– Rozumiem – liczyłem, że prostą odpowiedzią zahamuję monolog.
Niestety. Wyglądało, że chce mówić o swoim wyglądzie, a ja z pewnością nie zamierzałem jej powstrzymać, z wielu powodów. Pierwszy był wystarczający. Nie chciałem, by doznała dzisiaj jeszcze jakiejkolwiek przykrości. Odnalezienie zwłok męża, wystarczało aż nadto.
– Oczywiście mam wielki brzuch. Przed ciążą trochę ćwiczyłam i można było dostrzec zarys mięśni brzucha. Dziwne, ale Fredowi chyba się nie podobało. W sumie nie byliśmy zbyt często blisko.
Spojrzała na mnie i odczytałem na jej twarzy, że popełniła błąd, mówiąc o tym. Próbowałem uratować jej niefortunną wypowiedź, lecz tak by zakończyć temat wyglądu jej ciała.
– Tak czasem jest – odpowiedziałem wymijająco.
– Tak, pewnie masz rację. Piersi są teraz wielkie, czyli Peter będzie głodny.
– Och, to tak jest?
Uśmiechnęła się miło.
– Nie wiem, tak powiedziałam. Przed ciążą nosiłam C – spojrzała w dół na swoje piersi, które teraz były bardzo duże.
Nie znałem się na numeracji, ale z pewnością DD były mniejsze, pewnie miała E lub nawet większe. Cóż, nie sądziłem, że mi powie i to.
– Teraz noszę stanik EE, ale po ciąży z pewnością się zmniejszą.
– To chyba nastanie, kiedy przestaniesz karmić, a to czasem zajmuje rok lub nieco dłużej.
– Tak, wiem o tym. Czy sądzisz, że gdyby nie ciąża, można by mnie uznać za ładną?
No tak, tego się obawiałem. Nie dostrzegłem w jej spojrzeniu niczego innego niż tego, że pewnie jej się podobałem, więc nie za bardzo wiedziałem, jak odpowiednio zrozumieć to pytanie. Chyba jednak nie chodziło jej o to, czego się obawiałem. W końcu ciało jej męża dopiero stężało.
– Czemu o to pytasz? – dolałem się jednak upewnić.
Emma robiła wrażenie osoby szczerej i nie sądziłem, że jest zdolna, by grać.
– Bo odniosłam wrażenie, że Fred przestał na mnie zwracać uwagę i to już od trzech lat. Chciałam mieć dziecko już od pięciu lat. Rozumiesz?
– Nie za bardzo – faktycznie nie wiedziałem, o co jej chodzi.
– Chciałam, a on robił wrażenie, że nie jest tym zainteresowany. Dlatego musiałam trochę się starać, by być dla niego atrakcyjną. Niestety odnosiłam słabe sukcesy, aż nawet kiedyś zapytałam, czy ma inną kobietę.
Czyli nie chodziło jej o samo zajście w ciąże jak o to, co doprowadza do tego.
– Och! – poczułem się dziwnie.
Co za facet był z tego Freda, czyli mojego tatusia w innej rzeczywistości. Emma określiłbym jako miłą, pomocną i wyrozumiałą. Wygląd miała korzystny. Nie chciałem wypytywać, ale z jej słów rozumiałem, co chciała powiedzieć.
– I dał ci odpowiedź, mam nadzieję, że nie zareagował gwałtownie?
– Nie dał. Fred nie był taki zły. Nie uderzył mnie nigdy ani nie wyzwał. Szkoda, że nie mogłam mu pomóc wyjść z nałogu hazardu. Myślę jednak, że nie miał kobiety.
– Hazard podobno mocny i niezwykle destrukcyjnie działający nałóg. Niszczy rodzinę.
– Tak, dobrze, że nie sprzedał domu, a tylko dlatego, że jest zapisany na mnie. Kiedy się zorientowałam, że wyczyścił nasze konto i posprzedawał droższe rzeczy, nie chciałam się zgodzić na przepisanie własności na niego.
– Chciał tego? – zdziwiłem się mocno.
– O tak! Namawiał mnie kilka razy. Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
– Odnośnie do czego? – udałem głupa.
– Czy jestem ładna? Spróbuj sobie wyobrazić... albo nie. Pokażę ci kilka zdjęć sprzed ciąży – podniosła się z kanapy i poszło jej nieźle.
Nawet się ruszyłem, ale wyczuła moje intencje i dała znak dłonią, że da radę. Poszła do sypialni. Siedziałem i próbowałem nie myśleć. O niczym. To jest trudne, lecz możliwe.
Czemu jej zależało na mojej opinii? A może po prostu chciała wiedzieć kogokolwiek osąd. Mąż ja traktował zimno, a sama uważała, że jest ładna i stąd miała kłopot w samoocenie.
– O to zdjęcia sprzed roku – pokazała trzy.
Przedstawiały ją w ogrodzie, to wyglądało na selfi. Nie wiem, jak zrobiła. Dwa następne zrobiono na plaży. Tej największej, przy bulwarze Zachodzącego Słońca. No cóż, ponownie musiałem przyznać, że tylko Clara była nieco ładniejsza, a ta ocena z pewnością była subiektywna z powodu uczucia, jakie do niej miałem. Do Emmy też miałem, lecz zgoła inne. Kochałem ją jak mamę. Wiem, że to dziwnie brzmi.
– Byaś ładna – to był chyba najgorszy komplement, jaki wyszedł z moich ust.
– Aha – te trzy litery wypowiedziane przez nią, objaśniły wszystko.
Postanowiłem się poprawić, ale musiałem szybko się zastanowić co mam powiedzieć, żeby było akuratne. Wiedziałem, dlaczego o to pyta. Nie chodziło jej o mnie, tylko o jej zabitego męża.
– Może miał duży stress. Prawdę mówiąc, nie masz wad.
– Chyba jednak przedobrzyłem, co prawda nie skłamałem ani trochę.
– To w ogrodzie sama zrobiłam. Miałam lepszą komórkę i miała opcję z opóźnionym robieniem zdjęcia. Te dwa na plaży zrobili mi obcy ludzie. Fred rzadko kiedy ze mną przebywał. Ten mężczyzna, którego poprosiłam... O cholera!
– Co się stało, Emmo? – zdziwiłem się, ale moja intuicja mi coś podpowiadała.
– Wczoraj, kiedy przyszedłeś, szukałeś Johna Smitha, to bardzo popularne imię i nazwisko. Opisałeś, jak wygląda i teraz kiedy pokazałam ci to zdjęcie, przypomniałam sobie, że właśnie taki mężczyzna pomógł mi zrobić to zdjęcie. Było lata, jak widzisz, jestem w jednoczęściowym kostiumie, ale to przypomniałam sobie z dwóch powodów. Opisałeś Johna Smitha, a teraz przypomniałam sobie, że ten facet miał spodnie i koszulkę, na plaży gdzie większość była w kąpielówkach lub kostiumach jak ja. Czy to nie jest dziwne?
– Tak, to bardzo dziwne – musiałem ukryć emocje.
Oczywiście tym, kto robił zdjęcie, był Robert Russell Cox. Oczywiście, że on. Zlecił zabicie Emmy za rok. Co w tym było dziwne? Czas. Russell mógł wiedzieć, że Emma jest w ciąży, ale nie mógł wiedzieć, kiedy dojdzie do zapłodnienia. Czy to był przypadek, że znalazł się na plaży właśnie wówczas? Nie sądzę. Wyglądało na to, że obserwował ją osobiście. Dlatego uznałem, że jeśli go zobaczę znowu, ponownie go zabiję. Nawet jeżeli stał się sprzymierzeńcem. Nic nie rozumiałem. Dlaczego przeniósł mnie w 2010 nie w 2020? Skoro on, bo tylko on mógł tego dokonać, nie zabił mnie, a jeszcze dała mi trzysta tysięcy dolarów na konto. Dlaczego? Żebym mógł pomóc Emmie? Coś mi szeptało, że jutro jednak będzie na nią zamach. Tylko po co? Przecież pierwszego Siedemdziesiąt sześć już miał. Co by zrobił z Peterem? Powtórkę w Arce? Chciał się przekonać, czy też ma wrodzoną zdolność świetnego celowania z broni?
Emma musiał posiadać inteligencje. Jej następne pytanie o tym świadczyło.
– Scott, kim jest John Smith? Czy nadal go będziesz szukał?
– To bardzo wpływowy człowiek. Tak, będę. Muszę wyjaśnić z nim kilka kwestii.
Spodziewałem się dalszych pytań z tym związanych, ale takie nie nastąpiły.
– Nie jestem głodna?
– Właściwie tak, zrobisz mi coś? – patrzyła na mnie, z coraz większym uczuciem.
– Jasne. Na co masz ochotę?
Coś lekkiego. Sałatka, czekolada, Szkoda, że nie kupiliśmy wędzonej ryby. Taka nagła ochota m przyszła – głośno przełknęła ślinę.
– Gdyby nie to, że jutro prawdopodobnie urodzisz, pojechałbym i bym ci kupił.
Popatrzyła ponownie i teraz już miałem pewność, co powie.
– Jesteś cudownym człowiekiem. Boże! Gdybym zebrała całe osiem lat z Fredem i wyselekcjonowała dobre rzeczy, które zrobił dla mnie to i tak ty go bijesz na głowę, chociaż jesteś ze mną dopiero pół doby.
– Och, z pewnością przesadzasz.
– Nie, wcale.
Jej twarz ukazała ból i natychmiast złapała się za brzuch.
– Scott, chyba się zaczęło – wyszeptała z trudem.
Natychmiast znalazłem się przed nią?
– Skurcz?
– Tak.
Chwyciła mnie za rękę i mocno trzymała. To trwało trochę. Pięć może sześć minut.
– Och! Teraz pytanie brzmi, kiedy nastąpi następny.
I wówczas pomyślałem, że jestem idiotą. Znałem się na różnych sprawach, poza zabijaniem. Umiałem naprawiać wszelakie rzeczy. Dlaczego nie zrobiłem kursu odbierania porodu? Po chwili przyszła mi myśl, że powinienem pewnie jak najmniej zmieniać rzeczywistość. Brakowało mi kogoś z wiedzą Thomasa. Jeszcze jeden gość chyba miał pojęcie o maszynach czasu i sprawach związanych ze zmianą rzeczywistości, ale ponownie mi podpadł i pewnie nie zdołałby mi udzielić odpowiedzi. Czego do cholery chce ten Russel! Ile razy będę go musiał zabić? Czy i to mu chodzi? Siedemdziesiąt sześć? Skoro mnie nie zabił, kiedy mógł, nie sądziłem, że zrobi to następnym. Co do tego, że go ponownie spotkam, nie miałem najmniejszych wątpliwości. Niestety nie wiedziałem kiedy.
Otworzyłem komórkę, bo nie dostrzegłem w wyposażeniu Emmy żadnego laptopa czy tabletu. Zacząłem sprawdzać, jak mają się częstości skurczów, do czasu porodu. Po dwóch minutach już wiedziałem sporo.
– Nie miałaś wcześniej? – zapytałem.
– Oczywiście. Te są inne. Sprawdzałeś, dziękuję. Kiedy następne będą częstsze niż co dziesięć minut, pojedziemy. Dobrze?
– Oczywiście. Wody masz w sobie?
– Tak. To też nie jest powodem paniki. Wody mogą ujść nawet i dwanaście godzin przed porodem. Nie jest to regułą, jednak to sygnał, że z pewnością nowy człowiek chce już być na tym świecie. Czasem wody odchodzą zaraz przed porodem.
– Nadal masz ochotę coś zjeść? – zapytałem i nie miałem pojęcia czy moje pytanie było właściwe.
– Zrób. W najgorszym razie sam zjesz.
Zdołałem zrobić sałatkę grecką, bo na taką miała ochotę. Jednak kiedy przyrządziłem, zaczęła zjadać same oliwki. Następny skurcz był krótki i trwał z dwanaście sekund, lecz nastąpił po szesnastu minutach. Potem przez następne osiem godzin były dość regularne, prawie z zegarkiem w ręku. Co kwadrans. Byłem w alercie. To trochę przypominało jedną z moich akcji. Chodziło mi o napięcie. Czułem się jak ojciec, który oczekuje dziecka.
Zupełnie nieoczekiwanie około siódmej wieczór przestała je odczuwać. Zupełnie. Pomogłem jej wejść do łazienki i poprosiła, abym asystował w myciu. Wczoraj przecież się nie myła, dopiero rano. Teraz chciała wziąć prysznic, lecz nie bardzo miała siłę ustać. Wanna raczej odpadała, bo byłoby mi trudniej ją wyjąć, natomiast jej kabina nie posiadała w środku, uchwytu.
– Zostanę poza kabiną i jak coś będzie źle, daj znać – powiedziałem.
Popatrzyła na mnie błagalnie.
– Posłuchaj Scott. Wiem, że to brzmi dla ciebie dziwnie. Kobieta, którą ledwo znasz, prosi cię o tyle. Dodatkowo odkrywa, że jej męża dopiero co zabito. Wybacz mi, że proszę to wszystko. Jeżeli nie jest dla ciebie uciążliwe patrzenie na ciężarną kobietę, bądź w środku. Trochę się obawiam upaść, a w wanie byłoby chyba jeszcze trudniej. Może samo mycie by poszło łatwiej, ale jak byś mnie potem wyjął?
Słuchałem jej słów i wywnioskowałem, że albo mi całkiem ufa, albo jest bardzo zdesperowana. Mogło być i jedno i drugie. Jednak musiałem coś sprostować.
– Emmo, rozumiem, że masz do mnie zaufanie. Jak już kilka razy wspomniałem, każdy normalny mężczyzna by tak postąpił. Wolny, bo gdyby miał żonę, to zupełnie inna sprawa. Jest jednak coś, co muszę sprostować. Żadna ciężarna kobieta, w końcu ciąży, nie jest przykrym widokiem dla mężczyzny, pod warunkiem, że jest on, nazwijmy dla uproszczenia, normalny. Dodatkowo muszę stwierdzić, że jesteś ładną kobietą i w żaden sposób patrzenie na ciebie nie jest dla mnie uciążliwe. Jest tylko to, że będziesz chyba nago i to raczej powinno być dla ciebie krepujące, bardziej niż dla mnie.
– Tak, prawdopodobnie będzie, ale nie mam wyboru. Podczas porodu są różne osoby, przeważnie lekarz i pielęgniarka. Czasem tylko lekarzem jest kobieta. W moim wypadku to kobieta i nazywa się Karen Klein. Pomogłeś mi bardzo i mam do ciebie zaufanie. Broń Boże nie sądź, że pragnę, byś mnie oglądał nago. Z pewnością nie. Przynajmniej nie taką – dodała po chwili.
Nie chciałem podejmować pod dyskusję tego ostatniego zdania.
– Skoro tak, dobrze. Będę z tobą w kabinie, tylko muszę zdjąć ubranie. Zostanę oczywiście w spodenkach. Masz suszarkę, więc potem je wysuszę, jeżeli pozwolisz.
Dotknęła mi dłoni.
– No coś ty, Scott! Gdybym była w dobrej kondycji, wszystko bym ci wyprała i wysuszyła. Zwykle robiłam w domu wszelakie czynności i w przeważającej większości czasu byłam sama. Fred bywał tylko czasem w domu. Nie wiem gdzie spał, mam nadzieję, że sam.
– Och! – znowu informacje o nim wzbudziły we mnie negatywne emocje.
Tylko westchnęła. No cóż, tatuś nie był najlepszym mężem. Pomyślałem o czymś i zapytałem.
– Będziesz potrzebować pomocy przy rozbieraniu?
Znowu popatrzyła podobnie, chociaż nie tak z błaganiem w oczach.
– Myślę, że dam radę. Dziwne, bo wcześniej czułam się bardzo mocno. Wiem, że będzie mi trudno się pochylić. Wybacz.
– Emmo, proszę! To nie jest kara. Rozumiem sytuację. Nie zadręczaj się niepotrzebnie. Zobaczyłem, że ma łzy w oczach. Chyba wyczuła, że potrzebuję wytłumaczenia.
– Wzruszyłam się, bo jesteś taki dobry. Wciąż powtarzasz, że każdy by tak zrobił, ale chyba wiesz, że to nieprawda.
Zrobiłem nieokreślony ruch głową, w sumie pewnie miała racje.
– Poczekaj, zdejmę koszulę i spodnie i zaraz do ciebie wrócę.
Poszedłem do salonu. Zdjąłem wszystko i zostałem w bokserkach. Kiedy wszedłem do kabiny, wiedziałem, że zwróci uwagę na blizny.
– Och! Musiałeś być często ranny. Walczyłeś?
– Byłem komandosem i brałem udział w wielu akcjach specjalnych.
– To tłumaczy wiele – pokręciła głową.
Nic nie mówiła, ale czułem, że chyba jej się podoba moja budowa. Wcześniej miałem pewność, że uważa mnie za przystojnego mężczyznę, sdząc tylko po twarzy. Z pewnością to była nietypowa sytuacja. Pozornie nieznani sobie ludzie znajdują się w niemal intymnej sytuacji.
Nie wiedziałem, jak kobieta w zaawansowanej ciąży reaguje na taką sytuację. W sercu miałem Clarę i dodatkowo uważałem Emmę za matkę, chociaż to wyglądało całkiem niedorzecznie. Już nawet nie myślałem, jak by to Thomas wytłumaczył. Pomyślałem tylko o Russellu. Jak zdołał być w dwóch miejscach naraz. Nie mogłem sobie tego wyobrazić. Maszyna czasu przenosiła ciało w czasie i przestrzeni, ale nie powielała. Jednak nie chciałem sobie zaprzątać tym głowy. Miałem tylko przeczucie, że Russell żyję, mimo że zabiłem właściwą osobę. To nie był doskonały android, a wiedziałem to, bo czułem jego zapach. Co prawda teraz nie czułem go. Więc albo był bardzo daleko lub naprawdę go zabiłem, raz na zawsze.
Szatynka wsparła się o moje ramie i weszliśmy do kabiny. Miała na sobie długą, luźną sukienkę z bawełny. Tą samą, w której byliśmy w supermarkecie. Nie wiem, czy się zarumieniła, czy nie, bo była odwrócona tyłem, kiedy zdjęła, jak się okazało, jedyne okrycie. Rozpięła ją i po prostu zsunęła na ziemię. Nie miała majtek ani stanika. To, że nie miała stanika, już wcześniej zauważyłem. Stała tyłem. Prawdę mówiąc, poza delikatnym zaokrągleniem w pasie z tyłu trudno by odkryć, że jest w zaawansowanej ciąży. Delikatnie podtrzymywałem jej plecy, gotowy w każdej chwili ją złapać, gdyby nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
Odkręciła wodę i wzięła gąbkę. Na razie operowała dwoma rękami. Sądziłem, że pójdzie wszystko dobrze, ale tak się nie stało. Straciła równowagę. Uchwyciłem ją za ramiona, na wysokości barków.
– Przepraszam, nogi mam słabe – próbowała się odwrócić.
– Mam cię odkręcić? – zapytałem.
– Proszę, muszę się lepiej ciebie uchwycić. Jedna noga jest prawie drętwa, druga robi się też taka.
Odczułem, że nie jest dobrze. Powoli, ciągle ją trzymając, odkręciłem. Na jej mokrej buzi dostrzegłem wyraz małego bólu. Ufnie i mocno oplotła mi kark. Opierała się brzuchem o mój, a jej wielkie piersi dotykały mi torsu. Nie patrzyłem, ale po uświadomiłem sobie, że nigdy nie widziałem tak wielkich piersi. Tak szczerze nie widziałem żadnej kobiety nago, z wyjątkiem Clary.
– Przepraszam, muszę się trzymać. Dopiero co zaczęłam się myć. Może to był głupi pomysł. Wybacz. Może przerwać? Jak się pogorszy, powiem i będziesz niestety musiał mnie trzymać mocniej. Naprawdę przepraszam.
Czułem, że jeszcze kilka razy usłyszę, słowo przepraszam i wybacz, lecz postanowiłem już nic nie mówić.
– Jak nie poczujesz się mocniej, przerwiemy i położę cię na łóżko. Potem wytrę – w zasadzie powtórzyłem jej słowa.
– Dobrze – odrzekła prawie bezradna.
Staliśmy tak prawie minutę. Patrzyła mi w oczy, więc nie próbowałem uciekać wzrokiem, patrzyłem również.
– Troszkę jest lepiej. Powraca mi czucie w nogach. Poczekajmy chwilkę.
– Dobrze. Jestem z tobą.
– Dziękuję.
Po chwili zabrała jedną rękę z karku, wzięła namydlona gąbkę z półeczki i kontynuowała mycie. Chyba się spieszyła, jakby przypuszczała, że ponownie może stracić czucie. Umyła piersi, delikatnie brzuch. Potem odłożyła gąbkę i zaczęła myć bardzo intymne miejsce. Na szczęście przestała patrzeć mi w oczy, bo nie wiem, jak by to odebrał. Czułem się normalnie, chociaż całkowicie nie zdołałem opanować pewnych odruchów, mimo że bardzo chciałem.
Umyła chyba wszystko, co potrzebowała. Momentami chyba czuła się mocniejsza, wówczas trzymała się mnie luźniej, znowu po chwili czułem, że trzyma mój kark mocniej. Nie próbowałem myśleć o sytuacji, w której się znalazłem. Kiedy powracała świadomość, że stoję koło kobiety w stanie błogosławionym, wówczas odcinałem wszelkie odczucia i wmawiałem sobie, że jednak każdy normalny mężczyzna by tak postąpił.
Skończyła i poszukała prawą dłonią kurków od wody. Zamknęła najpierw gorącą, natychmiast zimną i objęła mój kark mocno.
– Chorobcia, chyba nie ustanę – z miejsca przez jej twarz przeszedł grymas bólu.
– Poczekaj – uchwyciłem ją poniżej ud, w miejscu kolan, drugą dłoń położyłem na jej plecach. Ważyła trochę, pewnie siedemdziesiąt, może dwa kilogramy więcej, ale problem stanowił jej stan oraz nieco mokra, a przez to śliska podłoga. W końcu wyszedłem z łazienki.
– Wybacz – tym razem jej twarz była bardzo blisko mojej.
– Idziemy do sypialni, prawda?
– Tak, jestem zmęczona. Pewnie ci trudno pojąć, co czuję – powiedziała cicho.
– Masz rację, musiałbym być kobieta w ciąży, żeby to zrozumieć.
Posadziłem ją na łóżku. Ukląkłem i wytarłem jej łydki.
– Chcesz założyć koszulkę do spania?
– Tak – wskazał ruchem głowy, gdzie leży.
I tak już dostrzegłem wcześniej.
– Mam cię postawić, wówczas łatwiej ci będzie założyć.
– I tak już się pewnie zmęczyłeś. Noszenie wieloryba nie jest łatwe.
– Nie było tak źle. Człowieka nie jest tak łatwo podnieść, szczególnie jak jest w dziewiątym miesiącu – uśmiechnąłem się do niej.
– Spróbuję na siedząco – odrzekła.
Podałem jej, a ona założyła, jak bardzo mogła, czyli zakryła górę i brzuch. Odkryłem kołdrę, położyłem jej nogi i nakryłem.
Ze zrozumiałych powodów starałem się nie patrzeć na jeł łono i okolicę tego miejsca.
– Wrzuć spodenki do suszarki, widziałeś, gdzie jest.
– Tak zrobię. Dobrej nocy.
– Chyba jutro urodzę. Sądziłam, że skurcze będą nadal, ale niespodziewanie przestały.
– Nie wiem, Emmo. Pójdę spać do salonu.
– Dobrze – powiedziała, chociaż czułem, że chce powiedzieć coś innego.
Poszedłem do łazienki. Zdjąłem bokserki i wziąłem prysznic. Założyłem jej lub Freda szlafrok. Wrzuciłem spodenki do suszarki i ją włączyłem. Myślałem, że będzie głośniejsza. Zajrzałem do jej sypialni. Spała. Usiadłam na fotelu i patrzyłem na jej twarz. Wstałem i wróciłem do salonu. Położyłem się, ale po chwili wróciłem do jej sypialni. Usiadłem na fotelu i zacząłem zapadać w stan czuwania. Dano mi podstawy podczas treningu, potem nauczyłem się tego lepiej.
Obudził mnie jej jęk.
– Teraz już się chyba zaczęło – szepnęła z grymasem bólu
Dochodziła siódma. Szybko się ubrałem. Wróciłem do sypialni i zarzuciłem na nią szlafrok, a potem go zawiązałem. Wziąłem ją na ręce i poszliśmy do mojej Impali. Trzymałem ją chwilę jedną ręką, bo trzymała mój kark. Na jej twarzy malował się ból.
Jechałem szybko, lecz z zachowaniem dozwolonej szybkości. Po trzydziestu pięciu minutach wjechałem przed wejście. Postawiłem samochód z pewnością nieprawidłowo, wyszedłem, otworzyłem tylne drzwi, bo położyłem Emmę na tylnym siedzeniu. Wziąłem ją na ręce i poszedłem do wejścia. Na szczęście nie było wiele ludzi. Jakaś kobieta podeszła do nas.
– Mają państwo zarezerwowane miejsce?
– Tak. Czy doktor Karen Klein jest dzisiaj? – zapytałem.
– Będzie za godzinę. Czy wody odeszły?
– Jeszcze nie, ale mam skurcze co osiem, może siedem minut – odezwała się Emma.
– Proszę poczekać, przyjadę z wózkiem. Porodówka jest na trzecim pietrze, skrzydło G.
Po kilku minutach Emma już miała opiekę. Dowiedziałem się, że skoro wody nie zeszły, to poród może się odbyć i jutro.
,, Pistolet” – pomyślałem. Skoro Emma nie urodzi, jest bezpieczna. A jeżeli nie? Zawsze istniało ryzyko.
– Źle zaparkowałem, muszę postawić dobrze i wrócę za pięć minut – powiedziałem siostrze, która zajmowała się Emmą.
– Proszę się nie denerwować, żona jest w dobrych rękach.
– Nie jestem mężem, tylko przyjacielem. Mąż się zawieruszył – odrzekłem.
– Bywa. Dobrze, że pan się zajął panią Hendrix.
Pospiesznie dostałem się do windy. Dyskretnie zlustrowałem ludzi na pietrze. Nie dostrzegłem podejrzanych typów. Wróciłem na czas do wozu. Kręcił się ktoś z ochrony.
– Przywiozłem żonę, ma zaraz urodzić. Już przestawiam.
– Dobrze, że pan wrócił, już miałem dzwonić po serwis do odprowadzania źle zaparkowanych wozów. Ładna sztuka – spojrzał z uznaniem na wóz.
– Dziękuję.
Po sześciu minutach byłem już obok Emmy.
– Powiadomili panią Karen. Będzie za dwadzieścia minut.
Emma siedział już w szpitalnym fartuchu.
– Powiedzieli, że możesz urodzić nawet jutro.
– To było, zanim poszedłeś. Właśnie wówczas wody odeszły. Teraz zaczęły się skurcze i zgodnie z wyliczeniem może się to stać za dwie godziny lub wcześniej, dlatego doktor Karem jest już w drodze.
Mój Glock schowałem z tyłu. Przykryłem go koszulą.
– Wszystko będzie dobrze, Emmo – powiedziałem i uścisnąłem jej dłoń.
– Mam złe przeczucie – szepnęła.
– Zupełnie niepotrzebnie – próbowałem się uśmiechnąć.
– To dziwne, ale czuję, że to nie jest związane z Peterem – miała nieco wystraszona buzię.
– Emmo, jestem tu i nic ci nie grozi.
Otworzyła szerzej oczy.
Dodaj komentarz