Tam się wszystko zaczęło - cz.5

Nareszcie nadszedł dzień wyjazdu. Spakowana była już od wczoraj. Kilkakrotnie kontaktowała się z panią Anią i zasięgała jej porad. Umówiła się z Krzysztofem, że skoro i tak będą jechać przez Chojnice, to nie ma potrzeby, aby ona dojeżdżała na miejsce zbiórki. A skoro Robert wiedział o istnieniu Krzysztofa, bezcelowe byłoby umawianie się gdzie indziej. Około 6,30 miała czekać na autokar. Zdziwiła się bardzo, kiedy Robert nie wyszedł do pracy jak zwykle, przecież miał na 7.00. Czekając na autokar chciała wynieść walizkę i torbę bliżej ulicy, ale wtedy Robert powiedział:
–     Możemy porozmawiać?
–     Stało się coś? Zaraz podjedzie autokar.
–     Wiem, nie zajmę ci dużo czasu. Masz rację, dobrze, że wyjeżdżamy oboje. Może zmienisz swoje zdanie? W wielu sprawach, o których mówiłaś, miałaś rację, ale nie musimy od razu brać rozwodu. Obiecaj, że pomyślisz o tym.
–     Mogę pomyśleć, wszak czasu teraz będę miała dużo, ale to niczego nie zmieni. Przykro mi, Robert.
–     Jeśli spędzisz dużo czasu ze swoim przyjacielem, to może on także nie spełni twoich oczekiwań?  Możesz mieć kogoś na boku, pogodzę się...
–     Robert, o czym ty mówisz? Ja nie mogłabym być twoją żoną i mieć kochanka. To nie w moim stylu. A ty byś to zaakceptował?
–     Wiele małżeństw stwarza pozory dobrego związku, dlaczego nie moglibyśmy i my?
–     Nie wierzę w to co mówisz! A jak byś się czuł, gdybym miała z nim dziecko? NIE TWOJE!!!
–     No, trudno...
–     Pomyśl  trochę o sobie, dobrze? Widzisz, Robert, ja teraz jestem bardzo szczęśliwa, chciałabym, abyś ty także odnalazł swoje szczęście.
–     Łatwo jest powiedzieć, ale... nie, nie będę ci teraz zatruwał głowy. Obiecaj mi, że nie złożysz wniosku zanim nie wrócę ze Stanów? Proszę!
–     Obiecuję, że pomyślę o tym. Widzisz, jak zechcemy, to możemy rozmawiać ze sobą. Szkoda, że dopiero teraz.
–     No właśnie, wyszykowałaś się, widzę, że robiłaś zakupy. Twoja babcia machnęła się. Nie ma co! Ale czy masz też trochę grosza na drobne wydatki?
–     Kupiłam 20 euro, wystarczy, wszystko mamy opłacone.
–     Tak ci się tylko zdaje. Masz tu jeszcze 500. Nie będziesz przecież  oglądać się na swego przyjaciela. Jesteś jeszcze moją żoną, a więc ?
–     Robert, dlaczego to robisz? Jeśli myślisz, że to coś zmieni, to...
–     To nie jest przekupstwo, na tyle cię znam, aby wiedzieć, że nie tędy droga. Po prostu czułem, że tak powinienem zrobić. Faktycznie, może trochę cię zaniedbałem, pozwól mi chociaż trochę zrehabilitować się. Tyle razy byłem na wyjazdach, że wiem, iż nieraz trzeba iść za grupą.
–     Dobrze, przyjmę i dziękuję.
Odezwała się komórka Malwiny. To Krzysztof przysłał sms, że będzie za 10 minut.
–     No, zaraz będą. Robert, życzę ci udanego wyjazdu do Stanów. Uważaj na siebie.
–     To ty uważaj. Jesteś pewna tego faceta? Wiesz, różnie bywa...
–     Jestem, ale nie jadę z nim, tylko z wycieczką. Poza tym on będzie w pracy...
–     Słucham? To kim on jest?
–     Kierowcą, tego jeszcze nie wiesz?
–     Jednak nadal mało o tobie wiem. Myślałem, że jak ma beemkę to jest kimś ważniejszym, ale to twój wybór.
–     Nie stanowisko ani pieniądze świadczą o człowieku, ale cieszę się, że pomału zaczynasz rozumieć. To trzymaj się.
–     Daj znać jak dojedziecie.
Wyszła, bo autokar już podjeżdżał pod bramkę. Robert wyszedł za nią, ale zatrzymał się przed wyjściem na chodnik. Domyśliła się, że chciał po prostu obejrzeć Krzysztofa, który właśnie wyszedł z autokaru, aby zapakować bagaże. Przywitali się pocałunkiem w policzek. Trochę krępowała ją obecność Roberta, ale z drugiej strony cieszyła się, że zaczyna on rozumieć pomału całą sytuację. Pomachała do niego na pożegnanie i weszła do środka. Przywitała się z pozostałymi turystami oraz panem Stasiem, zmiennym kierowcą Krzysztofa, którego znała z pielgrzymek, i zajęła miejsce. Jak się mogła domyśleć, było to miejsce obok kierowców, poziom niżej od pozostałych turystów. Krzysiek usiadł obok niej i odjechali.
–     Tak się cieszę, że wreszcie nadszedł ten dzień. Stasiu, wiem, że znacie się z widzenia, ale teraz przedstawię ci Malwinkę jako moją najlepszą przyjaciółkę.
–     To pani jest tą osobą, która uszczęśliwiła naszego Krzyśka? Ma chłopak gust, nie ma co!
–     Niech pan nie przesadza, panie Stasiu.
–     Już ja wiem co mówię.
–     Kochanie, jak było rano?
–     Wiesz co, Robert mnie zaskoczył. Zaczyna chyba docierać do niego, co się stało. Zaczyna  rozumieć, że nie ma już odwrotu. Zauważyłam w jego wzroku smutek.
–     Hola, czyżbyś miała jakieś wątpliwości?
–     Wiesz dobrze, że nie. Jeśli już na coś zdecydowałam się to nie zmienię zdania, nawet gdyby okazało się, że nam się nie ułoży...
–     Słucham?
–     Oj, wiem, że tak nie będzie, ale zakładam tylko. Krzysiu, nieraz nie chce mi się wierzyć, że zdecydowałam się na taki krok. Przecież to wszystko wbrew moim zasadom, ale wyjeżdżamy i obiecałam sobie, że przez te parę dni nie będę myśleć ani o przeszłości ani o przyszłości. I proszę cię, ani słowa. Chcę nabrać do wszystkiego dystansu.
–     I bardzo się z tego cieszę.
Mocno przytulił dziewczynę do siebie. Od tej pory faktycznie przez cały okres trwania wycieczki żadne z nich nie wspomniało sytuacji, w jakiej się znaleźli. Były to wspaniałe 10 dni. Na pierwszym z noclegów organizatorka nie wiedziała jak przydzielić pokoje. Wcześniej panom kierowcom zamówiła jeden dwuosobowy pokój, ale obserwując przez drogę Krzysztofa z Malwiną straciła pewność. Podeszła do Krzysztofa i zapytała się:
–     Panie Krzysiu, nie chcę być wścibska, to naprawdę nie moja sprawa, ale nie chciałabym popełnić gafy.
–     Słucham, pani Basiu?
–     Zamówiłam dla pana pokój wspólny z panem Stasiem, ale widzę, że jest z panem pani Malwina, więc nie wiem,... nie chciałabym nikogo urazić.
–     Pani Basiu, niech pani zrobi tak, aby pozostali byli zadowoleni. Nie będę pani burzył harmonogramu. Malwinko, możesz pozwolić do nas? Pani Basia pyta się jak ma nas ulokować?
–     A gdzie mnie pani wcześniej ulokowała, pani Basiu?
–     W pokojach z innymi, bo nie wiedziałam, że jesteście razem. Proszę mi wybaczyć.
–     To będę spała tam, gdzie jest miejsce. Naprawdę niech się pani nie kłopocze.
Zadowolona była z takiego przebiegu sprawy. Nie była jeszcze gotowa na jeden pokój z Krzysiem, chociaż wiedziała, że jego może być pewna. Nie była pewna siebie. Mimo przekroczenia tylu granic nie chciała przekroczyć tej ostatniej.
A wspólny pokój na pewno sprzyjałby temu. Chociaż z drugiej strony nie zmartwiłaby się tym zbytnio. Zdała się na los. A los był dla nich bardzo łaskawy. No, może nie tylko los, także pan Stasiu robił wszystko, aby Krzysiek miał jak najwięcej czasu wolnego. Czuła się naprawdę kochana. Momentami było jej aż za dobrze. Bała się, że to sen. Że otworzy oczy i znajdzie się w pokoju siedząc naprzeciwko Roberta. Kiedy mieli czas wolny często spędzali go w pokoju, który zajmował Krzysiek z panem Stasiem. Ten znikał gdzieś na długie godziny. A między młodymi dochodziło do coraz śmielszych pieszczot. Malwina przyłapywała się nieraz na porównywaniu tego, co ofiarował jej Krzysiek a tego, co wyciągała od męża. To w zasadzie w ogóle nie miało porównania. Na początku jej małżeństwa wydawało jej się, że była zadowolona. Jednak teraz widziała, czym obdarowywał ją ukochany mężczyzna, czego może oczekiwać. Zdawała sobie sprawę, że to jest tylko gra wstępna, że jeszcze nieraz zostanie zaskoczona. Jedynym cieniem kładła się  między nimi właśnie przeszłość, a może jednak coś innego? Może to Malwina nie była jeszcze do końca przekonana o słuszności swego postępowania? Kilka razy pieszczoty posunęły się do tego stopnia, że jeszcze krok a doszłoby do stosunku. Malwina powtarzała sobie, że chce tego, ale jej ciało reagowało inaczej. Krzysztof nigdy nie dał po sobie poznać, że go zawiodła, że chciałby czegoś więcej, że oczekiwał czegoś więcej. Na początku podróży bała się, jak mogą zostać odebrane jej stosunki z Krzysztofem przez pozostałych, jednak dla nikogo nie stanowili żadnego problemu, pomimo, że wiekowo grupa nie należała do najmłodszych. Została zaliczona do grupy, co równało się z super atmosferą. Pani Basia była dobra organizatorką, a i w samych Włoszech mieli świetnego przewodnika. Jeszcze na domiar wszystkiego pogoda także im sprzyjała. Czego więcej można oczekiwać od życia? Momentami, kiedy wracała myślami do Roberta, lekki cień kładł się na jej twarzy, jednak skutecznie odrzucała ten problem. Śladami Scarlett Ohara powtarzała „ pomyślę o tym po powrocie” i na nowo radość zamieszkiwała na jej obliczu. Taki błogi stan panował do powrotu do Polski.

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1597 słów i 9044 znaków.

Dodaj komentarz