimś, kogo kocham, nie wstydzę się tego. Oboje z Robertem zrobiliśmy błąd, mówi się trudno. Ale wierzę, że zarówno ja jak i Robert będziemy jeszcze szczęśliwi. Proszę tego nie niszczyć.
–     Co? Ty mnie  pouczasz?
–     Mamo, ja pierwszy zdradziłem Malwinę. Ja ponoszę winę za rozpad małżeństwa.
–     Robert, skoro już wszystko zostało powiedziane, to pozwól, że ulotnię się. Mam trochę pracy. A was – tu Malwina zwróciła się do rodziców Roberta – przepraszam. Na pewno chcieliście dla Roberta jak najlepiej. Ja też chciałam...
–     Jesteś zwykłą dziwką!!!
–     Matylda, przestań. Nie masz prawa tak mówić o Malwinie. To są ich sprawy i dobrze, że potrafią w ten sposób je rozwiązać. Odprowadzę cię, Malwina.
Wyszła z teściem na dwór i podeszła do samochodu.
–     Malwina, zrozum moją żonę. Robert jest jej jedynym synem. To prawda, jest zaborcza...
–     Tak, jest zaborcza, ale pozwólcie Robertowi być szczęśliwym. Proszę wpłynąć na żonę. Bardzo kochałam Roberta kilka lat temu, ale nie powinniśmy się wtedy żenić. Unieszczęśliwiliśmy się oboje: ja chciałam mieć rodzinę, a Robert chciał się ożenić, aby zaspokoić ambicje mamy. Czytałam kiedyś, że Bogowie, którzy większość ludzi wyposażyli w podłą ambicję, przywiązali do wolności niemal tyle samo nieszczęścia, ile do niewoli. My nie chcemy być już niewolnikami. Zaakceptujcie wreszcie Roberta takim, jakim jest.
–     Ty wiesz o problemach z przeszłości?
–     To nie jest przeszłość. Tylko proszę nie mówić o tym żonie. Robert potrzebuje waszej aprobaty, jest przecież waszym synem. Ja mu pomogę na ile tylko będę mogła. Jestem w tej chwili osobą bardzo szczęśliwą, chcę, aby i Robert także mógł być szczęśliwym.
–     A więc to trwa nadal... Od dawna wiesz o tym?
–     Od jakiegoś czasu. Przeżyłam szok, ale mój obecny partner pomógł mi zrozumieć tę sprawę.
–     Ma kogoś?
–     Proszę o to spytać Roberta. Będę już jechać, jeszcze raz przepraszam za wszystko, co złego wam zrobiłam.
–     Malwina, życzę ci szczęścia. Myślę, że gdyby Robert był inny to byście ułożyli sobie życie. Jedź ostrożnie.
–     Do widzenia.
Wsiadła i wyjechała z podjazdu. Jak tylko dojechała do domu , do swojego już w zasadzie domu, wysłała sms do Krzysztofa z prośbą, aby zadzwonił, jak będzie mógł. Nie chciała mu głowy zawracać, ale potrzebowała przed kimś się wygadać. Po półgodzinie zadzwonił bardzo zmartwiony, bo wiedział, że coś musiało się stać, skoro Malwina dzwoniła, kiedy był za granicą.  Zapewniła go, że nic się nie stało, tylko chciała komuś się wygadać i opowiedziała mu o spotkaniu z rodzicami Roberta. Jeszcze jak rozmawiali przed dom zajechał samochód i wysiadł z niego ksiądz Grzegorz.
–     Skarbuś, teraz to mam z kim pogadać, możesz być spokojny.
–     Ale w razie czegoś to dzwoń. Dbaj o siebie, całuję,pa!!!
–     Pa, Krzysiu... O, witam księdza. Dobrze, że pomyślałeś o odwiedzeniu mnie.
–     Jacek mówił że Krzysztof jest na Ukrainie, więc pomyślałem, że odwiedzę cię.
–     Ej, czy pan Jacek czasem nie prosił cię o to?
–     Nie, a czemu się pytasz?
–     Czasem czuję się głupio, jakbym miała za sobą aniołów stróżów. Są kochani, chcą mi nieba przychylić, a ja boję się, że ich zawiodę.
–     Gdzieś ty się uchowała dziewczyno? Pozwól im na to. Już ja widzę, jak będą wnuka lub wnuczkę rozpieszczać. Wy chyba nie będziecie mieli za dużo do powiedzenia. No właśnie a propos przyszłości. Wspomniałem podczas pierwszej naszej rozmowy, że może znajdzie się sposób na wasze problemy i znalazłem wyjście.
–     O czym ty mówisz?
–     Jeśli twój były mąż jest gejem, był gejem przed zawarciem związku małżeńskiego to możemy wykorzystać to jako powód do unieważnienia ślubu kościelnego...
–     Mówisz serio?  Istnieje taka możliwość?
–     Oczywiście,  że tak. Zazwyczaj jest to długotrwały proces, ale w waszym przypadku chyba będzie wszystko prostsze. Dobrze byłoby, gdyby twój były przyznał się do wszystkiego. Będzie to możliwe?
–     Ale proces będzie tajny? Nie chciałabym, aby pół województwa wiedziało o powodach rozstania.
–     To przecież zrozumiałe. Może wezwą na świadka jego rodziców, partnera, i nikogo więcej.
–     Grzesiek, wolałabym, aby rodzice nie byli wzywani... jego mama nie wie, że Robert jest w tym związku. Właśnie dzisiaj przyjechali do niego. Dobrze, że nie musiałam tam dłużej zostać... wiesz, współczuję Robertowi. Przecież fakt, że oszukał mnie sprowokowała teściowa. Chciała widzieć w nim idealnego syna, gej nie mógł nim być.
–     Malwina, Krzysztof musi bardzo dbać o ciebie, aby cię nie stracić. Jesteś osobą, która jest szczęśliwa z tym, co jej daje codzienność. Jeszcze w swojej pracy duszpasterskiej nie spotkałem nikogo takiego.
–     Nie przesadzaj, nie jestem takim aniołkiem. O właśnie, mogę cię wykorzystać jako duszpasterza? Trochę nagrzeszyłam dzisiaj po południu.
–     Już ci mówiłem, że zawsze jestem do twojej dyspozycji.

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2139 słów i 12341 znaków.

Dodaj komentarz